Rodzina katolicka - Jeśli nie in vitro, to co?

Transkrypt

Rodzina katolicka - Jeśli nie in vitro, to co?
Rodzina katolicka - Jeśli nie in vitro, to co?
wtorek, 27 stycznia 2009 14:23
Zanim ból i rozpacz zaprowadzą cię do kliniki in vitro, pomyśl o naprotechnologii. Ośrodek tej
metody otwarto właśnie w Białymstoku.
Doktor Tadeusz Wasilewski przez 15 lat pracował w pierwszej polskiej prywatnej klinice in vitro.
W marcu 2007 r. postanowił stamtąd odejść. Dlaczego? – Przyczyna nie wynikała z relacji
międzyludzkich, przyczyna tkwiła w samej metodzie in vitro. Nie jestem gotowy, by o
szczegółach mówić publicznie – ucina. Przyznaje jednak, że była to trudna decyzja. – Medycyna od zawsze była moją pasją. W in vitro miałem bardzo dobre wyniki. Czułem, że
realizuję się zawodowo. Świetnie zarabiałem – tłumaczy ginekolog. Mimo to czuł, że musi
odejść i nie wykona już ani jednego zabiegu in vitro. Nie mogły tego zmienić nawet pudła z 2
tys. dziękczynnych listów i fotografii uśmiechniętych maluchów, poczętych na szkiełku. O
specjalistach, którzy wciąż tam pracują, dr Wasilewski nie powie złego słowa. – Wielu z nich to
fantastyczni ludzie. Niektórym z nich powiedziałem, dlaczego odchodzę. Nadal mnie lubią, ale
nie rozumieją tego, co zrobiłem – dodaje.
Profesjonalna i skuteczna
Z początku nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Mógł pracować jako ginekolog, ale jego
specjalistyczna wiedza mogła już odtąd na nic się nie przydać. – Wtedy zadzwoniła do mnie
koleżanka, lekarz ginekolog, i spytała: „Czy słyszałeś o naprotechnologii?”. Odpowiedziałem, że
nie – opowiada doktor. Wspomina, jak zaczął szukać w bibliotekach i w Internecie. Dowiedział
się, że naprotechnologia to metoda leczenia niepłodności, w pełni profesjonalna, z
udokumentowaną skutecznością, oparta na zasadach naturalnej prokreacji i jednocześnie przez
wszystkich aprobowana moralnie. W ten sposób białostocki ginekolog znalazł odpowiedź na
pytanie: „Jeśli nie in vitro, to co?”.
– I już wkrótce otrzymałem od prof. Bogdana Chazana podręcznik o naprotechnologii, a kilka
tygodni później w Rzymie uczestniczyłem w światowym zjeździe poświęconym temu
zagadnieniu, zorganizowanym przez Amerykanów z Omaha, gdzie powstała naprotechnologia.
Tam zdobyłem szczegółowe informacje na temat tej metody. Stwierdziłem, że właściwie bardzo
wiele już umiem. Że wystarczy odrzucić in vitro i dodać biowskaźniki i może z tego powstać
metoda skutecznej pomocy ludziom – mówi dr Wasilewski.
1/4
Rodzina katolicka - Jeśli nie in vitro, to co?
wtorek, 27 stycznia 2009 14:23
Żona, także lekarz, która wspierała go w trudnych momentach, wymyśliła nazwę placówki:
NaProMedica, a doktor wraz ze współpracownikami, m.in. mgr Ewą Rucińską, dopracowywał
koncepcję kliniki i zaczął kompletować zespół. Już 2 lekarzy przeszło kurs naprotechnologii. W
zespole są 2 nauczycielki naprotechnologii, młode i dobrze wykształcone kobiety – mgr
Agnieszka Ostrowska (informatyk, matematyk) i mgr Agata Szadkowska (anglistka). Obie z
powodzeniem przeszły prowadzony w Lublinie przez Amerykanów forsowny kurs
naprotechnologii i celująco zdały egzaminy, tym trudniejsze, że przeprowadzone po angielsku.
Jak to działa?
Gdy do NaProMediki przychodzi para, która ma problemy z poczęciem dziecka, trafia najpierw
do lekarza. Jego zadaniem jest bardzo dokładna diagnostyka. Zdaje się, że to dokładność na
każdym etapie przesądza o sukcesie tej metody. Zaczyna się od zebrania informacji od obojga
pacjentów. Bo może dziecka nie ma dlatego, że mąż pracuje na stacji benzynowej albo w
innych szkodliwych warunkach? Albo pali 40 papierosów dziennie?
Potem wchodzą w grę badania diagnostyczne. NaProMedica dysponuje nowoczesną aparaturą,
służącą zarówno do badania kobiet, jak i mężczyzn. NaProMedica posiada m.in. system do
immunochemii, służący do badania aktywności hormonów, oraz zestaw do cyfrowego badania
nasienia. Składa się on z mikroskopu i komputera, na którego ekranie widać plemniki. Ich kolor
jest różny w zależności od stopnia ruchliwości (jest to jeden z najważniejszych parametrów do
oceny ich zdolności do zapłodnienia). Ośrodek ma m.in. możliwość wykonywania endoskopii
ginekologicznej – histeroskopii. Dzięki tej aparaturze można nie tylko zobaczyć wnętrze
narządów rodnych kobiety, ale także usunąć wiele występujących zaburzeń, takich jak polipy,
przegrody czy niedrożność jajowodów. Białostoccy lekarze i analitycy za pomocą takiej samej
aparatury, jaką mają ich amerykańscy koledzy, diagnozują problemy i stosują odpowiednie
leczenie.
Poznaj siebie, by urodzić innego
Gdyby na tym sprawa się kończyła, to można by powiedzieć, że NaProMedica to dobra, ale
zwykła przychodnia ginekologiczna. Różnica polega na dodaniu do tego spotkań z
nauczycielkami naprotechnologii. Uczą one małżonków, jak zaobserwować, zarejestrować i
zrozumieć biowskaźniki. To sygnały wysyłane przez organizm kobiety. Informują, kiedy jest
2/4
Rodzina katolicka - Jeśli nie in vitro, to co?
wtorek, 27 stycznia 2009 14:23
płodna, a kiedy nie.
– To rzeczy w nauce znane, ale 99 proc. pacjentek nic o nich nie wie – twierdzi białostocki
ginekolog. Tymczasem świadomość kobiety na temat jej biologicznego rytmu istotnie wpływa na
prawdopodobieństwo poczęcia się dziecka. Gdyby jednak pozostać tylko na tym poziomie, to
naprotechnologia nie różniłaby się znacząco od metod naturalnego planowania rodziny.
Naprotechnologia proponuje coś więcej. Tabele obserwacji, zaprojektowane przez zespół prof.
Thomasa Hilgersa, dają nie tylko obraz płodności kobiety, ale także jej problemów zdrowotnych.
Doświadczonemu ginekologowi wystarczy nieraz rzut oka, by zdecydować o kierunkach
leczenia. Nauczycielki naprotechnologii (które obowiązuje tajemnica lekarska) nie mają
uprawnień do kierowania terapią, ale współpracują z lekarzami, poświęcają pacjentom wiele
czasu, odciążając medyków z dyplomami. Ponieważ tabele naprotechnologiczne w USA, w
Polsce i na całym świecie wypełniane są według jednolitych standardów, to w każdej chwili
istnieje możliwość (a na początku działania placówki nawet obowiązek) konsultowania się ze
specjalistami z Omaha.
Jest dziecko, choć in vitro zawiodło
– Naprotechnologia to propozycja dla kobiet w wieku od kilkunastu lat aż po okres menopauzy –
mówią białostockie nauczycielki naprotechnologii. Podkreślają, że metoda ta służy nie tylko
możliwie najłatwiejszemu poczęciu dziecka, ale stanowi też profilaktykę zdrowotną. Jest to
prediagnostyka, która sygnalizuje kobiecie, gdy coś jest nie tak. W tym sensie naprotechnologia
może być stosowana przez panie nieplanujące poczęcia dziecka. To system wczesnego
ostrzegania przed problemami zdrowotnymi.
– Naprotechnologia może być stosowana przez kobiety o różnej długości cyklu. To metoda
uszyta na miarę każdej kobiety z osobna – mówią specjaliści i dodają, że nie jest to jednak
panaceum dla wszystkich par oczekujących dziecka. Kto nie powinien korzystać z
naprotechnologii? Z pewnością nie jest to metoda stworzona dla kobiet, które luźno traktują swe
związki seksualne.
Naprotechnologia jest stosunkowo tania, lecz jak dotąd nie jest refundowana przez Narodowy
Fundusz Zdrowia. Pełny koszt zajęć z nauczycielami naprotechnologii wynosi około 1 tys. zł,
natomiast cena diagnostyki i leczenia zależą od przyczyny niepłodności. Jednorazowa próba in
vitro kosztuje w Polsce od 7 do 15 tys. zł. Naprotechnologia jest rzeczywistym leczeniem, jego
dobroczynne skutki trwają także po urodzeniu upragnionego dziecka. Tymczasem para, która
skorzysta z procedury in vitro, zazwyczaj nadal pozostaje niepłodna. Naprotechnologia nie
budzi żadnych wątpliwości moralnych. Jest też w najlepszym tego słowa znaczeniu
ekologiczna. Nie jest to metoda w 100 proc. skuteczna, ale nie da się tego powiedzieć także o
3/4
Rodzina katolicka - Jeśli nie in vitro, to co?
wtorek, 27 stycznia 2009 14:23
procedurach in vitro. – Miałem pacjentów, którzy przeszli program in vitro, ale nie dało to
rezultatów. A cierpliwa terapia przywracająca równowagę biologiczną doprowadziła do
szczęśliwych narodzin – mówi dr Wasilewski.
Jarosław Dudała
Źródło: Gość Niedzielny
4/4

Podobne dokumenty