pobierz - Julian Grzesik
Transkrypt
pobierz - Julian Grzesik
Dnia 29 III 2001 roku, w Centrum Kultury przy ul. Peowiaków w Lublinie, z inicjatywy i pod przewodnictwem o. dominikanina z Lublina, miało miejsce niecodzienne spotkanie z przybyłym z USA autorem ksiąŜki „Sąsiedzi”. Wielebny ojciec do dyskusji panelowej zaprosił ks. dr. Romana Jakuba Wekslera–Waszkinela, który pomimo, Ŝe kilka tygodni temu otrzymał ode mnie materiały opracowane przez prof. Strzembosza na temat uroczyska Kobielno, opublikowane w Karcie z 1991 r., nie odniósł się do meritum sprawy - treści ksiąŜki „Sąsiedzi”, dramatu w Jedwabnem, a uprzednio w Kobielnym, lecz piał peany na cześć papieŜa, co nie miało Ŝadnego związku z podstawowym tematem tego zgromadzenia. Przed wystąpieniem autora „Sąsiadów”, wyświetlono film Michała Trepki osnuty na wierszu Miłosza o warszawskiej karuzeli, Ŝe pod murami była ona czynna nawet w czasie powstania w getcie. Stefan Bratkowski, który akurat mieszkał w pobliŜu, stanowczo temu zaprzecza. Tak się złoŜyło, Ŝe wówczas wraz z ojcem przez trzy dni mieszkaliśmy na starym mieście w Warszawie i do dzisiejszego dnia dźwięczy mi w uszach kanonada i wybuchy w getcie oraz po stronie aryjskiej towarzysząca temu groza. Twierdzę, Ŝe chyba tylko wyrodna matka w takim czasie wysłała by swoje dziecko na karuzelę? Takiego rozgraniczenia w jej funkcjonowaniu w czasie, w tym tragicznym filmie reŜyser nie zaznaczył, lecz bazując na nieszczęściach jego narratorów przemycił półprawdę, która w swej istocie jest gorsza od samego fałszu. Gwoli sprawiedliwości mógłby pokazać, jak w tym samym czasie bawiły się dzieci Ŝydowskie w amerykańskich lunaparkach lub przyjęcia, jakiego ze strony amerykańskich śydów doznał Jan Karski i Szmul Zygelbojm, który w tym czasie, w akcie rozpaczy popełnił samobójstwo w Londynie. Po takim zmiękczeniu mózgów, pan Gross w czasie swych wystąpień w Ŝadnym szczególe nawet nie starał się poszerzyć lub bodajŜe uwiarygodnić treści prezentowanych w „Sąsiadach”. W takim teŜ stylu Ŝonglerką słowną i pustosłowiem, bagatelizował i minimalizował cięŜar gatunkowy podnoszonych przez pytających kwestii. Byłem na tyle w lepszej sytuacji od niektórych, poniewaŜ mając w komputerze tekst „Sąsiadów” znałem ich treść i zawarte w niej nieścisłości. Obserwując nieuczciwą grę pana Grossa i sekundującemu zakonnikowi, ustawiłem się w kolejce w celu zabrania głosu. Niestety, chociaŜ byłem najstarszym i przede mną było tylko trzech studentów, pomimo ponawianej z mej strony prośby, o g. 20. 20 dominikanin Ŝadnemu z nas nie udzielił juŜ głosu, zamykając zgromadzenie. W takiej scenerii, w stylu minionej epoki, zalegalizowano w Lublinie treść „Sąsiadów”. Sam sposób prowadzenia tego mityngu, tym razem pod dominikańską batutą, nazwałbym skandalicznym. Jako pierwszy, poprosił o głos starszy człowiek, który przedstawił się jako b. mieszkaniec z okolic Jedwabnego, znający prawdę na ten temat usiłował podbudować ją kilkoma faktami. I stała się rzecz niesłychana, wprost odebrano mu mikrofon. W takim terrorystycznym stylu był prowadzony ten cały odraŜający spektakl. Bezpardonowo z wieloma pytającymi postąpiono podobnie. Chwytem pana Grossa było, czy czytał Pan ksiąŜkę? I biada temu kto się przyznał, Ŝe jej nie czytał. A przecieŜ w gestii i do obowiązków autora i organizatorów naleŜy, by została przeprowadzona jej uczciwa prezentacja. Śmiem twierdzić, Ŝe pan Gross celowo uchylił się od autorskiego obowiązku, a dominikanin umoŜliwił mu wyprowadzenie słuchaczy w pole i potraktowanie jako