2 maja 3 maja - Czas na Zabierzów

Transkrypt

2 maja 3 maja - Czas na Zabierzów
2 maja
witoldowi
Ślusarskiemu
Dzień Flagi
poświęcam
3 maja
Drogi mój starszy, żeby
nie rzec leciwy kolego redaktorze. Na 14 stronie
kwietniowego
numeru
Znad bodajże Rudawy, raczyłeś mnie zaszczycić swą
uwagą, choć do dziś nie
wiem z jakiej przyczyny.
Ale że mnie nawet rozbawił Twój artykuł, postanowiłem na łamach "Czasu
Gminy Zabierzów" (czyli
za własne pieniądze), tak
"jak umiem" odpisać.
Święto Konstytucji
sporna droga
Pismo ze zgodą na zamknięcie
drogi podpisane z upoważnienia wójt Elżbiety Burtan, zostało wystosowane do Państwa Nowak z datą 18 maja 2015 roku.
Zawierało szczegółowe warunki
techniczne i określało zasady
dostępu do drogi. Przed wydaniem pozwolenia, podobno odbyła się wizja lokalna w terenie,
co jeszcze bardziej utwierdziło
wnioskujących w przekonaniu,
że sprawa będzie załatwiona
pozytywnie. Ale tu nastąpiło zaskoczenie...
- Zgoda pod wpływem protestów, została cofnięta w niecały
miesiąc! Efekt jest taki, że bramofurta leży jako eksponat w
garażu... Sąsiedzi bardzo nasz
W kwestii Twego oburzenia
na próbę wprowadzenia cenzury. Nikt jej nie chce, a już mnie
o to podejrzewać, to chyba żart!
Cenzura to relikt przeszłości
i miejmy nadzieję, że nigdy nie
powróci. Jednak przyznasz, że
to rolą wydawcy, a nie redaktora naczelnego jest kreowanie
polityki wydawniczej i to wydawca ma (a w Twoim przypadku powinien mieć) ostatnie zdanie przy podejmowaniu decyzji
o tym, czy dany artykuł należy
drukować, czy nie.
Sugerujesz, że kiedy wydawca nie będzie zadowolony
z Twoich usług, to może Cię
wyrzucić i powołać kogoś innego na to stanowisko, np.
mnie? Oczywiście, że może, bo
jest Twoim pracodawcą... co w
tym niezwykłego? Ale to miło,
że i Ty dostrzegasz konieczność
zmian... Co do mojej osoby, to
jednak wybacz, ale nie chciałbym Cię zastąpić... za dużo
trzeba by zmienić, żeby "Znad
Rudawy" stała się czasopismem
wszystkich mieszkańców.
Byłeś tak miły, że poczułeś
się bohaterem moich rysunków. Tu muszę Cię rozczarować
i prosić byś nie przeceniał swojej roli. Nie wiem nawet z którą
postacią się utożsamiasz, ale
wiedz, że na pewno nie ty jesteś
królową. Kto wie? Może kiedyś
zasłużysz, żeby poświęcić Ci jakiś rysunek...
Napisałeś, że nic mi się nie
udaje, bo nie zostałem radnym... Ty chyba żartujesz? Widzisz drogi Witku, czy jak piszą
ponoć w niektórych dokumentach Eugeniuszu, to prawdziwa
przyjemność móc startować w
wyborach. Jeżeli tylko możesz,
koniecznie powinieneś spróbować. Ja w każdym razie pozytywnie przechodzę lustrację
i mogę kandydować na jakie
stanowisko mi się żywnie podoba (Tak! nawet wójta Gminy Zabierzów...). Taką właśnie
możliwość my młodzi nazywa-
nr 02/2016 (008)
skrzywdzili swoimi działaniami - wiedzieli, że jak będzie
bramofurta to dostaną klucze,
więc nie rozumiem ich postępowania - żali się Pani Nowak.
Działki za naszą posesją są
zarośnięte, jest ciemno, kiedyś
obok zapaliła się trawa...
- Najpierw ponieśliśmy koszty wykonania drogi do naszej
posesji (dostaliśmy od gminy
tylko wywrotkę kamienia), potem bramy, musieliśmy wziąć
rzeczoznawcę i udowadniać, że
tu nie ma żadnej drogi pożarowej, wszystko robiliśmy zgodnie z prawem, więc trudno się
dziwić, że teraz czujemy się pokrzywdzeni...
cd. strona 2
bitwa o czyste powietrze
my demokracją. Jeżeli słowami
"przegrasz wszystko" określasz
przegrane wybory, to jakimż
jesteś człowiekiem? Właśnie
mi uświadomiłeś, że polityka razem z tą całą "otoczką",
pseudo blichtrem, układzikami, czołobitnością, koleżkami,
lizusostwem, nepotyzmem i
innymi ohydztwami, jest dla
Ciebie najważniejsza, czego
do tej pory nawet nie podejrzewałem. Feeee Witku! Może
i nawet dobrze, że przesunąłeś
mnie w swoim rankingu poza
pierwszą setkę przyjaciół.
Piszesz, że jak nie "wygram"
wyborów, to przegram przyjaciół. Skąd Ty - człowiek wykształcony - bierzesz takie puste frazesy? Jaki to chory umysł
podsunął Ci te filozoficzne wywody? Przyjaciela nie da się
przegrać Witku! Żal mi Cię, jeżeli Twoi przyjaciele stoją przy
Tobie tylko wtedy, gdy jesteś im
potrzebny. Prawdziwa przyjaźń
drogi redaktorze na nic nie zważa - po prostu jest. Masz takich
przyjaciół?.. Bo ja mam wielu!
Życzę Ci żebyś był obiektywny, przekazywał rzetelne,
sprawdzone informacje, żebyś
przypomniał sobie, co to niezawisłość mediów... Nie prowadź
kampanii wyborczych, nie promuj w gazecie "wybrańców". Nie
musisz być Jaśkiem Rolnikiem,
majorem Władysławem W.,
Moniką z Krakowa, ani jakimś
/wś/, żeby Cię czytano. Nigdy
nie pisz sam do siebie listów, bo
i tak zdradzi Cię styl. Nie twórz
list poparcia, żeby pokazać jaki
jesteś potrzebny. Po prostu tak
jak ja, ciesz się każdym dniem...
