cukrzycy - Cukrzyca a Zdrowie
Transkrypt
cukrzycy - Cukrzyca a Zdrowie
Jak leczyć, by rzeczywiście pomagać, a nie tylko zaleczać? Zespół ekspertów z całego świata proponuje nowe podejście do leczenia cukrzycy Nie wolno się oszukiwać – to nie łagodna dolegliwość polegająca li tylko na kiepskiej regulacji poziomu cukru we krwi. Cukrzyca to jedna z najpoważniejszych przyczyn zawałów serca, udarów mózgu, amputacji kończyn, niewydolności nerek i ślepoty wśród doro słych. Do tych powikłań można niedopuścić, potrzebna jest jednak całkowita zmiana sposobu postrzegania choroby. Na świecie żyje ponad 190 mln diabetyków, a zdaniem ekspertów za 20 lat może ich być aż 330 mln. Biorąc pod uwagę to, że ledwie połowa cierpiących na cukrzycę wie o swojej chorobie, liczba ta może się okazać wyższa. Cukrzy ca staje się jednym z najpoważniejszych problemów zdrowotnych, nie tylko w krajach rozwiniętych, lecz też tam, gdzie rozwój cywilizacyjny i zmiany stylu życia napotykają podatny genetyczny grunt. Klasycznym przykładem są pół nocnoamerykańscy Indianie Pima, u których częstość występowania cukrzycy w ciągu półwiecza wzrosła z kilku do ponad 60%! Wszystko za sprawą przejścia na amerykańską fastfoodową dietę. Także w innych szybko rozwijających się i industrializujących społeczeństwach choroba ta przybiera rozmiary epidemii. I ty zostaniesz Indianinem Nowoczesna, wysokokaloryczna i wysoko przetworzo na, dieta połączona z brakiem ruchu przyczynia się do rozwoju cukrzycy nie tylko u podatnych genetycznie – Indian. Większość z nas w toku ewolucji wykształ ciła mechanizmy zwiększające zdolność przetrwania w warunkach niedoboru pożywienia. Skomplikowane szlaki metaboliczne sprawiają, że potrafimy wyjątkowo skutecznie magazynować nadwyżki. Za to mało kto jest uodporniony na nadmiar kalorii. Ewolucja sprawiła, że najbardziej smakuje nam to, co tłuste (trudno dostępne a kaloryczne) i słodkie (dojrzałe). W centrum metabolicz nych szlaków zawiadujących gromadzeniem i wykorzysty waniem energii znajduje się insulina – hormon produkowany w trzustce przez tzw. komórki β wysepek Langerhansa. Jej zadaniem jest m.in. usuwanie cukru z krwi i przeno szenie go do komórek. Przy wzroście stężenia glukozy do trzustki płynie sygnał, by zwiększyć wydzielanie hormo nu. To przyspiesza przenoszenie cukru do komórek, zaś niewykorzystane zasoby są za pomocą insuliny magazy nowane w postaci tłuszczu – na czarną godzinę. Tyle że taka czarna godzina nigdy nie nadchodzi, a trzustka stale pracuje ponad siły. Niebezpieczne są zwłaszcza potrawy bogate w rafinowa ne cukry: nie tylko słodycze czy gazowane napoje, ale także soki owocowe i warzywne, mocno dosładzane, by dogadzać gustom masowego klienta. Ich spożycie oznacza dla organizmu gwałtowny dowóz szybko trawionych cukrów, które łatwo zamienić na glukozę – podstawowe „paliwo” komórek. Niedobór glukozy najgorzej zno szą mózg i mięśnie. Bez cukru słabniemy, nie możemy się skupić, oblewa nas zimny pot, mięśnie drżą, mamy mroczki przed oczyma, a w skrajnych przypadkach zapa damy w śpiączkę, która może prowadzić nawet do zgonu. Nadmiar glukozy jest równie groźny. Gwałtowny skok jej poziomu może zatruć mózg, doprowadzając do śpiączki. Jeśli takie epizody się powtarzają, dochodzi do uszkodze nia nerek, serca czy siatkówki oka. Błędne koło Im gwałtowniejszy wzrost stężenia cukru we krwi – taki jak np. po zjedzeniu czekoladowego batona czy wypiciu szklanki oranżady – tym większy wyrzut insuliny. Jej zadaniem jest przecież nie dopuścić do tego, by krążąca we krwi glukoza uszkadzała narządy wewnętrzne. Jeśli jednak trzustka musi sprostać takim wyzwaniom kilka krotnie w ciągu dnia, dochodzi do rozchwiania równo wagi. Gdy wzrośnie poziom cukru, insuliny wydziela się „trochę” za dużo. Jego stężenie spada