bezmyślnego „motłochu”. Zachęcony moŜliwością porozmawiania z panem Grossem po tym spektaklu, juŜ na podium, na rutynowe pytanie czy czytałem ksiąŜkę? Odpowiedziałem, tak, dodając, Ŝe Pan ją bardzo tendencyjnie napisał. Poprzez pytania usiłowałem rozwiać swoje wątpliwości, ale otrzymane odpowiedzi tylko pogłębiły moje przeświadczenie o instrumentalnym, wręcz nieuczciwym manipulowaniu materiałem faktograficznym opisywanych zdarzeń. Zapytałem go: czy na przestrzeni ub. dziewięciu wieków zamieszkiwania śydów w Polsce, łącznie z okresem II RP, okupacji, i aŜ do obecnych czasów jest on w stanie wskazać jakąkolwiek polską siłę polityczną, która by nawoływała do eksterminacji śydów? Odpowiedź zgodnie z prawdą brzmiała; Nie było. Wobec tego czy do śmierci Piłsudskiego śydzi byli w Polsce dyskryminowani? Odpowiedź brzmiała: Nie. W tym świetle jest rzeczą oczywistą, Ŝe przedwojenne czteroletnie antysemickie ekscesy polskiej prawicy w obronie ekonomicznych zagroŜeń ze strony konkurencji Ŝydowskiej, ani teŜ udział nielicznych Polaków w zbrodniach na śydach okresu okupacji i po jej zakończeniu w trakcie walki z narzuconym Polsce systemem komunistycznym, nie moŜe zniweczyć dobrodziejstw, jakie od wieków śydzi doświadczali ze strony Polaków! Następnie zapytałem: czy jeszcze w jakiejkolwiek części Polski, oprócz łomŜyńskiego, wydarzyła się podobna zbrodnia oraz czy jest w stanie wyjaśnić dlaczego akurat tam to nastąpiło? Odpowiedział, Ŝe nie wie i sam by chciał otrzymać odpowiedź na to pytanie. Zarzuciłem, Ŝe w sposób fałszywy przedstawił obraz „entuzjastycznego (oprócz śydów) witania w 1941 wojsk hitlerowskich przez Polaków na Wschodzie i kolaborowania z 1 2 MITYNG W STYLU PRL POD DOMINIKAŃSKĄ BATUTĄ Z UDZIAŁEM PROFESORA JANA TOMASZA GROSSA Niemcami, włączywszy się równieŜ w proces eksterminacji śydów” (s. 109111). Zaznaczyłem, Ŝe przecieŜ Polacy stanowili tam mniejszość, a po czterech deportacjach na Sybir ponad miliona obywateli nie mieli podstaw się smucić, Ŝe sowiecki koszmar i dalsze wywózki juŜ się skończyły. W odpowiedzi obstawał, Ŝe jednak jeszcze duŜo Polaków tam mieszkało i powołał się na meldunek Grota-Roweckiego, w którym nie ma Ŝadnej wzmianki o Polakach, lecz tylko o miejscowej ludności. W „Sąsiadach” autor zupełnym milczeniem pokrył większości etniczne zamieszkujące te tereny, usiłując w rozmowie imputować treści depeszy jakich nie zawiera. Wielka szkoda, Ŝe zapomniał zacytować, co w swej ksiąŜce „W czterdziestym roku nas matko na Sibir zesłali” na s. 32 napisał: „Kiedy do Lwowa, Wlodzimierza i Brześcia przybyły komisje niemieckie dla umoŜliwienia wyjazdu za Bug właśnie masy tych „dobrowolców” śydów wiwatowały setkami tysiącami na cześć Niemiec i Hitlera. Proszę sobie wyobrazić tłumy śydów krzyczących: niech Ŝyje Hitler! ... Pewien oficer niemiecki zwrócił się do tłumu śydów i zapytał: „śydzi dokąd jedziecie przecieŜ my was zabijemy”. Po takiej „edukacji” ofiarowałem panu Grossowi moją ksiąŜkę o śydach „Aliję Izraela”. Napisałem ją z potrzeby serca dania świadectwa Prawdzie, w tym o stosunkach polsko – Ŝydowskich, które znam z autopsji. Została ona przetłumaczona i wydana wyłącznie za moje własne pieniądze w polskim i niemieckim języku, a ponadto z takim samym obciąŜeniem finansowym przetłumaczona i przygotowana do druku w rosyjskim, rumuńskim i francuskim języku. Od nikogo nie otrzymałem na ten cel ani jednego dolara i dlatego w ocenie faktów mogę zachować zupełną niezaleŜność i obiektywizm. Sądzę, Ŝe podobnie jak ja, zgromadzona publiczność z