Środa, 10 luty 2010 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
Transkrypt
Środa, 10 luty 2010 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
12 WSPÓŁORGANIZATOR AKCJI Środa 10 lutego 2010 Gazeta Wyborcza www.wyborcza.pl + + LECZYĆ PO LUDZKU Akcja społeczna „Gazety” oraz Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej Kalendarz zdrowia i chor KOMENTARZ AGNIESZKA DOMANOWSKA GROŹNY MIT, ŻE WYLECZYSZ SIĘ ZA WŁASNE ałóżmy, że Kowalski urodził się zdrowy. Przez pierwsze lata życia wielokrotnie będzie miał zapalenie gardła czy oskrzeli. Jeżeli był karmiony piersią, ma większe szanse na odporność na wirusy. Jednak gdy pójdzie do przedszkola, chorować będzie często. Odra, różyczka, ospa, świnka – każdy te choroby przejść musi. Kowalski na pewno łagodniej je zniesie niż jego rodzice. Teraz są odpowiednie medykamenty, które pozwalają przejść choroby wmiarę bezboleśnie. Rodzice muszą wybrać lekarza rodzinnego dla dziecka. Jeśli znajdą prywatnego –za każdą wizytę zapłacą min. 50zł, ajeśli lekarz przyjedzie do ich domu –nawet 150zł. Średnio podczas każdej choroby dziecka portfel jego rodziców zrobi się lżejszy o 200-400 zł (wizyty plus leki). Kowalski junior pewnie będzie alergikiem. Jeśli ma zapalenie skóry czy katar sienny, wypada zrobić testy. Na pierwszą wizytę u państwowego alergologa poczeka miesiąc. Prywatnie czekać nie musi, rodzice zapłacą około 100zł za wizytę. Za komplet testów alergicznych trzeba zapłacić od 120 zł w górę. Prywatny pediatra zapewne poradzi rodzicom Kowalskiego, żeby zafundowali mu komplet szczepionek przeciw pneumokokom. Koszt to 1000 zł i gwarancja odporności na sepsę i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. ELŻBIETA CICHOCKA Po co my płacimy te składki zdrowotne iciągle wysłuchujemy narzekań na NFZ? To pytanie wraca do mnie co jakiś czas. Młody kolega z redakcji oznajmia ni stąd, ni zowąd, że ubezpieczenia w ogóle nie są mu potrzebne, bo kiedy zachoruje, i tak leczy się prywatnie. Nie ma czasu inerwów na kolejki do lekarzy wpublicznych przychodniach i szpitalach. Ale pierwszy taki zarzut padł 11 lat temu z ust emerytki. – Za 60 zł miesięcznie w ciągu roku mogłabym wyleczyć sobie wszystkie zęby, a teraz mnie na to nie stać – mówiła. Widać z tego, że wątpliwość, czy należy się poddawać powszechnym ubezpieczeniom, jest niezależna od wieku izamożności. Może najbardziej zależy od niedostatku wiedzy. Do 1999 r. były czasy, kiedy składek nie było. Ale zorganizowana opieka zdrowotna dla obywateli podlegających powszechnym ubezpieczeniom społecznym była. Opłacana z budżetu, czyli z naszych podatków. Wprowadzenie wydzielonej składki było operacją dla obywateli neutralną, jeśli chodzi o dochody. 