GGawędy adwokata bibliofila
Transkrypt
GGawędy adwokata bibliofila
GGawędy adwokata bibliofila Andrzej Tomaszek Zanim się przyznasz… Jako że amerykański psycholog społeczny Robert Cialdini znany był z wydanej po raz pierwszy w 1984 roku bestsellerowej pracy pod znamiennym tytułem Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka (wiele polskich wydań, ostatnio Gdańskie Wydawnictwo Psy chologiczne 2013), z zaciekawieniem sięgną łem po jego nową książkę pt. Pre-swazja. Jak w pełni wykorzystać techniki społecznego wpływu (Pre-suasion. A Revolutionary Way to Influence and Persuade, wyd. polskie Gdańskie Wydaw nictwo Psychologiczne 2016, tłum. Sylwia Pikiel). Zapewniam, że czytelnicy ciekawi tajników ludzkiego umysłu i mechanizmów wywoływania i podejmowania decyzji znajdą bogaty materiał do przemyśleń. Moją uwagę zwróciły jednakże w szczególności rozważa nia autora – stanowiące jeden z pobocznych wątków pracy – na temat łatwości, z jaką lu dzie przyznają się do niepopełnionych czy nów, i jakie ma to konsekwencje dla nich sa mych i dla wymiaru sprawiedliwości. „Błędem jest myślenie, że nie da się prze konać niewinnej osoby, aby przyznała się do przestępstwa, zwłaszcza poważnego – stwier dza Cialdini. – Niestety, zdarza się to niepo kojąco często. W przeważającej większości ze znania uzyskane w śledztwach policyjnych są prawdziwe i poparte innymi dowodami, jed nak prawnicy ujawniają zatrważająco dużo przypadków wymuszania fałszywych zeznań. Często po jakimś czasie można wykazać ra żącą nieprawdziwość takich zeznań na pod stawie dowodów fizycznych (jak ślady DNA lub odciski palców), nowych informacji (jak potwierdzenie obecności podejrzanego setki kilometrów od miejsca przestępstwa), a nawet dowodów na to, że do żadnego przestępstwa nie doszło (gdy się okazuje, iż rzekoma ofiara mordercy żyje i ma się dobrze)” (s. 83). Zdolność policyjnych śledczych do wymu szania przyznania się do winy to wg słów au tora „przerażający element wszystkich wyso ko rozwiniętych systemów sprawiedliwości”, nie musi ona wcale wyrażać się w torturach, przemocy czy groźbach. Przyznanie się do niepopełnionego czynu może być skutkiem działania mechanizmów psychologicznych, którym trudno zapobiec. „Gdybym został wezwany do stawienia się na komisariacie policji, aby pomóc wyjaśnić okoliczności zagadkowej śmierci mojego są siada – powiedzmy takiego, z którym kiedyś miałem jakiś konflikt – zauważa Cialdini – nie miałbym nic przeciwko podporządkowaniu się takiemu wezwaniu. Potraktowałbym to jako obywatelski obowiązek. Gdybym w cza sie przesłuchania na komisariacie odniósł wra żenie, że jestem traktowany przez policjantów jako podejrzany, prawdopodobnie nie przery 109 Andrzej Tomaszek wałbym wyjaśnień, żądając wezwania adwo kata, ponieważ jako osoba niewinna ufałbym, że śledczy zobaczą, iż mówię prawdę. Poza tym nie chciałbym, aby pomyśleli, że staram się ukryć za prawnikiem, i utwierdzili się w wątpliwościach co do mojej niewinności; wolałbym raczej, żeby przesłuchanie zakoń czyło się rozwianiem wszelkich wątpliwości” (s. 83). A profesjonalni śledczy potrafią wyko rzystać takie nastawienie przesłuchiwanego przeciwko niemu. „Okłamywanie podejrza nych w kwestii istnienia obciążających ich dowodów (takich jak odciski palców) lub ze znań świadków, wielokrotne zmuszanie, aby wyobrazili sobie, jak popełniają przestępstwo, czy doprowadzanie ich do stanu przyćmienia świadomości przez pozbawienie możliwości snu i prowadzenie bezwzględnych, wyczer pujących przesłuchań. Zwolennicy stosowa nia tych metod twierdzą, że pomagają one do trzeć do prawdy. Jednak sytuację komplikuje fakt, że czasem metody te po prostu prowadzą do uzyskania zeznań ewidentnie nieprawdzi wych” (s. 84). Cialdini wskazuje przypadek Petera Reillego z małego miasteczka w amery kańskim stanie Connecticut, którego przesłu