Alkohol w genach,„Biotechnologia roślin” — recenzja
Transkrypt
Alkohol w genach,„Biotechnologia roślin” — recenzja
Alkohol w genach Nie od dziś wiadomo, że konsumpcja alkoholu jest częściowo determinowana genetycznie, częściowo zaś środowiskowo. Brytyjscy naukowcy dokonali znaczącego odkrycia w tej materii. Według naukowców genem najbardziej zaangażowanym w proces rozkładania alkoholu jest gen dehydrogenazy alkoholowej (ADH) — kodujący dobrze znany enzym utleniający etanol w wątrobie. Badacze z Imperial College i King’s College w Londynie wykazali, że ilość spożywanego alkoholu w dużej mierze zależy od uwarunkowań genetycznych. Przeprowadzono wielonarodowościowe badania dotyczące różnic w konsumpcji alkoholu, w których wzięło udział 48 tysięcy osób. Ujawniły one nowy gen, który może być zaangażowany w powstawanie odmienności behawioralnych w tym zakresie. Gen został nazwany AUTS2 (autism susceptibility candidate 2) i początkowo kojarzony był z autyzmem. Wyniki ostatnich badań spowodowały, że spojrzano na AUTS2 w odmienny sposób. Okazało się, że istnieją dwie wersje genu, przy czym jedna występuje trzykrotnie częściej od drugiej. Osoby posiadające mniej popularną odmianę AUTS2 spożywają o około 5% mniej alkoholu niż ludzie z bardziej popularna odmianą. U podłoża obserwowanych różnic w zachowaniu może leżeć mechanizm neuropsychologiczny, związany z umiejscowieniem genu w najaktywniejszych częściach mózgu w tym rejonie. Dowodem na tę relację przyczynowo-skutkową jest obserwacja, że osoby z wersją AUTS2 związaną z mniejszą konsumpcją alkoholu produkowały więcej mRNA, a zatem gen był bardziej aktywny. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Przeprowadzono też eksperymenty na myszach i muszkach owocówkach. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu. Gen wydaje się wykazywać podobne działanie u wielu różnych gatunków zwierząt. Odkrycie może w przyszłości przyczynić się do prewencji nadmiernego spożycia alkoholu w populacji ludzkiej oraz wskazać nowe drogi walki z uzależnieniem. Więcej na ten temat tutaj „Biotechnologia roślin” — recenzja Co student o roślinach wiedzieć powinien, czyli „Biotechnologia roślin” w wydaniu drugim. Zapewne niewiele osób sięgających po wydany przez PWN podręcznik „Biotechnologia roślin” zdaje sobie sprawę z faktu, że termin „biotechnologia” został wymyślony i opublikowany przez Węgra Karla Ereky w 1917 roku (książka: Biotechnologie der Fleisch-, Fett- und Milcherzeugung im landwirtschaftlichen Grossbetriebe) i odnosił się do produkcji rolniczej, a oznaczać miał procesy technologiczne w ramach których uzyskane produkty zostały wytworzone z surowca za pomocą żyjących organizmów. Obecnie, po dziewięćdziesięciu czterech latach, taka definicja jest zdecydowanie zbyt wąska na potrzeby biotechnologii. Biotechnologia, podobnie jak inne pokrewne dziedziny, zmienia się bardzo szybko. Jak bardzo, widać również po omawianej poniżej „Biotechnologii roślin”, której drugie wydanie z 2009 roku różni się w swojej treści od wydania pierwszego z 2001. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu „Biotechnologia roślin” jest efektem pracy dwudziestoczteroosobowego zespołu autorów pod kierunkiem prof. dr hab. Stefana Malepszego. Książka została wprawdzie napisana z myślą o studentach kierunków przyrodniczych, ale z pewnością może być ciekawą lekturą także dla uczniów starszych klas szkół średnich i wszystkich tych, którzy chcą poszerzyć swoja wiedzę na temat zakresu badań, jakie prowadzone są w celu lepszego poznania specyfiki roślin i ich funkcjonowania. Warto może zwrócić uwagę, że jest to jedna z niewielu publikacji napisanych w języku polskim, która szeroko porusza tematykę związaną z biochemią i biologią molekularną roślin. Dobrym źródłem mogłyby być czasopisma naukowe i branżowe publikujące w języku polskim, jak choćby „Postępy Biochemii” jednak ich wadą jest problem z dostępnością, szczególnie w wersji cyfrowej. Podręcznik został podzielony na dwadzieścia trzy rozdziały. Każdy rozdział poprzedzony został spisem treści, który ułatwia znalezienie podrozdziałów oraz interesujących zagadnień; a zakończony spisem literatury i pytaniami sprawdzającymi mającymi pomóc studentom w przyswojeniu wiedzy. Bardzo dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza pomocnym czytelnikom słabiej rozeznanym w terminologii stosowanej w biologii molekularnej czy biochemii jest zestawienie skrótów i słownik wybranych terminów, zamieszczone na końcu podręcznika. Niedosyt budzą ilustracje. Szkoda, że większość schematów została wydrukowana w skali szarości, zamiast w wersji kolorowej, chociaż część z nich zapewne była opracowana z wykorzystaniem różnych kolorów. Zdjęcia reprodukowane są jako kolorowe, jednak ich jakość jest ograniczona rodzajem papieru zastosowanego do druku książki. Szkoda też, że część z nich została wydrukowana w bardzo małym rozmiarze, porównywalnym w niektórych przypadkach z rozmiarami znaczków pocztowych, co negatywnie wpływa na czytelność fotografii. Z pewnością ograniczeniem jest tu rozmiar oraz ilość stron (608) w książce. Z drugiej strony ilustracje bardzo często pomagają w nauce i utrwaleniu wiedzy; szkoda, że nie są większe i lepszej jakości. Autorzy podręcznika postanowili przedstawić możliwie jak najszerszy przegląd tematyki dotyczącej badań prowadzonych na roślinach. W książce opisane zostały kultury komórek i tkanek roślinnych prowadzonych warunkach in vitro, jak również otrzymywanie haploidów, mieszańców somatycznych, oraz konstrukcji genowych wykorzystywanych do modyfikacji roślin. Oddzielne rozdziały dotyczą identyfikacji czynników powodujących choroby roślin z wykorzystaniem różnych metod biologii molekularnej, oraz mechanizmów kształtowania odporności roślin na stres biotyczny i abiotyczny. Bardzo ciekawym rozdziałem, który pojawił się w aktualnym wydaniu „Biotechnologii roślin” jest bioinformatyka. Omówione zostały bazy danych, szczególnie te zbierające