czytaj PDF - Trzynasty Schron

Transkrypt

czytaj PDF - Trzynasty Schron
ROZDZIAŁ 3
Bartosz „Bartosh” Majorczyk
Towarzyszka Muszkina
- Feliksie Władymirowiczu! Wstawajcie! Ruch na monitorach! Włochaty pyszczek szczura zbliżył się do ucha Generała Samotnikova. Wrzaski
gryzonia nie były w stanie obudzić śpiącego, lecz przy kolejnej próbie sztywne
szczurze wąsy połaskotały go w ucho.
- Hi, hi, oż ty piórkiem po uchu, swego dowódcę! No chodź tu,
krasawica… hi hi… co do cholery! Co się dzieje?
Rozczochrany mężczyzna w średnim wieku poderwał się z posłania,
ocierając obśliniony policzek. Sen powoli ustępował rzeczywistości.
Zapuchnięte oczy ogniskowały się na przedmiotach wypełniających sypialnie. Z
mroku panującego wewnątrz niewielkiego pomieszczenie poczęły wyłaniać się
poszczególne elementy otoczenia: stalowa szafka, obdrapany stół, tablica
korkowa wraz z odcinającymi się w jej ramach białymi plamami dokumentów i
instrukcji, stolik z radiotelefonem, szczur, hermetyczne drzwi…Szczur!
- Olegu Ogonowiczu, a co to za pilna sprawa każe Wam przeszkadzać
mi w porze mojego snu. Przecież wiecie jak wiele mam na głowie, i jak bardzo
każda godzina biologicznej odnowy jest dla mnie cenna!
- Wybaczcie, Feliksie Władymirowiczu. Włączyły się czujniki ruchu i
monitory systemu bezpieczeństwa. Ktoś przekroczył linię! – Szczur na wszelki
wypadek skulił uszy i podwinął długi bezwłosy ogon.
Generał Samotnikov z wielkim trudem wyplątał się z barłogu,
nakładając w pośpiechu na swoje chude ciało mundur i ciężki wełniany płaszcz.
Biegnąc już w kierunku pokoju kontrolnego owinął się zielonym szalikiem i
wcisnął na czubek głowy czapkę uszankę.
+++
Dwanaście monitorów dawało wystarczającą ilość światła, aby
wyrwać z objęć mroku cały pulpit kontrolny oraz miękki fotel, na którym w
wielu miejscach sztuczna skóra zdążyła już popękać. Mężczyzna usiadł ciężko
w siedzisku i zanim jego wzrok skupił się na obrazach wyświetlanych na
ekranach, nacisnął jeden z żółtych przycisków włączających w całym
kompleksie sygnał alarmowy mobilizujący cały personel. Druga ręka gmerała
po klawiaturze, aby za pomocą odpowiednich komend dokonać transferu energii
przeznaczonej na ogrzewanie w całości do pomieszczenia kontrolnego. Po
chwili niewielki strumień ciepłego powietrza przyjemnie owiewał wpatrzonego
w ekrany Generała Samotnikova.
Czerwona kontrolka przy monitorze 3B informowała o aktywowaniu
czujki ruchu. Za kilka minut przyczyna alarmu powinna pojawić się na ekranie.
- Towarzyszu Generale, melduję posłusznie moje przybycie! – mucha,
która usiadła na generalskim epolecie dwoma prawymi kończynami wykonała
przepisowy salut.
- A! Towarzyszka Muszkina. W samą porę. A gdzie towarzysz
Kukaraczow, czyżby znów miał się spóźnić?
- Zapewne, Towarzyszu Generale. Widziałam jak samowolnie i
przedwcześnie opuszczał stanowisko obserwacyjne. Podejrzewam, że ma gdzieś
ukryte zapas…ekhm – Mucha przerwała tyradę, widząc wchodzącego przez
niedomknięte stalowe drzwi karalucha.
