recenzje - Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych
Transkrypt
recenzje - Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych
RECENZJE R E CE N Z J E Bogumił GROTT Uniwersytet Jagielloński Maciej Strutyński, Religia i naród. Inspiracje katolickie w myśli ruchu narodowego w Polsce współczesnej (1989-2001) Zakład Wydawniczy „NOMOS”, Kraków 2006, 445 s. Recenzowana książka stanowi bardzo interesujące uzupełnienie wiedzy o ruchu narodowym w Polsce. W przeciwieństwie do innych książek ujmujących dzieje jego ideologii odnosi się tylko do czasów współczesnych, opisuje fakty ideowe funkcjonujące w Polsce na naszych oczach i stanowiące cząstkę obecnej rzeczywistości politycznej, a także w pewnym zakresie i kultury duchowej. Ruch narodowy jako formacja o charakterze nacjonalistycznym posiada w naszym kraju już ponad stuletnią historię1. W obecnie rozpowszechnianym w Polsce pojęciu sam termin „nacjonalizm” ma wymowę pejoratywną, a adepci tego kierunku często niechętnie w ten sposób określają swoje ugrupowania oraz głoszone przez nie idee. Wokół endecji, a ona w swej ostatniej fazie rozwojowej jest głównym bohaterem niniejszej książki, narosło wiele nieporozumień i uprzedzeń. Endecja już od początku swojego istnienia miała wielu przeciwników, także wśród innych polskich ugrupowań politycznych. W latach II Rzeczypospolitej jej głównym adwersarzem był obóz piłsudczykowski, ale również lewica nie była przyjazna obozowi narodowemu. Powstałe animozje w sposób nieporównywalnie bardziej drastyczny dały o sobie znać pod rządami komunistów. Formacja narodowa została przez nich skazana na zagładę i unicestwiana z wielką konsekwencją. Świadectwem takiej polityki były losy zarówno szeregowych działaczy, jak i liczących się przywódców, znaczone pokazowymi procesami kończącymi się często bardzo surowymi wyrokami, także karami śmierci. Mimo upadku reżimu komunistycznego panujący klimat w dalszym ciągu nie zawsze bywa przyjazny dla tej opcji ideowo-politycznej. Objawia się to w różny sposób. Nas w tej chwili interesuje jedynie płaszczyzna badań naukowych. Ta zaś ulega rozmaitym naciskom, które deformują nierzadko oceny zarówno szeroko rozumianego ruchu narodowego w Polsce, jak i samego nacjonalizmu, jako kierunku występującego na świecie. Wiedza, a właściwie wyobrażenia o nacjonalizmie jako takim w niektórych wypadkach spełniają rolę jednego z instrumentów służących do formowania postaw społecznych. Wszystko to utrudnia dogłębne rozpoznawanie zjawisk związanych 1 B. Grott, Nacjonalizm polski, [w:] Encyklopedia „białych plam”, t. 12, red. M. R. Górniak, Radom 2003. 552 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 z nacjonalizmem i skutkuje wieloma przekłamaniami i uproszczeniami. Obecnie w Polsce nacjonalizm często też bywa identyfikowany z szowinizmem, a więc postawą i emocją drapieżną i naganną. W takiej sytuacji sam termin „szowinizm” jest rzadko stosowany, jak gdyby był już niepotrzebny. W potocznej praktyce widać też skłonność do traktowania nacjonalizmu jako zjawiska w miarę jednorodnego, gdy w rzeczywistości sprawa ta wygląda zupełnie inaczej. Nacjonalizm bowiem, stawiając w centrum uwagi naród, jednak nie zawsze tak samo go wartościuje. Ponadto wspiera się w swoich odmianach na różnych systemach filozoficznych, co skutkuje preferowaniem bardzo odmiennych, a nawet sprzecznych ze sobą wartości. Olbrzymia większość badaczy poświęca mało uwagi tego rodzaju zagadnieniom, najbardziej interesując się instytucjonalnymi formami ruchów nacjonalistycznych oraz ich działalnością w bieżącej polityce. Inne stanowisko zajmują nieliczni dzisiaj przedstawiciele dyscypliny naukowej, jaką jest politologia religii. Siłą rzeczy skupiają oni uwagę na relacjach danego nacjonalizmu z religią, co prowadzi do analizowania konkretnych systemów ideologicznych z perspektywy aksjologicznej. Do tego ostatniego gatunku należy oddawana dzisiaj do rąk czytelników książka Macieja Strutyńskiego Religia i naród. Inspiracje katolickie w myśli ruchu narodowego w Polsce współczesnej (1989-2001). Bez wątpienia nacjonalizmy często różnią się bardzo głęboko między sobą. Można je klasyfikować w rozmaity sposób. Jednym z najbardziej oczywistych jest podział na nacjonalizm umiarkowany i skrajny. Według definicji ks. Pawła Tarasiewicza pierwszy jest utożsamiany z patriotyzmem, uważa się go bowiem za stymulator poczucia ludzkiej godności i potrzebę życia we wspólnocie2.Według innego znawcy zagadnienia, ks. prof. Stanisława Kowalczyka, nacjonalizm pozytywny, tj. umiarkowany i etycznie nie kwestionowalny, oznacza dumę ze swojego narodowego pochodzenia, miłość ojczyzny, szacunek dla własnej historii, rozwój narodowej kultury itd. Taki nacjonalizm może łączyć się z chrześcijańską ideą miłości bliźniego3. W przeciwieństwie do nacjonalizmu umiarkowanego nacjonalizm skrajny według ks. Tarasiewicza bywa nazywany szowinizmem, oznacza nie tylko solidarność z własnym narodem i służbę jego interesom, co przewartościowanie własnego narodu i faktyczny jego kult, któremu towarzyszy skłonność do deprecjacji innych narodów i dążenie do podporządkowania ich sobie [w pewnych wypadkach do ich wytępienia – B.G.]; opiera się na przekonaniu, że między narodami toczy się nieustanna walka, u jej podstaw znajduje się pogląd, że poszczególne narody nie są równowartościowe, lecz istnieje między nimi hierarchia, w której własny naród albo już znajduje się na jej szczycie, albo ma predyspozycje i obowiązek, by tam się znaleźć4. Już choćby tylko ze względu na zróżnicowania w obrębie kierunków nacjonalistycznych, na jakie wskazują cytowane powyżej definicje, należy te pierwsze pojmować w kategoriach pluralistycznych. Niniejsza książka jest poświęcona jednej z odmian, 2 3 4 P. Tarasiewicz, Nacjonalizm, [w:] Encyklopedia „białych plam”, t. 12… S. Kowalczyk, cyt. za P. Tarasiewicz, Nacjonalizm… P. Tarasiewicz, Nacjonalizm… POLITEJA 1(7)/2007 Religia i naród… 553 jaką reprezentuje polski ruch narodowy w dobie pokomunistycznej, a właściwie jego ideom. Autor zrekonstruował w kolejnych rozdziałach takie zagadnienia, jak koncepcja narodu i patriotyzmu, ustroju państwowego, ustroju społeczno-gospodarczego oraz kwestię poglądów na oczekiwaną rolę i miejsce religii i Kościoła w Polsce i świecie. Zwrócił też baczną uwagę na lansowane w obrębie formacji neoendeckiej poglądy historiozoficzne, które zazwyczaj służą do pracy formacyjnej w zakresie światopoglądu ze zwolennikami ruchu. Wszystkie wyszczególnione tu idee, jak to słusznie konstatuje autor, znajdują się pod wpływem wyraźnych inspiracji katolickich. Całość ideologii współczesnej endecji wykazuje też pewne cechy fundamentalizmu religijnego, który dawał już wcześniej o sobie znać w tym obozie. Jego wyrazem była krystalizująca się w drugiej połowie lat 30. idea „Katolickiego Państwa Narodu Polskiego”. Jak to wynika z książki Macieja Strutyńskiego, jest ona nadal obecna w ideologii omawianych przez niego partii i grup. Autor udowadnia, i należy się z nim zgodzić, że nacjonalizm współczesnej endecji jest daleki od nacjonalizmu „skrajnego”, stanowiąc osobną umiarkowaną kategorię. Niniejsza książka uzupełnia więc w sposób bardzo istotny istniejące badania politologiczne i historyczne dotyczące ruchu narodowego we współczesnej Polsce. Widać to bardzo wyraźnie, gdy się ją porówna z prawie równocześnie opublikowaną pracą historyka Jarosława Tomasiewicza również poświęconą partiom neoendeckim w III Rzeczypospolitej. Strutyński weryfikuje też wiele ocen dotyczących tej formacji politycznej wypowiadanych przez lata zarówno w publikacjach naukowych, jak i środkach masowego przekazu. Dlatego należy ją polecać wszystkim tym, którzy znajdują intelektualną satysfakcję w samodzielnych poszukiwaniach w celu docierania do prawdy nieraz trudno dostępnej czy wręcz przemilczanej. 554 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 Prof. dr hab. Bogumił GROTT, politolog, historyk i religioznawca – habilitacja z nauk politycznych w zakresie historii myśli politycznej (1986), tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych (1997) – jest zatrudniony na stanowisku profesora zwyczajnego w Instytucie Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz dyrektora Instytutu Politologii w PWSZ w Oświęcimiu. Jego główne zainteresowania koncentrują się wokół zagadnień nacjonalizmu oraz stosunków narodowościowych w Polsce i krajach ościennych ze szczególnym uwzględnieniem wpływu religii na powyższe zjawiska. Do jego najważniejszych prac należą: Próba analizy stosunków narodowościowych wśród rycerstwa oleśnickiego w latach 1312-1412, „Acta Universitatis Wratislaviensis”, Historia XXIII, nr 195; Nacjonalizm i religia, Kraków 1984; Katolicyzm w doktrynach ugrupowań narodowo-radykalnych do roku 1939, Kraków 1987; Nacjonalizm chrześcijański, wyd. 1, Kraków 1991, wyd. 2, Kraków 1996, wyd. 3, Krzeszowice 1999; Religia, Kościół, etyka w ideach i koncepcjach prawicy polskiej (redakcja i wstęp do wyboru pism), Kraków 1993; Zygmunt Balicki ideolog Narodowej Demokracji, Kraków 1995; Adam Doboszyński o ustroju Polski (redakcja i wstęp do wyboru pism), Warszawa 1996; Polacy i Ukraińcy dawniej i dziś (redakcja, wstęp i współautorstwo), Kraków 2002; Religia, cywilizacja, rozwój – wokół idei Jana Stachniuka, Kraków 2003; Stosunki polsko-ukraińskie w latach 1939-2004 (redakcja, wstęp i współautorstwo), Warszawa 2005; Neopoganie (redakcja, wstęp i współautorstwo), Kraków 2005; Nacjonalizm czy nacjonalizmy? (redakcja, wstęp i współautorstwo), Kraków 2006. Główne prace książkowe Bogumiła Grotta były recenzowane w wielu czasopismach naukowych, krajowych i zagranicznych. R E CE N Z J E Łukasz JAKUBIAK Uniwersytet Jagielloński Piotr Mikuli, Zasada podziału władz a ustrój brytyjski Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2006, 180 s. Recenzowana publikacja – Zasada podziału władz a ustrój brytyjski Piotra Mikuli – powstała na bazie pracy doktorskiej obronionej na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2004 r. Zaznaczyć należy, że nie jest to pierwsza publikacja książkowa w dorobku naukowym Autora. W roku 2002 ukazała się jego praca zatytułowana Zdekoncentrowana kontrola konstytucyjności prawa. Stany Zjednoczone i państwa europejskie, a dwa lata później w serii Systemy konstytucyjne państw świata, ukazującej się nakładem Wydawnictwa Sejmowego, opublikował System konstytucyjny Słowenii. Już na wstępie niniejszej recenzji odnotować należy trafność wyboru tematu monografii. Problem podziału władz rozpatrywany w kontekście funkcjonowania ustroju brytyjskiego wciąż stanowi obszar wielu kontrowersji, które – na co zwraca uwagę Autor – znajdują odzwierciedlenie w poglądach wielu brytyjskich konstytucjonalistów (s. 6). Tytułem przykładu można w tym miejscu wskazać na następstwa, jakie w tym względzie ma obowiązywanie zasady suwerenności parlamentu, a także specyficzna pozycja ustrojowa lorda kanclerza będącego do czasu niedawnych reform ustrojowych ważnym ogniwem zarówno władzy wykonawczej, jak i ustawodawczej oraz sądowniczej. Wyrazem podobnych kontrowersji jest zarysowany w uwagach wstępnych cel monografii, za który Autor uznaje próbę odpowiedzi na pytanie, na ile postulaty idei podziału władz znajdują swoje odzwierciedlenie we współczesnym ustroju brytyjskim (s. 5). Poruszana w pracy problematyka nie jest obca polskiej literaturze przedmiotu. Uznać należy jednak, że recenzowana monografia dotycząca kwestii podziału władz w Zjednoczonym Królestwie stanowi nowatorskie ujęcie jednego z najistotniejszych zagadnień funkcjonowania brytyjskiego systemu politycznego. Jest ona bowiem wyrazem twórczego połączenia rozwijanych na gruncie polskim (m.in. przez A. Pułłę i R. M. Małajnego) tradycji badań nad zagadnieniem podziału władz z bogatym dorobkiem naukowym autorów koncentrujących swoje zainteresowania badawcze na ustroju Zjednoczonego Królestwa (m. in. S. Gebethnera, K. Grzybowskiego, W. Zakrzewskiego i A. Zięby). Zasadnicza część pracy składa się z trzech rozdziałów poprzedzonych uwagami wstępnymi. Pracę wieńczą uwagi końcowe, w których Autor zawarł najistotniejsze 556 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 konkluzje płynące z przeprowadzonych wywodów. Ponadto każda z trzech części pracy zakończona jest wnioskami Autora dotyczącymi przedstawionych zagadnień. Niewątpliwie ułatwia to lekturę książki. Rozdział pierwszy otwierają cenne rozważania natury terminologicznej, w których podjęta została próba zdefiniowania zakresu pojęciowego takich terminów, jak podział władz, system hamulców i równowagi oraz ustrój mieszany. W dalszej części zaprezentowane zostaje bogactwo doktryn odnoszących się do idei podziału władz na gruncie brytyjskim, tak w perspektywie historycznej, jak i w ujęciu współczesnym. Autor uwzględnia zarówno ewolucję w stanowisku doktryny, jak i stosunek do idei podziału władz najważniejszych brytyjskich partii politycznych. Na uwagę zasługuje w tym miejscu interesujące rozróżnienie dwóch stanowisk – klasycznego i rewizjonistycznego – we współczesnej brytyjskiej doktrynie prawa konstytucyjnego. Przedstawiciele pierwszego z wyróżnionych kierunków (m.in. A. V. Dicey, W. I. Jennigs, G. Marshall) podawali w wątpliwość istnienie na gruncie brytyjskim zasady podziału władz bądź to w aspekcie formalnym, bądź materialnym. Niektórzy – jak A. V. Dicey – zasadzie tej w ogóle nie poświęcali szczególnej uwagi (s. 38). W. A. Robson twierdził natomiast, że podział władz w ustroju brytyjskim nie znajdował zastosowania w żadnym okresie historii (s. 39). Na tym tle zwolennicy stanowiska rewizjonistycznego (m.in. T. R. S. Allan, H. Barnett, M. J. C. Vile) prezentują się jako dużo bardziej przychylni idei podziału władz, co niewątpliwie ma związek z realizowanymi obecnie reformami ustrojowymi, dotyczącymi m.in. pozycji ustrojowej lorda kanclerza. W rezultacie przedstawiciele stanowiska rewizjonistycznego dostrzegają wagę zasady podziału władz, a nawet – jak T. R. S. Allan – wskazują na jej nieodłączny związek z uświęconą na gruncie brytyjskim zasadą rule of law. Ideę rządów prawa zrozumieć można bowiem tylko dzięki interpretacji dokonanej łącznie z uwzględnieniem podziału władz (s. 41). Także H. Barnett podział władz stawia w jednym rzędzie z konstytutywnymi zasadami ustroju Wielkiej Brytanii: suwerennością parlamentu i rządami prawa (s. 42). A. W. Bradley i K. D. Ewing podkreślają natomiast wagę zasady podziału władz, której istotna rola w ustroju brytyjskim daje się zauważyć szczególnie po wejściu w życie ustawy o prawach człowieka (Human Rights Act, 1998). W ich ujęciu podział władz – gwarantując niezależność sądownictwa – decyduje o rzeczywistym przestrzeganiu praw człowieka zawartych w Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (s. 44). Należy uznać, iż uwypuklenie wyraźnej ewolucji w interpretacji zasady podziału władz na gruncie brytyjskim stanowi niewątpliwie walor recenzowanej pracy. Autor wskazuje, że przedstawione wyżej kontrowersje w tej materii wynikają z posługiwania się przez przedstawicieli stanowiska klasycznego tzw. czystą teorią podziału. W poglądach Autora można dostrzec wyraźne odejście od takiego kierunku interpretacji tej zasady ustrojowej. Wydaje się, że czysta teoria podziału przestaje być adekwatna do opisu funkcjonowania współczesnych państw. Obecny poziom komplikacji procesów decyzyjnych wymaga bowiem zgodnego współdziałania, a nie ścisłej separacji w ramach tradycyjnego wyróżniania władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. POLITEJA 1(7)/2007 Zasada podziału władz… 557 O szerokiej interpretacji przez Autora tej zasady ustrojowej świadczy także treść rozdziału drugiego dotyczącego podziału władz na tle relacji parlamentu i rządu Jej Królewskiej Mości. Już na wstępie poczynione zostały istotne uwagi, rozwinięte następnie w dalszej części omawianego rozdziału. Autor odnotowuje przekształcenia w brytyjskim modelu systemu parlamentarno-gabinetowego, sprowadzające się do przejęcia przez rząd uprawnień monarchy oraz daleko idącego podporządkowania parlamentu egzekutywie. Jak zauważa, tradycyjny konflikt między parlamentem a rządem zostaje zastąpiony rywalizacją na linii partia rządząca–opozycja JKM (s. 55). Dostrzeżona zatem została rola, jaką w funkcjonowaniu systemu politycznego Wielkiej Brytanii odgrywają jego główni aktorzy – partie polityczne. Do wątku politycznego podziału władzy Autor powraca po przedstawieniu pozycji ustrojowej najważniejszych organów władzy państwowej: monarchy, rządu oraz parlamentu. Organ przedstawicielski poddany zostaje analizie z uwzględnieniem ograniczeń w wykonywaniu funkcji ustawodawczej (m.in. ustawodawstwo delegowane), a także jego kompetencji kontrolnych wobec podmiotów egzekutywy (m.in. rola pytań poselskich, komisji specjalnych, Parlamentarnego Komisarza ds. Administracji). Uwzględnienie politycznego podziału władzy w Zjednoczonym Królestwie w pracy o charakterze prawniczym, a nie politologicznym, nie może być uznane jedynie za realizację zamiaru szerokiego ujęcia badanego zagadnienia. Autor słusznie bowiem wskazuje, iż na gruncie brytyjskim nastąpiło daleko idące powiązanie systemu partyjnego z systemem ustrojowym, czego przykładem może być nakaz powierzenia przez monarchę misji tworzenia rządu liderowi zwycięskiego ugrupowania politycznego (s. 103). Nie mniej istotnym przejawem silnej instytucjonalizacji partii politycznych jest tworzenie przez stronnictwo opozycyjne tzw. gabinetu cieni (shadow cabinet), a także zapewnienie liderowi opozycji JKM oraz whipom partii opozycyjnej regularnego uposażenia z budżetu państwa. Uwagi te skłaniają Autora do wyrażenia poglądu, że opozycja JKM ma charakter swoistego organu władzy państwowej (s. 104-105). Należy zatem stwierdzić, iż w omawianym rozdziale monografii relacje pomiędzy legislatywą a egzekutywą przedstawione zostały w sposób wieloaspektowy, przy uwzględnieniu zagadnienia stosunków pomiędzy partią rządzącą a opozycyjną w ramach systemu dwupartyjnego. Biorąc pod uwagę specyfikę ustroju brytyjskiego, takie podejście do badanego zagadnienia ocenić trzeba jako niezbędny element pełnej analizy praktycznych konsekwencji realizacji zasady podziału władz. Jest to problem tym istotniejszy, iż – jak w kończących rozdział wnioskach zauważa sam Autor – podział zadań między legislatywę i egzekutywę jest przysłonięty polityczną identycznością rządu i większości parlamentarnej (s. 108). Z kolei analiza pozycji ustrojowej organów władzy państwowej, w tym przede wszystkim parlamentu i rządu, doprowadza Autora do konkluzji o wzajemnym przenikaniu się organizacyjnego i funkcjonalnego aspektu zasady podziału władz. Z drugiej jednak strony wskazane zostają pewne rozwiązania świadczące o oddzieleniu legislatywy od egzekutywy, wśród których na pierwszym miejscu wymienia się istnienie niezależnej służby cywilnej oraz rozbudowanie funkcji kontrolnej Izby Gmin (s. 109). Należy wszakże jeszcze raz wyraźnie podkreślić, iż o obowiązywaniu zasady 558 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 podziału władz na gruncie brytyjskim mówić można jedynie po uprzednim odrzuceniu poglądów zwolenników tzw. czystej teorii podziału. Wiele argumentów na rzecz przyjęcia takiego punktu widzenia zawartych zostało w ostatnim trzecim rozdziale monografii traktującym o pozycji sądownictwa wobec władzy ustawodawczej i wykonawczej. Należy odnotować wyrażoną na wstępie uwagę Autora, iż zasada niezależności sądownictwa i niezawisłości sędziów jest obecnie – mimo istnienia zakłóceń w rozdziale organizacyjnym legislatywy i egzekutywy – silnie podkreślana w nauce prawa konstytucyjnego. Autor zauważa też, że respektowanie tej zasady w Zjednoczonym Królestwie ma swoje źródła bardziej w kulturze politycznej i praktyce ustrojowej niż w gwarancjach stricte prawnych (s. 111). W dalszych częściach rozdziału poświeconego judykatywie Autor szeroko omawia ustrój sądownictwa w Wielkiej Brytanii, uwzględniając przy tym sądowe kompetencje Izby Lordów, a także niedawną decyzję o utworzeniu Sądu Najwyższego. Istotne miejsce zajmuje analiza gwarancji niezawisłości sędziów koncentrująca się wokół kwestii procedury nominacji sędziowskich w różnych częściach Zjednoczonego Królestwa. Autor podkreśla w tej materii dominującą rolę egzekutywy z Lordem Kanclerzem na czele. Urzędowi Lorda Kanclerza, który Autor uznaje za swoisty ewenement konstytucyjny (s. 127), poświęcony został osobny podrozdział pracy. Wyczerpujące zestawienie wszystkich funkcji pełnionych dotychczas przez Lorda Kanclerza w pełni potwierdza tezę o jego szczególnej pozycji w brytyjskim porządku ustrojowym. Równocześnie jednak okoliczności te nasuwają wiele wątpliwości w