sekwencje DNA. Kolejnym zagadnieniem jest omówienie programów pozwalających przewidywać struktury białek, oraz kwasów nukleinowych. Szkoda, że w przypadku kwasów nukleinowych autorzy skupili się tylko na jednym z programów, pomijać choćby w odnośnikach literaturowych inne dostępne. Bardzo skrótowo opisana została również biologia systemowa, która w najbliższych latach stać się może ważną dziedziną nauki integrując różne dane i pomagając, poprzez wykorzystanie matematyki, w wyjaśnieniu wielu złożonych procesów zachodzących w żywych organizmach. Biologia systemowa może być bardzo dobrym narzędziem do wyjaśnienia wielu procesów życiowych w roślinach, choćby tych związanych z odpowiedzią roślin na stres wywołany przez różne czynniki zewnętrzne. Rozdział poświęcony fitoremediacji porusza ciekawe zagadnienia z pogranicza biologii i ochrony środowiska dotyczące wykorzystania roślin do akumulacji zanieczyszczeń znajdujących się w otaczającym środowisku. Końcowe rozdziały dotyczą kwestii prawnych, społecznych i filozoficznych związanych z biotechnologią, organizmami modyfikowanymi genetycznie (GMO), czy bioróżnorodnością. Opisane zostały warunki, jakie należy spełnić i jakie pozwolenia uzyskać, aby można było pracować z GMO. Przedstawione zostały kontrowersje związane z agrobiotechnologią. Źródła kontrowersji i metody zabezpieczeń, jakie są konieczne do hodowli roślin modyfikowanych genetycznie. Ciekawostką wartą odnotowania jest również zakończenie rozdziału dotyczącego odporności roślin na stres biotyczny i abiotyczny, autorstwa prof. Stanisława Karpińskiego krótkimi rozważaniami natury filozoficznej, które podkreślają powiązania przyrody z matematyką i astronomią poprzez przedstawienie roślin jako modelu fraktalności kosmosu. Warto może przy okazji odnotować również i taką dygresję, że niektóre z fraktali są w swoim przedstawieniu graficznym bardzo zbliżone do pokroju całych roślin, lub ich części. Z kolei przykładem odzwierciedlenia fraktali w naturze jest kwiat kalafiora. „Biotechnologia roślin” porusza bardzo szeroki zakres tematyczny dający obraz wielu różnych prac badawczych, jakie są prowadzone z wykorzystaniem roślin. Z tego też powodu jest wartościową pozycją nie tylko dla studentów, ale też dla wszystkich chcących posiadać kompendium wiedzy na tematy związane z biochemia i biologią molekularną roślin. dr Krzysztof Olszak Instytut Biochemii i Biofizyki PAN Zakład Biochemii Roślin ul. Pawińskiego 5A 02-106 Warszawa „Biotechnologia recenzja ścieków” – Przedstawiamy recenzję wydanej przez PWN książki Korneliusza Mikscha i Jana Sikory pt. „Biotechnologia ścieków”. Zrecenzowała ją dla nas Maria Wójtowicz, studentka biotechnologii oraz ochrony środowiska. „Biotechnologia ścieków” skierowana jest do studentów kierunków związanych z ochroną środowiska oraz pracowników tego sektora. Podzielona jest na jedenaście rozdziałów, w których została zwięźle przedstawiona charakterystyka ścieku, przemiany związków organicznych oraz azotu, a także sposoby usuwania związków fosforu ze ścieków. Poruszono także kwestię oczyszczania ścieków metodą osadu czynnego oraz za pomocą złóż biologicznych. Przedstawiono również podstawy inżynierii bioreaktorów oraz zintegrowane systemy biologicznego usuwania zanieczyszczeń organicznych i związków biogennych ze ścieków. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Autorzy starali się opisać zarówno procesy zachodzące w oczyszczalni ścieków jak i wykorzystywane w niej technologie. Należy to uznać za zaletę książki. W innych pozycjach wspomina się zwykle mimochodem o możliwościach użycia pewnych procesów w oczyszczaniu ścieków lub wręcz przeciwnie – opisywany jest w nich proces oczyszczania od strony technicznej, bez wyjaśnienia mechanizmu jego działania. Merytorycznie można ocenić pracę jako bardzo dobrą. Książka zawiera informacje, które studentowi mogą jeszcze nie być potrzebne, natomiast okażą się niezbędne dla osoby pracującej w oczyszczalni lub na stanowisku wymagającym szczegółowej wiedzy w zakresie biotechnologii oczyszczania wody. W książce zostały zwięźle opisane procesy zachodzące w oczyszczalni, jak i metody oczyszczania ścieków ze związków organicznych i biogenów, a także panujące między nimi zależności. Wykorzystano dużą ilość danych, tabel i wykresów. Przedstawiono także metody służące do określania stanu ścieku (ChZT, BZT). Przy opisie metody autorzy, obok ogólnych informacji, podają przyczyny zmian parametrów, oraz, na przykładach, sposób przywrócenia wcześniejszego stanu. Wymieniono również organizmy występujące w złożonej strukturze, jaką jest ściek. Zabrakło jednak charakterystyki tych organizmów, co ułatwiłoby zrozumienie całej treści. Autorzy wykazali się także dużą wiedzą z zakresu biochemii, skrupulatnie opisując między innymi przemiany tlenowe oraz beztlenowe zachodzące przy udziale bakterii. Szczegółowo tłumaczą skąd wzięły się pewne wzory matematyczne, a ważne równania przedstawione w podrozdziałach umieścili w zbiorczej tabeli. Struktura pracy jest przejrzysta, rozdziały są ze sobą logicznie powiązane. Autorzy zaczynają od podstawowych zagadnień, przechodząc do reakcji jakie mogą zajść w rozmaitych warunkach, na koniec opisując w jakiej formie wykorzystywane są wcześniej wspomniane reakcje (np. osad czynny, złoża), opisując przy tym typy bioreaktorów. Bardzo przydatny jest spis literatury umieszczony na końcu każdego z rozdziałów, co pozwala w łatwy sposób dotrzeć do interesującej czytelnika pozycji. Słabym punktem książki jest bardzo mala ilość cytacji z aktualnej litertury. We wstępie napisane jest, że ze względu na rozwój takich dziedzin jak biologia molekularna czy inżynieria bioprocesorowa podręcznik ma za zadanie aktualizację wiedzy dotyczącej ścieków. Tymczasem większość cytowanych pozycji literaturowych pochodzi z lat 90-tych oraz początków nowego stulecia. Jedynie dziesięć z tych pozycji wydano w ciągu ostatnich czterech lat. Mechanizmy reakcji nie