Kochany Witoldzie Ślusarski
- trochę więcej dystansu! No i
serdecznie namawiam - spróbuj choć raz kandydować... jest
naprawdę super!!!
Jak pewnie zauważyłeś, nie
mówię do Ciebie słowami Sienkiewicza, Słowackiego, Witkacego czy Gąbrowicza, jak to Ty
masz w zwyczaju. Uwierz, to
wcale nie podnosi wagi słów,
nie utwierdza czytelnika w tym,
że masz rację. Toż ci wszyscy
wielcy przewracają się w grobach, widząc jak szargasz dorobek ich życia! Daj im wieczny odpoczynek i spróbuj pisać
sam, a będzie ciekawiej.
Łukasz Grzelewski
P.S.
Mam nadzieję, że pisząc do
mnie prywatne listy w gminnej gazecie „Znad Rudawy”,
wykupiłeś miejsce na artykuł.
Bo wiesz, że na to idą podatki
wszystkich mieszkańców naszej
Gminy.
„Wszystkie ręce na pokład!” –
takie zawołanie powinno przyświecać wszystkim, którzy w
sprawie ochrony czystego powietrza mogą jeszcze coś zrobić.
Stwierdzono, że od października do marca oddychamy trującymi pyłami i to nie tylko w
Krakowie, gdzie ponad 100 dni
w roku zanieczyszczenie prze-
petycja
...od razu rzuca mi się w oko
historia pewnej petycji. Petycji,
którą wystosowali mieszkańcy lub grupa parafian (chyba z
Rudawy). Nie mam pewności,
bo autorzy tej petycji nie raczyli
podpisać się z imienia i nazwiska. A tego wymaga ustawa o
petycjach, którą w niewielkim
skrócie pozwolę sobie zacytować, tak aby autorzy kolejnych
petycji wiedzieli w czyim imie-
kracza wszelkie dopuszczalne
normy, ale także w naszej, zabierzowskiej gminie. Aby się o
tym przekonać, wystarczy zimą
zobaczyć, jak szybko świeży
biały śniegowy puch pokrywa
się szarą warstwą pyłu pochodzącego z naszych dymiących
kominów.
cd. strona 3
niu piszą, do kogo tę petycję adresują i właściwie czego ona ma
dotyczyć. Bo i w tym zakresie
wspomniana petycja jest mało
precyzyjna. Po trosze dotyczy
obrony Ks. Proboszcza Parafii
Rudawskiej, po trosze atakuje
„nowych mieszkańców” Rudawy. Przy okazji dostało się również naszej Gazecie, która coraz
bardziej zaczyna być solą w oku
pewnej grupy osób.
cd. strona 4
Tubo Zabierzowa...
Tubo Zabierzowa, drogi „przyjacielu”,
Ty jakbyś w absurdu nurtach utonął,
Od ponad ćwierćwiecza nie ma Pe-eR-eL-u,
A duch propagandy sukcesu Cię wchłonął.
Stoisz na straży, lecz zastanów się czego?!
Lubisz podtekściki i intrygi liczne.
Już nie ma komuny, o wszechmocny kolego,
Trzeba oszczędzać pieniądze publiczne!
Wiem dziś tylko jedno: Ja piszę „za swoje”,
A ty? Przecież nie jest to wiadomość tajna…
Wszyscy na gazety składamy się Twoje (?!),
To może wydrukuj nam Listę Wildsteina…
Łukasz Grzelewski
CZAS GMINY ZABIERZÓW S.2
rewitalizacja
I znów rewitalizacja Rudawy!
Żeby nie powiedzieć dosadniej
– i znów budujemy Dom Ludowy w Rudawie!
Samo przedsięwzięcie szczytne, godne pochwały i uznania,
a co najważniejsze – naprawdę
mieszkańcom naszej urokliwej wsi niezbędne! Dlaczego
„znów”? Otóż, w październiku
2008 Rada Gminy Zabierzów
zatwierdziła Plan Odnowy
Miejscowości Rudawa na lata
2008-2014. Cele do realizacji
wytyczono, a wśród nich „jak
wół” stoi „czarno na białym” –
modernizacja centrum wsi Rudawa.W punkcie tym zawarte
m.in. wybudowanie budynku
komunalnego wielofunkcyjnego i szereg innych zapisów, które pominę milczeniem, żeby nie
okazać się zbyt drobiazgową.
„Nowy” Gminny Plan Rewitalizacji – choć w przypadku Rudawy jakby nieco trącił myszką
– opracowany został na lata
2016-2022. Może tym razem
Wójt Gminy zdąży zrealizować
obietnicę ponownie złożoną
mieszkańcom naszego sołectwa. Jakieś szanse zawsze są.
Przygotowania do tego trwają.
Pan sołtys Rudawy wraz
z mieszkańcami uczestniczył
w warsztatach dotyczących
przedmiotowego planu rewitalizacji (za Dziennikiem Polskim
z 11 marca 2016), organizowanych gdzie i kiedy, ciężko się
zorientować. Na oficjalnej stronie sołectwa Rudawa niestety
nie znalazłam żadnej informacji o tym wydarzeniu, również
nie pojawiła się ona na tablicy
ogłoszeń. A szkoda, bo z pewnością wielu mieszkańców byłoby
zainteresowanych
udziałem
w tych warsztatach. Mam dziwne wrażenie, i obym się myliła,
że coraz częściej w naszej wsi
praktykuje się różnicowanie
społeczności lokalnej, a nie jej
jednoczenie i konsolidowanie
(manifestowane w programach
wyborczych m.in. przez Pana
Marcina Cieślaka). Podobnie
potraktowano
mieszkańców
Rudawy 25stycznia br., kiedy to
część z nich została wyproszona
z jawnego posiedzenia komisji
komunalnej. Działo się to przy
milczącej zgodzie sołtysa i radnych gminnych z Rudawy oraz
Brzezinki, jak i samego Przewodniczącego Komisji – Stanisława Dama.
W tym kontekście nie sposób nie wspomnieć o jednym ze
sztandarowych założeń planu
rewitalizacji, jakim jest włączenie do działań mieszkańców.