kwestii respektowania na gruncie brytyjskim zasady podziału władz. Zamieszczoną w pracy charakterystykę stanowiska Lorda Kanclerza należy uznać za niezbędne uzupełnienie przedstawionej w rozdziale poprzednim tezy o zacieraniu się organizacyjnego i funkcjonalnego aspektu podziału władz. W tym kontekście również personalny wymiar podziału musi zostać podany w wątpliwość. Autor słusznie wskazuje tu jednak na konwenans konstytucyjny nakazujący Lordowi Kanclerzowi, jako czynnemu politykowi i członkowi gabinetu, zachowanie niezależności podczas wykonywania wszelkich funkcji sądowych, co jednak w praktyce – przy braku gwarancji instytucjonalnych – pozostawało jedynie kwestią sumienia (s. 128). Trzeba także podkreślić, że dokonana przez Autora analiza pozycji ustrojowej Lorda Kanclerza uzupełniona została cennymi uwagami dotyczącymi reformy tego urzędu przeprowadzonej przez rząd Tony’ego Blaira. Przyjęta regulacja statusu Lorda Kanclerza stanowi wyraz kompromisu, na który zmuszony był przystać rząd Blaira, domagający się uprzednio całkowitej likwidacji tego urzędu. W rezultacie został on zachowany, ale jego kompetencje uległy znacznemu ograniczeniu. W dalszej części rozdziału poświeconego władzy sądowniczej Autor podejmuje się przedstawienia roli trybunałów administracyjnych, zakresu uprawnień legislatywy i egzekutywy w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, a także interesującej kwestii pozycji sądownictwa rozpatrywanej w kontekście zasady suwerenności parlamentu. Autor podkreśla tu, iż supremacja ustawy nie pozwoliła na wykształcenie się takiej pozycji i roli sądownictwa, jaką posiada ono w zakresie kontroli konstytucyjności prawa w Stanach Zjednoczonych (s. 157). Niemniej jednak uznać można, że jest to POLITEJA 1(7)/2007 Zasada podziału władz… 559 w pewnej mierze rekompensowane wzrostem znaczenia sprawowanej przez sądy kontroli egzekutywy. Istotną rolę sądów w tym zakresie wiązać można z następującym po II wojnie światowej stałym wzmacnianiem pozycji władzy wykonawczej wobec parlamentu. W tej nowej sytuacji sędziowie zdecydowali się na odgrywanie roli hamulca wobec politycznej pozycji egzekutywy (s. 145). W otwierających monografię uwagach wstępnych Autor wyraźnie podkreśla, iż zagadnienie dewolucji kompetencji w Zjednoczonym Królestwie oraz kwestia przekazywania niektórych uprawnień organów krajowych instytucjom Unii Europejskiej nie będzie przedmiotem rozważań podjętych w pracy. Zamierzoną rezygnację z całościowego analizowania wymienionych problemów należy ocenić pozytywnie. Stanowią one bowiem problematykę na tyle złożoną, że niewątpliwie mogłyby stać się przedmiotem osobnych obszernych monografii. Ponadto zawarty w tytule pracy termin „podział władz” odnosi się jedynie do ustrojowej pozycji oraz wzajemnych stosunków pomiędzy legislatywą, egzekutywą i judykatywą i nie obejmuje kwestii terytorialnego podziału władzy pomiędzy szczeblem centralnym i lokalnym. Z drugiej jednak strony na wagę tego zjawiska wskazuje sam Autor, który w podrozdziale poświęconym nominacjom sędziowskim wspomina, że dewolucja i związane z nią reformy sądownictwa w Szkocji i Irlandii Północnej przyczyniły się do przyspieszenia zmian w obrębie uregulowań dotyczących nominacji sędziowskich w Anglii i Walii (s. 116). Pisząc o nominacjach sędziowskich w Szkocji, Autor wskazuje na rolę, jaką w tym względzie odegrała uchwalona w 1998 r. ustawa o Szkocji (Scotland Act) (s. 115), która, co należy podkreślić, była podstawą przeprowadzenia procesu przekazania pewnych kompetencji władczych w tej części Zjednoczonego Królestwa. Należy więc wyrazić pogląd, że recenzowaną pracę niewątpliwie wzbogaciłoby szersze odniesienie do kwestii dewolucji, rozpatrywanej wszakże przede wszystkim przez pryzmat horyzontalnego podziału władz realizowanego w ramach kompetencji władczych przyznanych Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Na uwagę zasługiwałaby w tym miejscu kwestia wzajemnych relacji pomiędzy zgromadzeniami ustawodawczymi podmiotów Zjednoczonego Królestwa a organami lokalnej egzekutywy. Możliwym rozwiązaniem mogłoby być zawarcie kilku uwag porządkujących tę problematykę w osobnym podrozdziale pracy. Na koniec warto odnotować, że recenzowana publikacja jest pracą rzetelnie udokumentowaną. Autor powołuje się na ponad 150 publikacji książkowych i artykułów, których znaczna część – przede wszystkim w języku angielskim – stanowi rezultat aktualnie prowadzonych badań w omawianej dziedzinie. Jest to godna podkreślenia zaleta pracy; pozwala bowiem na zapoznanie Czytelnika z najnowszymi prądami w brytyjskiej nauce prawa konstytucyjnego. Wysoko należy także ocenić ilustrowanie wyrażanych w pracy opinii – szczególnie w jej części odnoszącej się do sądownictwa – licznymi przykładami spraw sądowych, których wykaz zamieszczony został na końcu książki. Czytelnik może tam również odnaleźć tabelę z wynikami wyborów parlamentarnych z lat 1945-2001 oraz zestawienie zawierające rozmiar przewagi partii rządzącej w Izbie Gmin w tym samym okresie. Podsumowując, recenzowaną pozycję należy ocenić jako pracę udanie wpisującą się w szeroki nurt prowadzonych w Polsce badań nad ustrojem politycznym 560 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 Zjednoczonego Królestwa. Rozważane zagadnienie podziału władz na gruncie brytyjskim potraktowane zostało w sposób nowatorski. Uwzględnione zostały bowiem najnowsze reformy ustrojowe przeprowadzane w tym państwie, które bez wątpienia wywierają wpływ na dokonywane obecnie interpretacje omawianej zasady ustrojowej. Stanowisko zajęte przez Autora uznać należy za ważny głos w dyskusji nad pożądanym kształtem zasady podziału władz; kształtem, który we współczesnym państwie wcale nie musi przypominać rygorystycznie przestrzeganego tradycyjnego trójpodziału, co jednak nie oznacza, iż główne postulaty tej zasady – takie jak zakaz koncentracji uprawnień władczych – tracą na aktualności. Książkę należy także polecić wszystkim zajmującym się zagadnieniem podziału władz w aspekcie teoretycznym. Jak bowiem udowadnia recenzowana publikacja, tej złożonej kwestii nie sposób rozpatrywać bez odniesień do oryginalnej realizacji idei podziału w Zjednoczonym Królestwie. Mgr Łukasz JAKUBIAK, ur. 1981, politolog, doktorant w Katedrze Konstytucjonalizmu i Ustrojów Państwowych INPiSM UJ. Pod kierunkiem prof. dr. hab. Andrzeja Zięby przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą koabitacji w systemie politycznym V Republiki Francuskiej. Opublikował m.in. artykuł Koabitacja we Francji – uwarunkowania ustrojowe i praktyka funkcjonowania („Politeja” nr 5). R E CE N Z J E Joanna KOZŁOWSKA Uniwersytet Jagielloński Arunas Streikus, Sovietų valdžios antybažnytine politika Lietuvoje (1944-1990) Vilnius 2002 Książka A. Streikusa pt. Sovietų valdžios antybažnytine politika Lietuvoje (1944-1990) (Antykościelna polityka władzy sowieckiej na Litwie (1944-1990)) wydana w 2002 r. jest pierwszą tego typu publikacją ukazującą walkę Kościoła katolickiego o zachowanie niezależności i tożsamości w realiach Związku Radzieckiego. Autor książki w 2001 r. obronił pracę doktorską w Instytucie Historii Uniwersytetu Wileńskiego. Praca ta jest istotnym wkładem do współczesnej historiografii litewskiej, jest pierwszym tego typu dziełem przedstawiającym los Kościoła na przestrzeni 50 lat. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości tematyka walki z Kościołem poruszana była w pracach litewskich historyków, m.in. przez L. Truskę w książce Lietuva 1938-1953 metais, Vilnius 1995, czy w pracy zbiorowej pod redakcją I. Ignatavičiusa, Lietuvos naikinimas ir tautos kova (1940-1998), Vilnius 1999. Książka A. Streikusa oparta została na interesującym materiale źródłowym, autor korzystał ze zbiorów Centralnego Państwowego Archiwum Litwy (Lietuvos Centrinis Valstybes Archyvas), które zawiera m.in. dokumenty urzędów państwowych Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej: Rady Ministrów LSRR i urzędu Pełnomocnika Rady do spraw Kultu Religijnego LSRR, oraz Specjalnego Archiwum Litwy (Lietuvos Ypatingasis Archyvas), gdzie znajdują się m.in. dokumenty NKWD-NKGB1 LSRR i Komitetu Centralnego Litewskiej Komunistycznej Partii. W pracy Autor opierał się przeważnie na opracowaniach litewskich, w tym na pracach publikowanych na emigracji. We wstępie Autor zauważa, że jednym z założeń procesu sowietyzacji było dążenie do ateizacji życia społecznego. Proces ten przebiegał od stopniowego ograniczania działalności organizacji religijnych, poprzez przejęcie nad nimi kontroli, w końcu po dążenie do całkowitego ich zlikwidowania. Sytuacja na Litwie była odmienna od pozostałych krajów bałtyckich (Łotwy i Estonii), religia katolicka, podobnie jak w Polsce, była istotnym wyznacznikiem identyfikacji narodowej. Wprowadzanie założeń ateizmu napotkać musiało na silny opór społeczeństwa litewskiego. 1 NKWD-NKGB w 1946 r. przemianowany na MWD-MGB, a w 1954 r. został przekształcony w KGB. 562 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 Książka podzielona została na następujące rozdziały: I rozdział: Przesłanki sowieckiej polityki antykościelnej na Litwie, II rozdział: W poszukiwaniu modelu polityki antykościelnej na Litwie w latach 1944-1949, III rozdział: Nietrwała koegzystencja 1950-1964, IV rozdział: Wyzwania polityki antykościelnej w latach 1965-1990. W I rozdziale Autor omawia położenie Kościoła na Litwie w okresie międzywojennym i w czasie pierwszej okupacji radzieckiej 1940-1941. Według spisu ludności z 1923 r. 85% mieszkańców Litwy deklarowało wyznanie katolickie (7% judaizm, 3% luteranizm, 1,6% stanowili staroobrzędowcy i 1,1% prawosławni). A. Streikus podkreśla niemal homogeniczny charakter pod względem wyznaniowym, jak i niewielkie zsekularyzowanie ówczesnego społeczeństwa. Na Litwie działały w tym czasie w szkołach, na uczelniach, przy parafiach różnorodne organizacje o charakterze religijnym. 15 czerwca 1940 r. Związek Radziecki zajął obszar Litwy. Rozpoczął się szybki proces sowietyzacji prawno-ustrojowej państwa. 29 czerwca 1940 r., zaledwie kilka dni po zalegalizowaniu Litewskiej Komunistycznej Partii, wprowadzono rozdział Kościoła od państwa, trzy dni wcześniej zerwany został podpisany w roku 1927 konkordat. 22 lipca nastąpiła nacjonalizacja ziemi. Latem 1940 r. Kościół był już praktycznie odsunięty od życia społecznego: zniesiono religię w szkołach, zamknięto Wydział Teologiczno-Filozoficzny na Uniwersytecie Witolda Wielkiego w Kownie, zakazano posługi kapłańskiej w więzieniu i wojsku, zakazano działalności organizacji religijnych. 15 sierpnia 1940 r. ogłoszono obowiązkową metrykację cywilną. Ciosem dla społeczeństwa było zlikwidowanie świąt kościelnych, zakaz wydawania publikacji religijnych i usunięcie tychże z księgarni i bibliotek oraz rozwiązanie zakonów. 1 grudnia 1940 r. przyjęty został radziecki kodeks cywilny i karny, na podstawie którego związki wyznaniowe nie posiadały osobowości prawnej. Doprowadzając do ograniczenia roli Kościoła, przystąpiono równocześnie do przejęcia kontroli nad duchowieństwem. 2 października 1940 r. P. Gładkow, zastępca ludowego komisarza ds. wewnętrznych (NKWD) LSRR wydał rozkaz skierowany do naczelników powiatów nakazujący zbieranie informacji o duchownych różnych wyznań i kontrolowanie ich działalności. Wraz z wypowiedzeniem konkordatu nie została przerwana łączność z Watykanem – choć nuncjusz papieski w sierpniu 1940 r. opuścił Litwę, to kontakt ze Stolicą Apostolską pozostawał nadal utrzymywany poprzez nuncjaturę w Berlinie. Od wiosny 1941 r. rozpoczęły się aresztowania księży. Według niepełnych danych aresztowanych zostało 47 duchownych, 35 zostało wywiezionych w czasie deportacji mieszkańców Litwy w dniach 14-18 czerwca 1941 r. 17 księży zostało zabitych w czasie wycofywania się oddziałów Armii Czerwonej 22 czerwca 1941 r.2. Autor podkreśla, że w ciągu roku okupacji radzieckiej nie udało się władzy wypracować systemu umożliwiającego ingerowanie w wyższe struktury hierarchii kościelnej. Wszechobecny terror wobec „nieprawomyślnych”, niszczenie dorobku kulturowego i w końcu czerwcowa deportacja ludności spowodowały, że wypowiedzenie 2 A. Streikus, Sovietų valdžios antybažnytine politika Lietuvoje (1944-1990), Vilnius 2002, s. 40-57. POLITEJA 1(7)/2007 Soviet ų vald ž ios… 563 wojny przez Trzecią Rzeszę Związkowi Radzieckiemu i wkroczenie armii niemieckiej 22 czerwca 1941 r. potraktowane zostało przez mieszkańców jako wyzwolenie. W chwili wkraczania wojsk niemieckich niektórzy księża podjęli aktywną walkę wraz z powstańcami litewskimi (choć często właśnie księża wstrzymywali chęć odwetu na kolaborantach). Również hierarchowie nie unikali poparcia dla „wyzwolicieli”, 4 lipca 1941 r. w czasopiśmie powstańczym „Į laisvę” („Ku wolności”) znalazło się oświadczenie litewskich biskupów (abp. J. Skvireckasa, bp. V. Brizgysa), w którym potępiono działalność bolszewicką, dziękowano armii niemieckiej i walczącym powstańcom litewskim, wyrażono także nadzieję, że uznawana będzie wolność wyznania. Następnego dnia w katedrze w Kownie odbyła się msza św. w intencji ofiar niemieckich i litewskich. W pierwszych tygodniach okupacji niemieckiej władze zaczęły przywracać niektóre odebrane Kościołowi prawa: na uniwersytecie w Kownie wznowiono studia na Wydziale Teologiczno-Filozoficznym, przywrócono religię do szkół oraz kapelanów w wojsku i więzieniu, wznowiona została działalność zakonów, jednak nie zwrócono znacjonalizowanego majątku kościelnego. Władze niemieckie traktowały Generalny Komisariat Litwy (będący częścią Ostlandu) jako obszar podbity, tym samym nie zamierzały wzmacniać wpływów Kościoła. W październiku 1942 r. w Kownie odbyła się konferencja biskupów, na której przygotowane zostało memorandum dla Komisarza Generalnego, w którym zażądano przywrócenia prawa własności Kościoła, zwrócenia archiwów i ksiąg metrykalnych, stworzenia warunków do duszpasterskiej posługi dla Litwinów wywiezionych na roboty do Niemiec, potępiono zakaz tworzenia religijnych organizacji w szkołach, jak i wysiedlania polskich rolników3. W lutym 1943 r. biskupi sprzeciwili się apelowi w sprawie poboru do wojska, pojawiały się za to artykuły potępiające bolszewizm. Abp Reinys w artykułach ukazywał komunizm jako zło, walka z nim była największym cywilizacyjnym obowiązkiem. Latem 1944 r. miał odbyć się kongres eucharystyczny, jednak wobec postępów Armii Czerwonej było to niemożliwe. Kongres miał przebiegać pod hasłem „przygotowania narodu litewskiego do walki z bolszewizmem i władzą radziecką”. Autor zauważył, że działalność duchowieństwa i jej stosunek do władzy radzieckiej w czasie II wojny światowej stały się przyczyną wzmożonej represji wobec duchowieństwa po wojnie. Rozdział II obejmuje pierwsze lata okupacji radzieckiej, w których to miała miejsce największa fala represji. 4 września 1944 r. ludowy komisarz bezpieczeństwa (NKGB) LSRR Aleksandras Guzevičius podpisał dekret, w którym nakazywał stworzyć system kontroli kościołów i zakonów oraz zmusić do współpracy hierarchów duchownych. W grudniu 1944 r. zostało zamknięte seminarium w Wilnie; powodem miał być fakt, że studiowali w nim głównie „reakcyjni Polacy” (pozostawiono seminarium w Kownie). Na początku 1945 r. aresztowano sześciu duchownych, w tym abp. wi3 Tamże, s. 60-63. 564 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 leńskiego R. Jałbrzykowskiego (odebrano mu paszport radziecki, w lipcu 1945 r. wyjechał do Polski). Organem, którego zadaniem miało być kontrolowanie działalności religijnej, była powstała w 1944 r. w Moskwie Rada ds. Kultu Religijnego (dalej: RSKR). Na początku 1945 r. Rada zobowiązała się do przeprowadzenia rejestracji duchowieństwa; działalność duszpasterską mogli podjąć tylko duchowni posiadający zaświadczenie z RSKR. Rejestracji sprzeciwili się biskupi, widząc w niej bezpośrednie ingerowanie w sprawy Kościoła. Można stwierdzić, że druga okupacja radziecka już w swoich początkach nie tylko przywróciła poprzednie ograniczenia Kościoła, lecz także zaczęła wzmacniać kontrolę nad nim. Tymczasem po zakończeniu wojny na obszarze Litwy zaczęły działać litewskie oddziały partyzanckie. Władze oczekiwały, że duchowni potępią ruch partyzancki, wystosowując w tym celu do wiernych list pasterski. List taki wystosował jedynie zarządzający arcybiskupstwem kowieńskim (abp Skvireckas i bp Brizgys opuścili Litwę przed wkroczeniem Armii Czerwonej) ks. prałat S. Jokubauskas, abp Reinys zaś skierował list zachęcający do „pozytywnej pracy i odżegnania się od nienawiści”. A. Streikus ocenia, że list ten miał charakter neutralny, ponieważ sytuacja na tzw. wschodniej Litwie była bardziej skomplikowana; Autor stwierdza, że miejscowa ludność była terroryzowana przez partyzantkę polską, nie podaje jednak źródeł potwierdzających te fakty. Wobec nieudanych prób pozyskania hierarchów władza radziecka rozpoczęła represje; w listopadzie 1946 r. wykonano wyrok śmierci na bp. V. Borisevičiusie (oskarżony o wspieranie litewskiego podziemia), w grudniu 1946 r. aresztowano bp. T. Matulionisa i bp. P. Ramanauskasa. W połowie 1947 r. aresztowany został jedyny abp. M. Reinys. Aresztowanie biskupów było etapem w przejęciu kontroli nad Kościołem. Na początku 1947 r. w niewyjaśnionych okolicznościach zginął prałat S. Jokubauskas, zarząd archidiecezją kowieńską przejął zwerbowany przez MVD-MGB ks. J. Stankevičius (ps. Neris)4. Po wyborze zaczął on namawiać duchowieństwo do „ułożenia” stosunków z władzą, motywując, iż jedynie „ukłon” w kierunku władz może uchronić strukturę organizacyjną Kościoła, a co za tym idzie, stworzyć możliwości zachowania wiary. Namawiał pozostałych biskupów do potępienia działającego podziemia, przedstawiając program „walki z bandytyzmem”. Większość hierarchów zarządzających strukturą Kościoła musiała w tym czasie wystosować listy potępiające ruch partyzancki. Listy te nie zmniejszyły autorytetu duchownych, nie wywołały również osłabienia podziemia. W latach 1948-1950 przestało działać 80-120 kościołów i kaplic, systematycznie rosła liczba aresztowanych księży (w 1949 r. skazanych zostało 91 księży, w 1950-60). W 1949 r. biskupstwo w Telšiai (Telsze) przejął ks. P. Maželis (ps. Petraitis), który został wcześniej zwerbowany przez MVD-MGB. Jedynym wyświęconym biskupem, który pozostawał na wolności, był bp Panevežys (Poniewieý) K. Paltarokas. A. Streikus podkreśla, że do końca lat 40. reżimowi radzieckiemu udało się doprowadzić do całkowitej zmiany położenia Kościoła, poprzez założenie mechanizmu 4 Tamże, s. 102. POLITEJA 1(7)/2007 Soviet ų vald ž ios… 565 kontroli duchowieństwa, ograniczenie jego działalności do posługi w kościele oraz poddania represjom „nieposłusznych” duchownych. Rozdział III omawia sytuację Kościoła w latach 1950-1964. Autor książki zauważa, że na początku lat 50. zmniejszył się nacisk na Kościół katolicki, co wiązało się umocnieniem władzy na Litwie, dla której głównym dążeniem w tym czasie było wyświęcenie przez Watykan nowych, wybranych przez siebie biskupów. Sprzeciwiał się temu bp Paltarokas, ponieważ trzech biskupów znajdowało się w tym czasie w więzieniu. Jednak pod naciskiem w 1955 r. wysłał papieżowi Piusowi XII list z kandydatami. Wybrany został ks. J. Steponavičius i ks. P. Maželis (w ten sposób władza miała w jego osobie „swojego przedstawiciela”). W latach 1955-1957 nastąpił wzrost dynamizmu religijnego, co z jednej strony związane było z postalinowską odwilżą, z drugiej zaś z faktem amnestii i powrotu księży z obozów i zesłania na Litwę (powróciło 238 księży). W 1956 r. powrócił bp T. Matulionis. Księża, nie obawiając się konsekwencji, zaczęli ponownie katechizować dzieci, część wierzących, która nie praktykowała, obawiając się represji, zaczęła uczestniczyć w praktykach religijnych. Ta swoista odnowa w Kościele spowodowała reakcję władz: księża, którzy wcześniej zostali zwolnieni dzięki amnestii, zostali ponownie aresztowani, internowano bp. T. Matulionisa, za katechizację dzieci groziła kara pozbawienia wolności, z seminarium w Kownie usunięto część wykładowców. Władza umocniła swoją pozycję poprzez obsadzenie wikariatu biskupstwa w Kaišiadorys (Koszedary) przez ks. J. Meidusa (ps. Jurgis). W 1961 r. zniszczeniu uległa Góra Krzyży w Šiauliai, zniszczono Kalwarie w Wilnie i Veprius. Zakazano biskupom wizytowania parafii i udzielania sakramentu bierzmowania, w prasie zwiększała się propaganda antyreligijna. Pomimo trwającego nacisku zezwolono duchowieństwu na wyjazd w 1962 r. na obrady II Soboru Watykańskiego. Decyzja ta miała charakter polityczny – miała ukazać, że wbrew „propagandzie” emigracyjnego litewskiego duchowieństwa w Litewskiej SRR jest przestrzegana wolność sumienia i swoboda wyznania. Rozdział IV ukazuje proces aktywizowania się zarówno duchowieństwa, jak i osób świeckich przeciwko polityce antykościelnej. Zdaniem A. Streikusa około 1966 r. rozpoczęły się tajne zebrania księży W 1968 r. wystosowano pierwszą zbiorową petycję przeciwko ingerowaniu władz w sprawy seminarium; podpisało ją 63 księży. W latach 1968-1971 wydano 10 zbiorowych petycji podpisanych łącznie przez 350 księży (prawie połowa księży w tym czasie pracujących)5. Na początku lat 70. świeccy zaczęli podejmować aktywność w życiu Kościoła. W latach 1970-1971 odbył się protest wierzących z powodu karania księży, którzy katechizowali dzieci. W 1972 r. ukazał się pierwszy numer „Kroniki”, czasopisma, którego celem było informowanie o łamaniu prawa do swobody wyznania na Litwie. Była to pierwsza publikacja, która przełamała „monopol na prawdę”. Po kilku latach zaczęły pojawiać się inne podobne czasopisma („Dievas ir Tevyne”, „Auđra” czy „Ateitis”). 