Rodzinne wspomnienia
Transkrypt
Rodzinne wspomnienia
Rodzinne wspomnienia www.nowakowskimemorial.org.pl Dziadek urodzi∏ si´ w Nowinach ko∏o KraÊnika w dniu 16 listopada 1915 roku. By∏ synem Mieczys∏awa i Jadwigi. Mia∏ trzech braci: Przemys∏awa, Dobros∏awa i Leszka. Rodzina Nowakowskich by∏a od czterech pokoleƒ rodzinà leÊników i myÊliwych. Dzieciƒstwo Dziadek sp´dzi∏ w leÊniczówkach, w których jego ojciec by∏ leÊniczym. Kocha∏ przyrod´ i cisz´. Od dziecka chodzi∏ na polowania jako naganiacz póêniej jako myÊliwy. Jego brat Przemek przez d∏ugie lata, dopóki zdrowie pozwoli∏o, by∏ czynnym myÊliwym a do tego wspania∏ym gaw´dziarzem. W ¸owcu Polskim drukowane by∏y jego felietony, wydawnictwo wyda∏o równie˝ trzy jego ksià˝ki - opowieÊci myÊliwskie. Rozmowy i wyprawy z Dziadkiem do ZOO w Warszawie, s∏uchanie opowieÊci Stryja Przemka podczas jego pobytu w lasach spalskich, mia∏y ogromny wp∏yw na mój sposób postrzegania przyrody, na wybór studiów w rezultacie na ca∏e moje ˝ycie. Nigdy nie mog∏am si´ pogodziç z tym, ˝e osoby tak kochajàce przyrod´ i zwierz´ta jak oni mogà, mimo wszystko do nich strzelaç. Wiele godzin sp´dzi∏am ze Stryjem w jego domu w Szczecinie na dyskusjach na ten temat. Dziadka nie pami´tam ˝eby jeêdzi∏ na polowania chocia˝ w przedpokoju w domu na Szarej w Warszawie wysia∏o sporo poro˝y.Dziadek, jak wszyscy m´˝czyêni w domu, wybra∏ studia leÊnicze ale wojna przeszkodzi∏a mu w ich ukoƒczeniu. W 1942 roku o˝eni∏ si´ z Barbarà Lenckà córkà Bogus∏awa Lenckiego, in˝yniera który budowa∏ kolej transsyberyjskà i odbudowywa∏ Warszaw´ (m.in. kamienic´ przy ul. Szarej w której Dziadkowie mieszkali) oraz Emmy Sucheckiej córki Francuski Emmy Zofii De Lass. Poznali si´ gdy Dziadek mieszka∏ wraz z rodzicami w leÊniczówce w okolicach Ko∏bieli a Babcia w niedaleko po∏o˝onym majàtku rodzinnym w Suffczynie. W 1943 roku urodzi∏a si´ jego jedyna i najkochaƒsza córka a moja Mama - Gra˝yna i razem z nià Dziadkowie prze˝ywali Powstanie Warszawskie na PowiÊlu. Dziadek w czasie Powstania s∏u˝y∏ w Stra˝y Po˝arnej. Po Powstaniu ca∏a rodzina zosta∏ wygnana przez Niemców z Warszawy. Trafili najpierw do obozu w Pruszkowie potem do Cz´stochowy. Po wojnie Babcia z Mamà zamieszka∏y w Gdaƒsku. Dziadek z powodu „wilczego biletu” za dzia∏alnoÊç w Armii Krajowej, ukrywa∏ si´ w okolicach Piszu pracujàc tam jako drwal. Do Warszawy wrócili razem w grudniu 1949 roku.Tata i brat Dziadka Dobros∏aw zostali rozstrzelani w 1943 roku w lesie ko∏o Celestynowa pod Warszawà za pomoc partyzantom. Pochowani zostali na cmentarzu w Ko∏bieli. Do tej pory dzi´ki opiece okolicznych mieszkaƒców w miejscu rozstrzelania stoi drewniany krzy˝. Wszystko co Dziadek osiàgnà∏ w ˝yciu zawdzi´cza∏ swojej pracowitoÊci, wielkiej cierpliwoÊci, uporowi i mi∏oÊci