Czytelnik Kursu cudów nie zrozumie żadnego

Transkrypt

Czytelnik Kursu cudów nie zrozumie żadnego
Czytelnik Kursu cudów nie zrozumie żadnego stwierdzenia nie zrozumiawszy
wpierw całości, tak jak psychoterapeuta wykazałby się skrajną nieodpowiedzialnością, usiłując analizować sen nieznanej mu osoby (czy dowolny wycinek jej
zachowań) bez zrozumienia, jakie miejsce zajmuje dany sen (czy zachowanie)
w jej całym życiu. Niestety, jak stale się przekonujemy, wielu studentów nieodmiennie ulega pokusie wyrywania zdań czy stwierdzeń z kontekstu, w jakim
padają i deklarowania, że całe posłanie Kursu cudów ogranicza się właśnie do
tego, wyrwanego z kontekstu, stwierdzenia mimo że jest ono faktycznie sprzeczne z tymże posłaniem. To tak jakby stwierdzić, że znane wszystkim kilka nut
otwierających V symfonię Beethovena są całą symfonią, nie rozumiejąc faktu
że dopiero progresja, narastanie i rozwijanie tego prostego motywu w kolejnych
częściach utworu są symfonią. Muzyczny geniusz Beethovena nie manifestował się w motywach czy tematach, które z definicji są proste i ograniczone,
lecz właśnie w ich rozwijaniu w trakcie całego utworu, odzwierciedlającym
jego własny rozwój wewnętrzny jako artysty i osoby. Podobnie, nie ocenia się
Hamleta czy Makbeta według komicznych scen z udziałem grabarza czy pijanego odźwiernego, których celem jest tylko rozładowanie napięcia narastającego
podczas gdy dramaty te zmierzają do swego tragicznego końca. Błędem byłby
stwierdzić, że sceny te są reprezentatywne dla całości wspomnianych sztuk.
Pisząc to, chcę dać jasno do zrozumienia, że wyrywanie pojedynczych
fragmenty Kursu cudów z kontekstu w przeświadczeniu, że zawierają całość
prawdziwego przesłania Jezusa dla nas, jest tym samym, co cytowanie frazy
muzycznej lub sceny z dzieła geniusza twierdząc, że stanowią jego całość.
Doraźne i krótkotrwałe polepszenia w ten sposób własnego samopoczucia nie
jest warte pozbawienia się długofalowych korzyści ze studiowania Kursu cudów
w sposób zamierzony przez autora i w formie, w jakiej go nam dał. Studenci
zawsze powinni dążyć do zrozumienia nauk Kursu w świetle coraz większego, osobistego doświadczenia nabywanego w procesie uwalniania się od winy
poprzez przebaczenie. Im mniej będzie winy, wypaczającej nasze postrzeganie,
tym jaśniej będzie świeciło światło posłania prawdy Kursu cudów, co pozwoli
studentowi coraz lepiej rozumieć nauki Jezusa.
Bezkompromisowy nondualizm
Niniejszy rozdział – podobnie jak poprzedni – możemy podsumować następującym stwierdzeniem pochodzącym z Podręcznika dla nauczycieli choć nieco
zmienionym. W formie oryginalnej dotyczy ono śmierci – centralnego snu, z którego wywodzą się wszystkie złudzenia. P 175,1 Jednak co do zasady jest ono w pełni
obowiązujące do tematu naszej dyskusji na temat rozpoznawania dualizmu jako
takiego. Oto ten cytat, w którym słowo „śmierć” zastąpiłem słowem dualizm:
Nauczycielu Boży, twoje jedyne zadanie może być wyrażone w ten sposób:
nie akceptuj żadnego kompromisu, w którym jakąkolwiek rolę odgrywa
dualizm. 2Nie bądź przeświadczony o okrucieństwie ani nie pozwól, by atak
skrywał przed tobą prawdę. 3Co zdaje się umierać, było jeno błędnie postrzeżone i przyniesione złudzeniu. 4Teraz twoim zadaniem jest pozwolić złudzeniu być przyniesionym do prawdy. 5Bądź niezachwiany co do tego; nie daj
się oszukać „rzeczywistości” jakiejkolwiek zmiennej formy. 6Prawda ani
się nie porusza, ani się nie chwieje, ani nie pogrąża w śmierci i rozkładzie.
