Alkohol w genach,„Biotechnologia roślin” — recenzja

Transkrypt

Alkohol w genach,„Biotechnologia roślin” — recenzja
Alkohol w genach
Nie od dziś wiadomo, że konsumpcja alkoholu jest częściowo
determinowana genetycznie, częściowo zaś środowiskowo. Brytyjscy
naukowcy dokonali znaczącego odkrycia w tej materii.
Według naukowców genem najbardziej zaangażowanym w proces rozkładania
alkoholu jest gen dehydrogenazy alkoholowej (ADH) — kodujący dobrze znany
enzym utleniający etanol w wątrobie.
Badacze z Imperial College i King’s College w Londynie wykazali, że ilość
spożywanego alkoholu w dużej mierze zależy od uwarunkowań genetycznych.
Przeprowadzono wielonarodowościowe badania dotyczące różnic w konsumpcji
alkoholu, w których wzięło udział 48 tysięcy osób. Ujawniły one nowy gen, który
może być zaangażowany w powstawanie odmienności behawioralnych w tym
zakresie. Gen został nazwany AUTS2 (autism susceptibility candidate 2) i
początkowo kojarzony był z autyzmem. Wyniki ostatnich badań spowodowały, że
spojrzano na AUTS2 w odmienny sposób.
Okazało się, że istnieją dwie wersje genu, przy czym jedna występuje
trzykrotnie częściej od drugiej. Osoby posiadające mniej popularną odmianę
AUTS2 spożywają o około 5% mniej alkoholu niż ludzie z bardziej popularna
odmianą.
U podłoża obserwowanych różnic w zachowaniu może leżeć mechanizm
neuropsychologiczny, związany z umiejscowieniem genu w najaktywniejszych
częściach mózgu w tym rejonie. Dowodem na tę relację przyczynowo-skutkową
jest obserwacja, że osoby z wersją AUTS2 związaną z mniejszą konsumpcją
alkoholu produkowały więcej mRNA, a zatem gen był bardziej aktywny.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Przeprowadzono też eksperymenty na myszach i muszkach owocówkach. Wyniki
badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu. Gen wydaje się
wykazywać podobne działanie u wielu różnych gatunków zwierząt.
Odkrycie może w przyszłości przyczynić się do prewencji nadmiernego
spożycia alkoholu w populacji ludzkiej oraz wskazać nowe drogi walki z
uzależnieniem.
Więcej na ten temat tutaj
„Biotechnologia roślin” — recenzja
Co student o roślinach wiedzieć powinien, czyli „Biotechnologia roślin” w
wydaniu drugim.
Zapewne niewiele osób sięgających po wydany przez PWN podręcznik
„Biotechnologia roślin” zdaje sobie sprawę z faktu, że termin „biotechnologia”
został wymyślony i opublikowany przez Węgra Karla Ereky w 1917 roku (książka:
Biotechnologie der Fleisch-, Fett- und Milcherzeugung im landwirtschaftlichen
Grossbetriebe) i odnosił się do produkcji rolniczej, a oznaczać miał procesy
technologiczne w ramach których uzyskane produkty zostały wytworzone z
surowca za pomocą żyjących organizmów. Obecnie, po dziewięćdziesięciu
czterech latach, taka definicja jest zdecydowanie zbyt wąska na potrzeby
biotechnologii. Biotechnologia, podobnie jak inne pokrewne dziedziny, zmienia się
bardzo szybko. Jak bardzo, widać również po omawianej poniżej „Biotechnologii
roślin”, której drugie wydanie z 2009 roku różni się w swojej treści od wydania
pierwszego z 2001.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
„Biotechnologia roślin” jest efektem pracy dwudziestoczteroosobowego zespołu
autorów pod kierunkiem prof. dr hab. Stefana Malepszego. Książka została
wprawdzie napisana z myślą o studentach kierunków przyrodniczych, ale z
pewnością może być ciekawą lekturą także dla uczniów starszych klas szkół
średnich i wszystkich tych, którzy chcą poszerzyć swoja wiedzę na temat zakresu
badań, jakie prowadzone są w celu lepszego poznania specyfiki roślin i ich
funkcjonowania. Warto może zwrócić uwagę, że jest to jedna z niewielu publikacji
napisanych w języku polskim, która szeroko porusza tematykę związaną z
biochemią i biologią molekularną roślin. Dobrym źródłem mogłyby być czasopisma
naukowe i branżowe publikujące w języku polskim, jak choćby „Postępy
Biochemii” jednak ich wadą jest problem z dostępnością, szczególnie w wersji
cyfrowej.
Podręcznik został podzielony na dwadzieścia trzy rozdziały. Każdy rozdział
poprzedzony został spisem treści, który ułatwia znalezienie podrozdziałów oraz
interesujących zagadnień; a zakończony spisem literatury i pytaniami
sprawdzającymi mającymi pomóc studentom w przyswojeniu wiedzy. Bardzo
dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza pomocnym czytelnikom słabiej rozeznanym w
terminologii stosowanej w biologii molekularnej czy biochemii jest zestawienie
skrótów i słownik wybranych terminów, zamieszczone na końcu podręcznika.
Niedosyt budzą ilustracje. Szkoda, że większość schematów została wydrukowana
w skali szarości, zamiast w wersji kolorowej, chociaż część z nich zapewne była
opracowana z wykorzystaniem różnych kolorów. Zdjęcia reprodukowane są jako
kolorowe, jednak ich jakość jest ograniczona rodzajem papieru zastosowanego do
druku książki. Szkoda też, że część z nich została wydrukowana w bardzo małym
rozmiarze, porównywalnym w niektórych przypadkach z rozmiarami znaczków
pocztowych, co negatywnie wpływa na czytelność fotografii. Z pewnością
ograniczeniem jest tu rozmiar oraz ilość stron (608) w książce. Z drugiej strony
ilustracje bardzo często pomagają w nauce i utrwaleniu wiedzy; szkoda, że nie są
większe i lepszej jakości.
Autorzy podręcznika postanowili przedstawić możliwie jak najszerszy przegląd
tematyki dotyczącej badań prowadzonych na roślinach. W książce opisane
zostały kultury komórek i tkanek roślinnych prowadzonych warunkach in vitro,
jak również otrzymywanie haploidów, mieszańców somatycznych, oraz
konstrukcji genowych wykorzystywanych do modyfikacji roślin. Oddzielne
rozdziały dotyczą identyfikacji czynników powodujących choroby roślin z
wykorzystaniem różnych metod biologii molekularnej, oraz mechanizmów
kształtowania odporności roślin na stres biotyczny i abiotyczny. Bardzo
ciekawym rozdziałem, który pojawił się w aktualnym wydaniu „Biotechnologii
roślin” jest bioinformatyka. Omówione zostały bazy danych, szczególnie te
zbierające sekwencje DNA. Kolejnym zagadnieniem jest omówienie programów
pozwalających przewidywać struktury białek, oraz kwasów nukleinowych.
