Gorzka chwała pod Arnhem

Transkrypt

Gorzka chwała pod Arnhem
Gorzka chwała pod Arnhem
2014-09-20
Operacja „Market-Garden” miała według brytyjskich dowódców doprowadzić do zakończenia
wojny. Ale tak się nie stało, zawiódł m.in. brytyjski wywiad, łączność, wsparcie lotnictwa. W tej
największej podczas II wojny światowej operacji powietrznodesantowej brygada gen. Stanisława
Sosabowskiego odegrała dużo większą rolę niż zakładał plan, ratując przed zupełnym
zniszczeniem brytyjską dywizję.
W 1944 roku brytyjski marszałek Bernard Montgomery planował, że po uchwyceniu przez
spadochroniarzy przepraw na rzekach i kanałach w Holandii wojska lądowe wedrą się na teren
Niemiec, opanują Zagłębie Ruhry i pójdą dalej. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. W
drugiej połowie września 1944 roku to Niemcy odnieśli zwycięstwo. Co więcej, sukces zapewne
zachęcił ich do podjęcia kontrofensywy w Ardenach w grudniu, czyli wówczas, gdy według
Montgomery'ego wojna miała się skończyć.
Przyczyn niepowodzenia operacji „Market-Garden” było kilka. Tylko jedna z nich – pogoda – nie
zależała od alianckiego dowództwa. To właśnie z powodu mgły samoloty ze spadochroniarzami i
sprzętem nie zawsze mogły wystartować wtedy, kiedy zaplanowano. Zawiódł wywiad brytyjski,
który nie dowiedział się, że w rejonie Arnhem znajduje się II Korpus Pancerny SS. Desant został
rozłożony na kilka dni, a spadochroniarzy zrzucono zbyt daleko od celu. Zniweczony został więc
efekt potężnego jednorazowego uderzenia i zaskoczenia. Zawodziły łączność oraz wsparcie
lotnictwa. Źle było także ze zrzutami zaopatrzenia dla walczących żołnierzy. Tylko mała część
trafiła w ich ręce.
Jednak może największym błędem było przeświadczenie aliantów, że niemieckie oddziały są
zdezorganizowane, a ich żołnierze mają niskie morale. Nie spodziewano się więc dużego oporu.
Montgomery twierdził, że 90 proc. zadań w operacji „Market-Garden” zostało wykonanych. Co z
tego, skoro o sukcesie miały przesądzić te, które nie zostały zrealizowane. A właściwie jedno.
Cornelius Ryan otwiera swoją głośną książkę o walkach pod Arnhem wymianą zdań z narady 10
września w kwaterze głównej Montgomery'ego. Generał Browning, zastępca dowódcy alianckiej 1
Armii Powietrznodesantowej, wskazując na mapie na most w Arnhem, zapytał, ile czasu potrzeba
wojskom pancernym na dotarcie do niego. Montgomery odpowiedział buńczucznie: dwa dni.
Browning oświadczył, że spadochroniarze zdołają utrzymać most przez cztery dni. I dodał:
„Jednakże sądzę, sir, że chyba idziemy o jeden most za daleko”.
Autor: Tomasz Stańczyk
Strona: 1
Kluczem do powodzenia operacji było właśnie opanowanie mostu w Arnhem, by po nim mogły
przejechać czołgi w kierunku Niemiec. Brytyjska 1 Dywizja Powietrznodesantowa, „Czerwone
Diabły” gen. Roberta Urquharta, która lądowała 17 września na holenderskiej ziemi, nie zdołała
jednak opanować Arnhem. O most walczył zażarcie – przez cztery dni – i zasłynął heroizmem
tylko jeden batalion, ppłk. Johna Frosta.
21 września do akcji weszła 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Stanisława
Sosabowskiego. Tworzono ją z myślą użycia na terenie kraju. Pomysł gen. Bora-Komorowskiego,
by wsparła powstanie w Warszawie, nie odznaczał się realizmem. Także dlatego, że Brytyjczycy
jeszcze w czerwcu 1944 roku wymusili na władzach polskich oddanie brygady pod ich komendę.
Około tysiąca polskich spadochroniarzy wylądowało w środku walk tak, że leciały w ich stronę kule
niemieckie i alianckie. Nie było obiecanego przez Brytyjczyków promu, który miał
przetransportować spadochroniarzy Sosabowskiego na północny brzeg rzeki, do
Oosterbeek, gdzie broniły się „Czerwone Diabły”. Znalazły się wreszcie zbyt nieliczne, jak na
potrzeby, łodzie i pontony. Tylko część polskich żołnierzy przedostała się przez rzekę. Pozostali
bronili się w miasteczku Driel.
„Polscy spadochroniarze odegrali w Holandii dużo większą rolę, niż przewidywał to plan i niż
wskazywała to ich liczba. (…) Działali zaskakująco sprawnie, skutecznie wspierając
wykrwawionych Brytyjczyków i ratując ich resztki przed zniszczeniem. Lądowanie 1 Samodzielnej
Brygady Spadochronowej bez wątpienia uratowało 1 Dywizję Powietrznodesantową przed
zupełnym zniszczeniem, zmniejszając rozmiar klęski” – pisał o żołnierzach Sosabowskiego
Wojciech Markert w publikacji „1 Samodzielna Brygada Spadochronowa w bitwie pod Arnhem”
wydanej przez Departament Wychowania i Promocji Obronności MON.
25 września alianckie dowództwo wydało rozkaz wycofania się spod Arnhem, do którego nie
doszły na czas jednostki pancerne brytyjskiego XXX Korpusu.
Straty aliantów podczas operacji „Market-Garden” były niezmiernie wysokie, większe od tych,
które ponieśli podczas D-Day. Ponad 14 tys. żołnierzy zostało zabitych, rannych lub dostało się do
niewoli. Straty polskiej 1 SBS wyniosły 418 żołnierzy, czyli 23 proc. stanu.
Po bitwie pod Arnhem marszałek Montgomery rzucił haniebne oskarżenie, że Polacy bili się źle,
więc nie chce mieć ich dłużej pod swoim dowództwem. Generał Browning zarzucił
Sosabowskiemu niechęć do współpracy podczas walk i stawianie nadmiernych wymagań.
Brytyjczykom chodziło nie tyle o zrzucenie na polskiego generała choć części winy za
Autor: Tomasz Stańczyk
Strona: 2
niepowodzenie operacji, ile o to, by pozbyć się dowódcy, który miał swoje zdanie. Nie jest to
cecha zwykle dobrze widziana u podwładnych w wojsku. Sosabowski odmówił wysłania w lipcu
1944 roku swojej brygady do walki, gdyż nie była jeszcze dostatecznie wyszkolona. Wskazywał na
błędy w planowaniu operacji „Comet”, a także w dowodzeniu podczas operacji „Market-Garden”,
dawał wyraz zdumieniu brakiem środków przeprawowych. Tego wszystkiego Brytyjczycy nie mogli
znieść.
Pod ich naciskiem na początku grudnia 1944 roku generał Stanisław Sosabowski został
pozbawiony dowództwa brygady, której walki były jednym z jaśniejszych momentów operacji
„Market-Garden”.
Autor: Tomasz Stańczyk
Strona: 3

Podobne dokumenty