„Proces opracowywania dokumentu Gminnego Programu
Rewitalizacji Gminy Zabierzów
ma charakter partycypacyjny,
zakładający możliwość artykulacji potrzeb przez różne grupy
społeczne…„ –oby nie okazało
się, że tylko z nazwy! Na stronie
internetowej Gminy Zabierzów
podkreślano również, że dla koordynatorów prac nad planem
rewitalizacji istotne są opinie
i pomysły na rewitalizację –
„Każdy głos, udzielony w tej
ważnej dla Gminy Zabierzów
debacie, jest niezwykle cenny”.
Liczę więc, że autorzy tych słów
skorzystają z tzw. gotowca. Nie
wiem którędy przechadzali się
ankieterzy w Rudawie w dniach
od 30 maja do 5 kwietnia, którzy mieli zdiagnozować nasze
- społeczne potrzeby. Nie spotkałam ich, ale być może niedostatecznie szukałam. Polecam jednak wykorzystać inny
materiał niż ankietę terenową.
Mieszkańcy Rudawy już jakiś
czas temu przedstawili swoje
oczekiwania, które doskonale
wpisują się w program rewitalizacji. Mam tu na myśli uchwałę
nr 6 Zebrania Wiejskiego oraz
wnioski do planu zagospodarowania przestrzennego gminy złożone w ilości ponad 200,
w których to dokumentach
mieszkańcy domagają się zaprzestania działalności związanej z gospodarowaniem odpadami (w tym niebezpiecznymi)
i wnioskują o niezwłoczną
zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego gminy w tym zakresie (jakaż
zgoda i jednomyślność wyrażona przez tak liczną zbiorowość
lokalną: petycja – ponad 700
podpisów, uchwała – ponad 140
głosów, wnioski – ponad 200
osób. To wprost niewiarygodne biorąc pod uwagę, że jest to
zbiorowość, w której rzekomo
tworzone są sztuczne problemy
służące celom politycznym... To
wspaniały materiał, gotowy do
wykorzystania jako próba badawcza zastępująca ankietę).
No cóż, miało być inaczej – pozytywnie, wesoło,
pochwalnie. Chyba jednak
Pan Redaktor Naczelny
gazety „Znad Rudawy” ma
rację – adwersarze, malkontenci i krytycy, ciągle
narzekający. O jak bardzo
chciałabym, okazać się karierowiczem, prowokatorką wywołującą niepotrzebne niepokoje społeczne,
politykiem z nadmiernie
wybujałymi ambicjami, nowym mieszkańcem, który
nic, albo prawie nic nie wie
– niech tylko ten budynek
wielofunkcyjny powstanie
w naszej Rudawie, a działania związane z odpadami
(w tym niebezpiecznymi)
znajdą bardziej dogodną
lokalizację niż otulina Parku Krajobrazowego Dolinki
Krakowskie. Bo widzi Pan,
Panie Redaktorze Naczelny gazety „Znad Rudawy”,
ja nie znam ani Domańskiej, ani Czerwińskiej, nie
wspomnę o filozofach francuskich, ale znam stare
przysłowie pszczół, które
mówi: „Obiecanki cacanki,
a głupiemu radość”.
Iwona Cybula
Nazwiska osób, na potrzeby niniejszego artykułu zostały zmienione.
Sporna droga to krótki odcinek terenu, którego właścicielem jest Gmina Zabierzów,
położony na terenie Sołectwa
Nielepice. Bardzo trudno mi
się odnieść do całej sytuacji
i nie stanę po żadnej ze stron
szczególnie, że sprawa znajdzie
finał w sądzie. Ale, że nikt nie
mówił, że praca dziennikarza
jest łatwa, a powtarzając za redaktorem naczelnym Znad Rudawy „nie jestem panną młodą,
żeby się wszystkim podobać”,
postanowiłem krótko nakreślić
Państwu obraz tym bardziej, że
poznałem stanowiska obu stron
sporu. Właściwie zdaje się, że
strony są trzy, bo dochodzi
jeszcze stanowisko Gminy Zabierzów. Ale od początku...
Odezwał się do mnie mieszkaniec, który całą sprawą jest
oburzony i jest jednym z tych,
którzy złożyli do Wójt Elżbiety
Burtan protest przeciwko zamknięciu drogi. Wtedy po przeczytaniu jego emaila i wiadomości podanych przez Dziennik
Polski wydawało mi się, że to
prosta sprawa...
- Pierwsze pismo przeciw zagrodzeniu wysłaliśmy w czerwcu 2015... Protestujący ujmują
sprawę jasno: przejścia tą drogą używają okoliczni mieszkańcy i właściciele sąsiadujących
działek. Można nią również
bezpiecznie dojechać rowerem
do stadniny koni oraz dojść do
przystanku
autobusowego...
W rozmowie telefonicznej, jak
i z przedstawionych pism dowiedziałem się, że był również
drugi protest skierowany do
Elżbiety Burtan w lutym 2016.
Mieszkańcy zarzucają wójt, że
w ogóle nie zostali poinformowani przez Urząd Gminy
o planowanym zagrodzeniu
drogi. Nie została im też przedstawiona żadna opinia prawna. Podnoszą, że zagrodzenie
uniemożliwia dostęp do działek sąsiednich. Protestujących
bulwersuje fakt podejścia właściciela (Gminy Zabierzów)
do problemu. Wysłali przecież
protest prawie rok wcześniej,
i co?... Poruszają też sprawę
bezpieczeństwa. Droga powiatowa jest bardzo ruchliwa i nie
wyposażona w pobocza, więc
nawet taki krótki kawałek drogi
wewnętrznej, pozwalał na bezpieczne przejście tych kilkuset
metrów...
W maju 2015, państwo Nowak wystąpili do właściciela
terenu (Gminy Zabierzów) o
zamknięcie drogi.
- Baliśmy się o dom - mówi
właścicielka - to jest drewniany budynek, a wielokrotnie
już zbierałam niedopałki papierosów z drogi. Przechodzący ludzie śmiecili, wrzucali na
naszą działkę jakieś butelki,
śmieci... - Byliśmy osobiście w
urzędzie i Pani Wójt dała nam
ustną zgodę na prowizoryczne zagrodzenie (z siatki leśnej)
do czasu otrzymania pisemnej
zgody i wykonania bramofurty... I tak też zrobiliśmy,
a w międzyczasie zleciliśmy
wykonanie stalowej bramy.