Szkoda, że w przypadku kwasów nukleinowych autorzy skupili się tylko na jednym
z programów, pomijać choćby w odnośnikach literaturowych inne dostępne.
Bardzo skrótowo opisana została również biologia systemowa, która w
najbliższych latach stać się może ważną dziedziną nauki integrując różne dane i
pomagając, poprzez wykorzystanie matematyki, w wyjaśnieniu wielu złożonych
procesów zachodzących w żywych organizmach. Biologia systemowa może być
bardzo dobrym narzędziem do wyjaśnienia wielu procesów życiowych w roślinach,
choćby tych związanych z odpowiedzią roślin na stres wywołany przez różne
czynniki zewnętrzne. Rozdział poświęcony fitoremediacji porusza ciekawe
zagadnienia z pogranicza biologii i ochrony środowiska dotyczące wykorzystania
roślin do akumulacji zanieczyszczeń znajdujących się w otaczającym środowisku.
Końcowe rozdziały dotyczą kwestii prawnych, społecznych i filozoficznych
związanych z biotechnologią, organizmami modyfikowanymi genetycznie (GMO),
czy bioróżnorodnością. Opisane zostały warunki, jakie należy spełnić i jakie
pozwolenia uzyskać, aby można było pracować z GMO. Przedstawione zostały
kontrowersje związane z agrobiotechnologią. Źródła kontrowersji i metody
zabezpieczeń, jakie są konieczne do hodowli roślin modyfikowanych genetycznie.
Ciekawostką wartą odnotowania jest również zakończenie rozdziału dotyczącego
odporności roślin na stres biotyczny i abiotyczny, autorstwa prof. Stanisława
Karpińskiego krótkimi rozważaniami natury filozoficznej, które podkreślają
powiązania przyrody z matematyką i astronomią poprzez przedstawienie roślin
jako modelu fraktalności kosmosu. Warto może przy okazji odnotować również i
taką dygresję, że niektóre z fraktali są w swoim przedstawieniu graficznym bardzo
zbliżone do pokroju całych roślin, lub ich części. Z kolei przykładem
odzwierciedlenia fraktali w naturze jest kwiat kalafiora.
„Biotechnologia roślin” porusza bardzo szeroki zakres tematyczny dający obraz
wielu różnych prac badawczych, jakie są prowadzone z wykorzystaniem roślin. Z
tego też powodu jest wartościową pozycją nie tylko dla studentów, ale też dla
wszystkich chcących posiadać kompendium wiedzy na tematy związane z
biochemia i biologią molekularną roślin.
dr Krzysztof Olszak
Instytut Biochemii i Biofizyki PAN
Zakład Biochemii Roślin
ul. Pawińskiego 5A
02-106 Warszawa
„Biotechnologia
recenzja
ścieków”
–
Przedstawiamy recenzję wydanej przez PWN książki Korneliusza Mikscha i
Jana Sikory pt. „Biotechnologia ścieków”. Zrecenzowała ją dla nas Maria
Wójtowicz, studentka biotechnologii oraz ochrony środowiska.
„Biotechnologia ścieków” skierowana jest do studentów kierunków związanych z
ochroną środowiska oraz pracowników tego sektora. Podzielona jest na jedenaście
rozdziałów, w których została zwięźle przedstawiona charakterystyka ścieku,
przemiany związków organicznych oraz azotu, a także sposoby usuwania
związków fosforu ze ścieków. Poruszono także kwestię oczyszczania ścieków
metodą osadu czynnego oraz za pomocą złóż biologicznych. Przedstawiono
również podstawy inżynierii bioreaktorów oraz zintegrowane systemy
biologicznego usuwania zanieczyszczeń organicznych i związków biogennych ze
ścieków.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Autorzy starali się opisać zarówno procesy zachodzące w oczyszczalni ścieków jak
i wykorzystywane w niej technologie. Należy to uznać za zaletę książki. W innych
pozycjach wspomina się zwykle mimochodem o możliwościach użycia pewnych
procesów w oczyszczaniu ścieków lub wręcz przeciwnie – opisywany jest w nich
proces oczyszczania od strony technicznej, bez wyjaśnienia mechanizmu jego
działania.
Merytorycznie można ocenić pracę jako bardzo dobrą. Książka zawiera
informacje, które studentowi mogą jeszcze nie być potrzebne, natomiast okażą się
niezbędne dla osoby pracującej w oczyszczalni lub na stanowisku wymagającym
szczegółowej wiedzy w zakresie biotechnologii oczyszczania wody.
W książce zostały zwięźle opisane procesy zachodzące w oczyszczalni, jak i
metody oczyszczania ścieków ze związków organicznych i biogenów, a także
panujące między nimi zależności. Wykorzystano dużą ilość danych, tabel i
wykresów. Przedstawiono także metody służące do określania stanu ścieku (ChZT,
BZT). Przy opisie metody autorzy, obok ogólnych informacji, podają przyczyny
zmian parametrów, oraz, na przykładach, sposób przywrócenia wcześniejszego
stanu. Wymieniono również organizmy występujące w złożonej strukturze, jaką
jest ściek. Zabrakło jednak charakterystyki tych organizmów, co ułatwiłoby
zrozumienie całej treści.
Autorzy wykazali się także dużą wiedzą z zakresu biochemii, skrupulatnie opisując
między innymi przemiany tlenowe oraz beztlenowe zachodzące przy udziale
bakterii. Szczegółowo tłumaczą skąd wzięły się pewne wzory matematyczne, a
ważne równania przedstawione w podrozdziałach umieścili w zbiorczej tabeli.
Struktura pracy jest przejrzysta, rozdziały są ze sobą logicznie powiązane.
Autorzy zaczynają od podstawowych zagadnień, przechodząc do reakcji jakie
mogą zajść w rozmaitych warunkach, na koniec opisując w jakiej formie
wykorzystywane są wcześniej wspomniane reakcje (np. osad czynny, złoża),
opisując przy tym typy bioreaktorów.
Bardzo przydatny jest spis literatury umieszczony na końcu każdego z rozdziałów,
co pozwala w łatwy sposób dotrzeć do interesującej czytelnika pozycji.
Słabym punktem książki jest bardzo mala ilość cytacji z aktualnej litertury. We
wstępie napisane jest, że ze względu na rozwój takich dziedzin jak biologia
molekularna czy inżynieria bioprocesorowa podręcznik ma za zadanie aktualizację
wiedzy dotyczącej ścieków. Tymczasem większość cytowanych pozycji
literaturowych pochodzi z lat 90-tych oraz początków nowego stulecia. Jedynie
dziesięć z tych pozycji wydano w ciągu ostatnich czterech lat. Mechanizmy reakcji
nie zmieniły się, lecz informacje o używanych metodach, zaczerpnięte z literatury
sprzed ponad dekady, trudno uznać za w pełni aktualne. Niełatwo też uwierzyć,
aby by jednym z ostatnich wartych wspomnienia osiągnięć na tym polu było
odkrycie i rozpowszechnienie procesu beztlenowego utleniania amoniaku –
Anammox.