P 181
Podobna ideę, wyrażoną jeszcze dobitniej znajdujemy w Tekście:
Jednak prawda jest taka, że ty i twój brat – obaj jesteście stworzeni
przez miłującego Ojca, Który stworzył was razem i jako jedno 2Widząc
coś, co „dowodzi”, iż jest inaczej, zaprzeczasz swojej całej rzeczywistości.
T 1620
Powyższe dwa stwierdzenia faktycznie podsumowują orędzie Kursu cudów.
Bezkompromisowa zasada nieuznawania za prawdziwą żadnej formy dualizmu
może służyć za kryterium, według którego możemy rozpoznać, kiedy słowa
Jezusa powinniśmy brać dosłownie a kiedy metaforycznie. Każde bez wyjątku
stwierdzenie mówiące o Bogu, Duchu Świętym czy Jezusie jako osobie poza
nami (czymś zewnętrznym w stosunku do nas) oddziaływującej na naszą
osobną jaźń i na świat, pada w wymiarze dualistycznym i należy je traktować
jako metaforę użytą w celach edukacyjnych. Ma ona ułatwić dualistycznym
umysłom naukę znaczenia nondualistycznej Miłości. Ta sama reguła dotyczy
stwierdzeń sugerujących potrzebę przebaczenia komuś postrzeganemu jako
osoba zewnętrzna. Prawda jest następująca: na zewnątrz nas nie ma żadnej
osoby, bo wszystkie postrzegane przez nas osoby – włącznie z tą, z którą się
utożsamiamy i uważamy za nas – są projektowanymi obrazami rozszczepionego umysłu. Choć nasze doświadczenie mówi nam, że przebaczamy komuś,
w rzeczywistości przebaczamy odszczepione części naszej własnej jaźni, co
zostało szczegółowo wyjaśnione w pierwszym tomie niniejszej książki. Dlatego
„przedostatnie” znaczenie przebaczenia jest takie, iż z pomocą Ducha Świętego
uczymy się przebaczać nam samym. Tylko wtedy staniemy się gotowi na ostatni
etap przebaczenia, jakim jest uprzytomnienie sobie, że nie ma nic do przebaczania.
Już widzę “oczyma duszy” te wszystkie ochoczo potakujące głowy: “Tak, tak, wiemy, nie
ma nic do przebaczania. Jestem święty a ty, mój bracie jesteś bezgrzeszny.” Jest to nic innego
jak zaprzeczenie i dowodzi aktywnego tłumienia przez nas poczucia winy. Bo w tym mo
I dlatego, jak wielokrotnie mieliśmy możliwość zobaczyć w niniejszym
rozdziale, brać te symbole dosłownie – to mylić poziomy z uszczerbkiem dla
prawdy. Tylko stwierdzenia mówiące o jednolitej rzeczywistości Nieba, Boga
i Chrystusa należy rozumieć jako prawdziwe i należy brać dosłownie. Warto
może powtórzyć, że nauki Jezusa udzielane są głównie w kontekście dualistycznym, ponieważ na pierwszych szczeblach drabiny – a właśnie tam znajduje się
niemal całe Synostwo – kontekst ten jest wszystkim, co możemy zrozumieć.
Jednocześnie Jezus mówi swoim studentom, dokąd ta drabina wiedzie. I te właśnie nondualistyczne stwierdzenia, rozsiane po całym Kursie, są drogowskazami,
wskazującymi dokąd mamy iść, gdy będziemy gotowi. Cudowny opis tej drabiny
czyli naszego powrotu do Boga znajdujemy w następującym fragmencie pochodzących z Ćwiczeń:
C 1796 Nasza Miłość oczekuje nas, gdy podążamy do Niego i podąża obok nas,
pokazując nam drogę. 2On nie zawodzi w niczym. 3On końcem, którego
szukamy, i On środkiem, przez który do Niego podążamy.
