Show publication content!
Transkrypt
Show publication content!
L INKA srr08UNEIC . , , POLAKOW I RUSINOW , DO W E 'L WO WIE. -l(- , CF'i~rli I\Qa hJ II\";~ ~l\t~'l1QI'Wl, 10 QllZa:clI 18S4.)- • • -a, •• WE LWOWIE , ==-===~~ 1 .--t. =="=-==== o / }. ]{ALINKA ZE Z GRO}IADZEXIA ZMAItTWYCIIWSTAXIA PAŃSKIEGO . STOSUNEK , , POLAKOW I RUSINOW DO INTERNATU R ~l(IEGO XX. lMARTWY CHWSTAŃCÓW WE LWOWIE. -x- (S p~a"'l'o:;2a 1\ i~ "~CZ,1J tcl- ll ~ epiorti 1 tO- ""Ci tIJ"'i,O XAKI..ADE)[ 6lVa-t·11; u\- %q.zo 111-0 2z.~ n ~ll' S t 010 Clt Z,tJ ~Z,~ 11 ta~ "ttt "" tOIll , '" ~tr"'''l 1884). WE LWOWIE , xx. Z)[AIlTWY CHWSTA...~ CÓW. 1884. r: W KHAKOWIE, w DR UKAHKI "C Z ASU" FIL KL U CZY CKIE G O I S P 6 L K I pol! za rządc ur J ózefa Lakociń sk i ego . Na posiedzeniu z d. 4. m arca 1884 odbytem we Lwowie X. Kalinka, odczyta ł nastę pujące sprawozdanie : Na rok 1884, Opieka lwowska przyniosła w datkach s ta5006 złr ., w jed norazo w y ch 503 złr., razem 5509 (o 109 złr . więcej niż w roku zeszłym). Opieka krakowska przy n iosła w datkach stałych 3 173 złr. 86 kr., w je dnorazow ych 955 z łr. 56 kro razem 4129 złr. 83 k r o (o 29 zł r. 66 k r o mniej niż w roku zeszłym) . Obie przyniosły na rok bieżący 9638 złr. 83 k ro (o 79 złr . 34 kro więcej niż w roku ub i egły m ). Jest za co Panu Bogu podziękować, zwłaszcza kiedy się zważy na ciężki nieurodzaj, jaki dotknął ostatniego lata naszę prowincyą. Ten rezultat zawdzięczamy przedewszystkiern staraniom naszej przezacnej Prezesowej i jej niestrudzonej Sekretarki, oraz waszej Czcigodne Panie gorliwości ; lecz wspomnieć także muszę i o tych osobach, tak szczerze instytucyi naszej oddanych, które nie mogąc pomagać ho jnym datkiem, wspierają nas stale swoją modlitwą. Ta jałmużna w ie le innych sprowadza, a co ważn iejsza, p rzynosi ze sobą błogo sławieństwo Boże . Szczególną wdzięczność, winienem tutaj wyrazić pani Aleksandrze Za leskiej, iż na prośbę Xiężnej Prezesowej, raczyła przyjąć obowiązki Wiceprezesowej Stowarzyszenia we Lwowie. Uczniów mamy obecnie 36, uczęszczających jak w latach poprzednich do gymnazyum ruskiego, z wyjątkie m ki lku, którzy na żądanie rodziców kończą rozpoczęte w gymnazyach polskich nauki. Mówić dziś o nich, przedwcześnie; przyjdzie chwila, kiedy sami złożą o sobie świadectwo. Nowy rok szkolny rozpoczniemy, jeśli środki pozw.o lą, z 50 uczniami . Idziemy zwolna, bo chcemy iść długo, i zajść, ile możności, daleko . łych 1* 4 o wewnętrznym stanie Zakładu wypada nadmienić, skasowali pierwszą klasę, której uczniowie pobierali w domu nauki. Wydatek był znaczny a niekoniecznie potrzebny; odtąd wszyscy uczniowie chodzą do gymnazyów r młodszym, do studyów szkolnych mniej jeszcze wdrożonym, pomagają starsi. Drugą zmianą, o której donieść potrzeba, jest, że od początku roku szkolnego, Internat ma swoję kaplicę. Jakkolwiek niejednego jej brakuje, do tyla przecież. jest zaopatrzona, że uczniowie mogą w niej codzień Mszy ś. słuchać, i że w większe święta, nabożeństwo odprawia się z powagą i uroczystością, obrządkowi wschodniemu właściwą. żeśmy Liczymy czwarty rok naszej exystencyi. Za mało to bezaby powiedzieć że Zakład wytrzymał już wszystkie próby; ale dla nas dosyć, aby nam dać nadzieję, że przy Boskiej pomocy, może trwać i rozwijać się dalej. Poznaliśrny grunt po którym idziemy, przeszkody z któremi mamy do walczenia. I ten krótki czas ma już swoję historyą, Chcemy ją opowiedzieć wam, Szan. Panie, z prostotą i zupełną szczerością, w przekonaniu, że szczerość jest najsilniejszą bronią, która tych nawet, co nie mają ufności, w końcu do wierzenia przymusi. wątpienia, Kiedyśmy tutaj stanęli z zamiarem otworzenia Zakładu wychowawczego dla Rusinów, Polacy przyjęli nas w ogólności bardzo życzliwie, Rusini z małemi wyjątkami, bardzo niechętnie. O jednych i drugich jest coś do powiedzenia; zacznijmy od Polaków. - Postawiliśmy odrazu nasz program w całości; wychowywać Rusinów na Rusinów, z uszanowaniem ich obrządku, języka i narodowości. Podyktowała . go prosta sprawiedliwość, doradzał interes Kościoła i kraju a także głos wewnętrzny sumienia, który ostrzegał, że Rusi coś się należy z naszej strony za przeszłość. Aczkolwiek myśl wydała się nowa i w ustach zakonników polskich niezwyczajna , wyznajmy jednak z chlubą i pociechą, że znaczna część publiczności polskiej jej przyklasnęła; mianowicie niewiasty polskie poparły ją serdecznie i gorąco. One naprzód zrozumiały, że prawda choćby nieprzyjemna, jest najlepszem 5 lekarstwem , że sp rawie dliw ość najroztropni ejszą polik iedy z dawnej roboty, ni ekoniecznie pożądan e wypadły sk utk i, ni ema lep szej na to rady, jak zacząć robić in aczej. Zrozumi ały i wsparły nas sk utecznie datkiem, radą, modlitwą. I ch to jest zasługą, c o ś m y dotąd wykonać mogli. A dzi ękuj ąc im ' za to z głęb i du szy, ni e myślimy bynajmniej o d teg o uznania z naszej strony, wykluczać ich m ężów i braci. J est to ni emałą poci e chą i otuchą na przyszłość, ż e mimo burz, powodzi i zarazy, które od stu lat tylokrotnie spustos z yły, i kraj e, i serca, i głowy nasz e, w każdej prowincyi pols k iej, dziś jeszcze spotyka si ę ludzi , co tak czują i myślą i t ak rozumiej ą interes Kościoła i Polski , jak czuć i myśl eć i rozumi eć musi eli Polacy , za dobrych czasów, za najlepszych czasó w, za czasó w Jadwigi i kard . Zbigniewa, ki edy najwię cej było zdrowia i czerstwo ści w narodzie i ki edy najl epiej pojmowano jego potrzeby i zadania dzi ejowe. . Ni e chcemy jednak ukrywać, ż e ni e wszys cy między Polakami w t en sp os ób nasz program poj ęli; znalazła si ę mię dzy nimi p ewna, jakkolwiek dużo mniejsza liczba, która w naj l ep szej wi erze ni e prz ypusz czała, iżby było co ś do zmi enienia w sposob ie zachow ywania się Polaków względem Rusin ów. Przystawali oni powszechnie , b ez wzgl ędu na swe r eligijne i polityczn e przekonania , że potrzeba wzmocnić ducha kato-. lickiego na Rusi , aby j ą ub ezpieczyć od propagandy schy.zrnatyckiej , bo t ego ' w ym aga dobro Kościoła, monarchii i kraju; al e mni emali ż e to inaczej stać si ę ni e moż e, jak tylko przerabiaj ąc Rusinów zwolna i ni eznacznie na Polaków. 