Pismo ze zgodą na zamknięcie drogi podpisane z upoważnienia wójt Elżbiety Burtan, zostało wystosowane do Państwa
Nowak z datą 18 maja 2015
roku. Zawierało szczegółowe
warunki techniczne i określało zasady dostępu do drogi. Tu
trzeba dodać, że ta „droga” nie
ma statusu publicznej, co dodatkowo komplikuje sprawę.
Jako droga wewnętrzna nie
podlega wielu przepisom i nie
musi spełniać niektórych parametrów. Dość na tym, że Gmina,
jako właściciel może dysponować tym terenem wedle uznania, co jak się wydaje uczyniła.
Przed wydaniem pozwolenia,
podobno odbyła się wizja lokalna w terenie, co jeszcze bardziej
utwierdziło wnioskujących w
przekonaniu, że sprawa będzie
załatwiona pozytywnie. Ale tu
nastąpiło zaskoczenie...
sporna
droga
blicę postawioną naprzeciw jej
bramy wjazdowej - a przecież
trwa postępowanie sądowe
i takie rzeczy nie powinny mieć
miejsca...
Z tego, co udało mi się ustalić, według Państwa Nowak
do wszystkich działek wokół
jest dojście i dojazd. Mapka terenu rzeczywiście zdaje
się to potwierdzać. Poza tym,
czy inaczej otrzymałaby zgodę
na zagrodzenie drogi? Przecież Gminę Zabierzów - właściciela terenu - obowiązuje
utrzymanie służebności drogi,
a za domem Państwa Nowak
nie ma już innego budynku.
Tak właściwie, to sporna droga prowadzi wyłącznie do ich
domu! W wydanej przez wójt
zgodzie - i tu ważna informacja dla wszystkich protestujących - nie ma żadnej wzmianki
o możliwości otwarcia bramy
na potrzeby sąsiadów. Klucze
wg treści pisma mają otrzymać
jedynie Państwo Nowak oraz
drugi komplet - dla przejazdu
technicznego - Urząd Gminy.
To mnie najbardziej zaskoczyło,
bo wynika z tego, że faktycznie
udostępnienie bramy dla innych mieszkańców, to jedynie
dobra wola Państwa Nowak.
Tak więc skłaniałbym się do
postawienia tezy, że właściciel
drogi - Gmina Zabierzów - z pełną świadomością zadecydował
o zagrodzeniu drogi wewnętrznej, posiadając do tego pełne
prawo i kompletne informacje.
Potem (praktycznie w ciągu
miesiąca), na skutek protestów
mieszkańców swoją zgodę wycofał, a egzekucja tej decyzji
zostanie wykonana jedynie na
podstawie wyroku sądu.
- Zgoda pod wpływem protestów, została cofnięta w niecały
miesiąc! Efekt jest taki, że bramofurta leży jako eksponat w
garażu... Sąsiedzi bardzo nasz
skrzywdzili swoimi działaniami - wiedzieli, że jak będzie
bramofurta to dostaną klucze,
więc nie rozumiem ich postępowania - żali się Pani Nowak.
Działki za naszą posesją są
zarośnięte, jest ciemno, kiedyś
obok zapaliła się trawa...
- Najpierw ponieśliśmy koszty wykonania drogi do naszej
posesji (dostaliśmy od gminy
tylko wywrotkę kamienia), potem bramy, musieliśmy wziąć
rzeczoznawcę i udowadniać, że
tu nie ma żadnej drogi pożarowej, wszystko robiliśmy zgodnie z prawem, więc trudno się
dziwić, że teraz czujemy się
pokrzywdzeni... Sołtys nie odniósł się do naszego problemu,
a jest gospodarzem wsi i powinien starać się nas zintegrować
z resztą mieszkańców... Rozmawiałam z właścicielem hodowli koni - mówił, że jemu nie
przeszkadza to zagrodzenie...
- A teraz jeszcze czytamy
w Dzienniku Polskim, że gmina chce budować jakąś kładkę
i że podobno nas chcą obciążyć
kosztami za nią - to śmieszne!..
- Protest podpisali mieszkańcy kilku domów. My mamy
w Nielepicach znajomych rdzennych mieszkańców i oni
w ogóle nie widzą problemu,
więc nie wiem o co tu chodzi...
Tu wcześniej nie było żadnej
drogi, dopiero jak my się wybudowaliśmy, to ją zrobiliśmy.
- Przykre jest, że sąsiedzi nękają nas tablicami... tu moja
rozmówczyni wskazuje na ta-
To wszystko co tu napisałem oczywiście nie rozwiąże sporu, który znajdzie
finał w sądzie, ale daje pewien obraz i bardzo ogólny
pogląd. I nie mogę tu nie
podzielić się z Państwem
moimi
spostrzeżeniami.
Nie ulega wątpliwości, że
każda ze stron ma swoje racje i prawo do zajęcia
stanowiska. Można przecież zrozumieć mieszkańców, którzy domagają się
otwarcia drogi. Należy zrozumieć również Państwa
Nowak, którzy w świetle
prawa uzyskali i ustne,
i pisemne zgody na jej zamknięcie. Jak zapewniają,
w dobrej wierze i bez żadnego nakazu, zadeklarowali przekazanie kluczy sąsiadom. Trzeba to zrozumieć
i docenić. Myślę, że problem dotyczy raczej „stabilności” lokalnego prawa. Trudno bowiem sobie
wyobrazić ciągłe wydawanie w dość krótkim czasie, sprzecznych ze sobą
postanowień, czy decyzji
(nawet wskutek protestów
mieszkańców - którzy są
najwyższym
„dobrem”
każdej gminy i z których
głosem każda władza liczyć
się musi!). Może prościej
zatem jest analizować problem przy udziale wszystkich potencjalnych stron,
a dopiero później podejmować konkretne kroki, które
jak widać w przypadku Nielepic mogą wyrządzić wiele
szkód. I to nie tylko materialnych, ale i moralnych...