zmieniły się, lecz informacje o używanych metodach, zaczerpnięte z literatury sprzed ponad dekady, trudno uznać za w pełni aktualne. Niełatwo też uwierzyć, aby by jednym z ostatnich wartych wspomnienia osiągnięć na tym polu było odkrycie i rozpowszechnienie procesu beztlenowego utleniania amoniaku – Anammox. Podsumowując: książka obejmuje wielodyscyplinarne zagadnienie i może służyć jako podręcznik do więcej niż jednego przedmiotu. Poleciłabym ją także przedsiębiorcom pragnącym założyć oczyszczalnię biologiczną, gdyż zawarte są w niej porównania różnych systemów oraz gotowe rozwiązania, pomocne w podejmowaniu długoterminowych decyzji strategicznych. Autorzy nie skupili się jedynie na wąskim zakresie wiedzy dotyczącej oczyszczalni ścieków. W licznych przypadkach nawiązali do wielu mechanizmów naraz, pozwalając powiązać wiedzę z różnych dziedzin w logiczną całość. Można tym samym uznać, że cel napisania podręcznika został osiągnięty. Korneliusz Miksch jest profesorem zwyczajnym Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki Politechniki Śląskiej, kierownikiem Katedry Biotechnologii Środowiskowej i autorem podręcznika „Biochemia. Ćwiczenia laboratoryjne”. Jan Sikora jest zastępcą kierownika tej samej katedry. Obaj od lat zajmują się tematyką oczyszczalni ścieków. „Podstawy biotechnologii” – nie taki twardy orzech do zgryzienia O biotechnologii można pisać na wiele sposobów. Rynek jest pełen publikacji, które omawiają temat bardzo szczegółowo. Zwykle są one napisane nadmiernie skomplikowanie albo – przeciwnie – zbyt prosto. Aby zgłębić tajniki podstaw tej nauki trzeba było dotąd zaopatrzyć się w kilka czy nawet kilkanaście tytułów, co zazwyczaj i tak nie wystarczało. Wydana w tym roku książka „Podstawy biotechnologii” pod redakcją naukową Colina Ratledge’a i Bjørna Kristiansena w dużej mierze rozwiązuje ten problem. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Jest to podręcznik akademicki, do którego stworzenia przyczyniło się wielu naukowców z czołowych jednostek badawczych całego świata. Całość podzielona jest na dwie części: typowo teoretyczną, przedstawiającą podstawy, które powinien przyswoić każdy, kto zaczyna przygodę z biotechnologią oraz część ukazującą praktyczne zastosowania tej nauki. Pierwsza część jest napisana bardzo przystępnym językiem i porusza najważniejsze zagadnienia teoretycznej biotechnologii, między innymi problematykę społecznego odbioru nauki, biochemię metabolizmu, podstawowe zagadnienia termodynamiczne i kinetyczne oraz kwestie dotyczące genomu oraz inżynierii genetycznej. Niemal każdy rozdział został napisany przez innego autora, jednak tekst pozostaje spójny. Widać, że autorzy dołożyli starań, aby w rzetelny i przystępny sposób przekazać, niejednokrotnie zawiłe, aspekty teoretyczne biotechnologii. Po przeczytaniu dobrego wstępu teoretycznego rośnie apetyt na jego rozwinięcie w odniesieniu do praktycznych zastosowań biotechnologii i tu niestety spotyka nas nieco rozczarowań. Połowa rozdziałów drugiej części książki dorównuje poziomem pierwszej i również zrozumiale oraz rzeczowo omawia się w niej sposoby wykorzystania wiedzy teoretycznej w praktyce laboratoryjnej. Niestety nie wszyscy autorzy stanęli na wysokości zadania. Wyraźnie rzuca się w oczy tendencja do zbaczania z tematu rozdziału u autorów z prywatnych jednostek. Autorzy z jednostek akademickich sprostali podejmowanej problematyce. Omawiają oni między innymi tajniki hodowli komórkowych, produkcji olejów mikrobiologicznych, kwasów organicznych i aminokwasów, biotechnologii komórek roślinnych oraz zastosowań biotechnologii w ochronie środowiska. Na szczególną pochwałę i uwagę czytelnika zasługują rozdziały dotyczące biotransformacji oraz zastosowań immunochemicznych w biotechnologii. Podręcznik „Podstawy biotechnologii” można uznać za godny polecenia czytelnikom, którzy pragną posiąść podstawową wiedzę z szerokiego zakresu biotechnologii, a także poznać jej przykładowe praktyczne zastosowania. Propozycja ta szczególnie użyteczna będzie dla studentów pierwszych lat studiów biomedycznych oraz dla tych ze starszych roczników, którzy chcieliby odświeżyć sobie, przyswojony wcześniej, materiał. Książka została wydana przez Wydawnictwo PWN Nadchodzi przełom w leczeniu palaczy Badacze z Fińskiej Akademii Nauk opracowują nowy lek dla nałogowych palaczy. Zespół, skupiony wokół profesora Hannu Raunio, zamierza posłużyć się właściwościami inhibitorów enzymu wątrobowego CYP2A6, które spowalniają metabolizm nikotyny. Przyjmowanie środka, opracowanego na bazie tych badań, miałoby opóźniać pojawienie się objawów głodu nikotynowego, powoli odzwyczajając nałogowca od palenia. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Nie od dziś wiadomo, że za rozkład nikotyny w wątrobie odpowiada enzym CYP2A6. Badania wskazują, że inhibitory tego enzymu mogą zmniejszyć tempo metabolizmu uzależniającej palaczy substancji. Stosowanie znanych dotąd środków, zawierających te inhibitory, wiązało się jednak z występowaniem działań niepożądanych. Dysponując dokładnym obrazem struktury enzymu CYP2A6 można było rozpocząć badania nad lekiem, który działałby jedynie wybiórczo. Przy pomocy modelowania komputerowego fińscy badacze podjęli próbę stworzenia cząsteczki wiążącej się tylko z określonym miejscem w enzymie. Dzięki dobiegającym końca, czteroletnim pracom odkryto kilka nieznanych dotąd związków, które mogą spełnić oczekiwane założenia. Kolejny etap badań może przyczynić się do powstania nowej kuracji dla chcących zaprzestać palenia. Liczne terapie dla palaczy koncentrowały się dotąd na niwelowaniu nieprzyjemnych skutków odstawienia nikotyny, ułatwiając osobom uzależnionym natychmiastowe rozstanie się nałogiem. Nieskuteczność tego rodzaju leczenia doprowadziła do wniosku, że może lepszym rozwiązaniem byłoby skłonienie pacjenta do ograniczenia palenia przy pomocy środków farmaceutycznych. Dzięki temu uzależniony mógłby stopniowo wyzbyć się