Ideowe źródła i tożsamość geografii

Transkrypt

Ideowe źródła i tożsamość geografii
korporacje mogą zawładnąć zachowaniami społecznymi, kontrolując je już na
poziomie ogólnych wyobrażeń. Media mogą wmawiać ludziom, że podejmują
w pełni suwerenne decyzje, czy to na wolnym rynku, czy to przy urnach wyborczych. W interesie wielkich mediów i korporacji handlowych leży pozbawienie obywateli podmiotowości, a w najgorszym wypadku zastąpienie wolności politycznej wolnością do nieograniczonej konsumpcji. W wyniku takiej
podwójnej, zewnętrznej i wewnętrznej presji nieformalnych grup interesów,
polski naród musi wykonać szczególnie ciężką pracę w walce o własną podmiotowość. Nie da się tego osiągnąć inaczej, jak tylko poprzez skoordynowane
działania, zarówno oddolne (społeczne), jak i odgórne (polityczne). Nikt za nas
tego nie dokona.
Przemysław Deczyński
Witold Wilczyński
Ideowe źródła
i tożsamość geografii
Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu
Pedagogicznego
Kraków 2011
234 strony
oprawa miękka
cena 29 zł
Dziedzina nauki dobrze wszystkim znana ze szkół, wspominana zwykle
z sympatią i przymrużeniem oka. Czasem także przedmiot kpin i żartów,
sprowadzany do szkolnego obowiązku, znajomości poziomu wydobycia węgla na świecie i nazw syberyjskich rzek. Mówiąc krótko − infantylna zabawa,
godna zainteresowania najwyżej gimnazjalisty. Poważni ludzie nie zajmują
się geografią, gdyż trudno by im było nawet opisać swoje zainteresowania
i pracę w towarzystwie. Poważni ludzie zajmują się co najwyżej meteorologią, kartografią, gospodarką przestrzenną, turystyką, ale nie geografią jako
taką. Co stało się w ciągu ostatnich lat, że dziedzina nauki uprawiana niegdyś przez tak znamienite postaci, jak Joachim Lelewel, Wacław Nałkowski
czy Eugeniusz Romer została złożona do lamusa? Witold Wilczyński surowo
osądza ten stan rzeczy i niemalże palcem wskazuje winnych. Nie jest w tym
odosobniony. Podczas jednej z sesji Towarzystwa Lelewelowskiego dwaj jego
adwersarze − profesorowie Rykla i Bański − formułowali podobne stanowisko
na temat kondycji dzisiejszej geografii. Postmodernista i pozytywista zgodzili
się w jednym − nastał czas przełomowy, trzeba podjąć decyzję, w którą stronę
będziemy podążać.
294
Pressje 2012, teka 28
Autor stara się nas przekonać, że wybór dalszego kierunku rozwoju
geografii wymaga sięgnięcia wstecz, do czasów, gdy nauka ta przeżywała
swój renesans w wyniku inspiracji filozofią Immanuela Kanta. Jej kluczowym elementem była epistemologia, odrzucająca oświeceniowe założenie
możliwości pełnego poznania przy użyciu samych zmysłów. Drugim postulatem Kanta było centralne umiejscowienie geografii w systemie nauk,
uznanie jej w obliczu rosnącej liczby informacji za syntezę wiedzy. Łączenie przez geografię danych z dziedzin nauk społecznych i przyrodniczych
w całość na podstawie podmiotowego procesu wynikającego z kantowskiej
epistemologii miało raz na zawsze ugruntować pozycję geografii w świecie
nauki. Tą drogą podążyli wielcy geografowie: Humboldt, Ritter, Pol, Eugeniusz Romer... Pierwsze kłopoty pojawiły się wraz z rozpowszechnieniem
Geografia maoistyczna jest wynikiem rewolucji kulturowej
pozytywizmu. Podział nauk ze względu na przedmiot, implikujący redukcjonizm, i euforia na punkcie scjentyzmu przyczyniły się do pojawienia się
wątpliwości wśród geografów i pęknięcia w jednolitej dotąd nauce. Ciosem
dla polskiej geografii był wpływ ideologii komunistycznej. Naszą geografię zaatakowała wtedy gangrena, postępująca choroba zawleczona przez
politykę. Nowe kryteria selekcja naukowców miały zapewniać zgodność
poglądów inteligencji i partii. Efektem tego była nie tylko zmiana paradygmatu, ale przede wszystkim upadek standardów kulturowych w społeczności badaczy.
