Trzecia kartka z pamietnika Tosi i Franka - dla dzieci
Transkrypt
Trzecia kartka z pamietnika Tosi i Franka - dla dzieci
Kartka trzecia z pamiętnika Tosi i Franka Panem. Zatapialiśmy się we wspólnej modlitwie. Niedługo miał przecież urodzić się człowiek, taki konkretny jak każdy z nas. On umrze na krzyżu dla naszego zbawienia. Działo się miedzy nami coś bardzo ważnego. Nie wszystko rozumieliśmy, ale ufaliśmy i wierzyliśmy. Wiara łączyła nas i umacniała. W ten sposób przygotowywaliśmy się na przyjęcie Pana. Potem z tą naszą szopką chodziliśmy od klasy do klasy, śpiewając kolędy. Z pamiętnika Tosi Uwielbiam wizyty dziadka. Jest jak chodząca opowieść, która toczy się i toczy bez końca. Historie snują się powoli, ociężale z pociągnięciami masła na chlebie, gdy dziadek robi Frankowi śniadanie do szkoły lub podskakują na sprężynach starego łóżka, które dziadek akurat wyciąga z garażu i zamierza naprawić. Dzisiaj też podskakiwały w rytmie naszych serc, gdy Franek przez kilka godzin nie wracał do domu, a rodzicom najgorsze myśli przychodziły do głowy. Wszystko oczywiście skończyło się dobrze, Franek zasiedział się u nowego kolegi i wrócił akurat na kolejną opowieść dziadka, a może to opowieść czekała na Franka? - Mieliśmy w klasie taki zwyczaj – zaczął dziadek, wygodnie rozsiadając się w fotelu – że rokrocznie, w okresie Adwentu, przygotowywaliśmy w sali lekcyjnej wieniec z zielonych jodłowych gałęzi. Było nas trzydziestu, same rosłe chłopaki. Każdy przy robieniu wieńca chciał mieć swój udział. Nauczyciel, by nas pogodzić i dla każdego znaleźć zajęcie, polecał niektórym zrobienie prócz wieńca bożonarodzeniowej drewnianej szopki, która miała kilka pięter. Pozostali wykonywali papierowe figurki, które następnie umieszczaliśmy w szopce. Było to niezwykłe zajęcie… – Dziadek uśmiechnął się pod wąsem. Mogliśmy dzięki temu każdego zaprosić do naszej szopki, by dzielił z nami radość z narodzin Jezusa. Byli więc Trzej Królowie, Maryja z Józefem i Dzieciątkiem, Aniołowie, zwierzęta, pastuszkowie, Pan Twardowski, Lajkonik, Smok Wawelski, Górale i wiele innych osobistości. Przed poranną modlitwą wyznaczone osoby zapalały świece ustawione w wieńcu, jedną, dwie, trzy lub cztery w zależności od tygodnia oraz umieszczały swoje figurki w szopce. Te codzienne spotkania napawały nas ogromną radością. Były czasem oczekiwania na spotkanie z Z pamiętnika Franka Chodzę codziennie na roraty. Tatuś pomógł mi zrobić lampion. Wycinaliśmy najpierw w takim dużym kartonie różne kształty, a potem smarowałem wycięte dziurki dookoła klejem i przyklejałem cienki, kolorowy papier. Tato zajął się środkiem, przymocował tam małą żarówkę. To dlatego, żeby ładnie przebijało światło przez te różne kształty. Mój lampion wygląda przepięknie. Jestem taki dumny z niego! Gdy idziemy do kościoła z mamą albo z tatą – jest już ciemno, bo roraty są u nas w kościele wieczorem - lampion oświetla nam drogę. Siostra mi powiedziała, że on jest symbolem oczekiwania – tak jak w przypowieści Jezusa o pannach roztropnych, które z płonącymi lampami czekały na Oblubieńca – tak my czuwamy w czasie Adwentu z lampionem w ręku. Minęły już dwa pierwsze tygodnie, na ołtarzu płoną dwie świece. Każdego dnia przynoszę do domu obrazek, który po połączeniu z wcześniejszymi tworzy układankę. Przed samymi świętami przykleję ją na wielką kartkę i zaniosę do stajenki w kościele, położę przy żłóbku. To będzie mój prezent dla małego Jezusa, żeby wiedział, jak bardzo się cieszyłem tym czasem oczekiwania na Niego. Złożę też wtedy w stajence uzbierane przeze mnie sianko – jedna mała trawka to jeden dobry uczynek dla kogoś. Mam już tego sianka trochę w woreczku i kończę teraz pisać, by mogło go przybyć jeszcze więcej…