nałogu. Lek, nad którym pracuje zespół profesora Raunio, miałby działać na podobnej zasadzie. Zahamowanie tempa metabolizmu nikotyny sprawiłoby bowiem, że organizm palacza znacznie później, niż to się dzieje zazwyczaj, domagałby się kolejnej dawki narkotyku. Zakrojone na szeroką skalę badania nieprzypadkowo mają miejsce właśnie w Finlandii, państwie wiodącym prym w walce z epidemią nikotynizmu. Długofalowym celem fińskiego rządu jest wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w tym kraju do roku 2050. „Inżynier” — to brzmi dumnie Politechnika Śląska szczyci się niezłą renomą, nie tylko dzięki informatykom, automatykom, chemikom, ale również dzięki kształcącym się tu od kilku lat biotechnologom. Nowy kierunek, w zamyśle międzywydziałowy, sprowadza się do przegonienia studentów przez trzy wydziały i proponowane przez nie zajęcia. W konsekwencji, student wie albo bardzo dużo, albo nie wie nic. Co roku echem odbija się znane wszystkim „gdzie to było?!”. Biotechnologia na Politechnice Śląskiej, jak już wspomniałam, jest kierunkiem międzywydziałowym. Przez pierwsze dwa lata studenci mają zajęcia na wydziale Automatyki, Elektroniki i Informatyki (AEI), Chemicznym i Inżynierii Środowiska i Energetyki (IŚiE). Na początku nie ma większego znaczenia pod który dziekanat się podlega, ponieważ i tak wszyscy mają te same zajęcia. Może z wyjątkiem osób z kierunku zamawianego, który ponoć jest integralną częścią całej biotechnologii, ale tak naprawdę rządzi się swoimi prawami. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Po dwóch latach każdy wybiera specjalizację zgodną z ofertą wydziału, na jakim będzie się od tej pory uczył. I tak na AEI mamy bioinformatyków, na IŚiE biotechnologów środowiska, a na Wydziale Chemicznym biotechnologów przemysłowych. Od trzeciego roku drogi studentów poszczególnych specjalizacji się rozchodzą. Każda grupa zamyka się w swoich laboratoriach i zapomina o reszcie świata. Nietrudno się domyślić, że każda specjalizacja uważa się za tę „najlepszą”. Na tym polu prym wiodą chemicy, utwierdzani w przekonaniu o własnej świetności przez wykładowców z własnego wydziału. Lokalne antagonizmy pomiędzy biotechnologami z Wydziału Chemicznego a „resztą świata”, przypominają nieco śląskie zatargi „hanysów” z „gorolami”. Jeden drugiemu nagada, ale tak naprawdę wszyscy się lubią. Jak bardzo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia widać na przykładzie bioinformatyków. Poza swoim wydziałem są „tymi mądrymi z automy”. Natomiast na swoim wydziale to najczęściej „panienki z biotechnologii” (panów na tym kierunku jest niewielu), śliczne, ale nijak niewpisujące się w stereotyp studenta AEI: chłopaka, który z jednakową perfekcją radzi sobie z komputerem, lutownicą, czy równaniami różniczkowymi. Nie mogę wypowiadać się w imieniu studentów innych specjalizacji, ale, o ile mi wiadomo, bioinformatycy nie narzekają na brak zajęć, ciekawych przedmiotów, a nawet emocji, jakich co semestr dostarczają im kolejne zmiany w planie. Czy jest coś czego można żałować na trzecim roku? Chyba tylko tego, że się nie przykładało do programowania i matematyki. Braki wychodzą na jaw szybciej, niż ktokolwiek by przypuszczał, a niełatwo nadrobić je samodzielnie, czego sama doświadczyłam. Jeszcze jednym powodem, dla którego studia na Politechnice Śląskiej są warte polecenia, jest specyfika kierunku. Inżynier musi mieć praktyczne umiejętności, nie tylko wiedzę teoretyczną. Stąd w planie przeważają zajęcia w przeróżnych laboratoriach specjalistycznych. Jeśli zapyta się studentów Politechniki, dlaczego wybrali akurat uczelnię techniczną, a nie, na przykład, uniwersytet, większość powie, że właśnie dla zdobycia tytułu inżyniera. Po prawie trzech latach spędzonych w murach Politechniki Śląskiej, mogę powiedzieć, że zostanie inżynierem nie wiąże się jedynie z posiadaniem tytułu zawodowego, ale przede wszystkim pozwala nauczyć się unikalnego sposobu myślenia. Znaczenie tego ostatniego uświadomić można sobie dopiero wtedy, kiedy zacznie się rozmawiać z kimś spoza „inżynieryjnych kręgów”. Czytelnicy mogą mi zarzucić zbytnie zachwalanie kierunku. Być może rzeczywiście oceniam go za mało krytycznie, ale nie jestem w tym odosobniona. Gdy zapytałam znajomych z roku, kto jest zadowolony, pomimo powszechnego narzekania na wszystko i wszystkich, ponad połowa stwierdziła, że gdyby kazano im wybierać jeszcze raz, nie zamieniliby Politechniki na nic innego. Trudno pozostać bezstronnym wobec czegoś, co się podoba. Więcej o omawianych studiach dowiedzieć się można ze strony: http://biotechnologia.polsl.pl, chociaż należy zaznaczyć, że nie wszystkie zawarte tam informacje są aktualne. Udekoruj mieszkanie (własnymi) prążkami W ostatnim czasie wśród projektantów wnętrz bardzo modne stało się dekorowanie pomieszczeń zdjęciami z rozdziału elektroforetycznego. Nie mają one nic wspólnego z tandetnymi pseudoartystycznymi obrazami, jakimi handluje wiele (niestety też naszych rodzimych) firm, a efekt estetyczny przedrukowanych na płótno zdjęć z żeli jest bardzo interesujący i nadaje sie do ciekawych aranżacji nie tylko nowoczesnych wnętrz. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Oczywiście można zamówić wersję z własnym DNA w roli głównej. Wymazówka do pobrania komórek z jamy ustnej jest dostarczana przez producenta, który podejmuje sie wykonania izolacji DNA i jego amplifikacji. Cena takiego obrazu zaczyna się od 161 euro. Więcej obrazów zobaczysz w galerii, na stronie http://www.dna11.com/gallery_portraits.asp jednego z producentów (DNA 11), którego propozycję aranżacji wnętrza pokazaliśmy na zdjęciu. Kuriozalny limit co najmniej 180 punktów ECTS Uchwalony w błyskawicznym tempie pakiet ustaw mających zreformować polską naukę i szkolnictwo wyższe zawiera szereg kontrowersyjnych zapisów. Nowe przepisy sprawiają niejednokrotnie wrażenie stworzonych na gorąco i pozostaje jedynie mieć nadzieję na to, że zostaną one ochłodzone przez precyzyjne przepisy wykonawcze. Żeby zobrazować trudności z jakimi przyjdzie się zmagać tym, których dotyczą wprowadzone zmiany w prawie, a zatem naukowcom, studentom, administracji uczelni, wystarczy spojrzeć na jeden tylko przykład. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Artykuł 170a, paragraf 1 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym zyskał obecnie brzmienie następujące: Student studiów stacjonarnych w uczelni publicznej ma prawo bez wnoszenia opłat do korzystania z zajęć, za które może uzyskać liczbę punktów ECTS, o których mowa w art. 164a. Żeby uniknąć nieporozumień i mylnych interpretacji, można było w tym miejscu rzeczoną liczbę punktów, które studentowi przysługują za darmo, po prostu wymienić. Ustawodawca jednak zdecydował się odesłać obywatela do artykułu 164a. Tenże głosi: W celu uzyskania dyplomu ukończenia studiów pierwszego stopnia student jest obowiązany uzyskać co najmniej 180 punktów ECTS, studiów drugiego stopnia – co najmniej 90 punktów ECTS, jednolitych studiów magisterskich – co najmniej 300 punktów ECTS w systemie studiów pięcioletnich oraz 360 punktów ECTS w systemie studiów sześcioletnich. W tym kontekście zdumienie musi wywołać kolejny paragraf artykułu 170a, odnoszący się do limitu punktów ECTS, o którym mowa w art. 164a. Z powyższych zapisów można wysnuć logiczny wniosek, że oto ustawodawca ustalił limit punktów ECTS, jakie student studiów pierwszego stopnia może wykorzystać bez dodatkowych opłat na co najmniej 180. Miejmy nadzieję, że ten sam, niezmiennie bezosobowy (bo któż by chciał brać odpowiedzialność za podobnie sformułowane przepisy?) ustawodawca nie zabierze się równie ochoczo do zmian w innych dziedzinach prawa. Mógłby wtedy, kierując się takoż kulawą logiką i językowym dyletanctwem, ustalić limit dopuszczalnej ilości alkoholu we krwi kierowcy na co najmniej 0,5 promila, czego tragiczne konsekwencje nietrudno przewidzieć. W omawianym zaś przypadku ucierpią przede wszystkim studenci, usiłujący na próżno dociec, co ich czeka w zreformowanym naprędce systemie szkolnictwa wyższego. Nikt rozsądny nie ma chyba wątpliwości co do tego, że reforma szkolnictwa wyższego w Polsce, kraju o jednym z najwyższych na świecie współczynniku scholaryzacji, jest niezbędna, ale przeprowadzanie jej w sposób pospieszny i nieuważny grozi przysporzeniem nowych problemów, niepozbawionym im przecież, studentom. H1N1 Co z tą witaminą? W marcowym numerze polskiego wydania Scientific American czytamy o sporze, jaki wynikł w ostatnim czasie między lekarzami, a dotyczy on witaminy D. Od dekady już pacjentom ze strefy umiarkowanej zaleca się przyjmowanie zwiększonych dawek tej witaminy, czy to w suplementach, czy też w bogatym w nią pokarmie. Takie zalecenia oparte są na przeprowadzonych badaniach, wskazujących na zmniejszenie ryzyka wystąpienia niektórych chorób, jak np. cukrzycy typu I czy pewnych typów nowotworów. Jednak przedstawiony ostatnio raport Institute of Medicine, oparty na badaniach klinicznych z grupą kontrolną, która zamiast witaminy D otrzymywała placebo ukazuje, że zwiększone jej dawki mogą nie tylko nie pomagać, ale nawet szkodzić. Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu Raportowi sprzeciwia się cała rzesza lekarzy, którzy ufają wieloletnim, populacyjnym badaniom epidemiologicznym, które jasno wskazują na korzystny wpływ suplementacji. Negują badania kliniczne, wskazując na trudności w utrzymaniu idealnych warunków grupy kontrolnej (zróżnicowane zawartości w pokarmie, współdziałanie z innymi składnikami odżywczymi). W najbliższym czasie oczekujemy na ogłoszenie wytycznych Endocrine Society, która już teraz zaleca dawki wyższe niż Institute of Medicine. Zapewne te zalecenia ostudzą, lub jeszcze bardziej zaostrzą ten spór. Kontraktowy laboratoryjny diagnosta Zatrudnienie diagnostów laboratoryjnych na zasadzie kontraktów wciąż budzi wątpliwości. Zamieszczamy opinię prawną Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych (KZZPMLD) dotyczącą tego problemu. Samozatrudnienie diagnosty laboratoryjnego jest dopuszczalne. Opinia została sporządzona w Gorzowie Wielkopolskim 5 lutego 2009 r. przez radcę prawnego Pawła Cierkońskiego. Opinia Przedmiot: Dopuszczalność tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego Wywód: W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada wolności wykonywania działalności gospodarczej i wolności wykonywania zawodu. Wynika ona bezpośrednio z Konstytucji RP, a także z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Oznacza to, że co do zasady, każdy może prowadzić taką działalność, jaką sobie wybierze i nie musi spełniać żadnych dodatkowych warunków. Możliwość ograniczenia tej wolności, poprzez wprowadzenie m.in. koncesjonowania, działalności regulowanych, stanowi swoisty wyjątek od pełnej swobody w wykonywaniu działalności gospodarczej. Takie wyjątki mogą być wprowadzone jedynie w drodze wyraźnych (a więc nie dorozumianych) zapisów ustawowych. Typowym przykładem takiej działalności jest wykonywanie zawodu lekarza. Zawód lekarza może być wykonywany przez osoby, które spełniły szereg warunków określonych w przepisach szczegółowych i zgodnie z wymogami stawianymi przez te przepisy. Poza specjalnymi wymogami dotyczącymi wykształcenia, cech osobowych, stażu, ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty przewiduje w art. 49a formy wykonywania indywidualnej praktyki lekarskiej, jednocześnie wyraźnie stanowiąc, że działalność lekarza jest działalnością regulowaną w rozumieniu ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Właśnie z tego przepisu wynika uprawnienie lekarza do wykonywania praktyki lekarskiej oraz ograniczenie do wykonywania zawodu tylko w wymienionych formach prawnych. Skoro w ustawie o diagnostyce laboratoryjnej nie ma identycznych zapisów jak w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, to oznacza to tyle i tylko tyle, że diagnosta nie podlega aż takim ograniczeniom jak