sapere aude - Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Stanisława

Transkrypt

sapere aude - Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Stanisława
S
AP ER E AU
DE
S TR. 1
Gazeta
Społeczności
Szkolnej Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Zambrowie
sapere aude
Rok 11
Nr 6/67
kwiecień 2012
Miesięcznik. Wydaje zespół „Sapere aude”. ZSO w Zambrowie
Drodzy Czytelnicy!
Niestety lub stety rok szkolny zbliża się ku końcowi. Jeszcze tylko egzaminy gimnazjalne, matura...
Ostatnie już wydanie naszego ulubionego sapera
między innymi po raz kolejny poruszy temat licealnego podbudowywania swojej osobowości –
polemika o szlachcie. Poznacie również talenty
i pasje naszych koleżanek i kolegów. Jednak nie
wszystkim żyje się tak słodko - dzieci nauczycieli
opowiadają o swojej szkolnej egzystencji.
Miłej lektury !
Na zakończenie chcemy podziękować naszym
współpracowniczkom – maturzystkom:
M.Cwalinie, M.Chrostowskiej i E. Mendalce
za wytężoną pracę na rzecz gazetki ."Bo zwyciężać mogą ci, co wierzą, że mogą" Wszystkiego
najlepszego, połamania piór, optymizmu i dużo
wiary we własne siły. Ogromu szczęścia i trafienia
w wymarzone tematy.
Drogi przyszły absolwencie! Doszła mnie wieść
radosna, że pożyteczny papierek przyniosła ci ta
wiosna. Teraz ci życzę najgoręcej, byś zasiadł
szybko w ławie studenckiej!
W TYM NUMERZE:
Do you speak...
4
Nie lękajcie się...
5
Na pożegnanie
8
Ślubne obrączki
10
Dziecko belfra
14
Saperzy
Ze sportu. S 12 i 13
Kocham film. S. 18
8tv.pl
S TR. 2
R OK 11 6/67
K marzec-kwiecień
alendarz
7 marca w Centrum Kultury w Zambrowie odbyły się powiatowe
eliminacje do 57. Ogólnopolskiego Konkurs Recytatorskiego. Organizatorem eliminacji był Miejski Ośrodek Kultury. Konkurs skierowany
był do uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Po przeprowadzonych
wcześniej eliminacjach szkolnych do konkursu na szczeblu powiatowym dostała się trójka uczniów z naszego liceum. Z przyjemnością
informujemy, że laureatem II miejsca został uczeń ZSO – Adam
Szyszko, którego opiekunem jest p. prof. Anna Rutkowska. Tym samym został zakwalifikowany do eliminacji wojewódzkich, które odbędą się w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury „Spodki” w Białymstoku.
Marzec to jak zwykle czas finałów wojewódzkich konkursów przedmiotowych organizowanych przez Kuratorium Oświaty w Białymstoku. A, jak wiadomo, jest o co walczyć, gdyż uzyskanie tytułu laureata
skutkuje zwolnieniem z części humanistycznej lub matematycznoprzyrodniczej egzaminu gimnazjalnego. Tym samym laureat otrzymuje maksymalną ilość punktów z danej części egzaminu i ocenę celującą
z przedmiotu na koniec roku. Oczywiście nasza szkoła jak co roku
może się pochwalić liczną grupą laureatów i finalistów.
7 marca na pierwszy ogień poszedł język polski. Tytuł laureata Wojewódzkiego Konkursu Języka Polskiego uzyskała uczennica klasy III
C naszego gimnazjum Dominika Kowalewska, którą do konkursu
przygotowywała p. prof. Bożena Rykaczewska.
13 marca odbył się natomiast finał Wojewódzkiego Konkursu Fizycznego. Tutaj tytuł laureata wywalczył Krzysztof Mioduszewski,
uczeń klasy III D, którego do konkursu przygotowywała p. prof. Danuta Krajewska.
Warto dodać, że Krzysztof dzień wcześniej (12 marca) startował
w finale Wojewódzkiego Konkursu Matematycznego, do którego
był przygotowywany przez p. prof. Justynę Krasowską i osiągnął
tytuł finalisty. W roku szkolnym 2010/2011 Krzysztof jako drugoklasista został laureatem w Wojewódzkiego Konkursu Historycznego
i dzięki temu został zwolniony z obydwu części egzaminu gimnazjalnego.
Jednak prawdziwym dniem triumfu naszych gimnazjalistów był 16
marca, dzień rozstrzygnięcia finałowego etapu Wojewódzkiego Konkursu Historycznego. Do udziału w nim zakwalifikowała się aż
dziewiątka naszych gimnazjalistów. Aż siedmioro z nich uzyskało
tytuł laureata, a dwie osoby – tytuł finalisty. Laureatami Wojewódzkiego Konkursu Historycznego zostali: Dawid Chaberek kl. IA, Jakub Ciecierski kl. IC, Bartosz Korzeb kl. IA, Beata Jadźwińska kl.
IIA, Olga Gniazdowska kl. II B, Piotr Olszewski kl. IIIA i Anita
Grabowska kl. IIIC. Tytuł finalisty otrzymali: Eliza Kalata kl. II B
i Adrian Woźniak kl. I B. Wszystkich uczniów do konkursu przygotowywała p. prof. Wiesława Iwanicka.
29 marca- „Balladyna” i „Mam
talent”
W czwartek, 29 marca, uczniowie gimnazjum i liceum mieli
okazję podziwiać kunszt aktorski
członków naszego szkolnego
koła teatralnego „Antrakt”, które
wystawiało słynną „Balladynę”
Juliusza Słowackiego. Uczniowie
gimnazjum i liceum pod opieką
p. prof. Bożeny Rykaczewskiej
i p. prof. Elżbiety Chmielewskiej
długo przygotowywali się
do tego występu. W przedstawienie zaangażowani byli następujący aktorzy: Norbert Zubkowicz
i Mateusz Ajdyna z klasy Iag,
Katarzyna Gosk z klasy IIcg,
Anita Grabowska, Dominika
Kowalewska, Michalina Sutkowska, Dominik Sierzputowski,
Piotr Baczewski i Szymon Kruszewski z klasy IIIcg, Martyna
Dekutowska z klasy IIIdg, Dominika Kalupa z klasy Ie LO, Magdalena Przeździecka i Patryk
Topolski z klasy IIa LO oraz
Dariusz Krystowski z klasy IIe
LO.
Tuż po przedstawieniu odbyła się
szkolna edycja popularnego show
„Mam Talent”. Podobnie jak
w latach ubiegłych uczniowie
mogli zaprezentować swoje
szczególne umiejętności wokalne
oraz taneczne. W ramach zabawy
na scenie pojawiło się w sumie 8
utalentowanych grup i wykonawców, a wśród nich: Natalia Kijek,
grupa taneczna NONAME, Kamila Pieńczykowska, Milena
Zaręba, Aleksandra Duchnowska, Katarzyna Gosk, grupa
Rrrr..., Oliwia Kalinowska,
LMFAO (Karol Kos i Kuba
Piotrowski), Magdalena Zaręba
i Aleksandra Cackowska.
S AP ER E
S TR. 3
AU D E
30 marca w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej
w Zambrowie odbyły się powiatowe eliminacje Ogólnopolskiego
Turnieju Wiedzy Pożarniczej "Młodzież zapobiega pożarom". Eliminacje powiatowe składały się z dwóch etapów. Najpierw młodzież
musiała zmierzyć się z testem dotyczącym zasad bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Na tej podstawie komisja konkursowa w składzie:
bryg. Mirosław Jasionowski, Beata Czajkowska i st. asp. Waldemar
Jankowski zakwalifikowała do finału eliminacji powiatowych po 5
uczniów w każdej kategorii wiekowej. W drugim etapie uczniowie
odpowiadali ustnie na wylosowane pytania. Ten etap zadecydował, kto
pojedzie reprezentować powiat zambrowski w finale wojewódzkim.
Nasi uczniowie okazali się ponownie ekspertami w zakresie ochrony
przeciwpożarowej: w kategorii gimnazjów I miejsce zajął Przemysław Wysmułek, na III miejscu uplasowała się Ewa Murawska,
a na V Dominik Sierzputowski. Licealiści również nie zawiedli.
Natalia Baczewska, Joanna Korytkowska i Łukasz Milczewski
zajęli odpowiednio II, III i V miejsce. Uzyskane wyniki zapewniły
Przemysławowi Wysmułkowi i Natalii Baczewskiej kwalifikację
do etapu wojewódzkiego, który odbędzie się pod koniec kwietnia
w Białymstoku. Uczniów do konkursu przygotowywał p. prof.
Krzysztof Wasiulewski.
To już ostatnie newsy
przygotowane przez Ewelinę Mendalkę. Bardzo Ci
dziękujemy za 3-letnią
współpracę i życzymy
sukcesów na maturze
oraz spełnienia wszelkich
życiowych aspiracji.
Pałeczkę przejmuje Magda
Konopko z IIcG
Egzamin tuż, tuż...
Wielkimi krokami zbliża się kwiecień – a więc wielki czas dla wszystkich gimnazjalistów. W końcu 24,25
i 26 kwietnia czekają nas egzaminy gimnazjalne!
Łączą się z tym różne emocje – z jednej strony radość i ulga – w końcu koniec tych wszystkich powtórek!
Z drugiej – stres i strach przed pytaniami na arkuszach "prawdziwego egzaminu".
Arkusze próbne odkryły wszystkie nasze niedociągnięcia i braki w wiadomościach, ale też pokazały, czego
możemy się spodziewać w kwietniu.
Egzamin egzaminem, ale tegorocznych "trzeciaków' obejmuje też nowa podstawa programowa uchwalona
przez ministerstwo. Jesteśmy "rocznikiem doświadczalnym", a to oznacza lekkie zawirowania przy systemie
powtórek, egzaminie i wyborze szkół średnich.
Wielu trzecioklasistów wiąże z nadchodzącym egzaminem duże nadzieje. Wielu z nas jednak napawa lękiem
część druga egzaminu – blok matematyczno-przyrodniczy ;)) I choć nasi nauczyciele dokładają wszelkich
starań, byśmy zrozumieli piękno matematyki, większość z nas i tak pozostaje obojętna na urok tej nauki ;)))
Podobnie ma się sprawa z chemią, gdzie nasze osiągnięcia są niejednokrotnie bliźniaczo podobne do naszych
popisów matematycznych.
