2 maja 3 maja - Czas na Zabierzów
Transkrypt
2 maja 3 maja - Czas na Zabierzów
2 maja witoldowi Ślusarskiemu Dzień Flagi poświęcam 3 maja Drogi mój starszy, żeby nie rzec leciwy kolego redaktorze. Na 14 stronie kwietniowego numeru Znad bodajże Rudawy, raczyłeś mnie zaszczycić swą uwagą, choć do dziś nie wiem z jakiej przyczyny. Ale że mnie nawet rozbawił Twój artykuł, postanowiłem na łamach "Czasu Gminy Zabierzów" (czyli za własne pieniądze), tak "jak umiem" odpisać. Święto Konstytucji sporna droga Pismo ze zgodą na zamknięcie drogi podpisane z upoważnienia wójt Elżbiety Burtan, zostało wystosowane do Państwa Nowak z datą 18 maja 2015 roku. Zawierało szczegółowe warunki techniczne i określało zasady dostępu do drogi. Przed wydaniem pozwolenia, podobno odbyła się wizja lokalna w terenie, co jeszcze bardziej utwierdziło wnioskujących w przekonaniu, że sprawa będzie załatwiona pozytywnie. Ale tu nastąpiło zaskoczenie... - Zgoda pod wpływem protestów, została cofnięta w niecały miesiąc! Efekt jest taki, że bramofurta leży jako eksponat w garażu... Sąsiedzi bardzo nasz W kwestii Twego oburzenia na próbę wprowadzenia cenzury. Nikt jej nie chce, a już mnie o to podejrzewać, to chyba żart! Cenzura to relikt przeszłości i miejmy nadzieję, że nigdy nie powróci. Jednak przyznasz, że to rolą wydawcy, a nie redaktora naczelnego jest kreowanie polityki wydawniczej i to wydawca ma (a w Twoim przypadku powinien mieć) ostatnie zdanie przy podejmowaniu decyzji o tym, czy dany artykuł należy drukować, czy nie. Sugerujesz, że kiedy wydawca nie będzie zadowolony z Twoich usług, to może Cię wyrzucić i powołać kogoś innego na to stanowisko, np. mnie? Oczywiście, że może, bo jest Twoim pracodawcą... co w tym niezwykłego? Ale to miło, że i Ty dostrzegasz konieczność zmian... Co do mojej osoby, to jednak wybacz, ale nie chciałbym Cię zastąpić... za dużo trzeba by zmienić, żeby "Znad Rudawy" stała się czasopismem wszystkich mieszkańców. Byłeś tak miły, że poczułeś się bohaterem moich rysunków. Tu muszę Cię rozczarować i prosić byś nie przeceniał swojej roli. Nie wiem nawet z którą postacią się utożsamiasz, ale wiedz, że na pewno nie ty jesteś królową. Kto wie? Może kiedyś zasłużysz, żeby poświęcić Ci jakiś rysunek... Napisałeś, że nic mi się nie udaje, bo nie zostałem radnym... Ty chyba żartujesz? Widzisz drogi Witku, czy jak piszą ponoć w niektórych dokumentach Eugeniuszu, to prawdziwa przyjemność móc startować w wyborach. Jeżeli tylko możesz, koniecznie powinieneś spróbować. Ja w każdym razie pozytywnie przechodzę lustrację i mogę kandydować na jakie stanowisko mi się żywnie podoba (Tak! nawet wójta Gminy Zabierzów...). Taką właśnie możliwość my młodzi nazywa- nr 02/2016 (008) skrzywdzili swoimi działaniami - wiedzieli, że jak będzie bramofurta to dostaną klucze, więc nie rozumiem ich postępowania - żali się Pani Nowak. Działki za naszą posesją są zarośnięte, jest ciemno, kiedyś obok zapaliła się trawa... - Najpierw ponieśliśmy koszty wykonania drogi do naszej posesji (dostaliśmy od gminy tylko wywrotkę kamienia), potem bramy, musieliśmy wziąć rzeczoznawcę i udowadniać, że tu nie ma żadnej drogi pożarowej, wszystko robiliśmy zgodnie z prawem, więc trudno się dziwić, że teraz czujemy się pokrzywdzeni... cd. strona 2 bitwa o czyste powietrze my demokracją. Jeżeli słowami "przegrasz wszystko" określasz przegrane wybory, to jakimż jesteś człowiekiem? Właśnie mi uświadomiłeś, że polityka razem z tą całą "otoczką", pseudo blichtrem, układzikami, czołobitnością, koleżkami, lizusostwem, nepotyzmem i innymi ohydztwami, jest dla Ciebie najważniejsza, czego do tej pory nawet nie podejrzewałem. Feeee Witku! Może i nawet dobrze, że przesunąłeś mnie w swoim rankingu poza pierwszą setkę przyjaciół. Piszesz, że jak nie "wygram" wyborów, to przegram przyjaciół. Skąd Ty - człowiek wykształcony - bierzesz takie puste frazesy? Jaki to chory umysł podsunął Ci te filozoficzne wywody? Przyjaciela nie da się przegrać Witku! Żal mi Cię, jeżeli Twoi przyjaciele stoją przy Tobie tylko wtedy, gdy jesteś im potrzebny. Prawdziwa przyjaźń drogi redaktorze na nic nie zważa - po prostu jest. Masz takich przyjaciół?.. Bo ja mam wielu! Życzę Ci żebyś był obiektywny, przekazywał rzetelne, sprawdzone informacje, żebyś przypomniał sobie, co to niezawisłość mediów... Nie prowadź kampanii wyborczych, nie promuj w gazecie "wybrańców". Nie musisz być Jaśkiem Rolnikiem, majorem Władysławem W., Moniką z Krakowa, ani jakimś /wś/, żeby Cię czytano. Nigdy nie pisz sam do siebie listów, bo i tak zdradzi Cię styl. Nie twórz list poparcia, żeby pokazać jaki jesteś potrzebny. Po prostu tak jak ja, ciesz się każdym dniem... Kochany Witoldzie Ślusarski - trochę więcej dystansu! No i serdecznie namawiam - spróbuj choć raz kandydować... jest naprawdę super!!! Jak pewnie zauważyłeś, nie mówię do Ciebie słowami Sienkiewicza, Słowackiego, Witkacego