5 Tamże, s. 247-248. 566 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 Od 1970 r. zaczęło działać podziemne seminarium. W latach 1970-1985 do seminarium uczęszczało 50 kleryków, z których 27 otrzymało sakrament potajemnie. W latach 70. wzrosła liczba wizyt duchownych na Litwie, szczególnie z Polski (w 1971 r. Ostrą Bramę odwiedziło 80 księży), co również oddziaływało na duchowieństwo, szczególnie na Wileńszczyźnie. W 1976 r. władze zezwoliły na wydawanie czasopisma katolickiego „Tikiejimo Šviesa” („Światło Wiary”). Należy stwierdzić, że polityka władz w tym czasie szła w kierunku wzmocnienia propagandy antykościelnej poprzez prasę, radio czy telewizję, niejednokrotnie starając się ośmieszyć Kościół czy skompromitować duchownych. Jednocześnie grupy agenturalno-operacyjne KGB śledziły działalność duchownych, dochodziło do zabójstw księży włączonych w działalność podziemia katolickiego (w 1980 r. w wyniku pożaru zginął ks. J. Zdebskis, po tygodniu zamordowany został ks. L. Šapoka, w 1981 r. ks. L. Mažeika)6. Wybór M. Gorbaczowa na I sekretarza KC ZSRR na wiosnę 1985 r. i ogłoszona przez niego „pieriestrojka” nie zmieniły trwającego antyreligijnego kursu. Jeszcze w 1985 r. KGB przyjęło założenie o wzmocnieniu ateistycznej propagandy. Przyczyna leżała w zbliżających się dwóch jubileuszach: 500-lecia śmierci św. Kazimierza, patrona Litwy, i 600-lecia chrztu Litwy. Obawiano się, aby te rocznice nie stały się impulsem do aktywizacji Kościoła. Zezwolono jednak na obchody jubileuszu; 28 czerwca 1987 r. odbyła się uroczysta msza św. w Wilnie z udziałem przewodniczącego Rady ds. Religii, Konstantina Charczewa. Pierwsze oznaki zmian zaczęły następować w połowie 1987 r.: postanowiono unieważnić zakaz katechizacji, zobowiązano się do przekazania wybudowanego ze składek wiernych kościoła w Kłajpedzie. W 1989 r. oddano archikatedrę w Wilnie, rozpoczęto przekazywanie innych kościołów oraz budynków przykościelnych. W tym samym roku przyznana została osobowość prawna związkom wyznaniowym. Książka A. Streikusa w sposób wyczerpujący oddaje losy Kościoła na Litwie, przekazując równocześnie czytelnikowi bogatą faktografię dotyczącą wojennych i powojennych wydarzeń na Litwie. Do niewątpliwych walorów pracy należy obiektywizm w ukazaniu sytuacji wewnętrznej w Kościele. 6 Tamże, s. 289-290. Mgr Joanna KOZŁOWSKA, ur. 1974, w 2000 r. ukończyła studia magisterskie w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego i w tym samym roku rozpoczęła studia doktoranckie w tymże Instytucie. Jej zainteresowania obejmują dzieje Litwy w XX wieku (praca magisterska Historia Litwy w latach 1938-1953) i problemy Kresów Północno-Wschodnich (temat przygotowanej pracy doktorskiej Ewolucja sytuacji narodowościowej na Wileńszczyźnie w latach 1939-1952). R E CE N Z J E Rafał OPULSKI Uniwersytet Jagielloński Barbara Toruńczyk, Rozmowy w Maisons-Laffitte 1981 Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2006, 212 s. W zeszłym roku obchodzono w Polsce Rok Jerzego Giedroycia z okazji setnej rocznicy jego urodzin. W grudniu 2006 r. została wydana książka Barbary Toruńczyk pt. Rozmowy w Maisons-Laffitte, która w swojej głównej części składa się z rozmów przeprowadzonych przez redaktorkę naczelną „Zeszytów Literackich” z Jerzym Giedroyciem oraz jego najbliższą współpracownicą, Zofią Hertz. Celem Autorki było przybliżenie Czytelnikom krajowym tych postaci oraz wpływu środowiska Instytutu Literackiego na najnowszą historię Polski. Świadczą o tym słowa Autorki zamieszczone w Nocie Wydawcy: Chciałam, żeby Czytelnik, znający te postaci tylko z agresywnych ataków reżimowej propagandy, poznał redaktorów legendarnego miesięcznika, ich sposób myślenia o świecie, o Polsce, o ludziach (s. 198). Warto nadmienić, że chociaż wywiady te przeprowadzono 26 lat temu, treści w nich zawarte nie tracą na swojej aktualności. Książka ta jest ciekawa i godna polecenia nie tylko z tego powodu. Każdy badacz zainteresowany poglądami Jerzego Giedroycia staje przed problemem braku takiej liczby tekstów źródłowych, która umożliwiłaby sumienne zrekonstruowanie poglądów naczelnego „Kultury”. Stanu tego nie poprawiły pojawiające się od połowy lat 90. Notatki Redaktora. Były one bowiem, używając sformułowania Konstantego Jeleńskiego, „po napoleońsku lapidarne, jak rozkazy”. Poza tymi krótkimi tekstami, opracowaną przez Krzysztofa Pomiana Autobiografią na cztery ręce (Jerzy Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce, Warszawa 1994), dialogami Giedroycia z Ewą Berberyusz Książę z Maisons Laffitte (Warszawa 2000), Portretami paryskimi Renaty Gorczyńskiej (Kraków 1999, s. 33-55) oraz artykułem Aleksandra Smolara („Aneks” 1986, nr 44, s. 23-54) nie ma na rynku zbyt wielu publikacji, w których można znaleźć słowa Redaktora. Recenzowana praca, która w zamierzeniu Barbary Toruńczyk miała mieć charakter dokumentu, ma szansę zapełnić istniejącą na naszym rynku wydawniczym lukę. Książka jest podzielona na wstęp napisany przez Adama Michnika (Jego wiek…) oraz pięć części. Dwie pierwsze dotyczą głównie działalności prowadzonego przez Giedroycia Instytutu Literackiego („Kultura” – oddziaływanie słowem. Mówi Jerzy Giedroyc oraz „Kultura” od środka – opowiada Zofia Hertz). Trzecia część, która wydaje się najciekawsza ze wszystkich pięciu, to niepublikowane dotąd rozmowy redaktorki naczelnej „Zeszytów Literackich” z Jerzym Giedroyciem. O ich wartości 568 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 świadczyć mogą słowa Adama Michnika, który stwierdził we wstępie, że nikt nigdy nie postawił Redaktorowi takich pytań i nikt nie uzyskał takich odpowiedzi (s. 5). Czwarty fragment recenzowanej pracy (Aneks) składa się ze swobodniejszych rozmów z naczelnym „Kultury”, korespondencji między nim a Barbarą Toruńczyk oraz między Barbarą Toruńczyk a Aleksandrem Smolarem. Ostatnia, piąta część Rozmów w Maisons-Laffitte obejmuje fotografie osób związanych z „Kulturą”. Jak widać powyżej, Toruńczyk nie chciała ograniczyć treści książki do samych rozmów z Redaktorem. Ta próba całościowego ujęcia działalności osób związanych z Instytutem Literackim jest niewątpliwym plusem recenzowanej pracy. O szczególnej wartości Rozmów w Maisons-Laffitte decyduje przytoczenie wspomnianych już, niepublikowanych do tej pory wypowiedzi Jerzego Giedroycia. Umożliwiają one bliższe poznanie samej osoby oraz myśli redaktora naczelnego przedwojennych „Buntu Młodych” i „Polityki”. Przykładowo, wspominając przyjaźń gen. Andersa i Kajetana Morawskiego z późniejszym prezydentem Francji, gen. de Gaulle’em, wyznał, że znajomość ta pozostała kompletnie niewykorzystana przez Andersa. Poza jakimiś takimi grzecznościowymi wizytami. Ani Anders, ani Morawski nie umieli tego wykorzystać (s. 22). Giedroycia nie interesowały „jakieś tam” działania. Wszystko to, co robił, czynił z myślą o wolnej Polsce i przez ten pryzmat oceniał działalność innych osób. Niezwykle ciekawe są również te fragmenty rozmów, które dotyczą wewnętrznych przemian w Polsce. Naczelny „Kultury” nigdy nie miał wątpliwości, że zostaną one zapoczątkowane w kraju. Tak było tuż po II wojnie światowej, kiedy większość Polaków na emigracji oczekiwała wybuchu konfliktu mocarstw zachodnich z Sowietami, co w efekcie doprowadziłoby do oswobodzenia Polski. Giedroyc zdawał sobie wówczas sprawę z tego, że to mrzonki. Zamiast bezczynnie czekać, utworzył Instytut Literacki i starał się – wbrew stanowisku polskiej emigracji – żmudną działalnością wydawniczą wpływać na kraj. Posiłkując się słowami tak cenionego przez niego Józefa Piłsudskiego, postanowił „walić głową w mur, skoro niczym innym muru rozwalić nie można było”. Mimo że w głębi duszy był romantycznym rewolucjonistą, wyżej sobie cenił konsekwentną pracę i realizm polityczny. Umożliwiało mu to stawianie trafnych diagnoz politycznych. Przykładowo, sytuację robotników w PRL porównał do sytuacji robotników w zaborze rosyjskim. Nie miał żadnych złudzeń, że na początku protestu robotnicy walczyli o niepodległość Polski. Miała Pani – wyznał w rozmowie z Toruńczyk – tę miazgę ludzkich robotników, których właściwie problem Polski kompletnie nie obchodził […]. Geniusz Piłsudskiego polegał na tym, że zrozumiał, że hasła niepodległościowe nie odgrywają żadnej roli w tych środowiskach, że trzeba wystąpić z hasłami socjalnymi i do nich dopiero doczepić ten sztandarek biało-czerwony […]. To samo było w Polsce Ludowej (s. 28). Samym Polakom nie szczędził gorzkich słów. Na pytanie Barbary Toruńczyk, co go drażni w polskim usposobieniu politycznym, odpowiedział: Wszystko. Na przykład – straszliwa prowincjonalność. Prowincjonalność w każdym sensie, nawet politycznym. I to jest zdumiewająca historia. Przecież od lat masa ludzi jeździ za granicę. I jaki to ma skutek? Żaden (s. 56). Trudno o bardziej dobitny przykład aktualności poglądów Jerzego Giedroycia. POLITEJA 1(7)/2007 Rozmowy w Maisons-Laffitte… 569 W pozostałej części Rozmów… przedstawia się m.in. jako polityczny wizjoner. W 1981 r. był jednym z niewielu przewidujących szybki upadek Związku Radzieckiego. Przekonanie te wyraził z charakterystyczną dla siebie „profetyczną” pewnością: to dla mnie nie ulega najmniejszej wątpliwości (s. 27). W wyniku tego rozpadu za wschodnią granicą Polski miały powstać niepodległa Ukraina z Lwowem, Litwa z Wilnem oraz Białoruś. Ten rewolucyjny jak na ówczesne polityczne uwarunkowania (lata 50.) postulat potwierdził również w rozmowie z Toruńczyk. Przyznał, że jest to kwestia życia i śmierci polskiego państwa (s. 26). Warto również wspomnieć o tym, że Giedroyc wypowiada się jak wybitny znawca Rosji, w której – jego zdaniem – o demokratyzacji absolutnie nie można mówić (s. 52). Po przeczytaniu książki Czytelnik uzyskuje informacje nie tylko o przed- i powojennych wspomnieniach naczelnego „Zeszytów Historycznych”, jego politycznych poglądach, lecz także o codziennym życiu w legendarnej siedzibie „Kultury” w Maisons-Laffitte. O „kuchni” pracy opowiada Barbarze Toruńczyk Zofia Hertz. Dzięki niej dowiadujemy się więcej o szczegółach życia w tej podparyskiej miejscowości, podziale zadań poszczególnych domowników oraz istniejących między nimi relacjach. Podejmując się próby oceny recenzowanej pracy, nie można jednak nie wspomnieć o słabych stronach Rozmów w Maisons-Laffitte. Do jednej z nich należy nazbyt lapidarnie napisana Nota Wydawcy. Ponadto brakuje w recenzowanej pracy wskazówek bibliograficznych pomocnych dla wszystkich tych, którzy chcieliby pogłębić swoją wiedzę na temat działalności Jerzego Giedroycia i jego najbliższych współpracowników. Powyższe zarzuty dotyczą jednak spraw szczegółowych, a nie całości książki. Jest ona bez wątpienia pozycją cenną i przydatną dla tych wszystkich, których interesuje zdobycie informacji na temat tak znaczącej dla kultury polskiej instytucji, jaką jest Instytut Literacki. Dzięki przytoczonym w książce niezwykle interesującym wypowiedziom osób bezpośrednio zaangażowanych w jego powstanie i działalność warto odświeżyć sobie pamięć o tych, którzy odcisnęli niezatarte piętno na najnowszej historii Polski. Mgr Rafał OPULSKI, doktorant w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego; absolwent stosunków międzynarodowych; student 5. roku religioznawstwa w Instytucie Religioznawstwa UJ. Zainteresowania naukowe: historia polityczna III RP, marketing polityczny, teorie mitu politycznego. R E CE N Z J E Zbigniew RAU Uniwersytet Łódzki Maciej Chmieliński, Max Stirner. Jednostka, społeczeństwo, państwo Księgarnia Akademicka, Kraków 2006, 268 s. Nie ulega wątpliwości, że każdy, kto zawodowo zajmuje się analizą doktryn politycznych, znajdzie w najnowszej monografii Macieja Chmielińskiego wiele mocnych stron, które jasno wskazują na nietuzinkowy charakter jego przedsięwzięcia. Pierwszą taką niekwestionowanie mocną stroną jest wybór tematyki badawczej i jej interpretacja. Monografia Max Stirner. Jednostka, społeczeństwo, państwo stanowi pierwsze w Polsce opracowanie książkowe poświęcone myśli tego autora. To osiągnięcie jest tym większe, iż Stirner nie jest w polskiej literaturze filozoficznej bynajmniej postacią nieznaną. Przeciwnie, jego poglądy, jako członka lewicy heglowskiej, były wielokrotnie, choć tylko na modłę przyczynkarską, sygnalizowane, np. przez Bogdana Suchodolskiego czy Ryszarda Panasiuka. Więcej uwagi poświęcili mu Leszek Kołakowski i Wiesław Gromczyński, a Biblioteka Klasyków Filozofii wydała w 1996 r. w tłumaczeniu Joanny i Adama Gajlewiczów jego podstawowe dzieło Jedyny i jego własność. Niemniej jednak, inaczej niż Chmieliński, żaden z wymienionych badaczy nie potraktował dorobku Stirnera jako samodzielnego i kompleksowego przedmiotu swoich dociekań. Suchodolski czy Panasiuk postrzegali Stirnera z perspektywy swoich zainteresowań doktryną Marksa czy ideowymi uwarunkowaniami tej doktryny związanymi właśnie z lewicą heglowską. Z kolei Kołakowski i Gromczyński poświęcili uwagę konkretnym zagadnieniom budzącym spór o treść doktryny Stirnera, np. jego stosunkowi do zastanej kultury, istocie jego samowiedzy czy egoizmu. Chmieliński natomiast podjął się trudnego zadania nie tylko całościowego potraktowania doktryny Stirnera, lecz także poddania jej własnej oryginalnej interpretacji. Ten ostatni zabieg jest szczególnie cenny z perspektywy dokonań czołowych przedstawicieli obcojęzycznej literatury stirnerowskiej. Wielu z nich, interpretując doktrynę autora Jedynego, stało się zakładnikami aparatu pojęciowego nurtów politycznego myślenia, z którymi się utożsamiają. Tak więc, idąc za wielce niechętnym Stirnerowi Marksem, tacy marksistowscy autorzy, jak Moses Hess czy Hans Helms, klasyfikują go jako mało oryginalnego ideologa drobnomieszczaństwa, którego klasowe przesłanie nie budzi wątpliwości, a zachowawczy charakter jest, mimo pewnych powodujących najwyżej wzruszenie ramion udziwnień, łatwy do rozszyfrowania. Z kolei Ahlrich Meyer czy Alfred Schaeffer, podążając za Albertem Camusem 572 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 traktują go jako bezwzględnego burzyciela zastanego porządku społecznego, któremu jednak własny nihilizm nie pozwala stworzyć niczego nowego. W bardziej życzliwej Stirnerowi interpretacji Bernd Laska postrzega go jako wiecznego dysydenta, któremu afirmacja skrajnego egoizmu jednostki nakazuje pozostać daleko na peryferiach głównych nurtów politycznego dyskursu. Można zatem uznać, iż wszystkie te pochodzące z kontynentu europejskiego, a zatem dalekie od indywidualistycznego myślenia interpretacje łączy głębokie przekonanie, że Stirner nie może być określany jako autor politycznej doktryny, z którą można się w znaczący sposób utożsamiać (wolno oczywiście spekulować, iż gdyby Stirner był autorem amerykańskim, to miałby szanse na zupełnie inne przyjęcie w literaturze przedmiotu, takie chociażby, jak głęboko anarchizujący indywidualiści Henry David Thoreau czy Ralph Waldo Emerson, w których ujęciach Amerykanie odczytują elementy własnej zbiorowej tożsamości). Niekwestionowaną zasługą Chmielińskiego jest to, że tu, na kontynencie europejskim, oddał sprawiedliwość Stirnerowi, interpretując jego doktrynę, bez wątpienia pod wpływem współczesnego sporu komunitarian z liberałami, jako egoistyczną, indywidualistyczną, ale jednocześnie społeczną, a nawet, z pewnymi zastrzeżeniami, wspólnotową. W odczytaniu Chmielińskiego stirnerowska wspólnota, czyli „zrzeszenie egoistów”, nie jest bynajmniej pierwotna, organiczna czy trwała, nie posiada też zasadniczego atrybutu, jakim jest precyzyjnie sformułowane dobro wspólne, jest jednak niezwykle silna, bo wynika z istoty i podstawowej potrzeby jednostki – egoizmu. Taka interpretacja pozwala już postrzegać Stirnera jako autora doktryny, która jednak próbuje w przekonujący sposób wyjaśnić część naszego społecznego i politycznego doświadczenia. Drugą mocną stroną recenzowanej rozprawy jest jej teza badawcza, która legitymizuje powyższą interpretację. Sprowadza się ona do tego, iż doktryna Stirnera opiera się na syntezie ujęć utylitarystycznych, zakładających przekonanie o egoistycznej naturze ludzkiej i potrzebie kierowania się zasadą użyteczności, z romantycznymi kategoriami dynamicznej kreacji autonomicznej jednostki. Z syntezy tej powstaje niezwykle oryginalna koncepcja człowieka, niepodobna z gruntu ani do metafizycznych rozwiązań romantyków, ani też do funkcjonalizmu i pragmatyzmu cechującego ekonomiczny pozytywizm anglosaski (s. 42). Postawienie powyższej tezy wymagało od Chmielińskiego szerokiej wizji interpretacyjnej, która idzie w parze z jego imponującą erudycją. Łączy ona wiedzę o angielskiej myśli politycznej, począwszy od XVII-wiecznych kontraktualistów Hobbesa i Locke’a, przez ekonomiczne koncepcje przedstawicieli szkockiego oświecenia Smitha i Fergusona, po klasycznych utylitarystów Benthama i Johna Stuarta Milla z gruntowną znajomością takich klasyków niemieckiego romantyzmu, jak Humboldt, Schiller, Fichte czy Schelling, a także postromantycznych ujęć Schopenhauera i Nietzschego. Co więcej, Chmieliński swobodnie porusza się tak w argumentacji starożytnego Epikura czy średniowiecznego Pico della Mirandolli, nowożytnego Hegla, jak i współczesnych liberałów (Rawls czy Nozick) czy równie współczesnych komunitarian (np. MacIntyre, Sandel czy Taylor). Ta wirtuozeria erudycji nie jest jednak celem samym w sobie, nie jest też przejawem akademickiej próżności, lecz stanowi integralną część warsztatu Chmielińskiego, słu- POLITEJA 1(7)/2007 Max Stirner… 573 ży bowiem konkretnym celom badawczym. Pozwala nadać doktrynie Stirnera wymiar uniwersalistyczny. O kunszcie warsztatu badawczego Autora świadczy jednak też to, że wskazanie przez niego uniwersalistycznego wymiaru doktryny Stirnera bynajmniej nie idzie w parze z zaniedbaniem przez niego jej analizy kontekstualistycznej. Wystarczy tu odwołać się do przekonujących rozważań o jej historyczno-ideowej genezie w okresie poprzedzającym rewolucyjne wydarzenia Wiosny Ludów w Prusach czy przynależności Stirnera do Die Freien zaprezentowanych w odrębnym rozdziale recenzowanej rozprawy. Co więcej, często ta kontekstualistyczna argumentacja potwierdza zasadność uniwersalistycznej interpretacji, jak to, na przykład, ma miejsce we wskazaniu przez Chmielińskiego bezpośredniego wpływu Smitha na Stirnera, który po napisaniu Jedynego podjął się tłumaczenia prac szkockiego ekonomisty (s. 189). Trzecią mocną stroną recenzowanej rozprawy jest oparcie jej na literaturze obcojęzycznej, przede wszystkim niemieckiej, którą Chmieliński zgromadził w wyniku kilku kwerend w niemieckich bibliotekach uniwersyteckich. Nawiązał też owocne kontakty z akademickimi i pozaakademickimi znawcami myśli Stirnera. W szczególnie zadowalający sposób – w porównaniu z dotychczasowymi polskimi publikacjami poświęconymi problematyce stirnerowskiej – wykorzystał materiały źródłowe. Warto zaznaczyć, iż Chmieliński oparł swoją rozprawę na wszystkich opublikowanych pozycjach autorstwa Stirnera, podczas gdy w literaturze polskiej absolutnym standardem było dotychczas przywoływanie wyłącznie Jedynego. Należy zatem zachęcić Autora, by zwieńczył swe badania nad myślą Stirnera krytyczną edycją antologii jego artykułów opartą na własnym przekładzie. Jak każde przedsięwzięcie naukowe także recenzowana rozprawa, odpowiadając na jedne pytania, prowokuje do zadawania kolejnych. W tym kontekście chcę podnieść tylko jedną kwestię, która pozostawia w czytelniku poczucie niedosytu, gdyż została potraktowana przez Macieja Chmielińskiego wyraźnie pobieżnie, a zasługuje na przenikliwą analizę, która zasadniczo dominuje w całej recenzowanej rozprawie. Rzecz sprowadza się do problemu kwalifikacji doktryny Stirnera z perspektywy głównych nurtów politycznego myślenia. Chmieliński