Pobierz - Fundacja Otwarty Dialog

Transkrypt

Pobierz - Fundacja Otwarty Dialog
Fundacja Otwarty Dialog
Al. J. Ch. Szucha 11a/21
00-580 Warszawa
T: +48 22 307 11 22
Tuletayeva nie wyszła na wolność z
powodów politycznych
Za odmową udzielenia warunkowego przedterminowego zwolnienia Rozie Tuletayevej,
aktywistce broniącej praw pracowników naftowych z Zhanaozen, kryje się polityka. Jest o tym
przekonany przewodniczący Rady Kazachstańskiego Międzynarodowego Biura Obrony Praw
Człowieka i Praworządności Yevgeniy Zhovtis.
Pod koniec lipca sąd miejski w Aktau odmówił Rozie Tuletayevej możliwości skorzystania z
warunkowego przedterminowego zwolnienia. W sądzie wydarzyło się coś niezwykłego, nawet jak
na kazachstański wymiar sprawiedliwości: pomimo wyrażenia zgody przez prokuratora i
administrację kolonii dla osiedleńców, w której aktywistka odbywa karę, sąd podjął decyzję
odmowną w tej sprawie.
Co więcej, kazachstańskie władze dawały do zrozumienia przewodniczącej Komitetu ds.
Demokracji, Praw Człowieka i Spraw Humanitarnych Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE
Isabel Santos podczas jej wizyty w Kazachstanie, że Roza Tuletayeva wyjdzie na wolność w
niedalekiej przyszłości. Do tego jednak nie doszło.
Dlaczego? Co mogło wpłynąć na decyzję sądu? Spytaliśmy o to znanego kazachskiego obrońcę
praw człowieka Yevgeniya Zhovtisa. Nawisem mówiąc, on sam uważa, że procedura
warunkowego przedterminowego zwolnienia w Kazachstanie daleko odbiega od zasad
"praworządności, legalności, sprawiedliwości", jest "niestabilna, sprzyja korupcji, a częściowo,
jak w przypadku Tuletayevej, ma charakter polityczny". - Yevgeniy Aleksandrovich, jak Pan ocenia decyzję sądu z Aktau w sprawie Rozy Tuletayevej?
- Warunkowe przedterminowe zwolnienie, to jeden z najbardziej korupcyjnych elementów KUIS
[Komitet Służby Więziennictwa]. Wcześniej istniał taki system: administracja kolonii
przygotowywała wniosek w sprawie udzielenia warunkowego przedterminowego zwolnienia,
wniosek przechodził przez specjalnego prokuratora, sprawującego nadzór nad zakładami
karnymi, a potem trafiał do sądu. Następnie przywożono tam skazanego i zapadała decyzja: swój
punkt widzenia przedstawiała administracja, prokurator i sam skazany. Ale końcowa decyzja,
zależała od administracji kolonii, i wiele osób wykorzystywało ten fakt do zbierania pieniędzy.
Istniała nawet ogólna taksa - około 500 dolarów za to, żeby taki wniosek trafił do sądu.
Obligatoryjnie w sprawie występował prokurator - z nim też trzeba było się dogadać, podobnie jak
z sędzią. Ale wszystkie te uzgodnienia były zawarte w tej kwocie. I każdy skazany wiedział, że tak
działa ten system. Kiedy byłem w kolonii, doskonale wiedziałem, w jaki sposób działają trybiki w
procedurze, dzięki której skazany może liczyć na warunkowe przedterminowe zwolnienie.
Ale później, chcąc widocznie doprowadzić do jakiejś transparentności, władze zmieniły procedurę
wyjścia na wolność na podstawie przedterminowego zwolnienia warunkowego. Teraz skazany
sam może wystąpić do sądu, a administracja zakładu pisemnie informuje go, że nadszedł czas,
kiedy ma on możliwość wystąpienia z takim wnioskiem. Termin wystąpienia z wnioskiem zależy
od tego, za co człowiek otrzymał wyrok: jeśli siedzi za drobne przestępstwo, to z wnioskiem o
przedterminowe zwolnienie warunkowe można się zwracać po upływie jednej trzeciej okresu
kary, jeśli za poważne, to po połowie, a w przypadku popełnienia zbrodni, po odbyciu dwóch
trzecich kary.
Kiedy zbliża się termin, to skazany ma dwie możliwości: może skorzystać z warunkowego
przedterminowego zwolnienia albo ubiegać się o łagodniejszy rodzaj kary. W przypadku, gdy
człowiek nie stanowi dużego zagrożenia dla społeczeństwa, to można mu zamienić karę
pozbawienia wolności na karę ograniczenia wolności, wtedy skazany przebywa w domu, ale
pozostaje pod kontrolą. Jednak najważniejsze teraz jest to, że człowiek sam podejmuje decyzję,
czy występować z wnioskiem do sądu, czy też nie.
- Jak wygląda procedura składania takiego wniosku?
- Człowiek pisze wniosek do sądu, wtedy administracja zakładu karnego zbiera dokumenty, pisze
opinię na temat więźnia, zawierającą informacje o jego zachowaniu, psycholog pisze opinię o tym,
czy zachowanie to uległo poprawie. Zbierane są dane, które pozwolą sędziemu podjąć decyzję,
czy skazany zasłużył, żeby wyjść na wolność.