Podsumowując: książka obejmuje wielodyscyplinarne zagadnienie i może służyć
jako podręcznik do więcej niż jednego przedmiotu. Poleciłabym ją
także przedsiębiorcom pragnącym założyć oczyszczalnię biologiczną, gdyż
zawarte są w niej porównania różnych systemów oraz gotowe rozwiązania,
pomocne w podejmowaniu długoterminowych decyzji strategicznych. Autorzy nie
skupili się jedynie na wąskim zakresie wiedzy dotyczącej oczyszczalni ścieków. W
licznych przypadkach nawiązali do wielu mechanizmów naraz, pozwalając
powiązać wiedzę z różnych dziedzin w logiczną całość. Można tym samym uznać,
że cel napisania podręcznika został osiągnięty.
Korneliusz Miksch jest profesorem zwyczajnym Wydziału Inżynierii Środowiska
i Energetyki Politechniki Śląskiej, kierownikiem Katedry Biotechnologii
Środowiskowej i autorem podręcznika „Biochemia. Ćwiczenia laboratoryjne”. Jan
Sikora jest zastępcą kierownika tej samej katedry. Obaj od lat zajmują się
tematyką oczyszczalni ścieków.
„Podstawy biotechnologii” – nie
taki twardy orzech do zgryzienia
O biotechnologii można pisać na wiele sposobów. Rynek jest pełen publikacji,
które omawiają temat bardzo szczegółowo. Zwykle są one napisane nadmiernie
skomplikowanie albo – przeciwnie – zbyt prosto. Aby zgłębić tajniki podstaw tej
nauki trzeba było dotąd zaopatrzyć się w kilka czy nawet kilkanaście tytułów, co
zazwyczaj i tak nie wystarczało. Wydana w tym roku książka „Podstawy
biotechnologii” pod redakcją naukową Colina Ratledge’a i Bjørna Kristiansena w
dużej mierze rozwiązuje ten problem.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Jest to podręcznik akademicki, do którego stworzenia przyczyniło się wielu
naukowców z czołowych jednostek badawczych całego świata. Całość podzielona
jest na dwie części: typowo teoretyczną, przedstawiającą podstawy, które
powinien przyswoić każdy, kto zaczyna przygodę z biotechnologią oraz część
ukazującą praktyczne zastosowania tej nauki.
Pierwsza część jest napisana bardzo przystępnym językiem i porusza
najważniejsze zagadnienia teoretycznej biotechnologii, między innymi
problematykę społecznego odbioru nauki, biochemię metabolizmu, podstawowe
zagadnienia termodynamiczne i kinetyczne oraz kwestie dotyczące genomu oraz
inżynierii genetycznej. Niemal każdy rozdział został napisany przez innego autora,
jednak tekst pozostaje spójny. Widać, że autorzy dołożyli starań, aby w rzetelny i
przystępny sposób przekazać, niejednokrotnie zawiłe, aspekty teoretyczne
biotechnologii.
Po przeczytaniu dobrego wstępu teoretycznego rośnie apetyt na jego rozwinięcie
w odniesieniu do praktycznych zastosowań biotechnologii i tu niestety spotyka
nas nieco rozczarowań. Połowa rozdziałów drugiej części książki dorównuje
poziomem pierwszej i również zrozumiale oraz rzeczowo omawia się w niej
sposoby wykorzystania wiedzy teoretycznej w praktyce laboratoryjnej. Niestety
nie wszyscy autorzy stanęli na wysokości zadania. Wyraźnie rzuca się w oczy
tendencja do zbaczania z tematu rozdziału u autorów z prywatnych jednostek.
Autorzy z jednostek akademickich sprostali podejmowanej problematyce.
Omawiają oni między innymi tajniki hodowli komórkowych, produkcji olejów
mikrobiologicznych, kwasów organicznych i aminokwasów, biotechnologii
komórek roślinnych oraz zastosowań biotechnologii w ochronie środowiska. Na
szczególną pochwałę i uwagę czytelnika zasługują rozdziały dotyczące
biotransformacji oraz zastosowań immunochemicznych w biotechnologii.
Podręcznik „Podstawy biotechnologii” można uznać za godny polecenia
czytelnikom, którzy pragną posiąść podstawową wiedzę z szerokiego zakresu
biotechnologii, a także poznać jej przykładowe praktyczne zastosowania.
Propozycja ta szczególnie użyteczna będzie dla studentów pierwszych lat studiów
biomedycznych oraz dla tych ze starszych roczników, którzy chcieliby odświeżyć
sobie, przyswojony wcześniej, materiał.
Książka została wydana przez Wydawnictwo PWN
Nadchodzi przełom w leczeniu
palaczy
Badacze z Fińskiej Akademii Nauk opracowują nowy lek dla nałogowych
palaczy. Zespół, skupiony wokół profesora Hannu Raunio, zamierza
posłużyć się właściwościami inhibitorów enzymu wątrobowego CYP2A6,
które spowalniają metabolizm nikotyny. Przyjmowanie środka,
opracowanego na bazie tych badań, miałoby opóźniać pojawienie się
objawów głodu nikotynowego, powoli odzwyczajając nałogowca od palenia.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Nie od dziś wiadomo, że za rozkład nikotyny w wątrobie odpowiada enzym
CYP2A6. Badania wskazują, że inhibitory tego enzymu mogą zmniejszyć tempo
metabolizmu uzależniającej palaczy substancji. Stosowanie znanych dotąd
środków, zawierających te inhibitory, wiązało się jednak z występowaniem działań
niepożądanych.
Dysponując dokładnym obrazem struktury enzymu CYP2A6 można było rozpocząć
badania nad lekiem, który działałby jedynie wybiórczo. Przy pomocy modelowania
komputerowego fińscy badacze podjęli próbę stworzenia cząsteczki wiążącej się
tylko z określonym miejscem w enzymie. Dzięki dobiegającym końca, czteroletnim
pracom odkryto kilka nieznanych dotąd związków, które mogą spełnić oczekiwane
założenia. Kolejny etap badań może przyczynić się do powstania nowej kuracji dla
chcących zaprzestać palenia.
Liczne terapie dla palaczy koncentrowały się dotąd na niwelowaniu
nieprzyjemnych skutków odstawienia nikotyny, ułatwiając osobom uzależnionym
natychmiastowe rozstanie się nałogiem. Nieskuteczność tego rodzaju leczenia
doprowadziła do wniosku, że może lepszym rozwiązaniem byłoby skłonienie
pacjenta do ograniczenia palenia przy pomocy środków farmaceutycznych. Dzięki
temu uzależniony mógłby stopniowo wyzbyć się nałogu. Lek, nad którym pracuje
zespół profesora Raunio, miałby działać na podobnej zasadzie. Zahamowanie
tempa metabolizmu nikotyny sprawiłoby bowiem, że organizm palacza znacznie
później, niż to się dzieje zazwyczaj, domagałby się kolejnej dawki narkotyku.