czy Gąbrowicza, jak to Ty masz w zwyczaju. Uwierz, to wcale nie podnosi wagi słów, nie utwierdza czytelnika w tym, że masz rację. Toż ci wszyscy wielcy przewracają się w grobach, widząc jak szargasz dorobek ich życia! Daj im wieczny odpoczynek i spróbuj pisać sam, a będzie ciekawiej. Łukasz Grzelewski P.S. Mam nadzieję, że pisząc do mnie prywatne listy w gminnej gazecie „Znad Rudawy”, wykupiłeś miejsce na artykuł. Bo wiesz, że na to idą podatki wszystkich mieszkańców naszej Gminy. „Wszystkie ręce na pokład!” – takie zawołanie powinno przyświecać wszystkim, którzy w sprawie ochrony czystego powietrza mogą jeszcze coś zrobić. Stwierdzono, że od października do marca oddychamy trującymi pyłami i to nie tylko w Krakowie, gdzie ponad 100 dni w roku zanieczyszczenie prze- petycja ...od razu rzuca mi się w oko historia pewnej petycji. Petycji, którą wystosowali mieszkańcy lub grupa parafian (chyba z Rudawy). Nie mam pewności, bo autorzy tej petycji nie raczyli podpisać się z imienia i nazwiska. A tego wymaga ustawa o petycjach, którą w niewielkim skrócie pozwolę sobie zacytować, tak aby autorzy kolejnych petycji wiedzieli w czyim imie- kracza wszelkie dopuszczalne normy, ale także w naszej, zabierzowskiej gminie. Aby się o tym przekonać, wystarczy zimą zobaczyć, jak szybko świeży biały śniegowy puch pokrywa się szarą warstwą pyłu pochodzącego z naszych dymiących kominów. cd. strona 3 niu piszą, do kogo tę petycję adresują i właściwie czego ona ma dotyczyć. Bo i w tym zakresie wspomniana petycja jest mało precyzyjna. Po trosze dotyczy obrony Ks. Proboszcza Parafii Rudawskiej, po trosze atakuje „nowych mieszkańców” Rudawy. Przy okazji dostało się również naszej Gazecie, która coraz bardziej zaczyna być solą w oku pewnej grupy osób. cd. strona 4 Tubo Zabierzowa... Tubo Zabierzowa, drogi „przyjacielu”, Ty jakbyś w absurdu nurtach utonął, Od ponad ćwierćwiecza nie ma Pe-eR-eL-u, A duch propagandy sukcesu Cię wchłonął. Stoisz na straży, lecz zastanów się czego?! Lubisz podtekściki i intrygi liczne. Już nie ma komuny, o wszechmocny kolego, Trzeba oszczędzać pieniądze publiczne! Wiem dziś tylko jedno: Ja piszę „za swoje”, A ty? Przecież nie jest to wiadomość tajna… Wszyscy na gazety składamy się Twoje (?!), To może wydrukuj nam Listę Wildsteina… Łukasz Grzelewski CZAS GMINY ZABIERZÓW S.2 rewitalizacja I znów rewitalizacja Rudawy! Żeby nie powiedzieć dosadniej – i znów budujemy Dom Ludowy w Rudawie! Samo przedsięwzięcie szczytne, godne pochwały i uznania, a co najważniejsze – naprawdę mieszkańcom naszej urokliwej wsi niezbędne! Dlaczego „znów”? Otóż, w październiku 2008 Rada Gminy Zabierzów zatwierdziła Plan Odnowy Miejscowości Rudawa na lata 2008-2014. Cele do realizacji wytyczono, a wśród nich „jak wół” stoi „czarno na białym” – modernizacja centrum wsi Rudawa.W punkcie tym zawarte m.in. wybudowanie budynku komunalnego wielofunkcyjnego i szereg innych zapisów, które pominę milczeniem, żeby nie okazać się zbyt drobiazgową. „Nowy” Gminny Plan Rewitalizacji – choć w przypadku Rudawy jakby nieco trącił myszką – opracowany został na lata 2016-2022. Może tym razem Wójt Gminy zdąży zrealizować obietnicę ponownie złożoną mieszkańcom naszego sołectwa. Jakieś szanse zawsze są. Przygotowania do tego trwają. Pan sołtys Rudawy wraz z mieszkańcami uczestniczył w warsztatach dotyczących przedmiotowego planu rewitalizacji (za Dziennikiem Polskim z 11 marca 2016), organizowanych gdzie i kiedy, ciężko się zorientować. Na oficjalnej stronie sołectwa Rudawa niestety nie znalazłam żadnej informacji o tym wydarzeniu, również nie pojawiła się ona na tablicy ogłoszeń. A szkoda, bo z pewnością wielu mieszkańców byłoby zainteresowanych udziałem w tych warsztatach. Mam dziwne wrażenie, i obym się myliła, że coraz częściej w naszej wsi praktykuje się różnicowanie społeczności lokalnej, a nie jej jednoczenie i konsolidowanie (manifestowane w programach wyborczych m.in. przez Pana Marcina Cieślaka). Podobnie potraktowano mieszkańców Rudawy 25stycznia br., kiedy to część z nich została wyproszona z jawnego posiedzenia komisji komunalnej. Działo się to przy milczącej zgodzie sołtysa i radnych gminnych z Rudawy oraz Brzezinki, jak i samego Przewodniczącego Komisji – Stanisława Dama. W tym kontekście nie sposób nie wspomnieć o jednym ze sztandarowych założeń planu rewitalizacji, jakim jest włączenie do działań mieszkańców. „Proces opracowywania dokumentu Gminnego Programu Rewitalizacji Gminy Zabierzów ma charakter partycypacyjny, zakładający możliwość artykulacji potrzeb przez różne grupy społeczne…„ –oby nie okazało się, że tylko z nazwy! Na stronie internetowej Gminy Zabierzów podkreślano również, że dla koordynatorów prac nad planem rewitalizacji istotne są opinie i pomysły na rewitalizację – „Każdy głos, udzielony w tej ważnej dla Gminy Zabierzów debacie, jest niezwykle cenny”. Liczę więc, że autorzy tych