niesmakiem i goryczą opuszczała tego wieczoru Centrum Kultury. PrzezwycięŜając niechęć do ponownego czytania „Sąsiadów”, przeanalizowałem jej treść konstatując, Ŝe nie słuŜy ona poznaniu rzeczywistej prawdy o tym co się wówczas stało, lecz będzie stanowiła niezłą mieszankę wybuchową tak dla polskich, jak i Ŝydowskich ekstremistów o nieprzewidzianych do końca skutkach, kładące się cięŜkim brzemieniem nad polsko-Ŝydowskim pojednaniem. Krytyczny przegląd „Sąsiadów” Nie zamierzam w jakikolwiek bądź sposób usprawiedliwiać popełnionych na tamtejszych śydach zbrodni, ani teŜ zaprzeczać udziałowi w niej miejscowych Polaków, lub bodajŜe występować w ich obronie w roli advocatus diaboli. Pozwolę sobie jedynie zwrócić uwagę na nieuczciwe wykorzystywanie przez pana Grossa męczeństwa tych ofiar dla celów politycznych. Ani film pani Arnold, ani pod tym samym tytułem ksiąŜka „Sąsiedzi”, nie stanowią wiarygodnego kompendium wiedzy na ten temat. Nie jest ona dziełem naukowym, ale tendencyjną publikacją. My, którzy Ŝyliśmy w czasach brunatnego i czerwonego faszyzmu, jeszcze nie zdołaliśmy zapomnieć metod, jakimi się posługiwała ich propaganda w ogłupianiu „motłochu”, Ŝądnego „chleba i aren”. Obserwowana dziś niemal we wszystkich dziedzinach Ŝycia naszego kraju zgnilizna, jest efektem nie rozliczenia się z jej siewcami i nie objawienia przed współczesnym młodym pokoleniem perfidii metod, jakimi dla osiągnięcia celów się ona posługiwała. Pan Gross w duŜej mierze oparł się na relacjach zbiegłego z pogromu śyda, który w filmie stwierdza, Ŝe uciekł w Ŝyto i widział zaledwie jego początek. Opierając się na podobnie „wiarygodnej” relacji Finkelsztejna napisał: „Polacy w Radziłowie wybudowali łuk tryumfalny, ozdobiony swastyką, portretem Hitlera i hasłem: „Niech Ŝyje armia niemiecka, która wyzwoliła nas z pod przeklętego jarzma śydokomuny”. (s. 39). Pytam: czy pan Gross nie był w stanie sprawdzić prawdziwość tej insynuacji? Szkoda papieru na wykazanie kłamliwości tego pomówienia, a ponadto nie ma potrzeby zwalniać Autora z obowiązku udowodnienia serwowanych czytelnikom fałszów*. Według pana Grossa, Sowietów witała w Jedwabnem jedna Ŝydowska i dwie polskie rodziny, doliczył się zaledwie tylko jednego Ŝydowskiego konfidenta NKWD Lewinowicza, który pomagał w aresztowaniu kpr. Borawskiego, którego wprost makabryczne przeŜycia w czasie śledztwa w cyt. wyŜej ksiąŜce na s.327- 339 przedstawił sam pan Gross. Zaniedbał przy tym sprawdzić jaką rolę w zsyłkach Polaków na Sybir odegrał inny Ŝydowski szpicel z Jedwabnego, Meir Wajnsztajn oraz ilu * Niemcy opanowali te tereny w dniu uderzenia na ZSRR, skąd więc zaskoczona biegiem wydarzeń ludność polska była w stanie zaopatrzyć się w hitlerowskie materiały propagandowe i w dodatku wybudować tryumfalne bramy, zapewne nie dla przednich, frontowych wojsk hitlerowskich. Dla wzmocnienia morale Ŝołnierzy, były one budowane pod dyktandem hitlerowskiej propagandy. 3 4 tamtejszych śydów było milicjantami wywoŜącymi Polaków na zsyłkę*. Nie zapomniał jednak doliczyć się aŜ 25 Polaków, którzy mieli nawiązać agenturalną współpracę z NKWD lecz i tu nie uwaŜał za stosowne wyjaśnić, w jak dramatycznych okolicznościach dokonała się ich osobista tragedia. śeby nie być gołosłownym, podam pod uwagę następne „rewelacje” pana socjologa Grossa. Widocznie teŜ celowo nie zacytował choćby tych fragmentów, jakie w 1981 r. w swej ksiąŜce sam ujawnił na temat niegodziwości popełnianych na Polakach przez śydów pod okupacją sowiecką. MoŜe zdoła oświecić pana Grossa w tej