W. Petryńskiego
Transkrypt
W. Petryńskiego
176 B cu a ł a p Barbarzyńca w pałacu nauki w a ńc ki y z r nau arba Królestwo za bystrość! W nauce słowo „fakt” oznacza: coś potwierdzone do takiego stopnia, że byłoby nierozsądnym dziwactwem odmówienie mu tymczasowego uznania. Stepheb Jay Gould Zacznijmy od tego, że ludzi rozsądnych – również niektórych uczonych – cechuje zwykle rozumne lenistwo, zarówno w zakresie pracy fizycznej, jak i umysłowej. By uwolnić się od pracy fizycznej, ludzie wymyślili technikę, by uniknąć wysiłku umysłowego – matematykę. Królowa nauk jest bowiem w istocie zbiorem reguł mechanicznego wnioskowania. Gdyby była narzędziem idealnym, wystarczyłoby jedynie opisać dowolne zagadnienie matematycznie, a sformalizowane działania doprowadziłyby uczonego niejako automatycznie do poprawnego rozwiązania każdego problemu. Bez uciążliwych i kosztownych badań, bez tracenia czasu, który można by w takiej sytuacji wykorzystać na wczasy na Seszelach. Dodajmy, że w istocie cała nauka ma za zadanie modelowe, abstrakcyjne odwzorowanie rzeczywistości tak, aby można było trafnie przewidzieć rozwój dowolnych wydarzeń – nawet bez bezpośredniego kontaktu ze światem zewnętrznym – i skutecznie na ów rozwój wpłynąć. Zwięźle oddają to słowa pozytywisty Auguste’a Comte’a (będące hasłem mojej Uczelni): „Wiedzieć, żeby przewidywać, aby móc”. Do abstrakcyjnych gwiazd droga wiedzie jednak przez jak najbardziej rzeczywiste ciernie. Początek szlaku prowadzącego do teoretycznych odwzorowań wybrukowany jest faktami, a ich postrzeganie i interpretacja stanowi początek żmudnego gromadzenia obserwacji i układania ich w spójny system zwany NAUKĄ. Przebieg i skuteczność tego procesu w znacznym stopniu uwarunkowany jest możliwościami twórcy owej nauki, czyli uczonego. Głównym zadaniem uczonego jest tworzenie i porządkowanie informacji. Za pośrednictwem zmysłów świat zewnętrzny dostarcza mu chaotycznych danych, które albo wywołują informację już istniejącą w jego pamięci, albo dopiero po zinterpretowaniu w umyśle skutkują utworzeniem jakiejś nowej informacji. Weźmy prosty przykład: czerwone światło na sygnalizatorze drogowym. Dla kogoś, kto całe życie spędził na pustkowiach Grenlandii lub w puszczach Borneo jest to jedynie nic nie znaczące doznanie wzrokowe. Natomiast w umyśle kierowcy doznanie takie wywołuje informację: masz się zatrzymać (choć niektórzy w takiej sytuacji naciskają raczej gaz niż hamulec). „Sport Wyczynowy” 2011, nr 1/537 Królestwo za bystrość! 177 Fakt, czyli jakiś istniejący w rzeczywistości przedmiot, zjawisko lub proces, może być odwzorowany w umyśle człowieka – również uczonego – na trzy sposoby: jako pomiar, obserwacja lub interpretacja. Pomiar polega na dokładnej, powtarzalnej ocenie określonego aspektu danego faktu, na ogół przy użyciu jakichś urządzeń technicznych. Odznacza się wysokim poziomem obiektywności (czyli niezależnością od czynników emocjonalnych), na ogół wysoką dokładnością, ale niską wymiarowością. Krótko mówiąc, pomiar jest dokładny, powtarzalny i obiektywny, ściśle zakorzeniony w rzeczywistości, ale jednowymiarowy. Obserwacja – to ocena doznań zmysłowych. Jest bardziej subiektywna niż pomiar, czyli mają na nią wpływ czynniki emocjonalne i intelektualne obserwatora. Ujmuje więcej wymiarów faktu, ale tylko tych, które wynikają z doznań zmysłowych. Obserwacja jest więc niezbyt dokładna, a zatem cechuje się również niską powtarzalnością, jest w znacznej mierze subiektywna, wymaga kontaktu z rzeczywistością – ale jest kilkuwymiarowa. Kontaktu takiego nie wymaga natomiast interpretacja. Jest mało powtarzalna, mało dokładna, wysoce subiektywna. Ma jednak pewną niezaprzeczalna zaletę: może sięgać do takich cech faktu, które nie są dostępne