np. lekarz. Błędnym natomiast rozumowaniem jest wyinterpretowywanie z tego faktu jakiegoś zakazu do podejmowania działalności gospodarczej przez diagnostę, skoro w Polsce obowiązuje swoboda w tym zakresie, która w przypadku diagnosty nie jest ograniczoną do określonych form wykonywania tych czynności. Kolejny aspekt – lekarz, wykonując praktykę lekarską w formach „narzuconych” mu przez ustawę, udziela świadczenia zdrowotnego (art. 4 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej). Jeśli chodzi zaś o diagnostów należy zwrócić uwagę na art. 1 pkt 1 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej – w przeciwieństwie do lekarza, diagnosta nie świadczy usług zdrowotnych – to laboratorium medyczne jest świadczeniodawcą. A forma prawna, w której taki diagnosta podejmuje współpracę z laboratorium, może być dowolna (skoro nigdzie nie przewiduje się żadnych ograniczeń w tym zakresie). To właśnie laboratorium medyczne jest zakładem opieki zdrowotnej (art. 17 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie ma więc jakiegokolwiek powodu do narzucania formy współpracy diagnosty z takim niezależnym laboratorium medycznym. Współpraca stron może odbywać się na zasadzie zatrudnienia diagnosty przez laboratorium na umowę o pracę, ale może polegać także np. na prowadzeniu przez diagnostę działalności gospodarczej i podpisaniu z laboratorium medycznym (które jest zoz’em) stosownego kontraktu. Oczywistym jest, że diagnosta podlega wielu ograniczeniom co do samego wykonywania czynności diagnosty laboratoryjnego. Przede wszystkim wszelkie czynności diagnostyczne może wykonywać tylko i wyłącznie w laboratorium medycznym (art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie oznacza to jednak, że sam musi takie laboratorium założyć. Dla uzasadnienia powyższego stanowiska można przytoczyć sprawę rozpatrywaną przez Prokuraturę. Stwierdzono, że diagnosta, który podejmie się autoryzowania wyników badań wykonywanych w ramach działalności gospodarczej w jednostce nie będącej zoz-em naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną przed Rzecznikiem Dyscyplinarnym KIDL (postanowienie Prokuratury Rejonowej z dnia 2.04.2008 r., sygn. Akt 1797/07/D). Z tego postanowienia wynika, że nieprawidłowość w omawianym przypadku nie jest związana z prowadzeniem działalności gospodarczej (na co niektórzy błędnie kładą nacisk), ale z „autoryzowaniem wyników badań w jednostce nie będącej zoz’em”. Jak stwierdzono wcześniej, diagnosta ma obowiązek wykonywać czynności diagnostyczne tylko w laboratorium medycznym (a więc tylko w zoz’zie). Możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej przez Rzecznika Dyscyplinarnego KIDL związana jest właśnie z naruszeniem art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej, a nie z faktem formy prawnej współpracy diagnosty z laboratorium. Również Kodeks Etyki Diagnosty Laboratoryjnego nie zawiera żadnych postanowień w zakresie „formy prawnej” współpracy diagnosty z laboratorium medycznym. Gdyby zapisy ograniczające formę nawiązania współpracy jedynie do umowy o pracę lub konieczności założenia własnego zoz’u znalazły się w Kodeksie, należałoby uznać je za sprzeczne z prawem, z uwagi na brak podstaw prawnych pozwalających samorządowi na taką decyzję. Reasumując, jeśli diagnosta laboratoryjny przestrzega postanowień ustawy o diagnostyce laboratoryjnej oraz innych ustaw, nie można go pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności z powodu podjęcia współpracy z laboratorium medycznym na innej zasadzie niż umowa o pracę. Żaden przepis nie warunkuje możliwości wykonywania czynności diagnostycznych przez diagnostę od założenia przez niego zoz. Tylko laboratorium medyczne, samo w sobie będące zoz’em, jest świadczeniodawcą, dlatego nie ma ani obowiązku, ani tym bardziej konieczności, aby zakładać kolejny zoz przez diagnostę. Diagnosta, w przeciwieństwie do lekarza, nigdy nie będzie stroną świadczącą usługi diagnostyczne (świadczenia zdrowotne w rozumieniu ustawy o zakładach opieki zdrowotnej), niezależnie czy sam utworzy zoz, czy nie. Zawsze podmiotem tym będzie laboratorium medyczne, z którym diagnosta współpracuje, w dowolnie wybranej przez siebie formie prawnej. Wnioski Prawo dopuszcza tzw. samozatrudnienie na zasadach ogólnych w zakresie wykonywania zawody diagnosty laboratoryjnego, bez konieczności zakładania przez diagnostę n-zoz’u. Samozatrudnienie w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego jest dopuszczalne Źródło: Opinia Radcy Prawnego w sprawie dopuszczalności tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego sporządzona dla KZZPMLD. Ponieważ samozatrudnienie diagnostów laboratoryjnych na zasadzie kontraktów wciąż budzi wątpliwości zamieszczamy opinię prawną Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych (KZZPMLD) dotycząca tego problemu. Opinia została sporządzona w Gorzowie Wielkopolskim 5 lutego 2009 r. przez radcę prawnego Pawła Cierkońskiego. Opinia Przedmiot: Dopuszczalność tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego Wywód: W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada wolności wykonywania działalności gospodarczej i wolności wykonywania zawodu. Wynika ona bezpośrednio z Konstytucji RP, a także z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Oznacza to, że co do zasady, każdy może prowadzić taką działalność, jaką sobie wybierze i nie musi spełniać żadnych dodatkowych warunków. Możliwość ograniczenia tej wolności, poprzez wprowadzenie m.in. koncesjonowania, działalności regulowanych, stanowi swoisty wyjątek od pełnej swobody w wykonywaniu działalności gospodarczej. Takie wyjątki mogą być wprowadzone jedynie w drodze wyraźnych (a więc nie dorozumianych) zapisów ustawowych. Typowym przykładem takiej działalności jest wykonywanie zawodu lekarza. Zawód lekarza może być wykonywany przez osoby, które spełniły szereg warunków określonych w przepisach szczegółowych i zgodnie z wymogami stawianymi