sprawie świadectwo najodwaŜniejszego z „białych kurierów”, Tadeusza Chciuka (Marek Celt), który na s. 209 ksiąŜki „Biali Kurierzy” wyd. w 1986 w Monachium pisze: „Pod Sowietami (...) my Polacy, boimy się śydów, oczywiście nie wszystkich, ale się boimy bardziej niŜ kogo innego. Oni najbardziej niebezpieczni, są wszędzie, są najgorliwszymi komunistami, duŜo wiedzą, pomagają „rozpracowywać” teren, sam mam takich kolegów z gimnazjum, uniwerku...” (Alija s. 180). Syn gen. Janyszajtisa w liście do ojca wysłanym 8 grudnia 1939 r. z Wilna do Londynu pisał: „śydzi tak potwornie męczą Polaków i wszystko co jest związane z polskością pod sowieckim zaborem (...) Ŝe Polacy w tym zaborze od starców do kobiet i dzieci włącznie przy pierwszej sposobności tak potwornie na nich zemstę wywrą, o jakiej jeszcze Ŝaden antysemita nie miał pojęcia”. Pan Gross treść listu tak skwitował: „Jako opis sytuacji był to tekst chybiony, ale jako proroctwo, niestety, potwierdzone przez późniejsze wydarzenia” (s 116). W tym kontekście jego doskonała ksiąŜka „W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali” świadczy dziś przeciw panu Grossowi i słuŜy za dowód rzeczowy w ocenie „Sąsiadów”. Na s. 55, 59 pan Gross tak minimalizuje udział Niemców/w zbrodni w Jedwabnem: „Czy wyszła od Niemców czy była oddolna inicjatywa radnych miejskich Jedwabnego – nie sposób ustalić. Zresztą jest to bez Ŝadnego znaczenia, bo obie strony najwyraźniej doszły z sobą do porozumienia”. Pytam pana Grossa, choć z góry jestem przekonany, Ŝe urodzony w 1947 r. ** Urodzony w Jedwabnem Meir Ronen, zesłany do Kazachstanu w 1941 r opowiedział w Jerozolimie p. Annie Bikont, Ŝe „za Sowietów było w Jedwabnem pięciu śydów, łajdaków, którzy wydawali Polaków i śydów Sowietom: Abram Dawid Kubrzański, Chaim Kosacki, Meir Wajsztajn, Szain Binstein i Eliasz Krawiecki. A nasi sąsiedzi Polacy obwinili oto wszystkich śydów”. (Anna Bikont, Gazeta Wyborcza - Swiąteczna 13-14 lipca 2002 Nr. 162 s.13) nie ma pojęcia jaka była sytuacja Polaków pod okupacją niemiecką, czy jest w stanie udowodnić, Ŝe Polacy w okresie okupacji byli stroną dla Niemców, która jak w tym przypadku, mogła mieć wpływ na podjęcie decyzji w sprawie mordu w Jedwabnem? Ponadto pisząc o rzekomych „radnych” równieŜ nie będzie w stanie udowodnić, Ŝe w tak krótkim czasie po wkroczeniu Niemców mogła zostać ona wyłoniona przez bliŜej nieokreślonych wyborców. Widocznie nie wie o tym, Ŝe reichsdeutsch Karolak nie był wybranym przez ludność miasteczka, ale Ŝe go Niemcy mianowali komisarycznym burmistrzem Jedwabnego. Na s. 59 czytamy, Ŝe „posterunek Ŝandarmerii w Jedwabnem okazał się najbezpieczniejszym miejscem dla śydów i kilka osób, które tam weszły uszły z Ŝyciem tyko dlatego, Ŝe się tam znaleźli”. Nie obchodzą go juŜ śydzi uratowani w tym samym czasie przez Polaków, choćby jego główny świadek oskarŜenia, na którego relacjach oparł swoją ksiąŜkę. Nie poczuwa się równieŜ w obowiązku wyjaśnić czytelnikowi, Ŝe aŜ trzy śydówki czasowo ocalały na posterunku tylko dlatego, Ŝe były potrzebne Niemcom w roli darmowej siły roboczej. Dalej pan Gross pisze: „Ale bezpośredni w niej udział Niemców 10 lipca 1941 r. ograniczył się przede wszystkim do robienia fotografii, jak juŜ wspomniałem, filmowania przebiegu wydarzeń”. Jak tego dowiódł prof. Strzembosz w art. „Inny obraz Sąsiadów” (Rzeczpospolita 31 III-1 IV), Ŝe pan Gross pierwszy miał dostęp do akt śledztwa z procesu „które mówią zupełnie coś innego, niŜ twierdzi prof. Gross, opierający się co prawda nie tylko na