'Byli wi ę ć radzi naszej inśtytucyi , o ile przez nią mogliśmy przy cz ynić s ię do pomnoż enia ksi ęży ruskich oddanych Gło wi e Ko ści oła, - i o tyle dobrem se rcem ni e odmawiali nam pomocy ; lecz do wszystkiego, c o ś m y o n arodowości ruskiej mówili , ni e przykład ali wagi i moż e nawet tych słów ni e brali n aprawdę . . Tak wi ę c obok zastępu takich , którzy nasz program w . zup ełno ś ci popierali , znajdowali si ę inni , którzy tylko je- ' dn ę część jego, to jest katolicką, przyjmowali, ni e dając wcale baczenia na jego str o nę narodową, ruską. Przydajmy jednak ż e tych ostatnich było tak mało, ż e moglibyśmy o ni ch ze .spoko jne m sumieniem zamilcz eć, gdyby nas, ż e tak powiemy, ś c isłość historyczna do tej wzmianki ni e skłaniała. Cóżkolwiek na złe tyką i że 6 bądź, wytworzyła się z tej ró żn i cy poglądu na nasz Zakład pewna niejasność położenia, która dla początkującej in stytucyi mogła się wydawać korzystną; al e ni e zgadzała się z prawdą, i dlatego trwać w ni ej w żad en sposób ni e ch cieli śm y . Nal eżało skorzystać z pi erwszej okazyi, by dążność nasz ę cał kowicie zatwierdzić, i Zakład, tak dobrze wobec Polaków jak Rusinów, stanowczo i ni ewątpliwi e nacechować. Przypomnieliśmy wi ęc ż e Internat j est ruski, ż e narodowość ru ską po czytujemy za dzi eło Boż e a obrząd ek wschodni za rz ecz św iętą przez Kościół ustanowioną , której uchybiać w cze m bąd ź. ni e mamy prawa ani zamiaru ; ż e b ędąc sługam i Ko ścioła, o jego d obro przedewszystkiem tro sz czyć s ię musimy; al e ż e interes naszej Ojczyzny złączony jest ni erozerwalnie z interesem Kości oła; ż e co jemu słu ż y to i naród nasz krzepi, a przeciwnie, co Kościół w nas osłabia, to du cha polskiego zabija. Przypomni eliśmy raz jeszcze, ni e dal ej jak przeszłego roku, i z tego właśnie mi ejsca , z którego dziś przem awiam, że Rusinów bynajmniej polonizować ni e myślimy; ni etylko dlatego ż e to dziś ni epodobn e, al e główni e dlatego, ż e toby ich od Rzymu odstręczyło; że zresztą p olonizować ich ni ema. żadnej potrzeby, bo wystarcza najzupełniej dl a sp rawy, j eż eli pozostaną, czem ich Bóg stworzył, a wi erni Rzymowi i p rzyjaźni Polsc e. Ki edyśmy t e słowa w z eszłym roku przed wami , Szanowne Panie, odczytali, wi elu z przyjaciół najbliż sz y ch ostrzegało nas, ż ebyśmy z ich ogłoszeni em ni e sp ies zyli s ię, j eż eli ni e ch cemy zaszkodzić Internatowi i od str ęcz y ć ni ej edn ego z ch ętnych dotąd Polaków. Uznając życzliwość tej rady, ni e daliśmy j ej prz eci eż posłuchu , ,b o ni e sądziliśmy, aby nam wolno było okupywać poparcie dla Zakładu, dwuznacznością naszego stanowiska. I ogłosili śmy i' rozpowszechniali, ile było w naszej mocy. - Po cz ęści sprawdziły się t e przestrogi, al e po części tylko. Jakoż dochodziły nas upomni enia od kilku Polaków, ż e idzi emy w fałszywym ki erunku, ż e ni e znamy położenia kraju, że uwodzimy si ę sentymentalnością, i że t eoryom naszym rze czywistość wcal e ni eodpowiada : ż e różn e są dyalekta ruski e w klasi e włoś ciański ej , ale wszelki który z ni ej wychodzi do sfer wyższych, musi wybrać dla sieb ie j ęzyk polski albo rossyjski, mu si s tać si ę Polakiem albo Rossyaninem : ów zaś dzisiejszy p ęd narodowy u Rusinów wy- 7 kształconych jest tylko gorączką, która za lat kilka lub kilkanaści e, ni e zostawi innego śladu prócz stosów wydrukowan ej bibuły. Nie chc ę wyliczać t ego rodzaju dalszych zarzutów które nam czyniono, bo każdy je słyszał nieraz lub czytał; dodam tylko, że nieco pierwej przyszedł do nas pewien zacny obywatel z innej prowincyi i rozpatrzywszy si ę w Zakładzi e, rz ekł do n as: '" Wi erz ę waszym poczciwym ch ęciom, o polsk ich uczu ci a ch ni e wątpi ę; ale przestrzegam, ż e s ię narażacie na bolesn y zawód i ż e końc em wasz ego poświę c enia b ędzie to, iż przygotuj e ci e Moskwi e wyk ształc on e i p ożyt eczn e sługi. J estem b ezdzietn y, prac ą własną dorobił em s ię doś ć znacznego majątku; otóż w szystko co posiadam, wam zostawię, jeż eli uczniów waszych ni e na Rusinów, ale na Polaków kształ c ić b ędzie cie «. »Ż ałujern y, była odpowiedź z nasz ej strony, ż e t ej szlac hetnej ofiary przyjąć nie możemy; i rozkaz Papi eż a i gło s sumienia t ego nam zabrania ». Były wi ę c, jak widzimy, rady i upomnienia w dobrej p odawane intencyi; al e ni eb ezpi e cz eństwa , których si ę dla Z akładu obawiano , ni e zi ści ły się . Nikt już dzisiaj mi ędzy P olakami ni e wątpi, ż e Internat wychowuj e sw ych u czniów na szc ze rych Rusinów, a jednak ofiary polskie, które go utrzy mują, ni e u stały, i Zakład, jak sz edł dotąd, pójdzie swym tryb em i dalej. Aż aliż ni e mamy powodu z tego się radować; temu lat dziesi ęć możeby tak ni e było. Widocznie, zaszła zmiana w usposobieniu Polaków; jaśniej i spokojniej poczynamy zapatrywać się na nasz stosunek do Rusi, a ten zwrot opinii musi konie cznie, wcześniej lub później, objawić si ę i na sze rs ze m polu, w praktyce codziennego życia. T en zwrot j est dowodem, że na dni e polskiej duszy tkwią za cn e uczucia, i byle tylko zedrzeć z nich powłokę zadawnionych niechę ci i uprzedz eń, a wrodzona sprawiedliwość, ludzkość i szlachetność wyjdzi e na jaw. - A jeśli są między nami j eszcze tacy, którzy ni e mogąc się rozpoznać wśród nowych stosunków, chcą aby wszystko było jak dawniej bywało, i głoszą że Rusi ni ema i ni e b ędzi e, ż e mogą być tylko Polacy albo Rossyani e, ż e kto Polakiem być ni e chce, t en musi stać się 110skalern , - j eśli są jeszcz e tacy tychbym prosił, ni ech zważą, jak dal ece podobn emi twierdzeniami pracują b ezwiednie - dla Rossyi!... Boć j eśli Rusi być ni ema, to z p ewnoś cią, ta co dziś jest , ni e sta n ie się polską ale rossyj ską, po- 8 mimo w szelkich