Czego więc życzyć "trzeciakom" ? Przede wszystkim mało stresu i zaskakująco dobrych wyników na egzaminie. Oby każdy z nas napisał czekający nas test jak najlepiej i aby przy wyborze szkół średnich nie kierował
nami tylko "przymus nauki", ale przede wszystkim chęć zdobywania i pogłębiania wiedzy i naszych zainteresowań.
KOLEDZY I KOLEŻANKI - POWODZENIA NA EGZAMINIE !!!
Anna Kossakowska, kl IIIbg
S TR. 4
R OK 11 6/67
Święto „słabej płci”
W dniu 8 marca 2012 r. o godz. 12:30 w naszej
szkole odbył się apel z okazji Dnia Kobiet. Brali
w nim udział uczniowie naszego gimnazjum i delegacja uczniów liceum.
Na samym początku przemawiał pan dyrektor Jan
Pilch. Mówił o znaczeniu Dnia Kobiet oraz podkreślał rolę, jaką panie odgrywają w życiu i funkcjonowaniu społeczeństwa i to, jak uzupełniają się i pomagają sobie z mężczyznami nawzajem. Pan Pilch nie
zapomniał też o paniach pracujących na co dzień
w naszej szkole, zarówno na stanowiskach administracyjnych i nauczycielskich, jak i tych, które dbają
o porządek w i wokół budynku szkoły. Dziś dziękowano wszystkim za ich wkład w życie szkoły i pracę
nad młodzieżą ZSO. Na koniec dyrektorskiego wystąpienia popłynęły życzenia dla wszystkich kobiet,
do których dołączyli się również przewodniczący
Rady Rodziców i pan wicedyrektor. Potem panowie
rozdali naszym paniom kwiaty.
Następnym punktem uroczystości była część artystyczna. Przygotowali ją uczniowie klasy II E/LO
Do you speak english?
pod kierunkiem p. prof. Elżbiety Chmielewskiej.
Układy taneczne prezentowane podczas apelu
zostały opracowane przez p. prof. Natalię Fabian.
Na uroczystości mogliśmy oglądać zabawne scenki
przygotowane przez uczniów klasy II E/LO,
w przerwie między którymi występował Emil
Jasionowski.
Na sam koniec artyści jeszcze raz złożyli życzenia
wszystkim kobietom w naszej szkole.
Uroczystość przebiegała płynnie i bez zakłóceń.
Była to najwspanialsza akademia, w jakiej dane mi
było ostatnio uczestniczyć w naszej szkole.
Takie chwile jak dzień 8 marca wpływają pozytywnie na samopoczucie pań. Pochłonięte pracą,
codziennymi obowiązkami, czujemy się 'odsuwane
w cień', nieco zapomniane, czasami jak maszyny
do sprzątania, gotowania, wychowywania dzieci …
Kobieta - krawcowa, psycholog, pracownik fizyczny, doradca, charakteryzatorka... A gdzie miejsce
na kobiecość...? 8 marca każda z nas 'ładuje' akumulatory na następne dni, miesiące szarej codzienności...
Panowie, dziękujemy za miłe słowa i za to, że
w ten dzień doceniacie 'słabą płeć' …
ak
Tradycyjnie 21 marca w pierwszym dniu wiosny i dniu wagarowicza w naszej szkole odbył się dzień
języków. W tym roku organizacją tego przedsięwzięcia zajęli się uczniowie kl. IIbLO wraz za swoim wychowawcą p. prof. Anną Średnicką. Uczestników zabawy, w skali od 0 do 6, oceniało pięcioosobowe jury
w składzie: p. prof. Milena Moczulska (nauczycielka j. angielskiego), wicedyrektor p.prof. Krzysztof Wasiulewski, p.prof. Fabian Dzierżyc (nauczyciel j. angielskiego), Ola Wiśniewska (uczennica kl. IIbLO) oraz
Damian Kotowski z IIb.
.
Około miesiąca temu przedstawiciele klas (gospodarze) losowali kraje na dzień języków. Każda klasa
miała kilka zadań do wykonania. Uczniowie mieli wykonać flagi, plakaty dotyczące danego kraju, a w sam
dzień zabawy – ubrać się w barwy flagi. Uczniowie musieli też przygotować układ taneczny lub scenkę tematycznie związane z wylosowanym krajem. Podczas prezentowania tej konkurencji mieliśmy okazję przenieść
się na plan serialu „Labirynt namiętności”, dokładnie w odcinek 7521. Tytuł i numer odcinka rozwiały zapewne
wasze wątpliwości. Tak! Klasa IIIcG wylosowała Meksyk – kraj nagrywania mydlanych oper i tzw. tasiemców.
Ten odcinek był dramatyczny. Kiedy lekarz przyszedł do domu i powiedział, że wyjął wszystkie wnętrzności
Esmeraldy, która wcześniej zemdlała i zabrano ją do szpitala i dziecka nie było, na jaw wyszło jej kłamstwo.
Kolejnym poleceniem dla uczestników było przedstawienie postaci charakterystycznej dla danego
kraju. Chyba największą furorę w tej konkurencji zrobiła Afrodyta, w której rolę wcieliła się Kasia Gosk
(kl.IIcG). Sam p. prof. Dzierżyc siedział jak słup soli podczas „odstawiania” parodii Afrodyty przez Kasię.
W następnej konkurencji nasi koledzy i koleżanki popisali się swoim talentem wokalnym, czyli karaoke! W repertuarze były piosenki zarówno nowe, jak i nieco starsze, łatwiejsze do wykonania i trudniejsze.
W końcowym zliczeniu punktacji na pierwszym miejscu ekzekwo była klasa IIIag wraz z IIIdg. Nie
obyło się więc bez dogrywki. Koniec końców wygrała klasa IIIaG. Drugie miejsce zajęła zatem klasa IIIdG,
a trzecie – IIIcG. Gratulacje!
AM
S AP ER E
S TR. 5
AU D E
Nie lękajcie się i wy pójść za Chrystusem. Rekolekcje
W dniach 2.04 - 4.04. uczęszczaliśmy na rekolekcje do kościoła pw. Ducha Świętego. Był to czas
nawrócenia i odnowienia przyjaźni z Bogiem.
Nauki rekolekcyjne głosił ojciec Jan. Mszę
świętą swoim śpiewem uświetniły dziewczęta
ze scholi. Pierwszego dnia usłyszeliśmy czytanie
z Ewangelii św. Jana, mówiące o wizycie Pana
Jezusa w domu Marty, Marii i Łazarza w Betanii,
drugiego dnia - o rozmowie Jezusa z Judaszem
podczas ostatniej wieczerzy, a na zakończenie
o ośmiu błogosławieństwach (Mt 5, 1-12).
Przed rozpoczęciem homilii przez ojca rekolekcjonistę, wspólnie pomodliliśmy się, prosząc
o błogosławieństwo za wstawiennictwem bł. Jana
Pawła II, ponieważ tego dnia przypadała rocznica
śmierci papieża. Ojciec Jan w swoim kazaniu mówił
o pięciu warunkach, które musimy spełnić, aby nie
zejść na złą drogę. Pierwszym z nich jest zaufanie
Bogu. Ksiądz omawiał tę kwestię na przykładzie
katastrofy niemieckiego statku pasażerskiego, która
miała miejsce 160 lat temu na Bałtyku. Uratować
się mogło tylko 25 ludzi, ponieważ na pokładzie
statku znajdowała się jedna szalupa, w której by się
zmieścili. Kiedy przybyła pomoc, okazało się, że
pozostało tylko pięciu ludzi, ponieważ inni nie
wytrzymali psychicznie, wyskoczyli ze statku
i utopili się. Ci, którzy pozostali, ufali, że ktoś
przyjdzie im z pomocą. Tak my musimy zaufać
Bogu i płynąć Jego łodzią, czyli iść drogą, którą On
wskazuje. "Największym nieszczęściem człowieka
jest zdrada Chrystusa" - mówił ksiądz.
Drugim warunkiem jest modlitwa. Musimy
codziennie modlić się przynajmniej rano
i wieczorem, ponieważ jest to w naszym życiu bardzo ważne. Chociaż niewielką część naszego dnia
trzeba poświęcić Bogu.
Kolejnym warunkiem jest czytanie Pisma Świętego. Ojciec Jan objaśnił to na przykładzie Fiodora
Dostojewskiego. Był on rosyjskim pisarzem, którego za działanie w nielegalnej organizacji skazano
na cztery lata katorgi. Zanim trafił do miejsca, gdzie
miał pracować, pewna kobieta podarowała mu Pismo Święte Nowego Testamentu. Była to jedyna
książka, którą czytał przez te wszystkie lata, dlatego
bardzo dobrze ją poznał. Po zakończeniu katorżniczej pracy stał się znanym rosyjskim pisarzem. Tak
w życiu każdego z nas przydatne jest Pismo Św.
Czwarty warunek to posłuszeństwo Bogu. Jednak żeby go wypełnić, konieczne jest przestrzeganie
przez nas IV przykazania dekalogu: Czcij ojca swego i matkę swoją. Jeśli będziemy szanować swoich
rodziców i słuchać ich, będziemy posłuszni także
Bogu. Jest to bardzo ważne, ponieważ wiele niepowodzeń wychowawczych jest właśnie konsekwencją
nieposłuszeństwa dzieci wobec rodziców.
Piątym warunkiem jest korzystanie z lekarstw,
które daje nam Bóg, czyli sakramentów. Dla większości ludzi choroba jest czymś złym, lecz poprzez cierpienie jednoczymy się z Jezusem. To On cierpiał
najwięcej - poniósł śmierć krzyżową za grzechy
wszystkich ludzi. Ojciec rekolekcjonista opowiadał
nam podanie o pewnym człowieku, który prowadził
swoje życie pobożnie. Po śmierci aniołowie wzięli go
prosto do nieba. Czekał tam na niego Bóg Ojciec.
Człowiek ten w niebie zobaczył całą drogę swojego
życia. Były na niej jego odciski stóp, a obok nich
prawie wszędzie ślady Boga. Jednak kiedy lepiej się
przyjrzał, uświadomił sobie, że śladów Boga nie było
w momencie największego cierpienia. Zapytał więc
Boga, czy wtedy go opuścił. Bóg odpowiedział, że był
przy nim wtedy, tylko brał go na ramiona, kiedy ten
nie mógł stać o własnych siłach. Lekarstwem, które
w szczególny sposób pomaga cierpiącemu, jest sakrament namaszczenia chorych. Księża udzielali go podczas jednej z mszy rekolekcyjnych. Ojciec Jan posłużył się przykładem Piotra i Judasza. Judasz zdradził
Jezusa, wydając Go w ręce faryzeuszy. Ponieważ
stracił nadzieję, że Jezus mu przebaczy, został potępiony. Piotr też zdradził Jezusa, kiedy trzy razy się Go
wyparł. Jednak żałował tego, co zrobił i Jezus mu
przebaczył.