ani obserwacji, ani – tym bardziej – pomiarom. Interpretacja jest zatem mało dokładna, mało powtarzalna, wysoce subiektywna, ale za to może być całkowicie oderwana od rzeczywistości i wielowymiarowa. Podsumowując, naturalnym środowiskiem pomiaru jest rzeczywistość, naturalnym środowiskiem interpretacji – abstrakcja, istniejąca jedynie w umyśle człowieka. Obserwacja tkwi gdzieś pośrodku. Podkreślmy, że w swej najgłębszej istocie nauka – w odróżnieniu od techniki – jest całkowicie abstrakcyjna. Zwróćmy uwagę na to, że dokładność postrzega się zwykle jako wielką zaletę pomiarów, jej brak zaś – za wadę interpretacji. Jednakże nadmiar szczegółów może... utrudnić poznawanie rzeczywistości, dostrzeganie rzeczy najistotniejszych. Nie bez kozery wybitny psycholog, William James, stwierdził niegdyś, że geniusz polega na tym, by wiedzieć, co należy przeoczyć. W przypadku starannie wykonanego pomiaru o jakimkolwiek przeoczeniu nie ma jednak mowy. Podstawą geniuszu może być tylko interpretacja, pomiar stanowi zaś główny surowiec naukowego rzemiosła. Majstrowanie przy interpretacjach przypomina nieco pracę minera: może dać bardzo widowiskowe skutki, ale wiąże się ze znacznym ryzykiem. Natomiast oporządzanie pomiarów jest w istocie zabiegiem hodowlanym: nie poskutkuje wprawdzie jakimiś sensacyjnymi odkryciami, ale jest bezpieczne, pewne i spokojne. Można by zatem ułożyć swoistą skalę, której granicą (w sensie matematycznym) po stronie pomiarów jest sytuacja, w której wiemy wszystko o niczym, a po stronie interpretacji – sytuacja, w której wiemy nic o wszystkim. Na wzór heisenbergowskiej zasady nieoznaczoności można by zatem sformułować regułę, że im więcej szczegółów zawiera jakieś odwzorowanie rzeczywistości, tym mniej ma wymiarów, im zaś jest bardziej wielowymiarowe, tym mniej szczegółowe. Niemniej jedno należy stwierdzić wyraźnie: i obserwacja, i pomiar, i interpretacja są jedynie uproszczonymi i niepełnymi odwzorowaniami rzeczywistości, więc żadnego z nich nie można utożsamiać z faktem. Określanie danych doświadczalnych mianem „faktów” jest zatem intelektualnym i naukowym nadużyciem lub co najmniej nadinterpretacją. Dodajmy jeszcze, że z przytoczonego rozumowania nie wynika bynajmniej, aby w tym „towarzystwie” pomiar miał jakąś uprzywilejo„Sport Wyczynowy” 2011, nr 1/537 178 Barbarzyńca w pałacu nauki waną pozycję i cechował się wyższą wartością informacyjną czy naukową niż obserwacja lub interpretacja. Z wymienionych trzech sposobów odwzorowywania faktów badacze najbardziej ukochali pomiary, gdyż dają się one łatwo ująć liczbowo, a następnie opracować statystycznie. Ba, głównym kryterium prac bywa nierzadko to, by uzyskać odpowiednią ilość danych i móc wreszcie – ach, ach! – zastosować jakąś statystykę. Jej czcicielom warto więc zadedykować następujący cytat z Konrada Lorenza: Jeśli twoje doświadczenie wymaga statystyki, powinieneś zaplanować lepsze doświadczenie. Jest to bez wątpienia pewna przesada, bo aby wyciągnąć jakieś dane spod poziomu szumów statystyka jest niezbędna, ale powinna być ona instrumentem pomocniczym, a nie dziedziną nadrzędną wyznaczającą kierunki badań. Niemniej czciciele danych doświadczalnych, by podkreślić szczególne znaczenie pomiaru, uciekają się do pewnego iście orwellowskiego zabiegu językowego. Nie stosują mianowicie określenia „interpretacja”, tylko „opinia”. Różnica jest niewielka, ale znacząca: opinia nie musi mieć rozumowego uzasadnienia, interpretacja – tak. Co więcej, ze wszystkich trzech wymienionych sposobów odwzorowania rzeczywistości, właśnie interpretacja zawiera największy ładunek myśli. Niestety, wśród czcicieli danych doświadczalnych trafiają się również osoby pracowite. Dobrze, jeśli owa pracowitość ma jakieś użyteczne skutki. Gorzej, gdy ogranicza się do bezcelowego, czysto ekstensywnego, tępego heblowania drewnianej nauki, połączonego nierzadko z pogardą dla pracy umysłowej. Weźmy następujący cytat z wydanego niedawno dzieła o antropomotoryce, odnoszący się do tworzenia teorii: (...) To są działania niewystarczające, nawet jeśli są okraszane fantazyjnymi, efektownymi wywodami, świadczą o bystrości myślenia (podkr. moje – WP), pisane są kwiecistym stylem i wzmacniane są nazwiskami Wielkich .