A zatem mamy myśleć o Jezusie jak o symbolu tej Miłości; Jego rzeczywistość
(a zarazem nasza) jako Miłość Boża jest na szczycie tej drabiny (końcem, którego szukamy) a jednocześnie doświadczamy jego miłości prowadzącej nas od
najniższych szczebli drabiny, po której się wspinamy (środek, przez który do
Niego podążamy).
Mylenie środków z końcem (celem), dualizmu z nondualizmem sprawi, że
student Kursu cudów będzie pozostawał na początkowych szczeblach drabiny i
nie pójdzie dalej, by zakończyć wędrówkę do domu. W tych dwóch rozdziałach
mieliśmy okazję przekonać się, jak często Jezus mówi o właściwych językowi
ograniczeniach i niezdolności wyrażenia nim bezpośrednio prawdy. Z wielu
przytoczonych cytatów widać, że Jezusowi bardzo zależy, by studenci to dobrze
zrozumieli. Zatem zamiast zniżać go do naszego poziomu i wciągać w odwieczne sztuczki ego, studenci są przezeń proszeni, by dali się mu podnieść do jego
poziomu. Tylko wtedy cel Kursu cudów – zupełne przebaczenie tego, czego
nigdy nie było – zostanie osiągnięty.
Zakończę ten rozdział pięknym, modlitewnym fragmentem lekcji 167, podsumowującym używanie odzwierciedleń prawdy by wyprowadziły nas poza
wszelkie odzwierciedlenia (symbole) do Jedności samej Prawdy. Można się nim
mencie należałoby zadać sobie pytanie: co w takim razie symbolizuje (odzwierciedla) to, co
widzę i dlaczego to widzę? Kim jest ten “ja”, który żyje w tym świecie? Póki trwa postrzeganie, jest w nas nieprzebaczona wina i zamiast zaprzeczać temu, co widzimy, (pozbawiając
jedynego sensownego użytku, jaki ma dla tego Duch Święty – służenia za pomoc naukową i
pokój lekcyjny) mamy praktykować przebaczanie na widzianych przez nas wszędzie dookoła symbolach naszej własnej osobności od Boga. przyp. tłum.
posługiwać jak medytacją:
Bądźmy dziś dziećmi prawdy i nie zaprzeczajmy naszemu świętemu
dziedzictwu. 2Nasze życie nie jest takie, jakim je sobie wyobrażamy. 3Kto
zmienia życie dlatego, że zamknął oczy lub uczynił siebie tym, czym
nie jest, bo śpi, i w swoich snach widzi przeciwieństwo tego, czym jest?
4
Dziś nie będziemy prosić o żadną formę śmierci. 5Ani nie pozwolimy
wyobrażanym sobie przeciwieństwom życia choć przez chwilę mieszkać tam, gdzie Myśl wiecznego życia została osadzona przez Samego
Boga.
C 1276 Jego święty dom dziś staramy się zachować takim, jakim On go ustanowił i Jego Wolą jest, by był wiecznie. 2On jest Panem tego, co dziś
myślimy. 3I w Jego Myślach, które nie mają przeciwieństwa, rozumiemy,
że jedno jest życie i podzielamy je z Nim, z całym stworzeniem a także
z jego wszystkimi myślami, które On stworzył w jedności życia, które nie
może odosobnić się w śmierci i opuścić Źródła życia, z którego pochodzi.
C 1277 Podzielamy jedno życie, gdyż mamy jedno Źródło; Źródło, z którego
przychodzi do nas doskonałość, pozostająca zawsze w świętych umysłach,
które On stworzył doskonałymi. 2Jakimi byliśmy, takimi teraz jesteśmy
i na zawsze będziemy. 3Śpiący umysł musi się obudzić, gdy widzi swoją
własną doskonałość, odzwierciedlającą Pana Życia tak doskonale, że
zlewa się z tym, co w nim odzwierciedlane. 4Wtedy już nie jest tylko
odzwierciedleniem. 5Staje się tym, co odzwierciedlane i światłem czyniącym odzwierciedlanie możliwym. 6Teraz nie jest potrzebna żadna wizja.
7
Bo obudzony umysł to taki, który zna swoje Źródło, swoją Jaźń, swoją
świętość.
C 1275

Podobne dokumenty