Nic z niczego. Uwagi na marginesie sztuki Jej Performatywności
Transkrypt
Nic z niczego. Uwagi na marginesie sztuki Jej Performatywności
Nic z niczego Jolanta Brach-Czaina Nic z niczego. Uwagi na marginesie sztuki Jej Performatywności Jolanta Brach-Czaina WSTĘP Powiedzieć, że sztuka Jej Performatywności jest twórczością to zbyt wiele. Stwierdzić, że artystka jest, że zajmuje jakiejś miejsce w czasie i w przestrzeni, to całkowita pomyłka. Jeżeli ktokolwiek mnie zapyta o czym są jej prace, odpowiem, że o wszystkim i o niczym. Jeśli ktoś zechce, abym nazwała ten rodzaj malarstwa lub umieściła go w jakiejś tradycji, będę zmuszona nieco enigmatycznie oznajmić, że owa sztuka jest sztuką świata. Być może najtrafniej Jej Performatywność opisał Kacper Melchior Lasota, który stwierdził, że artystka jest „niestety pusta w środku”1. O ile jego uwaga jest słuszna, o tyle słowo „niestety” zamieniłabym na „na szczęście”. Golda Jahweszuk tak pisała o debiucie Jej Performatywności: „Wielokrotnie wypowiadałam się już na temat Grubasów (…), jednak odnoszę niepokojące wrażenie, że nie powiedziałam na ich temat jeszcze niczego sensownego”2. Kiedy artystka opublikowała swoją słynną Bitwę pod Grunwaldem, wśród krytyczek rozgorzała bardzo gorąca dyskusja na temat właściwego odczytania dzieła3. Przypominam, że Jahweszuk dowodziła w swoich tekstach, że jest to politycznie przebrana orgia seksualna, podczas gdy Teresa Bender, że obraz przedstawia tryumf środowisk prawicowych, które reprezentują właściwe rozumienie polskości. Podobna rzecz miała miejsce po tym, jak artystka zaprezentowała jedno z najważniejszych swoich dzieł – Akademię Lubelską. Bender Akademia posłużyła do stworzenia typologii homoseksualistów (wyróżniła homoseksualistę, dupojeba, cwela 1 http://przeczekalnia.blogspot.com/2010/02/sroda.html. G. Jahweszuk, Czytając „Grubasów”, „Chocomagazyn”, nr 1, s. 21, http://chocogarcon.blog.pl/. 3 Por. G. Jahweszuk, Grunwald czy Tannenberg? Przebranie a trawestacja. Transwestytyzm? Dwa opisy i dwie interpretacje Pokaźnego Dzieła Jej Performatywności. Zagadnienie subwersji, oraz T. Bender, My i wy/ Albo albo. Oficjalna interpretacja „Bitwy pod Grunwaldem”, Chocomagazyn, nr 1, s. 58-74. 2 1 Nic z niczego Jolanta Brach-Czaina zdrajców rasy i Prawdziwego Pedała4), zaś Jahweszuk twierdziła, że „tytułowy sympozjon to orgia historycznie, dziejowo, epokowo i czasowo uniwersalna, że dzieło to nie przedstawia sytuacji z jakiegoś tam dowolnego okresu historycznego, tylko zupełnie przyjemną i satysfakcjonującą orgię z KAŻDEGO okresu historii”5. Kolejne prace Jej Performatywności nie doczekały się co prawda tak szczegółowych analiz, jednak z pewnością wzbudziłyby podobne kontrowersje. Jak to możliwe, że dorobek jednej osoby może być odczytywany tak wieloznacznie, że zajmujące się nim teoretyczki prezentują tak odmienne jego widzenie, a każdy kolejny obraz przynosi jeszcze bardziej spotęgowane zmieszanie? Odpowiedź jest tyleż banalna co głęboka: Ponieważ treści w sztuce Jej Performatywności doszukuje się w złym miejscu. PROBLEM „TWÓRCZOŚCI” Kiedy twierdzę, że sztuka Jej Performatywności nie jest twórczością, paradoksalnie zgadzam się z opinią tych, którzy jej prace uznają za odtwórcze. Krytycy ci jednak sądzą tak, bo powodują nimi afekty, moje zdanie zaś wynika z gruntownie odmiennej teorii sztuki. Jeżeli przyjmiemy