przedstawia swego bohatera jako indywidualistę. To samo w sobie nie przesądza jeszcze o przynależności do konkretnego nurtu politycznego myślenia. Indywidualista może być liberałem, libertarianinem czy wreszcie anarchistą. Z kolei anarchizm jako całość nie stanowi ideowego czy politycznego domu wyłącznie indywidualistów. Są bowiem jeszcze przykładowo anarchokolektywiści (jak Bakunin) czy anarchosyndykaliści (jak Sorel). Pojawia się zatem zasadnicze pytanie, czy Stirner może zostać zasadnie zakwalifikowany jako anarchista w ogóle i jako anarchoindywidualista w szczególności? Chmieliński rozważa tę kwestię, sygnalizując różne percepcje doktryny Stirnera i wskazując na prawidłowość, zgodnie z którą starsi komentatorzy traktują go jako anarchistę, bardziej współcześni natomiast, z bardzo różnych powodów, odmawiają mu tego miana (s. 220 i n.). Sam Chmieliński stara się unikać zakwalifikowania Stirnera do anarchoindywidualistów (s. 223 przypis 144), zdecydowanie broni jednak jego przynależności do anarchizmu (s. 224). Powołuje się przy tym na etymologiczną definicję 574 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 anarchizmu, zgodnie z którą oznacza on brak władzy, i twierdzi, że sprowadza się on nie do zniszczenia państwa, lecz do intencji „uwolnienia się od kryjącej się za nim władzy”. Według Chmielińskiego stanowisko Stirnera jest właściwie jedynym w pełni konsekwentnym stanowiskiem anarchistycznym. Jest tak dlatego, że „uświadomiony egoizm” Stirnera oznacza odrzucenie wszelkiej trwałej [podkreślenie moje – Z.R.] formy władzy nad jednostką (s. 224). Nie zgadzam się z takim ujęciem. Uważam, że to, czego dowiadujemy się o Stirnerze z recenzowanej rozprawy, nie pozwala go zakwalifikować jako anarchistę. Od czasów cyników, starożytnych protoplastów anarchistów, aż po klasyków anarchizmu, takich jak Proudhon, Bakunin czy Kropotkin, anarchistyczny projekt sprowadza się do dwóch propozycji: wyeliminowania czy przezwyciężenia państwa (czy to w sposób rewolucyjny, jak chciał Bakunin, czy to w bardziej ewolucyjny i perswazyjny, jak proponowali pozostali) oraz stworzenia społecznej harmonii, możliwej właśnie na skutek wyeliminowania czy przezwyciężenia państwa. Stirner zakłada natomiast, że osiągnięcie społecznej harmonii wewnątrz „związku egoistów” bynajmniej nie wymaga nieobecności państwa, a nawet, że „uświadomieni egoiści” z tegoż związku mogą zinstrumentalizować to państwo w procesie własnego egoistycznego rozwoju i wykorzystać do realizacji swoich egoistycznych celów. Co więcej, pozostawiając państwo, które może służyć jednostce do realizacji jej celów, Stirner nie mógł faktycznie wyeliminować władzy będącej zawsze atrybutem państwa. Wprowadzenie do argumentacji za przynależnością Stirnera do anarchizmu dodatkowej kwalifikacji władzy, mianowicie jej trwałości – jakkolwiek zrozumiałe jako wyznacznik dobrowolności i tymczasowości struktur „zrzeszenia egoistów” – nie może tej argumentacji istotnie wspierać. Nietrwałość władzy, w tym nietrwałość władzy państwowej, nie może stanowić kryterium przynależności danej doktryny do anarchizmu. Nietrwałą władzę znajdziemy przecież, na przykład, zarówno u Locke’a, jak i Marksa, u których prawo oporu czy rewolucja wskazują jej kres, a przecież trudno utożsamiać tych myślicieli z anarchizmem. Podnoszę tu kwestię bezzasadności klasyfikowania doktryny Stirnera jako anarchistycznej bynajmniej nie z potrzeby prowadzenia dogmatycznego sporu z Autorem. Podnoszę ją, gdyż uważam, iż zasadnicza interpretacja doktryny Stirnera, jaką stanowi przesłanie recenzowanej rozprawy, jest metodologicznie poprawna i przekonująca. Jak już wspominałem, jako taka pozwala wskazać i zracjonalizować istotną część naszego społecznego doświadczenia, która sprowadza się – poprzez odwołanie do naszych egoistycznie pojmowanych interesów – do legitymizacji części postanowień prawa bez legitymizacji całości polityki państwa. Natomiast wszelkie projekty anarchistyczne w ogromnej swej części nie oddają naszych społecznych doświadczeń (w ciągu ostatnich ok. dziesięciu tysięcy lat nie mamy bowiem doświadczeń życia razem bez państwa i bez podległości jego władzy), chociaż bez wątpienia oddają znaczącą część naszych lepiej czy gorzej uświadamianych marzeń, pragnień czy oczekiwań. Tak zatem odrzucając argumentację Autora za przynależnością Stirnera do anarchistycznego nurtu, bronię przede wszystkim spójności i niesprzeczności całości wywodu recenzowanej rozprawy przed bezzasadną pokusą pozbawienia jej tego bezsprzecznego atutu. POLITEJA 1(7)/2007 Max Stirner… 575 Powyższe uwagi krytyczne w niczym nie podważają jednak oczywistego faktu, iż w swej monografii poświęconej doktrynie Stirnera Maciej Chmieliński otworzył i spenetrował nowy dla nauki polskiej obszar badawczy, prezentując tak wyrafinowany warsztat naukowy, jak i oparte na nim oryginalne i śmiałe ujęcia interpretacyjne. Bez wątpienia stanowić będzie ona naturalny punkt odniesienia dla wszelkich dalszych badań w tym zakresie. Prof. dr hab. Zbigniew RAU, kierownik Katedry Doktryn Polityczno-Prawnych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. W latach 1981-1995 stypendysta i wykładowca uniwersytetów niemieckich, brytyjskich, amerykańskich i australijskich (w tym Visiting Fellow Commoner, Trinity College, Cambridge; Visiting Scholar, Hoover Institution, Stanford University; Visiting Fellow, Research School of Social Sciences, Australian National University). Zainteresowania badawcze obejmują problematykę myśli politycznej liberalizmu, a szczególnie zagadnienia teorii umowy społecznej i społeczeństwa obywatelskiego, a także komunitarystycznej i klasycznej republikańskiej rewizji liberalizmu. Wynikiem tych zainteresowań są m.in. pozycje książkowe: The Reemergence of Civil Society in Eastern Europe and the Soviet Union, 1991; pierwsza polska edycja Dwóch traktatów o rządzie Johna Locke’a, 1992; Contractarianism versus Holism: Reinterpreting Locke’s Two Treatises of Government, 1995; From Communism to Liberalism: Essays on the Individual and Civil Society, 1998; Liberalizm, Zarys myśli politycznej XIX i XX wieku, 2000; a także Forgotten Freedom: In search of the Historical Foundation of Liberalism, 2004. Senator RP VI Kadencji; od 2005 r. członek Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. R E CE N Z J E Joanna SONDELCEDARMAS Uniwersytet Jagielloński Cesare La Mantia, Storia d’Europa nel XX secolo. Polonia Unicopli, Milano 2006, 343 s. W październiku 2006 r., pod skromnym tytułem Polonia, ukazała się we Włoszech, w serii Historia Europy XX wieku1, książka poświęcona współczesnej historii Polski. Jej Autor – włoski historyk i politolog Cesare La Mantia – jest profesorem historii Europy Wschodniej w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Dyplomatycznych Uniwersytetu w Trieście. Zajmuje się kwestiami militarnymi w kontekście polityki międzynarodowej. Tej problematyce poświęcił szereg interesujących pozycji, m.in. Il disarmo nella politica estera italiana (1931-1932), która ukazała się w 1989 r., i La missione militare italiana nel Caucaso (1861-1866) opublikowana w 1997 r. Interesuje się także stosunkami międzynarodowymi, przede wszystkim na obszarze Bliskiego Wschodu i na Bałkanach, czemu dał wyraz w dwóch kolejnych pracach, mianowicie La Serenissima e i Turchi: l’attività di Carlo Ruzini plenipotenziario al Congresso di Passarowitz (1999) i Le rivendicazioni della Grecia alla Conferenza della Pace di Parigi (2002). Recenzowana praca, pomyślana jako podręcznik akademicki dla studentów włoskich, ma szczególne znaczenie, gdyż jako pierwsza pozycja we Włoszech obejmuje dzieje współczesnej Polski od okresu rozbiorów aż do roku 20052. Ramy chronologiczne dzieła są więc dość rozległe i stawiają Autora wobec niezwykle trudnego zadania analizy aktualnych wydarzeń politycznych, społecznych i kulturalnych. La Mantia wykorzystał w tym celu nie tylko literaturę dostępną w języku włoskim, lecz także prace, które ukazały się w ostatnich latach w języku francuskim i angielskim. Nieliczna jest natomiast literatura w języku polskim, bowiem Autor ograniczył się jedynie do pozycji, które zostały przetłumaczone na wspomniane języki. Rozprawa pisana jest w sposób niezwykle syntetyczny, dzięki czemu Autorowi udało się zawrzeć bogate informacje na zaledwie 343 stronach. Zmusza to jednak 1 2 W tej serii, pod redakcją Marco Gervasoni i Leonardo Rapone, opublikowano już pozycje poświęcone historii Francji, Wielkiej Brytanii, Szwecji i Rumunii. Na uniwersytetach włoskich powszechnie używa się podręcznika Historia Polski A. Gieysztora, który w 1983 r. został przetłumaczony i opublikowany we Włoszech. Pozycja ta – zważywszy przede wszystkim na datę wydania – jest zupełnie nieprzydatna przy wykładach ze współczesnych dziejów Polski. Zob. Storia della Polonia, red. A Gieysztor, Milano 1983. Na uwagę zasługuje natomiast książka V. Perna, Storia della Polonia tra le due guerre, która ukazała się w 1990 r. (Milano 1990). 578 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 czytelnika do bardzo uważnej lektury. Całość zamykają indeksy, stanowiące zestawienie prezydentów i premierów kolejnych rządów od odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r. aż do grudnia 2005 r., a oprócz tego również szefów rządu emigracyjnego oraz sekretarzy polskiej partii komunistycznej. W swojej książce La Mantia poświęca wiele uwagi kwestiom kulturalnym, socjologicznym i religijnym Polski współczesnej. Autor podzielił cały okres badawczy na dziewięć rozdziałów. W pierwszym, zatytułowanym Società Polacca e il Nuovo Secolo (Społeczeństwo Polskie i Nowy Wiek), wprowadza czytelnika włoskiego, posiadającego często jedynie mgliste wyobrażenie o dziejach państwa polskiego, w jego historię od początków do okresu rozbiorów. Stara się tu ukazać zmiany zachodzące w społeczeństwie polskim na skutek utraty niepodległości, podkreślając wielokrotnie, iż od roku 1795 do 1919 r. można jedynie pisać o „historii Polaków w obrębie mocarstw rozbiorowych”. Osobny podrozdział poświęca kulturze i społeczeństwu na przełomie XIX i XX wieku. Bardzo dokładnie przedstawia w nim emigrację polską, popowstaniową we Francji, jak i ową za chlebem w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Brazylii itd. Faktom historycznym towarzyszą częste odwołania do literatury polskiej. Autor wspomina o twórczości Marii Konopnickiej, Elizy Orzeszkowej, Henryka Sienkiewicza, Bolesława Prusa, podkreśla rolę dramatów historycznych Stanisława Wyspiańskiego oraz powieści Stefana Żeromskiego i Władysława Reymonta. Analizując okres Młodej Polski, La Mantia dostrzega żywą wymianę kulturalną z innymi centrami europejskimi, ale zwraca również uwagę na różnice pomiędzy wsią i miastem, a także fascynację Francją społeczeństwa miejskiego i przywiązanie do wartości tradycyjnych wsi. Dostrzega też rozwój czasopism, kina, teatru i malarstwa, który sprawił, iż nieistniejąca na mapie świata Polska nie ustępowała pod względem kulturalnym innym państwom europejskim. Szczególnie interesująco przedstawia postawę Polaków za granicą: szlachta ziemiańska trzech Polsk – pisze – która ciągnęła zyski z reformy rolnej, postrzegała swoją uprzywilejowaną pozycję bez kompleksów. Podróżowała po Europie, śledziła uważnie modę paryską i rozpowszechniała za granicą wyobrażenie Polski żywej, choć nieistniejącej jako państwo (s. 28). Opisując z kolei rolę diaspory intelektualistów polskich w Stanach Zjednoczonych, dostrzega jej istotną rolę w sformułowaniu postanowień prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona pod koniec I wojny światowej, choć warto tu zaznaczyć, że w historiografii włoskiej zarówno sylwetka Wilsona, jak i jego udział w redakcji traktatu wersalskiego postrzegane są raczej negatywnie. Wiąże się to z mitem „kalekiego zwycięstwa” rozpowszechnionym przez nacjonalistów włoskich w 1919 r. i kwestią Fiume–Rijeki, która w zamiarach prezydenta Stanów Zjednoczonych miała stać się wolnym miastem, podobnie jak Gdańsk. W odniesieniu do poglądów politycznych, które ukształtowały się w Polsce pod koniec XIX wieku, szczególnie dużo uwagi Autor poświęcił nacjonalizmowi polskiemu, który opisał w osobnym podrozdziale. Wśród elementów konstruktywnych tej ideologii La Mantia dostrzega religię katolicką i język polski. Wyznawanie pierwszego i używanie drugiego [elementu] wzmacniały tożsamość polską wobec protestantyzmu POLITEJA 1(7)/2007 Storia d’Europa… 579 pruskiego, ortodoksji rosyjskiej i języków mocarstw okupujących, a poza tym ograniczenia w ich stosowaniu wzmacniały dodatkowo ich wartość symboliczną (s. 32). Kwestia religii i rola Kościoła w Polsce znalazły zresztą dużo miejsca w obrębie całej książki. Autor dostrzega w religii katolickiej ważny czynnik kształtujący tożsamość narodową Polaków. Jak zaznaczył bowiem we wstępie: jest to historia narodu w drodze, wewnątrz swoich zmiennych granic, w kierunku sanktuariów, zazwyczaj maryjnych, w których litość, wiara chrześcijańska (katolicka) i zdolność do walki wzmacniają poczucie tożsamości narodowej. Za moment konsolidacji pozycji Kościoła katolickiego w Polsce La Mantia uważa lata 1863-1864, a w szczególności prześladowania po powstaniu styczniowym oraz przymusową rusyfikację ludności. Rząd carski odseparował wtedy kler polskokatolicki od Rzymu, a w 1867 r. powołał specjalne kolegium, któremu miało podlegać, oraz ogłosił religię ortodoksyjną oficjalną religią państwową. W rezultacie w narodzie wzmocniło się wyobrażenie Kościoła cierpiącego i prześladowanego ponieważ polskiego i to przesłanie antyrosyjskie było silniejsze od jakiejkolwiek zmiany instytucjonalnej (s. 86). Jak podkreślił, Kościół odegrał również rolę obrońcy „polskości”, przede wszystkim w zaborze pruskim. Zgodzić się przy tym należy z obserwacją Autora, że ta wizja Kościoła prześladowanego, a zarazem będącego symbolem „polskości” powracała kilkakrotnie w historii Polski, a w szczególności podczas II wojny światowej i w okresie komunistycznym. Wielokrotnie w recenzowanej pracy La Mantia podkreśla wagę symboli religijnych w mentalności Polaków. Zauważa, iż w okresie rozbiorów ceremoniom i rytom religijnym często towarzyszyły pieśni patriotyczne. Podobnie też analizując okres komunizmu, zwraca uwagę na rolę pielgrzymek do sanktuariów maryjnych. W okresie powojennym Kościół stał się bowiem, jego zdaniem, „matką pocieszycielką” narodu, który miał za sobą dramatyczną przeszłość, a przed sobą niepewną przyszłość. Dlatego też symbole wiary i ich celebracje (np. konsekracja sanktuarium na Jasnej Górze w 1946 r.) umacniały w narodzie prestiż Kościoła, zwłaszcza po konfiskacie dóbr kościelnych w 1950 r. i zaaresztowaniu prymasa Wyszyńskiego w 1953 r. Podobnie też zamordowanie przez komunistów w 1984 r. księdza Jerzego Popiełuszki, który stał się symbolem-męczennikiem Kościoła, wzmocniło pozycję Solidarności. Osobną kwestią, której Autor poświęcił wiele uwagi, są dzieje Żydów we współczesnej historii Polski i problem antysemityzmu. W podrozdziale pt. Antysemityzm i problem asymilacji społeczności żydowskiej (IV rozdz.) kreśli historię Żydów w Polsce od momentu przybycia do Polski w XII w. Omawia też przywileje przyznane społeczności żydowskiej przez Kazimierza Wielkiego, Stefana Batorego, a także postanowienia konstytucji z 1921 r. i 1935 r. Zaznacza jednak, iż gminę żydowską na przestrzeni wieków łączyły ze społeczeństwem polskim stosunki złożone, a często antagonistyczne. La Mantia podkreślił, że problem asymilacji Żydów w Polsce wystąpił z całą ostrością w II poł. XIX w. Wiązało się to, zdaniem Autora, z różnym traktowaniem Żydów przez okupantów, co rzutowało na stosunek przedstawicieli tej mniejszości do sprawy polskiej (im lepiej byli traktowani przez rozbiorców, tym mniejsze było ich zainteresowanie sprawą odrodzenia Państwa Polskiego), a także powodowało różne konflikty z chło- 580 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 pami i proletariatem miejskim. La Mantia podkreśla w szczególności, iż niewielka asymilacja społeczności żydowskiej w Polsce wynikała z faktu, iż zajęła ona odmienne stanowiska w istotnych dla Polaków trzech kwestiach: równości praw, problemie odrodzenia Państwa Polskiego i własnej integracji. Zauważa, iż dla obywateli polskich narodowości żydowskiej religia była schronieniem, czynnikiem tożsamości i władzy, lecz nie zjednoczenia (s. 112). Wyznawana wiara była więc granicą nie do przekroczenia w społeczeństwie, w którym religia wypełniała wolną przestrzeń spowodowaną brakiem państwowości i stała się istotą polskiej tożsamości. Już w pierwszym rozdziale, poświęconym transformacji społeczeństwa polskiego i industrializacji na przełomie XIX i XX wieku, Autor zaznacza, iż w obrębie proletariatu miejskiego w zaborze rosyjskim element żydowski był najbiedniejszy. Niemniej jednak podkreśla żywy udział Żydów w życiu politycznym, przede wszystkim w ramach partii Burst, powstałej w 1897 r., której ideologia spotkała się z reakcją ze strony partii nacjonaldemokratycznej Romana Dmowskiego i obozu Wielkiej Polski Tadeusza Bieleckiego. Podobnie też od lat 80. XIX wieku przez okres międzywojenny daje się zauważyć żywy rozwój literatury żydowskiej w Polsce w trzech językach: żydowskim, jidysz i polskim. Kwestia żydowska okazała się natomiast szczególnie istotna w okresie międzywojennym, kiedy problem mniejszości narodowych w nowo odrodzonym państwie był dość złożony. La Mantia podkreśla, iż w latach II Rzeczpospolitej mniejszość żydowska w Polsce była jedną z najsilniejszych, a jednocześnie jedną z najsłabiej zasymilowanych. Wewnątrz tej społeczności toczył się spór pomiędzy dwiema odmiennymi wizjami tożsamości i stosunku do państwa polskiego: syjonistami, którzy postulowali powrót do Palestyny, i folkistes, chcących umocnić własną pozycję w Polsce. Niemniej jednak w okresie rządów marszałka Piłsudskiego mniejszość żydowska żyła i działała, jak podkreślił Autor, bez większych problemów. Szczególnie od marca 1926 r. można zauważyć znaczący udział Żydów w życiu politycznym. Marszałek bowiem nie tylko kultywował wizję państwa wielonarodowego i chciał poszerzyć swój krąg zwolenników, ale ponadto miał też wielu przyjaciół wśród Żydów, przede wszystkim tych, którzy walczyli w Legionach i podzielali jego wizję zjednoczenia narodowego i ideologię antysowiecką. Z kolei socjalistyczna proweniencja Piłsudskiego i opozycja jego obozu w stosunku do prawicy Dmowskiego przyczyniły się do popularności jego polityki wśród mniejszości żydowskiej. Natomiast zdaniem Autora około 1937 r. wzmocniły się w społeczeństwie polskim tendencje antysemickie, co przyczyniło się do masowej emigracji Żydów do Palestyny tuż przed wybuchem II wojny światowej. Rozdziały II i III pracy traktują o okresie międzywojennym. La Mantia nazywa lata 1918-1945 okresem „permanentnej transformacji”. Podkreśla tu rolę i przebieg wydarzeń, które rozegrały się w tym okresie, począwszy od wojny radziecko-polskiej z lat 1919-1921, poprzez reformę rolną z 15 lipca 1920 r., Konstytucję marcową, kryzys ekonomiczny i napięcia rewolucyjne w społeczeństwie z lat 20. aż po Konstytucję z 1935 r. Szczególnie dużo uwagi poświęca Autor postaciom Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego i Ignacego J. Paderewskiego, choć zauważa, iż najwybitniejszą osobowością polityczną w okresie międzywojennym był Piłsudski. Figura generała auto- POLITEJA 1(7)/2007 Storia d’Europa… 581 dydakty podlega podwójnej interpretacji jako patrioty i dyktatora – pisze – lecz jego agresywna polityka zagraniczna wstrząsnęła społeczeństwem polskim, rozbudzając w jego części wspomnienia dumy narodowej (s. 60). Analizując podobieństwa pomiędzy rządami Piłsudskiego a systemami faszystowskimi w innych krajach europejskich, Autor zwraca uwagę na autorytarny charakter rządów sanacji, lecz bez dochodzenia do form ekstremalnych faszyzmu włoskiego i nazizmu niemieckiego. I jakkolwiek dostrzega tu takie elementy, jak nacjonalizm, populizm, istnienie milicji zbrojnej w postaci Związku Strzeleckiego, to jednak podkreśla brak charakterystycznej dla państwa totalitarnego struktury i związanej z nim odpowiedniej ideologii. La Mantia podkreśla, iż podczas gdy faszyzm, nazizm i komunizm dążyły do stworzenia „nowego człowieka”, będącego owocem odpowiedniej ideologii, obóz Piłsudskiego nie miał podobnych aspiracji. Motorem działania i cechą charakterytyczną nacjonalizmu Piłsudskiego była miłość do Polski, która poprowadziła go do agresywnej polityki zagranicznej, porzucenia idei socjalistycznych i wzmocnienia aspektów autorytarnych i personalistycznych jego rządu (s. 81). Jego zdaniem słabość systemu skoncentrowanego wokół osoby marszałka polegała na tym, iż Piłsudski był elementem równowagi w obrębie rządów sanacji. Jego śmierć w roku 1935 spowodowała koniec jej rządów i zwrot ku skrajnie nacjonalistycznej endecji. Rozdział V zatytułowany Społeczeństwo polskie i wojna przedstawia sytuację Polaków pod okupacją Niemiec hitlerowskich i Rosji sowieckiej. Dla Włochów nie jest to zagadnienie nowe, gdyż na temat genezy II wojny światowej i jej przebiegu w Polsce opublikowano we Włoszech stosunkowo dużo prac3. La Mantia pisze tutaj o powstaniu emigracyjnego rządu polskiego w Wielkiej Brytanii, działalności Sikorskiego, a także o sprawie Katynia. Osobny podrozdział poświęcił omówieniu działalności państwa podziemnego na okupowanych terenach, a także powstaniu w getcie oraz powstaniu warszawskiemu, o którym traktuje na marginesie stosunków polsko-radzieckich pod koniec wojny, w rozdziale VI pt. Geneza Polski komunistycznej. Należy zaznaczyć, że dzieje powstania warszawskiego we Włoszech, poza wąskim kręgiem specjalistów, nie są dobrze znane. Pierwsze wzmianki o powstaniu w Warszawie ukazały się we Włoszech dopiero 20 sierpnia 1944 r., w momencie gdy losy powstania przechyliły się na korzyść Niemców. Były one rozpowszechniane przez propagandę niemiecką. Podobnie też pod koniec powstania Biuro Propagandy Niemieckiej w Turynie wydało broszurkę pt. Powstanie przeciwko Niemcom – dramat ostatnich 63 dni w Warszawie (Ribellione contro i Tedeschi – il dramma degli ultimi 63 giorni di Varsavia), która miała na celu zastraszenie partyzantów włoskich4. Dopiero w ostatnich latach ukazały się obiektywne i wyczerpujące 3 4 Między innymi w 2004 r. ukazała się książka historyka i dziennikarza Marco Patricelliego pt. Le lance di cartone. Come la Polonia portò l’Europa alla guerra, która przedstawia wydarzenia bezpośrednio poprzedzające wybuch wojny i pierwsze dni okupacji niemieckiej w Polsce, a także interwencję sowiecką. Zob. M. Patricelli, Le lance di cartone. Come la Polonia portò l’Europa alla guerra, Torino 2004. Zob. S. Riva, Insurrezione di Varsavia: come ne vennero a conoscenza gli Italiani, [w:] Warszawa 1944 – i 63 giorni dell’insurrezione, a cura di K. Jaworska, Torino 2004. 