środków, którychbyśmy mogli uż yć tu, w t ej prowincyi , gdzie mamy przewagę. A có ż dopiero mówić o tamtych prowincyach, gdzie wszystki e i n s t r u m e n t a r e g n i ku zagładzie nasz ej są zwrócone! Vl szak nikt u silniej nie stara si ę przekonać całego świata, nikt śmiel ej w sie b ie, w swoich i w obcych nie wmawia, nad Ros sy ą, ż e j est tylko jedna wszechrossyjska czy wszechruska narodowość w Cesa r stwie, prócz t ej garstki Polaków, którzy tam z przywi ślań skich zaplątali się krajów. I jest racya stan u w takowern kłamstwi e, bo j eśli Rusinów niema, to dzi ęki tej e t nografii, Cesarstwo zyskuj e od razu 15 milion ów j ednoplemienn ej ludno ści . A nietylko w Cesarstwie ludno ść jest w sze chruska ; znajdą si ę Rossyanie n a Podlasiu, w Ch ełm ski em, w Gąl icy i i na Węgrzech. I oto, jakie j est znacz enie , jakie ostat n ie słowo t ego system u, który przeczy Rusi! Kto Rusi przeczy, ten Moskwę buduj e ... Nietylko więc u czuci e prawdy, które powinnoby nam wystarczyć, ale sama roztropnoś ć i sam interes Kościoła , cywilizacyi i Polski nakazują przyznać, że mi ędzy Polską a Rossy ą istniej e naród o d ręb n y, a n i do jednego ani do drugiego nie n al eż ąc y, który swych u czuć i właściwości narodowych ni e pozb ędzi e s ię w naszej epoce, skoro ich s ię nie pozbył przez tak długi e wi eki ; n ak azuj ą służyć mu szczerze i uczynnie , b ez wzgl ędu na jego d zisiej sz e usposobienie, aby i on z czasem, gdy s ię poczuj e c ząst ką europejskiej rzeszy, służył ogólnej cywilizacyjnej sp r a w ie , jak mu Bóg przeznaczył. Oto , co śmy mi eli do powi edzenia o st os u n k u P ol aków do Internatu. Spróbujmy t eraz określić, jak s ię na t en Z akład zapatrują Rusini; a j eśli z jednej strony m y śl naszę wypowi ed zi eli śmy z całą otwartoś cią , to ni e widzimy w cal e powodu, dlacz egobyśmy, z drugi ej s t r o n y, mi eli ją przysłaniać. Przyjęto nas wśród Rusinów bardzo ni e chętnie, jak wi adomo; ledwo kilku znalazło się takich, którzy nas stanow czo ni e odrzucali. Miło nam tutaj wymienić m ę ża , w któreg o ręku złożony dzisiaj z arząd największ ej w Ko ś ci el e ru skim d y ece zyi; a który w ówczas ni e wahał si ę, ch oć samot n y, p owitać nas słowami ser decznem i i u znać w ażność n aszeg o za dan ia . 9 Al e p ozatem - p otępi eni e ogóln e! M ało powi edzi eć, że nas powszechnie p odejrzywano o zami ary ni eprzyjaciel ski e dla Rusi; słuszniej prz yznać ż e o ni ch ni e wątpiono . Powiadano o nas: «J eśli d a w n i J ezuici w ydarli Ru si arysto kracyą , szlachtę, mieszczaństwo , to ci n o w i , którzy ni ewi ed zi e ć dlaczego przezw ali s ię Zmartwy chwstańcami, ni erówni e są gorsi , bo p rzychodzą zad ać Rusi cios ostatn i, zabrać jej du chowi eń stwo i lu d; tam ci jawnie prz e c i ągali na ryt łaciński, ci pod st ępni e chcą się wkrę cić d o nasz ej u fn o ści. Zrę czna obłud a ni e j estż e stokroć ni eb ezpi eczni ej szą od otwartej ni eprzyja źni l» Wi ęc kl ątwa n a ty ch wszystkich, co b y ze Zmartwychwstań cami mi eli jakikolwiek s t os une k, co b y z ich usług zdradliwych chc ie li dl a sie b ie lub dla swych sy nów korzystać ni ebacznie! Na całej lini i wydano wojnę: ni e było dzi ennika, któryby nas w jakikolwiek sp os ób ni e cz ernił, ni e było zebrania public znego, na któremby wyci eczkami prze ciw nam ni e ostrzono s wych d owcipów, a j eśli w której parafii, jakiś Rusin ubogi o b a rczo ny dzi e ćmi, wpadł n a m yśl by ulżyć sob ie, odd ając chłopca d o Internatu , wnet tworzyła si ę liga duchowna i św ieck a, b y tę bi edn ą du szę ratować od zguby. Znalazł się 'wszakże proboszcz p ewien , Rusin twardy, gorąc ego katolic k iego du ch a , który chc ąc sy na swego po katolicku wychować, p rzyw iózł go d o n as. Zg orszenie było wielkie, ob u r ze n ie ni ewym own e, krzykó w b e z końca. Il e t en kapłan i ojc ie c s u mie n ny musi ał w ytrzymać szykan i prz eśl adowania, il e odebrał list ów i p ogróż ek b ezim iennych , il e o nim ogłoszono zjad liwych arty ku łó w w iązan ą i ni ewi ązaną mową, w których nawet z na zwi ska jeg o z w ątpliw ym dowcipem szy dzo n o, t eg oby dzisi aj prz ypomni e ć ni e łatwo , dodajmy - przypomin ać ni ewarto. Trw ał a ta kampania prze ciw nam do ść długo i do dziś dnia trwa jeszcze, a zb yteczna nadmieniać, ż e każdy krok naprzód, po st awiony przez nas , wywoływał now e a właściwi ej mówią c, wi elokrotnie już od grz ewane filipiki oratorskie i pisars k ie . Ni ej eden z naszych przeciwników powinienby przyzn ać p o sp ra w ie d l i woś ci, ż e n am coś winien , b o s ię dorobił u swo ich popularno ści, b ez ż adn ego trudu dla si ebie, j edynie k oszt em Zmartwy chwstańc ów; ni ej eden od lat trzech powtar za a rgumenta, i płytki e i nudne , i jesz cze to popłaca i zje- 10 dnywa mu sławę «sta reg o, w ypróbowaneg o p atry ot y, ni eustraszonego di ejatiela i pi sarza ». Inny drukuj e w dzi enniku, właśni e ob ecnie, sze reg artykułów, i w ykryw a o n as st raszne taj emnice św i at u zdumion emu, żeś my przy szli na Ru ś, - r ozsz erzać ducha rzym skiego, i prz ygotow a ć rnissy on arzy k atolickich na wschód! :Nigdyśmy z tego ni e r obili sek re tu ; ale co zabawniej sze , to konkluzya, do której a uto r p rzychodzi z t ego powodu , ż e my w t en sposób osz uk ujemy i A us tryą i Polaków i Rusinów, bo - d zi ałamy n a rozkaz Pap ieża. Prosz ę zrozumi eć tę l ogikę! W tym sta n ie r zeczy, cóż p o cząć z nasz ej strony? Czy odpowiadać ; - nacob y s ię t o prz yd ało ? Wi ęc robić swoje, ni e og lądaj ąc się na te puste w wi ęk sz ej cz ę ści fraz esy i d eklamacye. I tak też cz y n i liśm y i czyn im y. Powiedzmy przyt ern, że cała ta wyszrubowan a b ez ża d nej miary agitacya , cały t en ferwor oburzenia udany czy prawdziwy, mało nam szk o dz iły. Ni ebrakowało nam kandydatów do Internatu i ni e zabraknie ich nigdy; bo za ws ze zn ajd ą si ę rodzice, którzy dbać b ędą o to, by dać dzi eci om