zatem nieco zbyt szybko i zbyt gwałtownie. Niedobór glukozy we krwi jest zaś jednym z istotnych czynników uruchamiających uczucie głodu. Zjadamy zatem coś, co ma podnieść jej poziom. Dobrze, jeśli jest to jajko czy kromka chleba. Jeśli jednak czekoladowy batonik – do trzustki znowu płynie nadmiernie silny sygnał, insuliny wydziela się zbyt dużo i cały schemat się powtarza. Tak wyglądają początki po nad 90% przypadków cukrzycy spotykanych na świecie. A koniec? Trzeba jasno powiedzieć, że cukrzyca to nie przelewki. W krajach rozwiniętych już dziś jest na czwar tym, piątym miejscu wśród przyczyn zgonów, i coraz bardziej obciąża budżety służby zdrowia. Dwie różne choroby Tylko co dziesiąty diabetyk cierpi na tzw. cukrzycę typu I, zwaną też insulinozależną. W tej chorobie z niepo znanych do końca przyczyn organizm zaczyna trakto wać komórki β trzustki niczym ciało obce i niszczyć je. Wskutek tego wydzielanie insuliny stopniowo spada i w ciągu kilkunastu lat organizm przestaje ją wytwarzać. By uchronić chorego przed śmiercią, trzeba stale dostarczać ten hormon z zewnątrz. Do niedawna jedynym sposobem były zastrzyki. Obecnie w użyciu są też pompy insulinowe, testuje się zaś m.in. insulinę w aerozolu (donosową lub doustną) i tzw. zbiorniki depot, z których może być uwalniana w zależności od zapotrzebowania przez kilka miesięcy. Ostatecznym rozwiązaniem problemu cukrzycy typu I byłoby odtworzenie produkujących insulinę komórek. Próbuje się to robić przy użyciu komórek macierzystych albo przeszczepiając zawiesinę komórek β z trzustek osób zmarłych. Ponad 90% cukrzyków choruje jednak z zupełnie innego powodu. Ich trzustki świetnie sobie radzą z wytwarzaniem insuliny. Tyle że wymagania właści cieli są zbyt wygórowane. Produkcja nie może nadążyć za zapotrzebowaniem. Powtarzające się wahania stężeń glukozy i insuliny sprawiają, że tkanki zaczynają się uod parniać na działanie hormonu. Trochę tak, jakby komórki zaczynały „głuchnąć” na pukanie insuliny, która przy chodzi do nich z glukozą. Żeby osiągnąć taki sam efekt, potrzeba jej coraz więcej. Z czasem moce przerobowe trzustki się wyczerpują, komórki giną z przepracowania, zaś przebieg choroby zaczyna przypominać cukrzycę typu I – utrzymanie stężenia glukozy w prawidłowych granicach wymaga sprawdzania jej poziomu we krwi i podawania insuliny z zewnątrz – najczęściej w postaci bolesnych zastrzyków. Na początku użyć armat Tego czarnego scenariusza można uniknąć, jeśli odpo wiednio wcześnie spróbuje się przerwać błędne koło wzajemnie wzmacniających się wahań stężeń glukozy i insuliny. Do tego trzeba wcześnie rozpoznać chorobę i od początku agresywnie ją leczyć. Tymczasem połowa pacjentów zgłaszających się do lekarza z podejrzeniem cukrzycy ma już przynajmniej jedno poważne powikłanie tej choroby: upośledzenie pracy nerek, osłabienie wzroku albo zmiany w naczyniach zaopatrujących w krew serce i mózg. Leczenie tych powikłań stanowi największą po zycję w „budżecie cukrzycy” – niemal 3/4 z 29 mld euro wydawanych co roku w Europie i 132 mld dol. w USA. Tymczasem na leki (nawet włączając w to drogie, nowo czesne insuliny) idzie niespełna 7% tej sumy. Wynika z tego, że bardziej opłaca się leczyć wcześnie (nawet drogo) samą cukrzycę niż później, gdy już pojawią się powikłania, wydawać o wiele większe sumy. Tym czasem przy pierwszej wizycie lekarz wciąż najczęściej zaleca chorym… zmianę trybu życia i diety. W wielu badaniach potwierdzono co prawda, że obniżenie kaloryczności posiłków i zwiększenie codziennej dawki ruchu może znacznie opóźnić postęp choroby, a niekiedy nawet przywrócić w organizmie równowa gę. Niestety, z innych badań wynika równie dobitnie, że ledwie co dziesiąty pacjent potrafi trwale zmienić styl życia i w ten sposób unik nąć konieczności