Łukasz Grzelewski
CZAS GMINY ZABIERZÓW S.3
demokracja
bitwa o czyste powietrze
A
mieszkańcy
To już przestaje być
śmieszne... Dlaczego wyrzucono
mieszkańców
z posiedzenia Komisji Komunalnej w Rudawie? Na
odpowiedź czekałem długo, licząc w swej naiwności
na jakieś sensowne wyjaśnienia. W tej sprawie rozmawiałem
telefonicznie
z Panem przewodniczącym
Damem (który jeszcze podczas rozmowy dostrzegał
problem),
rozmawiałem
osobiście z Panią Marią
Kwaśnik - Przewodniczącą Rady Gminy (de facto
wielką strażniczką demokracji). Takie pytanie padło też na sesji Rady Gminy. Odpowiedź nadeszła
w kwietniu i jej „merytoryczna” zawartość zdecydowanie powinna ujrzeć
światło dzienne... głównie
ku przestrodze dla innych.
Komisja została zwołana przez Przewodniczącego
- Stanisława Dama, na dzień
25 stycznia 2016r. Komisję
zwołano na terenie prywatnego przedsiębiorcy - właściciela
Zakładu Usług Mechanicznych
- zlokalizowanym w Rudawie.
Na posiedzenie przyszli Radni
Gminy, przedstawiciele Urzędu Gminy, Sołtys, Radni Sołeccy i mieszkańcy. Jednak część
z tych ostatnich, została wyproszona przez właściciela słysząc
argumentację, że „to teren prywatny”.
Jak to? Konstytucja daje każdemu obywatelowi możliwość
czynnego uczestniczenia w posiedzeniach organów gminnych,
a z drugiej strony prawo własności ogranicza nam te konstytucyjne swobody? Spór jest
czysto prawny, ale... ktoś, kto
zwołuje takie posiedzenia powinien przewidzieć, że może się to
skończyć jak w Rudawie. Jaki
był w ogóle powód wyboru tej
lokalizacji? Czy Panowie Radni
zwiedzali teren? Zapoznawali się z nowymi technologiami
sortowania odpadów? Sądząc
z protokołu sporządzonego przez
Przewodniczącego Dama, przyszli posłuchać przedsiębiorcy
i kolejny już raz usłyszeć, że nic
się złego nie dzieje, że sprawa
jest niepotrzebnie nagłaśniana,
że to służy (bliżej zresztą nieokreślonym) czyimś „celom politycznym”... Słowo „polityka”
stało się zresztą ostatnio modne
w naszej gminie i jest powtarzane bezmyślnie przez wszystkich,
którzy chcą „uciszyć” niewygodne głosy mieszkańców. To
głupie, bo jakaż polityka czaić
się może w proteście kilkuset
mieszkańców, którzy po prostu
nie chcą, jak to określił jeden z
nich, DZIADOSTWA w swojej
wsi.
Natomiast wracając do wyjaśnień Pana Dama dotyczących przyczyn wyrzucenia lu-
dzi z zebrania, najciekawszy
w mojej opinii fragment pisemnej odpowiedzi przytoczę w całości, żeby każdy wyrobił sobie
własne zdanie:
„...Działanie właściciela
(wyrzucenie mieszkanki - przypis redakcji) było podyktowane jego troską o zdrowie Pani dziecka, gdyż
na obradach pojawiła się
Pani z małym dzieckiem,
a w związku z tym, że odbywały się one w ZUM (miejscu nie przeznaczonym na
pobyt dziecka), obecność
dziecka narażała je na niebezpieczeństwo, którego
prawne konsekwencje poniósłby właściciel nieruchomości (...)”
Panie Stanisławie Dam! Ja
również zostałem wyproszony i inni ludzie też, a byliśmy
tam bez dzieci, więc trochę kusi
mnie, żeby „pociągnąć” temat
i zwrócić się do Pana, jaka to
troska kierowała właścicielem
w przypadku mojej skromnej
osoby.
Z całej tej sytuacji wynikałoby, że obywatel ma prawo „ograniczyć jawność” posiedzenia
komisji Rady Gminy Zabierzów
z racji posiadanego prawa własności terenu. Idąc tym tropem,
można np. zorganizować posiedzenie Rady Gminy Zabierzów
u mnie w ogródku (serdecznie
zresztą zapraszam) i wtedy ja,
jako właściciel, mógłbym np.
wyprosić kilku Radnych z których poglądami się nie zgadzam. Państwo czytając ten
tekst pewnie się śmiejecie, ale
zapewniam, że nic tu nie ma do
śmiechu. Jest to być może lapsus prawny, ale w efekcie końcowym prowadzący do ograniczenia zasad Konstytucji!!!
Bezsporne jest natomiast, że
jeżeli zwołuje się posiedzenie
Komisji, to rolą jej przewodniczącego jest wg. mnie poinformowanie właściciela terenu
o uprawnieniach mieszkańców
do uczestnictwa w takich obradach. I żeby nie było żadnych
niedomówień! Nie winię właściciela, bo on nie musi znać
prawa, a Pana Stanisława Dama
powinno uderzyć takie traktowanie mieszkańców! Jeżeli
miał jakiekolwiek wątpliwości
(a powinien je mieć), to trzeba było skorzystać z któregoś z
wielu, ogólnodostępnych lokali
gminnych.
A w ogóle, to czasem wystarczy powiedzieć „przepraszam, myliłem się, nie
wiedziałem...” i pewnie byłoby po sprawie. A tak padł
kolejny cień na nasz zabierzowski, „awangardowy”
i „z ambicjami” Samorząd
X-lecia. Szkoda...
Łukasz Grzelewski
Redaktor Naczelny
„Wszystkie ręce na pokład!” – takie zawołanie powinno przyświecać
wszystkim, którzy w sprawie ochrony czystego powietrza mogą jeszcze coś
zrobić. Stwierdzono, że od
października do marca oddychamy trującymi pyłami
i to nie tylko w Krakowie,
gdzie ponad 100 dni w roku
zanieczyszczenie przekracza wszelkie dopuszczalne
normy, ale także w naszej,
zabierzowskiej gminie. Aby
się o tym przekonać, wystarczy zimą zobaczyć, jak
szybko świeży biały śniegowy puch pokrywa się szarą
warstwą pyłu pochodzącego z naszych dymiących
kominów.