- Towarzyszu Kukaraczow! Cieszę się, że zaszczyciliście nas swoją
obecnością, łaskawie reagując na sygnał do zbiórki –
Kwaśny ton Generała Samotnikova sprawił, że aparat gębowy muchy
rozciągnął się dyskretnie w szyderczym uśmiechu.
– A teraz przejdźmy do przyczyny naszego tutaj stawienia się. Ktoś
naruszył linię bezpieczeństwa w rejonie siódmym, czyli przy wejściu od ulicy
Gagarina. Skupcie się na monitorze 3B.
Kamera przesyłająca obraz do monitora 3B skierowana była na jedną
bocznych bram umożliwiających wjazd do pozostałości budynku Ministerstwa
Bezpieczeństwa Wewnętrznego, teraz stanowiącego właściwie wielką stertę
gruzu. Między budynkiem a bramą znajdował się odkryty parking dla petentów,
teraz pełen wraków samochodów, stojących na popękanym asfalcie, na którym
gdzieniegdzie kępkami rosła żółtawa trawa. Po kilkunastu sekundach
wyczekiwania na monitorze pojawiły się dwie wyraźne sylwetki ludzkie,
umiejętnie forsujące właśnie bramę broniącą dostępu na teren ministerstwa.
Twarze skryte za maskami przeciwgazowymi, wojskowe mundury pamiętające
z pewnością lepsze czasy, duże turystyczne plecaki, teraz jeszcze smętnie puste i
automaty Kałasznikowa w rękach. Lufy karabinków szturmowych co rusz
podrywane były w powietrze w poszukiwaniu potencjalnych celów do
eliminacji.
- Stalkerzy! – Jęknął Generał Samotnikov, uderzając kościstą pięścią
w pulpit. – Paskudne szkodniki. Wiedziałem, że prędzej czy później ich tutaj
przywieje. Będą dobierać się do wraków, a potem zaczną grzebać w budynku
ministerstwa i nie daj gospodin, tfu, odkryją pod spodem nasz schron. Olegu
Ogonowiczu! Uruchomić systemy bezpieczeństwa. O ile się nie mylę, kilka
wysuwanych min przeciwpiechotnych znajduje się akurat w rejonie ich
szabrowania – mężczyzna poskrobał się po głowie przenosząc wzrok na inną
część pulpitu - Tak! Dokładnie tak!
Generał spojrzał na monitor obrazujący schemat rozmieszczenia
wysuwanych z asfaltu stalowych stelaży, w których umieszczono miny
przeciwpiechotne, przy czym pułapki, które można odpalać pojedynczo mogą
ściąć z nóg cały pluton wojska chcący nierozważnie szturmować tak niegdyś
istotną dla funkcjonowania rosyjskiego państwa instytucję.
Szczur zwinnie skoczył na pulpit, łapkami podważył pleksiglasową
osłonkę, po czym z niemałym trudem przekręcił tkwiącą w specjalnej szczelinie
kartę kodową, uruchamiającą aktywne systemy obronne kompleksu.
- Towarzyszu Kukaraczow! Uzbroić ładunki w sektorze siódmym.
Na ekranie monitora dwa czerwone punkty zbliżały się do strefy
rażenia. Pewna część zaznaczonych żółtymi kropkami min nie pulsowała, co
oznaczało, że zostały już odpalone wcześniej lub z innych przyczyn nie mogą
zostać użyte. Gdy dwie czerwone kropki znalazły się w zasięgu dwóch
pulsujących żółtych punktów, a rzut oka na kamerę 3B upewnił mężczyznę, że
żaden z wraków nie przesłania szabrowników, drżący z emocji kościsty palec
wcisnął do oporu przycisk inicjacji zaznaczonych wcześniej min. Ekran 3B nie
rozjaśnił się od nagłej eksplozji, a zgromadzeni w podziemnym kompleksie
schronowym Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego widzowie nie
doczekali się szatkowania intruzów przez tysiące stalowych kulek, wtopionych
w plastikową skorupę wybuchowych środków zwalczania piechoty
nieprzyjaciela.