do sportu. W domu mojej Babci mówi∏o si´ po francusku. Dziadek nauczy∏ si´ sam tego nie∏atwego j´zyka. Porozumiewa∏ si´ nim, obok j´zyka rosyjskiego, podczas swoich wizyt w Belgii czy W∏oszech. Pami´tam, ˝e w pokoju Dziadka przy jego ∏ó˝ku na szafce le˝a∏ s∏ownik polsko-francuski. Zawsze wieczorem przed snem powtarza∏ i uczy∏ si´ kolejnych s∏ówek. Mówi∏, ˝e znajomoÊç j´zyków b´dzie kiedyÊ koniecznoÊcià, szczególnie znajomoÊç j´zyka angielskiego. Spotkanie ze sportem rozpoczà∏ Dziadek w wieku 13 lat od strzelania z broni palnej jednoczeÊnie trenujàc lekkoatletyk´ – dziesi´ciobój. Strzelanie z broni by∏o jakby naturalnym zainteresowaniem poniewa˝ od dziecka chodzi∏ na polowania. Na studiach zaczà∏ trenowaç siatkówk´. Z powodu kontuzji kolana w 1952 roku musia∏ zrezygnowaç z uprawiania tego sportu i zaczà∏ poszukiwania czegoÊ nowego. Zainteresowa∏ si´ ∏ucznictwem. Pierwsze kroki w tej dyscyplinie sportu stawia∏ pod okiem wielokrotnej mistrzyni i rekordzistki Êwiata Pani Janiny Kurkowskiej-Spychajowej. Jak si´ okaza∏o mia∏ wyjàtkowe predyspozycje do tej dyscypliny, bo ju˝ po paru miesiàcach treningów znalaz∏ si´ w czo∏ówce krajowej. W tym czasie by∏ zawodnikiem klubu warszawskiego Syrena. W latach 1954 - 1960 trzykrotnie reprezentowa∏ Polsk´ na zawodach mi´dzynarodowych. Otrzyma∏ odznaczenie „Mistrz Sportu”. Od 1957 roku zaczà∏ tak˝e prac´ trenerskà z m∏odzie˝à w klubie Agrykola. Po kilku latach by∏ ju˝ trenerem kadry narodowej. Tytu∏ trenera II klasy ∏ucznictwa otrzyma∏ 17 kwietnia 1970 roku w Wy˝szej Szkole Wychowania Fizycznego w Krakowie. Od 1971 roku pe∏ni∏ funkcje trenera – koordynatora w klubach we W∏oszech, by∏ej Jugos∏awii i Belgii. Wyje˝d˝a∏ tam po kilka razy w roku na okres kilku tygodni. Dziadek b´dàc najpierw zawodnikiem potem trenerem ca∏y czas myÊla∏ o ulepszaniu ∏uku i techniki strzelania. Jeszcze jako zawodnik wymyÊli∏ uchwyt „pistoletowy” za co zosta∏ zdyskwalifikowany na zawodach mi´dzynarodowych za „nietypowy ∏uk”. Wprowadzi∏ technik´ strzelania z „wolnej r´ki”, wymyÊli∏ i zastosowa∏ jako pierwszy kliker i stabilizator. Nie móg∏ ˝yç bez uprawiania sportu. Codziennie rano w czasie spaceru z psem biega∏ i çwiczy∏ w parku obok domu. Kiedy tylko by∏am u Dziadków zawsze nalega∏ ˝ebym wychodzi∏am razem z nim. Mia∏ takà kondycj´, ˝e cz´sto mia∏am trudnoÊci ˝eby dotrzymaç mu kroku. Przechodzàcy ludzie stawali i patrzyli pe∏ni podziwu kiedy bez trudu podciàga∏ si´ na konarze drzewa. KiedyÊ t∏umaczy∏ mi ˝e tak na prawd´ to ˝eby wyçwiczyç mi´Ênie wystarczy je napinaç bez obcià˝ania, po paru latach zrobi∏o si´ u nas g∏oÊno o strechingu. Po wojnie w Warszawie Dziadek pracowa∏ przy odbudowywaniu Warszawy. Pieni´dzy w domu nie by∏o zbyt du˝o wi´c razem z Babcià zacz´li dorabiaç retuszujàc