Na zakończenie rekolekcji ksiądz mówił o ośmiu
błogosławieństwach Jezusa - droga ośmiu błogosławieństw jest drogą do miłości Boga i bliźniego. Ojciec
rekolekcjonista posłużył się przykładem odkrycia
pewnego grafologa, który w Watykanie studiował
zapiski świętych, aby na podstawie charakteru pisma
dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Po trzech latach
obserwacji odkrył, że z tego grona tylko dwoje ludzi
było świętymi od urodzenia. Byli to: dziewczynka
z Tasmanii, która poniosła męczeńską śmierć w obronie swojego dziewictwa oraz papież Pius X. Wynika
z tego że nie każdy jest święty od urodzenia, ale każdy
może nim zostać poprzez wewnętrze doskonalenie się.
Bł. papież Jan Paweł II mówił: "Nie lękajcie się i wy
pójść za Chrystusem".
Myślę, że poprzez udział w rekolekcjach prowadzonych przez ojca Jana oraz spowiedź dobrze przygotowaliśmy się do przeżywania świąt Wielkiejnocy.
Chociaż część nauk księdza powinniśmy zapamiętać
i stosować w swoim życiu.
Magda Konopko, IIcG
S TR. 6
R OK 11 6/67
Kolejna premiera teatrzyku „Antrakt”
W dniu 29.03.2012r. w naszej szkole mogliśmy
obejrzeć przedstawienie pt. „Balladyna”, które przygotowali członkowie szkolnego koła teatralnego, aby
uczcić Dzień Teatru. Była to inscenizacja dramatu
Juliusza Słowackiego.
Opowiada ona o losach Balladyny i jej siostry –
Aliny. Pewnego dnia, kiedy bohaterki wraz z matką
odpoczywają po ciężkim dniu pracy, do ich domu
przybywa książę Kirkor, którego kareta utknęła
na pobliskim moście. A wszystko to za sprawą królowej jeziora Gopła – Goplany. Goplana zakochała się
w Grabcu, który mówi jej, że podoba mu się Balladyna. Goplana z zazdrości rozkazuje Chochlikowi, by
błąkał Grabca tak, by ten nie trafił ani do swojego
domu, ani do domu Balladyny, a Skierce, by zawiódł
tam Kirkora. Sługa wypełnia jej rozkaz oraz sprawia,
że książę zakochuje się zarówno w Balladynie, jak
i w Alinie. Kirkor, nie mogąc się zdecydować, którą
z sióstr wybrać, przyjął propozycję ich matki - ta,
która przyniesie mu pełen dzbanek malin, zostanie
jego żoną. Tak więc dziewczęta wybrały się do lasu.
Po pewnym czasie Alina nazbierała pełen dzbanek.
Balladyna żąda, aby siostra oddała jej swoje maliny,
a kiedy ta się nie zgadza, zabija ją. Potem oszukuje
matkę, że Alina uciekła, a sama zostaje żoną Kirkora.
Ciało Aliny znajduje Filon i zakochuje się w martwej
dziewczynie. Wkrótce Kirkor wyjeżdża na wyprawę
wojenną, a Balladyną opiekuje się Fon Kostryn naczelnik straży zamkowej. Balladyna wspólnie z nim
zabija Gralona - rycerza, którego przysłał Kirkor.
Pomimo że to była już kolejna jej zbrodnia, Balladyna
nie żałowała tego, że uczyniła tyle zła. Na jednej
z uczt wyrzekła się swojej matki i kazała wypędzić ją
z zamku. Z Kirkorem walczyła o władzę
i doprowadziła do tego, że zginął. Potem otruła Kostryna - poczęstowała go chlebem, który ukroiła zatrutym nożem. W ten sposób tylko ona pozostała
"panią tajemnicy". Jednak nie ma zbrodni bez kary
i to potem sprawdziło się także w przypadku Balladyny. Był taki zwyczaj, że król, zanim zacznie pełnić
swoje obowiązki, musi sprawdzić się w roli sędziego.
Balladyna rozpoczęła więc swój sąd. Pierwszym
oskarżycielem był lekarz zamkowy, który wniósł
sprawę o zatrucie Kostryna, kolejnym - Filon. Poruszył on sprawę zabójstwa jego ukochanej (Aliny).
Potem wypowiadała się matka Balladyny (oczywiście
nie wiedząc, że jej córka jest królową). Przedstawiła
sprawę jej wyrodnej córki, która w czasie burzy kazała ją wypędzić. Ponieważ nie chciała zdradzić imienia
córki, wysłano ją na tortury, w trakcie których zmarła.
Dla wszystkich trzech oskarżonych Balladyna orzekła karę śmierci. Chociaż nikt o tym nie wiedział, tak
naprawdę winę we wszystkich trzech przypadkach
ponosiła Balladyna - to ona dopuściła się tych
wszystkich okrucieństw, o których mówili oskarżyciele. Kiedy po raz trzeci wydała wyrok śmierci, sam
Bóg ją ukarał - piorun trafił prosto w nią.
Przedstawienie wyreżyserowały: p. Bożena
Rykaczewska i p. Elżbieta Chmielewska. Główne
role odegrali: Balladyna - Anita Grabowska, Alina Dominika Kaluga, matka – Magdalena Przeździecka,
Kirkor - Patryk Topolski, Grabiec - Dariusz Krystowski, Goplana – Dominika Kowalewska, Skierka
– Martyna Dekutowska, Chochlik – Katarzyna Gosk,
rycerz - Norbert Zubkowicz, lekarz – Michalina
Sutkowska, Filon - Dominik Sierzputowski, Kanclerz
- Mateusz Ajdyna.
Podobało mi się to przedstawienie. Było bardzo
ciekawe, ponieważ zawierało elementy grozy
i tajemniczości. Moim zdaniem bardzo dobrze odzwierciedlało treść książki. Aktorzy świetnie odegrali
swoje role i bez żadnej pomyłki!
mk
S AP ER E
S TR. 7
AU D E
Pamiętnik studentki
1 marca
Pewnym dobrodziejstwem losu jest mieszkanie blisko Biedronki. Zważywszy na fakt, że jest ich w Warszawie
tylko kilkanaście, w tym trzy na Woli. Oczywistymi zaletami tej sieci są niskie ceny, idące wbrew pozorom
w parze z jakością (czytaj: Zjesz i nie spędzisz w toalecie trzech dni). Wiele produktów, zwłaszcza tych
do picia, jest tańszych niż w wyspecjalizowanych punktach sprzedaży. <Studenci klikają: lubię to!> . Przy tych
chwytających za serce korzyściach w Biedzi można zapoznać interesujących ludzi. Koneserów. Smakoszy.
Dla potwierdzenia tak śmiało postawionej tezy przytoczę krótki dialog, którego bohaterami będą: Ja i Koleżanka (J) i Sympatyczny Pan (SP). J: Hmm, które bierzemy? SP <skromnie wtrąca się do rozmowy>: A to zależy,
do czego Pani chce? Do mięsa, do obiadu, na deser.... J: Do picia. SP: Polecam to za cztery złote. J: Nieee, ono
nie wygląda ładnie. Chcę takie w ładnej butelce. SP: Nie liczy się wygląd, tylko jak smakuje. J: Genialnie Pan
to ujął. To które? SP: No, może to za czternaście. J: Dziękuję i życzę miłego dnia!! (...) Można ??
14 marca
Prasłowiańskie legendy głoszą, że wielu studentów potrafi łączyć pracę ze studiami. Tak, to prawda, zwłaszcza
jeśli będziecie studiowali dziennikarstwo. Po pół roku studiów, nałogowego oglądania seriali i czytania książek
w BUWie postanowiłam podjąć wyzwanie Aktimela. Nowe buty same się nie kupią przecież :). Ale by wprowadzić was w ten jakże dorosły aspekt życia, muszę się cofnąć w moich wspomnieniach o mniej więcej miesiąc. Uwaga, pierwsza pamiętnikowa retrospekcja.
14 luty (retrospekcja)
7:30. autobus E-2. Walentyki – srynki. Oby były ostatnimi, których nie ma z kim świętować.
[AKTUALIZACJA]: To zdanie gwałtownie zyskało na prawdopodobieństwie.
10.30. Aula Instytutu Dziennikarstwa UW. Trzeba rozkręcić jakąś imprezę.
12.30. To samo miejsce. Za godzinę moja zwariowana rozmowa o pracę. ZARAZ UMRĘ.
13.30. Rondo ONZ. Mój strach osiąga apogeum. Za chwilę policzę deltę, a wtedy problemy odpłyną. A jak
wyjdzie ujemna?
16.30. Uboga Rezydencja na Woli. Justyna Dąbrowska dodała PLT do swojej sekcji: Praca.
20:30. Klub Hybrydy. Tak to się kończy, kiedy rozreklamuje się imprezę w Esce. Kolejka jak stąd pod Pałac
Prezydencki (to naprawdę daleko). Odwrót nakazuję.
16 marca
Jak poprawić humor skromnej studentce w 15 minut?? To proste. Wystarczy złożyć pewną obietnicę ... (Czyli
rozmowa kontrolowana w pracy xD ) Ja: Dzień dobry, nazywam się ...., dzwonię z ....., przeprowadzam ankietę.... (Bla, bla , bla. Zabawa zaczyna się po 8 minutach. Okazuje się, że moim rozmówcą jest sympatyczny 26letni Darek po zawodówce).
Ja: Jak Pan ma na imię ? Darek: Darek. A PANI ?? Ja: Justyna. D: Ma Pani bardzo miły głos. Ile ma Pani
lat? J: 20 . D: A ja 26. Skąd Pani do mnie dzwoni? J: Z Warszawy. D: Ooo, to super, bo ja też jestem z Warszawy. Ma Pani taki fajny głos, pewnie jest Pani ładna. J: Nie mnie to oceniać. D: To może zróbmy tak, że jak
skończymy rozmawiać, to się Pani ze mną umówi. J<zdziwienie>: No niestety, mam chłopaka. D: Ale chłopak
nie musi się dowiedzieć. J: No raczej się dowie, bo mówię mu o wszystkim. D: A ma Pani konto na facebooku? J: Mam. D: No to ja Panią na fb znajdę! J. Życzę powodzenia !