+++
Zaparowane okulary maski przeciwgazowej utrudniały dokładne
zlustrowanie przedpola. Sasza, jego towarzysz i uczeń, co chwilę podrywał lufę
automatu w górę, pilnie obserwując dachy okolicznych budynków. Obaj
uprzedzeni zostali o ogromnej ptakopodobnej istocie, która pikując z wysokości
zaatakowała niedawno inną grupę przepatrywaczy, ryzykujących życiem aby
zdobyć pamiątki po przeszłości tak bardzo potrzebne żyjącym wciąż na dole
ludziom. Jednak informacja o kilkunastu nie wybebeszonych wrakach, jaka
dotarła do niego przez znajome źródło, warta była podjęcia tego ryzyka.
Wiedział, że jego informator opłacany jest przez wielu stalkerów, do których z
pewnością ta plotka dotarła również. Ci, którzy postanowili czekać na
dogodniejszy czas, znajdą przetrzepaną miejscówkę i wymalowany żółtą farbą
graficzny podpis Suzina. Konkurencja pęknie z zazdrości a ci, którzy w niego
nie wierzyli, spalą się teraz ze wstydu.
- Suzin! – Przytłumiony przez maskę głos Saszy wyrwał go z
zamyślenia. Szlag! Na górze powinien być cały czas skupiony, a nie bujać w
obłokach jak świeżak.
- Zatkasz ty się, durak! – Doświadczony stalker pogroził pięścią
młokosowi, którego krzyki ściągnąć mogły kłopoty.
- Suzin! Kopnij mnie w rzyć, ale właśnie wydawało mi się, że kilka
metrów na lewo od nas fragment asfaltu uniósł się nieco.
Stalker rzucił wzrokiem we wskazanym kierunku. Asfalt
poprzecinany był licznymi pęknięciami, a w kilku miejscach ze szczelin
wyłaziło zielsko. Może jakaś paskuda przebiegła między wrakami?
- Nic to, Saszeńka. Przyspiesz! Zróbmy swoje i wracajmy. Zobacz na
ten złom. Bagażnik cały czas zamknięty i jak nic pełen ciekawych przedmiotów.
Bierz łom i walcz z zamkiem, a ja będę nas osłaniał. Tylko cicho!
Suzin zastanawiał się gdzie najkorzystniej było namalować swój
symbol, aby nie było wątpliwości, kto pierwszy dobrał się do tego miejsca.
+++
Generał Samotnikov patrzył z niedowierzaniem jak dwaj stalkerzy
mijają strefę rażenia. Rzut okiem na schemat uświadomił mu, że w
bezpośrednim sąsiedztwie intruzów nie ma już sprawnych pułapek. Co mogło
pójść nie tak? Czyżby system zaczynał się sypać i informacje o minach były
błędne. A może…
Wzrok mężczyzny spoczął na karaluchu, który ze wszystkich sił, lecz
z miernym rezultatem próbuje przepchać suwadło na stronę, która oznacza
uzbrojenie oznaczonych min.
- Wszystko jasne! Towarzyszu Kukaraczow, nawet najprostsze zadanie
jesteście w stanie sknocić koncertowo. Do czorta z takim pomocnikiem!
Generał Samotnikov uniósł wskazujący palec, skupiając uwagę
wszystkich zgromadzonych.