stanowisko, które śmiało możemy określić mianem „fetyszyzmu praw autorskich”, Jej Performatywność z całą pewnością kradnie pomysły nie tylko Karolowi Radziszewskiemu, wśród tego szacownego grona znajdzie się Leonardo da Vinci, Jan Matejko, będą tam artyści średniowieczni i antyczni. Jeżeli przyjmiemy takie stanowisko, Artystka okaże się powielać sposób mówienia i kreowania swojej osoby, znajdziemy w niej co najwyżej trawestację Jej Perfekcyjności. Jeżeli jesteśmy fetyszystami, wymienione przeze mnie osoby są a u t o r a m i swoich dzieł czy innych dokonań, jakkolwiek byłby one błahe czy jałowe. Co więcej, Jej Performatywność okaże się nie tylko odtwórcza, ale także pozbawiona autentycznego talentu; to przecież oczywiste, że w jej pracach nie ma niczego, czego nie byłoby wcześniej w Internecie. Jakie jednak racje przemawiają za tym, aby tę teorię sztuki uznać za prawdziwą i obowiązującą? Na ile jest ona słuszna, na ile zaś jest to wynik spaczenia przez awangardy? I czy można 4 Por. T. Bender, Po kutasach ich poznacie. Kto kogo rżnie, kto komu się wypina, a kto kogo liże po rowie. Z połykiem? Cwele zdrajców rasy obciągają, „Chocomagazyn”, nr 1, s. 84-91. 5 G. Jahweszuk, Tylko nie ruchaj, „Chocomagazyn”, nr 1, s. 92. 2 Nic z niczego Jolanta Brach-Czaina mówić o tym, że sztuka Jej Performatywności jest odtwórcza, skoro de facto nie jest ona twórczością? Odpowiedź na powyższe pytania znajdziemy nie w gronie estetyków, ale wybitnego socjologa wiedzy, Ludwika Flecka. Przypominam, że w dziele Powstanie i rozwój faktu naukowego. Wprowadzenie do nauki o styl myślowym i kolektywie myślowym Fleck poddał krytyce tradycyjne pojęcie podmiotu - indywidualnego i biernego. W przeciwieństwie do klasycznych teorii poznania, Fleck twierdził, że proces zdobywania wiedzy nie jest zasługą jednostki, nawet najbardziej wybitnej, że poznanie ma przede wszystkim charakter społeczny, że poznajemy świat (przedmiot) dzięki innym ludziom i ze względu na innych ludzi. Nauka opiera się na procesach przekazywania sobie wiedzy, wspólnego jej konstruowania i korzystania z dociekań innych. Ów społeczny charakter poznania oznacza, że autorem każdego, nawet najmniejszego odkrycia, nie jest jednostka, geniusz, wybitna osoba, która bystrością swojego umysłu uchyla dla innych tajemne wrota wiedzy. Autor ten jest zbiorowy, jest nim kolektyw badawczy, a w ogólniejszym sensie kolektyw ludzki – to splot doświadczeń, sądów i przesądów, struktur językowych i oczekiwań społecznych powoduje, że pewne pytania są w ogóle możliwe do zadania i że znajdujemy na nie odpowiedzi. Biorąc pod uwagę rozważania Flecka, przyjrzyjmy się dziedzinie, która dotyczy Jej Performatywności. Weźmy chociażby Radziszewskiego, o którego parodiowanie artystka była wielokrotnie pomawiana. Jakiż to geniusz narysowałby słynne Pedały, gdyby nie całe pokolenia artystów i starożytne już typologie dewiacji, których geneza sięga co najmniej XIX wieku6. Że stały się one w ogóle możliwe do pomyślenia jest efektem tysięcy zbiegów okoliczności lub świadomych działań, które ukierunkowały dyskurs w określoną stronę. Forma Pedałów, za którą Radziszewski był tak chwalony i o której dublowanie Jej Performatywność jest tak oskarżana, również nie wzięła się przecież znikąd. Jeżeli przyjrzymy się jej genealogii, dostrzeżemy w niej surową oszczędność komiksu, w nim przedstawienia średniowieczne, które powstały z syntezy sztuki barbarzyńskiej i greko-rzymskiej. Grecki archaik przywędrował przecież ze Wschodu, z Egiptu i Babilonii, a ich dzieła czerpane były od ludów jeszcze wcześniejszych, przez co historia ta sięga dłubania w skale albo i dalej: epok, w których człowiek nie był wcale różny od zwierzęcia. 