7,5 proc. zarobków zostało policzone jako składka, o tę kwotę zmniejszał się ich podatek. To działa automatycznie. Kilka lat temu zasada, że składka jest wydzieloną częścią należnego podatku, została złamana i wzrost był już naliczany z naszych kieszeni. Teraz wynosi 9 proc., przy czym 1,25 punktu proc. nie jest rekompensowane zmniejszeniem podatku. To dużo czy mało? Jeśli chodzi opotrzeby opieki zdrowotnej, stanowczo za mało. Ale wyższe opłaty to decyzja polityczna. Natomiast zpunktu widzenia obywatela trzeba coś wyjaśnić. Emerytka, która chciała wyleczyć sobie zęby prywatnie, zapomniała, że od lat bierze leki na nadciśnienie i serce i że te leki kupuje w aptece z 70-proc. zniżką. Akurat tu łatwo było wyliczyć, że dopłaty do jej leków kosztują system ubezpieczeń więcej niż 60 zł. A jeszcze koszt wizyt u lekarzy, którzy jej te leki zapisywali. Może trudniej polemizować zmłodymi, zdrowymi i dobrze zarabiającymi. Oni rzeczywiście są pacjentami raz do roku albo i rzadziej, idą wtedy do prywatnego gabinetu albo mają abonament wykupiony przez firmę. Tylko jeśli takiemu młodemu przydarzy się nieszczęście, np. rak albo poważny wypadek samochodowy, to wtedy prywatna wizyta u lekarza nie wystarczy. A koszty leczenia poważnej choroby bywają niebotyczne. Ajeśli urodzi mu się dziecko z wadą genetyczną? Czy można przewidzieć, że przez całe życie unikniemy nieszczęścia? Choroba nie wybiera. Dlatego nie ma w żadnym cywilizowanym państwie na świecie wyłącznie prywatnej opieki medycznej, bo to było możliwe w XIX w., ale dzisiaj już nie. Za dużo kosztuje i za mało można przewidzieć, kogo i kiedy może czekać niebotyczny wydatek na leczenie. Z NA CO ZACHORUJĄ KOWALSCY Kowalska – od 25. r.ż. nowotwór szyjki macicy (12) – po 35. r.ż. próchnica, kłopoty z zębami (3) – po 50. r.ż. nowotwór piersi (5) – po 60. r.ż. osteoporoza (13) Kowalski – po 40. r.ż. problemy z potencją, ma je co drugi mężczyzna w wieku 40-70 lat (15) – po 50 r.ż. choroba wrzodowa (8) Kowalscy – po 35. r.ż. nadciśnienie tętnicze, choroba niedokrwienna (14) – po 35 r.ż. cukrzyca, cierpi na nią co piąty 50-latek (9) – po 40. r.ż. zaćma i jaskra (2) – po 40. r.ż. nadciśnienie (14) – po 50. r.ż. nowotwory – płuc, jelita grubego, żołądka (4, 10, 8) – po 60. r.ż. zawał serca (6) – po 60. r.ż. choroby wieku starczego – demencja, alzheimer, choroba Parkinsona (1) – po 60. r.ż. kłopoty ze wzrokiem i słuchem (2) Kowalski jest nastolatkiem Kowalski u lekarza nie pojawia się często. Chyba że ma – a to coraz częstsze –wadę postawy (skrzywienie kręgosłupa, krótszą kończynę, niedowład kończyn). Wtedy potrzebna jest rehabilitacja. Na pierwszą wizytę w poradni poczeka około miesiąca. Na pierwsze ćwiczenia korekcyjne też poczeka miesiąc. Wzależności od wskazań będzie na nie chodził nawet kilka razy w tygodniu. Prywatna rehabilitacja kosztuje kilkaset złotych miesięcznie. Nastoletni Kowalski dostanie młodzieńczego trądziku. Przy ostrych objawach niezbędna jest wizyta udermatologa. Publiczne placówki nie są oblegane –na wizytę wnajgorszym wypadku poczeka kilka tygodni. Prywatnie lekarz przyjmie go od razu –za 50 do 100zł. Jeżeli nie pomogą apteczne maści, pryszczaty Kowalski będzie szukał ratunku wmedycynie estetycznej. Za każdy zabieg leczenia trądziku ultradźwiękami zapłaci od 90 do 130 zł. Będzie potrzebował nawet kilkunastu. Młody Kowalski Kowalski ma 20-35 lat i nie przejmuje się swoim zdrowiem. Nie dosypia, żyje wbiegu, je nieregularnie –głównie