27 marca - IIC na Irydionie w Teatrze Polskim
Transkrypt
27 marca - IIC na Irydionie w Teatrze Polskim
VIII Liceum Ogólnokształcące i 58 Gimnazjum im. Władysława IV w Warszawie - Start 27 marca - IIC na Irydionie w Teatrze Polskim Dlaczego właśnie taki tekst wybrzmiał jako pierwszy w jednym z najsłynniejszych obecnie teatrów warszawskich? Arnold Szyfman, zakładając Teatr Polski dokładnie sto lat temu oczekiwał sukcesu.Wiedział, że robi coś, co jest wyjątkowe, będzie stanowiło nowość dla współczesnego mu widza. Będzie też wyzwaniem dla samego reżysera – i tylko od niego, jego wrażliwości, talentu i wizji zależy, czy wyzwanie będzie ciężką walką czy pełnym ekscytacji i zrozumienia odszyfrowywaniem znaków pozostawionych nam przez romantycznego dramatopisarza. Sto lat po tak wielkim dla warszawskiej sceny wydarzeniu, obecny dyrektor Teatru Polskiego, Andrzej Seweryn, postanowił ożywić spektakl, przywrócić go na deski teatru, pozwolić ludziom poczuć się niczym świadkowie narodzin nowego, świetnego polskiego teatru. Tekst: Ola Smoczyńska Za każdym razem, kiedy pojawia się przede mną perspektywa zetknięcia z dziełem Zygmunta Krasińskiego, czuję, że zadanie nie będzie łatwe. Wręcz przeciwnie – muszę być przygotowana na dźwignięcie ogromnego ciężaru nie tylko interpretacji, ale także nastroju, który autor wywołuje swoimi słowami. Dzieła nie są „zamknięte”. Kilkadziesiąt zaczernionych stron absolutnie nie ogranicza ich wymowy – bezsilna próba zamknięcia książki, ściśnięcia jej okładkami, przytłoczenia ciężarem innych utworów zdaje się na nic. Treść krąży wciąż nie tylko w naszych myślach, ale także oplata cienkimi złotymi nitkami stworzonymi z myśli i koncepcji autora dzieje naszego narodu, łącząc je z burzliwą historią innych państw. Opisując przeszłość, chce spowić także nasze myśli, aby zmusić do rozważania nad teraźniejszością i przyszłością w niej ukrytą. Jednak na tę misterną konstrukcję narzucony został czarny woal romantyzmu – stworzony z grubej tkaniny patosu, przetkany trudnymi w odbiorze dla współczesnego widza słowami. "Irydion" zawsze uważany był za utwór niesceniczny, obrósł w legendę, pełną kręcących głowami krytyków i mrukliwych komentarzy w rodzaju: „To niemożliwe, za dużo treści poza tekstem”. Faktycznie – dramat przepojony jest wieloma wątkami, pomysły na interpretację można mnożyć, wychodząc od tych najbardziej wysublimowanych i metaforycznych, kończąc na tych najprostszych i najbardziej oczywistych, które mimo wszystko nie spłycają wymowy utworu. Reżyser utrzymał tradycję – zmieniając spektakl tak, by nic z jego wymowy nie zostało utracone, nie zniszczył go skalpelem zamysłu o podążaniu za trendami. Wręcz przeciwnie – pozwolił, by słowo wybrzmiało. Pozwolił, aby widz wrócił do domu przygnieciony zarówno ciężarem tego słowa, sławą przedstawienia, jak i wrażeniem wywołanym przez szereg sprytnych, niezwykle interesujących zabiegów. Andrzej Seweryn ukazał nam nowe spojrzenie na „Irydiona”. Czy możemy bohatera szczytnie nazwać synem tęczy, pochodzącym od delikatnej Iris, niosącym znak przymierza uciemiężonej Grecji, łącząc chrześcijan z poganami, rządzących z ludem? Czy raczej jego imię pochodzi od łacińskiego irideo – wyśmiewać, szydzić, które bezlitośnie piętnuje bohatera, ukazuje, że jest on podatny na złe wpływy Masynissy, dąży do zemsty na Rzymie depcząc bezdusznie godność swej siostry, miłość Kornelii, dążąc do władzy przez proste, można zaryzykować stwierdzenie, że prostackie, zastosowanie szantażu wobec zastraszonego Heliogabala, by oddał swój pierścień, tym samym przekazując władzę Irydionowi. Czymże jest poświęcenie Irydiona w porównaniu z poświęceniem Wallenroda? Jedna z ostatnich scen, kiedy ruchoma belka w tle zaczyna się przesuwać, daje nam wiele do myślenia. To pozioma belka krzyża, kto ją dzierży, kto umiera, by odkupić innych, kto poświęcił swe życie, by oswobodzić uciśnionych, kto – kto z tych, którzy leżą w rozrzedzonym świetle na scenie. Czy na pewno Irydion? Czy to pewne, że nikt? Efekt psuje ostateczna recytacja na koniec spektaklu. Niezwykle dłużące się słowa zniechęciły część widowni, sprawiając, że wyjście stało się prawdziwym wyścigiem z wątpliwą nagrodą za pierwsze miejsce. Przedstawienie było, niestety, nieznośnie patetyczne, nabudowywało ciężką, pełną wzniosłych słów i dramatycznych gestów atmosferę, choć jednocześnie w perfekcyjny sposób ożywiło treść utworu Krasińskiego. Tylko mam wątpliwości, czy było po prostu zrozumiałe? http://wladyslaw.edu.pl Kreator PDF Utworzono 8 March, 2017, 02:09