przez te przepisy. Poza specjalnymi wymogami dotyczącymi wykształcenia, cech osobowych, stażu, ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty przewiduje w art. 49a formy wykonywania indywidualnej praktyki lekarskiej, jednocześnie wyraźnie stanowiąc, że działalność lekarza jest działalnością regulowaną w rozumieniu ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Właśnie z tego przepisu wynika uprawnienie lekarza do wykonywania praktyki lekarskiej oraz ograniczenie do wykonywania zawodu tylko w wymienionych formach prawnych. Skoro w ustawie o diagnostycelaboratoryjnej nie ma identycznych zapisów jak w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, to oznacza to tyle i tylko tyle, że diagnosta nie podlega aż takim ograniczeniom jak np. lekarz. Błędnym natomiast rozumowaniem jest wyinterpretowywanie z tego faktu jakiegoś zakazu do podejmowania działalności gospodarczej przez diagnostę, skoro w Polsce obowiązuje swoboda w tym zakresie, która w przypadku diagnosty nie jest ograniczoną do określonych form wykonywania tych czynności. Kolejny aspekt – lekarz, wykonując praktykę lekarską w formach „narzuconych” mu przez ustawę, udziela świadczenia zdrowotnego (art. 4 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej). Jeśli chodzi zaś o diagnostów należy zwrócić uwagę na art. 1 pkt 1 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej – w przeciwieństwie do lekarza, diagnosta nie świadczy usług zdrowotnych – to laboratorium medyczne jest świadczeniodawcą. A forma prawna, w której taki diagnosta podejmuje współpracę z laboratorium, może być dowolna (skoro nigdzie nie przewiduje się żadnych ograniczeń w tym zakresie). To właśnie laboratorium medyczne jest zakładem opieki zdrowotnej (art. 17 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie ma więc jakiegokolwiek powodu do narzucania formy współpracy diagnosty z takim niezależnym laboratorium medycznym. Współpraca stron może odbywać się na zasadzie zatrudnienia diagnosty przez laboratorium na umowę o pracę, ale może polegać także np. na prowadzeniu przez diagnostę działalności gospodarczej i podpisaniu z laboratorium medycznym (które jest zoz’em) stosownego kontraktu. Oczywistym jest, że diagnosta podlega wielu ograniczeniom co do samego wykonywania czynności diagnosty laboratoryjnego. Przede wszystkim wszelkie czynności diagnostyczne może wykonywać tylko i wyłącznie w laboratorium medycznym (art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie oznacza to jednak, że sam musi takie laboratorium założyć. Dla uzasadnienia powyższego stanowiska można przytoczyć sprawę rozpatrywaną przez Prokuraturę. Stwierdzono, że diagnosta, który podejmie się autoryzowania wyników badań wykonywanych w ramach działalności gospodarczej w jednostce nie będącej zoz-em naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną przed Rzecznikiem Dyscyplinarnym KIDL (postanowienie Prokuratury Rejonowej z dnia 2.04.2008 r., sygn. Akt 1797/07/D). Z tego postanowienia wynika, że nieprawidłowość w omawianym przypadku nie jest związana z prowadzeniem działalności gospodarczej (na co niektórzy błędnie kładą nacisk), ale z „autoryzowaniem wyników badań w jednostce nie będącej zoz’em”. Jak stwierdzono wcześniej, diagnosta ma obowiązek wykonywać czynności diagnostyczne tylko w laboratorium medycznym (a więc tylko w zoz’zie). Możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej przez Rzecznika Dyscyplinarnego KIDL związana jest właśnie z naruszeniem art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej, a nie z faktem formy prawnej współpracy diagnosty z laboratorium. Również Kodeks Etyki Diagnosty Laboratoryjnego nie zawiera żadnych postanowień w zakresie „formy prawnej” współpracy diagnosty z laboratorium medycznym. Gdyby zapisy ograniczające formę nawiązania współpracy jedynie do umowy o pracę lub konieczności założenia własnego zoz’u znalazły się w Kodeksie, należałoby uznać je za sprzeczne z prawem, z uwagi na brak podstaw prawnych pozwalających samorządowi na taką decyzję. Reasumując, jeśli diagnosta laboratoryjny przestrzega postanowień ustawy o diagnostyce laboratoryjnej oraz innych ustaw, nie można go pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności z powodu podjęcia współpracy z laboratorium medycznym na innej zasadzie niż umowa o pracę. Żaden przepis nie warunkuje możliwości wykonywania czynności diagnostycznych przez diagnostę od założenia przez niego zoz. Tylko laboratorium medyczne, samo w sobie będące zoz’em, jest świadczeniodawcą, dlatego nie ma ani obowiązku, ani tym bardziej konieczności, aby zakładać kolejny zoz przez diagnostę. Diagnosta, w przeciwieństwie do lekarza, nigdy nie będzie stroną świadczącą usługi diagnostyczne (świadczenia zdrowotne w rozumieniu ustawy o zakładach opieki zdrowotnej), niezależnie czy sam utworzy zoz, czy nie. Zawsze podmiotem tym będzie l Ponieważ samozatrudnienie diagnostów laboratoryjnych na zasadzie kontraktów wciąż budzi wątpliwości zamieszczamy opinię prawną Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych (KZZPMLD) dotycząca tego problemu. Opinia została sporządzona w Gorzowie Wielkopolskim 5 lutego 2009 r. przez radcę prawnego Pawła Cierkońskiego. Opinia Przedmiot: Dopuszczalność tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego Wywód: W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada wolności wykonywania działalności gospodarczej i wolności wykonywania zawodu. Wynika ona bezpośrednio z Konstytucji RP, a także z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Oznacza to, że co do zasady, każdy może prowadzić taką działalność, jaką sobie wybierze i nie musi spełniać żadnych dodatkowych warunków. Możliwość ograniczenia tej wolności, poprzez wprowadzenie m.in. koncesjonowania, działalności regulowanych, stanowi swoisty wyjątek od pełnej swobody w wykonywaniu działalności gospodarczej. Takie wyjątki mogą być wprowadzone jedynie w drodze wyraźnych (a więc nie