słów skorzystają z tzw. gotowca. Nie wiem którędy przechadzali się ankieterzy w Rudawie w dniach od 30 maja do 5 kwietnia, którzy mieli zdiagnozować nasze - społeczne potrzeby. Nie spotkałam ich, ale być może niedostatecznie szukałam. Polecam jednak wykorzystać inny materiał niż ankietę terenową. Mieszkańcy Rudawy już jakiś czas temu przedstawili swoje oczekiwania, które doskonale wpisują się w program rewitalizacji. Mam tu na myśli uchwałę nr 6 Zebrania Wiejskiego oraz wnioski do planu zagospodarowania przestrzennego gminy złożone w ilości ponad 200, w których to dokumentach mieszkańcy domagają się zaprzestania działalności związanej z gospodarowaniem odpadami (w tym niebezpiecznymi) i wnioskują o niezwłoczną zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego gminy w tym zakresie (jakaż zgoda i jednomyślność wyrażona przez tak liczną zbiorowość lokalną: petycja – ponad 700 podpisów, uchwała – ponad 140 głosów, wnioski – ponad 200 osób. To wprost niewiarygodne biorąc pod uwagę, że jest to zbiorowość, w której rzekomo tworzone są sztuczne problemy służące celom politycznym... To wspaniały materiał, gotowy do wykorzystania jako próba badawcza zastępująca ankietę). No cóż, miało być inaczej – pozytywnie, wesoło, pochwalnie. Chyba jednak Pan Redaktor Naczelny gazety „Znad Rudawy” ma rację – adwersarze, malkontenci i krytycy, ciągle narzekający. O jak bardzo chciałabym, okazać się karierowiczem, prowokatorką wywołującą niepotrzebne niepokoje społeczne, politykiem z nadmiernie wybujałymi ambicjami, nowym mieszkańcem, który nic, albo prawie nic nie wie – niech tylko ten budynek wielofunkcyjny powstanie w naszej Rudawie, a działania związane z odpadami (w tym niebezpiecznymi) znajdą bardziej dogodną lokalizację niż otulina Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. Bo widzi Pan, Panie Redaktorze Naczelny gazety „Znad Rudawy”, ja nie znam ani Domańskiej, ani Czerwińskiej, nie wspomnę o filozofach francuskich, ale znam stare przysłowie pszczół, które mówi: „Obiecanki cacanki, a głupiemu radość”. Iwona Cybula Nazwiska osób, na potrzeby niniejszego artykułu zostały zmienione. Sporna droga to krótki odcinek terenu, którego właścicielem jest Gmina Zabierzów, położony na terenie Sołectwa Nielepice. Bardzo trudno mi się odnieść do całej sytuacji i nie stanę po żadnej ze stron szczególnie, że sprawa znajdzie finał w sądzie. Ale, że nikt nie mówił, że praca dziennikarza jest łatwa, a powtarzając za redaktorem naczelnym Znad Rudawy „nie jestem panną młodą, żeby się wszystkim podobać”, postanowiłem krótko nakreślić Państwu obraz tym bardziej, że poznałem stanowiska obu stron sporu. Właściwie zdaje się, że strony są trzy, bo dochodzi jeszcze stanowisko Gminy Zabierzów. Ale od początku... Odezwał się do mnie mieszkaniec, który całą sprawą jest oburzony i jest jednym z tych, którzy złożyli do Wójt Elżbiety Burtan protest przeciwko zamknięciu drogi. Wtedy po przeczytaniu jego emaila i wiadomości podanych przez Dziennik Polski wydawało mi się, że to prosta sprawa... - Pierwsze pismo przeciw zagrodzeniu wysłaliśmy w czerwcu 2015... Protestujący ujmują sprawę jasno: przejścia tą drogą używają okoliczni mieszkańcy i właściciele sąsiadujących działek. Można nią również bezpiecznie dojechać rowerem do stadniny koni oraz dojść do przystanku autobusowego... W rozmowie telefonicznej, jak i z przedstawionych pism dowiedziałem się, że był również drugi protest skierowany do Elżbiety Burtan w lutym 2016. Mieszkańcy zarzucają wójt, że w ogóle nie zostali poinformowani przez Urząd Gminy o planowanym zagrodzeniu drogi. Nie została im też przedstawiona żadna opinia prawna. Podnoszą, że zagrodzenie uniemożliwia dostęp do działek sąsiednich. Protestujących bulwersuje fakt podejścia właściciela (Gminy Zabierzów) do problemu. Wysłali przecież protest prawie rok wcześniej, i co?... Poruszają też sprawę bezpieczeństwa. Droga powiatowa jest bardzo ruchliwa i nie wyposażona w pobocza, więc nawet taki krótki kawałek drogi wewnętrznej, pozwalał na bezpieczne przejście tych kilkuset metrów... W maju 2015, państwo Nowak wystąpili do właściciela terenu (Gminy Zabierzów) o zamknięcie drogi. - Baliśmy się o dom - mówi właścicielka - to jest drewniany budynek, a wielokrotnie już zbierałam niedopałki papierosów z drogi. Przechodzący ludzie śmiecili, wrzucali na naszą działkę jakieś butelki, śmieci... - Byliśmy osobiście w urzędzie i Pani Wójt dała nam ustną zgodę na prowizoryczne zagrodzenie (z siatki leśnej) do czasu otrzymania pisemnej zgody i wykonania bramofurty... I tak też zrobiliśmy, a w międzyczasie zleciliśmy wykonanie stalowej bramy. Pismo ze zgodą na zamknięcie drogi podpisane z upoważnienia wójt Elżbiety Burtan, zostało wystosowane do Państwa Nowak z datą 18 maja 2015 roku. Zawierało szczegółowe warunki techniczne i określało zasady dostępu do drogi. Tu trzeba dodać, że ta „droga” nie ma