Czasu przemijanie Wiele cienia użyczał orzech nasz już stary Służył

Transkrypt

Czasu przemijanie Wiele cienia użyczał orzech nasz już stary Służył
Czasu przemijanie
Wiele cienia użyczał orzech nasz już stary
Służył z uprzejmością, dając liść szarawy
Nad głowę samotnych dwojga starszych ludzi
U których lęk przed zachodem słońca się budzi
Oparci o pień powierzali sobie i gałęziom
Tajemnice skrzętnie ukryte w bruździe na twarzy
Przez upływające życie, a przecież każdy marzy
By choć na chwilę, nie być czasu więźniem
Już niedługo w ich pamięci się zatrze
Parasol z liści i pień, który pozostanie
By o przemijaniu ludzi i czasu mógł zaświadczyć
Zanim sam w proch się obróci i przemijaniem się stanie
Podróż
Mężowi poświęcam
Czterdzieści lat już minęło
Gdy pociąg przeszłości ruszył
Ze stacji życia.
Do pustego przedziału wsiedliśmy
Oboje. Młodzi, niedoświadczeni,
Ufający każdemu.
Dwoje kochających się ludzi.
Bez większych przeszkód
Dojechaliśmy
Do pierwszej stacji, gdzie
Czekała na nas iskra pierworodnej miłości.
I znowu pociąg toczył się po
Szynach życia, napotykając
Różne stacje, na których byliśmy
Nie zauważeni.
Wędrówka w przyszłość dała kolejny cud.
Tych dwoje małych, zmieniło
Na naszym szlaku wiele, nadawało sens przyszłości, która
Stopniowo zaczęła nas fizycznie zmieniać.
Wysiedliśmy z pociągu, który tak prędko pędził, na naszej
Stacji, lecz już nigdy nie było
Tak samo, nic dwa razy się
nie powtórzyło.
Dziś spoglądamy z dala
Na ten czas, na pędzący pociąg
Życia i zdaje się nam, że na naszej stacji nic nie sunie
do przodu.
Rzeczywistość jednak jest inna,
Bo prędzej niż byśmy chcieli
Umyka naszej spokojności czas,
A czas nam dany na podróż
W przyszłość, trwał jak jedna
Chwila, po której zostały miłe wspomnienia.
Kwiaty jesieni
W życiu wciąż blisko szliśmy oboje
Niosąc wśród tłumu na sercu znoje
Mijając ludzi codziennością splątanych
Podobnych do nas, w życia biegu nieznanym
Jak długo jeszcze trwać będzie gonitwa
Gdy mądrość życia na wskroś już przenikła
I czas pomyśleć, że dni za szybko mijają
Odfruną jak te ptaki, które gniazd nie mają
Spokojności niech chwile nastaną
By się nacieszyć miłością nam daną
Jak darem losu, jak plonami ziemi
Nim odejdziemy stąd, jak kwiaty jesieni.
Przyjdzie czas
Nie płacz kochanie, gdy obłoki płyną
Gdy sznury gęsi za nimi giną
Nie płacz, gdy lato w jesień się zamieni
I jaskółki nadziei odlecą z twej ziemi
Nic dwa razy się nie wróci
Przeszłość serca niech nie smuci
To co przemija w pamięci zostaje
I naszą miłość umacnia kochanie
I choć dłonie swe wyciągasz
By zatrzymać czas ten mi miła
Nieuchronnie wciąż odpływa
Naszych marzeń mała chwila
W mgle zostanie obraz zbladły
Jak me ręce cię tuliły
A gdy minie już świtanie
Na czas płaczu zmierzch nastanie
Nadchodzi wiosna
Spoglądam przez okno, na śnieg który drzemie
Tuląc pod płaszczem umęczona ziemię
Do tego wiatr zimowy jeszcze pogwizduje
Radośnie i bezpiecznie w przydomowej tui
Czasu jeszcze dużo potrzebuje zima
By mogła łagodzić podkarpacki klimat
Aby już zakończyć szare dni i chłody
Bo rzeki w korytach maja pełno wody
Marzenia me płyną w ten zimowy obraz
I myśli kieruję, gdy upragniony czas
Powróci, ze śpiewem skowronka i zielenią
A zimowe kolory znów w sznury korali się zmienią
I takiej wiosny w moim życiu czekam
Aby rozwiała troski i zmartwienia
Na które nigdy głośno nie narzekam
Bo są ludzie z cięższym bagażem cierpienia

Podobne dokumenty