Tekst Janiny Ładnowskiej pochodzi z materiałów

Transkrypt

Tekst Janiny Ładnowskiej pochodzi z materiałów
Tekst Janiny Ładnowskiej pochodzi z materiałów przygotowanych na
wystawę Lecha Kunki, która odbyła się w Galerii BWA w Łodzi w kwietniu
1993 roku.
Lech Kunka
Na wystawie indywidualnej Lecha Kunki w 1957 roku można było oglądać 166
obrazów i rysunków na papierze temperą i tuszem tworzonych podczas 10 lat
od 1946 roku. Pracował zawsze bardzo dużo, hojnie gospodarował swoim
talentem.
Malował od wczesnej młodości spędzonej w Pabianicach. Przed wojną jeździł
do Łodzi na lekcje rysunku do jednej z prywatnych szkół artystycznych.
Ludzkie artystyczne szkoły tamtych czasów byty prowadzone tradycyjnymi
metodami, gwarantowały sprawny, akademicki rysunek. Podczas wojny 193945 malował i rysował razem z kolegami o podobnych zamiłowaniach. Pod
koniec wojny wywieziony na roboty przymusowe do Czech, przeżył tam
powstanie w Pradze.
W 1945 roku wstąpił do Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w
Łodzi na Wydział Tkaniny. Był studentem Władysława Strzemińskiego. Studia
te zdyscyplinowały jego artystyczny temperament. Wczesne prace z okresu
studiów, albo może jeszcze wcześniejsze, świetnie rysowane były swobodne
barwne - pejzaże. Akty miały niepohamowaną żywiołowość. Uczęszczał na
wykłady historii sztuki Strzemińskiego. W 1947 roku przy swoim tekście
"Widzenie Greków" Strzemiński zamieścił notatkę: W opracowaniu zagadnień
Iinearyzmu greckiego i cech formalnych różniących go od sztuki późniejszej,
dużą pomoc okazał mi L. Kunka".
Już jako dojrzały artysta od ok. 1949 roku Lech Kunka malował obrazy pt.
"Odbicia w wodzie” barwne, przenikające się pasy, w których odnajdują się
dalekie echa powidoków światła Strzemińskiego, a także jakby powiększone
motywy jego pejzaży morskich z lat 30 tych. W 1950 roku malował kompozycje
geometryczne - barwne o płaszczyznach zdecydowanego koloru – te
wskazywały na inne fascynacje bliskie twórczością Mortensena. Inne, płaskie
kompozycje o miękkich formach przypominały Arpa. Wpływy można
odnajdywać i mnożyć, ale w tych latach w Polsce obrazy abstrakcyjne były
rzadkością. Tworzył je Henryk Stażewski, Strzemiński pochłonięty problemem
rytmów fizjologicznego procesu widzenia malował obrazy, w których zawarł
prawdę oka.
Wydaje się, że żaden z młodych uczniów Strzemińskiego z przełomu lat 40 tych
i 50-tych nie malował wówczas, poza Lechem Kunką, obrazów zdecydowanie
abstrakcyjnych. Prawdopodobnie inną przyczyną była też nauka w Acadmie
Moderne w Paryżu u Fernanda Legera, gdzie udał się na stypendium w 1948
roku razem z Oskarem Hansenem. Byli być może ostatnimi studentami
polskimi, którzy odwiedzili tę pracownię, w której w okresie przedwojennym
kształciło się wielu artystów z Europy Centralnej i Północnej. Sam mistrz
pojawiał się w niej raczej rzadko, korekty udzielała Nadia Leger, atmosfera w
pracowni była swobodna, nie obowiązywały restrykcje ani finansowe, ani
artystyczne. Lech Kunka w pracowni Legera musiał zostać niejako
automatycznie zarekomendowany swoją poprzednią nauką u Strzemińskiego.
Nadia Leger wręczyła mu plakat męża zadedykowany Strzemińskiemu. W tych
latach nawiązywały się zerwane przez wojnę kontrakty. W latach 40 tych z
Polski do Paryża jeszcze się jeździło, ale przywożone były głównie wrażenia z
wystaw i zetknięć z surrealizmem. Zainteresowania Lecha Kunki nie wskazują
na surrealistyczne kontakty. Droga wytknięta przez Strzemińskiego i pracownię
Legera wskazywała na zainteresowanie sztuką abstrakcjonistów. Kilka miesięcy
spędzonych w Paryżu było nie tylko oglądaniem sztuki, lecz chłonięciem życia.
Tu
była
inspiracja
niekończących
się
aktów
kobiet
różnych
ras,
nieprzemijających wrażeń nędz ludzkich z całego świata, barwnych ulic, zabaw,
roślinności. Na drugim planie zdawał się być wpływ ciężkiego konturu i
płaskiej plamy koloru cech obrazów Legera. Znamiona sztuki Legera
„rozsadzone" są własną inwencją, płaskość nabiera plastyczności. Nawet w
portrecie nauczyciela, zwarta figura ulega dekompozycji np. "Celestyna", a
"Afrykanka" z 1955 roku z wypukłymi kształtami gwałtownie wypycha się z
powierzchni obrazu. Obrazy dyscyplinowane są charakterystycznymi dla tego
czasu
picassiańsko-antycznymi
motywami,
nawet
w
"Obrazie
prasą
malowanym".
