2003 - Przenicować powietrze

Transkrypt

2003 - Przenicować powietrze
Przenicować powietrze. „Królowa Nocy” ‐ recital Janusza Radka Sześć dni pracował Stworzyciel w trudzie nadludzkim. Sześć bitych dni wytężał swe boskie ucho i i słuchał życia: oddechów, szeptów, krzyków, śmiechów, śpiewów, grań, języków, prawd i zamyśleń. Dnia siódmego o świcie stworzył Radka. Sześć nocy harował kusy w pocie czoła nieziemskim. Sześć głuchych nocy warował na dnie i słuchał podszewki życia: chrobotów kości, szmerów serca, szumów krwi co rozsadzają czaszkę, pulsów żył, przemilczeń, zatajeń, ciszy. Nocy siódmej na progu ciemności stworzył Radka. Szedł wiec Radek przez świat i słuchał świata. I rozpoznawał wszystkie dźwięki, bo one były w nim. I te co brzmiały przed nim i te, co drgały dla niego i te, co przetną ciszę po nim. Szedł ucząc się odnajdywać je w sobie – te, które chciał, te, które musiał. Wybaczcie mi, proszę to Genesis bilateralne, ale tak właśnie widzę, tak słyszę. Od początku: gdy pierwszy raz usłyszałam Janusza Radka jako Judasza w musicalu Jesus Christ Supre Star, w balladach A.Zaryckiego. L.Cohena czy teraz w recitalu Królowa nocy. Zawsze na jakiejś granicy: powagi i farsy, tenoru i falsetu. Świętości i perwersji, dźwięku i ciszy, udawania i bycia, męskości i kobiecości, śmiechu i płaczu, zachwycenia i przerażenia. Linoskoczek wokalny? O tak! Efemeryda nastrojowa? Jasne! Ale czemu – przecież żadna wirtuozeria tego nie tłumaczy – gdy śmiesznie niby jest, czujesz pod skorą lęk, gdy smutno, coś jeszcze pod tym smutkiem? Jakich to alikwotów trzeba by umiały sięgnąć dna, drugiej strony rzeczy ? Jaki timbre głosu sprawi, że na mgnienie – nie łudź się, że na dłużej‐ poprzez dławiącą cię gulę w gardle, przenicujesz powietrze, by znaleźć to, co jest tam od zawsze ? Ja tego nie wiem. Ty pewnie też. Bo my – ja, Ty, oni – oddychamy miarowo, idziemy prosto: nózia za nózią. A on: wydech za wydechem, prawa, prawa, prawa... I widzimy, że właśnie tak jest dobrze, tak jest koniecznie – właśnie ten dźwięk, ten oddech, ta noga, że – jak w poezji – tylko to słowo. My tego nie wiemy, on wie. Wie bo należy do tych nielicznych, którzy śpiewając docierają do jądra śpiewu, a bycia na scenie nie traktują jako li tylko kategorii estetycznej. A jeśli tak, jeśli do końca, do dna – to musi być i słodko, i gorzko. I jest. Mimo, ze reżyser Łukasz Czuj kontynuuje sprawną feerię parodii i maskarady, mimo, że każe wykonawcy nosić jedną i tą samą groteskową minę – jest. I tak jest dobrze. Na mgnienie przenicować powietrze: dźwiękiem, słowem, obrazem. Żeby poczuć pod skórą. Żeby przeczuć. On to potrafi. Bestia! I cześć! Dziennik Polski 2003 rok Monika Partyk. 

Podobne dokumenty