Niepowtarzalny "Bolko Loft"
Transkrypt
Niepowtarzalny "Bolko Loft"
Niepowtarzalny "Bolko Loft" Utworzono: czwartek, 05 listopada 1998 Niepowtarzalny "Bolko Loft" Na Pogodzie w Bytomiu plotka niesie, że w lampiarni po byłej kopalni "Orzeł Biały" "jakieś dziwne ludziska mieszkają". - On to niby zagranicznym autem jeździ i czapkę czasem na bakier założy. Żonę i dzieci też ma, i nawet zadbane. Ale żeby się wprowadzić na kopalnię? Ludzie z biedy mieszkać gdzie nie mają, albo co - zastanawia się Zuzanna Maciejowa, która na ulicy Witczaka mieszka prawie od końca wojny i jak sama powiada - ...takich dziwactw w życiu jeszcze nie widziała. Za to na widok naszej ekipy redakcyjnej natychmiast z okna wyjrzała razem z tuzinem umorusanych dzieciaków. - Kiedyś tędy granica z niemiecką Rzeszą wiodła. W tyle stoi jeszcze budynek straży granicznej. A dziś to na te peryferie nikt już nie zagląda, nawet dzielnicowy rzadko nas odwiedza, a co dopiero reportery - kwituje krótko. Mimo wszystko lokatorzy tutejszych domów przyznają, że od kiedy Łukasik ze swą rodziną zagospodarował część powierzchni po byłej kopalni zaraz zapanował w okolicy porządek. Dwieście metrów jego "M" wisi na ośmiu żelbetowych słupach, gdzieś na wysokości czterech i pół metra nad głową. Aby trafić pod drzwi mieszkania trzeba pokonać schody zabezpieczone siatką. I w końcu możemy wreszcie nacisnąć guzik dzwonka. Dziś Przemysław Łukasik został dłużej w domu, ponieważ wiedział o naszej wizycie. Zaprasza do środka i prezentuje mieszkanie. Czuję się, jakbym rzeczywiście przebywał - jeśli nie w lampowni - to przynajmniej w jakimś kopalnianym warsztacie. Nic z tak modnej obecnie czerwonej cegły, lecz z szarego betonu. Stół kuchenny niczym w pomieszczeniu do frezunku, olbrzymi i toporny. Tuż przy nim kubeł na śmieci, zwykły, jak na publicznych śmietniskach. Podobne drzwi do tych, które architekt zainstalował w izbach widywałem w schronach lub sztolniach. Na widok umieszczonego na ścianie pokoju dziennego napisu ostrzegającego, że "dyrektor nie odpowiada za rzeczy pozostawione w szatni" szczęka mi opada. - No i co? - pyta śmiejąc się Łukasik. Przyznaję, że mam problemy z jednoznaczna odpowiedzią na postawione pytanie. - Nie wyszukany w swej formie, lecz banalny, nie piękny, ale brzydki, nie fałszywy, ale szczery, taki jest mój loft - wyznaje szczerze lokator. - Loft, czyli obiekt poprzemysłowy adaptowany na cele biurowe lub mieszkaniowe. Po wygaszeniu wydobycia w kopalni "Orzeł Biały" budynek lampiarni przeznaczono do wyburzenia. Nie stało się tak jednak. Jego banalna forma, wymuszona technologią i ergonomią pracy zaintrygowała bytomskiego architekta. Lampiarnia nie może w żaden sposób konkurować z najpiękniejszymi przykładami architektury przemysłowej, ale oryginalne jej usytuowanie i odpowiednia kubatura wydały się pomysłowemu lokatorowi interesującym obiektem na mieszkanie. Konstrukcję stalową Przemysław Łukasik postanowił wypiaskować i pomalować na nowo, zestawiając ją z oczyszczonym do betonu sufitem. Istniejący układ ścianek działowych pozostał nietknięty. Instalacja elektryczna została rozprowadzona - a jakże - nadtynkowo i wyposażona w bryzgoszczelne kontakty oraz lampy garażowe ze szklanymi kloszami w siatce. Podłogi sypialni zdobią parkiety z egzotycznego drewna kontrastujące z surową posadzką betonową głównej izby. W łazience i pomieszczeniu technicznym podłoga wylana została żywicą. Kolorystyka zaproponowana we wnętrzu, jak i na elewacji budynku wpisać się miała w typową paletę szarych kolorów stosowanych w przemyśle, celowo uciekając od popularnego srebra. Jedynie nowo powstałą kubaturę wewnętrzną, mieszczącą ubikację oraz garderobę, zaakcentowano kolorem czerwonym, umieszczając na niej wspomniany już nadruk z treścią przepisaną z znalezionej w lampiarni tabliczki. "Bolko loft" - jak nazywa swe mieszkanie architekt powstał jako przeciwieństwo nowobogackich pałacyków z kolumnadą z rur kielichowych. - Mój Śląsk przypomina nie w pełni uzębioną szczękę. Dużo burzymy, a z budowaniem idzie nam źle. Likwidujemy przemysł, a nie bardzo wiemy, co widzielibyśmy na terenach przezeń opuszczonych. Dużo mówimy o restrukturyzacji, a mało w tym kierunku robimy. Mój pomysł jest próbą poszukiwania taniej przestrzeni do zamieszkania w coraz bardziej pustoszejącym krajobrazie Śląska. Chciałem znaleźć jakieś piękno w czymś, co z pozoru wydaje się brzydkie i wiem, że mi się to udało - wyjaśnia z przekonaniem Przemysław Łukasik. Pomysł bytomskiego architekta może się podobać lub nie, ale na pewno stanowi niebanalną próbę restrukturyzacji przemysłu na skalę prywatnego inwestora. I pod tym względem nie ma na razie sobie równych. Kajetan Berezowski