582 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 opracowania o powstaniu warszawskim5, w 2004 r. przetłumaczono na włoski książkę Normana Daviesa pt. La rivolta6. W rozdziale VII pt. Polska komunistyczna Autor wspomina o działalności rządu emigracyjnego w Londynie oraz o losach żołnierzy z II Korpusu Andersa, którzy aż do 1946 r. należeli do brytyjskich sił zbrojnych. Póżniej zostali postawieni wobec trudnej alternatywy: powrót do Ojczyzny, w której niekoniecznie byli mile widziani, albo pozostanie w Anglii7. Pisząc o zmienionej sytuacji politycznej na arenie międzynarodowej i powstaniu dwóch konkurencyjnych bloków (czy „stref wpływów”, jak nazywa je Autor), La Mantia słusznie zauważył, iż konsekwencją wojny był zanik mocarstw, takich jak Niemcy i Włochy, oraz stopniowa regionalizacja Wielkiej Brytanii i Francji, które nie mogły być już zachodnim oparciem zagranicznej polityki Polski. Osobny podrozdział dotyczy powstania państwa totalitarnego w Polsce. La Mantia uważa za moment przełomowy w ukształtowaniu się struktur tego państwa dwa wydarzenia: śmierć Stalina i połączenie partii socjalistycznej z partią komunistyczną. Jego zdaniem, cechą charakterystyczną tego procesu była transformacja instytucji państwowych (przede wszystkim kolektywizacja wsi), a także próba ukształtowania społeczeństwa polskiego w duchu ideologii komunistycznej. Autor zaznacza jednak, że zmuszenie podporządkowania się władzy i wykazywania jednomyślności wewnątrz określonego modelu państwa, obecnego – jak pisze – w sposób obsesyjny w życiu obywateli, okazało się zadaniem niezwykle trudnym do przeprowadzenia. Dlatego też przywódcom komunistycznym, pomimo szeregu zabiegów, do których Autor zaliczył próbę wychowania młodzieży w ramach organizacyjnych ZMP i przejęcia kontroli nad intelektualistami i światem kultury, nie udało się osłabić głęboko zakorzenionego w każdym Polaku poczucia wolności indywidualnej, chociaż, jak zauważył, było ono często w historii przyczyną anarchii i „samookaleczenia”. W procesie tworzenia państwa totalitarnego, głoszącego hasła społeczeństwa bezklasowego i zgodnie wyznającego narzuconą ideologię, wielkie znaczenie miała walka z Kościołem katolickim. W tej batalii szczególną rolę odegrał kardynał Adam Sapieha, a później Stefan Wyszyński, który został wybrany prymasem w momencie, gdy stosunki państwo–Kościół były wyjątkowo napięte. Jak podkreślił Autor, rząd komunistyczny zdawał sobie sprawę ze znaczenia Kościoła katolickiego w Polsce, dla5 6 7 Już w 1981 r. ukazała się książka Giorgio Vaccariano pt. Storia della resistenza in Europa 1938-1945. I Paesi dell’Europa Centrale: Germania, Austria, Cecoslovacchia, Polonia, Milano 1981, w której autor zajął się przede wszystkim wydarzeniami w Polsce. W grudniu 2004 r. natomiat w Museo Diffuso della Resistenza w Turynie prof. Krystyna Jaworska zorganizowała wystawę poświęconą powstaniu w Warszawie. Z tej okazji wydano też katalog pt. Warszawa 1944 – i 63 giorni dell’insurrezione. N. Davies, La rivolta, Torino 2004. Na temat II Korpusu we Włoszech w „Nuova Storia Contemporanea” ukazał się artykuł prof. Giorgio Petracchi pt. Soldati senza patria e senza storiografia (Żołnierze bez Ojczyzny i bez historiografii), w którym autor, opierając się na odnalezionych ostatnio źródłach archiwalnych, przedstawia w nowym świetle losy żołnierzy polskich w północnych Włoszech w latach 1945-1946. Zob. G. Petracchi, Soldati senza patria (e senza storiografia). Il 2°Corpo Polacco del gen. Anders sul confine orientale d’Italia, 1945-1946, „Nuova Storia Contemporanea” nov.-dic. 2005, n.VI, s. 43-69. POLITEJA 1(7)/2007 Storia d’Europa… 583 tego też chcąc osłabić jego wpływy, postępował ostrożnie, stosując politykę „nacisku i zezwolenia”, która zasadniczo miała na celu odseparowanie Kościoła w Polsce od Watykanu. Równocześnie też komuniści próbowali narzucić rodzaj religii świeckiej, z własnymi rytuałami i symbolami. W rzeczywistości proces przekształcenia państwa polskiego w reżim totalitarny nie został, zdaniem La Mantia, ukończony. Udało się wprawdzie początkowo wyeliminować opozycję, a także przekształcić w pożądanym kierunku główne instytucje w państwie oraz zapewnić dominującą rolę partii w społeczeństwie i strukturach państwowych, jednak komunizmowi polskiemu zabrakło silnego, charyzmatycznego przywódcy, zwłaszcza że po zaaresztowaniu Stefana Wyszyńskiego właśnie Prymas Tysiąclecia stał się symbolem Kościoła prześladowanego, z którym identyfikowała się większa część społeczeństwa polskiego, nie uznająca zależności od ZSRR. Przyczyn klęski modelu totalitarnego La Mantia dopatruje się w silnej pozycji Kościoła i działalności Stefana Wyszyńskiego oraz w niepowodzeniach reformy rolnej i błędach w polityce przemysłowej. Podobnie też, choć partia i rząd próbowały zastąpić dawne symbole, zwyczaje i tradycje nowymi, nie udało się im wyeliminować zwyczajów religijnych, silnie zakorzenionych w tradycji i kulturze polskiej. Co najwyżej można tu mówić, zdaniem Autora, o swoistym współistnieniu: Młodzież polska – pisze – uczestniczyła zarówno w manifestacjach organizowanych przez partię, jak i w pielgrzymkach do sanktuariów maryjnych (s. 247). Szczególnie interesujący jest rozdział IX, pt. Od Gierka do Solidarności i do „powrotu do Europy”, w którym Autor podjął próbę analizy ostatnich dwudziestu lat historii Polski. La Mantia poświęcił dużo uwagi powstaniu i działalności ruchów opozycjnych (KOR, KSS, Solidarność), które jego zdaniem skutecznie doprowadziły do erozji władzy. W szczególności Solidarność, według Autora, była nie tylko ruchem opozycyjnym, ale odegrała też rolę stabilizatora w momencie szczególnie dramatycznym. Stała się płaszczyzną odniesienia dla rządu i partii, gdy fala strajków poszczególnych federacji związkowych doprowadziła do sytuacji niezwykle trudnej i mogła spowodować interwencję ZSRR. Wprowadzenie stanu wojennego wywołane było zdaniem La Mantii zasadniczo trzema przyczynami: niezdolnością rozwiązania trudnej sytuacji zwykłymi środkami, obawą o utratę władzy i prestiżu oraz strachem przed interwencją radziecką. La Mantia dostrzega dwóch bohaterów końca komunizmu w Polsce: Lecha Wałęsę i Wojciecha Jaruzelskiego. Lech Wałęsa jako lider Solidarności ukazany jest przede wszystkim jako polityk o formacji katolickiej, skłonny do mediacji oraz przeciwnik przemocy i rozwiązań ekstremalnych, który przedwcześnie zszedł ze sceny politycznej. Jaruzelski, znajdujący się po „przeciwnej stronie barykady”, który jednak uratował Ojczyznę od interwencji radzieckiej, rysuje się natomiast jako postać dość kontrowersyjna. Oprócz Wałęsy i Jaruzelskiego zasadnicze znaczenie w tej dziedzinie La Mantia przypisuje papieżowi Janowi Pawłowi II, jego charyzmie i autorytetowi na arenie międzynarodowej, a przede wszystkim jego pielgrzymkom do Ojczyzny. W szczególności pierwsza podróż do Polski (2-10 czerwca 1979 r.) miała istotny wpływ na losy 584 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 Polski: Zrodzona w bólu zgoda na podróż Papieża stała się prawdziwym szachem dla reżimu, który zresztą, jeśli nie zezwoliłby na nią, utrwaliłby wizerunek Kościoła prześladowanego, wzmacniając jego rosnącą charyzmę (s. 293). Ukoronowaniem procesu transformacji państwa polskiego były obrady Okrągłego Stołu i powstanie pierwszego niekomunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego, który zainaugurował politykę integracji z Unią Europejską. Wstąpienie Polski do UE 1 maja 2004 r. zakończyło, zdaniem Autora, proces przemian wewnętrznych i ugruntowało pewną pozycję na arenie międzynarodowej. Polonia Cesare La Mantii jako pierwsza praca poświęcona Polsce współczesnej wypełnia lukę, która istniała dotąd we włoskiej historiografii. Poza drobnymi usterkami w pisowni nazwisk i nazw polskich przedstawia obraz Polski i Polaków w sposób niezwykle wyważony i rzetelny. Dlatego też należy mieć nadzieję, że prezentowana praca, choć adresowana przede wszystkim do studentów, zyska zainteresowanie szerszego kręgu czytelników włoskich. Dr Joanna SONDEL-CEDARMAS, ur. 1975, absolwentka italianistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego i Facoltà di Lingue e Letterature Straniere Uniwersytetu w Udine. Dwukrotna stypendystka MEN i Rządu Włoskiego. W 2005 r. obroniła doktorat w INPiSM UJ na podstawie rozprawy pt. Gabriele D’Annunzio – u źródeł ideologicznych włoskiego faszyzmu. W 2006 r. wykładowca na Uniwersytecie w Udine. Zajmuje się włoską myślą polityczną (czemu poświęciła szereg artykułów opublikowanych w „Studiach nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi” i w „Czasopiśmie Prawno-Historycznym”) oraz stosunkami polsko-włoskimi. R E CE N Z J E Witold STANKOWSKI Uniwersytet Jagielloński Rosa Sala Rose, Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006, 364 s. Do rąk Czytelnika w roku 2006 trafiła książka autorstwa Rosy Sali Rose poświęcona nazizmowi. O nazizmie napisano już bardzo wiele. Jednak, ilekroć temat Trzeciej Rzeszy ponownie powraca, zastanawiamy się jeszcze więcej i dogłębniej nad istotnymi elementami tego państwa, które stworzyło zbrodniczą ideologię i wywołało II wojnę światową. Właściwie nasza wiedza przez ostatnie dziesięciolecia ograniczała się do poznania i opracowania zbrodni dokonanych przez nazizm, jak również analizy polityki Trzeciej Rzeszy wobec okupowanych państw. Pewna luka dotyczyła spojrzenia na hitlerowskie państwo od strony mechanizmów oddziaływających na człowieka, społeczeństwo. Działania te miały służyć do budowania wizerunku wielkiego, hitlerowskiego imperium, które przez jego pomysłodawców było od roku 1939 określane Wielką Rzeszą Niemiecką (Großdeutsches Reich). Tym problemom poświęcona jest książka Rosy Sali Rose, z wykształcenia katalońskiej romanistki i germanistki. Rosa Sala Rose zdobyła sobie uznanie jako tłumacz dzieł Johanna Wolfganga Goethego i Tomasza Manna. Jednak popularność przyniosła jej recenzowana książka, która stała się wydarzeniem intelektualnym w Hiszpanii i sukcesem wydawniczym 2003 r. Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu to książka niezwykła i pierwsza w swoim rodzaju. Nie jest to typowe zestawienie symboli i mitów nazistowskich, bowiem główną zaletą książki jest ich krytyczna ocena. Autorka przygotowała 79 haseł i 113 biogramów. Poszczególne hasła zawierają szczegółowy opis i ich krytyczną ocenę. Autorka skupiła się na pokazaniu rzeczywistych, prawdziwych i pierwotnych aspektów danego zjawiska, symbolu, mitu. W Słowniku znajdziemy m.in. takie hasła, jak Aryjczyk, Autostrada, Dżyngis-chan, Germania, Grecja, Hitler, Jezus Chrystus, Linz, Montserrat, Nibelungowie, Papierosy, Powitanie nazistowskie, Przestrzeń życiowa, Stonehenge, Szarotka, Thule, Tybet, Trzecia Rzesza, Wessel Horst, Zmierzch bogów, Żyd. Wybrany przegląd haseł ukazuje nam pewną ich mozaikę, ale są one z sobą powiązane. Autorka obala – tam, gdzie jest to możliwe – mity, które bardzo często funkcjonują jeszcze do dzisiaj. Można to prześledzić na przykładzie hasła „Autostrada”. W niemieckiej opinii publicznej i nie tylko można spotkać pogląd, że hitlerowskie autostrady są inwestycją, która jest „pozytywną” spuścizną po Adolfie Hitlerze. Faktem jest, że 3870 km autostrad zbudowanych w latach 1933-1942 uczyniło to przedsię- 586 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 wzięcie pierwszym i znanym na świecie. Rzekomo miały one rozładować problem bezrobocia, zapewniając poparcie społeczne i uznanie dla Hitlera. Propaganda hitlerowska uczyniła ze swojego wodza wielkiego wynalazcę autostrad. Nowo wybudowane autostrady i ulice nazywano Adolf Hitler-Straßen, by w ten sposób budować mit. Rosa Sala Rose rozprawia się z tym mitem w bardzo przekonujący sposób, przytaczając dowody świadczące o jego fałszywości. Jednym z nich jest fakt historyczny, że autostrady narodziły się w 1924 r. we Włoszech. Drugi z nich jest bodajże najważniejszy, a mianowicie ten, że autostrady nie generowały aż tak wielkiej siły roboczej, której zatrudnienie przy tej inwestycji wskazywałoby na likwidację bezrobocia. Przy autostradach pracowało około 160 tys. robotników, co nie stanowiło nawet 10% z 2-milionowej rzeszy bezrobotnych. Przy budowie nie wykorzystywano celowo maszyn, aby w ten sposób sztucznie tworzyć miejsca pracy. Propaganda hitlerowska, nagłaśniając tę inwestycję drogową, stwarzała wrażenie, jakoby bezrobocie zostało rozwiązane przez budowę autostrad. Nic bardziej mylnego i fałszywego, co podkreśla Rosa Sala Rose. Rosa Sala Rose w swoim dziele akcentuje, że większość mitów i symboli nazizmu zostało zaczerpniętych, zapożyczonych. Ideologia faszystowska została zbudowana nie na własnym poglądzie na świat, nie opiera się na wypracowanych, samodzielnych podstawach. Jedynie część symboli i mitów pochodzi od ideologów niemieckich czasów Bismarcka czy też okresu późniejszego. Można to prześledzić na przykładzie terminu „Trzecia Rzesza”. Pierwowzorem jest tutaj inne pojęcie „Trzecie Imperium”, które narodziło się za sprawą cysterskiego mnicha Joachima z Fiore (Gioacchino da Fiore), żyjącego w XII wieku. Trzecie Imperium według da Fiore miało nastąpić jako alternatywa dla życia wiecznego i miało przynieść sprawiedliwość na świecie poprzez rozdział dóbr kościelnych między ubogich. Jedność świata miała być osiągnięta przez samego człowieka. Ta wizja Trzeciego Imperium została udoskonalona, dopasowana do germańskiego spojrzenia na świat. Uczynił to Moeller van de Bruck w swojej książce Trzecia Rzesza wydanej w 1923 r. Nazizm książkę van de Brucka wykorzystał do swojego głównego celu – budowania mitu Wielkiej Trzeciej Rzeszy (Großdeutsches Reich). Niemcy hitlerowskie miały być wieczne, doskonałe, inne, niepowtarzalne. Stały się tymczasem sprawcą zagłady, ludobójstwa, tragedii. O tych sprawach pisze Rosa Sala Rose, zwracając jednocześnie uwagę na fakt, że ideolodzy Trzeciej Rzeszy poszukiwali dowodów dla swojego nowego państwa poza Europą. Organizowali ekspedycje naukowe m.in. do Tybetu (patrz hasło „Tybet”). Ciekawą grupą symboli przytoczonych przez Salę Rose są te związane z przyrodą, naturą, które zostały wykorzystane przez hitlerowców. Do nich należy zaliczyć dąb, lód, ogień, pochodnię, szarotkę. Ideologia nazistowska doszukiwała się w tych podmiotach przyrody nadzwyczajnej mocy (dąb np. był uosobieniem mocy i wytrzymałości). To dlatego podczas olimpiady w Berlinie w 1936 r. głowy zwycięzców nie były wieńczone wieńcami laurowymi i oliwnymi, ale dębowymi. Na szczególną uwagę zasługuje załączony do Słownika… zestaw wybranych życiorysów ludzi Trzeciej Rzeszy, a także osób innych nacji. Są wśród nich przedstawiciele nauk, pisarze, poeci, zakonnicy. W gronie wybranych znalazł się także Polak POLITEJA 1(7)/2007 Krytyczny słownik… 587 Ferdynand Ossendowski, który jako podróżnik i geograf opisał wiele zakątków świata. Spostrzeżenia Polaka dotyczące m.in. Tybetu zostały skrupulatnie wykorzystane przez hitlerowców. Trudno na kartach jednej publikacji wymienić oraz opisać wszystkie mity i symbole nazizmu. Warto byłoby kolejne wydanie słownika Rosy Sali Rose uzupełnić o takie pojęcia, jak chociażby Ordensburg (szkoły wtajemniczenia Trzeciej Rzeszy) czy nauka o rasie (Rassenkunde). We wprowadzeniu do książki Rosy Sali Rose autorstwa Rafaela Argullola pojawia się kilka istotnych uwag. Zasadnicza dotyczy przyczyn narodzin zła – Trzeciej Rzeszy. Czytamy we wstępie, że […] nazizm jest owocem ziemi, a nie piekła; jest ludzki, nie diabelski; racjonalny, choć koniec końców dał upust choremu irracjonalizmowi […] (s. 11). Mając na uwadze słowa ze wstępu, Rosa Sala Rose pokazuje i udowadnia, że nazizm był wytworem ludzi. Nie można go tłumaczyć nieludzkim charakterem. Rosa Sala Rose oparła swoją publikację na solidnych badaniach. Świadczy o tym kwerenda źródłowa. Wykorzystała m.in. dokumentację procesu norymberskiego1. Ponadto przestudiowała wiele wspomnień hitlerowskich funkcjonariuszy: Alfreda Rosenberga, Alberta Sperra, Fritza Todta, Richarda Wagnera. Bibliografia zawiera także dzienniki, publikacje autobiograficzne i inne opracowania. Można mieć nadzieję, że w kolejnym wydaniu Autorka sięgnie również do polskiego dorobku naukowego, m.in. autorstwa Eugeniusza Cezarego Króla, dotyczącego indoktrynacji i propagandy narodowego socjalizmu2. Recenzowaną publikację można wpisać do kanonu literatury mitów politycznych i społecznych. Autorka niewątpliwie wpisuje się do grona znawców dziejów Trzeciej Rzeszy w jakże trudnym obszarze mitów i symboli nazizmu. 1 2 Der Nürnberger Prozess. Das Protokoll des Prozesses gegen die Hauptkriegsverbrecher vor dem Internationalen Militärgerichtshof, Berlin 1999. E. C. Król, Indoktrynacja i propaganda narodowego socjalizmu w Niemczech w latach 1919-1945, Warszawa 1999. Prof. UJ, dr hab. Witold STANKOWSKI, kierownik Zakładu Historii Europy w Instytucie Europeistyki; specjalizuje się w historii najnowszej Niemiec i Unii Europejskiej; stypendysta Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, Niemieckiego Bundestagu, DAAD i Fundacji Alexandra von Humboldta. R E CE N Z J E Michał WAWRZONEK Wyższa Szkoła Biznesu – National Louis University w Nowym Sączu Czesław Partacz, Krzysztof Łada, Polska wobec ukraińskich dążeń niepodległościowych w czasie II wojny światowej Wydawnictwo Centrum Edukacji Europejskiej, Toruń 2004, 410 s. Do niewątpliwych zalet recenzowanej publikacji należy szeroki wachlarz źródeł, na których Autorzy oparli swoje rozważania. Chodzi tu nie tylko o materiały opublikowane, lecz także dokumenty, które znajdują się w zasobach krajowych oraz w archiwach w Londynie (m.in. w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Władysława Sikorskiego) czy Kijowie. Czesław Partacz bardzo trafnie zdiagnozował przyczyny, dla których osiągnięcie porozumienia polsko-ukraińskiego było w czasie II wojny światowej praktycznie niemożliwe. Wina, jak stwierdził wspomniany Autor, leżała po obu stronach. Przede wszystkim brakowało jednego ośrodka, który miał ogólnie uznany mandat do reprezentowania Ukraińców na zewnątrz. Było ich kilka – wewnętrznie skłóconych. Jako pierwszy Partacz wymienił petlurowców. Ci jednak pozostawali na polskim żołdzie (s. 41) i nie mieli większego oparcia w społeczeństwie ukraińskim. Następnie Autor wspomniał o Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Była ona dość wpływowa na Ukrainie Zachodniej, jednak, jak czytamy w omawianej książce, jej przedstawiciele realizowali politykę III Rzeszy, wmawiając otoczeniu, że działają na rzecz niepodległości Ukrainy (s. 41). Jakkolwiek tak sformułowana teza jest mocno dyskusyjna, to z pewnością brak kompromisu w sprawie przynależności państwowej Kresów Wschodnich skutecznie niweczył perspektywy porozumienia. Partacz słusznie zauważył, że emigracja ukraińska również nie była partnerem do konstruktywnych rozmów, ze względu na swoje oderwanie od rzeczywistości i podziały wewnętrzne. Jeśli chodzi o polską stronę i jej gotowość do szukania kompromisu i ugody z Ukraińcami, to, jak czytamy, nie było wcale lepiej. Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy Autor wymienił kompleks obrońców Lwowa, tzn. skłonność do wyciągania wniosków ogólnych na tle swoich osobistych doświadczeń z okresu wojny ukraińsko-polskiej o Lwów, z okresu II RP i zachowaniu się części Ukraińców z czasu kampanii wrześniowej (s. 41-42). Co gorsza, środowiska prawicowe w ogóle negowały samo istnienie narodu ukraińskiego. Do tego należy jeszcze dodać brak koordynacji działań rządu w sprawach ukraińskich (s. 42). Kolejny wątek, o którym warto wspomnieć, to koncepcja przesiedleń ludności na pograniczu polsko-ukraińskim. Jak wiadomo, została ona zrealizowana w latach 590 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 1943-1947 w ramach „depolonizacji” Wołynia, a następnie w efekcie akcji „Wisła”. Jednak z ustaleń Partacza wynika, że pomysły „wymiany ludności” już wcześniej pojawiały się zarówno po polskiej, jak i ukraińskiej stronie. Już w 1941 r. jeden z ekspertów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Londynie – Ludwik Grodzicki proponował uratowanie tego co się da, poprzez wymianę ludności i terytorium między Polską a Ukrainą, w oparciu o relację między ludnością mówiącą językiem polskim i ukraińskim (s. 45)1. Także przewodniczący Ukraińskiego Centralnego Komitetu – Wołodymyr Kubijowycz forsował wobec gubernatora Hansa Franka własny plan usunięcia-wysiedlenia Polaków z dystryktu Galicja do tak zwanego Generalnego Gubernatorstwa i przesiedlenia ich na miejsce Ukraińców z GG (s. 45). Czesław Partacz poświęcił sporo miejsca próbom porozumienia z Ukraińcami, które podejmował rząd Władysława Sikorskiego. Chodzi tu głównie o uchwałę w sprawie ukraińskiej, którą przyjął rząd w Londynie w marcu 1943 r. Oprócz zapewnień o równouprawnieniu w dziedzinie politycznej, kulturalnej, językowej, gospodarczej i społecznej, czytamy w niej m.in., iż rząd gotów jest z całą życzliwością rozpatrzyć kwestię proponowanego przez Ukraińców statusu dla ludności ukraińskiej w ramach Rzeczypospolitej Polskiej. Uchwała ta miała być podstawą szczegółowych instrukcji dla krajowych ekspozytur rządu londyńskiego na wypadek działań w stosunku do Ukraińców. Pojednawczy ton uchwały wzbudził ożywioną dyskusję w kraju. W jej efekcie Krajowa Reprezentacja Polityczna wydała „Odezwę do Ukraińców”, która niestety odbiegała daleko od instrukcji wypracowanych w Londynie (s. 269). Czytamy w niej: Rozumiemy i doceniamy dążenia narodu Ukraińskiego do stworzenia niepodległej Ukrainy. Oświadczamy jednak, że nie zrezygnujemy ze wschodnich ziem Rzeczypospolitej (s. 269). Partacz słusznie stwierdził, że dokument w tej postaci był raczej prowokacją do kolejnych konfliktów niż głosem pojednania. Autor wyraził opinię, iż przyszłe formy i warunki współżycia nie mogły być darem rzucanym z polskiej strony (s. 272). Zwrócił jednak uwagę, że okoliczności z połowy 1943 r. (decyzja o utworzeniu dywizji SS-Galizien oraz eskalacja krwawych wydarzeń na Wołyniu) sprawiły, iż szanse na porozumienie i tak były znikome. Przede wszystkim dlatego, że inicjatywa rządu polskiego była spóźniona. Autor postawił hipotezę, że w 1935 r. byłaby ona „przyjęta z aplauzem”. Wydaje się jednak, że opóźnienie, o którym mowa, wynosiło znacznie więcej – nie kilka, a kilkadziesiąt lat. Omawiana praca – tak jak to zaznaczono w Przedmowie – wnosi trwałe, nowe elementy i pobudza do dalszych przemyśleń i pogłębionych badań (s. IV). Zwłaszcza że jej Autorzy nie wahali się stawiać tez, które skłaniają do dyskusji. Przede wszystkim, po lekturze omawianej publikacji można odnieść wrażenie, że Czesław Partacz i Krzysztof Łada zawęzili pojęcie ukraińskiego ruchu niepodległoś1 Warto zauważyć, że jeden z endeckich ideologów, Zygmunt Cybichowski, już w 1939 r. pisał, iż „antypolskie, odśrodkowe” czy, jak by to zapewne określili Ukraińcy – niepodległościowe działania ugrupowań ukraińskich muszą wywoływać represje, które zdaniem różnych grup nacjonalistów polskich, mogłyby w razie naglącej i niezbędnej konieczności polegać na przesiedleniu części ludności ruskiej [tzn. ukraińskiej – M.W.] ze wschodu Polski do innych ziem polskich, R. Wapiński, Historia polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 1997, s. 196. POLITEJA 1(7)/2007 Polska wobec ukraińskich dążeń… 591 ciowego do integralnego nacjonalizmu. Wygląda więc na to, że każdy działacz ukraiński, który mówił o niepodległości i wyrażał poglądy antypolskie bądź kolidujące z polską racją stanu, był nacjonalistą. Wydawać się może, że Partacz nie widzi różnicy między ideą narodową promowaną przez Stepana Banderę i na przykład metropolitę Andrzeja Szeptyckiego, co sprawia, że czytelnik odnosi wrażenie, iż te postaci reprezentują ten sam nurt w ukraińskim życiu politycznym. Wszak OUN-b i Szeptycki z nadzieją przywitali fakt proklamowania we Lwowie państwa ukraińskiego po inwazji III Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 r. Tyle że nacjonaliści z OUN w tym czasie hołdowali ideom totalitarnym, a podstawowym kryterium etycznym było dla nich egoistycznie pojmowane dobro własnego narodu. Tymczasem Szeptycki w posłaniu pasterskim z okazji ogłoszenia ukraińskiej państwowości pisał m.in.: Czasy wojenne będą wymagały jeszcze wielu ofiar, ale dzieło rozpoczęte w imię Boże i z Bożym błogosławieństwem zostanie doprowadzone do pomyślnego końca. Ofiary, które są niezbędne dla osiągnięcia naszego celu, będą polegać przede wszystkim na posłusznym wypełnianiu sprawiedliwych praw Bożych, które nie będą przeciwne rozkazom Władzy. […] Zwycięską Armię Niemiecką witamy jak wyzwolicielkę od wroga. Ustanowionej władzy dajemy należny posłuch. […] Od rządu powołanego przez Niego [tzn. Jarosława Stećkę] oczekujemy mądrego, sprawiedliwego zarządu społeczeństwem, który będzie uwzględniał potrzeby i dobro wszystkich zamieszkujących nasz kraj obywateli, bez względu na to, do jakiego wyznania, narodowości i grupy społecznej oni należą2. Nietrudno zauważyć, że poetyka i treść tego posłania zupełnie odbiegają od tych, które występują w cytowanych obficie w omawianej publikacji dokumentach ruchu nacjonalistycznego. Niestety, Partacz, powołując się na wspomniane posłanie Szeptyckiego, czyni to za pomocą cytatu wyrwanego z kontekstu całego dokumentu (s. 240). Być może doszło do tego w sposób niezamierzony – Autor, jak wynika z przypisu, nie korzystał w tym przypadku bezpośrednio z tekstu dokumentu sygnowanego przez halickiego metropolitę. Z drugiej strony wydaje się, iż Partacz jednak dotarł do pism Szeptyckiego. W pewnym miejscu zdobył się nawet na dość ryzykowną tezę. Stwierdził, że w listach pasterskich z lat 1942-1943, w których zwierzchnik Cerkwi grekokatolickiej potępiał łamanie wszelkich norm etycznych i moralnych przez nacjonalistów ukraińskich, rzekomo nie było w ogóle mowy o Polakach (s. 323). Tymczasem w liście pasterskim Nie zabijaj z 21 XI 1942 r. metropolita halicki pisał: Chrześcijanin jest zobowiązany do zachowywania prawa Bożego nie tylko w życiu prywatnym, ale i w życiu politycznym oraz społecznym. Człowiek, który przelewa niewinną krew swego wroga, przeciwnika politycznego, jest takim samym zabójcą, jak ten, który to czyni dla rabunku, i tak samo zasługuje na karę Bożą oraz klątwę Kościoła3. Szeptycki nie wyróżniał w szczególny sposób Polaków-ofiar mordów, ale czy można w związku z tym powiedzieć, że nie potępiał zbrodni, w wyniku których ginęli Polacy? Halicki 2 3 List pasterski metropolity Andrzeja Szeptyckiego z okazji proklamowania państwa ukraińskiego, [w:] Митрополит Анбрей Шептицкий. Життя і Діяльніст. Документи і матеріали 1899-1944, t. II, cz. 1, Львів 1998, s. 516-517. A. Szeptycki, Nie zabijaj, [w:] tenże, Pisma wybrane, Kraków 2000, s. 410. 592 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 metropolita przypominał swoim wiernym treść V przykazania i surowe konsekwencje wynikające z jego złamania. Czynił to niejednokrotnie. Już w listopadzie 1941 r. w liście do łacińskiego metropolity lwowskiego, arcybiskupa Bolesława Twardowskiego, w związku z konfliktem polsko-ukraińskim Szeptycki pisał: W tych strasznych czasach wykonałem swój obowiązek, przypominając wiernym przykazanie „Nie zabijaj” i przestrzegając ich przed nienawiścią polityczną i narodową4. Czy halicki metropolita zrobił wszystko, co mógł, by złagodzić antagonizm między Polakami i Ukraińcami i zapobiec morderstwom ludności polskiej? Nad tym można dyskutować. Natomiast stwierdzenie, że nie zrobił nic w tym kierunku, jest zupełnie bezpodstawne. Następna kwestia, która może wzbudzać kontrowersje, to sprawa ewentualnych związków między ideologią Mykoły Michnowskiego i integralnym nacjonalizmem spod znaku OUN-UPA. Problemem tym zajął się drugi z Autorów omawianej publikacji – Krzysztof Łada. Z przedmowy dowiadujemy się, że badaczowi udało się dotrzeć do materiałów archiwalnych, z których wynika, że myśl polityczna i cele strategiczne nacjonalistów ukraińskich w stosunku do ludności polskiej na Kresach Wschodnich mają swoje źródło już na początku XX wieku w publicystyce politycznej Mykoły Michowskiego (s. III). Łada twierdzi, że teksty Michnowskiego, zwłaszcza jego sztandarowy artykuł Samostijna Ukrajina, są przesiąknięte ksenofobią i ideami totalitarnymi XX wieku. Rzeczywiście, dzisiaj hasła typu „Ukraina dla Ukraińców”, „ten kto na Ukrainie nie z nami, ten przeciw nam” kojarzą się fatalnie. Trudno byłoby je uznać za platformę ideową jakiegoś demokratycznego, w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, ruchu politycznego. Jednak, by właściwie odczytać treść pism Michnowskiego, znowu musimy odwołać się do okoliczności, w których one powstały. Autor hasła „Ukraina od Karpat po Kaukaz” działał na ziemiach ukraińskich pod panowaniem rosyjskim, a więc w państwie, które oficjalnie zadekretowało, że języka ukraińskiego „nie było, nie ma i nie będzie” i nie uznawało w ogóle istnienia odrębnego narodu ukraińskiego. Myśl o jakiejkolwiek autonomii ziem ukraińskich w ramach Cesarstwa Rosyjskiego była tłumiona w zarodku. Ukraińcy, zwłaszcza ich elity, byli zrusyfikowani lub w najlepszym wypadku dotknięci syndromem „małorosyjskości”. Wśród rosyjskich elit ewentualny ruch ukraiński nie miał żadnego potencjalnego partnera. Autonomii ziem ukraińskich (o niepodległości praktycznie nikt przed Michnowskim nie śmiał nawet wspomnieć) nie akceptowali zarówno rosyjscy nacjonaliści, jak i zwolennicy haseł demokratycznych i liberalnych z partii kadetów. Trzeba podkreślić, że rozważania Michnowskiego były osadzone w realiach rosyjskiego imperium, dotyczyły przede wszystkim ziem ukraińskich, które znajdowały się w jego granicach, a głównym wrogiem była dla niego Moskwa, a nie Polacy. Michnowski snuł na łamach czasopisma „Samostijna Ukrajina” wizje kształtu i ustroju partii skupiającej zwolenników niepodległej Ukrainy. Zdecydowanie wykluczył układ scentralizowany, podkreślał, że każda jej komórka ma być samodzielna i nie może podlegać jakiemukolwiek komitetowi centralnemu. Uważał, że każda cen4 Rękopis listu metropolity Andrzeja Szeptyckiego do arcybiskupa rzymskokatolickiego [Bolesława Twardowskiego] w związku z konfliktem między Polakami i Ukraińcami, [w:] Митрополит Анбрей Шептицкий…, tom II, cz. 2, Львів 1999, s. 958. POLITEJA 1(7)/2007 Polska wobec ukraińskich dążeń… 593 tralizacja hamuje rozwój nowych idei, a przecież jedynie indywidualna inicjatywa może zapewnić współczesny ład społeczny5. Ideologia i struktura OUN została zbudowana na zupełnie innych zasadach – wodzostwa, wąskiej kadry kierowniczej i ścisłej centralizacji, opierała się bowiem nie na teoriach Michnowskiego, ale Dmytro Doncowa. Obie postaci symbolizują dwa nurty w ukraińskim nacjonalizmie: u Doncowa zapędy totalitarne, fascynacja hitleryzmem nie ulegają wątpliwości, natomiast nacjonalizm Michnowskiego – jak słusznie zauważył Tomasz Stryjek – miał jeszcze charakter bliski ideologiom narodowym XIX stulecia, wspierał więc swoje założenia na przekonaniach demokratycznych i egalitarnych, jego program wyczerpywał się wraz z budową suwerennego państwa6. Według wspomnianego badacza, Doncow szanował postulaty ideologiczne Michnowskiego, ale jednocześnie był przekonany, że w okresie międzywojennym straciły one swoją aktualność7. W tekście Michnowskiego Samostijna Ukrajina czytamy, że problem narodowy w skali świata wciąż czeka na swoje prawdziwe, sprawiedliwe rozwiązanie. Jedyny możliwy sposób, w jaki należy to czynić, zdaniem Michnowskiego pokazały narody, które już powstały przeciw obcemu panowaniu, w jakiejkolwiek postaci zwierzchnictwa politycznego by ono się nie przejawiało i droga ta jest sprzeczna z [postanowieniami] konferencji haskiej8. W związku z tym Łada zasugerował, że Michnowski odrzucał zasady prawne rozwiązywania konfliktów międzynarodowych w sposób ucywilizowany (s. 73) oraz nie godził się na ograniczenie barbarzyńskich form walki (s. 73), ponieważ odrzucał dorobek I Konferencji Haskiej z 1899 r. Wydaje się jednak, że jest to nadinterpretacja tekstu9. Michnowski po prostu stwierdził, że „narody zniewolone” muszą same wywalczyć swą niepodległość. Twierdził, że w walce tej nie mogą one liczyć na ustanowione w Hadze instytucje „dobrych usług” czy arbitrażu międzynarodowego. Nie wierzył, by wolność „narodu zniewolonego” mogła być wynikiem porozumienia między obcymi państwami. Być może, stawiając za przykład narody, które już zdobyły się na zryw przeciwko obcemu panowaniu, Michnowski miał na myśli m.in. polską tradycję powstańczą. W każdym razie wydaje się, że Łada cokolwiek na siłę stara się wykazać jakiś związek przyczynowo-skutkowy między ideologią Michnowskiego i czystkami etnicznymi na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Czytelnik recenzowanej książki ma wrażenie, że ukraiński integralny nacjonalizm był jakimś ewenementem, nigdzie w Europie niespotykanym. Ewentualnie wskazuje się jego związki z ideologią nazistowskiego hitleryzmu. Tymczasem nietrudno zauważyć, że istnieją pewne dość istotne wątki wspólne dla ukraińskiego nacjonalizmu spod znaku OUN-UPA i polskiego – endeckiego. Dla przykładu, Łada zwró5 6 7 8 9 M. Michnowski, Fragmenty artykułów z czasopisma „Самостійна Украϊна”, [w:] Політологія. Кінець XIX – перша половина XX см. Хрестоматія, Львів 1996, s. 155. T. Stryjek, Ukraińska idea narodowa okresu międzywojennego, Wrocław 2000, s. 110. Tamże. M. Michnowski, Самостійна Украϊна, [w:] Політологія…, s. 126. Warto zauważyć, że najważniejsze postanowienia regulujące cywilizowany sposób prowadzenia wojny lądowej przyjęto w Hadze dopiero w 1907 r. – a więc 7 lat po ukazaniu się tekstu Michnowskiego. 594 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 cił uwagę na amoralną postawę jednego z działaczy UWO – Wasyla Kuczabśkiego, który pisał: I choćbyśmy w naszej polityce posługiwali się […] argumentami z królestwa „sprawiedliwości” i „humanitaryzmu”, to sami przed sobą nigdy nie śmiemy uwierzyć, że taka „sprawiedliwość” i „humanizm” naprawdę istnieją i że są możliwe w stosunkach międzynarodowych (s. 78). Jednak w zestawieniu z tekstami endeckich publicystów słowa Kuczabśkiego nie brzmią już tak szokująco. Wystarczy odwołać się chociażby do artykułu Zygmunta Balickiego Egoizm narodowy wobec etyki, gdzie czytamy m.in.: prawo do bytu niepodległego przysługuje tylko narodom o silnej indywidualności, umiejącym o ten byt walczyć i zwyciężać, zdolnym przeciwstawić sile siłę, mścić krzywdy doznane i zapewniać na sobie przewagę sprawiedliwości. […] Wszelkie ofiary altruistyczne imieniem i kosztem narodu składane są tylko dowodem jego niezdolności do samoistnego bytu10. Na marginesie omawianej publikacji warto poruszyć jeszcze jedną kwestię natury ogólnej: czy można ustalić związek przyczynowo-skutkowy między ideologią nacjonalistyczną głoszoną przez OUN a mordowaniem bezbronnej ludności cywilnej na Wołyniu w czasie II wojny światowej? Wydaje się, że sporo racji miał Jan Pisuliński, który w recenzji ważnej monografii Władysława i Ewy Siemaszków Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945 stwierdził, że szukanie w ideologii OUN-UPA wyłącznej przyczyny ogromu zbrodni popełnionych na ludności polskiej na tzw. Kresach nie satysfakcjonuje, zważywszy że miejscowa ludność ukraińska była w zdecydowanej większości niepiśmienna, a wpływy OUN przed 1939 rokiem na Wołyniu były znikome11. W omawianej pracy dają o sobie znać momentami pewne niedociągnięcia natury, nazwijmy to, technicznej. Teksty ukraińskie są na ogół poprawnie przetłumaczone na język polski, choć zdarzają się potknięcia12. W paru miejscach dyskurs naukowy przegrywa z emocjami Autorów. Być może to właśnie za sprawą tych emocji książka kończy się mocno zaskakującym stwierdzeniem: Okrutna śmierć setek tysięcy, których usunięcie miało być ostatnią przeszkodą na drodze do powstania nacjonalistycznej Ukrainy – poszła na marne. Pozostała po UPA na pokolenia nienawiść, nieufność, strach i ocean kłamstwa. W tym wszystkim najwięcej szczęścia mieli Ukraińcy, którzy mogli ze stalinowskiego, bolszewickiego państwa przejść do autorytarnej, nacjonalistycznej Ukrainy (s. 345). Dyskusja nad pytaniem, kto w historii „miał więcej szczęścia”: Polacy czy Ukraińcy wykracza poza ramy tej recenzji. Wypada tylko zauważyć, że konkluzja, iż naród, który przez kilkadziesiąt lat egzystował w sowieckim państwie totalitarnym, miał więcej szczęścia niż ten, który był „tylko” satelitą ZSRR, jest nadzwyczaj ryzykowna. Na szczęście tezę o „autorytarnej, nacjonalistycznej Ukrainie” zweryfikowały wydarzenia związane z pomarań10 11 12 Z. Balicki, Egoizm narodowy wobec etyki, [w:] J. M. Majchrowski, Polska myśl polityczna XIX i XX wieku, cz. I, Kraków 1990, s. 119. J. Pisuliński, recenzja książki: W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, „Biuletyn Ukrainoznawczy” 2002, t. 8, s. 323. Na przykład na s. 88 K. Łada ukraiński termin витиснуть tłumaczy jako „wycisnąć”. Tymczasem tu występuje on w znaczeniu „wygnać”. POLITEJA 1(7)/2007 Polska wobec ukraińskich dążeń… 595 czową rewolucją, które rozegrały się niemal w tym samym czasie, w którym ukazała się recenzowana książka. Generalnie jednak, mimo chybionej końcowej diagnozy dzisiejszej rzeczywistości ukraińskiej, w odniesieniu do problemu trudnej przeszłości stosunków polsko-ukraińskich książka Czesława Partacza i Krzysztofa Łady stanowi ważny i wartościowy głos w dyskusji. Dr Michał WAWRZONEK, ur. 1972, politolog i filolog, adiunkt na Wydziale Studiów Politycznych WSB-NLU w Nowym Sączu. Autor kilkunastu publikacji naukowych, w tym monografii Екуменічна біяльність митрополита А. Шептицького в Украϊні та в Росіϊ, Roma 2006, esejów oraz artykułów popularnonaukowych w „Tygodniku Powszechnym”, „Więzi” i „Znaku”. Stypendysta Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. R E CE N Z J E Andrzej ZIĘBA Uniwersytet Jagielloński Krzysztof Zwierzchowski, Amerykańskie instytucje demokracji bezpośredniej Temida-2, Białystok 2005, 178 s. Demokracja bezpośrednia, odgrywająca we współczesnym państwie demokratycznym z natury rzeczy rolę pomocniczego narzędzia sprawowania władzy suwerennej, w ostatnich latach zyskuje wyraźnie na znaczeniu. Mechanizmy demokracji bezpośredniej spotykają się z rosnącym zainteresowaniem społeczeństw obywatelskich z racji demokratycznego pierwiastka tkwiącego w akcie osobistego uczestnictwa suwerena w procesie podejmowania decyzji. Wspomniane mechanizmy inspirują ponadto edukację obywatelską społeczeństwa, rozwijają świadomość społecznej odpowiedzialności za bieg spraw publicznych, a także wspomagają i uzupełniają przedstawicielskie formy sprawowania władzy. W Stanach Zjednoczonych Ameryki na szczeblu centralnym panuje niepodzielnie demokracja oparta na reprezentacji, podczas gdy ustrój poziomu stanowego i władzy lokalnej łączy odmiany systemu demokratycznego odwołujące się do zasad demokracji przedstawicielskiej oraz bezpośredniej. Odnosząc się do instytucji demokracji bezpośredniej znanych amerykańskiemu ustrojowi szczebla stanowego i lokalnego, warto odnotować, iż należą one do form ustrojowych ukształtowanych na gruncie praktyki rodzimej. W angielskiej tradycji konstytucyjnej (z której tak obficie czerpali twórcy podstaw ustroju amerykańskiego) demokracja przyjmuje bowiem, za sprawą doktryny suwerenności parlamentu, postać modelu rządów pośrednich, nacechowanych rezerwą do referendum, inicjatywy czy weta ludowego. Rozpatrywanej na tle krajowej literatury amerykanistycznej monografii Krzysztofa Zwierzchowskiego przypada miejsce w nurcie reprezentowanym przez zdecydowaną mniejszość autorów. Zdecydowana liczba publikacji konstytucjonalistów polskich zajmujących się zagadnieniami amerykańskiego systemu rządów traktuje bowiem o instytucjach i zasadach ustrojowych szczebla federalnego. Obok zatem studiów pióra Wiesława Kisiela i Tomasza Langera analizujących różne aspekty ustroju lokalnego i stanowego1 recenzowana praca jako kolejna wnosi ważki wkład do charakterystyki mechanizmu władzy stanowej i lokalnej w Stanach Zjednoczonych. 