zdj´cia. Okaza∏o si´, ˝e bardzo ci´˝ko jest znaleêç odpowiednie, dobre p´dzelki do retuszu. Dziadek postanowi∏ spróbowaç zrobiç je sam. Tak si´ zrodzi∏a kolejna pasja Dziadka, która z czasem sta∏a si´ zawodem – jedynym êród∏em utrzymania. Poczàtki, jak to zwykle bywa, nie by∏y ∏atwe. Dziadek „eksperymentowa∏” bo nie mia∏ od kogo nauczyç si´ sztuki robienia dobrych p´dzli. Dzi´ki uporowi i cierpliwoÊci po kilku latach robi∏ p´dzle artystyczne o jakoÊci porównywalnej do wówczas najlepszych na Êwiecie p´dzli chiƒskich. W tym czasie w Polsce Dziadek by∏ jedynym wytwórcà p´dzli artystycznych. Robione r´cznie, w charakterystycznej bambusowej oprawce by∏y cenione przez najlepszych grafików i malarzy m.in. Jana Marcina Szancera. Pracownia by∏a w mieszkaniu Dziadków na ul. Szarej 14 m. 23. Kiedy przyje˝d˝a∏am na ferie zimowe albo w czasie wakacji spa∏am na rozk∏adanym ∏ó˝ku w pokoju Dziadka. Nie mo˝na by∏o d∏ugo wylegiwaç si´ w ∏ó˝ku bo przed 8 rano zjawiali si´ pracownicy i robi∏ si´ zgie∏k. Lubi∏am przesiadywaç w pracowni, oglàdaç i bawiç si´ tymi wszystkimi ciekawym dla dzieciaka urzàdzeniami, dzieliç w∏oÊ i obt∏ukiwaç go w z∏otawych cylindrach o ró˝nej Êrednicy na takich metalowych kowad∏ach. I te z∏ote karteczki, z których wyt∏acza∏o si´ nazwisko Dziadka na drewnianych trzonkach p´dzelków. W pracowni by∏a tak˝e taka szafka w której za szybà by∏y „skarby” przywo˝one przez Dziadka z ro˝nych zakàtków Êwiata. By∏y tam muszle, posà˝ki, morskie koniki. KiedyÊ gdy zainteresowa∏am si´ buddyzmem dosta∏a od Dziadka ma∏y, porcelanowy posà˝ek Buddy, który przywióz∏ z Chin. Wiedzia∏am, ˝e ba∏ si´ ˝e zaraz go zgubi´ ale nie móg∏ odmówiç swojej kochanej wnusi. Posà˝ek mam do dziÊ i nie rozstaj´ si´ z nim, nosz´ go zawsze przy sobie. Wieczorami Dziadek cz´sto zamyka∏ si´ w swojej pracowni i godzinami robi∏ p´dzelki. Tylko on robi∏ p´dzelki artystyczne takie z dos∏ownie trzech, pi´ciu odpowiednio dobranych i obci´tych w∏osów. Sprawdza∏ czy dobrze sà obci´te malujàc na bia∏ych kartonikach takà czerwonà farbkà. Czasami wchodzi∏am do pracowni, siedzia∏am cichutko i przyglàda∏am si´. Dziadek robi∏ te˝ takie p´dzelki gdzie zamiast drewnianego trzonu by∏a dutka z piór g´sich. Dutki najpierw namacza∏ w goràcej wodzie potem wsadza∏ zwiàzany w∏oÊ. Pami´tam jak bardzo si´ ucieszy∏ kiedy spyta∏am dlaczego moczy najpierw te dutki, powiedzia∏, ˝e nikt si´ o to nie pyta a ja jestem taka dociekliwa, mia∏a mo˝e z 8 lat. Dziadek lubi∏ oglàdaç jazd´ figurowà na lodzie. By∏ wielbicielem Kateriny Witt. Podziwia∏ jej talent sportowy ale jednoczeÊnie uro- d´. Siada∏ w swoim fotelu i nie wolno mu by∏o przeszkadzaç podczas jej wyst´pów. Dziadka nazywaliÊmy „hurtownikiem”. Je˝eli mia∏ kupiç troch´ owoców koƒczy∏o si´ na kilku kobia∏kach. Tak by∏o ze