statusu publicznej, co dodatkowo komplikuje sprawę. Jako droga wewnętrzna nie podlega wielu przepisom i nie musi spełniać niektórych parametrów. Dość na tym, że Gmina, jako właściciel może dysponować tym terenem wedle uznania, co jak się wydaje uczyniła. Przed wydaniem pozwolenia, podobno odbyła się wizja lokalna w terenie, co jeszcze bardziej utwierdziło wnioskujących w przekonaniu, że sprawa będzie załatwiona pozytywnie. Ale tu nastąpiło zaskoczenie... sporna droga blicę postawioną naprzeciw jej bramy wjazdowej - a przecież trwa postępowanie sądowe i takie rzeczy nie powinny mieć miejsca... Z tego, co udało mi się ustalić, według Państwa Nowak do wszystkich działek wokół jest dojście i dojazd. Mapka terenu rzeczywiście zdaje się to potwierdzać. Poza tym, czy inaczej otrzymałaby zgodę na zagrodzenie drogi? Przecież Gminę Zabierzów - właściciela terenu - obowiązuje utrzymanie służebności drogi, a za domem Państwa Nowak nie ma już innego budynku. Tak właściwie, to sporna droga prowadzi wyłącznie do ich domu! W wydanej przez wójt zgodzie - i tu ważna informacja dla wszystkich protestujących - nie ma żadnej wzmianki o możliwości otwarcia bramy na potrzeby sąsiadów. Klucze wg treści pisma mają otrzymać jedynie Państwo Nowak oraz drugi komplet - dla przejazdu technicznego - Urząd Gminy. To mnie najbardziej zaskoczyło, bo wynika z tego, że faktycznie udostępnienie bramy dla innych mieszkańców, to jedynie dobra wola Państwa Nowak. Tak więc skłaniałbym się do postawienia tezy, że właściciel drogi - Gmina Zabierzów - z pełną świadomością zadecydował o zagrodzeniu drogi wewnętrznej, posiadając do tego pełne prawo i kompletne informacje. Potem (praktycznie w ciągu miesiąca), na skutek protestów mieszkańców swoją zgodę wycofał, a egzekucja tej decyzji zostanie wykonana jedynie na podstawie wyroku sądu. - Zgoda pod wpływem protestów, została cofnięta w niecały miesiąc! Efekt jest taki, że bramofurta leży jako eksponat w garażu... Sąsiedzi bardzo nasz skrzywdzili swoimi działaniami - wiedzieli, że jak będzie bramofurta to dostaną klucze, więc nie rozumiem ich postępowania - żali się Pani Nowak. Działki za naszą posesją są zarośnięte, jest ciemno, kiedyś obok zapaliła się trawa... - Najpierw ponieśliśmy koszty wykonania drogi do naszej posesji (dostaliśmy od gminy tylko wywrotkę kamienia), potem bramy, musieliśmy wziąć rzeczoznawcę i udowadniać, że tu nie ma żadnej drogi pożarowej, wszystko robiliśmy zgodnie z prawem, więc trudno się dziwić, że teraz czujemy się pokrzywdzeni... Sołtys nie odniósł się do naszego problemu, a jest gospodarzem wsi i powinien starać się nas zintegrować z resztą mieszkańców... Rozmawiałam z właścicielem hodowli koni - mówił, że jemu nie przeszkadza to zagrodzenie... - A teraz jeszcze czytamy w Dzienniku Polskim, że gmina chce budować jakąś kładkę i że podobno nas chcą obciążyć kosztami za nią - to śmieszne!.. - Protest podpisali mieszkańcy kilku domów. My mamy w Nielepicach znajomych rdzennych mieszkańców i oni w ogóle nie widzą problemu, więc nie wiem o co tu chodzi... Tu wcześniej nie było żadnej drogi, dopiero jak my się wybudowaliśmy, to ją zrobiliśmy. - Przykre jest, że sąsiedzi nękają nas tablicami... tu moja rozmówczyni wskazuje na ta- To wszystko co tu napisałem oczywiście nie rozwiąże sporu, który znajdzie finał w sądzie, ale daje pewien obraz i bardzo ogólny pogląd. I nie mogę tu nie podzielić się z Państwem moimi spostrzeżeniami. Nie ulega wątpliwości, że każda ze stron ma swoje racje i prawo do zajęcia stanowiska. Można przecież zrozumieć mieszkańców, którzy domagają się otwarcia drogi. Należy zrozumieć również Państwa Nowak, którzy w świetle prawa uzyskali i ustne, i pisemne zgody na jej zamknięcie. Jak zapewniają, w dobrej wierze i bez żadnego nakazu, zadeklarowali przekazanie kluczy sąsiadom. Trzeba to zrozumieć i docenić. Myślę, że problem dotyczy raczej „stabilności” lokalnego prawa. Trudno bowiem sobie wyobrazić ciągłe wydawanie w dość krótkim czasie, sprzecznych ze sobą postanowień, czy decyzji (nawet wskutek protestów mieszkańców - którzy są najwyższym „dobrem” każdej gminy i z których głosem każda władza liczyć się musi!). Może prościej zatem jest analizować problem przy udziale wszystkich potencjalnych stron, a dopiero później podejmować konkretne kroki, które jak widać w przypadku Nielepic mogą wyrządzić wiele szkód. I to nie tylko materialnych, ale i moralnych... Łukasz Grzelewski CZAS GMINY ZABIERZÓW S.3 demokracja bitwa o czyste powietrze A mieszkańcy To już przestaje być śmieszne... Dlaczego wyrzucono mieszkańców z posiedzenia Komisji Komunalnej w Rudawie? Na odpowiedź czekałem długo, licząc w swej naiwności na jakieś sensowne wyjaśnienia. W tej sprawie rozmawiałem telefonicznie z Panem przewodniczącym Damem (który jeszcze podczas rozmowy dostrzegał problem), rozmawiałem osobiście z Panią Marią Kwaśnik - Przewodniczącą Rady