śmieciowe żarcie z fast foodów. Do tego pali, żłopie litry kawy, nie stroni od alkoholu. Czasem nawet popróbuje narkotyków. Młoda Kowalska po 25. roku życia powinna zrobić pierwszą cytologię. Będzie musiała pamiętać, aby powtarzać ją regularnie co trzy lata. Badanie jest prawie bezbolesne i w ramach programu badań profilaktycznych w większości poradni bezpłatne. Warto, bo to sposób na wczesne wykrycie raka szyjki macicy, anowotwór ten coraz częściej atakuje młode kobiety. To najlepszy czas, żeby Kowalska zaszła w ciążę. Nie powinna mieć problemu z dostaniem się państwowo do ginekologa ani też ze zrobieniem USG WAWRZEK ŚWIĘCICKI Wielu czytelników narzeka w listach do „Gazety”, że muszą płacić składki na publiczną służbę zdrowia, chociaż nie Albo leczą się prywatnie i to im dziś wystarcza. Jakie mają szanse, by uniknąć choroby przez całe życie i ile będzie Czy wiesz, ile kosztuje leczenie poważnych chorób? 100 tys. zł kosztuje przeszczep szpiku od dawcy 50 tys. zł pół roku chemioterapii raka piersi 7 tys. zł wszczepienie stentu w leczeniu zawału serca i kompletu badań. Jednak jeżeli jest to wyczekana, wychuchana i upragniona ciąża, to zarówno pan Kowalski, jak i pani Kowalska będą chcieli mieć pewność, że ich potomek przyjdzie na świat, po pierwsze, zdrowy, po drugie, w najlepszych warunkach. Prywatne wizyty uginekologa to koszt od 100 zł w górę. Takich wizyt przez dziewięć miesięcy powinno być co najmniej osiem. Co miesiąc Kowalska powinna robić podstawowe badania –krew, mocz, cukier, stan czystości. Wprywatnej lecznicy zapłaci za nie ok. 100zł. Ijeszcze co najmniej trzy razy USG. Na aparacie najlepszej jakości koszt takiego badania to nawet 180 zł. Prywatna klinika na pewno zaproponuje Kowalskim możliwość nagrania na DVD badania z USG (50 zł). Za prywatny poród wBiałymstoku Kowalscy zapłacą 1000 złotych, aza cięcie cesarskie – 1800 zł. W Warszawie to nawet ok. 10 tys. Prywatne placówki przyjmują tylko pacjentki zdrowe (kobieta wysyłana jest przed porodem na badania). A jeśli komplikacje pojawią się w trakcie porodu – zostanie przewieziona do szpitala publicznego. Kowalski dobija czterdziestki Teraz zarówno Kowalski, jak iKowalska mają już pod górkę. Nadciśnienie tętnicze, choroba niedokrwienna, cukrzyca, otyłość. Amają na głowie pracę, dom, dzieci –brakuje czasu, by zająć się swoim zdrowiem. Chodzą więc tylko na badania okresowe, bo wymaga tego pracodawca. Te są zazwyczaj pobieżne – wzrok i ogólny wywiad lekarski. O problemach ze zdrowiem mogą się dowiedzieć dość późno. Kolejny problem – zęby. Zwłaszcza u Kowalskiej dają znać o sobie paradontoza i próchnica. Niektórzy stomatolodzy w publicznych lecznicach zakładają plomby starego typu – amalgamaty, a za lepsze każą sobie płacić. Szkoda zębów (nawet tych zepsutych) na publiczne leczenie. Fachowy stomatolog to prywatny stomatolog. Dwa-trzy zęby i 500 zł z głowy. Jeśli trzeba wstawić koronę, to też wydatek min. 500zł. Gorzej, jeśli korona nie pomoże –za jeden implant trzeba zapłacić ok. 4 tys. zł. Kowalski w średnim wieku Wychodzą problemy ze wzrokiem. To „zasługa” komputerów. Wypadałoby zrobić badania na jaskrę i zaćmę. W zależności od tego, gdzie mieszka Kowalski, na wizytę poczeka od kilku tygodni (ten z Suwałk) nawet do kilku miesięcy (Kowalski z Białegostoku, który chce iść do specjalisty od zaćmy). Na prywatną wizytę Kowalscy będą musieli przygotować od 100 do 200 zł od osoby. Jeżeli okaże się, że niezbędne są okulary, to już gorzej. Mogą kosztować od 100 zł do kilku tysięcy. Soczewki i płyny – średnio ok. 100 zł miesięcznie. Dokucza już nadciśnienie. Do kardiologa przy dobrych wiatrach Kowalski poczeka rok. Albo zapłaci za prywatną wizytę 50-100 zł, czasem więcej. Teraz trzeba dobrać leki, co może potrwać kilka miesięcy. W tym czasie Kowalski będzie odwiedzać kardiologa nawet co dwa tygodnie (później, gdy leki są już jako tako dobrane, 2 Leczyć po ludzku 13 www.wyborcza.pl Gazeta Wyborcza Środa 10 lutego 2010 + Czytaj jutro: Szturm pacjentów na prywatne przychodnie i kliniki Nasza strona w internecie: Wyborcza.pl/leczyc Myśleli, że płacąc comiesięczny abonament, zapomną o kolejkach do lekarza. Nic z tego. Rosnąca popularność prywatnej opieki medycznej powoduje obniżenie standardów leczenia. Nawet złota karta nie pomaga Nasz e-mail: [email protected]. Pisz też na: „Leczyć po ludzku”, „Gazeta Wyborcza”, ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa chorują. kosztowało ich leczenie? raz na dwa-trzy miesiące). No i same leki obciążą domowy budżet na 50-150 zł miesięcznie. Co piąty Kowalski około pięćdziesiątki zachoruje na cukrzycę. Poradnie cukrzycowe zapisują na za kilka miesięcy. Koszt prywatnej wizyty to 100-200 zł. Kowalski może mieć też kłopoty zpotencją (prawie 50 proc. mężczyzn wwieku 40-70 cierpi na zaburzenia erekcji). Może się załamać, potraktować to jako „koniec męskości” – zrezygnuje wtedy z aktywności seksualnej, będzie miał poczucie winy wobec partnerki, pogorszy mu się nastrój, być może nawet przytrafi mu się depresja. Wizyta uprywatnego psychiatry to najmniej 100 zł. Za sesję (do 12 spotkań) trzeba zapłacić ok. 1000zł. Jeśli skorzysta zpomocy lekarza urologa, dowie się, że nowe metody leczenia impotencji umożliwiają normalne życie seksualne. Na wizytę u państwowego lekarza poczeka najwyżej dwa tygodnie. Kowalski po pięćdziesiątce To chyba najgorszy okres zarówno dla Kowalskiego, jak i Kowalskiej. Mogą zdarzyć się nowotwory (piersi, płuc, jelita grubego, żołądka), choroby przewlekłe płuc, wątroby, nerek. Leczenie powinno się zacząć najpóźniej cztery tygodnie od wykrycia nowotworu. Rzadko się to udaje. Wszystkiemu winne kolejki. Pani Kowalska powinna zadbać oregularne robienie mammografii – na raka piersi każdego roku zachoruje 30 na 100 tys. kobiet. Leczenie nowotworów dostępne jest wyłącznie w publicznej służbie zdrowia. U pana Kowalskiego w tym wieku może dać znać o sobie choroba wrzodowa (wrzody żołądka trzy razy częściej występują u mężczyzn niż u kobiet). Winowajcami są: kawa, alkohol, papierosy, złe żywienie i stres. Do woreczka z lekami, które codziennie łyka, dojdą te na żołądek. Azjadłospisu zniknie wiele potraw i używki. Kowalski