Kolekcja godna miasta kolejarzy
Transkrypt
Kolekcja godna miasta kolejarzy
7 | KOLEKCJONER OSTROWSKI OSTROWSKI DZIEŃ KOLEKCJONERA 2016 IZBA TRADYCJI KOLEJOWEJ W warunkach powszechnego chaosu (ludność „chomikowała” już nawet banknoty państwowe) w listopadzie 1918 roku na emisję pieniądza zastępczego zdecydował się Wydział Powiatowy w Odolanowie (Kreisausschuss des Kreises Adelnau), wydając bony o nominałach: 1, 2, 5, 10 i 20 marek. W dniu 25 listopada 1918 roku odolanowski landrat dr Karl Knoll przesłał do Ostrowa pismo informujące o tej emisji, z dołączeniem dokładnego opisu bonów, pokazowymi egzemplarzami oraz prośbą o przyjmowanie ich jako środka płatniczego przy uiszczaniu należności także w powiecie ostrowskim. Ten apel został cztery dni później poparty przez ostrowskiego landrata Waltera Tiemanna, toteż pieniądz zastępczy odolanowskiego Wydziału Powiatowego obiegał na obszarze dwóch powiatów. Omówione powyżej kwity wojenne różnego rodzaju pozostaną nie tylko dokumentem epoki, świadectwem ciężkich stosunków ekonomicznych, ale i pamiątką po czasach tak wielkich i epokowych, w jakich obecnie żyjemy – pisał jeszcze w czasie I wojny światowej Marian Gumowski, kończąc swój artykuł o wojennym pieniądzu zastępczym. Dziś wspomniane przez autora „wielkie i epokowe czasy” są już odległą przeszłością. Ale zarówno bony, jak i wydawane wówczas monety zastępcze, przetrwały do dnia dzisiejszego, zasilając wiele zbiorów numizmatycznych. Od chwili pojawienia się wywoływały one wiele kontrowersji i pytań o ich istotę prawną. I choć powszechnie ich wystawcy odżegnywali się od uznawania ich za pieniądz, powołując się na cywilnoprawną konstrukcję papierów wartościowych na okaziciela (z niem. Schuldverschreibungen auf den Inhaber) z § 807 niemieckiego kodeksu cywilnego (BGB), to jednocześnie wysuwali także argumenty natury pozaprawnej, odwołujące się do zaistniałej konieczności. Cytowany już księgowy Langer pisał jeszcze w 1915 roku: Gdy dziś z wielu stron dowodzi się, że wydawanie takich pieniędzy prowizorycznych jest niedopuszczalne, należy postawić pytanie, cóż można uczynić lepszego, by przezwyciężyć zło w tych poważnych i ciężkich czasach („Aus dem Posener Lande”, 1915, s. 11, tłum. Z. Bartkowiak). ■ Kolekcja godna miasta kolejarzy Są w Ostrowie takie miejsca, w których kolekcjonerom oczy błyszczą zdecydowanie mocniej. Nie wszystkie znane są jednak tak, jak na to zasługują. Miłośnicy kolei to nie tylko historycy tematu. To także kolekcjonerzy. Ostrów miastem kolejarzy. To zdanie znają wszyscy ostrowianie. A właściwie trzeba by chyba powiedzieć: „znali”. Dziś, niestety, młodszym mieszkańcom naszego miasta o kolejowych tradycjach przypominają jedynie rozsiane po Ostrowie ślady, jak choćby tablice pamiątkowe czy cztery stojące w różnych punktach parowozy: w Parku Miejskim, na terenie przedszkola przy Parku 3. Maja, na dworcu kolejowym i za kładką, przy ul. ks. Skorupki. Ta ostatnia stoi tu nie przypadkowo. W sąsiednim budynku starej parowozowni ulokowała się bowiem Izba Tradycji Kolejowej. - Nie mam pojęcia - to odpowiedź na pytanie o liczbę prezentowanych w Izbie na stałej ekspozycji eksponatów, które zadaliśmy oprowadzającemu nas po wystawie Markowi Płóciennikowi. A prezentowany tu zbiór - w zdecydowanej większości własność właśnie Marka Płóciennika - jest naprawdę imponująca! Już klatka schodowa zapowiada czekające zwiedzających atrakcje. Gości wita kolekcja modeli najbardziej charakterystycznych lokomotyw z całego świata. Te tutaj, przy ul. ks. Skorupki, oglądać można w szklanej gablocie. W drugim pomieszczeniu Klubu, w budynku przy basenie ostrowskiego III Liceum Ogólnokształcącego, podziwiać można za to marzenie każdego... dorosłego mężczyzny - sterowaną elektronicznie kilkumetrową makietę z dworcami kolejowymi, budynkami i całą infrastrukturą. Kolekcjonerów z historycznym zacięciem bardziej od modeli interesować będą jednak ślady przeszłości. A tych w Izbie jest co nie miara. Praktycznie w każdym kącie stoją jakieś skarby: automaty biletowe, rozkłady jazdy, tablice informacyjne - te zdjęte z pociągów i te, które kiedyś wisiały na dworcu. Ramię semafora, dzwonek, mechaniczne części lokomotyw... Wędrując na piętro mijamy zbiór plakietek pamiątkowych z dziesiątek kolejarskich spotkań turystycznych, by dotrzeć do zbioru pamiątek po kolejowych orkiestrach. - W szczytowym momencie w Ostrowie działały równocześnie cztery kolejowe orkiestry - mówi Marek Płóciennik prezentując mundury, puchary, zdjęcia i inne pamiątki muzycznego rozdziału