1 Zob. odpowiednio W. Kisiel, Władze lokalne w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Pragmatyczne zróżnicowanie, Kraków 1995; T. Langer, Stany w USA. Instytucje–praktyka–doktryna, Warszawa 1988. 598 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 Podejmując problematykę amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej, Autor dysponuje już rozległym doświadczeniem zdobytym i ugruntowanym w trakcie badań nad demokracją bezpośrednią, a także w studiach z zakresu parlamentaryzmu i konstytucjonalizmu stanowego w USA. Zasadniczym celem monografii jest rozpoznanie miejsca i roli instytucji demokracji bezpośredniej w warunkach ustabilizowanego systemu politycznego współczesnych Stanów Zjednoczonych; systemu, który cechują silna tradycja demokratyczna i równocześnie przywiązanie do demokratycznych instytucji przedstawicielskich. Realizacji tego zamierzenia służy starannie rozplanowana struktura dzieła obejmująca sześć rozdziałów, z których ostatni – VI wypełniają ujęcia syntetyczne w postaci konkluzji i wniosków końcowych. Wywody przedstawione w rozdziale I (Problem klasyfikacji amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej) otwiera charakterystyka literatury przedmiotu, której ważną cechą jest dominacja nurtu opisowego, rozwiniętego zwłaszcza w odniesieniu do praktyki szwajcarskiej i kalifornijskiej. Przegląd stanowisk w ramach toczącej się dyskusji w sprawie zakresu rzeczowego pojęcia „instytucje demokracji bezpośredniej” pozwala, przy uwzględnieniu formuły sensu largo, na objęcie nim referendum, odwołania (recall) oraz zgromadzenia gminnego (town meeting). Przy systematyzowaniu poszczególnych typologii instytucji omawianej formuły demokracji Autor dostrzega ich złożoność i unika pokusy przeprowadzania generalizacji. Zwraca uwagę drobiazgowo zestawiona i skonstruowana według konsekwentnie przestrzeganego klucza metodologicznego dokumentacja porządkująca bogactwo terminologiczne. W rozdziale II Krzysztof Zwierzchowski analizuje proces instytucjonalizacji demokracji bezpośredniej, przyjmując za nadrzędne kryterium periodyzacji ewolucji amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej stadia instytucjonalizacji referendum. W przebiegu omawianego procesu wyróżniono cztery kolejne etapy: okres kolonialny; narodziny referendum i rozwój instytucji demokracji bezpośredniej w XIX stuleciu; ruch populistyczny jako impuls wprowadzenia jednej z wersji referendum oraz instytucji odwołania; zasięg instytucji demokracji bezpośredniej w XXI wieku w aspekcie horyzontalnym i przedmiotowym. W rozwoju i instytucjonalizacji referendum w amerykańskim ustroju szczebla stanowego kluczową rolę odegrały dwa czynniki historyczne: rodząca się niepodległość poszczególnych stanów oraz sam przedmiot decyzji referendalnych, tzn. procedura ratyfikacji konstytucji stanowych. Przy czym na przestrzeni XIX wieku referendum konstytucyjne stało się w większości stanów niezbędnym elementem procesu stanowienia zarówno w odniesieniu do pierwotnej ustawy zasadniczej, jak i do wnoszonych do nich poprawek. Na profilu i kształcie strukturalnym demokracji bezpośredniej w USA ze szczególną siłą zaważyły postulaty głoszone i przedsięwzięcia realizowane w ostatnich dekadach XIX wieku w obrębie ruchu populistycznego, a następnie rozwijającego się w początkach ubiegłego stulecia ruchu progresywistycznego. Wśród wielu przyczyn ożywienia zainteresowania demokracją bezpośrednią trafnie wyróżniono konstatację POLITEJA 1(7)/2007 Amerykańskie instytucje… 599 Thomasa Woodrowa Wilsona, iż jeżeli system reprezentacji w legislaturach stanowych działałby prawidłowo, nikomu do głowy nie przyszłoby wywieranie nacisku na wprowadzenie demokracji bezpośredniej (s. 48-49). Przegląd licznych kazusów przeprowadzany na kartach książki uzmysławia czytelnikowi z całą wyrazistością fakt, że instytucje demokracji bezpośredniej obok swojej bogatej przeszłości również współcześnie legitymują się szeroko stosowaną praktyką2. Rozważania na temat proceduralnych aspektów funkcjonowania instytucji demokracji bezpośredniej wypełniają treść kolejnego, najobszerniejszego objętościowo III rozdziału książki Krzysztofa Zwierzchowskiego. Dogmatyczno-prawna analiza przepisów różnej rangi aktów normatywnych, regulujących poszczególne tryby postępowania, przeplata się tutaj z szeroko uwzględnionymi rozstrzygnięciami orzecznictwa sądów federalnych i stanowych (s. 61-66). Rozpatrując te kwestie, Autor ukazuje wzajemne uzależnienie i oddziaływanie na siebie regulacji prawnych i orzecznictwa. Ponadto procedury stosowane w przypadkach poszczególnych instytucji demokracji bezpośredniej prezentowane są z uwzględnieniem zróżnicowań występujących w danych wariantach i odmianach stanowych. Stopniowo z zawiłości proceduralnych wyłania się obraz instytucji demokracji bezpośredniej jako ważnego instrumentu kontroli mechanizmów demokracji przedstawicielskiej, ale również czynnika inspirującego i stymulującego demokratyzację systemu politycznego; czynnika komplementarnego, a niekiedy wręcz konkurencyjnego wobec demokracji reprezentacyjnej. Na tym gruncie zarysowuje się kształt ustrojowego mechanizmu stanowego w całym swoim bogactwie i zróżnicowaniu instytucjonalnym, u którego podłoża leżą różne doświadczenia życia publicznego oraz uwarunkowania kulturowe i etniczne. Prezentacja praktycznej strony demokracji bezpośredniej w rozdziale IV koncentruje się, z uwagi na zakres zjawiska, przede wszystkim na referendum, a ustaleniom dotyczącym odwołania i zgromadzenia gminnego poświęcono mniej miejsca, stosownie do roli, jaką te instytucje odgrywają w praktyce ustrojowej. Przytoczone na wstępie szacunki pozwalają na ustalenie, iż w minionym stuleciu liczba rozpisanych referendów stanowych sytuuje się w przedziale pomiędzy 15-17 tysięcy przypadków, referendów lokalnych zaś przekroczyła 100 tysięcy. Powołane dane wskazują na wyraźny prymat Stanów Zjednoczonych w świecie pod względem przeprowadzonych referendów. Znaczny stopień zróżnicowania wariantów praktycznych stosowanych w poszczególnych stanach nie wyklucza możliwości zidentyfikowania szeregu mechanizmów wspólnych i wątków uniwersalnych. Wśród takich prawidłowości odnotować można przykładowo, iż: w latach parzystych wyborów powszechnych, tj. przypadających w roku wyborów prezydenckich i wyborów do Izby Reprezentantów – rozpisywanych jest więcej referendów; liczba referendów z mocy prawa znacząco przewyższa liczbę referendów opartych na procedurze inicjatywy obywatelskiej i weta obywa2 O skali zjawiska świadczy fakt, że wyznaczonym na 7 XI 2006 r. wyborom do Kongresu USA towarzyszyły rozpisane w większości stanów referenda, których uczestnicy odpowiedzieli łącznie na 205 pytań. Por. J. Bielecki, Czy referenda zmienią Amerykę, „Rzeczpospolita” 2006, 28-29 X, s. 6. 600 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 telskiego; w stosowaniu tej procedury przoduje pięć stanów zachodnich, Oregon, Kalifornia, Kolorado, North Dakota i Arizona. Przyjęty przy referowaniu praktycznych aspektów demokracji bezpośredniej porządek obejmuje zagadnienia przedmiotu i skali stosowania, podmiotów odwołujących się do omawianych instytucji oraz kampanii politycznych poprzedzających ich wszczynanie. W tej ostatniej kwestii obszerne fragmenty rozważań traktują o techniczno-organizacyjnej stronie, w tym o strukturalnej rozbudowie zaplecza instytucjonalnego i budżecie przeprowadzanych kampanii (s. 111-118). Problematyka praktyki ustrojowej demokracji bezpośredniej, tym razem z perspektywy suwerena, jest kontynuowana w ramach rozdziału V Przesłanki partycypacji i podejmowania decyzji. Wśród wielu cennych informacji o realiach funkcjonowania analizowanych instytucji odnotujmy, że o poziomie partycypacji w procedurach demokracji bezpośredniej decydują czynniki w rodzaju: typu wyborów (powszechne, prawybory, wybory specjalne), przy których okazji rozpisywane jest np. referendum; skali społecznego konfliktu wywołanego przez naturę przedmiotu samego głosowania; intensywności kampanii czy zjawiska „dropoff ”, tj. rezygnacji wyborcy z oddania głosu na którąś z propozycji poddanych referendum pomimo uczestniczenia w samym akcie wyborczym. Oceniając z kolei przesłanki partycypacji od strony stratyfikacji społecznej głosujących, wskazywano zwłaszcza na znaczenie czynnika wieku, statusu edukacyjnego, a także socjoekonomicznego głosujących (s. 140). Zwieńczeniem prowadzonego na kartach monografii rozpoznania statusu ustrojowego i roli instytucji demokracji bezpośredniej w systemie politycznym USA są obserwacje i konkluzje przedstawione w podsumowaniu stanowiącym zarazem odrębny VI rozdział Instytucje demokracji bezpośredniej – podsumowanie. Przegląd wniosków końcowych otwiera niebudzące większych kontrowersji w literaturze przedmiotu stwierdzenie, iż w warunkach amerykańskich, które pod tym względem nie stanowią wyjątku, niemożliwe jest sprecyzowanie uniwersalnego modelu oddziaływań instytucji demokracji bezpośredniej na funkcjonowanie systemu politycznego (s. 155). W świetle przeanalizowanych doświadczeń wskazano na zasadniczą różnicę między funkcją referendum w państwach europejskich i USA. Zaznacza się ona na etapie debaty politycznej, która w praktyce amerykańskiej skupia się na przedmiocie głosowania, a w europejskiej na ocenie polityki realizowanej przez podmiot inicjujący referendum (s. 156) – amerykańskie referendum nie pretenduje bowiem do bycia alternatywą dla systemu przedstawicielskiego, zadowalając się rolą dodatkowego kanału komunikowania interesów marginalizowanych przez tradycyjne mechanizmy władzy (s. 164). Za najbardziej charakterystyczną dla systemu amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej uznana zostaje konstrukcja referendum w wyniku bezpośredniej inicjatywy obywatelskiej. Rozwiązanie to, pozwalając na całkowite pominięcie organów przedstawicielskich w procesie stanowienia prawa, w dużo większym stopniu realizuje ducha demokracji bezpośredniej aniżeli podobne instytucje europejskie (s. 156). Wyrażona na koniec ocena, że […] amerykańskie instytucje demokracji bezpośredniej należy postrzegać przede wszystkim jako kolejny instrument stabilizacji syste- POLITEJA 1(7)/2007 Amerykańskie instytucje… 601 mu przedstawicielskiego (s. 168), uświadamia czytelnikowi, iż aprobata na stanowych i lokalnych poziomach władzy form demokracji bezpośredniej nie podważa prymatu modelu rządów pośrednich. Odmienność drogi rozwojowej ustroju amerykańskiego w stosunku do metropolitalnego pierwowzoru nie musi oznaczać rezygnacji z tradycyjnych dla konstytucjonalizmu państw anglosaskich wartości ustrojowych. Monografia Krzysztofa Zwierzchowskiego zainteresuje szerokie grono odbiorców. Konstytucjonalistów, bo uzupełnia w sposób istotny ogólną wiedzę z zakresu demokracji bezpośredniej o bogate doświadczenia amerykańskie. Amerykanistów z kolei z uwagi na rozbudowanie tej dziedziny o ustalenia, które rozpatrywane w związku i na tle ogólnych założeń systemu politycznego USA rzucają nowe światło na genezę i tendencje rozwojowe instytucji ustrojowych tego systemu. W całości rozważań zwraca uwagę konsekwentnie utrzymywany (łącznie z wątkami polemicznymi i krytycznymi) spokojny i rzeczowy ton autorskiego wywodu nacechowany dyscypliną i kulturą słowa. Prof. dr hab. Andrzej ZIĘBA, ur. 1946, prawnik, politolog, kierownik Katedry Konstytucjonalizmu i Ustrojów Państwowych w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor licznych publikacji z zakresu prawa konstytucyjnego i ustrojów państwowych, m.in. Współczesne brytyjskie doktryny polityczne (2001), Organizacje międzynarodowe partii politycznych (współautorstwo i redakcja naukowa, 2005). R E CE N Z J E Jakub ŻURAWSKI Uniwersytet Jagielloński Polskie media w jednoczącej się Europie: szanse i wyzwania, red. Izabela Dobosz, Beata Zając Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2006, 292 s. Pokłosiem zorganizowanej w 2004 r. przez Zakład Dziennikarstwa Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ konferencji dotyczącej funkcjonowania polskich mediów w obliczu zjednoczenia ze Wspólnotami Europejskimi jest książka pt. Polskie media w jednoczącej się Europie: szanse i wyzwania. Zawiera ona kilkanaście artykułów, których autorami są badacze środków masowego przekazu w różnorodnych ich aspektach, pochodzący z kilku polskich ośrodków naukowych (Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Adama Mickiewicza, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Akademia Świętokrzyska). Omawiany zbiór tekstów podzielony został na trzy części, z których każda obejmuje inny wymiar problematyki medialnej. Część pierwszą poświęcono prawnym aspektom transformacji w mediach. W jej skład wchodzą opracowania dotyczące formowania się obowiązującego obecnie w Polsce prawa prasowego (zarówno w węższym rozumieniu jako transformacja ustawy o prawie prasowym z 1984 r., jak i szerszym, obejmującym także prawo radiofonii i telewizji oraz Internetu). Część druga to artykuły na temat działalności nadawczej i wydawniczej w obliczu integracji Polski z Unią Europejską. Tworzące tę część teksty reprezentują szeroki wachlarz podejść badawczych, takich jak: językoznawcze, politologiczne, socjologiczne i prasoznawcze. Część trzecia obejmuje natomiast pewien wycinek problematyki zawodu dziennikarskiego. Czytelnik znajdzie tu artykuły przyjmujące przede wszystkim perspektywę prasoznawczą, ale także historyczną, jak i opracowania poparte praktycznymi doświadczeniami dziennikarskimi i dydaktycznymi autorów. Pierwszą część książki otwiera artykuł Izabeli Dobosz pt. Prawne aspekty transformacji w mediach omawiający przemiany prawa dotyczącego środków przekazu od czasów zamkniętego, kontrolowanego przez władzę systemu medialnego PRL, po dzisiejszy, otwarty, ale również poddany wymogom kapitalizmu system medialny RP. Prawo prasowe (w szerokim rozumieniu), tak jak i rynek mediów w Polsce, podlegało nie mniej głębokim przeobrażeniom niż dziedziny legislacji (i sektory gospodarki). W ciągu dosłownie kilku lat (koniec lat 80. i początek 90.) ukształtowała się w Polsce 604 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 zupełnie nowa rzeczywistość medialna, której głównymi zasadami istnienia są: pluralizm mediów, brak cenzury, prawnie gwarantowana niezależność nadawców publicznych od państwa (choć praktyka wskazuje często na coś zupełnie odwrotnego) oraz możliwość działania nadawców i wydawców komercyjnych (prywatnych). Aby jednak doszło do zaistnienia takiego systemu, potrzebny był szereg zmian prawnych, nieraz bardzo radykalnych. Autorka dzieli cały proces formowania się współczesnego prawa medialnego w Polsce na pięć zasadniczych etapów, z których każdy charakteryzuje się przede wszystkim odmienną od pozostałych dynamiką zachodzących zmian, na co fundamentalny wpływ miały dziejące się w każdym z wyróżnionych etapów wydarzenia polityczne. Okres pierwszy to czasy do powstania NSZZ Solidarność, drugi to lata 1980-1989 (nazwane „latami Solidarności”, w których to powstała m.in. ustawa – prawo prasowe z 1984 r.), których wydarzenia doprowadziły do etapu trzeciego: obrad Okrągłego Stołu. Wtedy to nastąpiły jedne z najpoważniejszych zmian w podejściu do mediów (m.in. złagodzenie cenzury, dopuszczenie pluralizmu w mediach, ułatwienie dostępu do radia i telewizji). Okres czwarty, czyli lata 1989-1993, to z kolei czas „rewolucji” w zakresie mediów. Uchwalono kilka bardzo ważnych dla rodzącego się demokratycznego państwa ustaw, np. ustawę o radiofonii i telewizji z 1992 r., ustawę o łączności z 1990 r., ustawę o prawie celnym z 1989 r., zniesiono cenzurę ustawą z 1990 r. Etap ostatni, obejmujący lata 1994-2004, to okres pewnej stabilizacji w zmianach prawnych dotyczących mediów (choć od momentu powstania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji ważnymi aktami tworzącymi ład mediów elektronicznych w Polsce stały się też wydawane przez ten organ rozporządzenia). Nie można jednak zapomnieć o tak ważnych ustawach, jak Konstytucja RP z 1997 r., ustawa o ochronie danych osobowych z 1997 r., ustawa o ochronie informacji niejawnych z 1999 r., ustawa o udostępnieniu informacji gospodarczych z 2003 r. i ustawa o dostępie do informacji publicznej z 2001 r., które w pośredni sposób stanowią także część prawa prasowego, a wiele z ich zapisów odnosi się wprost do działalności środków przekazu. Artykuł Izabeli Dobosz stanowi swego rodzaju szkic przemian, jakie dokonały się na gruncie prawnym w polskich mediach, nie pomijając jednakże znaczenia sytuacji społeczno-gospodarczej i politycznej. Uzyskany obraz, choć z konieczności skrótowy, ukazuje jednak, jak bardzo zacofany był regulowany prawem PRL rynek prasowy przed przełomem 1989 r. Autorka proponuje szeroką perspektywę w refleksji nad prawnymi aspektami transformacji w mediach, dzięki czemu uniknąć można błędu postrzegania zachodzących w nich przemian jedynie poprzez pryzmat nowelizowania ustawy o prawie prasowym. Omówione zmiany były jednocześnie podstawą do rozpoczęcia dostosowywania polskiego prawa do standardów europejskich i z tej perspektywy jawią się być może jako jeszcze ważniejsze wydarzenia wpływające na funkcjonowanie środków przekazu we współczesnej Polsce. W kręgu prawa polskiego sytuuje się także kolejny artykuł pt. Odpowiedzialność karna dziennikarza za zniesławienie autorstwa Elżbiety Czarny-Drożdżejko. Opracowanie to może być szczególnie cenne dla zawodowych dziennikarzy, gdyż zawiera swego rodzaju instrukcje mówiące, jakie postępowanie (jakie przesłanki) może POLITEJA 1(7)/2007 Polskie media… 605 być podstawą do pociągnięcia dziennikarza do odpowiedzialności karnej. W artykule szczególnie dużo miejsca poświęcono właśnie omówieniu owych kryteriów. Autorka przedstawiła bowiem trzy podstawowe przesłanki, których wystąpienie może spowodować (lub wykluczyć!) pociągnięcie żurnalisty do odpowiedzialności karnej w związku z jego działalnością zawodową. Przesłanki te to: prawdziwość zarzutów prasowych, działanie w obronie społecznie uzasadnionego interesu oraz tzw. dowód prawdy. Wszystkie te kategorie wyjaśnione są przez Autorkę dość szczegółowo, nie tylko z punktu widzenia doktryny, lecz także dotychczasowego orzecznictwa. Tym samym tekst Elżbiety Czarny-Drożdżejko nabiera większego znaczenia, gdyż nie jest tylko jednowymiarową wykładnią istniejących przepisów, ale odwołuje się do praktyki sądowej. Problem dziennikarskiej odpowiedzialności za słowo jest w przypadku istnienia demokratycznego wolnego rynku (także medialnego) szczególnie istotny. Po pierwsze, ze względu na rolę, jaką zarówno prawo, obyczaje, jak i znawcy mediów przypisują środkom masowego przekazu. Rolą tą jest kontrolowanie rzeczywistości społeczno-politycznej w imieniu obywateli, więc dziennikarz, wykonując zawód społecznego zaufania, nie tyle nawet wykonuje swą profesję, co wypełnia swoistą „misję”. Prawne uregulowanie kwestii odpowiedzialności nie jest więc (jak chcieliby niektórzy ludzie mediów) namiastką cenzury, lecz instrumentem, który może w wypełnianiu tejże „misji” pomagać, np. poprzez wymóg rzetelności, działania w dobrej intencji czy obiektywizmu. Po drugie, rynek medialny podlega takim samym prawom konkurencji jak inne sektory gospodarki. Konkurencja owa może natomiast rodzić pokusę osiągnięcia atrakcyjności przekazu bez względu na cenę. Tym samym przepisy prawne dotyczące odpowiedzialności za zniesławienie stanowią hamulec przed dążeniem do takiej niewłaściwie pojmowanej atrakcyjności. Z tych względów prezentowany artykuł jest ważnym wkładem w uświadamianie, także części środowiska dziennikarskiego, że w demokratycznym państwie prawnym wolność słowa i wolność mediów nie są jedynymi prawnie chronionymi wartościami i nie mogą być one rozumiane powierzchownie jako przyzwolenie na dziennikarską samowolę. W problematykę europejską wprowadza czytelnika bezpośrednio opracowanie Jacka Sobczaka Polskie prawo prasowe wobec wyzwań europejskich. Autor przedstawia w zarysie powstały na gruncie przepisów międzynarodowych europejski ład w dziedzinie środków komunikowania. Ład ów tworzony jest przez dwie grupy dokumentów. Pierwsza z nich to rezolucje i zalecenia Rady Europy (Komitetu Ministrów RE i Zgromadzenia Parlamentarnego RE), druga to system aktów prawnych Unii Europejskiej. Istotnym spostrzeżeniem jest fakt wzajemnej komplementarności obu europejskich systemów. Dokumenty RE bardziej skupiają się na społecznych i prawnych aspektach działalności środków masowego przekazu, np. na problemach wolności słowa, ochrony prywatności, prawach dziennikarzy, kwestiach ukazywanej przemocy, kulturowej różnorodności mediów europejskich czy współpracy nadawców z parlamentami krajowymi. W ten sposób RE formułuje pewne standardy etyczne funkcjonowania mediów w Europie. System UE przyjmuje natomiast optykę zdecydowanie ekonomiczną, tj. traktuje media przede wszystkim jako sektor gospodarki. 