jest seniorem Ma 60-75 lat. Może nawet więcej. Jeżeli jeszcze żyje, da mu się we znaki serce. Prawdopodobnie będzie jeden zawał, drugi, może nawet trzeci. Co roku wPolsce dotyka 100 tys. osób. Dla co trzeciego zawał kończy się zgonem. Może Kowalski doczeka zabiegu koronarografii czy wszczepienia by-passów (za każdym razem spędzi kilka miesięcy w kolejce). Niestety, w Polsce nie ma prywatnego ośrodka kardiologii inwazyjnej iwtej dziedzinie pieniądze nie pomogą. U Kowalskiej wyjdzie na jaw osteoporoza –złamania izwichnięcia będą na porządku dziennym. Niestety, na wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego kobieta poczeka średnio dwa –pięć lat. Chyba że odłożyła ok. 30 tys., wtedy może zrobić operację prywatnie. Cały czas i u niego, i u niej może się pojawić nowotwór. Oboje też są już narażeni na choroby wieku starczego –pojawią się zaniki pamięci, alzheimer. Staruszek Kowalski do neurologa w państwowym szpitalu poczeka co najmniej rok. Prywatnie zapłaci około 100 zł za wizytę i zostanie przyjęty praktycznie od ręki. Na operację zaćmy Kowalscy poczekają nawet 13 miesięcy. Mogą oczywiście zrobić to prywatnie, ale za jedno oko trzeba zapłacić nawet 3,5 tys. zł. AGNIESZKA DOMANOWSKA Sposób na krótkie kolejki Zabiegi, na które gdzie indziej trzeba czekać latami, szpital w Bełchatowie wyznacza najpóźniej na za półtora roku. Rejestratorki obdzwaniają zapisanych pacjentów, a zespół medyczny główkuje, jak jeszcze skrócić kolejki ADAM CZERWIŃSKI, ŁÓDŹ zwarty Wojskowy Szpital Kliniczny we Wrocławiu na wszczepienie endoprotezy stawu kolanowego każe czekać aż 18 lat [pisaliśmy o tym w poniedziałek]. Szpital w Lublinie każe na ten sam zabieg czekać osiem lat i cztery miesiące. Łódzki szpital im. Kopernika – „tylko” dwa lata. Kiedy o megakolejkach słyszą w Szpitalu im. Jana Pawła II w Bełchatowie (Łódzkie), pukają się w głowę. – Nie ma sensu wyznaczać dłuższego terminu niż półtora roku – mówi Mariola Krzykowska, kierowniczka rejestracji. – Przecież człowiek zapomni. Dlatego w Bełchatowie na wszczepianie endoprotez zapisują na wrzesień 2011 r. I zastrzegają, że pacjent może być zaproszony na zabieg nawet osiem miesięcy wcześniej. Na operację zaćmy, na którą w całej Polsce trzeba czekać nawet trzy lata – w Bełchatowie zapisują na 6 lipca. Tego roku! JULIAN SOJKA oby 2 + C Jak to się robi? Szpital w Bełchatowie ma kilka sposobów na krótkie kolejki. Krzykowska: – Na bieżąco weryfikujemy nasze kolejki. Jeśli zapiszemy kogoś na operację w 2012 roku, to na pewno będzie szukał szpitala, który obsłuży go szybciej. Wielu się to uda. I zapomni nas o tym poinformować. Żeby uniknąć takich sytuacji, obdzwaniamy zapisanych pacjentów. Jeśli ktoś zrezygnował, dzwonimy do następnego i wstawiamy go w to miejsce. Wyznaczo- W Szpitalu im. Jana Pawła II w Bełchatowie na zabiegi czeka się rekordowo krótko ne terminy się nie marnują, a czas oczekiwania się skraca. Obdzwaniamy pacjentów przynajmniej raz w miesiącu. Nasza kolejka żyje. Mój stan zdrowia się pogarsza Ale to niejedyny pomysł szpitala w Bełchatowie. Raz w miesiącu