swy m moralne i r eli gijn e wychowani e. Każd ego r oku zgłaszało si do nas u czniów, dwa i trzy razy wi ę c ej niż m ogliśmy mieścić. Od władz rządowych d oznawaliśmy stale przy ch yl opieki; od władzy koś ci elnej ruskiej ni e b yło w ów czas tak dal ec e przeszkód , jak dziś jest w szelkie n aj ż y c zliw sz e uła twienie; a jedyna in stytucya , g ymnazyum ruskie, b ez której pomocy nie mogliśmy się ob ejść, ni e odm awi ała nam swej pomocy chętnej, dl a wychowania naszy ch uczniów ni ezbędnej. Zawdzię czamy to głó w n i e Dyrekcyi. J ej b ez stronn o ść , r oz tr opn ość i rz adki t akt w trudnych, jakie s ię zdarz ały przejściac h , umi eliśmy zawsze oc eniać i z wdzi ęczno ś ci ą je tutaj uznaj emy. Czy ta zacięta ni eprzyjaźń , z którą n as u Rusin ów powitano, złagodniała ni eco? Być może; o tyl e przynajmniej, ż e owe « s t r a s z y d ł o», Zmartwychwstańcy, tak groźne w pi erwszej chwili, straciło już dzisiaj cechę nowości ; oswojono si ę poniekąd ze złem. Tymczasem doświadczeni e tych kilku lat, posłużyło i nam, ż eśmy mogli lepiej si ę rozpatrz eć w ty ch różnych gronach i obozach, na jakie si ę dzi eli Ruś nam przeciwna. J est ich kilka ; trudno je dokładni e rozklas yfikować, bo wszystkie mają c oś wspólnego między sobą, to jest ni e ch ęć II i ni eufn o ść do P ol ak ów: lecz ni ej ednaki jest jej stopi eń i ni ejednaki sposób jej objaw ia n ia . "\V najliczniej szym mi ędzy ni emi, jest ta ni e przyj aźń b ardzo g łęboka. Niemożna tym lu dziom odmówić miło ś ci Oj czyzny ; le cz bodaj czy ni egłówną cechą tego patryotyzmu jest ni enawiść obcych , a zwłaszcza P ol ak ów, dlateg o ż e są bliż si , ż e ich s ię co dz ień sp o tyk a, a nadto że w tym kraju, gdzie jedni i drudzy mi e szkają, P ola cy zaj m ują w szy stkie b ez m ała wyższ e sta no w iska. Patryoty zm to uj emny, po g ań ski, nic dodatniego dla sp r aw y narodow ej z d z ia łać ni ezdolny, tylko krzykliwe d emonstracye. Al e ni e p ot ępi ajm y zań Rusinów zbyt ecznie. Bo i c z yż u nas ni est ety, t en patry otyzm ni enawi ści ni ej ednemu j eszcz e ni e w yst arcza, ni e wzgl ędem Rusinów b ezwątpienia, al e wzgl ęd em innych ? .. Bąd ź co bądź, ż e przy taki em usposobieniu , obóz o którym mówim y, sk wa p liw ie podnosi wszystko, pi órem i sło we m, co z p olskiej st r on y b yło i jest przykrego dla Rusi, to rz e cz prost a; le cz i to także dziwić ni e p owinno, że każd ą u słu gę P ol ak ów starann ern zakrywa milczeni em. Co kolwi ek Polacy zrobią dobrego dla Rusi, - S ejm władze czy indywidua, - o tem si ę ni e mówi ; tylko to si ę w ciąż i aż d o przesady p owtarza, co kto ś zrobi złego. Taka jest r egu ła p owsze chna; mi eliśmy jej m ałą pr óbk ę n a sob ie . Przes z łego r oku p odnie śli śmy głos za j ęzyki em ruskim, śmi el ej moż e niż ni ej eden Rusin zwykł to czyni ć, i dzi enniki ruskie przyjęły go milczeni em. A gdy jednego z nich zapytano, dlaczego żadnej w zmi anki ni e czyn i, odp owi edzi ał; «T y le zł ego o ni ch m ówil i śrn y , że ni e wypada nam t eraz o d m ie n i ać zdania. » I t en powód u sp okoił r edaktorskie su m ie n ie . Samo z si ebi e wypływa , ż e nasz Internat był dlatego ob ozu rz e cz ą najwstrętniej s zą i p ospi eszono g o t eż ogło sić jako mach in ę \V t ym ce lu u stawi on ą, i żby młodzi eż ruską. prz ebi erać w k ontusze i konfederatki. Czy to było prawda albo ni e, o to mniejsza; do ść ż e t en Zakład otworzyli Polacy, a któż ki edy słyszał, żeby z rąk ksi ędza polskiego wyszło coś dobrego dl a Rusi L.. A ch o ć późni ej ni epodobna było zaprz e czyć, ż e w Interna ci e młodzi eż uczy si ę i mówi po rusku, ż e u c z ę sz cz a do gymnazyum ru skiego i ż e obrząd ek wschodni jest w nim naj skrupulatniej sza no w a n y, - «n ic to nie znaczy, odpowiadają (cy tujemy tu prawie co do słowa); to tylko powi erzchownie i do cza su. Tak samo dawniej J ezuici mówili 12 i robili , aby zwab ić dzieci szlachty r uskiej, a wi adom o do czeg o doprowadzili w koń cu . I Zm artw y chws tań cy d o czego inn ego ni e dążą , tylko ż eby zni eść k al endarz ruski , odmienić alfabet i w szystko co Ru ś od P olaków wyróżnia; j edn em sł o w e m, podkopać narodowość ruską. Sami podobno g d z ieś si ę z t ern przechwalali! A j eśli trzeba lepszego jeszcze powodu a b y prz ekon ać czeg o chcą Zm artwychwstańcy, t o d o ść ukazać kto ich proteguje? Ci właśni e, którzy sami b yli ni egdyś Rusinami a dzisi aj chcą drugich d o t ego o dstępstwa p oc iągn ąć ! ... » Cóż n a to o dpow ied z ieć? Ze Rusini są ostrożn i a nawet nieufni , to pojmujemy; ich nieufność m ogłoby w p ewn ej i mi erze usprawi edliwić choćby niniejsz e sp raw oz dan ie, \V któ- " r em szcz erz e w yznaj emy, ż e nam sa my m ni ektórzy Polac y doradzali, abyśmy zeszli z drogi, po której idziem y. To t eż nie żądaliśmy nigdy zaufania z góry; żądaliśmy tylko, do czego każdy ma prawo, aby nas z góry ni e pot ępiano , aby nas sądzono po owocach. e M o ż e ż co dobrego b y ć z l [az ar etu? » zapytał Nataniel. « P ój dź a oglądaj » odrzecze Filip. Zarzucają nam , ż e «m y ni e dla Rusi pracuj em y, lecz dla Polski ». Nie dla Rusi tylko lecz i dl a Polski , o dpowiemy, aby odrobić il e możności co był o dawniej zani edban e , aby naprawić względem Rusi co było zł e, i tą wysługą jakkolwiek późną, uprosić zmiłowanie Boże, l epszą dla Polski i dl a Rusi dol ę. o drugim ob ozie zal edwo wspomnieć warto , tak małe to gronko i coraz bardziej m al ejąc e. I P ol ski o n n ie naw idz i i o Rusi ni e chce wiedzie ć ; j ednę t ylko oj cz y zn ę wszechruską wyznaje. Zdaje się, ż e ma sob ie specya ln ie p oruczon e j ą trzyć mi ędzy sobą Polaków i Rusinów, kłó ci ć ich i podbudzać nawzaj em i tę waśń utrzymywać, dopóki okol icz n ości skorzystać z ni ej ni e pozwol ą. - Ważni ejszym ni erówni e jest trzeci obóz, do którego możnaby zaliczyć znaczną wi ększoś ć inteligencyi świeckiej. I tu jest ni echę ć , ale sp ok ojniejsz