Gminy (de facto wielką strażniczką demokracji). Takie pytanie padło też na sesji Rady Gminy. Odpowiedź nadeszła w kwietniu i jej „merytoryczna” zawartość zdecydowanie powinna ujrzeć światło dzienne... głównie ku przestrodze dla innych. Komisja została zwołana przez Przewodniczącego - Stanisława Dama, na dzień 25 stycznia 2016r. Komisję zwołano na terenie prywatnego przedsiębiorcy - właściciela Zakładu Usług Mechanicznych - zlokalizowanym w Rudawie. Na posiedzenie przyszli Radni Gminy, przedstawiciele Urzędu Gminy, Sołtys, Radni Sołeccy i mieszkańcy. Jednak część z tych ostatnich, została wyproszona przez właściciela słysząc argumentację, że „to teren prywatny”. Jak to? Konstytucja daje każdemu obywatelowi możliwość czynnego uczestniczenia w posiedzeniach organów gminnych, a z drugiej strony prawo własności ogranicza nam te konstytucyjne swobody? Spór jest czysto prawny, ale... ktoś, kto zwołuje takie posiedzenia powinien przewidzieć, że może się to skończyć jak w Rudawie. Jaki był w ogóle powód wyboru tej lokalizacji? Czy Panowie Radni zwiedzali teren? Zapoznawali się z nowymi technologiami sortowania odpadów? Sądząc z protokołu sporządzonego przez Przewodniczącego Dama, przyszli posłuchać przedsiębiorcy i kolejny już raz usłyszeć, że nic się złego nie dzieje, że sprawa jest niepotrzebnie nagłaśniana, że to służy (bliżej zresztą nieokreślonym) czyimś „celom politycznym”... Słowo „polityka” stało się zresztą ostatnio modne w naszej gminie i jest powtarzane bezmyślnie przez wszystkich, którzy chcą „uciszyć” niewygodne głosy mieszkańców. To głupie, bo jakaż polityka czaić się może w proteście kilkuset mieszkańców, którzy po prostu nie chcą, jak to określił jeden z nich, DZIADOSTWA w swojej wsi. Natomiast wracając do wyjaśnień Pana Dama dotyczących przyczyn wyrzucenia lu- dzi z zebrania, najciekawszy w mojej opinii fragment pisemnej odpowiedzi przytoczę w całości, żeby każdy wyrobił sobie własne zdanie: „...Działanie właściciela (wyrzucenie mieszkanki - przypis redakcji) było podyktowane jego troską o zdrowie Pani dziecka, gdyż na obradach pojawiła się Pani z małym dzieckiem, a w związku z tym, że odbywały się one w ZUM (miejscu nie przeznaczonym na pobyt dziecka), obecność dziecka narażała je na niebezpieczeństwo, którego prawne konsekwencje poniósłby właściciel nieruchomości (...)” Panie Stanisławie Dam! Ja również zostałem wyproszony i inni ludzie też, a byliśmy tam bez dzieci, więc trochę kusi mnie, żeby „pociągnąć” temat i zwrócić się do Pana, jaka to troska kierowała właścicielem w przypadku mojej skromnej osoby. Z całej tej sytuacji wynikałoby, że obywatel ma prawo „ograniczyć jawność” posiedzenia komisji Rady Gminy Zabierzów z racji posiadanego prawa własności terenu. Idąc tym tropem, można np. zorganizować posiedzenie Rady Gminy Zabierzów u mnie w ogródku (serdecznie zresztą zapraszam) i wtedy ja, jako właściciel, mógłbym np. wyprosić kilku Radnych z których poglądami się nie zgadzam. Państwo czytając ten tekst pewnie się śmiejecie, ale zapewniam, że nic tu nie ma do śmiechu. Jest to być może lapsus prawny, ale w efekcie końcowym prowadzący do ograniczenia zasad Konstytucji!!! Bezsporne jest natomiast, że jeżeli zwołuje się posiedzenie Komisji, to rolą jej przewodniczącego jest wg. mnie poinformowanie właściciela terenu o uprawnieniach mieszkańców do uczestnictwa w takich obradach. I żeby nie było żadnych niedomówień! Nie winię właściciela, bo on nie musi znać prawa, a Pana Stanisława Dama powinno uderzyć takie traktowanie mieszkańców! Jeżeli miał jakiekolwiek wątpliwości (a powinien je mieć), to trzeba było skorzystać z któregoś z wielu, ogólnodostępnych lokali gminnych. A w ogóle, to czasem wystarczy powiedzieć „przepraszam, myliłem się, nie wiedziałem...” i pewnie byłoby po sprawie. A tak padł kolejny cień na nasz zabierzowski, „awangardowy” i „z ambicjami” Samorząd X-lecia. Szkoda... Łukasz Grzelewski Redaktor Naczelny „Wszystkie ręce na pokład!” – takie zawołanie powinno przyświecać wszystkim, którzy w sprawie ochrony czystego powietrza mogą jeszcze coś zrobić. Stwierdzono, że od października do marca oddychamy trującymi pyłami i to nie tylko w Krakowie, gdzie ponad 100 dni w roku zanieczyszczenie przekracza wszelkie dopuszczalne normy, ale także w naszej, zabierzowskiej gminie. Aby się o tym przekonać, wystarczy zimą zobaczyć, jak szybko świeży biały śniegowy puch pokrywa się szarą warstwą pyłu pochodzącego z naszych dymiących kominów. W październiku 2015 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o ochronie środowiska, zwana powszechnie ustawą antysmogową. Ten oczekiwany od lat dokument ma być narzędziem dla samorządów w walce z niską emisją. Jednocześnie daje również możliwość wprowadzania przez władze lokalne zakazu stosowania przestarzałych pieców węglowych. Oczywistym jest, że całkowity zakaz używania pieców węglowych byłby absurdalnym przepisem, a na pewno nie można by go wprowadzić na terenach wiejskich, na których nie ma dla węgla żadnej alternatywy. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest w takiej sytuacji proponowanie zachęt dla tych mieszkańców, którzy zechcą zastąpić swoje niskoenergetyczne stare dymiące piece nowoczesnymi piecami czwartej, a nawet piątej generacji. Jedną z takich zachęt ma być Program Ograniczenia Niskiej Emisji (PONE) ogłoszony przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie (WFOŚiGW). O programie i o możliwości wymiany pieców węglowych, w formie akcji plakatowej i w mediach, informował i gorąco zachęcał radny wojewódzki – Kazimierz Czekaj, będący jednocześnie członkiem Rady Nadzorczej WFOŚiGW. Spełniając warunek przystąpienia gminy do tego programu, Rada Gminy w lipcu ubiegłego roku podjęła uchwałę o przyjęciu Programu Ograniczenia Niskiej Emisji dla Gminy Zabierzów na lata 2014-2023, a w październiku uchwaliła Regulamin udzielania dotacji na dofinansowania zmiany systemu ogrzewania. Po tym akcja informacyjna ruszyła na dobre, a na zainteresowanie mieszkańców nie trzeba było długo czekać. Deklarację przystąpienia do programu złożyło 247 osób. W powiecie krakowskim tylko trzy gminy są zainteresowane przystąpieniem do programu PONE. Skawina, która jako jedyna złożyła w terminie wniosek o przystąpienie do programu, oraz Czernichów i Zabierzów, które zebrały deklaracje od zainteresowanych mieszkańców i niebawem złożą wnioski. W skali Małopolski, wnioski już złożyło 14 gmin. Początkowo beneficjentom programu WFOŚiGW gwarantował do 50 % dofinansowania do wymiany palenisk, lecz w marcu tego roku, decyzją Rady Nadzorczej, Fundusz zmienił zasady tak, że wysokość dofinansowania nie może przekroczyć 30 %. Ta zmiana została oprotestowana przez samorządy, które zamierzały przystąpić do programu, argumentując, że „nie zmienia się warunków gry podczas gry”. Oczywistym jest również to, że mniejsze dofinansowanie może zniechęcić osoby które wcześniej zadeklarowały wymianę palenisk licząc na wyższe dofinansowanie. Wyraz swojego niezadowolenia i krytyczną ocenę działania Funduszu dała wójt Zabierzowa w kwietniowym wydaniu telewizyjnej Kroniki Krakowskiej. Zaprotestowali też samorządowcy ze Skawiny i Czernichowa. Zarząd Funduszu broni jednak swojej decyzji – „…Nas już na tak wysoką dotację nie stać, … musimy te zmiany dokonać, ale pieniędzy mamy tyle ile mamy i nie ma możliwości zwiększenia” – argumentuje Małgorzata Mrugała, Prezes Zarządu WFOŚiGW w Krakowie. „Trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż decyzja o zmianie dofinansowania została pod- jęta celowo…” – ripostuje wójt Elżbieta Burtan. (ale dlaczego Fundusz miałby szkodzić gminom? Tego wójt nie wyjawiła przypis redakcji). „…Pragnę wyrazić z jednej strony zaskoczenie Pani wypowiedzią - bowiem (…) Pani Wójt nie złożyła w ramach tego Programu aplikacji o pomoc finansową do Wojewódzkiego Funduszu. Z drugiej strony - … wyrażam głębokie zaniepokojenie Pani słowami, których istota mija się z prawdą, naruszając w ten sposób dobre imię Wojewódzkiego Funduszu.” – odpowiada w piśmie pani Prezes dodając, że od 2012 roku gmina Zabierzów w ogóle nie aplikowała o pomoc w tym Programie, a zaangażowanie gminy Zabierzów w pozyskanie środków z Wojewódzkiego Funduszu w latach 2012-2015 było na poziomie zaledwie trzech umów dotacji na łączną kwotę 68 tysięcy 7 złotych i 60 groszy (sic!) (dla porównania: zakup ozdób świątecznych i wynajem choinki w Zabierzowie: około 100 tys. zł - przypis redakcji). Spór trwa, a jest o co, bo była i jest nadal szansa, by w naszej gminie 247 kominów przestało dymić. Może to tylko „kropla w morzu” wszystkich zanieczyszczeń, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. Tak więc w kwestii czystego powietrza: „wszystkie ręce na pokład!”. Joker Stanowisko Funduszu o zmniejszeniu dofinansowania podobno uległo zmianie. Nie wiadomo czy na skutek protestów zainteresowanych gmin, czy interwencji Radnego Województwa Małopolskiego i Członka Rady Nadzorczej WFOŚiGW Kazimierza Czekaja. Ważne, że znowu jest nadzieja na uczestnictwo Zabierzowa w PONE na starych zasadach. Podającąc za Dziennikiem Polskim z dnia 25 kwietnia, ostateczna decyzja ma zapaść na najbliższym posiedzeniu WFOŚiGW. Trzymamy kciuki! CZAS GMINY ZABIERZÓW wyd.: Stowarzyszenie „Czas na Zabierzów” red. naczelny: Łukasz Grzelewski kontakt: [email protected] Rejestr Dzienników i Czasopism Nr 2814 ISSN 2449-6529 Nakład: 6 500 egz. CZAS GMINY ZABIERZÓW s.4 petycja... Po krótkiej przerwie spowodowanej natłokiem spraw zawodowych, powracam do swojego comiesięcznego felietonu i od razu rzuca mi się w oko historia pewnej petycji. Petycji, którą wystosowali mieszkańcy lub grupa parafian (chyba z Rudawy). Nie mam pewności, bo autorzy tej petycji nie raczyli podpisać się z imienia i nazwiska. A tego wymaga ustawa o petycjach, którą w