wszystkim. Bardzo lubi∏ faworki, kupowa∏ je cz´sto w jakiejÊ cukierni w takim pude∏ku zawiàzanym sznurkiem. By∏ bardzo rodzinny i stara∏ si´ ˝eby du˝a, rozproszona po ca∏ej Polsce rodzina utrzymywa∏a ze sobà kontakt. Âwi´ta Bo˝ego Narodzenia odbywa∏y si´ na Szarej. Bywa∏o czasem kilkanaÊcie osób z najbli˝szej rodziny i przyjació∏ Dziadków. Zawsze by∏a wielka, ˝ywa choinka. Przy tej okazji Dziadek pozwala∏ sobie na wypicie kieliszka jakiegoÊ alkoholu. To by∏ najcz´Êciej jedyny kieliszek w czasie ca∏ego roku. Nie wiem do koƒca dlaczego tak si´ sta∏o ale nigdy nie by∏am z Dziadkiem na treningu i nie strzela∏am z ∏uku. Mia∏am 3 lata kiedy przeprowadziliÊmy si´ do Tomaszowa Mazowieckiego po∏o˝onego 100 km od Warszawy. Na treningi mog∏abym wi´c przyje˝d˝aç tylko w weekendy. Poza tym od 3 klasy podstawówki gra∏am w koszykówk´. Mia∏am cztery, potem pi´ç razy w tygodniu treningi. Pewnie dlatego nigdy nie strzela∏am z ∏uku. Pami´tam jak Dziadek pop∏ynà∏ do Kanady statkiem „Stefan Batorym”. Ten rejs to by∏o jego wielkie marzenie. Odwiedzi∏ mieszkajàcà w Kanadzie rodzin´. Przywióz∏ mi granatowe dresy firmy Adidas, w tych czasach u nas nieosiàgalne. By∏am zachwycona, a kole˝anki z dru˝yny p´ka∏y z zazdroÊci. Niestety doÊç szybko z nich wyros∏am. Mia∏am 17 lat, kiedy zmar∏. Mia∏ zawa∏, le˝a∏ w szpitalu w Warszawie. Moi Rodzice z Tomaszowa jeêdzili codziennie do niego do szpitala. Ci´˝kie to by∏y chwile ale mieliÊmy nadziej´, ˝e jeszcze wszystko dobrze si´ skoƒczy. Zmar∏ 2 lipca 1988 roku. WczeÊniej umawialiÊmy si´ ˝e w∏aÊnie 2 lipca przyjad´ do Warszawy. Dziadek mia∏ mnie uczyç robienia p´dzelków i prowadzenia firmy. Chcia∏ zmieniç jej nazw´ na „Nowakowski i Wnuczka”. Tak si´ cieszy∏am i by∏am taka dumna. Wszystko si´ zawali∏o.Zosta∏ pochowany w grobowcu rodzinnym w Ko∏bieli. Pami´tam jego wyprostowanà postaw´. Przez lata figury mogli mu zazdroÊciç du˝o m∏odsi m´˝czyêni. Zawsze uÊmiechni´ty, serdeczny, pomocny. Nigdy nie widzia∏am go zdenerwowanego, no mo˝e jak prowadzi∏ swojego czerwonego Wartburga. Nigdy nie krzycza∏. Lubi∏ nas przytulaç, sadzaç na kolanach i rozmawiaç. W wieku kilkunastu lat jednak niech´tnie korzysta si´ z tak okazywanej mi∏oÊci. Dopiero po latach cz∏owiek tego ˝a∏uje. By∏ skrupulatny, systematyczny, pracowity i ambitny. Dzi´ki tym cechom sta∏ si´ Êwietnym ∏ucznikiem, trenerem a robione przez niego p´dzelki cieszy∏y si´ ogromnym uznaniem. Dla nas by∏ przede wszystkim Kochanym Tatà i Dziadkiem. Pragn´ serdecznie podzi´kowaç wszystkim tym, którzy biorà udzia∏ w organizowaniu Memoria∏u Mojego Dziadka. Jestem wzruszona faktem, ˝e znaleêli si´ ludzie, którzy Go pami´tajà, wspominajà i uwa˝ajà, ˝e mo˝e byç dobrym wzorem dla m∏odych ludzi. Bardzo dzi´kuj´ Anna Ko∏odziej wnuczka Mieczys∏awa Nowakowskiego