W istocie sędzia podejmuje decyzję na podstawie informacji uzyskanych z trzech źródeł: od
administracji zakładu karnego, samego skazanego, którego przesłuchuje, oraz prokuratora,
który sprawdza, czy rzeczywiście dana osoba może ubiegać się o zwolnienie warunkowe.
Sędzia nigdy wcześniej nie miał styczności ze skazanym, w którego sprawie orzeka, i może
polegać tylko na wyżej wskazanych źródłach. Dlatego zazwyczaj, kiedy administracja i prokurator
są "za" zwolnieniem warunkowym, to sędzia nie ma podstaw, żeby być przeciwko.
Istota warunkowego przedterminowego zwolnienia polega na tym, że człowiek wychodząc na
wolność nadal odbywa karę, choć został zwolniony pod pewnym warunkiem. I właśnie ten
warunek stanowi gwarancję jego poprawnego zachowania do końca okresu odbywania kary.
- Dlaczego przedstawiony przez Pana system nie zadziałał w przypadku Rozy Tuletayevej?
- To rzeczywiście jest nonsens. W jej sprawie zarówno administracja kolonii, jak i prokurator nie
byli przeciwko zwolnieniu warunkowemu, a ona sama nie była wcześniej karana. Po co trzymać ją
w kolonii, w jakim celu? W tym miejscu narzuca się jedyny wniosek: gdzieś na wysokich
szczeblach władzy została podjęta decyzja, żeby na razie nie zwalniać jej warunkowo, a sędzia
tylko załatwił to od strony formalnej - wydając werdykt.
- Przychodzą Panu do głowy porównania z innymi więźniami politycznymi w Kazachstanie?
- Mnie dwukrotnie odmówiono warunkowego przedterminowego zwolnienia, ale główną rolę w
tym odgrywała administracja, która regularnie przypisywała mi naruszenia, lub pisała opinie
stwierdzające, że nie wszedłem na drogę poprawy.
Teraz zbliża się czas, gdy polityk Vladimir Kozlov będzie mógł starać się o złagodzenie warunków
odbywania kary, co wiąże się z prawem do dalszego odbywania kary w kolonii dla osiedleńców.
Ale czy tak się stanie w rzeczywistości - zobaczymy.
Także sprawa Tankova jest dla mnie polityczna. Ten prawnik z Karagandy od dawna jest znany z
niezwykle epatujących sposobów uczestniczenia w procesach sądowych i prowadzenia walki z
niesprawiedliwością, z którymi można się zgadzać lub nie. Ale ponieważ ogólny stosunek do
wymiaru sprawiedliwości w Kazachstanie jest bardzo sceptyczny, a wśród tych, którzy zajmują się
obroną praw, - jest on skrajnie negatywny, - to ja rozumiem jego metody. Uważa, że kara, którą
otrzymał za wykorzystanie klapki na muchy, ma słaby związek proporcjonalnością kary do czynu.
Można było zakwalifikować jego działania jako drobne chuligaństwo, bo takie w rzeczywistości
one były, i wtedy żadnej kary pozbawienia wolności by nie było. Ale sędzia zakwalifikował jego
działania jako zamach na swoją osobę. Dlaczego? Zakładam, że na podstawie tego, iż chodziło
właśnie o Tankova, a nie o zasady praworządności i sprawiedliwości.
Ogólnie to wszystko układa się w jeden obraz: w Kazachstanie nie ma niezawisłego obiektywnego
wymiaru sprawiedliwości, a w decyzjach sędziów widoczne są motywy polityczne, jak w przypadku
Tuletayevej, Kozlova czy Tankova.
- Czy odmowę zwolnienia warunkowego Rozy Tuletayevej można traktować jako sygnał
systemu dla społeczeństwa, że oto nadciąga nowa fala przykręcania śruby?
- Myślę, że to są ataki kierowane na wybrane punkty. Zostały u nas zdelegalizowane opozycyjne
partie polityczne, niezależne media, odbył się proces dotyczący Zhanaozen. Na tle tych wydarzeń
trudno jest powiedzieć, że teraz jest gorzej, Ogólna sytuacja oczywiście jest niekorzystana, a
śrubę choć nie gwałtownie, ale po trochu jednak przykręcają.
...Przypomnijmy, Roza Tuletayeva została skazana za organizowanie masowych zamieszek w
Zhanaozen, które miały miejsce 16 grudnia 2011 roku. Na procesie nie został przedstawiony
żaden bezpośredni dowód jej winy. Sądząc na podstawie procesu sądowego można dojść do
wniosku, że wina Rozy Tuletayevej polegała na tym, że aktywnie informowała ona niezależnych
dziennikarzy i organizacje międzynarodowe o trwającym strajku zhanaozeńskich pracowników
naftowych. I właśnie za to dostała siedem lat więzienia. Później karę zmniejszono do pięciu lat, a
w styczniu tego roku złagodzono jej warunki odbywania kary – została przeniesiona do kolonii dla
osiedleńców.
Żródło: Respublika-kaz.info facebook.com/OpenDialogFoundation | [email protected] | www.odfoundation.eu