zbiera się specjalny zespół – czterech ordynatorów i pielęgniarka naczelna sprawdzają, jaka jest sytuacja w danym okresie i zastanawiają się, jak skrócić czas przyjęcia chorych. Kilka miesięcy temu przybyło wielu chętnych na artroskopię. Zespół stwierdził, że przydałyby się dodatkowe części do artroskopu, wtedy lekarze zrobią więcej zabiegów. Dyrektor posłuchał, kolejka się skróciła. Pacjenci wiedzą też, że można prosić o szybsze przyjęcie. Trzeba napi- sać podanie. Każde rozpatrzy ten sam zespół. Najbliższe posiedzenie – za trzy tygodnie. Leży już wniosek pacjenta zniecierpliwionego czekaniem na usunięcie zaćmy i cztery wnioski chorych oczekujących na wstawienie endoprotezy. Kobieta ze wsi pod Bełchatowem: „Mój stan zdrowia się pogarsza. Mam coraz większe problemy z chodzeniem, a większe dawki leków przeciwbólowych powodują problemy z żołądkiem”. – Lekarze poproszą tę panią na konsultację. Jeśli uznają, że nie może dłużej czekać, będzie zoperowana jako tzw. przypadek pilny. Czyli od ręki – wyjaśnia Krzykowska. Święty spokój Zapisy na operacje są prowadzone w Bełchatowie bardzo rygorystycznie. Pacjent ze skierowaniem do szpi- Nie odwołasz wizyty? Spotka cię kara Dzwonienie do pacjentów jest kosztowne – mówi dyrektor wrocławskiej przychodni. – Mamy inny pomysł na krótsze kolejki. Będziemy karać tych, którzy nie przyjdą na umówioną wizytę do specjalisty. Zostaną przesunięci na koniec kolejki. Anna Dalak, kierowniczka rejestracji Wojewódzkiego Zespołu Specjalistycznej Opieki Zdrowotnej przy ul. Dobrzyńskiej we Wrocławiu, ma pod opieką 23 poradnie, w których pracuje ponad stu lekarzy. – Po dyżurze ortopeda przyniósł 10 kart umówionych pacjentów, którzy nie przyszli. Zamiast 24 osób skonsultował tylko 14. To marnotrawienie jego czasu i szkoda dla pacjentów, którzy czekają na badanie kilka miesięcy – mówi kierowniczka. Dyrektor przychodni Maciej Sokołowski wyliczył, że w styczniu z umówionych wizyt zrezygnowało ok. 30 proc. zarejestrowanych. – Pacjenci zapisują się do różnych poradni i wybierają tę, która proponuje najszybszy termin. I do głowy im nie przyjdzie, by odwołać konsultację w pozostałych. Gdyby choć dzień wcześniej zawiadomili, że rezygnują, moglibyśmy zaprosić na badanie następną osobę z kolejki. Jaki jest sens tego, że lekarz, zamiast badać chorego, pilnuje biurka w swoim gabinecie? Na wizytę u specjalisty czeka się w przychodni kilka miesięcy. Rekordy bije poradnia endokrynologiczna, do której zapisy są teraz na 2012 rok. Chodzi o pierwszą wizytę, bo chorzy już objęci opieką przychodzą do lekarza regularnie co kilka tygodni. Na wizyty do hematologów i angiologów trzeba czekać się nawet pół roku. W tym roku będzie jeszcze trudniej. NFZ przeznaczył na porady specjalistyczne na całym Dolnym Śląsku o ponad 10,5 mln zł mniej. Problem niesłownych pacjentów dotyka także – choć w mniejszym stopniu – szpitale. Bywa, że pacjenci rezygnują z zabiegów, zwłaszcza tych wykonywanych w trybie jednodniowym. – Czeka anestezjolog, cały zespół, a chorego nie ma – mówi Piotr Pobrotyn, dyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego. – Szpital