- Towarzysze, niech to zdarzenie będzie dla nas lekcją. Przebywamy
obecnie w nowoczesnym schronie, którego budowa prowadzona była z
ogromnym zaangażowaniem, na co wpływ miała świadomość konstruktorów i
budowniczych, że w razie zagrożenia uratuje on życie najlepszym synom i
córkom rosyjskiego społeczeństwa, pracującym w Ministerstwie Bezpieczeństwa
Wewnętrznego. Przebywamy kilka metrów pod gruzami budynku, będącego
niegdyś gwarantem ładu, wyposażeni w najnowocześniejsze zdobycze
technologiczne, uzbrojeni w owoce pracy najlepszych naukowców na świecie,
obarczeni koniecznością trwania na posterunku, pomimo ewidentnego rozkładu
panującego wokół. I to wszystko w chwili najwyższej próby okazuje się nic nie
warte, jeśli tworzące personel kompleksu jednostki nie wykazują się
odpowiednim zaangażowaniem, wręcz dopuszczając się bumelanctwa,
bezrefleksyjnie skazując tym samym cały nasz zespół na niepowodzenie i klęskę!
- Jakie kroki, wobec nieudolności Kukaraczowa powinniśmy teraz
podjąć, Towarzyszu Generale? – Mucha z intuicją najwyższej klasy polityka
wyczuła moment, w którym najlepiej przypomnieć o swoim istnieniu.
- A co wy radzicie, Towarzyszko Muszkina? – Mężczyzna zezował w
stronę siedzącego na ramieniu owada.
- Ośmielam się poprzeć rozwiązanie, które na pewno Wam,
Towarzyszu Generale wpadło do głowy jako najbardziej odpowiednie. Trzeba
uruchomić środki rażenia bezpośredniego znajdujące się przy wejściu do
budynku..
- Ale to wymaga skierowania tam całych nakładów energii. Wyziębimy
pomieszczenie kontrolne…
- Sami wielokrotnie powtarzaliście, że bezpieczeństwo pierwszeństwo
mieć powinno nad wygodą.
Generał nie mógł sobie przypomnieć, aby użył kiedyś podobnych
słów, ale nie zawracał sobie tym dłużej głowy, skupiając się na wybieraniu
odpowiednich komend. Po chwili światła przygasły a pomieszczenie kontrolne,
pozbawione dopływu ciepłego powietrza z klimatyzacji, stało się wyjątkowo
nieprzytulne.
Jedyna ocalała przed zawalonym bocznym wejściem do budynku
ministerstwa ogromna donica, wypełniona kolorowym żwirem, zgrabnie
rozsunęła się na dwie połówki, ujawniając sprzężony z kamerą zmodyfikowany
karabin maszynowy, zdolny swym ogniem rozłożyć na czynniki pierwsze lekko
opancerzony pojazd. Obraz kamery z wyraźnie zaznaczonym celownikiem
lekko migał, lecz to nie przeszkadzało mężczyźnie w zdalnym nakierowaniu
broni na właściwy cel: dwóch intruzów przyglądających się zawartości walizki
wyciągniętej z bagażnika jednego z aut. Przycisk aktywacji działka pozostał
wciśnięty na tyle długo, aby lufa karabinu zdążyła wypluć długą serię. Pobór
mocy towarzyszący tej czynności sprawił, że obraz kamery zniknął, lecz gdy
generał zdjął palec z przycisku, jego oczom ukazały się dwa ciała wykręcona w
nienaturalnych pozach i bok pordzewiałego samochodu osobowego, poznaczony
śladami po kulach.
- Zwycięstwo! Naszych wrogów spotkała zasłużona kara, a ich truchła
będą odpowiednią przestrogą dla innych…przynajmniej do czasu aż ciałami nie
zajmą się jacyś padlinożercy, czy inne tałatajstwo krążące po okolicy.
- Feliksie Władymirowiczu! – Piskliwy głos szczura wyrwał zebranych
z entuzjastycznego stanu fetowania. Jako jedyny, ze względu na łączącą go z
generałem długoletnią znajomość, mógł zwracać się do niego po imieniu. –
Pozwolę sobie przypomnieć, że z podobnymi szumowinami nie mieliśmy jeszcze
do czynienia. Wnioskuję zwiększoną czujność i intensyfikację obserwacji.