W październiku 2015 roku
weszła w życie nowelizacja
ustawy o ochronie środowiska,
zwana powszechnie ustawą antysmogową. Ten oczekiwany
od lat dokument ma być narzędziem dla samorządów w walce
z niską emisją. Jednocześnie
daje również możliwość wprowadzania przez władze lokalne
zakazu stosowania przestarzałych pieców węglowych. Oczywistym jest, że całkowity zakaz
używania pieców węglowych
byłby absurdalnym przepisem,
a na pewno nie można by go
wprowadzić na terenach wiejskich, na których nie ma dla
węgla żadnej alternatywy. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem
jest w takiej sytuacji proponowanie zachęt dla tych mieszkańców, którzy zechcą zastąpić
swoje niskoenergetyczne stare
dymiące piece nowoczesnymi
piecami czwartej, a nawet piątej generacji.
Jedną z takich zachęt ma być
Program Ograniczenia Niskiej
Emisji (PONE) ogłoszony przez
Wojewódzki Fundusz Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie (WFOŚiGW).
O programie i o możliwości
wymiany pieców węglowych,
w formie akcji plakatowej
i w mediach, informował i gorąco zachęcał radny wojewódzki – Kazimierz Czekaj, będący
jednocześnie członkiem Rady
Nadzorczej WFOŚiGW. Spełniając warunek przystąpienia
gminy do tego programu, Rada
Gminy w lipcu ubiegłego roku
podjęła uchwałę o przyjęciu
Programu Ograniczenia Niskiej
Emisji dla Gminy Zabierzów na
lata 2014-2023, a w październiku uchwaliła Regulamin udzielania dotacji na dofinansowania
zmiany systemu ogrzewania. Po
tym akcja informacyjna ruszyła
na dobre, a na zainteresowanie
mieszkańców nie trzeba było
długo czekać. Deklarację przystąpienia do programu złożyło
247 osób.
W powiecie krakowskim
tylko trzy gminy są zainteresowane przystąpieniem do programu PONE. Skawina, która
jako jedyna złożyła w terminie
wniosek o przystąpienie do
programu, oraz Czernichów
i Zabierzów, które zebrały deklaracje od zainteresowanych
mieszkańców i niebawem złożą
wnioski. W skali Małopolski,
wnioski już złożyło 14 gmin.
Początkowo beneficjentom
programu WFOŚiGW gwarantował do 50 % dofinansowania do wymiany palenisk, lecz
w marcu tego roku, decyzją
Rady Nadzorczej, Fundusz
zmienił zasady tak, że wysokość
dofinansowania nie może przekroczyć 30 %. Ta zmiana została
oprotestowana przez samorządy, które zamierzały przystąpić
do programu, argumentując,
że „nie zmienia się warunków
gry podczas gry”. Oczywistym
jest również to, że mniejsze dofinansowanie może zniechęcić
osoby które wcześniej zadeklarowały wymianę palenisk licząc
na wyższe dofinansowanie.
Wyraz swojego niezadowolenia i krytyczną ocenę działania
Funduszu dała wójt Zabierzowa
w kwietniowym wydaniu telewizyjnej Kroniki Krakowskiej. Zaprotestowali też samorządowcy ze Skawiny i Czernichowa.
Zarząd Funduszu broni jednak
swojej decyzji – „…Nas już na
tak wysoką dotację nie stać, …
musimy te zmiany dokonać, ale
pieniędzy mamy tyle ile mamy
i nie ma możliwości zwiększenia” – argumentuje Małgorzata
Mrugała, Prezes Zarządu WFOŚiGW w Krakowie.
„Trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż decyzja o zmianie
dofinansowania została pod-
jęta celowo…” – ripostuje wójt
Elżbieta Burtan. (ale dlaczego
Fundusz miałby szkodzić gminom? Tego wójt nie wyjawiła przypis redakcji).
„…Pragnę wyrazić z jednej
strony zaskoczenie Pani wypowiedzią - bowiem (…) Pani
Wójt nie złożyła w ramach tego
Programu aplikacji o pomoc
finansową do Wojewódzkiego
Funduszu. Z drugiej strony - …
wyrażam głębokie zaniepokojenie Pani słowami, których
istota mija się z prawdą, naruszając w ten sposób dobre imię
Wojewódzkiego Funduszu.” –
odpowiada w piśmie pani Prezes dodając, że od 2012 roku
gmina Zabierzów w ogóle
nie aplikowała o pomoc
w tym Programie, a zaangażowanie gminy Zabierzów
w pozyskanie środków
z Wojewódzkiego Funduszu w latach 2012-2015
było na poziomie zaledwie trzech umów dotacji
na łączną kwotę 68 tysięcy
7 złotych i 60 groszy (sic!)
(dla porównania: zakup ozdób
świątecznych i wynajem choinki w Zabierzowie: około 100
tys. zł - przypis redakcji).
Spór trwa, a jest o co, bo
była i jest nadal szansa, by
w naszej gminie 247 kominów przestało dymić. Może
to tylko „kropla w morzu”
wszystkich zanieczyszczeń,
ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
Tak więc w kwestii czystego powietrza: „wszystkie ręce na pokład!”.
Joker
Stanowisko
Funduszu
o zmniejszeniu dofinansowania podobno uległo zmianie.
Nie wiadomo czy na skutek
protestów zainteresowanych
gmin, czy interwencji Radnego
Województwa Małopolskiego
i Członka Rady Nadzorczej
WFOŚiGW Kazimierza Czekaja. Ważne, że znowu jest nadzieja na uczestnictwo Zabierzowa
w PONE na starych zasadach.
Podającąc za Dziennikiem Polskim z dnia 25 kwietnia, ostateczna decyzja ma zapaść na
najbliższym posiedzeniu WFOŚiGW. Trzymamy kciuki!
CZAS GMINY ZABIERZÓW
wyd.: Stowarzyszenie „Czas na Zabierzów”
red. naczelny: Łukasz Grzelewski
kontakt: [email protected]
Rejestr Dzienników i Czasopism Nr 2814
ISSN 2449-6529
Nakład: 6 500 egz.
CZAS GMINY ZABIERZÓW s.4
petycja...
