Czego możemy nauczyć się od trzylatków?

Transkrypt

Czego możemy nauczyć się od trzylatków?
Kształcenie i doskonalenie |
Czego możemy nauczyć się
od trzylatków?
Zapraszam do świata szczególnych emocji, w którym każdy uśmiech jest szczery,
wszystkie łzy prawdziwe, a każde nowe wydarzenie dostarcza silnych wrażeń.
Uczę się ciebie, człowieku.
Powoli się uczę, powoli (…).
Jerzy Liebert
Jolanta Tekieli
W
lutowym numerze „Wychowania w Przedszkolu” zachęcali
Państwo do refleksji nad tym, czy
my, dorośli, potrafimy pogodzić się
z faktem, że niejednokrotnie uczymy się wraz z maluchami, a nawet
od nich samych. Jako nauczycielka
mam świadomość, że dziecięcy świat
jest pod wieloma względami znacznie
bogatszy od świata dorosłych i kiedy
tylko mogę, czerpię z tego bogactwa.
To bardzo pomaga w życiu. Dojście
do tej prawdy zajęło mi jednak sporo
czasu. A jak to się zaczęło?
Jakiś czas temu, podczas wiosennych zabaw z grupą maluszków
w przedszkolnym ogrodzie, natknę-
18
liśmy się na dżdżownicę. Dzieci kucnęły wokół niej i z zapartym tchem
przez kilka minut kontemplowały jej
budowę i sposób poruszania się. Co
jakiś czas słychać było okrzyk podekscytowania, westchnienie i śmiech.
Pomyślałam wtedy: Kiedy ostatnio ja
sama na czymś tak się skoncentrowałam? Kiedy coś mnie tak zachwyciło, bym
poświęciła temu całą siebie, cały swój
entuzjazm? W jakim momencie świat
przestaje być dla nas, dorosłych, cudem
i przedmiotem nieustannego zachwytu?
Zrozumiałam wówczas, że muszę
od nowa nauczyć się tego zachwytu nad światem i zadziwienia nim,
a moimi wykładowcami stali się trzyletni wychowankowie. Ogrom tego,
czego się nauczyłam lub co sobie
przypomniałam – obserwując ich
reakcje, emocje i postawy – zaskoczył mnie, mimo że nie czułam się
osobą wszystkowiedzącą i dobrze
Wychowanie w Przedszkolu nr 5 | maj 2014
wiem, że dorośli nie mają monopolu na mądrość. Czego więc możemy
nauczyć się od trzylatków?
Sposób postrzegania świata
Przede wszystkim zaczęłam inaczej postrzegać świat. Wielu dorosłych zauważa zmiany zachodzące
w przyrodzie tylko w okresie przedwiośnia i jesieni. Inni nie zwracają
uwagi nawet na nie. Zabiegani, zmęczeni, zapracowani tracimy z oczu
to, co zachwycające i godne uwagi.
Ja, dzięki swoim małym, ciekawym
świata wykładowcom, znowu zauważam wokół siebie piękne i zachwycające zjawiska oraz wielkie skarby: ptasie pióra, błyszczące kamyki, pieska,
który przegląda się w kałuży, drzewo oplecione pajęczą siecią i deszcz
malujący na szybie ciekawe wzory.
Wspaniale jest obserwować entuzjastyczne reakcje dzieci, kiedy zauwa-
| Kształcenie i doskonalenie
żają jakiś magiczny szczegół rzeczywistości. Z całą pewnością maluchy
widzą znacznie mniej złych stron
i wad świata niż my – dzięki temu
optymistycznie patrzą w przyszłość
i nie martwią się zbyt długo jakimś
problemem.
Prostota i podejście
do problemów
Uczę się od dzieci również prostoty – choć jest to trudne, bo my,
dorośli, tak bardzo już przyzwyczailiśmy do tego, co lepsze, że często to,
co tylko „dobre”, nam nie wystarcza.
Maluch nie musi mieć markowych
zabawek ani ubrań – cieszy go każda
nowa rzecz, zachwycają nawet kwiatki wycięte z bibuły i lalki wykonane z włóczki. Dzieci nie są również
skłonne do rozpamiętywania porażek i skupiania się na problemach,
raczej starają się dostrzegać dobre
i jasne strony świata. Pamiętam zdarzenie, które rozbroiło mnie i jedną
z mam, która przyniosła do przedszkola torebkę pełną cukierków,
bo jej synek miał akurat urodziny.