Witold Wilczyński zapoznaje nas z rezultatami pracy uczonych, a także
przekazuje informacje o ich działalności. Nie czyni złośliwych uwag, stara się
wyraźnie unikać emocji, jednak obraz wyłaniający się z książki nastraja co
najmniej pesymistycznie. Nie jest jasne, czy fatalna jakość niektórych prac
naukowych wynika z celowego działania autorów, opieszałości czy też z doskonałego przystosowania do systemu punktowego.
Nowy trend w geografii można nazwać „geografią maoistyczną”, co
brzmieniowo wkomponowuje się w wielką rodzinę nauk geograficznych,
której członków liczy się już w dziesiątkach (geografia medyczna, sakralna itd.). Geografia maoistyczna jest wynikiem rewolucji kulturowej. Autor
opisuje tę nagłą przemianę na przykładzie popularnej terminologii w publikacjach akademickich. Bada zatem takie pojęcia, jak środowisko, region,
krajobraz czy przestrzeń. Zdają się one bliskie przeciętnemu człowiekowi
i wyrwane z kontekstu nie wzbudzają ani zachwytu swym brzmieniem, ani
zadumy nad swoim sensem. Nie wyglądają również na terminy naukowe.
Witold Wilczyński wskazuje jednak, że wiele z tych pojęć było używanych
przez geografów klasycznych, dziś jednak zmieniły się ich definicje. Najlepszym przykładem takiego zdegradowanego pojęcia jest „przestrzeń”.
Słowo to na tyle wrosło w dzisiejszą geografię, że pojawia się w zasadzie
Kompressje
295
w każdej pracy. Nawet sama geografia określana jest przez niektórych
jako nauka o przestrzeni (w sensie fizycznym), co jawnie gwałci zasady
epistemologii kantowskiej. „Przestrzeń” stała się ukochanym słowem
geografów, co doprowadziło do jego coraz powszechniejszego użycia, które autor nazywa „przestrzenniactwem”. Objawia się ono w takich sformułowaniach, jak „struktura przestrzenna”, „gospodarka przestrzenna”,
„zróżnicowanie przestrzenne” czy − o zgrozo − „rozmieszczenie przestrzenne”. Zdaniem autora jest to zwykłe kuglarstwo językowe, mające
na celu nadanie bardziej naukowego charakteru i powagi podejmowanym
badaniom. Istnieje bowiem obawa, że słownictwo zbyt dobrze znane z języka potocznego naruszyłoby prestiż uczonych. Jest to tym ważniejsze,
że badania geograficzne rzadko mają podłoże komercyjne i ich byt zależy
od łaski podatnika.
Tezy książki, przedstawiające kulisy pracy geografów, wydają się momentami druzgocące. Ciekawe, jak na nią zareaguje społeczność naukowa. Ta
książka, będąca wielką polemiką z tak zwanym głównym nurtem geografii,
napisana z powagą i szacunkiem wobec krytykowanych uczonych, jest nie do
pominięcia w rzeczowych dyskusjach o statusie geografii.