nich, ale głównie na nich”. Doprawdy brak słów na określenie makiawelizmu w uniewinnianiu Niemców - głównych sprawców zbrodni, poprzez przerzucanie jej cięŜaru na ich wykonawców. Śledztwo IPN prowadzone w tej sprawie, na wyniki którego nie chciał zaczekać pan Gross, da Bóg, w szerszym zakresie wyjaśni i ten problem. Jedno jest pewne, Ŝe gdyby nie okupacja sowiecka, a wkrótce po niej niemiecka, tragedia ta nigdy nie miałaby tam miejsca, jak nie wydarzyła się podobna w czasie tysiącletniego pobytu śydów w Polsce. Dlatego rewelacje na jej temat stały się szokiem dla polskiego społeczeństwa. Pan Gross nie ma odpowiedzi dlaczego akurat jedwabiński dramat wydarzył się w łomŜyńskim? Nie będę go wyręczał w dociekaniu prawdy na ten temat. MoŜe jednak z kolei pomoŜe mi on wyjaśnić fenomen patriotyzmu i poświęcenia tamtejszej ludności w zorganizowaniu niemalŜe powszechnego Ruchu Oporu, w tym ochranianie i wyŜywienie ok. 200-osobowego oddziału partyzanckiego w uroczysku Kobielno? W następstwie zdrady, czy mógłby mi wskazać jakiekolwiek inne obszary wiejskie pod okupacją sowiecką, 5 6 które by zostały przez nich tak potwornie spacyfikowane jak okolice Jedwabnego? Na s.115 pan Gross podaje przykład panny Karolci Sapatowej ze wsi Witaszowo spod Wadowic, którą sąsiedzi straszyli makabrycznymi konsekwencjami o ile nie pozbędzie się dwu ukrywanych dziewczynek Ŝydowskich. Aby uspokoić mieszkańców ogłosiła, Ŝe je utopiła, a pan Gross ten fakt w bezkrytyczny sposób tak skomentował: „wieś uspokoiła się i odetchnęła z ulgą dopiero wtedy, kiedy uznała, Ŝe jedna z ich mieszkanek zamordowała dwoje małych Ŝydowskich dzieci”. Nie znam tego przypadku, ale doskonale z autopsji znam podobny i mogę coś w tej sprawie powiedzieć. W Aliji s. 187 przytoczyłem przypadek Szapiry, który samowolnie oddalił się z kryjówki i po schwytaniu go przez Ŝandarmów przyprowadził ich do domu, w którym ukrywała się jego Ŝona z synem. Gdy zauwaŜyli go w takim towarzystwie zbiegli, ale wraz z nim śmierć poniósł ich opiekun pan Zielenkiewicz z Ossowy k/ Warszawy. W kaŜdej polskiej wsi istniały podziemne struktury i zdekonspirowanie kryjówki śydów groziło niewyobraŜalnymi represjami ze strony okupanta. Mieszkańcy nie jednej wsi znajdowali się w podobnej sytuacji i na powyŜszym przykładzie nie mogli wykluczyć i tego, Ŝe zaaresztowany śyd moŜe niejednego z nich wydać Niemcom. Przypadek Witaszowa dowodzi, Ŝe jednak nikt z mieszkańców nie zadenuncjował znerwicowaną pannę Karolcię. Relację zestresowanej kobiety socjolog winien sprawdzić, a nie według z góry nakreślonego scenariusza wyprowadzać upiorne hipotezy. W „Sąsiadach” nie doczytałem się, by autor chociaŜby przez wzgląd na jedną trzecią Polaków z ogólnej liczby odznaczonych przez Yad Vashem, zechciał wyjaśnić fenomen rzekomo antysemickiego narodu i przypomnieć czytelnikom rolę, jaką Polacy odegrali w ratowaniu śydów w okresie okupacji lub bodaj zainteresować ich chociaŜby udokumentowanym losem rodzin 704 Polaków, którzy z rąk okupanta za to „przestępstwo” ponieśli śmierć. Pytam Pana Grossa: czy zainteresował się, lub jakakolwiek instytucja Ŝydowska w świecie rodzinami pomordowanych przez Niemców Polaków za ratowanie śydów? Polecam w tym temacie wiarygodną ksiąŜkę GKBZHPNP pt.: „Those Who Helped”. Na s. 99 na temat powojennych polsko - Ŝydowskich stosunków autor dostarcza czytelnikowi następną porcję makiawelizmu, pisząc: „Zastanawiam się, czy zamiast powtarzać sobie jak to Berman z Mincem zawładnęli Polską w 1945 r. i tłumaczyć pogrom kielecki prowokacją