Zakrojone na szeroką skalę badania nieprzypadkowo mają miejsce właśnie w
Finlandii, państwie wiodącym prym w walce z epidemią nikotynizmu.
Długofalowym celem fińskiego rządu jest wprowadzenie całkowitego zakazu
palenia w tym kraju do roku 2050.
„Inżynier” — to brzmi dumnie
Politechnika Śląska szczyci się niezłą renomą, nie tylko dzięki
informatykom, automatykom, chemikom, ale również dzięki kształcącym
się tu od kilku lat biotechnologom. Nowy kierunek, w zamyśle
międzywydziałowy, sprowadza się do przegonienia studentów przez trzy
wydziały i proponowane przez nie zajęcia. W konsekwencji, student wie
albo bardzo dużo, albo nie wie nic. Co roku echem odbija się znane
wszystkim „gdzie to było?!”.
Biotechnologia na Politechnice Śląskiej, jak już wspomniałam, jest kierunkiem
międzywydziałowym. Przez pierwsze dwa lata studenci mają zajęcia na wydziale
Automatyki, Elektroniki i Informatyki (AEI), Chemicznym i Inżynierii Środowiska i
Energetyki (IŚiE). Na początku nie ma większego znaczenia pod który dziekanat
się podlega, ponieważ i tak wszyscy mają te same zajęcia. Może z wyjątkiem osób
z kierunku zamawianego, który ponoć jest integralną częścią całej biotechnologii,
ale tak naprawdę rządzi się swoimi prawami.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Po dwóch latach każdy wybiera specjalizację zgodną z ofertą wydziału, na jakim
będzie się od tej pory uczył. I tak na AEI mamy bioinformatyków, na IŚiE
biotechnologów środowiska, a na Wydziale Chemicznym biotechnologów
przemysłowych. Od trzeciego roku drogi studentów poszczególnych specjalizacji
się rozchodzą. Każda grupa zamyka się w swoich laboratoriach i zapomina o
reszcie świata.
Nietrudno się domyślić, że każda specjalizacja uważa się za tę „najlepszą”. Na tym
polu prym wiodą chemicy, utwierdzani w przekonaniu o własnej świetności przez
wykładowców z własnego wydziału. Lokalne antagonizmy pomiędzy
biotechnologami z Wydziału Chemicznego a „resztą świata”, przypominają nieco
śląskie zatargi „hanysów” z „gorolami”. Jeden drugiemu nagada, ale tak naprawdę
wszyscy się lubią.
Jak bardzo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia widać na przykładzie
bioinformatyków. Poza swoim wydziałem są „tymi mądrymi z automy”. Natomiast
na swoim wydziale to najczęściej „panienki z biotechnologii” (panów na tym
kierunku jest niewielu), śliczne, ale nijak niewpisujące się w stereotyp studenta
AEI: chłopaka, który z jednakową perfekcją radzi sobie z komputerem, lutownicą,
czy równaniami różniczkowymi.
Nie mogę wypowiadać się w imieniu studentów innych specjalizacji, ale, o ile mi
wiadomo, bioinformatycy nie narzekają na brak zajęć, ciekawych przedmiotów, a
nawet emocji, jakich co semestr dostarczają im kolejne zmiany w planie. Czy jest
coś czego można żałować na trzecim roku? Chyba tylko tego, że się nie
przykładało do programowania i matematyki. Braki wychodzą na jaw szybciej, niż
ktokolwiek by przypuszczał, a niełatwo nadrobić je samodzielnie, czego sama
doświadczyłam.
Jeszcze jednym powodem, dla którego studia na Politechnice Śląskiej są warte
polecenia, jest specyfika kierunku. Inżynier musi mieć praktyczne umiejętności,
nie tylko wiedzę teoretyczną. Stąd w planie przeważają zajęcia w przeróżnych
laboratoriach specjalistycznych. Jeśli zapyta się studentów Politechniki, dlaczego
wybrali akurat uczelnię techniczną, a nie, na przykład, uniwersytet, większość
powie, że właśnie dla zdobycia tytułu inżyniera. Po prawie trzech latach
spędzonych w murach Politechniki Śląskiej, mogę powiedzieć, że zostanie
inżynierem nie wiąże się jedynie z posiadaniem tytułu zawodowego, ale przede
wszystkim pozwala nauczyć się unikalnego sposobu myślenia. Znaczenie tego
ostatniego uświadomić można sobie dopiero wtedy, kiedy zacznie się rozmawiać z
kimś spoza „inżynieryjnych kręgów”.
Czytelnicy mogą mi zarzucić zbytnie zachwalanie kierunku. Być może
rzeczywiście oceniam go za mało krytycznie, ale nie jestem w tym odosobniona.
Gdy zapytałam znajomych z roku, kto jest zadowolony, pomimo powszechnego
narzekania na wszystko i wszystkich, ponad połowa stwierdziła, że gdyby kazano
im wybierać jeszcze raz, nie zamieniliby Politechniki na nic innego. Trudno
pozostać bezstronnym wobec czegoś, co się podoba.
Więcej o omawianych studiach dowiedzieć się można ze
strony: http://biotechnologia.polsl.pl, chociaż należy zaznaczyć, że nie wszystkie
zawarte tam informacje są aktualne.
Udekoruj mieszkanie (własnymi)
prążkami
W ostatnim czasie wśród projektantów wnętrz bardzo modne stało się
dekorowanie pomieszczeń zdjęciami z rozdziału elektroforetycznego. Nie
mają one nic wspólnego z tandetnymi pseudoartystycznymi obrazami, jakimi
handluje wiele (niestety też naszych rodzimych) firm, a efekt estetyczny
przedrukowanych na płótno zdjęć z żeli jest bardzo interesujący i nadaje sie do
ciekawych aranżacji nie tylko nowoczesnych wnętrz.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Oczywiście można zamówić wersję z własnym DNA w roli głównej.
Wymazówka do pobrania komórek z jamy ustnej jest dostarczana przez
producenta, który podejmuje sie wykonania izolacji DNA i jego amplifikacji.
Cena takiego obrazu zaczyna się od 161 euro.
Więcej
obrazów
zobaczysz
w
galerii,
na
stronie
http://www.dna11.com/gallery_portraits.asp jednego z producentów (DNA 11),
którego propozycję aranżacji wnętrza pokazaliśmy na zdjęciu.
Kuriozalny limit co najmniej 180
punktów ECTS
Uchwalony w błyskawicznym tempie pakiet ustaw mających zreformować
polską naukę i szkolnictwo wyższe zawiera szereg kontrowersyjnych
zapisów. Nowe przepisy sprawiają niejednokrotnie wrażenie stworzonych
na gorąco i pozostaje jedynie mieć nadzieję na to, że zostaną one
ochłodzone przez precyzyjne przepisy wykonawcze.