Kobieta, zwierzając mi się ze swoich
kłopotów rodzinnych, rozpłakała się.
Obserwował to trzyletni Krzyś, który
podszedł do nas i zapytał:
– Dlaczego ta pani płacze?
– Bo jej smutno – odpowiedziałam.
– A dlaczego jest jej smutno? Przecież
ma tak dużo cukierków!
Jego zdumienie było tak bezbrzeżne i szczere, że nie mogłyśmy się
nie roześmiać. Dzieci potrafią w kilka
sekund poprawić humor i pokazać, że
nasze problemy nie oznaczają końca
świata.
Szczerość
Maluchy uczą nas również szczerości. Potrafią prosto w oczy powiedzieć nawet bardzo niewygodną
prawdę, nie dlatego, że – jak wiele
osób twierdzi – są okrutne: one po
prostu nie znają jeszcze półprawd,
konwenansów i eufemizmów, w jakie
obrosło nasze życie. Zacytuję tutaj
słowa Ivona Andricia: Dzieci często
bywają tak okrutne w swoich słowach,
jak dorośli jedynie w myślach pozwalają
sobie na to. Wypowiadane przez nie
słowa są niekiedy dla kogoś bolesne
lub przykre, ale mogą być bodźcem
do pracy nad sobą i zastanowienia
się nad tym, jak postrzegają nas inni.
Bo to, co powie nam dziecko, jest
zazwyczaj tym, co myślą o nas nasi
dorośli znajomi, tylko nie potrafią
powiedzieć nam tego wprost. Dlatego
słowa i uwagi swoich wychowanków
traktuję często jako wskazówki, nad
czym muszę popracować i co powinnam w sobie zmienić, bo może to
negatywnie wpływać na moje relacje
z otoczeniem. Ja także staram się
mówić szczerze o tym, co mi przeszkadza w zachowaniu innych ludzi
– oczywiście w odpowiedniej formie.
W ten sposób oczyszczamy atmosferę
i sprawiamy, że nasze relacje pozbawione są niedomówień i ukrytych
wrogich podtekstów.
Wytrwałość
w dążeniu do celu
Dzieci nie zrażają się niepowodzeniami, zwykle próbują czegoś do
skutku – aż uda im się osiągnąć sukces. To bardzo ważna cecha, dzięki
której wszyscy funkcjonujemy: to
upór i wytrwałość doprowadzają do
tego, że malec siada, potem staje na
nogi, wreszcie robi pierwszy krok
i nie zarzuca tej nauki, mimo początkowych trudności (upadków i otarć).
Później przychodzą kolejne wyzwania: trzymanie sztućców i posługiwanie się nimi, korzystanie z toalety,
czytanie, pisanie, liczenie, jazda na
rowerze, rozróżnianie kolorów itd.
Żadne dziecko nie rezygnuje z tej
edukacji, nie rzuca w kąt łyżki, nie
mówi: Ja nie potrafię…, Nie będę…, Nie
nadaję się do tego. Próbuje, ćwiczy, aż
w końcu się uda. Trzyletnia Agnieszka, gdy zapytałam ją, czy potrafi
jeździć na łyżwach, odpowiedziała:
Nie wiem, nigdy nie jeździłam. Dorosły
założyłby, że skoro nigdy tego nie
robił, to na pewno nie potrafi.
Kiedy przyglądam się swoim
wychowankom, z jakim zapałem
uczą się nowych rzeczy, ile razy
powtarzają jakąś czynność, żeby
wykonać ją poprawnie, i z jaką radością przyjmują sukces – myślę, że
wszyscy powinniśmy tego właśnie się
nauczyć, a raczej: przypomnieć sobie,
jak to jest tak bardzo się starać i angażować. Dziecko nie skazuje się z góry
na porażkę, tak jak robimy to często
Wychowanie w Przedszkolu nr 5 | maj 2014
my, dorośli, uznając, że z czymś sobie
nie poradzimy, coś nie jest dla nas.
Maluch nie boi się ryzyka i nawet
jeśli coś mu się nie uda, nie jest to dla
niego koniec świata. Chyba że dorośli zaburzą to podejście, krytykując
każdą porażkę i porównując swoją
pociechę z innymi dziećmi.
Stosunek do pieniędzy
Pieniądze są dla dorosłych bardzo
ważną sprawą i często są powodem
starć, kłótni i nieporozumień. Dzieci
tych problemów nie rozumieją, bo nie
znają mechanizmów funkcjonowania pieniądza. Tego nie możemy od
nich przejąć, bo na dorosłych spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie
mieszkania i zaspokojenie potrzeb
własnych i dziecka. Możemy jednak
odnosić się do tej kwestii trochę lżej.
Moja koleżanka nauczycielka dostała
od swoich wychowanków taką lekcję:
kiedy wychodzili na spacer, zepsuł jej
się zamek w kurtce i zdenerwowana
powiedziała: No nie, kolejny wydatek
mnie czeka. Skąd ja mam wziąć pieniądze na nową kurtkę?! Przyglądający się
jej mały Mateusz odpowiedział ze
stoickim spokojem: Wiesz co, ciociu?
Mój tata, jak już nie ma pieniędzy, to
idzie do bankomatu i on mu daje. Zapytaj mojego taty, to ci powie, gdzie to jest.
Z pomocą przyszła jej też Ania: Albo
zapytaj mojego dziadka! Jemu pieniążki
przynosi co miesiąc listonosz do domu!
Wyobraźnia
O tym, jak wspaniałym wynalazkiem jest dziecięca wyobraźnia,
napisano całe tomy podręczników,
ale i tak nigdy nie wyczerpie się tego
tematu. Dzięki wyobraźni padający
z nieba deszcz może zmienić się w łzy
księżniczki, patyk – w laser, kałuże
na drodze – w bezbrzeżny ocean,
krzesło – w rakietę do podróży międzygwiezdnych, a szmaciana lalka
– w wilka, wiewiórkę, babcię Czerwonego Kapturka i – jeśli zajdzie taka
potrzeba – w Kopciuszka. Dzięki niej
łatwiej też uniknąć rozczarowań, jeśli
coś nie układa się po naszej myśli.
Pewnego dnia mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do lasu, gdzie miał
odbyć się piknik, zabawa w tropienie
śladów, wędrówki w nieznane itp.
Niestety, akurat tego dnia od same-
19
Kształcenie i doskonalenie |
go rana padał ulewny deszcz, raz
po raz pojawiała się też burza, więc
wyjazd został odwołany. Gdy zobaczyłam rozczarowane minki swoich
podopiecznych, zdecydowałam się
wykorzystać ich wyobraźnię, aby
ten dzień nie należał do nieudanych ani zmarnowanych. W naszej
przedszkolnej sali, wykorzystując
wszystkie dostępne sprzęty i zabawki, zorganizowaliśmy własną wielką
wyprawę – i to w samo serce tropikalnej dżungli! Był lot samolotem,
skok ze spadochronem, przedzieranie
się przez gęste zarośla, przeprawa po
wiszącym moście nad ogromną przepaścią, akcja ratowania misia, który
wpadł w zasadzkę zastawioną przez
podstępne jaguary, i wreszcie – wielki piknik. W drodze do domu dzieci
opowiadały rodzicom o niesamowitej wyprawie. Robiły to z takim zapałem i entuzjazmem, że następnego
dnia musiałam tłumaczyć rodzicom,
że była to wycieczka na niby. Chcieli
bowiem dostać adres tego miejsca,
skoro można tam tak świetnie się
bawić. Dziwili się też, że ogłosiłam
odwołanie wycieczki, a jednak pojechaliśmy…
Zadawanie pytań
My, dorośli, często wstydzimy się
zadawać pytania, ponieważ boimy
się, że ktoś wyśmieje naszą niewiedzę lub niekompetencję. Wydaje
nam się, że jeśli przyznamy się, że
czegoś nie rozumiemy, to się skompromitujemy. Dzieci nie mają takich
20
obaw. Pytają o wszystko i nie zrażają
się nawet wtedy, gdy dorośli okazują zniecierpliwienie. W ten sposób
maluchy zdobywają wiedzę o świecie. Są ciekawe wszystkiego i bardzo
dociekliwe, a ich pytania wywołują
niekiedy zakłopotanie dorosłych. Nie
przyjmują niczego na wiarę – tak jak
robią dorośli. Chcą wiedzieć, dlaczego coś trzeba robić, a czegoś innego
nie wolno, dlaczego nie wszystkie
kamienie są okrągłe, co jedzą mrówki, czy kaczki bywają smutne, czy
zupa lubi być jedzona i po co dziadek
nosi okulary. Ciekawi je, dlaczego
coś działa, jak to jest zbudowane,
kto to wymyślił i po co. Pytaniom
zazwyczaj towarzyszą doświadczenia
i samodzielne próby, które pozwalają
jeszcze lepiej zrozumieć funkcjonowanie świata. A że przy tym coś się
zepsuje, złamie lub oderwie, nie ma
to znaczenia, ponieważ są to straty
związane ze zdobywaniem wiedzy
i doświadczenia.
Dzieci nie mają też problemów
z przyznaniem, że czegoś zrobić nie
potrafią albo dopiero się tego uczą. Są
przy tym często rozbrajające. Kiedy
trzyletniemu Ignacemu zwróciłam
uwagę, że drewniane klocki włożył
tam, gdzie trzymamy klocki plastikowe, odpowiedział: Ja przecież dopiero
poznaję świat. Czasem zdarza mi się
o czymś zapomnieć.
Radość i docenianie
prostych przyjemności
Rzadko zdarza się widzieć na ulicy
osobę dorosłą, która idzie wolnym
krokiem, zajada ciastko i uśmiecha
się przy tym od ucha do ucha. Jeśli
się taka trafi, inni patrzą na nią,
myśląc zwykle, że jest pijana albo
chora umysłowo. Oduczyliśmy się
cieszyć z prostych rzeczy…
Niedawno bardzo popularny
stał się w internecie filmik ukazujący entuzjastyczną reakcję małej
Koreanki na widziany i doświadczany po raz pierwszy deszcz. To był
wspaniały obrazek tak bezbrzeżnego szczęścia, zdumienia i ekscytacji,
że aż poczułam ukłucie zazdrości
– nie pamiętam już, kiedy ostatnio
tak się z czegoś cieszyłam i przeżywałam taki zachwyt. Może nigdy?
Nikt nie umie cieszyć się tak, jak
Wychowanie w Przedszkolu nr 5 | maj 2014
robią to dzieci: całym sobą, bez żadnych „ale”, bezwarunkowo i w pełni.
Źródłem szczęścia są często drobiazgi, na które my nie zwracamy uwagi
lub które traktujemy jak coś zwyczajnego: padający śnieg, wykonanie
zadania, lizak otrzymany od pani na
urodziny, pochwała, zaobserwowany
ptaszek niosący w dziobie orzech,
spacer z mamą. Dziecko potrafi czerpać radość z życia, nie potrzebując
do tego niczego – oprócz obecności
kochanych osób. Dorośli zatracili tę
umiejętność. Zwykle są zbyt zmęczeni, zabiegani, zestresowani i zdenerwowani, żeby dostrzec szczęście
w małych rzeczach. Nie potrafimy
też doceniać drobnych przyjemności:
ciastka z kremem, czekolady, słonecznej pogody, wycieczki do kina, kwiatów kwitnących w ogrodzie, spaceru,
zapachu jaśminu i śpiewu ptaków.
Dzięki moim trzylatkom mam
wiele okazji do zdumienia i uśmiechu. Ich skojarzenia biegną często
zaskakującą drogą i wywołują zabawne sytuacje. Na przykład ostatnio
czytałam im wiersz Kłamczucha. Gdy
padły słowa: że kowal ogień ma w gębie,
zapytałam:
– Czy pamiętacie, kto to jest kowal?
– Lekarz od słoni! – odpowiedział mi
zgodny chór kilkunastu głosów.
Gdy zaczęłam dociekać, skąd takie
niezwykłe skojarzenie, okazało się, że
to w związku z ich ulubionym wierszem – o Słoniu Trąbalskim. Bo przecież słoń w pewnym momencie idzie
do kowala, który go zbadał, miechem
podmuchał, zajrzał do gardła…
Takie rozmowy i spostrzeżenia
sprawiają, że nauczyłam się inaczej
patrzeć na świat. Mniej w moim
zachowaniu jest sztywności, rzadziej
myślę, że nie wypada mi czegoś robić
lub że coś nie jest dla mnie. Za to
częściej się uśmiecham i widzę, jak
piękny i zdumiewający jest otaczający nas świat. Dzieci są najlepszymi nauczycielami życia i studiowanie pod ich kierunkiem to prawdziwa przyjemność! Dlatego od 25 lat
kocham tę pracę.
Jolanta Tekieli
Przedszkole Samorządowe nr 6
im. Henryka Jordana
w Krakowie