TRUE STORY iksde iksde iksde. :)
17 marca
Przejdź w nowych butach pół Warszawy. Płacz, że masz poobdzierane nogi.
24 marca
Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy się od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.
Justyna/znana jako Chudzik od października studiuje
dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
S TR. 8
R OK 11 6/67
Na pożegnanie...
A.R: Cześć
Monika Cwalina: No hej
Małgorzata Chrostowska: Cześć ;p
AR: to dobrze
AR: zaczynamy
AR: Co wami kierowało, kiedy wybierałyście profil
humanistyczny?
MCh: Pasja. Zawsze bardzo lubiłam historię i polski, chciałam rozwijać te zainteresowania ;p; humanistyczny kojarzy mi się ze sformułowaniem „rozwój
wszechstronny”; lubię czytać, zadawać pytania,
mhm, taka artystyczna dusza, że tak powiem. Jeśli
miałabym wybierać pomiędzy monotonnym rzędem
cyfr, cyferek itd. a kształceniem języka, wiedzy
o Polsce, świecie, o człowieku, to druga opcja wydawała mi się zawsze bardziej kusząca – ot, skąd mój
wybór ;)
MC: Jako dziecko uwielbiałam czytać książki, tata
swymi wieczornymi opowieściami o starożytnych
cywilizacjach, tudzież sprawach świata współczesnego przekładanego na język mający dotrzeć do małej
dziewczynki, rozbudził we mnie dzisiejsze, przedmiotowe upodobania. Babcia i dziadek – emerytowani poloniści. Wybór był dla mnie jasny. Idąc do liceum, byłam pewna, iż chcę kontynuować moją
edukację na filologii polskiej. Cóż – życie pokazało,
że rozszerzony j. polski wcale nie jest tak
‘wdzięcznym’ przedmiotem. Jednak, zważywszy
na moje zamiłowania do aktywności społecznej (czy
to organizacja biwaków dla młodych harcerzy, wolontariat, czy realizowanie jakichś form wydarzeń
kulturalnych lub „pociąg” do wystąpień publicznych)
– jedynie profil humanistyczny mógł dać mi możliwość rozwijania mych pasji w przyszłym życiu.
AR: Pierwszy kontakt z "Sapere Aude"?
MC: Klasa, hmm..., pierwsza gimnazjum?
AR: Dokładniej?
MCh: Jeszcze w gimnazjum, a uczyłam się w Kołakach, słyszałam o tej gazetce. Kiedy trafiłam
do naszego LO jej działalność, funkcjonowanie przybliżyła mi nasza redakcyjna koleżanka, obecnie studentka UW, Justyna ;) To właśnie ona zwerbowała
mnie do szeregów Sapere. Piszę od pierwszej klasy
liceum, czyli od początku mojej nauki tutaj, aż
do teraz – a jestem już na finiszu swojej przygody
z LO. Teraz mogę bez wątpienia stwierdzić, iż czas,
który spędziłam w gronie naszego redakcyjnego
zespołu, wspominam bardzo miło – nowe doświadczenia, znajomości. Na pewno nie zapomnę weekendowego przesiadywania nad tworzeniem artykułów
prawie zawsze późnymi godzinami nocnymi – to
była dla mnie najlepsza pora na wylewanie swoich
przemyśleń na papier.
MC: Niegdyś miałam tendencję do chwilowego,
wielkiego wybuchu entuzjazmu ku wypełnianiu
nowego zadania, który po pewnym czasie opadał.
Właśnie w ten sposób zakończyła się moja koziogimnazjalna przygoda z gazetką szkolną.
Do Sapere powróciłam w klasie maturalnej. Przez
całe liceum wstydziłam się dołączyć do grona piszących, miałam przeświadczenie, że nie będę mogła
wyrazić tu swej (w tamtym okresie) dosyć buntowniczej światopoglądowo twórczości. Zresztą – zawsze
miałam nadmiar obowiązków, należąc do grona
osób, które lubią mieć ‘urwanie głowy’ ze wszystkich stron. Jednak przełamałam się, dając kiedyś
do „próbnego” przeczytania Pani Mrozowskiej kilku
stron artykułów i ‘twórczości osobistej’.
AR: Pamiętacie swój pierwszy artykuł?
MC: <to do wcześniejszego>
MC: Pierwszy artykuł? Z gimnazjum czy z obecnego etapu?
AR: Pierwszy w ogóle...
MCh: O taaak! Okienka szkolne – temat dość banalny, aczkolwiek podeszłam do niego serio, jak
do każdego innego, który powstał później.
MC: Hahaha, jakbyście dali mi czas, mogłabym
znaleźć pudło ze starymi dyskietkami (bo na takowym sprzęcie przekazywało się Pani M. w tamtych
czasach swą twórczość).
AR: W 2007?
AR: Na dyskietkach?
MC: Tak, dokładnie to pamiętam.
MCh: Monia – czasy epoki kamienia łupanego czy
jak? Tzn. kiedy to było – jak ten czas szybko leci!
AR: Jak z dzisiejszej perspektywy oceniacie swoje
artykuły?
MC: Na początku III klasy były bardziej dopracowane, rozbudowane. Państwo opiekuńcze, cykl
o zainteresowaniach, pamiętnik... Miałam mnóstwo
pomysłów, na które nie starczyło mi miejsca w wydzielonym ‘gazetkowym terytorium’. Potem – ich
ilość ustawicznie ulegała zmniejszeniu. Chciałoby
się rzec: gdyby było więcej czasu... Lub bardziej:
gdyby było się bardziej zorganizowanym... A te
z gazetkowego gimnazjum? Kozia, krótkotrwała,
radosna twórczość. Nic wnoszącego w życie.
MCh: Nie chcę ich teraz oceniać, bo byłoby to
przesiąknięte subiektywizmem. Tu przydałaby się
(Ciąg dalszy na stronie 9)
S AP ER E
S TR. 9
AU D E
(Ciąg dalszy ze strony 8)
opinia tych, którzy mieli okazję je przeczytać, a
także P. Mrozowskiej. W każdym razie uważam, że
sposób, w jaki wyrażam siebie na papierze, nie
ewoluował drastycznie przez te 3 lata – zawsze
starałam się przekazać to, co uważałam za istotne
w danym temacie w sposób, który zainteresowałby
potencjalnego czytelnika – bez lania wody i suchych
faktów, ale za to z zabarwieniem humorystycznym.
Lubiłam pisać artykuły o tym, co dzieje się w naszej
szkole, o ludziach, którzy ją tworzą, stąd dość częste
wywiady czy też relacje z wydarzeń szkolnych.
AR: Czy macie jakieś niepublikowane teksty, zalegające na dysku lub w zeszycie?
MCh: Na obecnym etapie nie tworzę tekstów ot tak,
jeśli już coś powstaje, to raczej w jakimś celu, na
czyjeś 'zlecenie', czyt. gazetka szkolna czy cokolwiek innego związanego ze szkołą. Chociaż teraz,
kiedy się to wszystko urwie, może zacznę 'coś' tworzyć, by nie odcinać się od tego, co mnie w jakimś
stopniu buduje – nie uschnąć. -,MC: O, znalazłam mój artykuł z II gimnazjum
o Piotrze Bończyku jako Rubiku :D (+ elementy
wywiadu)
AR: :D
AR: Wspaniałe czasy...
AR: Każdy apel był ciekawie zakończony...
MC: :D
MC: Co do pytania. Całe szuflady. Jestem skrytym
grafomanem, który przy przypływie dziwnych emocji molestuje papier swym fantasmagorycznym
‘strumieniem świadomości’. Są to jednak rzeczy
zbyt osobiste lub po prostu ‘dziwne’ oraz niedoskonałe, bym chciała kiedykolwiek je wynieść
na światło dzienne. Oprócz durnych zapisków mam
także w szufladzie np. pracę z konkursu „Młodzi
przeciw patologiom społecznym” i trochę moich
przemyśleń politycznych.
AR: Zatem przechodzimy do... matury!! Jakie
przedmioty zdajecie i jak idzie nauka?
MC: Rozszerzony polski, rozszerzony WOS, angielski i matematyka na podstawie. Najbardziej boję
się języka polskiego, chociaż drugie rozszerzenie
również spędza mi sen z powiek. Nauka idzie mozolnie, w akcie desperacji grabię liście na podwórku
lub układam klocki z trzyletnim bratem (działa
kojąco). Ale cóż.. Trzeba powiedzieć – jakoś to
będzie :D
MCh: Ja zdaję to samo co Monia! :D Jak idzie nauka? O to chodzi, że wlecze się póki co, a na
'poważnie' to się dopiero teraz rozkręci, a raczej
rozkręca. Jeszcze w marcu żyło się przeświadczeniem: jeszcze jest czas, zdążę się ogarnąć, ale nastał
kwiecień i coraz bardziej trafia do mnie, iż cel, do
jakiego zmierzamy w ciągu tej 3-letniej nauki w liceum, jest tuż za rogiem, że to już ostatnia prosta.
Czasu coraz mniej – przydałoby się WRESZCIE
zmobilizować... ;p
AR: Plany na przyszłość?
MCh: I tu zaczynają się schody.. Jeszcze w gimnazjum miałam dużo planów, ale im dalej w las, tym
więcej drzew... Obecnie, szczerze mówiąc, nie mogę
zobligować się, że pójdę na 'takie' studia i będę
w przyszłości 'tą' osobą. Za miesiąc albo 1,5 miesiąca
zapewne podejmę ostateczną decyzję, co teraz wydaje
mi się nie lada wyzwaniem. Zawsze wśród moich
perspektyw na przyszłość królowało prawo – zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie, czas pokaże...
MC: Wszystko zależy od matury. Chciałabym posiąść wykształcenie dające możliwość ‘elastyczności’
wyboru, pracę polegającą na nowych przedsięwzięciach, nieustannym ruchu. Myślałam o realizacji,
organizacji, reżyserii wydarzeń kulturalnych, coś
w ten deseń. Najlepszym rozwiązaniem w tym wypadku byłoby kulturoznawstwo i animacja kultury, jednak
kierunek dziennikarstwo i komunikacja społeczna
dałby mi więcej możliwości: pracy w mediach, pracy
polegającej na występach publicznych, (na upartego)
pisania, lub po ukończeniu podyplomówki praca
nauczyciela języka polskiego. W dalszym ciągu zastanawiam się także nad socjologią, pracą na rzecz drugiego człowieka. NIE MAM POJĘCIA.