UB, nie naleŜy tej zasady zastosować dla zrozumienia zjawiska powojennego antysemityzmu w Polsce”. Nie posądzam, Ŝe celowo dla odwrócenia uwagi 7 od tej zaplanowanej i do końca wyreŜyserowanej sowieckiej prowokacji, autor podsuwa czytelnikowi „dowody” polskiego antysemityzmu wg. niego ujawnionego w strajkach załóg wielu fabryk w róŜnych rejonach Polski w obronie zasądzonych sprawców pogromu kieleckiego. Czy nie wie on o tym, Ŝe tak szef wojewódzkiego UB jak i sekretarz PPR w Kielcach byli śydami, a jeden z nich zrzucony samolotem jeszcze za okupacji wysokiej rangi NKWD-dzistą? Nie miejsce tu na polemikę z takimi „pseudo argumentami”, które po części juŜ rozpatrzyłem w Aliji, a dogłębniej uczynili i nadal czynią w tym zakresie polscy historycy. Związki plemienne i solidarność środowiskowa z „władcami” PRL, z których wywodzą się późniejsi „rewizjoniści” pozbawiły autora „Sąsiadów” obiektywizmu w przecieŜ tak oczywistej sprawie. Z takiego pokroju marksistowską dialektyką, moralnością Kalego i jezuicką kazuistyką, nie ma Ŝadnych szans, ustalić z autorem co w nich jest prawdą, a co fałszem. W podtytule „Anachronizm” pan Gross zbrodnią w Jedwabnem obciąŜa wszystkich Polaków pisząc: „I w tym sensie nie popełniamy naduŜycia zadając pytanie, czy to, co zrobili Laudański i Karolak – poprzez skrajne, niezwykłe czyny, które popełnili – angaŜuje naszą toŜsamość zbiorową? Pytanie moje jest oczywiście retoryczne, bo świetnie rozumiemy, Ŝe tego rodzaju masowe zabójstwo dotyczy nas wszystkich”. Swoje dywagacje przed wydaniem przez sąd III RP ostatecznego wyroku w tej bolesnej sprawie, pan Gross zakańcza takim werdyktem: „Bo w rzeczy samej, tysiąc sześciuset jedwabińskich śydów ... zamordowali nie Ŝadni hitlerowcy ani enkawudziści, ani ubecy, tylko społeczeństwo”. Odpowiedzialność zbiorowa w rozumieniu pana Grossa przedstawia się tak: „Innymi słowy, tak zwana ludność miejscowa biorąca udział w mordowaniu śydów, robiła to na własne Ŝyczenie. Czy aby tutaj nie kryje się waŜna cząstka odpowiedzi na pytanie trapiące polską opinię publiczną: dlaczego śydzi mają do Polaków taki trwały uraz, zdawałoby się głębiej zakorzeniony niŜ do samych Niemców, którzy przecieŜ byli pomysłodawcami, inicjatorami i głównymi wykonawcami zbrodni”. W art. „Szok Jedwabnego” A. Michnik pisze: „W upartym milczeniu międzynarodowego Ŝydostwa, w zabiegach propagandy niemieckiej usiłującej juŜ teraz zrzucić odium za rzeź śydów na Litwinów i Polaków, wyczuwamy planowanie wrogiej dla nas akcji” . Jak wynika z przeglądu „Sąsiadów” w tej „planowanej wrogiej dla nas akcji”, pan Gross z swoją ksiąŜką, z własnej woli, w pogłębieniu fałszywego wizerunku Polski w świecie, uplasował się na przedniej pozycji. 8 Wraz z „Sąsiadami”, które opublikowała Rzeczpospolita, na tych samych szpaltach Klaus Bachman pisze, Ŝe: „Tam gdzie u profesora Strzembosza „śydzi kolaborują”, tam profesor Gross chroni ich hurtem przed zarzutem kolaboracji” rozgrzeszając ją, niemiecki publicysta tak nas poucza: „mniejszości narodowe w Polsce przedwojennej nie miały powodu, aby tą lojalność okazywać, skoro Polska dawała im na kaŜdym kroku do zrozumienia, Ŝe nie jest ich państwem”. Polacy juŜ przerabiali ten scenariusz, a co sobą reprezentowali róŜnego pokroju Brutusy, to świetnie ich opisał Ringelblum w swojej kronice s. 426-428 ( patrz Alija s. 161-). Nareszcie Polacy zostali oświeceni, Ŝe nadaremnie wylali hekatomby krwi, by m.in. uchronić swoje mniejszości narodowe przed czerwoną dŜumą - deportacjami, sztucznymi głodami, wynarodowieniem