a; ni e dochodzi do gorączki, ni e pozbawia trzeźwoś ci. I tu jest ni eufno ść, al e ni e zaślep i a ona d o tego sto p n ia, aby ludzi e z teg o obozu ni e umi eli rozeznać własn ego interesu . I o wsz e m widzą go dobrze i z daleka; p ozytywni , rachuj ąc y na zimno 13 i ni eraz z wi elk ą pre cyzyą , żadn emu słowu ni e wi erz ą, al e n a fakta są uważni i wzgl ęd em ni ch ul egli. Jak dla innych, tak i dl a n ich , Internat był zjawiskiem ni esp odzianem i ni e miłem ; na j ego program ni e zwracali wcal e uwagi, al e jedn ak ni e zamykali oczu , i owszem śl edzili pilnie, doglądali staran n ie i po uważnej i dość długi ej obserwacyi , przyszli do przekonania, ż e Internat ni e j est tak złą in stytucyą , aby z ni ej żadn ej korzyś ci wyciągnąć nie można. « Ru ś , mówią. oni, p otrzebuj e ludzi wykształconych ; przez ni ch może ona choć w części pow etować co dawniej utraciła i zdobyć wraz z p olity czn em , i socy alne w kraju stanowisko. J eśli wię c Zmartwy chwstańcy takich nam ludzi dostarczą, t ern l epiej dl a n as ; m ogą t o by ć cyfry poważne , które w ejdą do kapitału n arodoweg o. I to dobre, ż e ci wychowańcy b ędą mi eli więcej ogłady towarzyskiej; b o ni e w każdym zakładz i e jej się n abywa, a ona dużo zn aczy i w świ eci e ułatwia. A choc i aż t a młodzi eż przejmie od Zmartwychwstańców trochę po lskich p oj ę ć , tro ch ę polskiego obyc zaju , ch o ć si ę napoi r zymskim du ch em , ni e potrwa to długo; potrafimy ją prze ro bi ć, g dy wej dz ie p o śr ód n as; po czciwa krew ruska odezwie s ię w ni ch . Wi ę c n iech sob ie Zmartwy chwstań cy prowadzą. swój zakład; t o wo da n a n asz młyn. Swoją drogą nie za szko dz i, że głoś no b ęd ą ich p odejrzywać i krzycz eć na ni ch i ska rżyć ; b ardziej to ich u strz e ż e od polonizacyjnych zachciane k ; a w p otrzebie b ęd zi e można i t en także zak ład po m ieścić w k atal ogu n aszych krzywd n arodowy ch. » J ed nem słowe m; trzym ać s ię bi ernie i tol erować, tro ch ę prz e szkadzać lecz ni e zawie le ; - ot o p ogl ąd t ego obozu. Prz edst awili śm y wiernie , jak nam się zdawało, opinie Rusinów o naszym zakł ad z ie, chcąc im i P ola k om dać dow ód że się ni e łudzim y i pra cy n a sz ej nie wyobrażamy sobie łatwi ej szą, niż on a jest w is tocie . A j eśli w tym obrazie naw i nął s ię pod pióro rys ostrzej szy i mn~ ej przyj emny, t o ni ech Rusini raczą z waż yć, że coś w nim musiało si ę odbić z tego, co o n as t ak długo m ówili, i kiedy nam zarzucają. że się chcemy wkupić d o ich ufności, t o przynajmniej - nie pochlebstwem. Czy to Ruś cała? M ówi liśmy o takich, co naszemu Zakładowi są przeciwni, mni ej albo wi ęc ej. Poza nimi jest wi elka massa klasy włościa ńskiej, rdzeń narodu , która o antagoni zmie do Lachów ni c ni e wi e ani pragnie wi edzi e ć, i z tym zdrowym zmysłem , jaki j ą cechuje , odwraca si ę od tych, co ją na te zgubn e i ni edorzeczne chcą wprowadzać tory. Są mi eszkańcy miast pomn iejszych, i ci także ni e mają cza su ani ochoty bawić si ę sp ora mi , którym inteligen cya wi elkomiastowa z taką lubością się oddaj e. J est mnóstwo, i spokojnych i prawych R usinów, zajmujących prywatne lub publiczn e stanowiska, którym ani na myśl ni e przyjdzie, iżby to miało odznaczać prawego Rusina, ż e si ę z Polakami w dobrej ni e żyj e harmonii. A nakoniec, jest takż e ni e mało za cny ch, pobożny ch kapłanów ruskich , i ci jawnie poczynają u st ępować już z pod t ej chorągwi , p od kt ór ą ich ni ejako przymusem zaciągni ęto . Ni edalej jak dwa lata t emu, przyjazn e z dworem lub z żywioł em łacińskim s ą si edztwo m ogło u chod zi ć w sferach wyższych za ni enajl ep szą r ekom enda cyą dla prob oszcza ruskiego . Dziś dzi ęki B ogu to s ię z m ie n i ło, odkąd prawdziwi e chrześcijański i katolicki nastał u góry ki erunek; i d zi ś spodzi ewać si ę można, ż e coraz li czniejszym stawać s ię b ędzie ów zast ęp kapłanów ruskich, którzy sw ój patryotyzm i s ł usz ną o prawa narodowe troskliwość b ęd ą umi eli pogod zi ć z ż y cz l i w o ś c i ą dla sąsiedniej l u d n o ś c i. Zd aj e nam si ę, że zadani e Internatu stanie s ię przez to samo łatwiejsze . Coraz cz ęści ej zgłaszają s ię do na s kapłani ruscy, chcący p owierzy ć nam swo je dzi eci , i ci przy chod z ą c do Internatu, ni e m ogą ukryć swe g o podziwienia ( m ogli byśm y wi el e taki ch wypadków zacytować), że to co widzą , tak mało odpowiada poj ę ci om lub uprz edz eniom, jaki e z g azet albo z rozmów o nim p owzięli. Ni c w t ern nadzwyczajneg o ; rzecz to znana w historyi katolickich instytucyj . Przez długi e lata ni eprzyjaci el e Ko ścioł a g łoszą o nich ni eskoń c z on e brednie, aż w koń cu prawd a wy chodzi na wi erzch . Mni em am y ż e i z n ami t ak b ędzi e, i ż e p rze ciwn icy nasi, w śr ód Rusinów, potwi erdz ą tylko własnym przykładem, owo złote polskie przysło w ie: «Ida mstwc llt ŚWlat przcjdzlcsz, alc m ClIl mc torocisz I» Ś w ież o, dwóch znan yc h i powszechnie szanowanyc h proboszczów ru ski ch stan ęło jawni e p o naszej stro nie w R ad zie powiatow ej p odhaj eckiej, g dy ch o dz iło o przyznani e stypen- 15 dyum w Internaci e. D awniej b yli nam przeciwni, i zmienili swe zda n ie, b o jak j eden z nich s ię wyraził, sp os ób wychow ania młodzi eży ruskiej u Zmartwychwstań ców, od p ow ia da jeg o narodowym i r eligijnym poj ę ciom. Z gł ębi serca dzi ęku j emy im za to świade ctwo; nagroda to i zach ęta dla nas. F akt to drobny, powi ed zą, bo pojedynczy; al e mimo to znaczący, bo j est a k tem odwagi i mocy przekonań; sta ra n o si ę też zagł uszyć go w ni ektórych dzi ennika ch ruskich. Prawda jest, że jedn a j ask ółka ni e przynosi wi osny, al e i ta j askółka j est w sk az ówk ą, ż e wiosna musi być ni edaleko *). J eszcze o innym objawie w spomnieć musimy, który dosze d ł n a s z t eg o samego źródła . J eden z tych zacnych kapła nów, o których d opiero m ówiliśmy, z dekanatu podhajeckiego ogłos