(...) Rzetelny udział w rozwijaniu nauki wymaga przede wszystkim własnych dokonań – prac empirycznych, wyników doświadczeń i rezultatów obliczeń. Przemilczmy litościwie nazwisko autora tych słów – profesora zwyczajnego nauk o kulturze fizycznej, członka Polskiej Akademii Nauk, jak sam się przedstawia w rzeczonym dziele – i porównajmy je z następującym stwierdzeniem fizyka Pawła Caputy: Fizyka teoretyczna jest jedną z najbardziej niesamowitych dziedzin nauki. Nieograniczona wyobraźnia badaczy kieruje ich w stronę tajemnic natury, które jeszcze długo pozostaną nieosiągalne dla eksperymentatorów. Gdyby zatem w swoim czasie podobne zasady jak wspomniany profesor nauk o kulturze fizycznej wyznawali fizycy, to nigdy nie powstałaby fizyka kwantowa. Posłuchajmy jednak Adama Asnyka, porzućmy daremne żale i uwiędłe laury i pomaszerujmy z żywymi naprzód. Zwróćmy uwagę na następujący cytat z matematyka Iana Stewarta i biologa Jacka Cohena: Fizyka zajmuje stanowisko pragmatyczne i bardzo krytyczne. Skupia uwagę na układach prostych, dających się dobrze kontrolować; w zamian oczekuje nieskazitelnej zgodności teorii i eksperymentu.(...) Fizyka ma do czynienia ze światem wymyślonym, uproszczonym. Z tego wywodzi się jej siła, dlatego tak dobrze działa (…) Nauki takie jak biologia mają mniej szczęścia. Nawiasem mówiąc, nie oni pierwsi sformułowali takie stwierdzenie. Wspomniany już Auguste Comte dokonał tego jeszcze w XIX stuleciu, uznając biologię za naukę bardziej „Sport Wyczynowy” 2011, nr 1/537 Królestwo za bystrość! 179 złożoną niż fizyka. I choć w jego czasach inna była zarówno fizyka, jak i biologia, to uszeregowanie takie nadal pozostaje słuszne. Wróćmy jednak do nauk o kulturze fizycznej, czyli dziedziny opartej na biologii najwyżej rozwiniętej istoty żywej – człowieka – ale uwzględniającej również, jak wynika z jej nazwy, zjawiska kulturowe, co dodatkowo zwiększa stopień jej złożoności. Mamy tu do czynienia z sytuacją, że w tej bodaj najbardziej złożonej dziedzinie współczesnej nauki, w której z opisami zjawisk i procesów nie potrafi sobie poradzić nawet matematyka, panuje kult pomiarów, które z definicji odwzorowują jakiś jeden tylko wymiar badanego przedmiotu, zjawiska czy procesu. Co więcej, do opracowywania wyników takich pomiarów stosuje się takie metody matematyczne, które... oduczają myślenia! To nie jest mój barbarzyński wymysł, tylko słowa jednego z najwybitniejszych matematyków XX stulecia, René Thoma. Niemniej obserwacje traktowane są jako materiał najwyżej drugiej kategorii, a interpretacje określa się wręcz pogardliwym w założeniu mianem „opinii”. Co się da ulepić z wyników doświadczeń połączonych naprędce lepiszczem statystyki? Czego w naukach o kulturze fizycznej, i to na całym świecie, dokonali – za pieniądze podatników – czciciele danych doświadczalnych w kilku ostatnich dekadach? Obawiam się, że bez bystrości myślenia tu się nie obejdzie, bez względu na to, jak bardzo jest ona pogardzana w niektórych kręgach tych nauk. Niczym szekspirowski Ryszard III wołam więc głośno: Bystrości! Bystrości! Królestwo za bystrość! Ponadto uważam, że należy pilnie powołać stały komitet zajmujący się nazewnictwem w naukach o kulturze fizycznej! „Sport Wyczynowy” 2011, nr 1/537