chujący bez stosowania przemocy przekonali, że w ataku szału zabił własną matkę. „Wszyscy, co do jednego, byli przekonani, że bez użycia gróźb, przemocy czy tortur nor malny człowiek nie mógłby się przyznać do zbrodni, której nie popełnił. (…) Stare powie dzenie mówi, że przyznanie się do winy jest dobre dla duszy. Jednak w przypadku osób podejrzewanych o popełnienie przestępstwa jest ono złe pod każdym innym względem. Osoby, które się przyznają do winy, znacznie częściej są oskarżane, trafiają przed sąd, są uznawane za winne i skazywane na wyso kie kary – relacjonuje autor. – W 1830 roku znakomity amerykański prawnik Daniel Web ster stwierdził: «Nie ma innej ucieczki przed przyznaniem się do winy niż samobójstwo; a samobójstwo jest przyznaniem się do winy». Sto pięćdziesiąt lat później William Brennan, cieszący się uznaniem sędzia Sądu Najwyższe 110 PALESTRA go Stanów Zjednoczonych, uzupełnił stwier dzenie Webstera o zdumiewającą obserwację dotyczącą systemu prawa karnego: «Wprowa dzenie dowodu w postaci przyznania się do winy sprawia, że inne aspekty procesu przed sądem stają się zbędne; prawdziwy proces, pod każdym istotnym względem, odbywa się wtedy, gdy uzyskiwane jest przyznanie się do winy». (…) Co przerażające, Brennan ma rację. Analiza stu dwudziestu pięciu przy padków fałszywego przyznania się do winy wykazała, że większość (81%) podejrzanych, którzy najpierw przyznali się do winy, a po tem wycofali swoje zeznania, i tak została ska zana, mimo że – pamiętajmy – ich zeznania były fałszywe!” (s. 87–88). Osiemnastoletni Reilly został skazany na karę wieloletniego pozbawienia wolności. Wyrok został uchylony dopiero, kiedy w ar chiwum jego oskarżyciela znaleziono zata jone dowody wskazujące na to, że w chwili popełnienia zabójstwa był w innym miejscu. Po latach uczestniczył wraz z Arthurem Mille rem, autorem Czarownic z Salem, w publicznej dyskusji kwestionującej absolutny charakter dowodu z przyznania się do winy. Arthur Miller zwracał wówczas uwagę na zbieżność metod stosowanych przez śledczych, tak pod czas przesłuchań domniemanych czarownic w Salem w roku 1692, w komisjach senackich dotkniętych piętnem maccartyzmu w latach pięćdziesiątych w USA, jak i w czasach rewo lucji kulturalnej w Chinach. Jak podsumowuje Cialdini: „Z przytoczo nej przez dramaturga historii płyną dość prze rażające wnioski. Przez wieki wypracowane zostały zdumiewająco podobne do siebie i skuteczne techniki, które pozwalają osobom prowadzącym przesłuchania – w dowolnym miejscu na świecie i w dowolnym celu – wy muszać przyznanie się do winy na podejrza nych, czasem zupełnie niewinnych ludziach. Ta refleksja skłoniła Millera i komentatorów prawa do wszczęcia kampanii na rzecz wpro wadzenia wymogu nagrywania wszystkich przesłuchań w poważnych sprawach krymi nalnych. Dzięki temu – przekonywali zwolen 12/2016 nicy takiego rozwiązania – osoby oglądające nagranie (a więc prokuratorzy, członkowie ławy przysięgłych i sędziowie) mogłyby same ocenić, czy przyznanie się do winy nie zostało wymuszone w nieuczciwy sposób. I rzeczywi ście, z tego powodu zaczęto stopniowo wpro wadzać na całym świecie zasadę nagrywania przesłuchań w sprawach dotyczących poważ nych przestępstw” (s. 91). Nawet wszakże rejestrowanie przebiegu przesłuchania w systemie audio-wideo może nie dawać równych szans obu stronom tej czynności. Wrażenia oglądającego nagranie mogą być różne w zależności od ustawienia kamery. „Problem prawny związany z tym, czy podejrzany dobrowolnie przyznał się do winy, czy też przyznanie zostało na nim wy muszone za pomocą niedozwolonych metod, wymaga oceny elementu sprawczości, to jest określenia, kto odpowiada za wygłoszenie ob ciążającego oświadczenia. (…) Oglądanie roz mowy z perspektywy kamery umieszczonej za plecami jednego z rozmówców i skierowa nej na twarz drugiego