i ł r oku zesz łego w «R us k i m Sy oni e » kilka artykułów o Internaci e, w p orozumieniu ze swymi kolegami i jako wyraz w sp ólny ch op in ij. Poj m ując nasz Z akład jako dźwigni ą U n ii, w yraził obawę że ce lu swego ni e dopniemy, b o si ę do dzie ła bierzemy jedn ostronnie. Ni e sam i Rusini za w in ili r óż ne rn i czasy wzgl ęd em U n ii, i P ol acy m aj ą so b ie wiel e pod tym wzglę dem do w yrzu cen ia; ni e z j ednej w i ę c tylko st r o ny ale z ob u pow inna n astąp i ć poprawa. N ie d o ść żeb y Rusini byli gorliwymi o Un ią, trzeba ż eb y i Po lacy mi eli dla niej p rzynajm n iej uszanowani e i to u czu ci e trz eba w młodzi eży p ol skiej z asz cz epi ać . Żąda tedy Autor, aby w Internaci e równa li czb a Rusinów i P ol aków razem się kształciła, z wzaj emnem poszanowan ie m j ęz yka , obrządku i n arodow o ści, i aże by w te n sposób ta generacya P ol aków i Rusinów, któr ej przeznaczeniem będz ie obok sieb ie żyć i pra cow ać, przepędzała razem szko lne la ta, p rz y spólnej pracy i zabaw ie wi ą żąc się i oswajając z sobą za m ło d u . T aka j est w n aj krótszy ch słowach myśl A u to ra : m yśl zd rowa, głęboka i k t óra \V szeroki c~ przeprowadzona r ozmiara ch , b yłab y n aj właściwszym *) J u ż po napisaniu nini ejszego sprawozd ania, czytal iś my w " R u s k i m S y o n i e" artykuł o I nternacie, X . Józefa K obyl n ń skieg o, pr ob oszcza ru ski ego z pod Kałusza , k tór y przynosi prawdziwy zaszczyt jego kap łań ski emu usposobieniu. Są tam i głębsze i pełne trafności spostrzeżen ia. Na owe n ieustające n arzekania, że Sejm przed trzema laty przyznał subwencyą na b udowę I n ternatu, w ten sposób odpowiada: A cóżbyście po wiedzieli, gdyby ich był odmó wił? Tożbyście dopiero wyrzekali, że Sejm nie chce nic zrob ić dla R usinó w, n aw et wtedy, gdy ich polskie mają wychowywać rę c e ! 16 środkiem do rozwiązania zadania polsko-ruskiego. Atoli to połączeni e dwóch j ęzyków i dwóch o b rządków w jednym przedstawia w praktyc e ogromn e trudn o śc i , i dl a t ego, upewniają c Autora ż e jego rady tak prawdziwie ch rześc ij ańsk iej nie sp us zcza m y z p amię ci , sp ieszyć się z jej wykonaniem ni e moż emy. Zakładzie Ostatnie słowo nasz e chcemy zwrócić d o w as, S zanowni Panowie i Panie. Podj ęliści e wraz z nami r zecz arcy t r u dną lecz wi elkiej doniosłości. Słysz eliśmy mi ędzy innemi t aki zarzut: «S zk oda waszego wysiłku; waszego czasu i po świ ęc eni a szk od a . Bo w naj szczęśliwszym razie, cała praca w asza przyni esie tylko - kroplę do morza. Cóż znaczy kilkunastu lub kilkudzi esięciu kapłanów ruskich, których w waszym Zakładzie przysposobić zdołacie, wobec tak wi elkiej iloś ci , jaki ej potrz eba l» Ni e przeczymy. L ecz czyż w szelkie u siłowani e ludzkie nie jest tylko kroplą w morzu, wob ec ogromu zł ego, wobec naglą cych potrzeb sp ołeczeństwa; i czyż t a kropla ni e zmienia się p otem i w rz eki, i w j eziora, i w morza , ki edy j ej Bóg pobłogosławi ? Rz ekł m ędrzec t eg oczesn y : w dziełach ch rze śc ia ńskich trzeba b yć ś m iały m jakby się m o gło w szystko i pokornym jakby się ni c ni e mog ło. R ezultat n ie od n as za leży ; sk ła damy go w r ę c e Pana, u fni że nam p obło g o sław i, a ufni d la tego ż e Mu chcemy służyć \V d obrej intencyi, a takż e z t ej przy czyn y, żeś my s ię w zi ęli d o p racy n a r ozkaz t ego, który jest n amiestnikiem Ch ryst usa Pana na zie m i. I w tern jest nasza s i ła, której przeciwni cy n asi ni e m aj ą i ni e rozumiej ą. J eż eli t a sp r awa jest z Bog a, jak o t ern n aj głębi ej j este śm y w duszy przekonani, t o On zes zle ludzi, którzy nam p omogą, którzy i nadal do starczą śro dk ów, jak do sta rczy li do t ego co już s pełn i o ne . B óg r obi cu da sto p nio wo i ni ewido cznie, podobny w t ern do mistrza , który p atrzy z b oku, niby oboj ętnie, jak czel adź jego wywiązuje s ię z za d anej r oboty. On przyjdzi e w swej porze, przeszkody usunie, błędy naprawi i rz eczy d okończy. A ż e tymczasem szarpać n as b ędą, i gryźć, i p odejrz yw a ć , i o cz ern iać - to cóż t o szk odzi ? W szak b yło t ak o d poc zątk u i t o n a s wcale n ie za- trzymało wśród clrogi: bośmy, w ciągu tej drogi, liczyć mogli zaw sze na lud zi dobrej woli. W k oń cu, pozwólcie Sz, Panowie i Panie , bym w wasze rn i własn em imi eniu podzi ękował Najprz. Książętom Ko ścioła za t ę łask ę, iż to ze b ra n ie swoją ob ecnością uświetnić raczyli ; ich o becn ość j est dla nas najpo ż ądańsza sankcy ą, bo san kcyą K o ś cioła; a takż e, iżbyrn hołd nal eżny złożył Re prezen tantowi Miło ś ciwego Monarchy. Nie od dziś dnia do pi ero po czuwamy s ię do ży wej wdzi ęcznoś ci dla W aszej Exc elen cyi. Duż o pi erwej , zanim łaska Cesa rz a i twoj e zasługi wyni o sły C ię E xcele nc y o, na to najwyższ e w kraju dostojeń stwo, odbi erali śmy od Cieb ie ni eprzerwan e dowody twoj ej życz l i wośc i. A ni etylko od Cieb ie Excele ncyo, al e i od twego przeza cn ego D omu. Niej edna z tych rz eczy, które w tym Zakładzi e widzimy, ni e byłaby si ę z rob i ła, gdyby z tw ego Domu i z twego n atchni enia ni e do chodziła nas życzliwa rada i p om oc. S z cz ęśliwy jest em , ż e to d ziś głośno wyznać mogę . P o o dcz y ta n iu powyższ ego sp ra w ozd a n ia, Najprz ewi elebni ejszy Imć. x . lsaknwlcz, arcybiskup ormia ń ski, prz emówił w sło wach nast ępny ch: Z prawdziwą przyj emnoś cią wysłuchaliśmy w t ej ch w ili odcz y ta neg o nam sp raw ozda n ia ro cznego rozwoju, ro cznych ż e tak powiem , dzi ejów naszego Internatu ruskiego , który nas tak żywo ob chodzi, - sprawozdania j ędrnego, treś ciwego, n acechowaneg o prawdą, sz cze ro śc ią, otwartością i tym bystr y m poglądem i głęb oką wi edzą, które w tak wysokim stopniu o dznaczaj ą zawsz e czc i najgodniej szego Sprawozdawc ę, i jemu sa me mu tylko są właściwe. Z prawd ziw ą mówi ę przyj emno ści ą i p o ci e ch ą se rca przysłuchiwaliśmy si ę z uwagą temu, co