Wskazanym by było zadbać też o to aby podobne wypadki jak ten z uzbrojeniem
min nie miały już miejsca. Musimy wiedzieć skąd się nasi nowi wrogowie biorą.
- Z metra wyłażą!
Z twarzy Samotnikova znikł uśmiech zwycięscy. W pomieszczeniu
zapanowała nieznośna cisza.
– Nie mówiłem wam, bo i niepokoić nie chciałem, ale rok temu, gdy
generator był jeszcze sprawny i nie trzeba było tak drastycznie ograniczać
zużycia energii, lubiłem spędzać długie godziny czuwania bawiąc się aparaturą
radiową, w poszukiwaniu sygnałów od innych ludzi. Udało mi się nawiązać
łączność z niejakim Bielkovem, który również przeczesywał eter. Podałem się za
koordynatora służb ratunkowych przybyłego z wyprawą z jednego z
podmoskiewskich rejonów. To był jakiś żółtodziób, bardzo podekscytowany
kontaktem z osobą z zewnątrz. Wymanewrowałem go tak, że wygadał mi się, że
pod ziemią, w infrastrukturze metra żyje od groma ludzi, a on sam nadaje ze
stacji Puszkińska, czyli wcale niedaleko od nas. Potem zaczął opowiadać mi o
Czwartej Rzeszy i choć niektóre jego wypowiedzi miały dużo sensu, wiedziałem,
że z tym kolesiem nie da się dalej dyskutować. Świr i fanatyk. Jeżeli pod ziemią,
we wszystkich tunelach żyją tysiące mu podobnych, to ja, Generał Samotnikov,
mówię wam, że nie możemy dopuścić do tego, aby odkryli nasz schron i zbrukali
swoją ideologią ostatnich prawych funkcjonariuszy państwa rosyjskiego!
Będziemy walczyć do końca z faszystowską zarazą.
Generał otarł ślinę z kącików ust, patrząc na odbicie swej twarzy w
szkle osłaniającym wskaźnik zużycia filtrów powietrza. Jego twarz, choć
zarośnięta gęstą szczeciną i niezdrowo wychudła, wciąż zdradzała ślady
mongolskich przodków.
- Wobec tak otrzymanych informacji postanowiłem zniszczyć
aparaturę radiową, a wam nie mówić nic do czasu wystąpienia realnego
zagrożenia. Odnieśliśmy dziś znaczne zwycięstwo nad wrogiem. Należy uczcić to
w wyjątkowy sposób. Ogłaszam wobec tego dzisiejszy dzień dniem posiłku
mięsnego, co oznacza, że do przepisowej porcji sucharów i konserwowego
groszku dodamy dziś jeden z luksusowych weków własnej produkcji.
Wśród ogólnej i szczerej radości Generał Samotnikov wyszedł przez
niedomkniętą stalową zaporę do pomieszczenia magazynowego, wracając po
chwili z pobranymi zapasami, które po chwili z wielkim ceremoniałem zaczął
rozdzielać.
- Ponieważ miał miejsce pewien incydent. Ogłaszam, że rezygnuję w
dniu dzisiejszym ze zwyczajowej metody podziału strawy według czynniku
masowego. Towarzysz Kukaraczow otrzyma przydział najmniejszy, aby dobrze
zapamiętał sobie jak wielkie zagrożenia sprowadził na nas swoją
niekompetencją.
W segmentowanych oczach muchy pojawił się triumfalny blask, a
pokryte włoskami odnóża wykonały skoczny, acz dyskretny taniec.