tradycji kolejowej. Rozdziału już zamkniętego, bo dziś orkiestr kolejowych w Ostrowie nie ma. Wchodzimy na główną salę wystawienniczą. - Trzeba pamiętać, że historia kolei w Ostrowie sięga 1875 roku, kiedy to 10 grudnia Ostrów znalazł się na trasie kolejowego połączenia Kluczbork-Poznań. Kolejne milowe kroki to otwierane nowe połączenia, które z Ostrowa utworzyły węzeł kolejowy o ogólnopolskim znaczeniu, rok 1907, kiedy rozbudowano ostrowski dworzec kolejowy (przebudowany gruntownie w 1966 roku), rok 1965, kiedy 28 maja do Ostrowa trafiły pierwsze rumuńskie lokomotywy spalinowe, rok 1973, gdy zelektryfikowano pierwszy „ostrowski” odcinek do Kluczborka czy 1976, kiedy Ostrów oficjalnie pożegnał parowozy. - Najstarsze eksponaty pamiętają XIX wiek - mówi gospodarz ekspozycji zachęcając do samodzielnego zwiedzania. Centralne miejsce sali zajmują trzy gabloty: „do 1939 roku”, „okres II wojny światowej”, „węzeł po 1945 roku”. - Jak by to nie brzmiało, Bilety kartonikowe - kiedyś codzienność, dziś poszukiwany element kolekcji. duże zasługi dla rozbudowy ostrowskiego węzła mają Niemcy, którzy w latach 1941-43 poszerzyli na przykład do dzisiejszych rozmiarów Most Odolanowski, aby zmieścić pod nim większą liczbę torów - tłumaczy Marek Półciennik dodając, że dziś Ostrów boryka się z dokładnie przeciwnym zjawiskiem. Na wyburzenie czekają kolejne nastawnie, w tym jedna pamiętająca jeszcze XIX-wieczne początki kolejnictwa w Ostrowie. - Wiele rzeczy przepadło bezpowrotnie - mówi z żalem w głosie nasz przewodnik. Wiele innych dzięki niemu udało się ocalić. Marek Płóciennik jest bowiem częstym gościem giełd staroci, gdzie w miarę swoich możliwości finansowych stara się zdobywać nowe eksponaty, jak choćby płozę kolei austro-węgierskiej przywiezioną z Węgier. - Zdarza się, że otrzymuję coś od kolejarskich rodzin, które porządkują swoje domowe archiwa - mówi. Niekiedy jednak ludzie nie są świadomi historycznej lub choćby sentymentalnej wartości posiadanych przez siebie przedmiotów. Kustosz wskazuje na ręcznie wykonane, bogato zdobione dyplomy i dokumenty, które uratował przed zniszczeniem wyciągając je ze śmietnika jednego z kolejarskich domów. Wśród nich tablo kursu działu zabezpieczeń ruchu pociągów z 1930 roku. Być może jedyne, jakie dotrwało do naszych czasów. - Każdy z tych przedmiotów to dla mnie osobna historia, każdy ma niezwykłe osobiste znaczenie - mówi Marek Płóciennik. Doskonale znamy to wyznanie; prawie identyczne słowa wypowiadają wszyscy pytani przez nas kolekcjonerzy. - Ten zbiór i ta Izba to wyraz wdzięczności dla pokoleń kolejarzy, którzy pełnili w Ostrowie swoją służbę. Tak. Służbę. Bo w ich przypadku właśnie tak należałoby powiedzieć. Nie pracę, ale służbę. Wokół zwiedzających setki śladów tej służby. Kasa biletowa z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych z doskonale znanymi starszym podróżującym biletami kartonikowymi. Druki, stemple, nawet liczydło i stara centrala telefoniczna. Czapki rozmaitych służb kolejarskich z różnych okresów. Guziki. Zdjęcia. Pamiątkowe medale. Dyplomy i dokumenty. Ostrowskie rozkłady jazdy z wielu lat. Im bardziej współczesne, tym - niestety chudsze... - Węzeł ostrowski utracił swoje znaczenie - mówi Marek Płóciennik. - A był to naprawdę kluczowy punkt na kolejowej mapie Polski. Mało kto dzisiaj pamięta, że aż do 1927 roku trzeba było jechać właśnie przez Ostrów, by z Warszawy dotrzeć koleją do Berlina. Innego połączenia nie było. Kto chociaż trochę interesował się historią miasta, ten doskonale wie, jaką rolę w rozwoju Ostrowa odegrała kolej. Jeśli do tego dołożymy historię Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, które zaczynały jako Fabryka „Wagon”, jeżeli uświadomimy sobie, że w tym 70-tysięcznym mieście w szczytowym momencie na kolei i w zakładach bezpośrednio z kolejnictwem związanych zatrudnionych było blisko 20 tysięcy osób, to ostrowski sentyment do kolei nikogo dziwić nie powinien. Zbiór tabliczek znamionowych z produkowanych na ul. Wrocławskiej wagonów, z tą z napisem „Ostrów Poznański Wagon 1926” na czele. Historyczne mapy. Okazała kolekcja lamp kolejowych. Gdyby chcieć każdemu z tych przedmiotów poświęcić 10 sekund, dwie godziny zwiedzania nie wystarczą. Ale przecież zawsze można tu wrócić. Bo chociaż Izba nie ma stałych godzin otwarcia, wystarczy telefon do Marka Płóciennika. Zawsze chętnie pojawi się z kluczami. Zawsze chętnie zabierze na wyprawę w świat starej ostrowskiej kolei. ■ Tak mogło wyglądać biurko urzędnika kolejowego kilkadziesiąt lat temu.