606 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 Dlatego prawodawstwo unijne, traktując media w dużej mierze jako przedsiębiorstwa rynkowe, skupia się np. na kwestiach koncentracji kapitałowej czy obiegu środków finansowych na rynku medialnym. Nie znaczy to jednak, że są to jedyne pola zainteresowań UE w dziedzinie mediów. W swych dyrektywach zajmuje się ona także sprawami chociażby praw autorskich, europejskiej kultury i etyki w mediach. W obliczu postępującej integracji Polski z UE obszarem dostosowawczym pozostaje też rynek medialny, szczególnie zaś szeroko rozumiane prawo prasowe, które tworzy podwaliny pod istniejący w kraju system środków przekazu. Prócz wymogów, jakie stawia przed Polską UE (nie spełnionych do tej pory całkowicie), prawo prasowe nie jest także dostosowane do współczesnych technologii medialnych. Dlatego też Autor alarmuje w tekście, że jego jak najszybsza zmiana jest koniecznością. Artykuł ukazuje, jak skomplikowaną materią jest międzynarodowe (europejskie) prawo środków komunikowania, ale jednocześnie daje wgląd w to, jak istotne dla organów RE i UE są kwestie mediów, gdyż prawo ich dotyczące jest przedmiotem bezustannego udoskonalania. Tak niestety nie dzieje się w Polsce. Częścią prawa prasowego podlegającą jak dotąd największej nowelizacji były przepisy ustawy z 1992 r. dotyczącej mediów elektronicznych. Proces ten ukazany został w tekście Katarzyny Ciry pt. Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji a proces dostosowywania prawa do standardów wspólnotowych. Autorka szczegółowo wymienia kolejne zabiegi, jakim poddana została przedmiotowa ustawa. Na uwagę zasługuje przejrzyste (w formie graficznej) zebranie danych dotyczących nowelizacji i zgodności tychże z wymogami UE. Takie przedstawienie znacznie ułatwia czytelnikowi odnalezienie się w zagmatwanej problematyce unowocześniania prawa radiofonii i telewizji. Autorka artykułu wskazuje na kolejne etapy tworzenia się „europejskiego” systemu mediów elektronicznych w Polsce, od momentu podpisania układu stowarzyszeniowego po dzień akcesji. Zastanawiający jest fakt, iż strona polska przez długi okres nie posiadała spójnego planu czy też strategii postępowania w kwestiach dostosowywania prawa radiofonii i telewizji do wymogów Unii. Obecny ład medialny jest natomiast głównie efektem pospiesznych działań legislacyjnych tuż sprzed dnia akcesji, kiedy to presja czasu przeważała nieraz nad jakością stanowionego prawa. W obliczu aktywności UE na polu prawa mediów elektronicznych działania polskiego ustawodawcy jawią się jako nieenergiczne i mało efektywne. Słaba aktywność w dziedzinie formowania nowoczesnego prawa radiofonii i telewizji poskutkowała również nie zawsze spójnymi przepisami dotyczącymi finansowania przez państwo nadawców publicznych. Tematem tym zajął się Jędrzej Skrzypczak w artykule zatytułowanym Finansowanie radiofonii i telewizji publicznej w Polsce a wspólnotowe zakazy pomocy państwa. Według prawa UE państwa członkowskie mają pewne prawo do wspierania mediów publicznych przy wykonywaniu przez nie tzw. misji. To jednak sami członkowie UE w swych krajowych ustawodawstwach precyzują pojęcie owej misji publicznej. Warunkiem jest tylko takie skonkretyzowanie tegoż pojęcia, by odpowiednie organy Unii mogły stwierdzić jego zgodność z ogólnymi przepisami wspólnotowymi. Tym samym, zauważa Autor, stworzono w Europie POLITEJA 1(7)/2007 Polskie media… 607 (i w Polsce) tzw. dual-funding system (system podwójnego finansowania: przez państwo i z działalności komercyjnej) w odniesieniu do nadawców publicznych. Rodzić to może jednak szereg komplikacji, np. problemy z przejrzystością rozliczeń kosztów przeznaczonych na działalność misyjną czy prowadzenie podwójnej rachunkowości dla obu rodzajów przekazów (misyjnych i komercyjnych). Autor wskazuje, że w rzeczywistości polskiej ład radiowy i telewizyjny tworzą oprócz ustawy z 1992 r. także rozporządzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W artykule zwrócono uwagę nie tylko na ustawowe nieścisłości (np. w pojęciu misji, które wspominane jest w ustawie kilkakrotnie), lecz także na wątpliwe nieraz co do zgodności z tą ustawą akty prawne Krajowej Rady (np. dotyczące prowadzenia odrębnej, „misyjnej” rachunkowości). Drugą część zbioru zatytułowaną Media a integracja europejska otwiera artykuł Beaty Zając Europa – sposoby definiowania pojęcia w tekstach zwolenników i przeciwników integracji. Opracowanie prezentuje stosunkowo rzadkie, językoznawcze podejście do kwestii integracji, a jego osią jest zaprezentowanie, jak dwa przeciwstawne „obozy” rozumieją pojęcie „Europy”. Jednym z głównych spostrzeżeń jest to, iż pojęcie Europy nie jest dla przeciwników integracji tożsame z pojęciem Unii Europejskiej. W mediach prezentujących sceptyczny stosunek do akcesji Europa bywała wręcz przeciwstawiana UE. W ten sposób pojęcie to nie posiadało w debacie publicznej praktycznie nigdy konotacji negatywnych, w przeciwieństwie do określenia „Unia Europejska”, które wzbudzało skojarzenia nieraz skrajnie przeciwstawne. Europa jest pojęciem, które swą pojemność ujawniło w publicznej dyskusji nad akcesją. To pierwotnie neutralne słowo stało się w wypowiedziach prasowych słowem o wielu znaczeniach, słowem definiowanym na wielu płaszczyznach: politycznej, duchowej, kulturowej czy gospodarczej. Posłużenie się przez Autorkę pojęciem Europy zwracać jednak może uwagę czytelnika także na inne pojawiające się w mediach słowa-klucze, których sposoby definiowania służą do osiągnięcia założonych przez publicystę celów. Na takich właśnie definicjach perswazyjnych bazuje w dużym stopniu język polskiej polityki. Poprzez uwypuklenie warstwy konotacyjnej słów artykuł może być wskazówką do analizy tekstów i wypowiedzi prasowych, gdyż słowa, jak pokazuje przykład Europy, to nie tylko ich słownikowe definicje. Kolejny artykuł pt. Obraz Polski i Europy w audycjach wyborczych kandydatów do Parlamentu Europejskiego autorstwa Agnieszki Stępińskiej rzuca światło na pierwszy przykład komunikowania wyborczego w Polsce związany z elekcją do organu UE. Kampania wyborcza, jak zauważa Autorka, nie różniła się w swych technikach od wcześniejszych kampanii krajowych, była zupełnie „niespecyficzna”. Opracowanie Agnieszki Stępińskiej jest swoistą dokumentacją tego, jak postrzegana była przez kandydatów współpraca w ramach PE i jak sami kandydaci widzieli w niej swą rolę. Odbywało się to poprzez zaprezentowanie w audycjach wyborczych obrazów (niejednolitych oczywiście): Polski, UE oraz wizji polskiej obecności we wspólnocie. Podobnie jak przed akcesją dominowały dwie zasadnicze wizje: pozytywna (optymistyczny obraz Polski i UE, integracja jako szansa rozwojowa, coś pożądanego, dobrego, pożytecznego itd.) oraz negatywna (tu Polska przedstawiana była pozytyw- 608 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 nie jedynie do momentu akcesji, a UE jako organizacja wyrządzająca Polsce wiele zła). Jakkolwiek artykuł stanowi ciekawą syntezę kampanii do PE, to jak zauważa Autorka, sama kampania miała charakter bardzo polityczny i nie służyła edukacji ku „społeczeństwu unijnemu”. Komunikowanie polityczne w jego aspekcie wyborczym w zasadzie nie zmieniło się pod wpływem integracji. Jego techniki, metody, sposoby docierania do wyborców, nawet paradoksalnie tematy (zdecydowanie bardziej skupiające się na Polsce niż na współdziałaniu w ramach UE) nie wskazywały, że to pierwsza ogólnoeuropejska kampania, w jakiej uczestniczy też nasz kraj. Z pewnością jednym z elementów składających się na, by posłużyć się terminologią Agnieszki Stępińskiej, „społeczeństwo unijne” jest istotna rola, jaką odgrywa w nim opinia publiczna. Refleksją nad tą właśnie socjologiczną kategorią jest artykuł Roberta Szweda pt. Demokracja sondażowa? O znaczeniu „opinii publicznej” w medialnej debacie o integracji. Autor przedstawia ciekawe studium przypadku kształtowania opinii publicznej przez media i elity polityczne w okresie przedakcesyjnym, zadając kilka podstawowych pytań, m.in.: czy opinia publiczna wpływa na kształt prowadzonej polityki oraz czy konsultacje społeczne są obowiązkiem, czy jedynie uprawnieniem rządzących? Na przykładzie referendum akcesyjnego Autor przechodzi na wyższy stopień ogólności, wyrażając zaniepokojenie faktem, iż opinia publiczna jest obecnie w znacznej mierze „urabiana” przez media i polityków i z pewnością nie realizuje (jak mogłoby się wydawać na podstawie sondaży) idei demokracji uczestniczącej (bezpośredniej, idealistycznej) czy też idei współrządzenia oświeconych obywateli (demokracji pośredniej, także elitarystycznej) dążących do osiągnięcia tzw. dobra wspólnego. Operując aparatem pojęciowym wprost z klasycznych teorii demokracji, Autor poniekąd obala mit sondaży jako „woli ludu”, proponując spojrzenie na nie jako jedynie na sterowaną z zewnątrz, nieautonomiczną formę ustosunkowywania się obywateli do tego, co proponuje władza. Sondaże są „ułudą dyskursu”, uśrednianiem opinii, „cywilizowaniem osądów”. Przemysł sondażowy z kolei daje jedynie miraż istnienia „woli powszechnej”, a prawdziwa gra toczy się między politykami a mediami z pominięciem obywateli i fasadową rolą rzekomej opinii publicznej wyrażonej w wynikach sondaży. Tekstem wieńczącym cykl poświęcony funkcjonowaniu mediów w obliczu integracji europejskiej jest artykuł Olgi Dąbrowskiej-Cendrowskiej Dziesięciolecie działalności wydawniczej koncernu Axel Springer Polska. Opracowanie ukazuje ekspansję niemieckiego koncernu prasowego na rynku polskim w latach 1994-2004, dostarczając przekrojowych informacji o inwestycjach prasowych Axel Springer (AS). Koncern inwestuje w wiele segmentów rynku, np. w pisma kobiece, komputerowe, motoryzacyjne i społeczno-polityczne. Z opisu wyłania się więc obraz wydawnictwa sukcesu, które stopniowo zdobywa (i utrzymuje) znaczną część udziałów w polskim rynku prasowym. Axel Springer budował swą pozycję, rozpoczynając od prasy „lekkiej”, by ugruntować ją czasopismami hobbystycznymi i przypieczętować „Newsweekiem” oraz „Faktem”. Jest to modelowy przykład przedsiębiorstwa prasowego działającego na rynku UE. Warto zauważyć też, iż AS swą „dojrzałą” postać w Polsce uzyskał jeszcze przed wstąpieniem naszego kraju do Unii, a sprzyjały temu przepisy dotyczące POLITEJA 1(7)/2007 Polskie media… 609 inwestycji w prasę drukowaną. Autorka zwraca także uwagę na wizerunek firmy, który znacznie ewoluował w czasie, poczynając od postrzegania jej jako walczącego o rynek wydawnictwa rozrywkowych czasopism kobiecych, po agresywny koncern, który swoimi pozycjami społeczno-politycznymi włącza się także do walki o „rząd dusz”. Kończące zbiór artykuły poświęcone zostały wybranym problemom zawodu dziennikarskiego. Pierwszy z nich, autorstwa Zofii Sokół, stanowi opis oraz refleksję nad udziałem kobiet w powstawaniu i funkcjonowaniu prasy warszawskiej w XIX i początkach XX wieku. Tekst zatytułowany Kobieta w prasie (1818-1918) (redaktorki, dziennikarki, publicystki) to także zbiór informacji bibliograficznych na temat opracowań dotyczących historii zawodu dziennikarskiego na ziemiach polskich. Autorka podkreśla przede wszystkim trudności w wykonywaniu zawodu dziennikarskiego przez kobiety i długotrwałą dyskryminację kobiet (we wchodzeniu do zawodu, w kwestiach finansowych, warunkach pracy). Z drugiej strony czytelnik uzyska też szereg wiadomości o kobietach przecierających szlaki zawodu dziennikarskiego, jak i o warszawskich tytułach prasowych, które jako pierwsze zatrudniały kobiety. Wiele z problemów dziewiętnastowiecznych dziennikarek i redaktorek jest niestety wciąż aktualnymi kłopotami kobiet pracujących w mediach. Nadal dużo więcej jest w zawodzie mężczyzn, występują nierówności płacowe. Artykuł Zofii Sokół, poruszając pewien aspekt dziennikarstwa, dotyka zatem poniekąd również kwestii bardzo współczesnych. Dwa kolejne teksty dotyczą rynku prasy drukowanej w Lublinie, a konkretnie dostępności zawodu dziennikarskiego w tym mieście. Lidia Pokrzycka w artykule Dostęp do zawodu dziennikarza na przykładzie rynku prasy w Lublinie zastanawia się nad programami i trybem studiów dziennikarskich na uczelniach lubelskich oraz konfrontuje zdobywane tam umiejętności z wymogami dziennikarskiej rzeczywistości zawodowej. Porównanie to wypada zdecydowanie na niekorzyść studiów, stąd rodzi się postulat radykalnych zmian w sposobie kształcenia adeptów dziennikarstwa. Niewielka część absolwentów studiów dziennikarskich pracuje bowiem w wyuczonym zawodzie (na etacie, w tym sensie, że jest to ich podstawowe źródło utrzymania), co wiąże się m.in. z tym, że w oczach zawodowych dziennikarzy (redaktorów naczelnych lubelskich gazet) są oni po prostu „źle wykształceni” (za małe lub zbyt niskie są ich umiejętności praktyczne) i często pozbawieni predyspozycji do wykonywania tego zawodu (krytyka systemu rekrutacji na studia). Z artykułu wyłania się zatem negatywny obraz szkolnictwa dziennikarskiego, jako niedostosowanego do współczesnych realiów, przesiąkniętego wiedzą teoretyczną i niestanowiącego właściwego „filtra” odrzucającego nienadające się osoby już na wstępie, co byłoby z korzyścią dla obu stron: młodych osób mogących szybko zweryfikować wybór zawodowej ścieżki oraz branży dziennikarskiej, do której trafiałyby osoby nie tylko wykształcone w tym kierunku, ale i predysponowane do wykonywania tego rodzaju pracy. Z kolei Jan Pleszczyński w tekście Dostęp do zawodu dziennikarza w praktyce na przykładzie mediów lubelskich podkreśla specyfikę tej profesji i wagę zmian, jakie nastąpiły w ostatnich kilkunastu latach w sposobie jego wykonywania (np. formy zatrudnienia). Zwraca także uwagę na fakt, że badania rynku prasowego nie mogą być 610 RECENZJE POLITEJA 1(7)/2007 prowadzone jedynie na podstawie „twardych” danych mówiących o dziennikarzach zatrudnionych na etatach, bo ogromna część dziennikarzy godzi się na inne formy związania z redakcją, co jest po prostu wymogiem czasów (np. zmniejszanie kosztów pracy). Na podstawie danych liczbowych dotyczących rynku prasy w Lublinie i ukazujących zmiany w zatrudnieniu dziennikarzy w lubelskich redakcjach oraz na bazie własnych redaktorskich doświadczeń Autor tworzy pesymistyczny obraz nieprzystosowania osób wchodzących do zawodu, braku determinacji i panującego błędnego przekonania, że samo wykształcenie dziennikarskie wystarczy, by być dobrym żurnalistą. Niebagatelna rola zdeterminowania i zaangażowania młodych dziennikarzy zostaje w świetle doświadczeń Jana Pleszczyńskiego podniesiona znacznie wyżej – do rangi niemalże głównego czynnika decydującego o skutecznym znalezieniu i odnalezieniu się w zawodzie dziennikarza. Kolejny raz podkreślono także wątpliwą jakość kształcenia dziennikarskiego, które według opinii zawodowych dziennikarzy wymaga zdecydowanych zmian. Z drugiej strony Autor snuje refleksje nad etyczną stroną działalności mediów i zauważa, iż obecnie to właśnie wpojenie zasad etyki zawodowej jest najważniejszym atutem posiadania dziennikarskiego wykształcenia. Także z etyką dziennikarską związany jest ostatni artykuł w omawianym zbiorze. Beata Romiszewska w tekście Prasa o sądowych procesach dziennikarzy – relacje, opinie, komentarze opisuje szeroko jeden (ale przytacza także kilka innych) przypadek reakcji prasy na aresztowanie i skazanie dziennikarza Andrzeja Marka. W opisanej sytuacji czytelnik odnajdzie co najmniej dwa aspekty związane z etyką zawodu dziennikarskiego. Pierwszy dotyczy samej działalności Andrzeja Marka, która stała się przedmiotem jego sądowego sporu z urzędnikiem samorządowym (sąd orzekł, że dziennikarz pomówił urzędnika). Drugi to działanie części środowiska dziennikarskiego, które (przynajmniej do czasu) nie wykazało się należytą rzetelnością oraz bezstronnością i błędnie utożsamiło społeczny interes istnienia wolności słowa (wolności mediów) z własnym interesem zawodowym, dodatkowo reprezentowanym dość niefortunnie (jak się z czasem okazało) przez Andrzeja Marka. W powiązaniu z poprzednimi artykułami większej wagi nabiera zatem kwestia dziennikarskiego wykształcenia, w którego kanonie znajduje się zdobycie znajomości zasad etyki zawodowej. Ponadto artykuł Beaty Romiszewskiej zwraca też uwagę na problem solidarności zawodowej (nierzadko źle pojmowanej), która nieraz skonfrontowana zostaje z etyką profesji. Co prawda kara pozbawienia wolności dla Andrzeja Marka była powszechnie krytykowana jako skandaliczna (co nie ulega wątpliwości), ale dopiero po pewnym czasie media zainteresowały się sprawą na tyle, by odkryć, iż samo orzeczenie o winie dziennikarza było najzupełniej słuszne. To właśnie zwrócenie uwagi na zjawisko swoistego, być może nieświadomego, ale jednak sprzeniewierzenia się etyce zawodowej (zarówno przez Andrzeja Marka, jak i przez broniących go początkowo dziennikarzy, którzy nie wykazali się należytą rzetelnością w sprawdzaniu faktów) sprawia, że artykuł ten jest godny polecenia wszystkim zawodowym dziennikarzom oraz nieprzejednanym krytykom sposobu kształcenia dziennikarskiego na polskich uczelniach. Prezentowana pozycja książkowa oferuje czytelnikowi wiele perspektyw wglądu w materię środków masowego przekazu. Kalejdoskop zjawisk składających się na POLITEJA 1(7)/2007 Polskie media… 611 rzeczywistość medialną jest jednakże niewyobrażalnie wielki, a Autorzy omawianego zbioru podejmują próbę naukowej refleksji nad częścią z nich, przede wszystkim w kontekście integracji Polski z Unią Europejską. W artykułach traktujących o problematyce prawnej na uwagę zasługuje przede wszystkim wynikający z nich i poparty ważkimi argumentami apel o przemyślaną nowelizację szeroko rozumianego prawa prasowego. Nie przystaje ono bowiem w pełni ani do wymogów prawnych UE (prawo radiofonii i telewizji), ani do zmian, jakie wskutek rozwoju nowoczesnych technologii dokonały się faktycznie na rynku medialnym (np. dziennikarstwo internetowe). Opracowania mówiące o działalności mediów w obliczu integracji europejskiej uświadamiają nam natomiast, że z tego punktu widzenia funkcjonowanie środków przekazu w Polsce nie różni się zasadniczo od funkcjonowania ich odpowiedników w krajach „starej” Unii. Media nie przeżyły jakiejś rewolucji w momencie akcesji, ale swoją pozycję budowały od kilkunastu lat istnienia demokratycznej RP. Specyfika funkcjonowania mediów w Polsce wynika raczej z charakteru społeczeństwa, istniejących podziałów socjopolitycznych czy różnego spojrzenia poszczególnych części społeczeństwa i wydawców (nadawców) na PRL-owską przeszłość i unijną przyszłość państwa. Dla praktyków dziennikarstwa najważniejsza będzie oczywiście ostatnia część książki, w której Autorzy zmierzyli się z bardzo aktualnymi problemami zawodu dziennikarskiego. Z tekstów tych wyłania się obraz profesji „trudnej od zawsze”, wymagającej poświęceń, determinacji i wielkiej odpowiedzialności. Profesji, która mimo że formalnie może być wykonywana przez każdego, to faktycznie otwarta jest tylko dla nielicznych. Ci nieliczni nie są jednak zawsze najlepszymi absolwentami kierunków dziennikarskich, ale muszą w codziennej praktyce, nieraz przez wiele lat udowadniać swą wartość i przydatność dla redakcji. Z drugiej strony wiele przykładów wskazuje, iż taka rynkowa weryfikacja dziennikarzy odbywa się często kosztem powszechnego obniżania standardów zawodowych w ich aspekcie etycznym. Mgr Jakub ŻURAWSKI, ur. 1980, politolog, doktorant w Zakładzie Dziennikarstwa Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ; jego zainteresowania naukowe obejmują zagadnienia komunikowania politycznego, wyborów i kampanii wyborczych, partii politycznych oraz teorii marketingu politycznego; publikował w „Politei” nr 1(3)/2005.