dorozumianych) zapisów ustawowych. Typowym przykładem takiej działalności jest wykonywanie zawodu lekarza. Zawód lekarza może być wykonywany przez osoby, które spełniły szereg warunków określonych w przepisach szczegółowych i zgodnie z wymogami stawianymi przez te przepisy. Poza specjalnymi wymogami dotyczącymi wykształcenia, cech osobowych, stażu, ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty przewiduje w art. 49a formy wykonywania indywidualnej praktyki lekarskiej, jednocześnie wyraźnie stanowiąc, że działalność lekarza jest działalnością regulowaną w rozumieniu ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Właśnie z tego przepisu wynika uprawnienie lekarza do wykonywania praktyki lekarskiej oraz ograniczenie do wykonywania zawodu tylko w wymienionych formach prawnych. Skoro w ustawie o diagnostyce laboratoryjnej nie ma identycznych zapisów jak w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, to oznacza to tyle i tylko tyle, że diagnosta nie podlega aż takim ograniczeniom jak np. lekarz. Błędnym natomiast rozumowaniem jest wyinterpretowywanie z tego faktu jakiegoś zakazu do podejmowania działalności gospodarczej przez diagnostę, skoro w Polsce obowiązuje swoboda w tym zakresie, która w przypadku diagnosty nie jest ograniczoną do określonych form wykonywania tych czynności. Kolejny aspekt – lekarz, wykonując praktykę lekarską w formach „narzuconych” mu przez ustawę, udziela świadczenia zdrowotnego (art. 4 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej). Jeśli chodzi zaś o diagnostów należy zwrócić uwagę na art. 1 pkt 1 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej – w przeciwieństwie do lekarza, diagnosta nie świadczy usług zdrowotnych – to laboratorium medyczne jest świadczeniodawcą. A forma prawna, w której taki diagnosta podejmuje współpracę z laboratorium, może być dowolna (skoro nigdzie nie przewiduje się żadnych ograniczeń w tym zakresie). To właśnie laboratorium medyczne jest zakładem opieki zdrowotnej (art. 17 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie ma więc jakiegokolwiek powodu do narzucania formy współpracy diagnosty z takim niezależnym laboratorium medycznym. Współpraca stron może odbywać się na zasadzie zatrudnienia diagnosty przez laboratorium na umowę o pracę, ale może polegać także np. na prowadzeniu przez diagnostę działalności gospodarczej i podpisaniu z laboratorium medycznym (które jest zoz’em) stosownego kontraktu. Oczywistym jest, że diagnosta podlega wielu ograniczeniom co do samego wykonywania czynności diagnosty laboratoryjnego. Przede wszystkim wszelkie czynności diagnostyczne może wykonywać tylko i wyłącznie w laboratorium medycznym (art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie oznacza to jednak, że sam musi takie laboratorium założyć. Dla uzasadnienia powyższego stanowiska można przytoczyć sprawę rozpatrywaną przez Prokuraturę. Stwierdzono, że diagnosta, który podejmie się autoryzowania wyników badań wykonywanych w ramach działalności gospodarczej w jednostce nie będącej zoz-em naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną przed Rzecznikiem Dyscyplinarnym KIDL (postanowienie Prokuratury Rejonowej z dnia 2.04.2008 r., sygn. Akt 1797/07/D). Z tego postanowienia wynika, że nieprawidłowość w omawianym przypadku nie jest związana z prowadzeniem działalności gospodarczej (na co niektórzy błędnie kładą nacisk), ale z „autoryzowaniem wyników badań w jednostce nie będącej zoz’em”. Jak stwierdzono wcześniej, diagnosta ma obowiązek wykonywać czynności diagnostyczne tylko w laboratorium medycznym (a więc tylko w zoz’zie). Możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej przez Rzecznika Dyscyplinarnego KIDL związana jest właśnie z naruszeniem art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej, a nie z faktem formy prawnej współpracy diagnosty z laboratorium. Również Kodeks Etyki Diagnosty Laboratoryjnego nie zawiera żadnych postanowień w zakresie „formy prawnej” współpracy diagnosty z laboratorium medycznym. Gdyby zapisy ograniczające formę nawiązania współpracy jedynie do umowy o pracę lub konieczności założenia własnego zoz’u znalazły się w Kodeksie, należałoby uznać je za sprzeczne z prawem, z uwagi na brak podstaw prawnych pozwalających samorządowi na taką decyzję. Reasumując, jeśli diagnosta laboratoryjny przestrzega postanowień ustawy o diagnostyce laboratoryjnej oraz innych ustaw, nie można go pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności z powodu podjęcia współpracy z laboratorium medycznym na innej zasadzie niż umowa o pracę. Żaden przepis nie warunkuje możliwości wykonywania czynności diagnostycznych przez diagnostę od założenia przez niego zoz. Tylko laboratorium medyczne, samo w sobie będące zoz’em, jest świadczeniodawcą, dlatego nie ma ani obowiązku, ani tym bardziej konieczności, aby zakładać kolejny zoz przez diagnostę. Diagnosta, w przeciwieństwie do lekarza, nigdy nie będzie stroną świadczącą usługi diagnostyczne (świadczenia zdrowotne w rozumieniu ustawy o zakładach opieki zdrowotnej), niezależnie czy sam utworzy zoz, czy nie. Zawsze podmiotem tym będzie laboratorium medyczne, z którym diagnosta współpracuje, w dowolnie wybranej przez siebie formie prawnej. Wnioski Prawo dopuszcza tzw. samozatrudnienie na zasadach ogólnych w zakresie wykonywania zawody diagnosty laboratoryjnego, bez konieczności zakładania przez diagnostę n-zoz’u. Źródło: Opinia Radcy Prawnego w sprawie dopuszczalności tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego udostępniona KZZPMLD. aboratorium medyczne, z którym diagnosta współpracuje, w dowolnie wybranej przez siebie formie prawnej. Wnioski Prawo dopuszcza tzw. samozatrudnienie na zasadach ogólnych w zakresie wykonywania zawody diagnosty laboratoryjnego, bez konieczności zakładania przez diagnostę n-zoz’u. Źródło: Opinia Radcy Prawnego w sprawie dopuszczalności tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego udostępniona KZZPMLD.