6 Por. M. Foucault, Wola wiedzy, [w:] tenże, Historia seksualności, Warszawa 2000. 3 Nic z niczego Jolanta Brach-Czaina Język, którym posługuje się sztuka nie został wynaleziony, ale tworzył się i dalej jest tworzony w wyniku naszych relacji, naszej aktywności oraz w wyniku przemian, jakie zachodzą w łonie naszej cywilizacji. Nawet pozornie bierna postawa przyczynia się przecież do utrwalania lub obalania pewnych konwencji. W tym sensie wykonawcą Pedałów jest rzeczywiście Radziszewski, który przeniósł myśl na materię, przyczynił się do zamanifestowania się Pedałów. Autorem tego dzieła jesteśmy jednak my wszyscy – całe pokolenia ludzkie, które wymyśliły wszystkie potrzebne elementy konieczne do ukonstytuowania się tej pracy. To owy kolektyw nadał sens jego twórczości, bez czego Pedały byłyby jedynie nieskładnym nagromadzeniem plam czerni i bieli. Sztuka Jej Performatywności to sztuka świadoma procesów twórczych i która nie może być w związku z tym traktowana w prosty sposób jako twórczość. Wszystkie zabiegi artystki służą jak najjaskrawszemu uwydatnieniu genezy dzieła sztuki, wkład własny ograniczany jest przez nią do tego stopnia, że ewentualne autorstwo rozumiane jako „fetyszyzm praw autorskich” znika, ustępując miejsca kolektywowi ludzkiemu. Popatrzcie na jej prace, a zobaczycie elementy, które możecie odnaleźć wpisując odpowiednie hasła w dowolną wyszukiwarkę internetową, elementy, których autorstwo jest często anonimowe lub które zatraca się w natłoku danych. Przeanalizujcie te dzieła, a znajdziecie w nich motywy, które równie dobrze możecie odszukać na skalnych rycinach. Rozważcie ich formę, a znajdziecie w niej historię formy i jej przezroczystość, doszukacie się braku i pełni; przekonacie się, że ich historia sięga pierwotnej zupy, z której pochodzi wszystko, co martwe i żywe. Możecie śmiało spojrzeć na te prace i powiedzieć: „Jestem autorką tego dzieła”, bo wszyscy uczestniczycie w relacjach, które spowodowały, że prace te powstały. WIELKIE I MAŁE NARRACJE Prawdą jest, że wiedza powinna opierać się o to, co Nancy Frazer i Linda Nicholson nazywają „małymi narracjami”7 i co w przeciwieństwie do „wielkich narracji” określają nie próbą budowania spójnych, uniwersalnych teorii społecznych, ale namysłem uwzględniającym wszelkie jednostkowe i alternatywne przeżycia, 7 Por. J. Kochanowski, Spektakl i wiedza. Perspektywa społecznej teorii queer, Łódź 2009, s. 206. 4 Nic z niczego Jolanta Brach-Czaina namysłem, którego słuszność będzie mogła być odniesiona tylko do lokalnych struktur. Słuszne wydaje się także twierdzenie Foucault, że „(…) tam, gdzie jest władza, istnieje też opór i że pomimo to, a raczej wskutek tego, nigdy nie znajduje się on na zewnątrz władzy”8. Zatem postulowana przez Judith Butler subwersja i przejście od owych wielkich do małych narracji nie jest zwyczajnym aktem zaprzeczenia czy odrzucenia, ale skomplikowanym procesem odwracania i nawrotów, wywlekania i cementowania elementów, mieszania i syntezy. Jeżeli treść dzieł Jej Performatywności ma jakiekolwiek