etc., bo Ŝadne normy prawne ani moralne nie nakładały na nie obowiązku lojalności w stosunku do państwa polskiego. Zapewne poczuwa się teŜ zwolniony z tej odpowiedzialności ateista (jak się publicznie zdeklarował w Lublinie) pan Gross, który niby ma ojczyznę w Polsce, ale z jego słów wynika, Ŝe najbliŜsi są mu raczej Ŝydowscy odstępcy od wiary swych przodków. Prawdziwi śydzi przestrzegający przepisy Prawa BoŜego nigdy nie byli dla Polski problemem, lecz siewcami antysemityzmu byli i nadal są renegaci Ŝydowscy, nie-śydzi jak ich określa historyk Paul Johnson. Nie muszę przypominać ich udziału w rzezi ludności w czasie rewolucji w Rosji. Czerwoni komisarze hord, polskiego nie-śyda Tuchaczewskiego i Bronsztajna–Trockiego, po zajęciu Podlasia na trwale zapisali się w pamięci ludności, a powtórka zdrady w latach sowieckiej okupacji dopełniła czary goryczy. Ponadto wiarygodne dla wszystkich są w tej materii ksiąŜki śyda, Babela, komisarza Budionnego, zamordowanego w czasie represji stalinowskich. Coś niecoś wiem na ten temat od swego ojca, który brał udział w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, przebywał w ich niewoli, z której zbiegł i został uratowany przez Polaków na hutorze w okolicach Sławuty. W Jedwabnem wśród uczestników pogromu pan Gross wymienia trzech Laudańskich i dwu braci męczennika, powiedziałbym bohatera, który nikogo nie wydał w trakcie straszliwego śledztwa kpr. A. Borawskiego. Nie wyjaśnia przy tym dlaczego w tak bestialski sposób zamęczono Ŝydowskiego szpicla, (czy członka jego rodziny) Lewinowicza, który współuczestniczył z NKWD w aresztowaniu A. Borawskiego? Jadwiga Laudańska w walce z NKWD na uroczysku Kobielno zginęła śmiercią bohaterską. Nie mnie sądzić jakimi pobudkami kierowali się w czasie tej tragedii jej dwaj bracia i ojciec Czesław po swym uwolnieniu przez Niemców z sowieckiego więzienia oraz Borawscy, bo uczyni to sąd RP. Na s. 119 „Sąsiadów”, powołując się na niemieckiego myśliciela Voegelina pan Gross przytacza jego definicję „hołoty” wraz z swoją konkluzją: „hołota” nie ma autorytetu duchowego ani umysłowego, ani teŜ nie umie reagować na racjonalne argumenty i nakazy duchowe nawet jeśli są do niej adresowane (...) bardzo jest trudno zrozumieć, Ŝe elity społeczeństwa mogą się składać z hołoty”. (...) „Dlaczego w pięć lat później nie miałoby się (z niej- JG), rekrutować zaplecze stalinowskiego aparatu władzy, nie odrzuciłbym tej hipotezy. Powtórzmy – Ŝe to rodzimy lumpenproletariat raczej niŜ śydzi, stanowił społeczne zaplecze stalinizmu w Polsce”. Gwoli ścisłości moŜna te „uczone” dywagacje uzupełnić przynajmiej jedną informacją, Ŝe na 450 kierowniczych stanowiskach w MSW, 135 stanowiła Ŝydowska „hołota”. Ile było jej w sądownictwie, prokuraturze, informacji, wojsku, w PPR i na innych kluczowych pozycjach aparatu totalitarnej władzy komunistycznej w Polsce, pozostawiam do ustalenia profesorowi Grossowi. W czasie lubelskiego mityngu jako jeden z jego uczestników doświadczyłem poniŜającego potraktowania zgromadzonej na nim „hołoty” i to mi juŜ w zupełności wystarczy. Szanowny Panie Gross! Być moŜe Pan zauwaŜył, Ŝe jak nigdy przedtem, podobnie jak w przypadku choroby Parkinsona (której na razie u mnie jeszcze nie stwierdzono), zaczęła mi się trząść ręka i dlatego na ofiarowanej Panu Aliji, nie mając okularów, tak nabazgrałem dedykację. Powodem mojego wzburzenia stała się Pańska ksiąŜka i rozszyfrowanie nieuczciwej gry, jaką za jej pośrednictwem Pan prowadzi w zniesławianiu naszego narodu, któremu przecieŜ tak wiele zawdzięcza, o czym nie moŜna zapominać. Panie Gross! Zapewniam, Ŝe z piersi mej matki nie wyssałem antysemityzmu, lecz raczej filosemityzm. Jestem zdeklarowanym przyjacielem autentycznie wierzących śydów, którzy jako wierni kustosze Księgi Świętej przekazali ją w nieskaŜonym stanie nam, chrześcijanom. To z krwi i ciała Syn BoŜy, jako śyd, dobrowolnie złoŜył z siebie ofiarę za cały rodzaj ludzki, w tym teŜ za najgorszych przestępców Ŝydowskich skazanych na mocy Prawa Przymierza na haniebną śmierć krzyŜową. Dzięki Abrahamowi, ojcu wszystkich wierzących i prawdziwym śydom rozwiniętym w Przymierzu Prawa, w sercach których Jezus nie znalazł zdrady, zostały utworzone zręby Kościoła chrześcijańskiego z jego Ŝydowskim episkopatem z 12 apostołów. Nie sposób wymieniać wszystkich dobrodziejstw jakie świat otrzymał za pośrednictwem śydów wiernych Bogu i zawartemu z Nim Przymierzu. Zawsze mam przed oczyma słowa BoŜej obietnicy, Ŝe „będę błogosławił, błogosławiącym tobie, a przeklinającym cię 9 10 przeklinać będę” i nigdy nie chciałbym się znaleźć w pozycji walczenia z Bogiem, czyli w jakikolwiek bądź sposób szkodzenia wybranemu przez Niego narodowi izraelskiemu. Przyjechał Pan do Lublina, dawnej, oprócz Wilna, Jerozolimy wschodu. Przyjechał Pan zarazem na kirkut lubelszczyzny, który przyjął prochy miliona ofiar całopalnych Shoah. Niegdyś Bóg Izraela rozkazał MojŜeszowi by zdjął swoje obuwie, bo ziemia na której stał jest święta. Wszyscy, którzy usiłują pisać lub mówić na temat całopalnej ofiary Holocaustu, a nie czynią tego z naleŜną czcią i pokorą, bez względu na ich tytuły, są profanami, a w takiej roli nie chciałbym Pana widzieć. Sądzę, Ŝe Polacy będą Panu wdzięczni za pomoc w pokucie za faktycznie popełnione narodowe przestępstwa. Pokuta jest najlepszym środkiem naprawiającym krzywe drogi tak jednostek jak i narodów. Mam jednak nadzieję, Ŝe Pan ma teŜ wdzięczne pole do pracy w stosunku do Ŝydowskich nie-śydów, którzy tak juŜ zniesławili i nadal zniesławiają cały naród Ŝydowski. Proponowałbym Panu by uŜył swych talentów i wpływu, aby państwo Izraelskie przestało otaczać parasolem ochronnym Ŝydowskich przestępców, którzy w okresie stalinowskim dopuścili się cięŜkich zbrodni na polskim narodzie. A moŜe uda się Panu skłonić b. prokurator, Ŝonę pańskiego przyjaciela prof. Brusa, oskarŜanej o współ-morderstwo bohatera i męczennika narodowego gen. Emila Fildorfa, do stawienia się przed majestatem niezawisłego sądu III RP, by mogła dowieść swej niewinności lub odpokutować za popełnione przestępstwa? Byłoby to wielkie osiągnięcie z Pańskiej strony i z całego serca Ŝyczę Panu na tym polu samych sukcesów. śywię cichą nadzieję, Ŝe weźmie Pan pod uwagę wykazane powyŜej nieścisłości i nie pogardzi pokutną włosiennicą w naprawie zła, jakie wyrządził swą nieodpowiedzialną publikacją. W walce z ksenofobią i antysemityzmem naleŜy się posługiwać tylko prawdą, bo wszelkie półprawdy, zafałszowania stanowią idealną poŜywkę do rozpleniania się plagi antysemityzmu, a taki plon, obym się mylił, niestety wyda ksiąŜka „Sąsiedzi”. Obawiam się, bym po lekturze „Sąsiadów”, sam nie stal się antysemitą nie-Ŝydowskich semitów i mam nadzieję, Ŝe naprawienie krzywdy uczynionej Polsce przez Pańską publikację, przywróci wiarę w Ŝydowskie nie-śydów poczucie sprawiedliwości. Nie znając Pańskiego adresu, mam nadzieję, Ŝe za pośrednictwem środków społecznego przekazu, do których kieruję niniejszą, krytyczną ocenę „Sąsiadów”, zapozna się Pan z jej treścią. Z powaŜaniem Julian Grzesik 11