leczenia. Pozostali nie umieją porzucić niezdrowych nawyków i po pół roku (bo tyle zwykle lekarze dają im na poprawę) zgłaszają się na wizytę kontrolną w gorszym stanie. Kolejne 12-20 miesięcy są leczeni po jedynczym doustnym lekiem. W przypadku 75% chorych taka terapia nie prowadzi do wystarczającego wyrównania poziomu gluko zy. W rezultacie przez ponad dwa lata pacjenci przechodzą huśtawkę stężeń glukozy i insuliny, która niszczy ich narządy wewnętrzne, oczy i nerwy obwodowe. Najnowsze wytyczne zawarte w listopadowym „International Journal of Clinical Practice” zalecają zupełnie nową strategię. Skuteczność leczenia mierzy poziom tzw. glikowanej he moglobiny (HbA1c). U zdrowych jest on niższy niż 6%. U chorych często przekracza 9%. Przy idealnej terapii nie powinien być wyższy niż 10 ZALECEŃ 6,5-7%. By osiągnąć taki wynik, w ciągu sześciu miesięcy od rozpoznania dozwo lone jest stosowanie wszystkich leków, łącznie z insuliną. Gdy w organizmie uda się przywrócić równowagę, można zrezygnować z insuliny i większości pozostałych leków. Unika się przy tym najgroźniejszych powikłań choroby. Żadna, nawet najnowocześniejsza tera pia nie przyniesie jednak wyników bez współpracy pacjenta. To on najlepiej zna swój organizm i wie, kiedy musi więcej zjeść, a kiedy dostrzyknąć sobie dodat kową dawkę insuliny czy łyknąć tab letkę. Najlepszym przykładem efektów współpracy lekarza z pacjentem jest sir Steve Redgrave, złoty medalista olimpij ski w wioślarstwie. Mimo rozpoznania Insulina w aerozolu donosowa lub doustna ma cukrzycy nadal trenował pod okiem spe zastąpić w przyszłości pompy cjalistów. Wymagało to od niego nieraz i dziewięciokrotnego w ciągu dnia mie insulinowe. rzenia poziomu cukru i wstrzykiwania odpowiednich kombinacji insuliny. Efektem takiego ciężkiego reżimu był… piąty złoty medal na igrzyskach w Atenach. Pacjent musi mieć wsparcie w zespole specjalistów. Powinien jednak wiedzieć, że to on jest najlepszym specjalistą od własnego ciała i tylko jego zaangażowanie sprawi, że cukrzyca da się „oswoić”. Wtedy mimo choroby nie będzie musiał rezygnować z przyjemności życia. Małgorzata T. Załoga, Wiedza i Życie 2005 MIĘDZYNARODOWEGO PARTNERSTWA DO SKUTECZNEGO LECZENIA CUKRZYCY 1. Kontrolować poziomy glukozy we krwi tak, by stężenia HbA1c, były poniżej 5,5%. 2. Poza regularnym kontrolowaniem przez pacjenta stężeń glukozy sprawdzać stężenia HbA1c co trzy miesiące. 3. Od początku jednakowo agresywnie zwalczać zbyt wysokie wartości ciśnienia krwi, glukozy i cholesterolu. 4. Tam, gdzie to tylko możliwe, kierować wszystkich świeżo zdiagnozowanych chorych z cukrzycą do specjalistycznych ośrodków, gdzie dobiorą im najlepsze leczenie. 5. W miarę możliwości zwalczać przyczyny choroby, np. oporność na insulinę. 6. Leczyć agresywnie i intensywnie; tak, by w ciągu sześciu miesięcy od rozpoznania stężenia HbA1c spadły poniżej 6,5% (jeśli oznaczenie jest niemożliwe, za punkt odniesienia przyjmuje się poziom glukozy na czczo < 110 mg/dl, czyli < 6,0 mmol/l). 7. Jeśli po trzech miesiącach leczenia stężenie HbA1c > 6,5% – rozpocząć terapię kilkoma lekami. 8. Rozpocząć leczenie kilkoma lekami (w tym insuliną) u wszystkich chorych z poziomem HbA1c 9%. 9. Stosować doustne leki przeciwcukrzycowe w połączeniach o różnym, najlepiej uzupełniającym się, mechanizmie działania (np. zwiększające wydzielanie insuliny z uwrażliwiającymi komórki na jej działanie). 10. Cukrzycę powinien leczyć zespół obejmujący lekarza pierwszego kontaktu, pielęgniarkę, konsultanta diabetologa, dietetyka, fizykoterapeutę; to pacjent powinien być najważniejszym członkiem tego zespołu. Tylko jego edukacja, wiedza i świadomość ograniczeń i możliwości gwarantuje długoterminowe powodzenie leczenia, zahamowanie postępu choroby i uniknięcie jej powikłań.