Żeby zobrazować trudności z jakimi przyjdzie się zmagać tym, których dotyczą
wprowadzone zmiany w prawie, a zatem naukowcom, studentom, administracji
uczelni, wystarczy spojrzeć na jeden tylko przykład.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Artykuł 170a, paragraf 1 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym zyskał obecnie
brzmienie następujące: Student studiów stacjonarnych w uczelni publicznej ma
prawo bez wnoszenia opłat do korzystania z zajęć, za które może uzyskać liczbę
punktów ECTS, o których mowa w art. 164a. Żeby uniknąć nieporozumień i
mylnych interpretacji, można było w tym miejscu rzeczoną liczbę punktów, które
studentowi przysługują za darmo, po prostu wymienić. Ustawodawca jednak
zdecydował się odesłać obywatela do artykułu 164a. Tenże głosi: W celu
uzyskania dyplomu ukończenia studiów pierwszego stopnia student jest
obowiązany uzyskać co najmniej 180 punktów ECTS, studiów drugiego stopnia –
co najmniej 90 punktów ECTS, jednolitych studiów magisterskich – co najmniej
300 punktów ECTS w systemie studiów pięcioletnich oraz 360 punktów ECTS w
systemie studiów sześcioletnich. W tym kontekście zdumienie musi wywołać
kolejny paragraf artykułu 170a, odnoszący się do limitu punktów ECTS, o którym
mowa w art. 164a. Z powyższych zapisów można wysnuć logiczny wniosek, że oto
ustawodawca ustalił limit punktów ECTS, jakie student studiów pierwszego
stopnia może wykorzystać bez dodatkowych opłat na co najmniej 180.
Miejmy nadzieję, że ten sam, niezmiennie bezosobowy (bo któż by chciał brać
odpowiedzialność za podobnie sformułowane przepisy?) ustawodawca nie
zabierze się równie ochoczo do zmian w innych dziedzinach prawa. Mógłby wtedy,
kierując się takoż kulawą logiką i językowym dyletanctwem, ustalić limit
dopuszczalnej ilości alkoholu we krwi kierowcy na co najmniej 0,5 promila, czego
tragiczne konsekwencje nietrudno przewidzieć.
W omawianym zaś przypadku ucierpią przede wszystkim studenci, usiłujący na
próżno dociec, co ich czeka w zreformowanym naprędce systemie szkolnictwa
wyższego. Nikt rozsądny nie ma chyba wątpliwości co do tego, że reforma
szkolnictwa wyższego w Polsce, kraju o jednym z najwyższych na świecie
współczynniku scholaryzacji, jest niezbędna, ale przeprowadzanie jej w sposób
pospieszny i nieuważny grozi przysporzeniem nowych problemów,
niepozbawionym im przecież, studentom.
H1N1
Co z tą witaminą?
W marcowym numerze polskiego wydania Scientific American czytamy o
sporze, jaki wynikł w ostatnim czasie między lekarzami, a dotyczy on
witaminy D.
Od dekady już pacjentom ze strefy umiarkowanej zaleca się przyjmowanie
zwiększonych dawek tej witaminy, czy to w suplementach, czy też w bogatym w
nią pokarmie. Takie zalecenia oparte są na przeprowadzonych badaniach,
wskazujących na zmniejszenie ryzyka wystąpienia niektórych chorób, jak np.
cukrzycy typu I czy pewnych typów nowotworów.
Jednak przedstawiony ostatnio raport Institute of Medicine, oparty na badaniach
klinicznych z grupą kontrolną, która zamiast witaminy D otrzymywała placebo
ukazuje, że zwiększone jej dawki mogą nie tylko nie pomagać, ale nawet szkodzić.
Wyniki badań potwierdziły wpływ AUTS2 na regulację spożycia alkoholu
Raportowi sprzeciwia się cała rzesza lekarzy, którzy ufają wieloletnim,
populacyjnym badaniom epidemiologicznym, które jasno wskazują na korzystny
wpływ suplementacji. Negują badania kliniczne, wskazując na trudności w
utrzymaniu idealnych warunków grupy kontrolnej (zróżnicowane zawartości w
pokarmie, współdziałanie z innymi składnikami odżywczymi).
W najbliższym czasie oczekujemy na ogłoszenie wytycznych Endocrine Society,
która już teraz zaleca dawki wyższe niż Institute of Medicine. Zapewne te
zalecenia ostudzą, lub jeszcze bardziej zaostrzą ten spór.
Kontraktowy
laboratoryjny
diagnosta
Zatrudnienie diagnostów laboratoryjnych na zasadzie kontraktów wciąż
budzi wątpliwości. Zamieszczamy opinię prawną Krajowego Związku
Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych
(KZZPMLD) dotyczącą tego problemu. Samozatrudnienie diagnosty
laboratoryjnego jest dopuszczalne.
Opinia została sporządzona w Gorzowie Wielkopolskim 5 lutego 2009 r. przez
radcę prawnego Pawła Cierkońskiego.
Opinia
Przedmiot:
Dopuszczalność tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu
diagnosty laboratoryjnego
Wywód:
W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada wolności wykonywania
działalności gospodarczej i wolności wykonywania zawodu. Wynika ona
bezpośrednio z Konstytucji RP, a także z ustawy o swobodzie działalności
gospodarczej. Oznacza to, że co do zasady, każdy może prowadzić taką
działalność, jaką sobie wybierze i nie musi spełniać żadnych dodatkowych
warunków. Możliwość ograniczenia tej wolności, poprzez wprowadzenie m.in.
koncesjonowania, działalności regulowanych, stanowi swoisty wyjątek od pełnej
swobody w wykonywaniu działalności gospodarczej. Takie wyjątki mogą być
wprowadzone jedynie w drodze wyraźnych (a więc nie dorozumianych) zapisów
ustawowych. Typowym przykładem takiej działalności jest wykonywanie zawodu
lekarza. Zawód lekarza może być wykonywany przez osoby, które spełniły szereg
warunków określonych w przepisach szczegółowych i zgodnie z wymogami
stawianymi przez te przepisy. Poza specjalnymi wymogami dotyczącymi
wykształcenia, cech osobowych, stażu, ustawa o zawodach lekarza i lekarza
dentysty przewiduje w art. 49a formy wykonywania indywidualnej praktyki
lekarskiej, jednocześnie wyraźnie stanowiąc, że działalność lekarza jest
działalnością regulowaną w rozumieniu ustawy o swobodzie działalności
gospodarczej. Właśnie z tego przepisu wynika uprawnienie lekarza do
wykonywania praktyki lekarskiej oraz ograniczenie do wykonywania zawodu tylko
w wymienionych formach prawnych.
