Pultusk24

Transkrypt

Pultusk24
Pultusk24
felieton
Lech Chybowski Na przekór
KUCHNIA POLSKA
Zauważyliście może Szanowni Czytelnicy, że ostatnio sypnęło po wszelakich telewizjach programami
kulinarnymi, czyli o jedzeniu. Namnożyło się tego jak chwastów na nie koszonej od lat łące. A to aktorka, która
choć raz ugotowała udanie jajka na miękko, albo nie przypaliła bigosu, popisuje się przed nami dziwacznymi
potrawami, a to były polityk, szukający nowej pracy, opowiada czego to on tam nie jadał „na salonach”. Na
kuchni każdy się bowiem zna, ponieważ każdy, co jakiś czas w niej bywa, choćby po to, by zaparzyć sobie
herbatę. Zieloną, czerwoną, czarną, owocową leśną, owocową z sadu, o smaku cytryny, pigwy czy innego owocu.
Dziwi tylko to, że im więcej programów kulinarnych, tym więcej też anorektyczek, bulimiczek i innych niejadków. A
tak przy okazji – czy zauważyliście, że w zasadzie nie ma anorektyków wśród mężczyzn? Wynika to z prostego faktu,
że mężczyzna, by nie być posądzonym o alkoholizm, lub coś podobnie niegodziwego, musi zakąszać. I już. Ale
niekoniecznie potrawami serwowanymi przez telewizyjnych fachowców. Od dawna wiadomo, o czym sporo pisał nasz
pułtuski w tej dziedzinie fachowiec Wiesław Wiernicki, że najlepsze są zakąski proste. Takie jak śledź w oleju z
cebulką, jajeczko w majonezie, marynowane grzybki, ogórki kwaszone (ale tylko od jednego miejscowego
producenta), schab w galarecie. No, dosyć marzeń...
Ten nadmiar programów kulinarnych wynika być może z nadmiaru żywności. Kilkanaście rodzajów szynek, nawet z
Łysych, kiełbasy – cienkie, grubsze i najgrubsze, boczki wędzone, parzone i surowe, pasztety z pieca, komina i rusztu,
polędwice prawdziwe i drobiowe. Nie będę wyliczać, bo możecie to w każdym sklepie zobaczyć. I kupić. Nawet 5
deko. Kilkanaście rodzajów chleba, bułek też, owoce dawniej bożonarodzeniowe, są dostępne cały rok. I tak ze
wszystkim.
Od razu, od nadmiaru jedzenia, naród wyzdrowiał. Zapewne jeszcze pamiętacie jak to dawniej każdy błagał
sprzedawczynię w mięsnym o chudą szynkę, bo miała być dla chorego. Teraz takich rozmów nie ma. Naród zjada i
tłuste szynki. Ale żeby przypadkiem nie grymasił, to znaczy, by kupował wszystko, co jest w sklepie, trzeba mu
podsuwać coraz to nowe pokarmy. A to jogurt naturalny, ale z jakimiś bakteriami, a to dżem, ale niskosłodzony, a to
sok, ale zagęszczony, a to serek, ale o smaku łososiowym lub z ziołami, które nie tylko dodają smaku, ale przynoszą,
jak mówi pewna pani do pewnej pani, komfort trawienny.
Jedzenia jest dużo, ale o smaku lepiej nie mówić. Wszystkie te szynki, kiełbasy, jajka, ryby, grzyby i ślimaki smakują w
zasadzie jednakowo. Sztucznie. Bo wędzone, to nie wędzone tylko maczane, jak mówią, w jakimś płynie, chleb nie na
zakwasie, czy drożdżach tylko na ulepszaczach, mleko za to tak sterylne, że nigdy się nie skwasi, jabłka bez smaku i
zapachu, ale zawsze świeże, bo ze skórką jak na podeszwy – żujesz tydzień i tak nie pogryziesz, masło nie wiadomo z
czego, a poza tym, wedle jednych ludzi nauki szkodzi, zdaniem innych - pomaga na oczy. Co jest bardzo ważne, bo
lepiej widać ceny, drukowane coraz mniejszymi cyferkami.
A propos ludzi nauki...Po dwóch latach badań kilkudziesięciu grubasów stwierdzili, że ci, którzy wypijali po dwie
szklanki mleka dziennie schudli... pięć kilo. Wielkie mi badania. Widocznie pili mleko pozbawione tłuszczu. Dlaczego
nie podali, ile te grubasy przytyłyby, gdyby piły przez dwa lata mleko z trzema procentami tłuszczu? Dlaczego nie
podali, co jeszcze przez te dwa lata jedli i pili? Może nic, ale wtedy całe odchudzanie funta kłaków nie warte.
I dlatego to badanie przypomina mi raczej plotkę, która od kilku lat krąży po całym internecie, a ostatnio trafiła nawet
do jakiegoś tabloidu. Otóż jakiś japoński miłośnik sushi po kilkunastu latach jedzenia tego „smakołyku” zaczął
strona 1 / 2
Pultusk24
felieton
odczuwać bóle głowy. Coraz silniejsze. Ale, wierny jak to zawsze samurajowie, sushi jadł mimo nasilającego się bólu.
Aż do śmierci. I podczas sekcji okazało się, że przyczyną bólów głowy były robaki, które się w niej zagnieździły.
Oczywiście robaki pochodzące z tych surowych ryb, które jadł.
No bo przecież chyba nie z ryżu...
Ponieważ jednak, jak sądzę, zbliża się pora konsumowania przeze mnie kleików ryżowych, zwracam się z prośbą do
ministra nauki o spowodowanie, by nasi naukowcy rzetelnie zbadali czy od jedzenia ryżu człowiek nie dostaje
robaków.
Szczególnie w głowie.
Bo z innymi łatwiej sobie poradzić...
strona 2 / 2