- Dzisiejszą porcję mięsa… – generał spojrzał na napis wykonany
flamastrem na wieczku - … zawdzięczamy porucznikowi Daniszyłowovi. Dobry
to był człek, zacny kompan i świetny funkcjonariusz. Żywotny. Walczył do końca
i trzymał się życia, jak przystało na przedstawiciela elitarnej części rosyjskiego
społeczeństwa. Choć szarpał się i wierzgał, walcząc jak prawdziwy mężczyzna,
to gdy przyciskałem go wbijając mu bagnet w pierś, widziałem w jego oczach
błysk zrozumienia i wdzięczności, że przyczyni się swoją ofiarą do przetrwania
w mojej osobie ideałów promowanych przez Ministerstwo Bezpieczeństwa
Wewnętrznego. Zanim wyzionął ducha, uśmiechał się do mnie, salutując! – głos
generała załamał się ze wzruszenia – Niech zatem jego postępowanie będzie dla
was przykładem. Na jego cześć: Ura! Ura! Ura!
+++
Uczucie chwilowej sytości i ciepłe powietrze dmące z kratek
klimatyzacyjnych wprowadziły nastrój senności i błogiego lenistwa. Generał
położył nogi na pulpit, wpatrując się w wyświetlane na monitorach obrazy z
kamer bezpieczeństwa.
- No dobrze! Alarm odwołany. Możecie udać się do swoich zajęć. Ja
obejmę wartę. Za trzy godziny zmieni mnie towarzyszka Muszkina.
Odmaszerować!
Kilka minut później mężczyzna włączył niewielką lampkę
umieszczoną nad pulpitem, rozjaśniając nieco półmrok panujący w całym
pomieszczeniu. Z jednej z półek zdjął książkę o wypłowiałej błękitnej okładce,
po czym zaczął ją czytać w zaznaczonym wcześniej miejscu. Tekst znał
niemalże na pamięć, wobec czego nie miał problemu z odnotowaniem
znajomego mu odgłosu bzyczenia, gdy towarzyszka Muszkina wleciała przez
niedomkniętą śluzę.
- Towarzyszu Generale! – Owad przysiadł na pulpicie w miejscu
oświetlonym przez lampkę i zasalutował, przy czym druga para odnóży
wykonała mimowolnie gest przypominający ludzkie pocieranie dłoni. – z
ciężkim sercem muszę złożyć donos na Towarzysza Kukaraczowa!
Generał, zaintrygowany odłożył książkę, skupiając wzrok na
Towarzyszce Muszkinie. Przyzwalająco kiwnął dłonią.
- Pozwólcie że pierwej zapytam: czy Towarzysz Kukaraczow często z
Wami rozmawia?
Segmentowane oczy zmrużyły się przebiegle, gdy na twarzy
Samotnikova pojawił się niemożliwy do ukrycia grymas zakłopotania, że
umknął mu fakt, że Kukaraczow nigdy się do niego nie odezwał.
- Oczywiście trudno jest zwrócić uwagę na tak prozaiczny detal, gdy
ma się na głowie konieczność zapewnienia sprawnego funkcjonowania tak
wielkiego podziemnego kompleksu, mając do pomocy niezbyt rozgarniętych
podwładnych i lawinowo rosnącą liczbę problemów, których rozwiązaniem nie
może się zająć nikt inny oprócz Was, Towarzyszu Generale, gdyż wymagają
niebagatelnych talentów i charakteru. – podsunęła usłużnie, aby nie wprawić
swego przełożonego w jeszcze większe zakłopotanie.
Generał chrząknął, mile połechtany.
- Niestety z przykrością donoszę, że Towarzysz Kukaraczow bez
przerwy próbuje mnie indoktrynować i podburzać. Częstym celem jego
wściekłych tyrad i ataków jest wasz autorytet, który najwyraźniej bardzo mu
przeszkadza. Wyobraźcie sobie, że ten bumelant i reakcjonista twierdzi, że nie
jesteście prawdziwym generałem, tylko zwykłym szeregowym funkcjonariuszem,
który wykończył kilku współtowarzyszy, którym udało się na czas schronić pod
ziemią i sam mianował siebie na tak wysokie i zaszczytne stanowisko.
Udawałam przed tym profanem zaskoczoną i zaciekawioną, lecz w głębi duszy
skręcało mnie od tych bredni. Kukaraczow ciągle coś knuje. Znika bez przerwy
w najgorszych rozpadlinach pewien, że ze wzgląd na moje skrzydła nie wejdę
tam za nim aby go śledzić. Chciałam wyciągnąć z niego jeszcze więcej
informacji, lecz dzisiejsze zdarzenie dobitnie uświadomiło mi, że ta gnida w
ciele karalucha nie zawaha się nawet przed akcjami dywersyjnymi i sabotażem,
czego dowodem było działanie, które niemalże umożliwiło faszystowskim
wrogom na wykrycie naszych pozycji… Wybaczcie. Pozostawię Was teraz z tymi
szokującymi informacjami…
Na korytarzu wciąż słychać było jeszcze bzyczenie muszych skrzydeł,
gdy purpurowy z wściekłości i szoku Samotnikov wzywał przez interkom Olega
Ogonowicza.
+++
Karaluch nie miał gdzie uciec. Ostre światło przypulpitowej lampki
skierowane było wprost na niego. Oleg Ogonowicz, na wyraźny rozkaz generała
pozbawił uwięzionego owada dwóch odnóży.
- A więc, Towarzyszu Kukaraczow! Czy zaprzeczacie, że dopuściliście
się szpiegostwa na rzecz faszystowskiego wroga naszej ojczyzny oraz swoimi
rozlicznymi działaniami sabotażowymi czyniliście szkodę naszej wspólnej
sprawie? Czy uważacie za bezpodstawne oskarżenia wysuwane w waszą stronę
przez Towarzyszkę Muszkinę, widzącą w was reakcjonistę, imperialistę, faszystę
sodomitę, kułaka i zdrajcę? Jeżeli przyznacie się teraz, ocalicie nie tylko życie i
pozostałe odnóża, ale będziecie mięli okazję się zrehabilitować poprzez ciężką
pracę i wykłady uświadamiające. Będziecie otrzymywać najmniejsze racje
żywności do czasu, aż udowodnicie nam, że ostatecznie zerwaliście z błędną
ideologią i na nowo gotowi jesteście służyć Rosji. Jeśli tak, podpiszcie ten
dokument…
Karaluch zamoczył jedno z ocalałych odnóży w brudnej plamie rdzy,
po czym niezgrabnie podpisał się na podsuniętej mu kartce papieru.
- Niniejszym uznaję was za winnego zarzucanych czynów. Zostajecie
pozbawieni szarży i zaszczytów oraz wszelkich przywilejów. Wasz tymczasowy
areszt znajduje się tam…
Samotnikov wskazał bliżej nieokreślony punkt na końcu
pomieszczenia. Zaintrygowany karaluch obrócił się w stronę wskazywaną przez
mężczyznę. Ręka Samotnikova zanurkowała w przepastną kieszeń
generalskiego płaszcza, wyłuskując z niej lakierowany półbut. Palce zacisnęły
się na przetartym i poobijanym nosku buta. Uderzenie było szybki i sprawne.
Drewniany obcas spadł na zaskoczonego owada. Ostre światło lampki wyłowiło
z mroku panującego w pomieszczeniu resztki chitynowego pancerzyka oraz
mokrą plamę na drewnianym blacie biurka
- Was, Towarzyszko Muszkina, w dowód uznania za obywatelską
postawę i zachowanie czujności w obliczu aktywności wroga nagradzam
zwiększeniem racji żywnościowej i trzema dniami wolnymi od dyżurów. Was,
Olegu Ogonowiczu zachęcam do brania przykładu z Muszkiny. To dopiero
początek. Gdzieś tam czai się wróg, który nie spocznie, dopóki nas nie znajdzie i
nie zniszczy
Czai się w przepastnych tunelach metra.
I tylko czeka na dogodny moment.
By nas wytępić.
Jak karaluchy…

Podobne dokumenty