Skoro w ustawie o diagnostyce laboratoryjnej nie ma identycznych zapisów jak
w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, to oznacza to tyle i tylko tyle,
że diagnosta nie podlega aż takim ograniczeniom jak np. lekarz. Błędnym
natomiast rozumowaniem jest wyinterpretowywanie z tego faktu jakiegoś
zakazu do podejmowania działalności gospodarczej przez diagnostę, skoro w
Polsce obowiązuje swoboda w tym zakresie, która w przypadku diagnosty nie
jest ograniczoną do określonych form wykonywania tych czynności.
Kolejny aspekt – lekarz, wykonując praktykę lekarską w formach „narzuconych”
mu przez ustawę, udziela świadczenia zdrowotnego (art. 4 ustawy o zakładach
opieki zdrowotnej).
Jeśli chodzi zaś o diagnostów należy zwrócić uwagę na art. 1 pkt 1 ustawy o
diagnostyce laboratoryjnej – w przeciwieństwie do lekarza, diagnosta nie
świadczy usług zdrowotnych – to laboratorium medyczne jest
świadczeniodawcą. A forma prawna, w której taki diagnosta podejmuje
współpracę z laboratorium, może być dowolna (skoro nigdzie nie przewiduje się
żadnych ograniczeń w tym zakresie). To właśnie laboratorium medyczne jest
zakładem opieki zdrowotnej (art. 17 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie
ma więc jakiegokolwiek powodu do narzucania formy współpracy diagnosty z
takim niezależnym laboratorium medycznym. Współpraca stron może odbywać
się na zasadzie zatrudnienia diagnosty przez laboratorium na umowę o pracę,
ale może polegać także np. na prowadzeniu przez diagnostę działalności
gospodarczej i podpisaniu z laboratorium medycznym (które jest zoz’em)
stosownego kontraktu.
Oczywistym jest, że diagnosta podlega wielu ograniczeniom co do samego
wykonywania czynności diagnosty laboratoryjnego. Przede wszystkim wszelkie
czynności diagnostyczne może wykonywać tylko i wyłącznie w laboratorium
medycznym (art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie oznacza to
jednak, że sam musi takie laboratorium założyć.
Dla uzasadnienia powyższego stanowiska można przytoczyć sprawę rozpatrywaną
przez Prokuraturę. Stwierdzono, że diagnosta, który podejmie się autoryzowania
wyników badań wykonywanych w ramach działalności gospodarczej w jednostce
nie będącej zoz-em naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną przed
Rzecznikiem Dyscyplinarnym KIDL (postanowienie Prokuratury Rejonowej z dnia
2.04.2008 r., sygn. Akt 1797/07/D).
Z tego postanowienia wynika, że nieprawidłowość w omawianym przypadku nie
jest związana z prowadzeniem działalności gospodarczej (na co niektórzy
błędnie kładą nacisk), ale z „autoryzowaniem wyników badań w jednostce nie
będącej zoz’em”. Jak stwierdzono wcześniej, diagnosta ma obowiązek
wykonywać czynności diagnostyczne tylko w laboratorium medycznym (a więc
tylko w zoz’zie). Możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej
przez Rzecznika Dyscyplinarnego KIDL związana jest właśnie z naruszeniem
art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej, a nie z faktem formy prawnej
współpracy diagnosty z laboratorium.
Również Kodeks Etyki Diagnosty Laboratoryjnego nie zawiera żadnych
postanowień w zakresie „formy prawnej” współpracy diagnosty z laboratorium
medycznym. Gdyby zapisy ograniczające formę nawiązania współpracy jedynie do
umowy o pracę lub konieczności założenia własnego zoz’u znalazły się w
Kodeksie, należałoby uznać je za sprzeczne z prawem, z uwagi na brak podstaw
prawnych pozwalających samorządowi na taką decyzję.
Reasumując, jeśli diagnosta laboratoryjny przestrzega postanowień ustawy o
diagnostyce laboratoryjnej oraz innych ustaw, nie można go pociągnąć do
jakiejkolwiek odpowiedzialności z powodu podjęcia współpracy z laboratorium
medycznym na innej zasadzie niż umowa o pracę. Żaden przepis nie warunkuje
możliwości wykonywania czynności diagnostycznych przez diagnostę od
założenia przez niego zoz.
Tylko laboratorium medyczne, samo w sobie będące zoz’em, jest
świadczeniodawcą, dlatego nie ma ani obowiązku, ani tym bardziej konieczności,
aby zakładać kolejny zoz przez diagnostę. Diagnosta, w przeciwieństwie do
lekarza, nigdy nie będzie stroną świadczącą usługi diagnostyczne (świadczenia
zdrowotne w rozumieniu ustawy o zakładach opieki zdrowotnej), niezależnie czy
sam utworzy zoz, czy nie. Zawsze podmiotem tym będzie laboratorium medyczne,
z którym diagnosta współpracuje, w dowolnie wybranej przez siebie formie
prawnej.
Wnioski
Prawo dopuszcza tzw. samozatrudnienie na zasadach ogólnych w zakresie
wykonywania zawody diagnosty laboratoryjnego, bez konieczności zakładania
przez diagnostę n-zoz’u.
Samozatrudnienie w zakresie
wykonywania zawodu diagnosty
laboratoryjnego
jest
dopuszczalne
Źródło: Opinia Radcy Prawnego w sprawie dopuszczalności tzw. samozatrudnienia
w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego sporządzona dla
KZZPMLD.
Ponieważ samozatrudnienie diagnostów laboratoryjnych na zasadzie
kontraktów wciąż budzi wątpliwości zamieszczamy opinię prawną
Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów
Diagnostycznych (KZZPMLD) dotycząca tego problemu.
Opinia została sporządzona w Gorzowie Wielkopolskim 5 lutego 2009 r. przez
radcę prawnego Pawła Cierkońskiego.
Opinia
Przedmiot:
Dopuszczalność tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu
diagnosty
laboratoryjnego
Wywód:
W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada wolności wykonywania
działalności
gospodarczej i wolności wykonywania zawodu. Wynika ona bezpośrednio z
Konstytucji RP, a także z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Oznacza
to, że co do zasady, każdy
może prowadzić taką działalność, jaką sobie wybierze i nie musi spełniać żadnych
dodatkowych warunków. Możliwość ograniczenia tej wolności, poprzez
wprowadzenie m.in.
koncesjonowania, działalności regulowanych, stanowi swoisty wyjątek od pełnej
swobody w
wykonywaniu działalności gospodarczej. Takie wyjątki mogą być wprowadzone
jedynie w
drodze wyraźnych (a więc nie dorozumianych) zapisów ustawowych. Typowym
przykładem
takiej działalności jest wykonywanie zawodu lekarza. Zawód lekarza może być
wykonywany
przez osoby, które spełniły szereg warunków określonych w przepisach
szczegółowych i
zgodnie z wymogami stawianymi przez te przepisy. Poza specjalnymi wymogami
dotyczącymi wykształcenia, cech osobowych, stażu, ustawa o zawodach lekarza i
lekarza
dentysty przewiduje w art. 49a formy wykonywania indywidualnej praktyki
lekarskiej,
jednocześnie wyraźnie stanowiąc, że działalność lekarza jest działalnością
regulowaną w
rozumieniu ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Właśnie z tego
przepisu wynika
uprawnienie lekarza do wykonywania praktyki lekarskiej oraz ograniczenie do
wykonywania
zawodu tylko w wymienionych formach prawnych.