Po krótkiej przerwie spowodowanej natłokiem spraw zawodowych, powracam do swojego comiesięcznego felietonu
i od razu rzuca mi się w oko
historia pewnej petycji. Petycji,
którą wystosowali mieszkańcy lub grupa parafian (chyba z
Rudawy). Nie mam pewności,
bo autorzy tej petycji nie raczyli
podpisać się z imienia i nazwiska. A tego wymaga ustawa o
petycjach, którą w niewielkim
skrócie pozwolę sobie zacytować, tak aby autorzy kolejnych
petycji wiedzieli w czyim imieniu piszą, do kogo tę petycję adresują i właściwie czego ona ma
dotyczyć. Bo i w tym zakresie
wspomniana petycja jest mało
precyzyjna. Po trosze dotyczy
obrony Ks. Proboszcza Parafii
Rudawskiej, po trosze atakuje
„nowych mieszkańców” Rudawy. Przy okazji dostało się również naszej Gazecie, która coraz
bardziej zaczyna być solą w oku
pewnej grupy osób.
Ale do rzeczy i po kolei. Zgodnie z ustawą, petycja „może być
złożona przez osobę fizyczną,
osobę prawną lub grupę tych
podmiotów, do organu władzy
publicznej, a także do organizacji lub instytucji społecznej
w związku z wykonywanymi
przez nią zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej”. Przedmiotem
petycji „może być żądanie, w
szczególności zmiany przepisów prawa, podjęcia rozstrzygnięcia lub innego działania w
sprawie podmiotu wnoszącego
petycję, życia zbiorowego lub
wartości wymagających szczególnej ochrony w imię dobra
wspólnego (...)”. Tyle tytułem
wyjaśnienia.
Przechodząc do meritum,
nasuwa się generalne pytanie:
czemu i komu ta petycja ma
służyć? Jak podają jej anonimowi autorzy, chodzi o obronę
Proboszcza Parafii w Rudawie,
który wyciął bez stosownego
pozwolenia drzewa na cmentarzu w Rudawie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt,
że na wycinkę drzew (nawet
tych uszkodzonych w wyniku
wichury) trzeba mieć stosowne
zezwolenie. Nikt nie może stać
ponad prawem i nie może zasłaniać się, jak to piszą autorzy
petycji - działaniem w stanie
wyższej
konieczności.Wobec
prawa wszyscy jesteśmy równi i
nie może być „równiejszych”.
W dosyć niewybredny sposób, co też daje wiele do myślenia, została wmieszana w sprawę nasza gazeta. Zarzuca nam
się w tej petycji „próbę zbijania
kapitału politycznego i chęć
osiągnięcia
partykularnych
celów politycznych”. Ciekawa
sugestia. Odniosę się do niej
w dalszej części. Odpowiadając na postawione nam zarzuty
pragnę poinformować autorów
petycji, że ktokolwiek złożył zawiadomienie do Urzędu Gminy
o nielegalnej wycince drzew, w
żaden sposób nie jest związany, ani inspirowany przez nasze stowarzyszenie. Insynuacja,
która przewija się w tej petycji
jest aż nadto widoczna. Zachęcam autorów do zapoznania się
ze statutem naszego stowarzyszenia, z ideą, która przyświecała jego powstaniu. Nie ukrywamy, że jesteśmy krytyczni
wobec poczynań naszej władzy
lokalnej. Staramy się uczciwie
pokazywać to, co naszym zdaniem jest niezgodne z prawem,
przyjętymi zasadami i porządkiem. Taka jest rola opozycji,
czy się to komuś podoba czy
nie. Nie będziemy biernie obserwować działań szkodliwych,
które próbuje zamiatać się pod
dywan w imię nie wiadomo jakich zasad.
Odniosę się teraz do poruszonej kwestii próby zbijania
kapitału politycznego. Czytając
tę petycję, zastanawiałem się w
czyim interesie i z czyjej inspiracji ona powstała. Zastanawia
mnie bardzo fakt, że na stronie
internetowej sołectwa Rudawa
pojawiła się informacja, że radni Rudawy: T. Kasprzyk i J. Surówka, a także sołtys Rudawy:
M. Cieślak, popierają tę petycję.
To znaczy co popierają? Łamanie prawa? (powinni raczej stać
na straży jego przestrzegania)
Czy może sami włączają się w
nurt przyszłej kampanii i próbują zbijać własny kapitał. A
wróble rudawskie coś niecoś na
ten temat ćwierkają...
Szczytem hipokryzji w wydaniu autorów tej petycji jest
sprzeciwianie się rzekomym
działaniom na rzecz - cytuję:
„podziałów we wspólnocie parafialnej, wprowadzaniu brutalnej, lokalnej polityki w życie naszej parafii, negowaniu
słusznej decyzji ks. Proboszcza
Andrzeja Badury w sprawie
wycięcia drzew na cmentarzu parafialnym, stawianiu w
złym świetle wielu osób działających społecznie na rzecz
naszych sołectw w tym naszej
Parafii, tworzeniu sztucznych
problemów i intryg wyraźnie
służącym celom politycznym
jednej z organizacji z Zabierzowa wydającej lokalną prywatną gazetę”.
Cała ta pseudo petycja jest
zaczynem do działań politycznych jej autorów i być może
chęci zyskania wsparcia lokalnej parafii i Ks. Proboszcza.
Jest także próbą dyskredytowania osób, które w imię słusznej
sprawy próbują coś zrobić dla
lokalnej społeczności. I robią
to przede wszystkim bezinteresownie. Nasze stowarzyszenie
nie korzysta z gminnej kasy, gazeta wydawana jest za prywatne
środki finansowe. Nikt z nas nie
pracuje w Urzędzie Gminy, ani
nie należy do Szanownego Grona Radnych. Czego nie można
powiedzieć przynajmniej o osobach publicznie popierających
tę petycję. O autorach nie mogę
nic powiedzieć, bo niestety pozostają anonimowi. I kto tutaj
wprowadza „brutalną politykę
w życie naszej parafii”? Amen.
Piotr Miller
taki nasz
zabierzowski..
- Nienawidzę Cię! - usłyszałem
kiedyś od znajomej - Znasz Kaczówkę i masz jego zdjęcia!..
Ano mam.
To miał być wywiad, ale
wszyscy, którzy Wojtka znają
wiedzą, że kiedy tylko zaczyna
mówić o fotografii, włącza mu
się taka opcja "talk" i o żadnym
zadawaniu pytań mowy być
nie może. To nie jest męczące,
wręcz przyjemne, a jego opowieści są tak ciekawe, że wcale
nie czuje się potrzeby przerwania tego swoistego monologu.