płaci personelowi za gotowość do pracy, ale pieniędzy nie odzyska, bo NFZ sfinansuje leczenie rzeczywiste, a nie zaplanowane. Jak sobie poradzić z niesfornymi pacjentami? Dyrektor przychodni przy ul. Dobrzyńskiej ma pomysł. Chce karać chorych, którzy zapiszą się na konsultację, ale z niej nie skorzystają. Chodzi o pacjentów będących w trakcie leczenia. – Jeśli pacjent nie odwoła wizyty z choćby jednodniowym wyprzedzeniem, trafi na koniec kolejki i na następną wizytę, zamiast tygodnia lub dwóch, poczeka kilka miesięcy. Trzeba mówić nie tylko o prawach pacjenta, ale podkreślać też ich obowiązki – mówi dyr. Sokołowski. Propozycję musi jeszcze zatwierdzić rada społeczna placówki, która zbierze się pod koniec lutego. Dlaczego nie mogą telefonicznie potwierdzać ustalonych terminów? – Dzwonienie jest kosztowne. Mamy pod opieką kilkadziesiąt tysięcy pacjentów. Ale bierzemy pod uwagę przypominanie o wizycie SMS-em. Już rozmawiamy z operatorami – zapewnia dyrektor. M ARZENA K ASPERSKA W ROCŁAW tala najpierw idzie do lekarza na oddział. Ten go bada i ocenia, czy przypadek jest pilny, czy może poczekać. Na skierowaniu wpisuje decyzję i podbija pieczątką. Później chory idzie do rejestracji, tam pani Krzykowska wyznacza termin w komputerowym kalendarzu. Dla pilnych operacji rezerwuje dwa dni w każdym tygodniu, reszta jest ustawiana w kolejce. Pacjent dostaje karteczkę z terminem. A skierowanie z podpisem rejestratorki wędruje do archiwum. Jedyny sposób na szybsze przyjęcie to odwołanie do specjalnego zespołu. Łapówki, groźby i łzy nic nie pomogą. – Rewelacja – mówi okulista, który do szpitala w Bełchatowie przeniósł się z łódzkiej placówki. – Nie muszę już wysłuchiwać próśb i gróźb pacjentów. Operuję i mam święty spokój. Kolejkę w Bełchatowie prześwietlał już NIK i NFZ. Kontrolerów interesowało m.in., czy pacjenci operowani jako tzw. pilne przypadki, naprawdę nimi byli. – Uchybień nie stwierdzono – cieszy się Robert Kornacki, rzecznik szpitala. – Dlaczego pan się dziwi? – pyta kierowniczka Krzykowska. – Przecież my robimy tylko to, czego wymaga od nas NFZ. Urzędnicy od sześciu lat wymagają, by zapisywać wszystkich oczekujących na leczenie, a listę wysyłać do NFZ. Większość szpitali robi to, ale na odwal się. Kontrole wykazały, że szpitale wpisują dane z sufitu, a prawdziwe listy kolejkowe istnieją tylko w kalendarzach ordyna torów. AKCJA LECZYĆ PO LUDZKU Akcja „Leczyć po ludzku” trwa. Piszemy o tym, jak znaleźć najkrótszą kolejkę, komu zgłaszać nieprawidłowości, jakie są główne grzechy publicznej służby zdrowia i czy korzystanie z prywatnej opieki medycznej jest jedynym wyjściem. Prawdziwe historie, rozmowy z ekspertami, reportaże codziennie w „Gazecie” i na wyborcza.pl/leczyc Opowiedzcie swoją historię: [email protected] Nie udaje ci się zapisać do lekarza lub na badanie? Zgłoś to ! Biuro Rzecznika Praw Pacjenta przyjmuje zgłoszenia drogą elektroniczną: [email protected], albo telefonicznie pod nr bezpłatnej infolinii 0-800 190 590 Biuro jest czynne od poniedziałku do piątku w godz. 9-21