Skoro w ustawie o diagnostycelaboratoryjnej nie ma identycznych zapisów
jak w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, to oznacza to tyle i
tylko tyle, że diagnosta nie podlega aż takim ograniczeniom jak np. lekarz.
Błędnym natomiast rozumowaniem jest wyinterpretowywanie z tego faktu
jakiegoś zakazu do podejmowania działalności gospodarczej przez
diagnostę, skoro w Polsce obowiązuje swoboda w tym zakresie, która w
przypadku diagnosty nie jest ograniczoną do określonych form
wykonywania tych czynności.
Kolejny aspekt – lekarz, wykonując praktykę lekarską w formach „narzuconych”
mu
przez ustawę, udziela świadczenia zdrowotnego (art. 4 ustawy o zakładach opieki
zdrowotnej).
Jeśli chodzi zaś o diagnostów należy zwrócić uwagę na art. 1 pkt 1 ustawy
o
diagnostyce laboratoryjnej – w przeciwieństwie do lekarza, diagnosta nie
świadczy usług
zdrowotnych – to laboratorium medyczne jest świadczeniodawcą. A forma
prawna, w której taki diagnosta podejmuje współpracę z laboratorium,
może być dowolna (skoro nigdzie nie przewiduje się żadnych ograniczeń w
tym zakresie). To właśnie laboratorium medyczne jest zakładem opieki
zdrowotnej (art. 17 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Nie ma więc
jakiegokolwiek powodu do narzucania formy współpracy diagnosty z takim
niezależnym laboratorium medycznym. Współpraca stron może odbywać
się na zasadzie zatrudnienia diagnosty przez laboratorium na umowę o
pracę, ale może polegać także np. na prowadzeniu przez diagnostę
działalności gospodarczej i podpisaniu z laboratorium medycznym (które
jest zoz’em) stosownego kontraktu.
Oczywistym jest, że diagnosta podlega wielu ograniczeniom co do samego
wykonywania czynności diagnosty laboratoryjnego. Przede wszystkim
wszelkie czynności diagnostyczne może wykonywać tylko i wyłącznie w
laboratorium medycznym (art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej).
Nie oznacza to jednak, że sam musi takie laboratorium założyć.
Dla uzasadnienia powyższego stanowiska można przytoczyć sprawę rozpatrywaną
przez Prokuraturę. Stwierdzono, że diagnosta, który podejmie się autoryzowania
wyników
badań wykonywanych w ramach działalności gospodarczej w jednostce nie
będącej zoz-em
naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną przed Rzecznikiem Dyscyplinarnym
KIDL
(postanowienie Prokuratury Rejonowej z dnia 2.04.2008 r., sygn. Akt 1797/07/D).
Z tego postanowienia wynika, że nieprawidłowość w omawianym
przypadku nie jest związana z prowadzeniem działalności gospodarczej
(na co niektórzy błędnie kładą nacisk), ale z „autoryzowaniem wyników
badań w jednostce nie będącej zoz’em”. Jak stwierdzono wcześniej,
diagnosta ma obowiązek wykonywać czynności diagnostyczne tylko w
laboratorium medycznym (a więc tylko w zoz’zie). Możliwość pociągnięcia
do odpowiedzialności dyscyplinarnej przez Rzecznika Dyscyplinarnego
KIDL związana jest
właśnie z naruszeniem art. 16 ustawy o diagnostyce laboratoryjnej, a nie z
faktem formy
prawnej współpracy diagnosty z laboratorium.
Również Kodeks Etyki Diagnosty Laboratoryjnego nie zawiera żadnych
postanowień
w zakresie „formy prawnej” współpracy diagnosty z laboratorium medycznym.
Gdyby zapisy
ograniczające formę nawiązania współpracy jedynie do umowy o pracę lub
konieczności
założenia własnego zoz’u znalazły się w Kodeksie, należałoby uznać je za
sprzeczne z
prawem, z uwagi na brak podstaw prawnych pozwalających samorządowi na taką
decyzję.
Reasumując, jeśli diagnosta laboratoryjny przestrzega postanowień
ustawy o
diagnostyce laboratoryjnej oraz innych ustaw, nie można go pociągnąć do
jakiejkolwiek
odpowiedzialności z powodu podjęcia współpracy z laboratorium
medycznym na innej
zasadzie niż umowa o pracę. Żaden przepis nie warunkuje możliwości
wykonywania
czynności diagnostycznych przez diagnostę od założenia przez niego zoz.
Tylko laboratorium medyczne, samo w sobie będące zoz’em, jest
świadczeniodawcą, dlatego nie ma ani obowiązku, ani tym bardziej konieczności,
aby zakładać kolejny zoz przez diagnostę. Diagnosta, w przeciwieństwie do
lekarza, nigdy nie będzie stroną świadczącą usługi diagnostyczne (świadczenia
zdrowotne w rozumieniu ustawy o zakładach opieki zdrowotnej), niezależnie czy
sam utworzy zoz, czy nie. Zawsze podmiotem tym będzie l
Ponieważ samozatrudnienie diagnostów laboratoryjnych na zasadzie
kontraktów wciąż budzi wątpliwości zamieszczamy opinię prawną
Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów
Diagnostycznych (KZZPMLD) dotycząca tego problemu.
Opinia została sporządzona w Gorzowie Wielkopolskim 5 lutego 2009 r. przez
radcę prawnego Pawła Cierkońskiego.
Opinia
Przedmiot:
Dopuszczalność tzw. samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu
diagnosty laboratoryjnego
Wywód:
W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada wolności wykonywania
działalności gospodarczej i wolności wykonywania zawodu. Wynika ona
bezpośrednio z Konstytucji RP, a także z ustawy o swobodzie działalności
gospodarczej. Oznacza to, że co do zasady, każdy może prowadzić taką
działalność, jaką sobie wybierze i nie musi spełniać żadnych dodatkowych
warunków. Możliwość ograniczenia tej wolności, poprzez wprowadzenie m.in.
koncesjonowania, działalności regulowanych, stanowi swoisty wyjątek od pełnej
swobody w wykonywaniu działalności gospodarczej. Takie wyjątki mogą być
wprowadzone jedynie w drodze wyraźnych (a więc nie dorozumianych) zapisów
ustawowych. Typowym przykładem takiej działalności jest wykonywanie zawodu
lekarza. Zawód lekarza może być wykonywany przez osoby, które spełniły szereg
warunków określonych w przepisach szczegółowych i zgodnie z wymogami
stawianymi przez te przepisy. Poza specjalnymi wymogami dotyczącymi
wykształcenia, cech osobowych, stażu, ustawa o zawodach lekarza i lekarza
dentysty przewiduje w art. 49a formy wykonywania indywidualnej praktyki
lekarskiej, jednocześnie wyraźnie stanowiąc, że działalność lekarza jest
działalnością regulowaną w rozumieniu ustawy o swobodzie działalności
gospodarczej. Właśnie z tego przepisu wynika uprawnienie lekarza do
wykonywania praktyki lekarskiej oraz ograniczenie do wykonywania zawodu tylko
w wymienionych formach prawnych.