nam Szanowny Prel eg ent o t ej in stytucyi, kosztem i ofiarno ś ci ą kraju do życ i a powołan ej , o śro d ka ch j ej utrzymani a i o jej pomyśln em ro zwoju wypowiedział; - ni e zaiste dlateg o, j akobyśmy mniemali, ż e już w szy stko w tym względzi e zrobiono , ż e już to dzi eło za cnych , o dobro i pomyśln o ść Koś cioła i kraju , troskliwych i dbałych Obywateli skończ o ne i do skonał e, ni e potrzebuj e dalszego poparcia 2 18 naszej ; że już sa m o przez s ię dal ej s ię rozwijać owoce wydawać b ędzi e ; al e raczej dlateg o , iż się naoczni e przekony wamy, że dzi ęki B ogu dobremu, już pierwsze lody prz ełam ano, że zia rnko B o ż ego p osi ewu w ziemi ę nasz ę bi edn ą wrzu con e , przy Bo ż ern błogosławień stwie już ki ełkuje , w schodzi a moż e już i na d obre wzrastać p oczy na ; że wi ęc, ufajmy B ogu, jak w szystko co za cn e i ś w ię te i z m yśli B o ż ej po cz ęte, i to ziarnko także, choć d zi ś b ardzo j eszcze malutkie , z czasem się rozro śni e , bujn em kwieci em pokryj e, i obfite i błogo sławion e dla Kości oła i kraju wyda owoce. Wszakż e wszystkie dobroczynne i zbawi enn e dl a ludzko ś ci w ogól e, a w szcz ególności dl a c h rześc ija ńsko- kato l ic kiej sp o łeczno śc i in stytucye i zakłady, z m aluczki ch pozornie powstawały po czątków; i sam Kości ół J ezusa , a czkolwiek dzi eło Boże, w edle ni eomylnych s łów Boskiego założyci ela i fundatora owego, był w swoich początkach jakby ziarnkiem gorczycznem, najmniejszern ze wszystkich nasi on jarzynny ch , a s tał si ę dopiero w rozwoju wi eków ogromnem drzew em , w którego cieniu kryją się dziś w szy stkie narod y ziem skie. Tembardziej więc wszystkie inne in stytucye, ch oc i ażb y przez ludzi najzacniejszych i świ ętych do ży c i a p ow ołan e i wskrzeszo ne, musi ały t ę drogę powolneg o r ozw oju , ust awiczn eg o łam ania się z rozm aitemi prze ciwno ści ami i przeszk odami prze chodzić, nim się pracą, c ie rpl i w ością i wytrw ał o ś ci ą sw oją dorobiły t ego stanowiska, z którego potem przez długie wi eki, dobroczynne i błogi e działania swego sk utk i dl a ludzko ści i i ofiarnoś ci p ożądan e przynio sły. Tęż sa mą drogę powoln ego r ozwoju , c iągłego łam ani a z rozrnaitemi przeszkodami i prz e ciwn o ści ami , ustawiczn ej i wytrw ałej pracy i nicz em ni eprzezwy ci ężon ej c ie r pliwo ści, i ruski nasz Intern at prz e chodzić mu si. ,N pi erwszych pocz ątka ch powstania swego miał on przeciw so b ie i za m ier zon emu działaniu swem u, z małerni w yj ątkami , prawie całą inteligencyą ruską i znaczną cz ęść duchowi eństwa ruskieg o uprz edzoną; dziś dzi ęki Bogu, te chmury uprzedzenia powoli ustępują; dziś znaczna cz ę ść zdrowo i trz e źwo my ślących braci naszy ch Rusinów, znaczna część św iatłego, K o ś ciół i kraj swó j szcze rze miłuj ąc ego Du ch owi eństwa ruski eg o, przypatrzywszy s ię działaniu Czcigodnych Ojców Zmartwych wstańców, poczyna przychodzić do przekonania i jasnowi się dzi e ć t ę prawd ę, że ni e w ziem skich, ukrytych i ni eszlach etny ch ce lac h p o dj ęli s ię o ni teg o wi elkiego i trudnego zadania , wychowania p oczciw eg o młod zi eż y ru skiej na prawych sy nów Koś ci oła i za cn y ch obywate li k raju, le cz ż e ist otnie, p rag nąc szczerze dobra i p om yśln o ś ci narodu ru skieg o, przy szli tu o ni z czys te mi zamiarami, z czys tą int en cyą prac ować sumie nnie i wytrwal e dla ni eg o, ni e ogl ądaj ąc s ię na to, jak ich świat uprzedzon y przyjmie i powita, al e sł uch aj ąc wi ernie głos u B oskieg o Mistrza swe g o, który powiedział; «\ Vy brałem was i p o stan owiłem , abyśc ie szli, i ow oc przynieśli, a owocby wasz trw ał . » Mi ejm y też w B ogu d obrą n adziej ę , ż e owoc prac ich , pi ękn y, d ojrz ały i smaczny, owoc szc ze reg o przywiązania i miło ści dla Kościoła Rzym sko-katolickiego i widom ej głowy jego, P api eż a, w narodzie ru skim owoc zgody, j ednoś ci i mi. ło ś ci jego brat erskiej z tym narodem , z którym od tylu wi ek ów na jednej zie mi rodzi s ię, żyj e i umiera, prędz ej czy późn iej p okaże s ię i pomimo ni eżyczliwo ś ci ni ektórych, p omimo ujawni onej ni e raz jed en ch ę ci i dążno ści do zniszczenia tego owocu, ostoi s ię i przetrwa szczę śliwie. \Vszak p od dziwnie pi ękn em hasłem wiary Kościoła: « I dź c i e i nauczaj cie wszystkie narody, nauczajcie je zakonu m iło ś ci B og a i P an a miłoś ci :» pod opieką, życzliwoś cią i bło gos ław ieństwe m T eg o , któremu Pan owce i b aranki całej swej du chownej trzod y paść przykazał, który z urz ędu i powołania swego wszystkie narody ziemskie w j edność wiary Ch rys tus owej zgro ma dza, a który ich i tu do nas wysłał, przyszli ci du ch owi sze rmie rze, ci wysłań cy powszechnego Ojca ch rześcijaństwa, pracować na ziemi naszej; pracować w im i ę K o śc i oł a, n auk ę i zasady Ko ś ci oła wszcz epiać i utwi erdza ć \V se rcach teg o młod ego p okolen ia ruskiego , które ich prowadzeniu i wychowaniu powierzone zostało . Czyż mielibyśmy sądz ić, ż e Bóg ni e pobłogosławi tej poczciwej pracy, dl a J ego imi enia, dla J ego ch wały szczerze podj ętej? Czyż m oglib y śmy prz ypu ści ć , ż e wi erni sł u dz y Kościoła katolicki eg o, pracuj ąc szcze rze w edl e duch a i zakonu jego , tylko u nas ni e do c zekaj ą się pożądan ych owoców tej pracy swojej? Prz e ci eż Ko ś ciół J ezu sa, Kościół jed en , świ ęty, powszechny, apos tolsk i, b ył zawsze, jest i b ędzi e tą j edyną, ręką samego Boga założoną, ręką Boga prowadzoną i wiecznie strze- 20 ż o ną instytucy ą , kt óra i n ajdziksz e ludy c y w i l i zo w a ł a , jako matka najl epsza wy chowywała, kształciła i do ś w i ęt«] jedno śc i i zgody przywodziła ty ch , co s ię wz aj emni c ni enawidzili i mordowali; i o nim to wi ekami n aprzód ś p i e w a ł prorok Pań ski, ż e w t ym K o ś ci el e, w tem Król estwi e Ch rys t uso wem b ędzi e mi e s zk ał wilk z jagni ęci em razem e tc . ( b a i I l. 6). C zyż wi ę c