Robert Biedroń ma teraz ze swoją tęczową rewolucją ten sam

Transkrypt

Robert Biedroń ma teraz ze swoją tęczową rewolucją ten sam
„Do Rzeczy”: Robert Biedroń, mistrz politycznego bajeru
Robert Biedroń ma teraz ze swoją tęczową rewolucją ten sam problem co marksizm z rewolucją bolszewicką. Wygrała
ona nie tam, gdzie wedle doktryny powinna – zamiast w „lemingowskim” Miasteczku Wilanów na PGR- -owskiej prowincji
– pisze w najnowszym „Do Rzeczy” Rafał A. Ziemkiewicz. Na łamach tygodnika – Biedroń, czyli mistrz politycznego
bajeru. Czy prezydentura Słupska okaże początkiem jego końca?
Ponadto w nowym „Do Rzeczy” o tym, czyją rację stanu wspiera w Brukseli Donald Tusk, jak wygląda sytuacja Polski w
godzinie prawdy dla rynków wschodzących oraz czy mężczyźni zachowują się bardziej idiotycznie niż kobiety.
W życiorysie Roberta Biedronia nie sposób znaleźć niczego, co przeciętny Polak uznałby za „normalną” pracę. Na swojej
stronie internetowej przedstawia się wprawdzie jako doktorant Akademii Humanistycznej w Pułtusku, ale to wszystko,
czego można się dowiedzieć o jego działalności naukowej. (…) Z konkretnego zawodu, jaki dawało mu Technikum
Hotelarskie w Ustrzykach Dolnych, Robert Biedroń nigdy nie skorzystał – pisze w nowym „Do Rzeczy” Rafał A.
Ziemkiewicz. I przypomina, że jeszcze na studiach Biedroń związał się z główną działającą w kraju organizacją LGTB –
Stowarzyszeniem Lambda. Jednak członkostwo w organizacji skupionej na „budowaniu tożsamości gejowskiej” i
„akceptacji społecznej” dla homoseksualizmu, na dodatek zdominowanej przez aktywistów starszego pokolenia, nie
spełniło jego ambicji. Dlatego w 2001 r. 25-letni wówczas działacz gejowski stworzył własne zaplecze polityczne –
Kampanię przeciwko Homofobii. Do dziś zasiada w jej zarządzie, a przez lata zrobił z niej skuteczne narzędzie walki
politycznej. Ale jego zwycięstwo w wyborach na prezydenta Słupska było dość nieoczekiwane. I może też być
początkiem końca polityka. Jako prezydent Słupska nie obroni się już bowiem gadaniem o dyskryminacji czy stawianiem
w mieście tęcz – pisze Ziemkiewicz. Więcej – w nowym „Do Rzeczy”.
Z kolei Wojciech Wybranowski zauważa, że Biedroń miał być szansą na nowe otwarcie w mieście. „Biedroń jest dla
mieszkańców Słupska zapowiedzią sukcesu” – grzmiał wpływowy niemiecki dziennik „Süddeutsche Zeitung”, nazywając
polityka człowiekiem sukcesu i sprawnym menedżerem. W podobny ton uderzyły inne media. Dla wielu mieszkańców
Słupska zmęczonych 12-letnimi rządami SLD-owskiego prezydenta Macieja Kobylińskiego wybór młodego politykacelebryty rzeczywiście był szansą na zmiany. Jednak miesiąc po zaprzysiężeniu Roberta Biedronia tego entuzjazmu wśród
słupszczan jest już znacznie mniej – zauważa publicysta „Do Rzeczy”. I dodaje, że choć kredyt zaufania dla nowego
włodarza jeszcze się całkiem nie wyczerpał, coraz bardziej staje się widoczne, że jego pomysły na miasto sprowadzają
się głównie do tworzenia zgrabnych haseł i planowania posunięć przegrywających konfrontację z samorządową
rzeczywistością. Czy słupszczanom starczy cierpliwości, aby doczekać efektów pracy nowego prezydenta – w
najnowszym „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, że gdyby polscy politycy wspierali naszą rację stanu, wielokrotnie musieliby
wchodzić w konflikt z dominującymi potęgami unijnymi, gdyż interesy tak bardzo różniących się państw nie mogą być ze
sobą zawsze zbieżne. Przyjęcie przez Donalda Tuska stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej, a więc rezygnacja
z funkcji premiera Polski, która pozwala kształtować politykę kraju, było policzkiem wymierzonym rodakom. Urzędujący
premier zadeklarował tym samym, że nie interesują go wspólne losy i przedkłada intratną, acz niewiele znaczącą pozycję
w strukturach UE nad tę najważniejszą w Polsce – pisze w „Do Rzeczy” Bronisław Wildstein. I zwraca uwagę, że podczas
ostatniego szczytu UE, pierwszego przygotowanego przez polskiego przewodniczącego, jeden z dwóch głównych
tematów – czyli kluczowa, również dla Polski, sprawa Ukrainy – został potraktowany po macoszemu. Polski polityk nie
wykorzystał nawet szansy, by zaprosić na szczyt prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę, jakkolwiek leżało to w jego gestii.