Skoro w ustawie o diagnostyce laboratoryjnej nie ma identycznych zapisów
jak w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, to oznacza to tyle i
tylko tyle, że diagnosta nie podlega aż takim ograniczeniom jak np. lekarz.
Błędnym natomiast rozumowaniem jest wyinterpretowywanie z tego faktu
jakiegoś zakazu do podejmowania działalności gospodarczej przez
diagnostę, skoro w Polsce obowiązuje swoboda w tym zakresie, która w
przypadku diagnosty nie jest ograniczoną do określonych form
wykonywania tych czynności.
Kolejny aspekt – lekarz, wykonując praktykę lekarską w formach „narzuconych”
mu przez ustawę, udziela świadczenia zdrowotnego (art. 4 ustawy o zakładach
opieki zdrowotnej).
Jeśli chodzi zaś o diagnostów należy zwrócić uwagę na art. 1 pkt 1 ustawy
o diagnostyce laboratoryjnej – w przeciwieństwie do lekarza, diagnosta nie
świadczy usług zdrowotnych – to laboratorium medyczne jest
świadczeniodawcą. A forma prawna, w której taki diagnosta podejmuje
współpracę z laboratorium, może być dowolna (skoro nigdzie nie
przewiduje się żadnych ograniczeń w tym zakresie). To właśnie
laboratorium medyczne jest zakładem opieki zdrowotnej (art. 17 ustawy o
diagnostyce laboratoryjnej). Nie ma więc jakiegokolwiek powodu do
narzucania formy współpracy diagnosty z takim niezależnym laboratorium
medycznym. Współpraca stron może odbywać się na zasadzie zatrudnienia
diagnosty przez laboratorium na umowę o pracę, ale może polegać także
np. na prowadzeniu przez diagnostę działalności gospodarczej i
podpisaniu z laboratorium medycznym (które jest zoz’em) stosownego
kontraktu. Oczywistym jest, że diagnosta podlega wielu ograniczeniom co
do samego wykonywania czynności diagnosty laboratoryjnego. Przede
wszystkim wszelkie czynności diagnostyczne może wykonywać tylko i
wyłącznie w laboratorium medycznym (art. 16 ustawy o diagnostyce
laboratoryjnej). Nie oznacza to jednak, że sam musi takie laboratorium
założyć.
Dla uzasadnienia powyższego stanowiska można przytoczyć sprawę rozpatrywaną
przez Prokuraturę. Stwierdzono, że diagnosta, który podejmie się autoryzowania
wyników badań wykonywanych w ramach działalności gospodarczej w jednostce
nie będącej zoz-em naraża się na odpowiedzialność dyscyplinarną przed
Rzecznikiem Dyscyplinarnym KIDL (postanowienie Prokuratury Rejonowej z dnia
2.04.2008 r., sygn. Akt 1797/07/D).
Z tego postanowienia wynika, że nieprawidłowość w omawianym
przypadku nie jest związana z prowadzeniem działalności gospodarczej
(na co niektórzy błędnie kładą nacisk), ale z „autoryzowaniem wyników
badań w jednostce nie będącej zoz’em”. Jak stwierdzono wcześniej,
diagnosta ma obowiązek wykonywać czynności diagnostyczne tylko w
laboratorium medycznym (a więc tylko w zoz’zie). Możliwość pociągnięcia
do odpowiedzialności dyscyplinarnej przez Rzecznika Dyscyplinarnego
KIDL związana jest właśnie z naruszeniem art. 16 ustawy o diagnostyce
laboratoryjnej, a nie z faktem formy prawnej współpracy diagnosty z
laboratorium.
Również Kodeks Etyki Diagnosty Laboratoryjnego nie zawiera żadnych
postanowień w zakresie „formy prawnej” współpracy diagnosty z laboratorium
medycznym. Gdyby zapisy ograniczające formę nawiązania współpracy jedynie do
umowy o pracę lub konieczności założenia własnego zoz’u znalazły się w
Kodeksie, należałoby uznać je za sprzeczne z prawem, z uwagi na brak podstaw
prawnych pozwalających samorządowi na taką decyzję.
Reasumując, jeśli diagnosta laboratoryjny przestrzega postanowień
ustawy o diagnostyce laboratoryjnej oraz innych ustaw, nie można go
pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności z powodu podjęcia
współpracy z laboratorium medycznym na innej zasadzie niż umowa o
pracę. Żaden przepis nie warunkuje możliwości wykonywania czynności
diagnostycznych przez diagnostę od założenia przez niego zoz.
Tylko laboratorium medyczne, samo w sobie będące zoz’em, jest
świadczeniodawcą, dlatego nie ma ani obowiązku, ani tym bardziej konieczności,
aby zakładać kolejny zoz przez diagnostę. Diagnosta, w przeciwieństwie do
lekarza, nigdy nie będzie stroną świadczącą usługi diagnostyczne (świadczenia
zdrowotne w rozumieniu ustawy o zakładach opieki zdrowotnej), niezależnie czy
sam utworzy zoz, czy nie. Zawsze podmiotem tym będzie laboratorium medyczne,
z którym diagnosta współpracuje, w dowolnie wybranej przez siebie formie
prawnej.
Wnioski
Prawo dopuszcza tzw. samozatrudnienie na zasadach ogólnych w zakresie
wykonywania zawody diagnosty laboratoryjnego, bez konieczności
zakładania przez diagnostę n-zoz’u.
Źródło: Opinia Radcy Prawnego w sprawie dopuszczalności tzw.
samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego
udostępniona KZZPMLD.
aboratorium medyczne, z którym diagnosta współpracuje, w dowolnie wybranej
przez siebie formie prawnej.
Wnioski
Prawo dopuszcza tzw. samozatrudnienie na zasadach ogólnych w zakresie
wykonywania zawody diagnosty laboratoryjnego, bez konieczności
zakładania przez diagnostę n-zoz’u.
Źródło: Opinia Radcy Prawnego w sprawie dopuszczalności tzw.
samozatrudnienia w zakresie wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego
udostępniona KZZPMLD.