Wywiad z Gołotą
Transkrypt
Wywiad z Gołotą
Z Andrzejem Gołotą o jego przegranych walkach i wędkowaniu rozmawia Edyta Lokówka z magazynu „Porady kulinarne”. Wróćmy pamięcią do pojedynku z Lennoxem Lewisem. To była dla Ciebie ogromna szansa, walka o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Dlaczego tak wyszło? Czy 15 lat od tej walki, które minęło wystarczyło już żebyś ochłonął i spokojnie mógł o tym opowiedzieć? Andrzej Gołota: Myślę, że tak chociaż jeszcze wczoraj trzęsły mi się z tego powodu ręce. Prawda jest inna niż wszyscy myślą. Podobno pod ciosami Lewisa upadłem po raz pierwszy po 64 sekundach, choć zegar główny wskazywał 65. Nikt tego nie zauważył, nawet media. Druga poważniejsza sprawa dotyczyła perfidnego podstępu jaki dokonał obóz Lewisa. Otóż ja wyszedłem na ring kompletnie zamroczony, czułem się jakbym wypił co najmniej z litr wódki, nogi miałem jak z waty cukrowej, w głowie mi się kręciło. W szatni przed walką piłem tylko napój izotoniczny i faktycznie smakował dziwnie. Dopiero w parę dni po walce po zbadaniu jego zawartości przez mojego kolegę lekarza okazało się że był to płyn do spryskiwaczy, o zawartości 90% alkoholu, w smaku przypominający napoje energetyczne. Skąd się wziął w mojej butelce? Kto go podmienił? Mój masażysta przyznał, że widział jak trener Lewisa zakradał się przed walką do naszej szatni gdy mnie jeszcze tam nie było tłumacząc, że chce tylko skorzystać z toalety bo u nich się zapchała. Czy na pewno chciał skorzystać tylko z WC? Teraz po latach myślę, że to on podrzucił mi ten napój. Dlaczego nie odwołał się pan z tym do komisji sportowej? Nie jestem mściwy. Wiem swoje, wiem jaka była prawda i to mi wystarczy. Może kiedyś dojdzie do rewanżu i wtedy to ja mu zrobię jakiś podstęp, np.: nasypię coś trującego do jedzenia? (śmiech) Bardzo szlachetne podejście. A jak skomentujesz walkę z Tysonem? Wtedy uciekłeś z ringu. Zaraz, zaraz to znowu tylko tak wyglądało. Mało kto wiedział , że w tym dniu byłem w wielkim stresie z powodu operacji naszego pudla jaką przechodził w szpitalu w Chicago. Ja po prostu wybiegłem tylko do telefonu, dzwonił weterynarz który operował miśka z pytaniem czy ma zaryzykować podanie zwiększonej ilości środka znieczulającego. Taką decyzję w USA podejmuje tylko właściciel psa. Sprawa była wyjątkowa, nie można było dłużej czekać , gdybym wtedy nie wybiegł i nie zezwolił na podanie podwójnej dawki leku misiek by już nie żył. To była sprawa życia i śmierci, a boks to tylko boks, nie jest aż tak ważny w życiu. Ja chciałem walczyć, po telefonie wróciłem nawet na ring do sali, Tysona już jednak nie było a kibice się rozchodzili. Nikt o tym nie wie ale w miesiąc później spotkałem się z Tysonem na ulicy w Nowym Yorku i walczyliśmy na gołe pięści. Tyson wylądował w szpitalu ze wstrząsem mózgu, ja miałem tylko kilka siniaków. Wygrałem zdecydowanie. Niewiarygodna historia. Czyli wtedy zwyciężyła miłość do chorego psa a nie do boksu. Znowu ukazujesz nam swoje szlachetne, pełne współczucia oblicze. Ciekawa jestem jak w takim razie wytłumaczysz poddanie się w 10 rundzie w walce z Grantem w 2000r. To jest dla mnie najbardziej bolesna i przykra sprawa. Wtedy byłem w świetnej formie. Obijałem Granta, w pierwszej rundzie leżał już na deskach, jednak nie mogłem wygrać. Mafia murzyńska z której wywodził się Grant przed walką uprowadziła z Polski mojego pierwszego trenera boksu, 90 -letnią panią Zofie która uczyła mnie pierwszych sierpowych na worku z watą. Przetrzymywali ją w ukryciu. W przerwie między 9 a 10 rundą dostałem od nich wiadomość, przekazaną przez mojego trenera, że jeśli wygram zrobią jej lobotomię kolana, bardzo bolesny zabieg. Musiałem poddać walkę żeby ją ocalić. W sądzie nie byłoby żadnych szans żeby im to udowodnić i znowu ludzie mylnie uwierzyli, że przegrałem bo byłem słabszy a tak po prostu nie było. Bardzo mi przykro, ale uratowałeś swojego pierwszego trenera. Każdy by tak postąpił na Twoim miejscu. A znokautowanie Ciebie przez Brewstera w 2005r? To też przez jakiś szantaż? Nie, tu już muszę przyznać szczerze, miałem źle zasznurowane buty. Wywróciłem się z tego powodu a nie po ciosie Brewstera. Sędziowie uznali jednak inaczej i zakończyli walkę przed czasem uznając to za nokaut. Szkoda, gdyby doszło znowu między nami do pojedynku tak łatwo by ze mną nie wygrał. Słyszałam od wielu Twoich znajomych, że bardzo lubisz wędkować. Podobno potrafisz z wędką w ręku przesiedzieć kilkanaście godzin nad rzeką. Co ci to daje? To jakiś rodzaj medytacji? Nic mi nie daje, po prostu lubię czasem zjeść świeżą rybę. ( śmiech) Dziękuję za wywiad. Pani Zofia-pierwszy trener Andrzeja Gołoty *-wywiad jest fikcyjny i nie miał miejsca, jest to tekst satyryczny nie mający nic wspólnego z rzeczywistością .