Witold Wilczyński, świadomy niepowodzeń geografii klasycznej, postuluje opracowanie solidnych podstaw epistemologicznych tej nauki
w zgodzie z filozofią Kanta. Zastanawia jednak tak stanowcze postulowanie epistemicznego charakteru geografii. Jest to zdecydowanie spójne
stanowisko, ale wobec krytyki ze strony środowiska naukowego wydaje
się ono dziś prawie niemożliwe do przeforsowania. Nie tylko ze względu
na podkreślaną w książce awersję geografów do filozofii, ale także z powodu występującego u wielu z nich często nieświadomego, ślepego zamiłowania do scjentyzmu. Być może zamiast wskazywać trudne do przyjęcia
rozwiązania, lepiej byłoby wyraźniej uzmysłowić nieprzydatność stosowanych obecnie kategorii. O ile dowiadujemy się o destrukcyjnym wpływie pozytywizmu na jedność geografii, to jednak brakuje nieco omówienia
zmian, jakie zaszły w metodologii nauk społecznych, zwłaszcza w obliczu
rosnącej popularności alternatywnych trendów w innych naukach, czego
przykładem jest choćby tak zwana austriacka szkoła w ekonomii. Może
zatem szansą dla geografii jest nie tyle przygotowywanie rewolucji, co
nawiązywanie sojuszy dla wprowadzenia stopniowych zmian w obrębie
kilku nauk?
Marcin Baranowski
296
Kompressje
Władimir Propp
Morfologia bajki
magicznej
Seria „Antropologia religii”
Przeł. Paweł Rojek
Nomos
Kraków 2011
206 stron
oprawa twarda
cena 45,00 zł
Dzieło Władimira Proppa ukazało się po raz pierwszy w Związku Radzieckim
w 1928 roku, ale nic nie straciło na swojej wartości. Świadczy o tym fakt, że
właśnie ukazało się nowe tłumaczenie tej książki autorstwa Pawła Rojka, poprzedzone doskonałą przedmową Macieja Czeremskiego i zakończone artykułem Eleazara Mieletinskiego. Te dwa dodatkowe teksty umieszczają dzieło
Proppa w odpowiednim kontekście historycznym, kulturowym i naukowym.
Wskazują one miejsce książki w rozwoju dwudziestowiecznej antropologii
i etnologii, pokazując zarazem jej wpływ na te dziedziny i rozwój idei Proppa
w ramach szeroko rozumianego strukturalizmu.
Władimir Propp jest jednym z ojców-założycieli tartusko-moskiewskiej
szkoły semiotycznej. Ze względu na wpływ i znaczenie Morfologii bajki magicznej można go też uznać za jednego z prekursorów strukturalizmu. Perspektywa badawcza Proppa jest jednak niezwykle szeroka i wyłamuje się poza
myślenie synchroniczne i typologiczne. W przeciwieństwie do idei zawartych
w programowym tekście Piotra Bogatyriewa i Romana Jakobsona Folklor jako
swoista forma twórczości (1979), nie ograniczał się jedynie do badania poetyki
tekstów etnograficznych, ale wysuwał również hipotezy dotyczące psychologicznego i historycznego tła powstania tekstów kultury ludowej. Dzielił jednak z nimi pogląd, że utwór ludowy powstaje w ramach całych tradycyjnych
społeczności ludzkich. Jest więc przejawem mowy powszechnej – langue,
a nie jednostkowego mówienia – parole. Dlatego można badać teksty kultury
ludowej – zarówno zabytki oralne (epika, bajki, pieśni), jak i obrzędy − jako rodzaj języka posiadającego swoją gramatykę, reguły transformacji i inwarianty
składniowe. W tym sensie Propp prefigurował badania etnologiczne Claude’a
Lévis-Straussa, który wyodrębniał mitemy, podstawowe cząstki składowe mitów, jak też badania Josepha Cambpella, który badał strukturę i gramatykę
uniwersalną mitów, wprowadzając pojęcia monomitu. Można zatem powiedzieć, parafrazują znaną formułę Jacquesa Lacana, że folklor – jego teksty
− ustrukturowane są jak jakaś mowa/język.
Ta ciekawa analogia wskazuje podobieństwo między badaniem infrastruktury, to znaczy części składowych i logiki ich funkcjonowania w ramach
Pressje 2012, teka 28
297

Podobne dokumenty