AR: Chcecie coś przekazać naszym czytelnikom
na koniec waszej przygody z gazetką?
MCh: Niech podążają za własnymi marzeniami,
gonią je i nigdy nie ustają w drodze do wyznaczonego
celu, a na pewno osiągną to, czego skrycie pragną:
nigdy nie rezygnujcie z realizacji własnych planów,
by później nie żałować! Peace, love & rock'n'roll. <3
MC: Przyłączam się do Gosi, życzę gimnazjalistom,
żeby nie głupieli, licealistom – żeby cieszyli się
z życia póki czas i uczyli się systematycznie do matury (w odróżnieniu od swoich starszych koleżanek),
pozdrawiam wszystkich, (szczególnie Pana Woźnego
Pedrosa), przesyłam buziaki, pa.
AR: Dzięki wielkie za wywiad.
AR: Powodzenia na maturze!
MCh: To my dziękujemy za cierpliwość ;p
MC: My również dziękujemy.
Za pomocą Skype’a wywiad przeprowadził
Alan Rashid
S TR. 1 0
R OK 11 6/67
Ślubne obrączki
Wszystko zaczęło się w małej, malowniczej
miejscowości , mianowicie w Wierzbowie –
Wsi. Wioska ta liczyła sobie ok. 70 mieszkańców. Zajmowali się oni głównie hodowlą zwierząt.
Położona w województwie mazowieckim
(warszawskim) wieś czarowała wszystkich
przepięknymi krajobrazami. Teren był pagórkowaty, więc złociste pola ze zbożem, a także
zielone od soczystej trawy łąki, układały się
we wzór przypominający dywan. Charakterystyczne, ponieważ zbudowane z drewna i pokryte słomianą strzechą domy, zamieszkiwali
życzliwi dla siebie ludzie. Żyli oni skromnie,
ale szczęśliwie.
W 1932 r. w tej właśnie miejscowości w rodzinie Murawskich na świat przyszła moja babcia
Tereska. Nie była jedynym dzieckiem Bronisławy i Czesława. Mieli oni bowiem aż pięcioro dzieci: Sabinkę, Jadwigę, Tereskę, Stasia
i Zosię. Kochające się rodzeństwo nigdy się
nie kłóciło, nie biło ani nigdy nikomu nie zazdrościło.
Wszyscy żyli szczęśliwie do czasu wybuchu II
wojny światowej. Armia polska szykująca się
do natarcia Niemców otworzyła wtedy
w Wierzbowie lotnisko dla samolotów, które
miały zniszczyć nieprzyjaciela.
1 września 1939 r. piloci niemieckich samolo-
tów dostali rozkaz zniszczenia lotniska i spalenia wsi. W pobliskim lesie, we wcześniej przygotowanych okopach, ludzie szukali schronienia dla siebie, swoich rodzin i dla części dobytku. Jednak nie wszyscy zdążyli się schronić.
Niektórzy postanowili pozostać w swoim rodzinnym domu. Tak właśnie postąpiła moja
prababcia Bronia. Wysłała męża i dzieci
do lasu, a sama schowała się w umieszczonej
pod podłogą piwnicy, w której przechowywano
ziemniaki.
Nadleciały wrogie wojska. Ludzie w okopach
modlili się o przetrwanie, lecz ku ich zdziwieniu faszyści ostrzelali nie tą stronę lasu. Głównodowodzący pomylił kierunki i zbombardował południowo – zachodnią część terenu.
Znajdująca się tam, pusta od dawna, leśniczówka i rosnące naokoło niej drzewa spłonęły.
Na szczęście mieszkańcom i ich gospodarstwom nic się nie stało.
Na pamiątkę tych wydarzeń pradziadkowie
podarowali mojej, zaledwie siedmioletniej,
babci swoje ślubne obrączki. Stały się one
ważną rodzinną pamiątką przekazywaną
z pokolenia na pokolenie. Po 79 latach trafiły
do mnie. Ich symbolika ma dla mnie duże znaczenie:
Po pierwsze – udowadnia, jak wielką miłością
można darzyć drugą osobę i jak bardzo możemy się dla niej poświęcić.
Po drugie – przypomina mi ciężkie czasy II
wojny światowej i bliskich bojących się o swój
los i życie.
Oliwia Kalinowska
kl. IIcG
S AP ER E
S TR. 1 1
AU D E
Ostatecznie...
13.04.2012.
PAMIĘTNIK ostatecznej MATURZYSTKI
Czas podsumować i zamknąć wszystkie sprawy.
Kończąc etap gimnazjum, miałam nieodparte wrażenie, że pewien okres w mym życiu się zamyka. "Nic dwa
razy..". Czułam, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Spokój przemieszany z lękiem, łzami rozstania, wzruszeniem.
Liceum..
Chwila ulotna.
Podczas tych trzech lat me relacje ze światem i ludźmi zmieniły wydźwięk szczebiotliwości na... tak, dojrzałość. Poprzez pustynną drogę buntu przeciw ustrojowi, Bogu, społeczeństwu, popkulturze, przez świątobliwy
okres pasterskiej sielanki lub wariacko wirowanych szaleństw, harcersko-spontaniczne organizowanie biwaków dla 50 osób, łzami śmiechu, próbując zastąpić brak czasu, do owego stanu świadomości samej siebie
i świata. Bez trąb, fanfarów, nagłego oświecenia przy uzyskaniu pełnoletniości, a także bez życiowego
'ogarnięcia'. Cichym, sączącym się strumieniem mój umysł zrozumiał, dlaczego maturę nazywają właśnie
'egzaminem dojrzałości'.
Jestem w dalszym ciągu dziecinnie naiwna, skrajnie, lecz kreacyjnie niepozbierana oraz denerwująca, a także
nadal nieskonkretyzowana w związku z dalszymi planami życiowymi, tudzież pracowitością przedmaturalną –
ale wszystko jest już inne...
Szkoła.
Mój dom, część mnie.
6 lat. Świadomych lat.
Poprzez okres gimnazjalno-cekinowych dekoltów i pyskowania piętnastolatki, poprzez pokutowanie za odczłowieczone społeczeństwo w wyciągniętym swetrze i zabłoconych desantach. Z pomysłami, które często były
nierealne lub doprowadzały do chaosu, lecz zwykle szczęśliwym trafem dawały się zrealizować. Gimnazjalnym wolontariatem, licealnymi próbami śpiewu.
Ze wzlotami, upadkami, linią prostą. Miejsce tak znienawidzone, a tak ukochane.
Kończę.
Z głupio- radosnym niepozbieraniem, tymi samymi przyjaciółmi, chłopakiem i wizją.
Kim będę?
Nie mam pojęcia, lecz jestem pewna, iż właśnie to miejsce na zawsze pozostanie w mym sercu ogromem
wspomnień, szans, możliwości rozwoju, chwil beztroski, łzą wzruszenia.
Spotkałam tu wszytko, co najlepsze - wspaniałych ludzi (bądź co bądź), wielu inspirujących przykładem nauczycieli, szkołę świata.
Bredzę, ale 1/3 życia spędzonego w jednym miejscu wpływa na człowieka.
"To już jest koniec, możemy iść.." Do widzenia. Dziękuję.
Samospełnienie jest rzeczą podstawową. Gdy czujesz je, trawa pachnie jak nigdy. Drzewa kołyszą się łagodnie
na orzeźwiającym wietrze, delikatne słońce muska twą twarz dotykiem pełnym miłości. Nawet szarość ma
głębię, noc uśmiecha się tajemniczo. Możesz krzyczeć najpełniej.
Wsiadamy do samochodu, odjeżdżamy. Koła nabierają właściwego rozpędu, szyld mego miasta traci swój
zarys w szybkości ewoluujących stopklatek. Patrzę w sklepienie nieba. Czuję, że jestem wolna….
Monika
S TR. 1 2
R OK 11 6/67
Mam(y) talent
Nasza szkoła ma różne pomysły na urozmaicenie nam zwykłego, codziennego szkolnego życia.
Organizuje różnorodne imprezy, które trafiają w mniejszym lub większym stopniu w gust każdego
ucznia.
I tak, w czwartek 29 III 2012 r o godz. 9 :00 w naszej szkole odbyła się kolejna, 3 już edycja szkolnego konkursu 'Mam talent', w której brali udział uczniowie naszej szkoły.
Na początku pan dyrektor Wasiulewski powitał wszystkich na uroczystości i oficjalnie rozpoczął zabawę.
Najpierw mogliśmy obejrzeć przedstawienie pt. 'Balladyna', które na podstawie sztuki J. Słowackiego
przygotowało nasze koło teatralne pod kierownictwem p.prof. Elżbiety Chmielewskiej i p.prof. Beaty Rykaczewskiej. Aktorzy dali z siebie wszystko, przedstawienie było rewelacyjne.
Następnym punktem imprezy była szkolna edycja ' Mam talent'. Na wejściu zatańczyła dla nas grupa taneczna
pod kierownictwem p.prof. Natalii Fabian, w skład której wchodziły uczennice klasy II E/LO.
W 'Mam Talent' występowali wyłącznie ochotnicy, którzy przeszli uprzednio ' casting' u p.prof. Danuty Krajewskiej. Uczestników oceniało wybitne jury: Agnieszka Chylińska (E.Zaręba), Małgorzata Foremniak (P.
Potrzebko) i Robert Kozyra (K.Pęski).
Było dużo popisów tanecznych: tutaj popisały się m.in.: Natalia Kijek, Grupa No Name oraz A. Duchnowskiej,
która zaprezentowała układ taneczny wraz ze swoimi koleżankami z gimnazjum.
Nie zabrakło też popisów wokalnych. Wystąpili tutaj dla nas: Grupa R prezentująca szanty (liceum), Magdalena Zaręba i Aleksandra Cackowska (IIIa gimnazjum), grupa Limfao (II E liceum) i Oliwia Kalinowska
(IIc gimnazjum).
Wszystkie występy zyskiwały pozytywne opinie jury i mniejszy lub większy aplauz publiczności. Tego dnia nie
było przegranych. Wszyscy byli zwycięzcami.