zniekształca osąd i po woduje, że tego, którego twarz jest bardziej widoczna, obserwator uważa za osobę bar dziej sprawczą. (…) skierowanie oka kamery na podejrzanego sprawia, iż osoby oglądające zapis przesłuchania przypisują podejrzanemu większą odpowiedzialność za kształt zeznań (i tym samym większą winę)” (s. 92). Jak wynika z badań przeprowadzonych przez amerykańskich psychologów: „Nic nie było w stanie wyeliminować szkodliwego wpływu kąta widzenia – to moż na było osiągnąć jedynie dzięki zmianie usta wienia kamery. Stronniczość odbioru znikała, gdy przesłuchanie nagrywano z boku, tak, że przesłuchujący i przesłuchiwany byli widocz ni w jednakowym stopniu”. Zatem niewinna osoba (może nawet ty) – ostrzega Cialdini – zaproszona na komisa riat, aby pomóc policji rozwiązać jakieś po ważne przestępstwo, staje przed dylematem. Z pewnością nie ma nic złego w stawieniu się na wezwanie i zaoferowaniu swojej pomocy – tak przecież postępują praworządni obywa Zanim się przyznasz... tele. Sytuacja jednak może się skomplikować, gdy wyczujesz, że spotkanie ma na celu nie tyle uzyskanie od ciebie jakichś informacji, ile wymuszenie na tobie przyznania się do czegoś. Adwokaci standardowo zalecają, aby w tym momencie przerwać rozmowę i zażądać prawnika. To jednak niesie ze sobą pewne ryzyko. Przerywając przesłuchanie, możesz bowiem stracić szansę przekazania pytającym wyjaśnień potrzebnych do szyb kiego rozwiązania sprawy i całkowitego wy kluczenia twojego udziału w przestępstwie, co pozwoliłoby ci od razu oddalić od siebie wszelkie podejrzenia. Bycie podejrzanym o poważne przestęp stwo może być okropnym i przerażającym doświadczeniem, a okoliczności wskazujące, że ma się coś do ukrycia, mogą to doświad czenie niepotrzebnie przedłużyć. Jednak de cyzja o nieprzerywaniu rozmowy, która coraz bardziej przeradza się w przesłuchanie, sama z siebie stwarza zagrożenie. Wystawiasz się bowiem na oddziaływanie rozwijanych przez wieki w różnych miejscach świata taktyk wy dobywania obciążających zeznań od podej rzanych, w tym także od niewinnych ludzi. Warto w takiej sytuacji zachować dużą czuj ność, gdyż to właśnie te techniki sprawdziły się jako najskuteczniejsze narzędzia osiąga nia przez przesłuchujących, wszystko jedno w jakich okolicznościach, założonych przez nich celów” (s. 92–93). Jak zatem można sobie w tej sytuacji pora dzić? Oto rada profesjonalisty (pytanie, czy do zastosowania również w polskich realiach): „Musisz wykonać dwa kroki – pisze Cialdini. – Po pierwsze, zlokalizuj kamerę w pomieszczeniu – zwykle znajduje się ona u góry, za plecami policjanta. Po drugie, przestaw swoje krzesło. Postaraj się usiąść w takim miejscu, żeby kamera rejestrująca przesłuchanie miała widok w równym stop niu na twoją twarz i na twarz przesłuchują cej cię osoby. Nie dopuść do tego, by podczas ewentualnego procesu efekt «to, co ogniskuje uwagę, ma moc sprawczą» zadziałał na twoją niekorzyść. W przeciwnym razie, jak stwier 111 Andrzej Tomaszek dził sędzia Brennan, może być już po (twojej) sprawie. A tak przy okazji: jeśli kiedykolwiek bę dziesz przesłuchiwany i postanowisz przerwać rozmowę, żądając prawnika, to mam dla ciebie radę. Oto co masz zrobić, aby osłabić podej rzenia policji, że próbujesz coś ukryć: zrzuć wszystko na mnie. Powiedz, że chciałbyś w peł ni współpracować z policją na własną rękę, ale przeczytałeś kiedyś książkę, której autor 112 PALESTRA twierdzi, że intensywne przesłuchanie może być niebezpieczne nawet dla osób całkowicie niewinnych. Nie wahaj się, obarcz mnie winą. Możesz nawet podać moje imię i nazwisko. Co może mi zrobić policja? Aresztować mnie na podstawie zmyślonych zarzutów? Doprowa dzić na posterunek i zastosować makiawelicz ne taktyki wymuszania fałszywych zeznań? Nigdy niczego na mnie nie wymusi, bo ja znaj dę kamerę i przesunę swoje krzesło” (s. 93).