znaczenie, to służy ona raczej owej specyficznej grze, w którą artystka bawi się z dyskursem władzy/wiedzy. Proponuję zerknąć na ostatnie jej dzieło – Noc Kultury. W skrócie pracę tę można określić jako kompilację wielkich i małych narracji. Z jednej strony mamy tam totalny symbol greckiej religijności, słynny ołtarz pergamoński, którego konstrukcja ma przytłoczyć, nad całością figuruje Jezus Chrystus, symbol słusznego prawa, słusznej władzy, prawdy, które zstępują na świat ludzki z niebios. Z drugiej mamy orgię, ale ta orgia jest przecież pełna tak wielu praktyk, które oficjalnie uznawane są co najmniej za dewiacje, że ich obecność w obiekcie tak słusznym, władczym i prawdziwym wydaje się być nie na miejscu. Spójrzcie na Akademię Lubelską, gdzie halę przeznaczoną dla wybitnych, Jej Performatywność zaludniła dewiantami. Popatrzcie na Park Ludowy i już sama wiedza o tym, że ludzie na nim sportretowani są nikim szczególnym, pospolitymi homoseksualistami, którzy umieścili swoje zdjęcia na portalu randkowym, a których artystka uświęciła tradycyjną chrześcijańską formą tryptyku, spowoduje konfuzję i poczucie niepewności. Wróćcie raz jeszcze do Nocy Kultury i przyjrzyjcie się jej dokładnie, a sami nie będziecie w stanie stwierdzić, czy ów Jezus przypadkiem nie błogosławi zgromadzonych pod nim sodomitów… Niepewność to klucz do zrozumienia sztuki Jej Performatywności. Niepewność czy bicz, który trzyma bohaterka Nocy jest erotyczną konwencją, czy narzędziem autentycznej dominacji nad drugą osobą. Niepewność czy artystka wychwala, czy kpi sobie z otyłości. Niepewność kto jest kim i czy wydatne rzęsy jednego z bohaterów Bitwy pod Grunwaldem, którego na pierwszy rzut oka identyfikujemy jako skina, nie zdradzają znacznie bardziej złożonej tożsamości. Niepewność czy kłykciny kończyste z Róż Heliogabala to jakaś przestroga, czy głos, że każde, najbardziej drobne elementy – o czym już kiedyś pisałam, jak oddychanie lub menstruacja – nie 8 M. Foucault, Wola wiedzy, …, s. 86. 5 Nic z niczego Jolanta Brach-Czaina mają znaczenia równorzędnego dla naszej konstrukcji jak sztuka wysoka i uniesienia religijne. Opór znajduje się zawsze wewnątrz władzy, a jej destabilizacja możliwa jest tylko dzięki wykorzystaniu elementów, które w tym dyskursie służą pierwotnie mechanizmom ujarzmiania. ZAKOŃCZENIE Stwierdzić, że artystka jest, że zajmuje jakiejś miejsce w czasie i w przestrzeni, to całkowita pomyłka. Jej Performatywnością jesteśmy my wszyscy razem i każdy z osobna. Każda osoba jest autorem i autorką jej dzieł tak samo, jak wszyscy jesteśmy jednocześnie uciskani i jak sami uciskamy. Sztuka autorki Grubasów to wielkie i małe narracje przenikające się w sieci wzajemnych oddziaływań, to śmiały i bardzo solidny projekt artystyczny, to wizja świata, który wymaga naprawy i propozycja owej przemiany. Ta sztuka jest niczym, bo może być wszystkim i rodzi się z niczego, bo wszystko może być jej macierzą. Dzieła Jej Performatywności można czytać na różne sposoby i tylko od naszych umiejętności zależy jakie motywy w nich dostrzeżemy, a jakie zostaną przez nas pominięte. Dzieła te nie domagają się jednoznacznej interpretacji, wręcz wpisana w nie jest wieloznaczność, małość, zmienność stosunków i miejsc w relacjach władzy, procesualność i lokalność. Dzieła te to przede wszystkim sprzeciw wobec normatywnej koncepcji tożsamości. 6