Dlatego zamiast wywiadu, po
prostu opiszę pokrótce czego
się dowiedziałem...
No i była Bawaria, Tyrol, Paryż,
Belgia, Rzym, Monte Cassino...
I nagle na rynek weszła cyfra!
To była prawdziwa rewolucja
w fotografii, która trwa do
dziś...
a w głosie czuje się radość małego dziecka... I wydaje się, że
ta możliwość otwiera Wojtkowi
nowe plany, nowe perspektywy,
drogę do nowych ujęć i nowego,
tylko Jego świata fotografii...
Czy Wojtek jest artystą? Zarzeka się, że nie i jest to z całą
pewnością prawdziwa, choć absolutnie niesłuszna skromność.
Nie da się przy tym ukryć, że ma
wielkie doświadczenie i perfekcyjny warsztat.
- Nigdy nie przypuszczałem,
że to może przybrać takie rozmiary! (fotografowanie). Bo
swoją pasją cieszysz się tak na
prawdę wtedy, kiedy możesz
się z kimś nią podzielić. Moją
muzą jest żona, ona mnie rozumie, daje mi siłę, razem podróżujemy... Syn za to trochę mnie
próbuje "cywilizować" - często
mówi "tata, ty jesteś artystą, powinieneś się bardziej szanować
i cenić...". Rodzina bardzo mnie
motywuje, ale i nie szczędzi
konstruktywnej krytyki, co mi
pozwala obiektywnie spojrzeć
na to, co robię. Ale
ja się i tak artystą nie czuję.., po
prostu robię, to
co lubię.
- Ale takich jak ja są tysiące!.. wyznaje skromnie.
Tak, to prawda. Ale on ma
"to coś", co sprawia, że jego
fotografie znane są nie tylko
w Krakowie - który tak bardzo
sobie upodobał - ale na całym
świecie. Nie mam pojęcia czym
jest "to coś", ale jest!
Czy fotografia to pasja
Wojtka?
Po
kilku rozmowach,
które
z nim przeprowadziłem
śmiem twierdzić, że to jego
cały świat... fotografowanie
było przy nim
odkąd pamięta.
- Na niektóre kadry poluję, szukam konkretnych
ujęć, ale nigdy
nie robię zdjęć
na zamówienie...
nigdy! I wszyscy
o tym wiedzą...
- Jak się tak
poważnie zastanawiam nad
tym moim całym fotografowaniem, to chyba zaczęło się
w piątej klasie
podstawówki.
Rodzice kupili mi aparat Smiena 8
(każdy, kto żył w tamtych czasach zaczynał od tego aparatu
- prosty „pstrykacz”, marzenie
każdego dziecka, osiągnięcie
myśli technicznej radzieckich
konstruktorów) - ale z tamtego okresu nie mam w ogóle
zdjęć... Już więcej pamiątek
z wakacji mam robionych takimi kompaktowymi aparacikami z Pewexu. One robiły, jak na
tamte czasy, bardzo dobre foty.
(Pewex to był inny świat, świat
dewizowy, kolorowy, bajkowy.
Towary ze sklepów Pewexu były
obiektami pożądania większości przeciętnych mieszkańców
krajów Demoludu - przypis autora).
- Prawdziwy aparat Pentax,
moją pierwszą lustrzankę, kupiłem dopiero w latach 90 specjalnie na podróż do Włoch. Byłem
jak w niebie. Potem rozpoczęliśmy nasze podróże. Najpierw
była Wenecja, Austria, Monako, Prowansja. Kupiłem Canona i od tego czasu zacząłem się
uczyć profesjonalnej fotografii.
I właśnie to czyni go artystą.
Chętnie dzieli się swoją sztuką. Jego prace pokazywane są
na różnych wystawach. Myślę,
że nie zdradzę wielkiej tajemnicy jak napiszę, że w niedalekiej przyszłości planowana
jest wystawa fotografii Wojtka
w Zabierzowie. "Lajkują" go na
portalach społecznościowych,
wieszają w gabinetach. Odzywają się do niego ludzie z całej
Polski, ze Stanów, Australii,
Chile i chętnie kupują jego prace...
- Nie znoszę fotomontażu!
Kiedyś pamiętam, że dokleili
panoramę Tatr do zdjęcia zrobionego z Kopca Kościuszki na
stronę Nowej Huty! No gdzie
tam Tatry na północy?!. - mówi
z nieskrywanym oburzeniem...
Nie "czaruje" Photoshopem,
nie upiększa zdjęć, nie dodaje
efektów specjalnych. "Pstryka"
i jest dobrze...
- Wiesz, mam dostęp do różnych
takich super miejsc, gdzie nie
wszyscy mogą wchodzić... kiedy
mi to mówi świecą mu się oczy,
- Dlaczego nie
żyję z fotografii?
Odkąd pamiętam, moja praca
zawodowa pozwalała mi na
proste, normalne życie. Nie
musiałem koncentrować
się na szukaniu dodatkowych
dochodów. Skupiałem się na
życiu rodzinnym, towarzyskim,
podróżach. Nie biegałem i nie
biegam za pieniędzmi. Dlatego
chyba, mogę pozwolić sobie na
ten komfort niezależności i za
to jestem wdzięczny losowi.
- Urodziłem się w Krakowie,
ale w Zabierzowie spędziłem
26 lat. Do dziś pamiętam kumpli z ulicy Dębowej... to były
piękne czasy, razem się bawiliśmy, słuchali muzyki... No
a po technikum i wojsku był
już upragniony Kraków, który
od zawsze mnie pociągał, praca i fotografia... Co mnie łączy
z Zabierzowem? Wszystko, co
najlepsze: wspomnienia z dzieciństwa i młodości, no i mama,
która tu mieszka i którą często
odwiedzam...
Z Wojtkiem Kaczówką,
artystą fotografikiem,
rozmawiał
(nie bez przyjemności)
Łukasz Grzelewski
samorząd x-lecia
czyli zabierzów w liczbach
68.007 zł. i 60 gr.
źródło: WFOŚiGW
To łączna kwota dotacji, jaką w latach 2012-2015
pozyskała Gmina Zabierzów ze środków
Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej