Gazeta.pl - portal internetowy - www.gazeta.pl

Transkrypt

Gazeta.pl - portal internetowy - www.gazeta.pl
Gazeta.pl : Drukowanie
http://www.gazeta.pl/info/elementy/druk_.htm
Page 1
2008-11-27 19:52:53
Nie wierzę w demokrację w sztuce
Page 1
Nie wierzę w demokrację w sztuce
rozmawiała Donata Subbotko 2008-11-15, ostatnia aktualizacja 2008-11-14
18:42:14.0
Jeśli uznam, że PISF przy finansowaniu filmów nie działał przejrzyście, to nie będę się
wzbraniał przed kategorycznymi decyzjami - mówi minister kultury Bogdan Zdrojewski
Rozmowa
z Bogdanem Zdrojewskim
ministrem kultury i dziedzictwa narodowego
Donata Subbotko: Czy dziś można u nas kręcić filmy kontrowersyjne, które by wnosiły ferment, prowokowały
do dyskusji?
Bogdan Zdrojewski: Oczywiście tak.
A jednak reżyser Władysław Pasikowski twierdzi, że mamy w wolnej Polsce cenzurę. To drugie - po "Tajemnicy
Westerplatte" - oskarżenie tego typu.
- Cenzury nie ma. To, co się działo z projektem o Westerplatte, nie było dowodem na istnienie cenzury, tylko pewnej
wrażliwości na daty historyczne i determinacji, by ze środków publicznych nie były finansowane projekty, które fałszują
historię.
O ile w przypadku "Westerplatte" można było mieć mieszane uczucia, że duże pieniądze publiczne daje się na
realizację filmu amatorowi, o tyle w przypadku "Kadiszu" mamy do czynienia z uznanym twórcą i projektem
wysoko ocenionym przez ekspertów PISF. Mało tego, projekt zyskał też rekomendację Andrzeja Wajdy czy
Romana Polańskiego. A jednak dyrektor Odorowicz zdecydowała o nieprzyznaniu środków na realizację.
- To decyzja sprzed dwóch lat, podjęta jeszcze za czasów poprzedniego ministra kultury. Po to powstał PISF, by
zbudować system finansowania polskiej kinematografii wolny od nacisków i wpływów politycznych. Ja również nie
zamierzam ingerować w działalność PISF punktowo, czyli mówić, że ten film ma dostać pieniądze, a inny nie, bo byłoby
to nie tylko złamaniem prawa, ale również, po ludzku, niestosowne.
Dyrektor podejmowała tę decyzję za rządów PiS. Może - by uniknąć podejrzeń o naciski polityczne - takie
decyzje nie powinny być podejmowane jednoosobowo, ale przez całą radę, żeby potem nie robić z dyrektora
kozła ofiarnego.
- Wolę, by decyzje podejmowała konkretna osoba niż enigmatyczne ciało kolegialne, ponieważ wtedy
odpowiedzialność kompletnie się rozmywa. Jeśli w tym konkretnym przypadku podjęto decyzję w oparciu o jasne
kryteria, posłużono się opiniami ekspertów, to będę tej decyzji bronić.
Dla mnie najważniejsze jest to, czy mechanizmy decyzji finansowych w kinematografii są zdrowe, czy nie. Jeśli uznam,
że zostały naruszone, to nie będę się wzbraniał przed kategorycznymi decyzjami.
Rozważmy dwa skrajne przypadki: w pierwszym było 20 dobrych scenariuszy, w tym także "Kadisz", wybrano 12 i te
poszły do realizacji, pozostałe nie, bo zabrakło pieniędzy. I to rozumiem. W drugim dobry był tylko jeden projekt, o
Jedwabnem, a skierowano do realizacji 12 złych. Wówczas oczywiście dyrektor kwalifikuje się do odwołania. Dziś tylko
wiem, że tak nie było.
Czy w Polsce istnieje jakaś konsekwentna polityka kinematograficzna?
- Istnieje. Wciąż jest jeszcze poszarpana, niekonsekwentna, składająca się zbyt często z doraźnie realizowanych
zadań. Zbudowanie takiej polityki to zadanie moje i nowej rady PISF.
Czyli ma pan na nią wpływ?
- To PISF ma tworzyć mechanizmy wspierania polskiej kinematografii, budować konsekwentną, przejrzystą politykę w
tej materii. Wykonanie tego zadania to praca przynajmniej na jedną kadencję. Moje wymagania są duże, ale chcę
jednocześnie bronić suwerenności samych artystów.
http://wyborcza.pl/2029020,75475,5947649.html?sms_code=
2008-11-27 19:52:53
Nie wierzę w demokrację w sztuce
Page 2
Instytucje państwowe co chwila organizują różne konkursy - o Powstaniu Warszawskim, o Bitwie
Warszawskiej, o "Solidarności" - tyle że nie powstają filmy na podstawie scenariuszy, które te konkursy
wygrywają.
- To prawda, że z tak zwanymi zamówieniami publicznymi nie jest najlepiej. Z jednej strony oczekujemy nagród na
festiwalach międzynarodowych, z drugiej - czekamy na ambitne obrazy, które będą miały ogromną widownię.
Powstanie PISF wpłynęło na poprawę artystycznej jakości polskiego filmu, co było widoczne na ostatnim festiwalu w
Gdyni.
Dziś widać, iż musi nastąpić kilka istotnych zmian. Jeśli chcemy filmów o Powstaniu Warszawskim, Dywizjonie 303,
Bitwie Warszawskiej i aby to były obrazy "zdobywające świat", to po pierwsze, musimy zwiększyć limity udziału środków
PISF w pojedynczej realizacji, po drugie, dołączyć do wymagań nie tylko jakość scenariusza, ale także gwarancję
jakości całej produkcji, a nawet już w fazie finalnych umów wyznaczać zadania o charakterze promocyjnym. Trzeba też
ustalić właściwe proporcje w wydawaniu pieniędzy na wielkie realizacje, kino artystyczne, ambitne, a także na debiuty.
Żeby nie było wątpliwości: nie wierzę w demokrację w sztuce! Ważne, by istniały zdrowe mechanizmy dystrybucji
środków i takie same kryteria oceny projektów zrealizowanych.
Nie przeszkadza mi podejmowanie decyzji indywidualnie, przez jedną osobę, jeśli tylko dojście do tej decyzji ma
prawidłowy tok, a projekt przejdzie wszystkie procedury - i tu zasadne jest przeanalizowanie przykładu "Kadiszu".
Co ma zrobić reżyser, którego projekt jest dobrze oceniany przez ekspertów, ale mimo to nie kieruje się go do
produkcji?
- Trzeba pamiętać, że pieniędzy nie starczy dla wszystkich i zawsze znajdzie się grupa twórców, którzy będą się czuli
pokrzywdzeni. Na szczęście są jeszcze inne źródła finansowania produkcji filmowej. W Polsce i na świecie.
Czy uważa pan, że taki film jak "Kadisz" - współczesny, w którym co prawda nie pojawia się słowo Jedwabne,
za to jest mowa o naszym antysemityzmie - powinien powstać za publiczne pieniądze, czy raczej nie?
- Powiem jeszcze raz - w Polsce nie ma cenzury. Nie ma też szans, by politycy wskazywali, jakie filmy powinny być
realizowane. Natomiast w wypadku tego filmu ważne są przyczyny i okoliczności nieskierowania go do realizacji.
Nie podlega dyskusji, że z problemem antysemityzmu powinniśmy się mierzyć, toczyć wojnę. Jesteśmy na dobrej
drodze, by ją wygrać.
Przypomnę przy tej okazji, że PISF to nie resort edukacji. Film może, i dobrze jeżeli tak się dzieje, także uczyć, ale to
nie podstawowe zadanie w zakresie sztuki filmowej.
Pamięć zbrodni w Jedwabnem mieści się w naszym dziedzictwie narodowym?
- Wszystko, co jest prawdą, mieści się w nim. A to, co jest zakłamaniem i fałszem, powinno być eliminowane.
A czy to, że polscy obywatele wyznania katolickiego mordowali w czasie okupacji i po niej polskich obywateli
wyznania mojżeszowego, jest prawdą, która powinna trafić na ekran?
- Zgodnie ze świadectwem historycznym to tragiczna prawda. Ale jest jeszcze kilka, poza Jedwabnem, trudnych
momentów naszej historii, które nie doczekały się realizacji filmowych. Czekamy na nie.
rozmawiała Donata Subbotko
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - www.wyborcza.pl © Agora SA
http://wyborcza.pl/2029020,75475,5947649.html?sms_code=
2008-11-27 19:52:53