Na sam koniec pani dyrektor pogratulowała wszystkim udanych występów
i podziękowała paniom prof. Elżbiecie
Chmielewskiej, Bożenie Rykaczewskiej i Magdalenie Olender za zaangażowanie w przygotowanie apelu.
Oficjalnie trzymałam kciuki za
wszystkich, ale to nie oznacza, że nie
miałam faworytów. Który więc występ najbardziej mi się podobał ?
Niech to pozostanie tajemnicą ;)))
Miejmy nadzieję, że przyszłoroczna
edycja 'Mam talent' będzie jeszcze lepsza niż poprzednie. Kto wie, może dzięki takim imprezom spośród nas
wyłoni się przyszła gwiazda ...?
Takie imprezy pokazują, że każdy ma w sobie jakiś talent i że przy odrobinie szczęścia i wiary w samego siebie
możemy osiągnąć sukces.
ak
S AP ER E
AU D E
S TR. 1 3
Noname...
20 kwietnia br. u naszego sąsiada z naprzeciwka – w Szkole Podstawowej nr 4 odbył
się finał Mistrzostw Województwa w Minikoszykówce chłopców ENERGA BASKET CUP. Drużyny walczyły o upragniony tytuł mistrza, a wszystkie przerwy pomiędzy spotkaniami umilały zespoły aerobikowe i taneczne z ZSO. Dziewczyny
i chłopak przygotowywani byli przez p.
Monikę Androsiuk, a także przez p. Natalię
Fabian. Jako pierwsze wystąpiły dziewczyny z LO m.in. Maria Worosilak (IIIaLO).
Następnie grupa NONAME, a na koniec
drużyna gimnazjalistek również z układem
aerobikowym.
Zatrzymajmy się jednak przy Noname.
Zachwycili nas całkiem niedawno – podczas występu na uroczystości z okazji Dnia
Kobiet. W skład grupy wchodzą:
Katarzyna Gosk kl. II cg
Natalia Matynka kl. II ag
Suzi Rashid kl. II ag
Anna Trzaska kl. III dg
Martyna Dekutowska kl. III dg
Patrycja Tymińska kl. IIbLO
Patryk Topolski kl. IIaLO
Noname zapytałam o uczucia towarzyszące
im podczas występów. Oto wypowiedź
duszy drużyny, „Gośki”:
„Oliwko...Wychodząc na scenę z jednej
strony czuję olbrzymie podniecenie i szczęście, że to właśnie ja mogę zaprezentować
swoje umiejętności, zaś z drugiej nachodzą
mnie złe myśli, że nie dam rady, że się
pomylę i wszystko zepsuję. Ale kiedy znajdę się już na środku sceny i patrzą mnie
setką oczu, wszystko mija i czuję się niczym ptak, który mógłby lecieć i lecieć tak
w nieskończoność. Nagle jestem tylko ja
i to, co robię nic się nie liczy. Wczuwam
się, krew krąży coraz szybciej, mam szybszy oddech, w ustach sucho jak na pustyni,
a mój mózg nadaje na najszybszych obro-
tach, poliki stają się gorące i czerwone... Ale dalej
nie wiem, co się dzieje, ponieważ jestem zatopiona
w tym co robię. ;p
I nic do mnie nie dociera. A później takie smutne
przebudzenie. To już koniec? Tak szybko? Dlaczego? Ja chcę, żeby się nie kończyło! Patrzysz na
ludzi z takim lekkim wyrzutem, że wyrwali cię
z tamtego świata. Lampy świecą w oczy, odwra-
cam głowę i patrzę na dziewczyny, które skaczą
z zadowolenia i są szczęśliwe. Nagle wszystko
do mnie dociera. Krzyki, oklaski, wiwaty. Schodzisz z lekkim smutkiem, ale robisz dobrą minę
do złej gry i cieszysz z dziewczynami, lecz w głębi
duszy chciałabyś jeszcze raz zapomnieć o wszystkim i robić to, co kochasz i daje ci poczucie spełnienia. To jest jak narkotyk, który daje szczęście!
Koooniec tarram.!”
Z mojej strony to tyle, a grupie Noname życzę
sukcesów i wytrwałości w treningach. Na koniec
jeszcze zdjęcie z występu w SP4. Ale była zabawa ! J
Co do turnieju Energi, to mistrzami zostali gospodarze, czyli drużyna „czwórki” – gratulacje.
Oliwia Kalinowska kl. IIcg
S TR. 1 4
R OK 11 6/67
Dziecko belfra...
Czwartek. Zapowiada się kolejny długi dzień. Za
oknem pogoda niekoniecznie zachęcająca do ruszenia się do łóżka. ŁÓŻKO to najlepszy przyjaciel każdego z nas ok. 8 rano. No nic, trzeba iść –
przecież nie mogę zszargać opinii współpracowników mojej mamy/mojego taty, o wychowaniu
dziecka. Przecież takie dziecko nauczyciela musi
być wyjątkowe, idealne, inteligentne, kulturalne ...
bla ... bla ... Kogo chcemy oszukać? Nie ma ludzi
idealnych! Często społeczność szkoły i rada pedagogiczna wymuszają na tych biednych istotach
realizację swoich wygórowanych ambicji. A jak to
jest u nas ?
... kujon, ofiara losu czy szczęściarz
Kujon – inaczej Komputerowe Urządzenie Jasnych
Odpowiedzi Naukowych - to osoba bardzo denerwująca, charakteryzująca się koszulą w spodniach
i okularami po dziadku. Występuje zwykle w stadach,
zwanych kółkami naukowymi.
Ataki denerwującego śmiechu kończy osobliwym
chrumknięciem jak, nie przymierzając, prosiak. Normą wśród kujonów są alergie na wszystko, co unosi
się w powietrzu. Mają tak mizerne ciała, że zdaje się,
iż pierwszy podmuch wiatru może ich zdmuchnąć.
Żaden kujon nigdy nie wyciśnie na klatę 15 kg, choćby nie wiadomo ile ćwiczył – kulturystą nie zostanie.
Często posługuje się bełkotem pseudonaukowym.
Ofiara losu - rzecz lub osoba, której coś dotyczy
i która została ofiarą czegoś. Można być ofiarą losu
albo też ofiarą kogoś, np. złego zwierza. Ofiarą można zostać tylko przez przypadkowo generowanego
pecha i zwykły zbieg okoliczności, ewentualnie przez
próbę ofiarowania siebie.
15 osób. Mniej więcej tylu uczniów naszej szkoły to
dzieci nauczycieli. Trzeba przyznać, że nie mają one
łatwego życia. Co o ich egzystencji myślą koledzy i
koleżanki oraz ich rodzice? Zapytałam więc część
rady pedagogicznej ZSO, która ma związek z tematem, o codzienność zarówno dziecka, jak i rodzica.
Oto efekty mojej pracy.
Czy istnieje różnica w traktowaniu dziecka nauczyciela przez społeczność szkolną ?
Sama nie zauważyłam, żeby ktoś był traktowany
lepiej niż inni uczniowie. Bez względu na naukę,
na to, czy jest spokrewniony z nauczycielem, czy
ma coś, czego nie mają inni – jesteś uczniem, masz
przestrzegać reguł, nosić identyfikator i mundurek
(w gimnazjum). Mamusia/tatuś ci nie pomoże.
Pracujesz na swoją opinię i na swoje oceny. Konsekwencje własnych czynów ponosisz również
sam. Ale młodzież myśli inaczej. Kiedy przychodzi moment wystawienia ocen semestralnych lub
na koniec roku, to ten mizerny potomek belfra się
nasłucha – a to naciągnięte przez mamusię, a to
tatuś poszedł i poprosił. LUDZIE! Czy nie macie
własnego życia? Widocznie kiedy ma się lepsze
oceny, to trzeba brać pedagoga na litość?!
Czy to prawda, że dzieci nauczyciela mają łatwiej ?
„Z opiniami bywa różnie. Nie mam łatwiej, wręcz
przeciwnie. Niektórzy nauczyciele wymagają
od nas więcej, porównując przy tym do starszego
rodzeństwa/”
Jak z perspektywy rodzica postrzegane przez rówieśników są dzieci nauczycieli ?
„Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Stosunek rówieśników do nauczyciela zależy zarówno od postawy dziecka, jak i od grupy rówieśniczej. Niemniej przeważa opinia, że tym dzieciom jest łatwiej, mniej przeżywają stresów, więcej
wykroczeń jest im wybaczane lub ignorowane.
Moim zdaniem w rzeczywistości jest na ogół odwrotnie. Rodzice i środowisko wymagają od nich
więcej. Takie dzieci są wciąż „na cenzurowanym”.
(Ciąg dalszy na stronie 15)
S AP ER E
AU D E
S TR. 1 5
(Ciąg dalszy ze strony 14)
Rodzic nauczyciel pomaga czy przeszkadza w realizowaniu siebie ?
„To zależy od siebie i postawy, którą reprezentujesz. Trzeba starać się być samodzielnym i dążyć do wyznaczonego przez siebie celu. Czasami bywa, że powinie się noga, ale nie biegnę od razu po mamę/tatę. Najważniejsze jest bycie sobą.”
Jakie są wady i zalety bycia rodzicem – nauczycielem?
„Zaletą bycia rodzicem – nauczycielem jest możliwość bieżącej kontroli postępów dziecka w nauce, a tym
samym szybkie reagowanie na pojawiające się trudności. Oprócz tego wspólne wakacje i ferie – mamy wolne
w tym samym czasie, co nasze dzieci.”
„Wad jest dość dużo. Zaczynając od większych oczekiwań względem dziecka, przez ocenianie i porównywanie do innych uczniów, nieustanną możliwość kontroli po dystans znajomych przy odwiedzinach w domu
i dramat uczenia własnego brzdąca w szkole.”
Czy dziecku trudniej jest się skupić na lekcji, którą prowadzi rodzic?
„Na szczęście nie spotkałam się z taką sytuacją, ale sądzę, że jest to dość trudne. Każdy ruch obserwowany
przez rodzica może zakończyć się niemiłą sytuacją w domu. Czasami jednak trudno jest podejść do mamy
po pieniądze lub klucze, których zapomniałam, bo od razu skupiam uwagę wszystkich korytarzowych gapiów.”
W jaki sposób można pomóc dziecku, które jest wyśmiewane/ wytykane z powodu zawodu rodzica?
www.przemocwszkole.org.pl radzi:
Jeśli rozpoczniesz działania w obronie swojego dziecka, musisz być konsekwentny i stanowczy aż do momentu rozwiązania problemu. Pamiętaj, że:
"Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy
publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją./.../"
(Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997r; Art.72.).
Nie wolno ci używać przemocy wobec sprawców (czasem zdesperowani rodzice postępują w ten sposób), nie
warto także być agresywnym wobec pracowników szkoły. Warto też skonsultować się ze specjalistą np. pedagogiem szkolnym, aby się dowiedzieć, jak reagować, by być pomocnym.
Tą cenną wskazówką kończę moje rozważania na temat „dzieci belfrów”. Pozwólmy im być normalni, nie
alienujmy ich, dajmy im się cieszyć życiem – oni i tak mają gorzej niż my !
Oliwia Kalinowska kl. II c
I jeszcze krótka rozmowa z kolegą z klasy naznaczonym syndromem rodzica – nauczyciela
Czy to prawda, że dzieci nauczycieli mają łatwiej?
Myślę, że tak nie jest. Najlepiej mogą to ocenić moi koledzy i koleżanki z klasy.
Czy dziecku trudniej jest skupić się na lekcji, kiedy prowadzi je mama lub tata?
W moim przypadku musiałem być zawsze skupiony na lekcji, gdyż moja mama zauważała każda moją nieuwagę i zaraz „stawiała mnie do pionu”. Myślę, że uczniom uczonym przez swoich rodziców jest dużo gorzej.
Rodzic – nauczyciel pomaga czy przeszkadza w realizowaniu siebie/ byciu sobą?
Uważam, że to sprawa indywidualna. Moja mama nie zmusza mnie, żebym uczył się głównie historii. Rozmawia ze mną o moich planach i stara się doradzać. Zachęca mnie do nauki, gdyż wie, jakie to jest ważne. Żałuje
tylko, że jestem raczej „humanistą” , a nie „ścisłowcem”.
S TR. 1 6
R OK 11 6/67
Pasje. Rozmowa Oliwii
z Marysią Worosilak
W tym numerze rubryka sport po części poświęcona będzie pewnej wyjątkowej osobie –
Marii Worosilak ( kl. IIIaLO). Udało mi się
przeprowadzić z nią krótki wywiad – rezultaty
naszej rozmowy poniżej.
Cześć Maryś. Pierwsze pytanie – czym dla
ciebie jest sport ?
Sport jest dla mnie bardzo ważna rzeczą w
życiu. Dzięki niemu mogę zapomnieć o problemach i stresie. Sport jest dla mnie przyjacielem, wrogiem, miłością i nienawiścią,
ucieczką, a poniekąd po prostu zabawą. Jest
dla mnie wszystkim....
(przyznacie, że łezka w oku się zakręciła J)
Jakie dyscypliny uprawiasz - ile czasu trenujesz każdą z nich ?
Trenuję wiele dyscyplin sportowych. Nie potrafię z niczego zrezygnować. Chodzę na siatkówkę, koszykówkę, piłkę nożną, aerobik i na
basen. Treningom poświęcam wiele czasu, aż
trudno zliczyć, ile dokładnie J
Czy uprawianie tak wielu dyscyplin nie
przeszkadza ci w nauce, a szczególnie teraz,
w klasie maturalnej ?
Zdarza się, że czasem ciężko jest wyrobić się
z nauką. Ale dla chcącego nic trudnego. Wystarczy dobra organizacja, trochę chęci i nie ma
większych problemów.
Skąd u ciebie taki zapał/chęć do uprawiania
sportu ?
Zawsze miałam za dużo energii, więc gdzieś
trzeba było ją wykorzystać – bieganie, gra
i ćwiczenia potrafią zmęczyć. Nie umiem dokładnie wytłumaczyć, skąd czerpię chęci
do uprawiania sportów. Kiedy kochasz to, co
robisz, nigdy ci się to nie znudzi, szczególnie
gdy mobilizowaniem do treningów zajmuje się
MAMA J
Czy twoje plany na przyszłość związane są
ze sportem ?
Tak, jak najbardziej. Od dziecka w moich wizjach przyszłości pojawia się sport. Wybieram
się na Akademię Wychowania Fizycznego.
Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Jakie są twoje osiągniecia w sporcie ?
Nie lubię się chwalić. Osiągnięcia są mniejsze
i większe. Wszystkie przynoszą ogromną radość i mobilizują do jeszcze cięższej pracy.
Ostatnie moje największe osiągnięcia to –
 Piłkarski Oskar Podlasia 2011* (nawet
nie wiesz, jak przyjemnie jest znaleźć się
wśród piłkarzy Jagiellonii),
 II miejsce w Podlaskiej Licealiadzie
w aerobiku rekreacyjnym,
 obecnie gram w ogólnopolskiej II lidze
kobiet w piłkę nożną i mam nadzieję, że
awansujemy do ligi I.
Jak widać, uczennica naszego liceum to osoba
bardzo aktywna, utalentowana i pełna sportowej
pasji. Muszę jeszcze dodać, że podczas wzlotów i upadków Marysię wspierali przyjaciele,
których z tego miejsca pozdrawiamy.
Miejmy nadzieję, że reprezentanci ZSO
we wszystkich dyscyplinach pójdą w jej ślady.
(Ciąg dalszy na stronie 17)
S AP ER E
S TR. 1 7
AU D E
(Ciąg dalszy ze strony 16)
Z mojej strony to wszystko.
Dziękuję za rozmowę i życzę połamania pióra na tegorocznej maturze J.
*”Tegoroczny kalendarz najważniejszych imprez Goniądza związanych ze sportem wzbogacił
się o wyjątkowy plebiscyt. Piłkarskie Oskary
Podlasia 2011, bo o nich mowa, to wydarzenie,
które ma być jednym z bodźców inspirujących i
motywujących zawodników na starcie rundy
wiosennej, zwłaszcza w roku EURO 2012. Piłkarskie Oskary to jeden z naj-bardziej prestiżowych plebiscytów futbolowych na Podlasiu,
a nagrody przyznaje Podlaski Związek Piłki
Nożnej. Nagrodzeni to m.in. – Maria Worosilak
(KS Michałowo) — Piłka kobieca.”
Oliwia Kalinowska, IIcG
Ile w tym prawdy?
O stereotypach
Rozmyślając niedawno nad stereotypami dotyczącymi
mieszkańców różnych krajów Europy, zachodziłam w
głowę, czy aby na pewno mają one cośœ wspólnego
z prawdą. Czy Anglik to dżentelmen w monoklu,
pijący codzienne o piątej szklankę earl greya, a Włoch
właściciel pizzerii z gromadką ciemnowłosych dzieci?
Postanowiłam zapytać o to znajomych. "Hiszpanie i Włosi są mega przystojni, ale Niemcy to œświnie, u nich
bekanie po jedzeniu to nagrodzenie gospodyni za obiad" – mówi Ola, a Kuba dodaje "O Anglikach słyszałem
dużo dobrego, podobno są bardzo sympatyczni i otwarci. W Polsce mamy za to najpiękniejsze kobiety".
Jednak aby wyrobić sobie własną opinię, udałam się do polskiej mekki różnych narodowości i kultur - warszawskiego hostelu, położonego w samym centrum miasta. Zjeżdżają się do niego młodzi ludzie z całej Europy, a często nawet i œświata.
Młodzi Hiszpanie rzeczywiście byli całkiem przystojni, jednak gdziekolwiek nie przyszli, zostawiali po sobie
niemiłosierny bałagan.
Pracownicy hostelu załamywali ręce, gdy widzieli stosy pustych opakowań i butelek porzuconych spontanicznie na œśrodku pokoju.
Przeciętny Włoch natomiast jest sympatyczny i wesoły, ma, niestety, jedną, zasadniczą wadę. BARDZO głośno mówi. Włoskie wrzaski rozchodzą się po całym budynku o każdej porze dnia i nocy. Prawdą jednak jest,
że naród ten uwielbia makaron. Nie zdziwiło mnie, gdy zauważyłam, jak przyrządzają sobie na obiad wiadro
makaronu, przyprawionego jedynie oliwą, bazylią i garścią pestek.
Stereotyp Anglika w moich oczach zmienił się o 180 stopni. Typowy Brytyjczyk wychodzi wieczorem, wraca
nad ranem i nie zawsze pamięta, gdzie był poprzedniego dnia. Jeden z nich udał się nawet na dach, żeby potańczyć, a ubrany był jedynie w bokserki. Jednakże Anglicy rekompensują swoje wszystkie nocne szaleństwa
dużymi napiwkami dla obsługi i czarującymi akcentem.
Niemcy natomiast okazali się perfekcyjnie schludni. Pokój po ich wymeldowaniu wyglądał lepiej niż przed
przyjazdem, a łóżko było niemal pedantycznie pościelone.
A co z Polakami?
Wszyscy byli bardzo mili. Dziewczyny rzeczywiście ładne i zgrabne.
Nie dostrzegłam ani jednej pary skarpetek założonych do sandałów.
Z całej palety polskich stereotypów tylko jeden jedyny nie został obalony:
pod osłoną nocy grupka naszych rodaków "przywłaszczyła" sobie kilka komórek, jeden monitor i pudełko
płatków œśniadaniowych.
M. Leszczyńska, IdLO
S TR. 1 8
R OK 11 6/67
„Never ending story, czyli szkoła
vs. film. Cz.2
Kolejny tydzień poświęcony nauce. Kartkówka
za kartkówką, sprawdzian za sprawdzianem. No
cóż, koniec roku szkolnego zbliża się wielkimi
krokami (jeszcze tylko 3 miesiące!!). O odpoczynku nie ma mowy. Chyba że w piątkowy wieczór
przy herbatce i filmie... Tylko dlaczego tak często
sięgamy po filmy dla nastolatków? Przecież ich
akcja w 90% dzieje się w liceum. Może dlatego, że
oglądanie rzeczywistości w krzywym zwierciadle
pozwala spojrzeć na własne doświadczenia z dystansu i... pośmiać się z nich. Jednak jak często
film odpowiada rzeczywistości? Zestawienia ciąg
dalszy.
UWAGA! Pirat drogowy.
Tak, tak. Nastolatek za kierownicą często stanowi
zagrożenie na drodze. Niestety, wkroczyliśmy
w taki okres, kiedy wielu znajomych zapisuje się
na kurs jazdy z okazji swoich osiemnastych urodzin. Brzmi znajomo? Oczywiście wszyscy wokół
muszą się dowiedzieć, gdzie, u kogo, kiedy mają
jazdy i oczywiście jak świetnie im idzie. „Never
ending story” można by rzec, ale do czasu… Kiedy
nasi niedoszli świetni kierowcy zawalą egzamin
po raz kolejny, opowieści się kończą i nastaje głucha cisza. Jedynie niektórzy potrafią utrzymać
język za zębami i o ich sukcesie na drogach dowiadujemy się przez przypadek, na przykład, gdy mało
nie rozjadą nas na przejściu dla pieszych J. Niestety
w prawdziwym życiu nie możemy liczyć na Edwarda ze „Zmierzchu”, który przybędzie do nas na
ratunek gdy jakiś nastolatek świeżo po egzaminie
będzie chciał w nas wjechać.
Młodzi gniewni.
W filmie wszystko wygląda świetnie. Młodzi buntownicy, ponad wszelkimi zasadami, z rozwianymi
włosami i butelką w ręku, w stylowy sposób trzymający papierosa. Podziwiani przez innych
uczniów, znienawi-
merlin.pl
dzeni przez nauczycieli. W rzeczywistości młodzi
wcale nie są tacy gniewni. Bardziej pasowałoby tu
określenie „pseudo gniewni”. Żyjemy w polskich realiach, więc jeśli myślisz, że popijając taniego winiacza
i jarając trawkę pod Lewiatanem staniesz się wyjątkowy, to się grubo mylisz. Po papierosach zostaną ci
przebarwienia na zębach i nieprzyjemny zapach, którego nie zatuszują nawet tanie perfumy z Rossmanna.
Wredne dziewczyny.
Piękne, bogate, popularne i… wredne. Dziewczyny,
które uważają, że świat kręci się wokół nich. Sieją
postrach i dogryzają nauczycielom, puszczając plotkę,
że któraś z Pań dealuje w szkole narkotykami. Szkoła
jest dla nich niczym wybieg dla modelki, na którym
mogą się pokazać. Na naukę reagują alergicznie. Jednak zawsze jakimś cudem udaje im się zrobić zawrotną
karierę. Niestety, tu także rzeczywistość jest surowsza.
Nikomu nie udało się jeszcze na dobre pogromić nauczyciela. Jedynie uczniowie robią z siebie idiotów,
próbując uprzykrzyć życie nauczycielom irytującym
zachowaniem. O wielkiej karierze też nie mają co
marzyć, jeśli nie wezmą się za robotę już teraz. Przykro
mi, w polskich realiach nie ma czegoś takiego jak
„American Dream”. Jeśli myślą, że któregoś dnia
gwiazdka spadnie im z nieba, to mogą się obudzić
z przysłowiową „ręką w nocniku”. Przykre, ale prawdziwe.
Z każdym kolejnym zdaniem dochodzę do wniosku,
że życie naszych ekranowych kolegów i koleżanek jest
prostsze. Na pewno realia bycia młodym i gniewnym
wyglądają przyjemniej niż w rzeczywistości, jednak jak
się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. A rzeczywistość także może być przyjemna, o ile znajdziemy
swojego Edwarda, który ochroni nas przed „Szybkimi
i wściekłymi” nastolatkami
za kółkiem J.
K. Kowalewska
mojageneracja.pl
peb.pl
S AP ER E
S TR. 1 9
AU D E
Polemicznie...
Normalnie bym tego nie pisał, ale czuję
się w obowiązku ustosunkowania się
do tekstu mojej redakcyjnej koleżanki,
dotyczącego terminu „szlachta” i jego
obecnego zastosowania.
Primo, pomimo iż nazwa szkoły mówi
nam coś innego, to nie wolno nam uogólniać. Jest szlachta i Szlachta. Ta
druga grupa, do której mam nadzieję
należę wraz z moją klasą, to szlachta
dobrze pisząca po polsku i dbająca
o higienę. Ta szlachta, przeglądając
Internet, traktowała wspomniane posty
lekkim uśmieszkiem zażenowania
i przechodziła nad tym do porządku
dziennego. Nie przychodziliśmy
do szkoły w kontuszach. Zignorowaliśmy to. Ale teraz, od czasu do czasu,
dla żartów i z dystansem do siebie cytujemy niektóre teksty.
Po drugie, wspomniana znajomość
logarytmów itp. Cóż nam szkodzi cieszyć się, jeśli opanowaliśmy coś trudnego? Ludzie zapominają także, że kiedyś
być humanistą znaczyło być wszechstronnym. Da Vinci był humanistą!
Kopernik też! Cóż, przez lata się to
zmieniło i nie mnie to oceniać.
Po trzecie, sytuacja na FB to tzw. „flame
war”, czyli bezsensowne dyskusje
na przezwiska, zjawisko typowe w Internecie, nie tylko w temacie szlachty. Jest
to smutne, ale powtarzam: jest szlachta
i Szlachta.
I na koniec mała dygresja. Ja też mam
lekcje historii, kiedyś rozważałem powiązanie mojej kariery z tym przedmiotem, może jako prawnik, może jako
polityk (znam co najmniej dwie osoby,
którym się udało daleko zajść). Jestem
z niej co najmniej dobry. Wiem też, że
szlachta dawniej miała w Rzeczypospolitej najlepiej i nią rządziła. I wiem
także, że wspomniany zarzut braku
higieny można by było zarzucić każdemu stanowi. No i te biesiady… Szlachcic nie miał źle w porównaniu do innych. Zatem czemu nie?
ar
,
S TR. 2 0
Szkolne
R OK 11 6/67
korytarze?
Nic
nowego...
Szkolne korytarze
kopalnia tematów, pralnia plotek .. i co jeszcze?
Wybieg mody. Robiąc w czasie przerwy co jakiś czas stop klatkę, można byłoby to zauważyć jeszcze dokładniej. Szkolny korytarz dla części uczniów jest miejscem autoprezentacji. Z jednej strony w drugą, z parteru na I
piętro itd. (także wędrówki do szkolnej łazienki, by poprawić ewentualne niedociągnięcia, powiedzmy.. ale to
już inny temat). Takie przechadzki są idealnym sposobem na pokazanie siebie, oczywiście tej zewnętrznej
strony- zaprezentowanie dizajnerskiej fryzury czy też wdzianka z najnowszej kolekcji jakiejś markowej firmy.
Jak zauważa się już od dłuższego czasu, tego typu zachowania są już charakterystycznymi nie tylko dla dziewcząt – chłopcy coraz mniej odbiegają od tego wzoru. Co chce się tym zyskać? Prestiż i gwiazdkę więcej
w grupie uczniów, która się na tym 'zna'. Dobrze jest zaistnieć w towarzystwie, które cieszy się popularnością
i uznaniem wśród innych, nawiązać kontakty z osobami, które już 'zaistniały' w szkolnym świecie, pokazać się
z tymi, którzy bywają postrzegani jako 'lepsi', elita. Podobno jak cię widzą, tak cię malują... Toteż niektórzy
zamiast myśleć o nauce, bardziej skupiają się na swoim zewnętrznym wizerunku, utwierdzając się tym samym
w przekonaniu, że wygląd ma znaczenie. Nie oszukując się i nie czarując – odgrywa on istotną rolę, chociażby
w tym aspekcie, iż wyglądając dobrze, tak samo się czujemy. Ale czy wizerunek jest tym, co powinno decydować o naszym stosunku do drugiego człowieka?
Wylęgarnia szkolnych miłostek, niejednokrotnie typu 'love forever:*', czasem poważniejszych uczuć (-Puk,
puk. -Kto tam? -Miłość.). Narzuca się mi się w tym miejscu jedno konkretne pytanie: Co wolno na szkolnym
korytarzu? Jednakże odpowiedź na nie, niestety, nie jest rzeczą łatwą i jasną, ale rozbitą na części składowe
i niesprecyzowaną. Uogólniając, chodzenie za rękę, przytulanie tzn. nie tak rzadkie, jak by się mogło wydawać, obrazki, postrzegane są przez coraz to szerszą grupę braci szkolnej jako coś na porządku dziennym.
Oznacza to, iż spotykają się z szerszym przyzwoleniem, zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Całowanie? Powinna istnieć i według mnie istnieje granica, której nie należy przekraczać, a pocałunki na szkolnych korytarzach poza nią wykraczają. Nie jest to tylko kwestia zwykłego niesmaku,
Szare komórki zawiodły? jaki ów widok może wzbudzać wśród reszty społeczności uczniowskiej
Jest na to rada! (a przynajmniej jej części), ale, co najważniejsze, tego, co przystoi uczniowi. Wiele osób, które irytuje takie mizdrzenie się ich kolegów na przerwie
między jedną a drugą lekcją, zachowuje mimo wszystko swoje uwagi dla
siebie, wielokrotnie z tego powodu, iż nie chce nikogo urazić. Osobiście
uważam, że na wszystko jest czas i miejsce – może zatem warto dostosować
się do danej chwili i miejsca, w którym przebywamy, znajdując złoty środek. Odrobina dobrej woli, jak również ogłady i zastanowienia – patrzą na
was nie tylko wasi rówieśnicy, ale także nauczyciele dyżurujący.. ;>
6– 2011/2012
ważne
do 15 czerwca 2012
Odbiegając od tematu: posiadamy pewne przywileje, ale, jak dobrze wiemy,
jeszcze więcej obowiązków. Przestrzeganie wyznaczonych odgórnie praw
bywa skrzętnie egzekwowane, a że ściany mają oczy i uszy... Należy uważać na to, co się robi na szkolnym korytarzu, by potem nie musieć się tłumaczyć ze swoich postępków, które nawet jeśli wydają nam się niezauważone, nie umkną uwadze nauczycieli dyżurujących.
mCh
sapere aude,
Gazeta społeczności szkolnej Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Zambrowie
Redakcja: E. Mendalka, (IIIbLO), M. Chrostowska, M. Cwalina (IIIa LO), M. Konopko, A. Milewska i O. Kalinowska (IIcG),
A. Kossakowska (IIIbG), Maria Leszczyńska (IdLO), K. Kowalewska (IIa), Alan Rashid (IIbLO)
Kontakt z redakcją: 18 - 300 Zambrów, ul. M. Konopnickiej 16, tel. 086 271 27 08,
Opieka redakcyjna: Joanna Mrozowska
Skład i księgowość: Robert Mrozowski
Nakład: 120 egz.

Podobne dokumenty