tylko w kraju naszym pod dobroczynn ym wpływ em i działaniem t egoż Koś cio ła , pod sp r a w ic d liwe m , ł agodn em i mił osn em b erł em najl epsz ego z Monarchów, który w szystki e swe ludy, oj cowską ob ejmuj e mi łoś ci ą , ni e mi ałby nigdy przyjść do obopó lnie upragnion ej zgody i miłoś ci ? Cz yż tylko u nas wi e czni e mieliby powstawać bracia prz eciw braciom, i wieczni e si ę wzaj emni e obwin iaj ąc , wzaj emni e sz ar p ać s i ę i ni e naw idzi ć? O ni e d aj tego Boże ! Ufamy Panu i nosimy w sercu t o przekonan ie mocn e, że skoro si ę dobro czynny wpływ nauki Kościota bardziej rozsz e rzy, i ob ejmie wszy stki e warstwy obu narodów na jedn ej zi emi ż yjący ch , skoro zakon miłości B oski ego założyci ela Kościoła przenikni e do głęb i s erca wszystkich, skoro z jedn ej strony przybędzi e wi ę c ej wyrozumiałości, wi ę c ej poważania i sz a cunku dla młodsz ej braci , a z drugiej strony wi ę c ej szczer o śc i i otw art o ś ci w p o st ępo waniu, wi ę c ej za u fa n ia a mniej pod ejr zliw o ś ci dl a bra ci s tar s zej ; skoro w s zyscy s ię przejmiem y t ym r ozkaz em Pąńskim : Ni e czyń drugiem u , czego n ie chcesz, by t obi e cz y n io no; skoro wierni ej pami ętać b ędzi emy n a t estam ent Ch ryst us ow y, nam zostawiony: «p o t ern pozna wa ś świat , ż eś ci e u czni ami m emi , j e śli miło ść wzaj emną zach o wacie :» to ry chło zatem przyjdzie cza s, ki edy i w kraju naszym l epiej b ędzi e i w eselej . I ustąpią uprzedzenia. ustąpią wzaj emn e podcjrzywania, ustąpią ni enawi ści, a za łaską Bożą zawitają do nas pokój i zgoda, i mitość bratnia , bo duchem miłości Chrystusow ej w jednym Kościele szczerze złączeni, ni e będzi emy zawadza ć sobie wzajemnie; le cz i owszem j ednem sercem i jedn emi usty, w j e dn ej św i ętej w ie rze chwaląc Boga Ojców naszych, ob ie narodowośc i, n ie prz eszkadzając sobie wzaj emni e, sw ob o d n ie rozwijać się i do wysokich przez Opatrzność wytkniętych s o bi e celów, zmierzać b ędą spokojnie . Do t ego szlachetn ego, wzniosłego , g o d nego iś ci e prawdziwych sług Ołtarza iKo~ci oła Ch r yst us o weg o celu, zrnie- 2 1 rzają też czcig-odni Ojcow ie Z m artw y chw stań c y \Y Intern aci e naszym ru skim. W y ch o w a ć Ru sinów na prawdziwych Ru si nów, przywi ązan y ch szcze rze do swej n arod ow o ś ci i do swego ob rządk u, w k t órym ich Ojco w ie ch wali li B og a ; o b rządk u ich teg o ni e ni sz czyć, lecz przeciwni e, w poszanowan iu i mi łośc i jeg o b ard ziej ich u twi erd zi ć , a p rzy tern um o cni ć ich i u grunt ować i prz eciw wszelkim p okuso m zabez p iec zyć w wi erze w jed en , św ię ty p owsze chn y A p osto lski K o ś ci ół, p rzyw iązać ich m ocn o a n a zawsze do jedyn ej, widom ej gło wy Ko ś ci oł a t eg o , do widom ego N ami estnika Ch ryst usa P an a n a tej zie m i, P api e ż a rz ym skieg o , który w szy stki e narod y w j edn o ść wi ary B oski ej, z ni eba nam obj awi on ej, zgro madza i z którym kto ni e zbi era, rozprasza, a którego kto s ł uch a, Bog a samego sł uch a ; prz ek onać ich i utwi erdz i ć w t ej prawdzi e, dawn o ju ż b ardzo ustY ś . Cy p ryana wyp owi edzian ej : « ż e ni e m oż e mi e ć B og a za ojca t en , kto K o ś ci oła k atoli cki eg o ni em a za m atk ę : » o to za dan ie, które sob ie wytkn ęli S zan ow ni Ojcow ie Zm artw y chw st a ń cy w Interna ci e ruskim . I k t óryż py tam p rawy Rusi n czy P ol ak ni e p rzy k laśn ie t emu zadani u? któryż go ni e pochwali i ni e uzn a ? A w ięc Cześć W a m Wiel ebni Ojcow ie ! Cz eść i zup ełn e uzn an ie od n as w szy stk ich! B óg , który widzi cz yste inten cy e serc W a szy ch , ni e ch W am błogo sławi w t ern zami erzon em i poczciw ie p o dj ęt em d ziel e! Ni e ch W am dodaj e s i ł, m ocy i h artu du ch a, p otrzebn ych do spełn ie n ia t ego wi ełkiego i świętego za dania W a szeg o l \Vy z aś, n aj czci g odni ejsze P ani e, coście pobożny m um y słem W a szym odgadły odrazu sz lache tne zam iary ty ch Ojców i wi elką ż arliwo ś ci ą , za b iega m i i truda mi waszern i imi eni em W a szern , tak zn ak omi ci e p opi e r a ci e to pię kne dzi eło w y ch ow ani a prawdziwi e k atolicki eg o ruskiej młodzieży n a szej, vVy t o zap raw dę, id ziecie ślad ami tych zacnych p ob ożn y ch ni ewi a st i d ziewic ch rześcija ńsk ich, które ju ż Paw eł ś . w swych li sta ch apostol skich w ielki emi obsypywał p o chwałami, a które tak dzielni e , pracami, ofiarn o ści ą i p o świ ę ceni em się swejem przyczyniały s ię j u ż ów czas do tak cu do w n ie szyb k iego rozwoju Kości oła Ch r yst usowego n a zie m i. I \Vy d ostojn e P ani e, krz ątając się tak piln ie oko ło ze b ran ia materyalnych ś ro dkó w, utrzym ania t ej w ie le ob iec ującej in stytucyi dl a narodu ru ski eg o, przy czynia cie się ró wn i eż znakom ic ie do r ozszerzenia Król estwa Chry- 22 stus ówego i wpływu jego na serca ludzkie na tej ziemi naszej! Bóg Wam płać sowicie za wsz elki e trudy i ofiary i po świ ęcenia vVasz e! Zasługa Wasaa wi elka wobec Boga i Ko ścio ła, a nagroda Wasza wi ekuista w ni ebie! Tylko nie ustawajcie w t ej szlach etnej pracy! ni e ustawajcie w zabiegach Waszy ch i trudach około utrwal enia tej in stytucyi zbawi enn ej : bo jeszcze ni e w szystko zrobiono, bo jeszcze wi ele, bardzo wi el e pozostaje do sp ełni enia. Ni e u stawaj ci ęż w pół drogi, bo tylko wytrwałej pracy przyobie can a jest palma nagrody. Życząc Wam z cał ego se rc a tej wytrwało ści w uczynku dobrym, i dzi ękując wszystkim łaskawym Dobrodziejom i Opiekunom ruskiego Internatu, którzy lubo czy ne m, lubo słowem tylko p oczciwem i ż yczliw em wspi erają g o i p odn osz ą, udzielam z głębi wzruszonej m ej duszy i Wam szlac he tne Panie, i wam zacni· ob ecni tu Panowie, i Wam Czcigo d ni Ojcowie Zmartwychwstańcy i Internatowi Waszemu i jeg o wychowankom, pasterskiego m ego hłogosławie ń stwa: 13 e n ed i et i o O m n i p o t e n t is D e i et c.