niewielkim skrócie pozwolę sobie zacytować, tak aby autorzy kolejnych petycji wiedzieli w czyim imieniu piszą, do kogo tę petycję adresują i właściwie czego ona ma dotyczyć. Bo i w tym zakresie wspomniana petycja jest mało precyzyjna. Po trosze dotyczy obrony Ks. Proboszcza Parafii Rudawskiej, po trosze atakuje „nowych mieszkańców” Rudawy. Przy okazji dostało się również naszej Gazecie, która coraz bardziej zaczyna być solą w oku pewnej grupy osób. Ale do rzeczy i po kolei. Zgodnie z ustawą, petycja „może być złożona przez osobę fizyczną, osobę prawną lub grupę tych podmiotów, do organu władzy publicznej, a także do organizacji lub instytucji społecznej w związku z wykonywanymi przez nią zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej”. Przedmiotem petycji „może być żądanie, w szczególności zmiany przepisów prawa, podjęcia rozstrzygnięcia lub innego działania w sprawie podmiotu wnoszącego petycję, życia zbiorowego lub wartości wymagających szczególnej ochrony w imię dobra wspólnego (...)”. Tyle tytułem wyjaśnienia. Przechodząc do meritum, nasuwa się generalne pytanie: czemu i komu ta petycja ma służyć? Jak podają jej anonimowi autorzy, chodzi o obronę Proboszcza Parafii w Rudawie, który wyciął bez stosownego pozwolenia drzewa na cmentarzu w Rudawie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że na wycinkę drzew (nawet tych uszkodzonych w wyniku wichury) trzeba mieć stosowne zezwolenie. Nikt nie może stać ponad prawem i nie może zasłaniać się, jak to piszą autorzy petycji - działaniem w stanie wyższej konieczności.Wobec prawa wszyscy jesteśmy równi i nie może być „równiejszych”. W dosyć niewybredny sposób, co też daje wiele do myślenia, została wmieszana w sprawę nasza gazeta. Zarzuca nam się w tej petycji „próbę zbijania kapitału politycznego i chęć osiągnięcia partykularnych celów politycznych”. Ciekawa sugestia. Odniosę się do niej w dalszej części. Odpowiadając na postawione nam zarzuty pragnę poinformować autorów petycji, że ktokolwiek złożył zawiadomienie do Urzędu Gminy o nielegalnej wycince drzew, w żaden sposób nie jest związany, ani inspirowany przez nasze stowarzyszenie. Insynuacja, która przewija się w tej petycji jest aż nadto widoczna. Zachęcam autorów do zapoznania się ze statutem naszego stowarzyszenia, z ideą, która przyświecała jego powstaniu. Nie ukrywamy, że jesteśmy krytyczni wobec poczynań naszej władzy lokalnej. Staramy się uczciwie pokazywać to, co naszym zdaniem jest niezgodne z prawem, przyjętymi zasadami i porządkiem. Taka jest rola opozycji, czy się to komuś podoba czy nie. Nie będziemy biernie obserwować działań szkodliwych, które próbuje zamiatać się pod dywan w imię nie wiadomo jakich zasad. Odniosę się teraz do poruszonej kwestii próby zbijania kapitału politycznego. Czytając tę petycję, zastanawiałem się w czyim interesie i z czyjej inspiracji ona powstała. Zastanawia mnie bardzo fakt, że na stronie internetowej sołectwa Rudawa pojawiła się informacja, że radni Rudawy: T. Kasprzyk i J. Surówka, a także sołtys Rudawy: M. Cieślak, popierają tę petycję. To znaczy co popierają? Łamanie prawa? (powinni raczej stać na straży jego przestrzegania) Czy może sami włączają się w nurt przyszłej kampanii i próbują zbijać własny kapitał. A wróble rudawskie coś niecoś na ten temat ćwierkają... Szczytem hipokryzji w wydaniu autorów tej petycji jest sprzeciwianie się rzekomym działaniom na rzecz - cytuję: „podziałów we wspólnocie parafialnej, wprowadzaniu brutalnej, lokalnej polityki w życie naszej parafii, negowaniu słusznej decyzji ks. Proboszcza Andrzeja Badury w sprawie wycięcia drzew na cmentarzu parafialnym, stawianiu w złym świetle wielu osób działających społecznie na rzecz naszych sołectw w tym naszej Parafii, tworzeniu sztucznych problemów i intryg wyraźnie służącym celom politycznym jednej z organizacji z Zabierzowa wydającej lokalną prywatną gazetę”. Cała ta pseudo petycja jest zaczynem do działań politycznych jej autorów i być może chęci zyskania wsparcia lokalnej parafii i Ks. Proboszcza. Jest także próbą dyskredytowania osób, które w imię słusznej sprawy próbują coś zrobić dla lokalnej społeczności. I robią to przede wszystkim bezinteresownie. Nasze stowarzyszenie nie korzysta z gminnej kasy, gazeta wydawana jest za prywatne środki finansowe. Nikt z nas nie pracuje w Urzędzie Gminy, ani nie należy do Szanownego Grona Radnych. Czego nie można powiedzieć przynajmniej o osobach publicznie popierających tę petycję. O autorach nie mogę nic powiedzieć, bo niestety pozostają anonimowi. I kto tutaj wprowadza „brutalną politykę w życie naszej parafii”? Amen. Piotr Miller taki nasz zabierzowski.. - Nienawidzę Cię! - usłyszałem kiedyś od znajomej - Znasz Kaczówkę i masz jego zdjęcia!.. Ano mam. To miał być wywiad, ale wszyscy, którzy Wojtka znają wiedzą, że kiedy tylko zaczyna mówić o fotografii, włącza mu się taka opcja "talk" i o żadnym zadawaniu pytań mowy być nie może. To nie jest męczące, wręcz przyjemne, a jego opowieści są tak ciekawe, że wcale nie czuje się potrzeby przerwania tego swoistego monologu. Dlatego zamiast wywiadu, po prostu opiszę pokrótce czego się dowiedziałem... No i była Bawaria, Tyrol, Paryż, Belgia, Rzym, Monte Cassino... I nagle na rynek weszła cyfra! To była prawdziwa rewolucja w fotografii, która trwa do dziś... a w głosie czuje się radość małego dziecka... I wydaje się, że ta możliwość otwiera Wojtkowi nowe plany, nowe perspektywy, drogę do nowych ujęć i nowego, tylko Jego świata fotografii... Czy Wojtek jest artystą? Zarzeka się, że nie i jest to z całą pewnością prawdziwa, choć absolutnie niesłuszna skromność. Nie da się przy tym ukryć, że ma wielkie doświadczenie i perfekcyjny warsztat. - Nigdy nie przypuszczałem, że to może przybrać takie rozmiary! (fotografowanie). Bo swoją pasją cieszysz się tak na prawdę wtedy, kiedy możesz się z kimś nią podzielić. Moją muzą jest żona, ona mnie rozumie, daje mi siłę, razem podróżujemy... Syn za to trochę mnie próbuje "cywilizować" - często mówi "tata, ty jesteś artystą, powinieneś się bardziej szanować i cenić...". Rodzina bardzo mnie motywuje, ale i nie szczędzi konstruktywnej krytyki, co mi pozwala obiektywnie spojrzeć na to, co robię. Ale ja się i tak artystą nie czuję.., po prostu robię, to co lubię. - Ale takich jak ja są tysiące!.. wyznaje skromnie. Tak, to prawda. Ale on ma "to coś", co sprawia, że jego fotografie znane są nie tylko w Krakowie - który tak bardzo sobie upodobał - ale na całym świecie. Nie mam pojęcia czym jest "to coś", ale jest! Czy fotografia to pasja Wojtka? Po kilku rozmowach, które z nim przeprowadziłem śmiem twierdzić, że to jego cały świat... fotografowanie było przy nim odkąd pamięta. - Na niektóre kadry poluję, szukam konkretnych ujęć, ale nigdy nie robię zdjęć na zamówienie... nigdy! I wszyscy o tym wiedzą... - Jak się tak poważnie zastanawiam nad tym moim całym fotografowaniem, to chyba zaczęło się w piątej klasie podstawówki. Rodzice kupili mi aparat Smiena 8 (każdy, kto żył w tamtych czasach zaczynał od tego aparatu - prosty „pstrykacz”, marzenie każdego dziecka, osiągnięcie myśli technicznej radzieckich konstruktorów) - ale z tamtego okresu nie mam w ogóle zdjęć... Już więcej pamiątek z wakacji mam robionych takimi kompaktowymi aparacikami z Pewexu. One robiły, jak na tamte czasy, bardzo dobre foty. (Pewex to był inny świat, świat dewizowy, kolorowy, bajkowy. Towary ze sklepów Pewexu były obiektami pożądania większości przeciętnych mieszkańców krajów Demoludu - przypis autora). - Prawdziwy aparat Pentax, moją pierwszą lustrzankę, kupiłem dopiero w latach 90 specjalnie na podróż do Włoch. Byłem jak w niebie. Potem rozpoczęliśmy nasze podróże. Najpierw była Wenecja, Austria, Monako, Prowansja. Kupiłem Canona i od tego czasu zacząłem się uczyć profesjonalnej fotografii. I właśnie to czyni go artystą. Chętnie dzieli się swoją sztuką. Jego prace pokazywane są na różnych wystawach. Myślę, że nie zdradzę wielkiej tajemnicy jak napiszę, że w niedalekiej przyszłości planowana jest wystawa fotografii Wojtka w Zabierzowie. "Lajkują" go na portalach społecznościowych, wieszają w gabinetach. Odzywają się do niego ludzie z całej Polski, ze Stanów, Australii, Chile i chętnie kupują jego prace... - Nie znoszę fotomontażu! Kiedyś pamiętam, że dokleili panoramę Tatr do zdjęcia zrobionego z Kopca Kościuszki na stronę Nowej Huty! No gdzie tam Tatry na północy?!. - mówi z nieskrywanym oburzeniem... Nie "czaruje" Photoshopem, nie upiększa zdjęć, nie dodaje efektów specjalnych. "Pstryka" i jest dobrze... - Wiesz, mam dostęp do różnych takich super miejsc, gdzie nie wszyscy mogą wchodzić... kiedy mi to mówi świecą mu się oczy, - Dlaczego nie żyję z fotografii? Odkąd pamiętam, moja praca zawodowa pozwalała mi na proste, normalne życie. Nie musiałem koncentrować się na szukaniu dodatkowych dochodów. Skupiałem się na życiu rodzinnym, towarzyskim, podróżach. Nie biegałem i nie biegam za pieniędzmi. Dlatego chyba, mogę pozwolić sobie na ten komfort niezależności i za to jestem wdzięczny losowi. - Urodziłem się w Krakowie, ale w Zabierzowie spędziłem 26 lat. Do dziś pamiętam kumpli z ulicy Dębowej... to były piękne czasy, razem się bawiliśmy, słuchali muzyki... No a po technikum i wojsku był już upragniony Kraków, który od zawsze mnie pociągał, praca i fotografia... Co mnie łączy z Zabierzowem? Wszystko, co najlepsze: wspomnienia z dzieciństwa i młodości, no i mama, która tu mieszka i którą często odwiedzam... Z Wojtkiem Kaczówką, artystą fotografikiem, rozmawiał (nie bez przyjemności) Łukasz Grzelewski samorząd x-lecia czyli zabierzów w liczbach 68.007 zł. i 60 gr. źródło: WFOŚiGW To łączna kwota dotacji, jaką w latach 2012-2015 pozyskała Gmina Zabierzów ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej