Katarzyna Cybulska
Transkrypt
Katarzyna Cybulska
Kategoria: reportaż literacki Katarzyna Cybulska ZSO im. Jana Pawła II w Krasnobrodzie ul. Lelewela 37 22-440 Krasnobród KIM JESTEŚ? Franek siedzi na twardym, drewnianym krześle i nuci piosenkę Rudiego Carrella Eine Insel für mich allein. Patrzy na mnie prowokującym wzrokiem i uśmiecha się ironicznie. - Lubisz stare niemieckie piosenki? – pytam. - Nie znam ich wiele. Tylko tą jedną najlepiej pamiętam. Wpadła mi w ucho. Jest taka prosta i głęboka jednocześnie. Zakładam nogę na nogę i po chwili zastanowienia zadaje pytanie kluczowe. - Kim jesteś? Franek nie przestaje patrzeć na mnie w ten sam sposób, w jaki czynił to poprzednio. Niewzruszony pytaniem odpowiada szybko: - A Ty? Kim jesteś? Myślisz pewnie, że wiesz – uśmiecha się łagodnie. Ale tak naprawdę nikt nie ma prawdziwego, jednego oblicza. Każdy z nas ma w sobie coś z futurystycznej wizji rzeczywistości – nie składamy się z jednej istoty. Tak wiem, Marinetti pochwalał prędkość i dzięki niej dostrzegał wielopostaciowość rzeczy. Ale taka właśnie jest prawda jeżeli spojrzymy nawet i na ludzi. W każdej sytuacji stajemy się kimś innym. Sama powiedz, czy tak nie jest? - To Ty mi powiedz. - O czym chcesz wiedzieć? Ach, pytałaś kim jestem – milczy. – Spójrz, samochód możemy nazwać samochodem, bo ma określone zadanie – ma transportować, jeździć, przemieszczać się. Tak samo słońce jest po to, by świecić i umożliwiać nam życie – śmieje się. – To trochę egoistyczna wersja, nie sądzisz? Człowiek uważa, że wszystko jest dla niego. Ale w sumie, czy nie ma racji? Uważa, że krowa jest po to, by dawać mleko, można ją zabić i zjeść. Ale gdyby znalazł ze zwierzęciem wspólny język, to doszedłby do wniosku, że zabić go nie może, bo tak samo mają zdolność myślenia i czucia. Dlatego nie wiem, czy ja sam jestem człowiekiem. To trudne pojęcie do jednoznacznego zdefiniowania. Istnieją ludzie humanitarni, o których zwykło mawiać się dobrzy. Ale przypadkiem na ulicy spotkasz też nihilistę, który krzywdzi żywe stworzenia i twierdzi, że jest człowiekiem, to znaczy jedyną istotą myślącą. Nie trudno też spotkać ateistę, który nazwie siebie człowiekiem nieznającym losów po śmierci, a także pysznego, zagorzałego wyznawcę jakiejkolwiek religii, który pewny jest swojej wieczności. - Wolność wyznania, myśli i słowa są przecież prawami człowieka. Nie stanowią o tym, kim on jest w podstawie jego istnienia. - W pewnym sensie i tak i nie. Krótko mówiąc – istnieją ludzie ludzcy i nieludzcy. Czy tych z drugiej grupy można nazwać ludźmi, skoro nie posiadają cech człowieka? - Jak to się ma do mojego pytania? - Nie wiem, czy jestem prawdziwym człowiekiem. Nie mówię tego ze względu na to, co zrobiłem i dlaczego znajduję się teraz w celi. Ale mówię to raczej ze względu na to, że nie wiem, kto naprawdę należy do grupy ludzi – ci gwałcący prawa, czy ci, którzy praw przestrzegają. Z pewnością, patrząc na artystów chcę powiedzieć, że jestem człowiekiem, jestem jednym z nich. Ale jeżeli ludźmi są też oprawcy, kaci, wszyscy ci, którzy w swojej niemoralności widzą dobro, to nie uważam, abym i ja był człowiekiem. - Mówisz o katach i oprawcach. A Ty sam kim jesteś? - Tylko mordercą. - Tylko, czy raczej aż? Nie masz wyrzutów sumienia. - Nie mam, bo morderstwo było jedyną formą wyzwolenia dla mnie. - Chcesz powiedzieć, że dla własnego dobra musiałeś zrezygnować z dobra ogółu? - Z dobra jednostki, nie ogółu. Może to sprawia, że jestem czymś z pogranicza potwora i człowieka, nie wiem. W celi robi się coraz chłodniej. Słońce ukryło się za sąsiednimi budynkami i przez okno nie wpada już jego rozkoszny blask. - Dlaczego tak w ogóle zapytałaś mnie, kim jestem? – wydawał się być nieco rozczarowany, ale właśnie swoim rozczarowaniem ukazywał zaciekawienie. Kamuflował swoje odczucia w taki sposób, aby odwrócić uwagę rozmówcy na inny punkt i za maską móc zastanowić się, przygotować odpowiedź. - Ponieważ żyjemy na świecie, który wymaga on nas życiowych celów, ambicji na kolejną sekundę. Jeżeli każdy człowiek zada sobie pytanie, kim jest i znajdzie odpowiedź, to łatwiej będzie na tej planecie funkcjonować. - Masz na myśli, że łatwiej będzie nam wszystkim? - Tak – teraz to ja się uśmiecham. – To tak jak z nadawaniem imienia. Załóżmy, że nikt na świecie nie wie, jak się nazywa. Zwracamy się do siebie różnymi zwrotami, ale nigdy nie pobudzają w nas one ukrytej siły. Pewnego dnia do każdego przychodzi koperta, co prawda nie zaadresowana tak, jakbyśmy sobie życzyli, ale w kopertach odnajdujemy karteczki z zapisanymi imionami. I nagle na twarzach pojawiają się uśmiechy, w sercach nastaje ulga. Imię nadaje sens. Zabiera anonimowość. Powtarzając swoje imię widzisz pewnie siebie, takiego, jakim jesteś naprawdę. Wiesz jaki jesteś. Ale kim jesteś? - Jestem granitem twardo ociosanym. Zimny jestem i twardy. Ale to na mnie powstała gleba ziemi. Chciałbym być wodą na świecie, która płynie rzeką, znika w ciemnościach otchłani morskich, paruje, unosi się ku sklepieniu i opada w kroplach deszczu. Jako deszcz mógłbym nawodnić drzewa na ziemi, które rosnąc, chroniłyby swoimi koronami dopiero powołane do życia źdźbła trawy. - Myślisz, że w granicie zawierają się wszystkie Twoje twarze i oblicza? - Tak. Stopiłem je razem w twardej skale. Słońce na moment zagląda jeszcze do celi. Okazuje się, że odbiło swój pomarańczowy, żegnający świat blask w szybach wieżowca. Strażnik otwiera celę, czas wizyt się skończył. Franek uśmiecha się do mnie, ale inaczej niż poprzednio. Jest szczęśliwy.