Tusk w nowej roli zachował się jak wykonawca poleceń kanclerz Merkel – pisze Wildstein. I dodaje, że wydarzenie to
PMPG Polskie Media SA
Batory Office Building II, Al. Jerozolimskie 212, 02-486 Warszawa
tel. (+48 22) 347 50 00, fax (+48 22) 347 50 01, www.point-group.pl
NIP 521-00-88-831, REGON 010768408, KRS 0000051017, Kapitał zakładowy: 103 897 320 zł
każe się zastanowić nie tyle nad ewentualnymi zyskami płynącymi z pełnienia przez byłego premiera roli
przewodniczącego, ile nad realnymi niebezpieczeństwami, jakie generuje dla nas ten stan rzeczy. Więcej – w „Do
Rzeczy”.
W „Do Rzeczy” również o tym, że właśnie wybija godzina prawdy dla rynków wznoszących. Polska nie tylko dzieli los
innych państw w naszym koszyku, ale także może zostać dodatkowo ukarana za brak dawno opóźnianych reform.
Gwałtowna plajta złotego w końcówce roku przypisywana była turbulencjom w Rosji i rosnącemu ryzyku walutowemu
rynków wschodzących. Koniec z drukowaniem pieniędzy w Stanach Zjednoczonych i większy apetyt na dolara miały
wypłoszyć inwestorów – pisze Tomasz Wróblewski. Ostatecznie polska waluta częściowo odrobiła straty. Ale globalne
zawirowania wyeksponowały zamiecione pod dywan felery systemowe: słabości polityki monetarnej, błędy w strukturze
finansów publicznych czy brak perspektyw rozwoju. Przez ostatnie lata kryzysu Polska cieszyła się umiarkowanym
wzrostem gospodarczym i zbudowała wizerunek zielonej wyspy. Makroekonomiczne fundamenty polskiej gospodarki
wciąż wyglądają lepiej od podstaw wielu państw Unii. Zadłużenie w relacji do PKB plasuje nas powyżej średniej
europejskiej i większości państw w naszym sąsiedztwie. Kiedy jednak zsumujemy jawny i ukryty dług, doliczając także
zobowiązania rentowo-emerytalne, nasze zadłużenie niebezpiecznie zbliża się do europejskiej czołówki (184 proc.) –
pisze Wróblewski. Więcej – w nowym „Do Rzeczy”.
W „Do Rzeczy” też o tym, dlaczego mężczyźni są…inni. Tę inność można definiować na wiele sposobów. Jedną z
ciekawszych prób jej opisania podjęto niedawno na łamach „British Medical Journal” w pracy zatytułowanej „Nagrody
Darwina: różnice płci w idiotycznych zachowaniach” – pisze w „Do Rzeczy” Anna Piotrowska. Podstawą analizy były
przypadki „zdobywców” tego wyróżnienia. Nagroda Darwina przyznawana jest poprzez internetowe głosowanie
osobnikom, którzy własnoręcznie, będąc przy zdrowych zmysłach, wyeliminowali się z puli genetycznej. Czyli po prostu w
wyjątkowo idiotyczny sposób doprowadzili do własnej śmierci. W ramach badań autorzy pracy przyjrzeli się 413
nominacjom do nagrody. Nie brano pod uwagę par, w związku z czym do analizy pozostało 318 przypadków. Bohaterami
prawie 89 proc. (282 historii) byli mężczyźni. Statystyki te jasno dowodzą, że panowie mają większą skłonność do
idiotycznych zachowań niż kobiety – pisze publicystka „Do Rzeczy”. Więcej – w najnowszym wydaniu tygodnika.
Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 12 stycznia 2014. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów
prasy elektronicznej już w niedzielę o 20.00. Tygodnik „Do Rzeczy” to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Jest
pismem konserwatywno-liberalnym. Na łamach tygodnika publikują m.in. Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary
Gmyz, Waldemar Łysiak, Bronisław Wildstein.
PMPG Polskie Media SA
Batory Office Building II, Al. Jerozolimskie 212, 02-486 Warszawa
tel. (+48 22) 347 50 00, fax (+48 22) 347 50 01, www.point-group.pl
NIP 521-00-88-831, REGON 010768408, KRS 0000051017, Kapitał zakładowy: 103 897 320 zł