W latach 1953-1956 Lech Kunka i Stefan Krygier (służąc radą i pomocą jak
pisarz Andrzej Wydrzyński) przyłączyli się do grupy St-53. Inicjały znaczyły
zarówno miejsce powstania Stalinogród, jak i duchowego patrona Władysława
Strzemińskiego. Do grupy należeli Irena Bak, Urszula Broll, Krystyna Broll,
Maria Obremba, Stefan Gaida, Zdzisław Stanek, Tadeusz Slimakowski, Hilary
Krzysztofiak, Konrad Swinarski i wyżej wymienieni. Odwoływano się tak do
Strzemińskiego, KIee, Picassa, Legera, Eluarda jak i Marksa i Lenina, dla
stworzenia sztuki - „narastania świadomości wzrokowej". W 1955 roku Lech
Kunka (i inni członkowie Grupy) uczestniczył w wystawie w Arsenale, która
mimo wszelkich cenzuralnych ograniczeń wydobyła młodzieńczą ekspresją
sztukę polską z realizmu socjalistycznego. Obraz Lecha Kunki "Karolinka" był
na wystawie dziełem radosnym. Wśród martyrologii, wspomnień wojennych
"Karolinka" lśniła czystym kolorem, naklejoną srebrną cynfolią - czy był to
smak plebejski? Może raczej umiejętność bycia swobodnym, czego takie mógł
nauczyć Lecha Kunkę pobyt w legerowskiej pracowni.
W końcu lat 50 tych sztuka Lecha Kunki racjonalizuje się. Swobodna figuracja i
defiguracja ustępują miejsca abstrakcyjnym strukturom ujmującym każdą formę
w system kół różnej wielkości. Koła są względnie regularne, ich proweniencją
są jak się wydaje, sfotografowane kiedyś przez przyjaciela krople na szybie.
Kręgi/koła stanowią teraz "ciało”, z którego Lech Kunka buduje obrazy,
niezależnie czy są one abstrakcyjne, czy wydobywają się z nich kontury
ludzkich figur, najczyściej aktów.
W filmie science-fiction "Milcząca gwiazda" gdzie Lech Kunka był autorem
aranżacji przestrzeni (scenograf jest to słowem zbyt wątłym), powierzchnia
planety jest czarną, bulgocącą masą wchłaniającą wszystkich i wszystko. Ta
filmowa alegoria zawiera sens obrazów Kunki z tego okresu.
W połowie lat 60-tych koła nasycają się fakturą i malarskim walorem. A
jednoczenie powstają wielkich rozmiarów foto collages. "Portret faszysty" jest
usystematyzowanym nagromadzeniem okropności ostatniej wojny, "Portret
artysty” bynajmniej nie jest idyllicznym wspomnieniem młodości, lecz sumą
XX wieko. Do takich działań nawiązują obrazy z 1970 roku, kiedy w kręgach
lub jakby przez raster pojawia się podobizna fotograficzna autora. Podobizna
zanika, pojawia się w innym układzie lub we fragmentach, są to kompozycje
dynamiczne i należą do dziel bardzo ciekawych. Dynamiczna jest także, lecz
inaczej forma przestrzenna z metalowych krótkich rur zbudowana podczas
Biennale Form Przestrzennych w Elblągu.
W latach 70-tych koła/kręgi geometryzują się, uspakajają, powstają białe obrazy
o zdecydowanie zorganizowanych układach punktów. W niewielu tylko
obrazach występuje kolor - zwykły błękit. Ostatnie obrazy nie rezygnując z
zasady struktury komórkowej napowrót nabierają koloru, pojawiają się formy
na wpół abstrakcyjne, czysto są to twory latające. Czasem kręgi rozpinają jakby
szkielet np. "Jurajski motyl', czysto są to formy lekkie, przejrzyste,
niedokończone. W 1978 roku została zrealizowana jeszcze pod nadzorem
artysty forma przestrzenna ustawiona w Lublinie.
Bezpośrednio po skończeniu studiów Lech Kunka został wykładowcą PWSSP
w Łodzi - nauczał wzornictwa przemysłowego, projektowania tkaniny
drukowanej (na początku będąc asystentem prof. Teresy Tyszkiewiczowej i
prof. Marii Obrębskiej-Stieberowej), potem prowadził pracownię podstaw
kompozycji i zagadnień architektonicznych. Wtedy to w połowie lat 50 tych
wprowadzał studentów w zagadnienia neoplastycyzmu. W 1957 został
kierownikiem Studium druku dekoracyjnego (do 1962 r.). Od 1963 do 1966
roku byt prorektorem. Przez ostatnie lata prowadził pracownię malarstwa.
Należał do tej szczególnej grupy łódzkich artystów - profesorów, którzy żywo
uczestnicząc w wydarzeniach artystycznych, malując, niezależnie czy nauczali
malarstwa czy przemysłowego projektowania wpajali swoim uczniom poczucie
bycia artystą i artystycznych umiejętności.
Na pośmiertnej wystawie Lecha Konki w 1982 roku udało się zgromadzić tylko
82 prace.