Największa bitwa Polski Podziemnej. W 70. rocznicę

Transkrypt

Największa bitwa Polski Podziemnej. W 70. rocznicę
Marek Gałęzowski
Największa bitwa Polski Podziemnej.
W 70. rocznicę Powstania Warszawskiego
„Brak istotnej pomocy poza paroma drobnymi zrzutami jest główną przyczyną, że
Warszawa stała się miastem obleganym, a armia powst. zmuszona jest utrzymywać pozycję defensywną. Zlikwidowanie wielu pozostałych jeszcze w rękach Niemców punktów
oporu stolicy jest niemożliwe wobec braku broni ofens. i amunicji (...) Wyjście z impasu
i przezwyciężenie trudności bez poważnych zrzutów broni i amunicji jest niemożliwe.
Przedłużanie akcji prowadzi do całkowitego zniszczenia Warszawy” – pisał Adam Bień,
przedstawiciel Stronnictwa Ludowego w Krajowej Radzie Ministrów, jeden z wielu adwokatów obecnych w elitach Polskiego Państwa Podziemnego, do premiera rządu polskiego
na uchodźstwie Stanisława Mikołajczyka. Był dwudziesty dzień trwania powstańczej walki Warszawy. Dwudziesty dzień płonęła stolica Polski, nadaremnie oczekując na pomoc.
Niepowodzenie akcji „Burza”, represje sowieckie wobec ujawniających się żołnierzy
Armii Krajowej i przedstawicieli polskiej administracji cywilnej – tego tajnego państwa
wychodzącego z podziemia, by oswobodzić Polskę spod okupacji niemieckiej i stworzyć
struktury suwerennej władzy polskiej – oraz zbliżanie się Armii Czerwonej do Warszawy w ślad za cofającymi się Niemcami zmuszały dowództwo Armii Krajowej do
podjęcia decyzji, które miały na celu uchronienie Polski przed groźbą kolejnej okupacji.
Były one konieczne tym bardziej, że Związek Sowiecki stworzył w drugiej połowie lipca
1944 r. komunistyczny ośrodek władzy w postaci tzw. Polskiego Komitetu Wyzwolenia
Narodowego z siedzibą w Lublinie.
W tej sytuacji dowódca AK gen. Tadeusz Komorowski „Bór” uznał, że ostatnią szansą
obrony polskich praw do niepodległości jest samodzielne uwolnienie Warszawy z rąk
Niemców i objęcie władzy w stolicy Polski przez kierownictwo cywilne Polski Podziemnej. Mimo sprzeciwu większości oficerów swojego sztabu, wskazujących brak odpowiedniej ilości broni i amunicji do podjęcia takiego wyzwania oraz groźbę zniszczenia
miasta w wyniku walk, a także wbrew woli Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych
gen. Kazimierza Sosnkowskiego, który ostrzegał, że „w obliczu sowieckiej polityki
Depesza Adama Bienia do premiera Stanisława Mikołajczyka, 20 sierpnia 1944, (w:) Armia Krajowa w dokumentach,
t. 4, Londyn 1977.
238
7–8/2014
Największa bitwa Polski Podziemnej...
gwałtów i faktów dokonanych, powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogącym przynieść niepotrzebne ofiary”, dowódca AK zdecydował
o rozpoczęciu walki o stolicę 1 sierpnia 1944 r. o godzinie 17.00, godzinie, która zawsze
będzie nazywana Godziną „W”.
Zastrzeżenia oficerów Komendy Głównej AK co do możliwości podjęcia walk w blisko milionowym mieście były uzasadnione. Broni ciężkiej podziemne siły zbrojne nie
posiadały. Tylko co dziewiąty żołnierz miał broń palną, z zapasem amunicji jedynie
na najbliższe dni. Pozostałym musiały wystarczyć granaty, butelki z benzyną i zapał
do walki, którego nie brakowało. To ostatnie było też głównym argumentem zwolenników powstania, na czele z płk. dypl. Leopoldem Okulickim, przekonanych, że braki w broni zostaną zrekompensowane męstwem żołnierzy AK, którzy zdobędą ją na
wrogu. 1 sierpnia 1944 r. żołnierze Polski Podziemnej pod dowództwem pułkownika
Antoniego Chruściela „Montera” uderzyli na Niemców i chociaż ponieśli ciężkie straty,
opanowali Śródmieście, Stare Miasto, Wolę, Powiśle, gdzie zdobyto elektrownię, część
Ochoty, Mokotowa i Żoliborza. Warszawiacy przyjęli wybuch powstania z entuzjaz­
mem. Zapanowało uczucie odzyskania niepodległości. Na budynkach wywieszano
flagi biało-czerwone, a powstańcy otrzymywali wyrazy poparcia. Mieszkańcy stolicy
dostarczali im żywność, pomagali w opiece nad rannymi, wznosili barykady.
Już po kilku dniach Niemcy przystąpili jednak do kontrnatarcia. Ich pierwszą ofiarą
była Wola, gdzie podczas zdobywania powstańczych barykad wykorzystywali cywilów
jako „żywe tarcze”. Na Woli Niemcy i współdziałające z nimi formacje kolaboracyjne
złożone z byłych obywateli sowieckich dopuścili się masowych zbrodni na ludności
cywilnej. Zamordowano blisko 38 tysięcy osób – dzieci, kobiety, mężczyzn. Wymordowano personel i pacjentów Szpitala Wolskiego. Podobne barbarzyństwa powtórzyły się
na Ochocie. Następnie oddziały niemieckie, wspierane przez ciężką artylerię i lotnictwo
oraz tzw. miotacze mgły – wyrzutnie rakietowe, nazywane przez powstańców „krowami” (od specyficznego odgłosu przypominającego ryk krowy), uderzyły na Stare
Miasto. Na skutek niemal ciągłego ostrzału i bombardowań, przed którymi powstańcy
nie mieli środków, by się bronić, najstarsza część Warszawy została obrócona w gruzy,
a jak stwierdził jeden z oficerów AK, „wnętrze Starego Miasta stało się piekłem”. Mimo
przewagi Niemców ich natarcia były odpierane przez powstańców z Grupy „Północ”,
dowodzonej przez płk. Karola Ziemskiego pseudonim „Wachnowski”. W czasie walk
o Starówkę zaabsorbowanie Niemców pozwoliło powstańcom ze Śródmieścia dowodzonym przez płk. Edwarda Pfeiffera, dawnego legionistę I Brygady Józefa Piłsudskiego, na
podjęcie działań zaczepnych. Między innymi po kilku atakach opanowali oni budynek
centrali telefonicznej – PAST-ę przy ul. Zielnej, co okazało się jednym z największych
sukcesów militarnych powstania. Dopiero 1 i 2 września dowództwo AK zdecydowało
o zaprzestaniu obrony Starówki i wobec niemożliwości przebicia się przez pozycje niemieckie – wycofaniu się kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz.
Wbrew oczekiwaniom dowództwa powstańczego i władz cywilnych Polski Podziemnej alianci Polski – Wielka Brytania i Stany Zjednoczone – przyjęły wybuch Powstania
Warszawskiego obojętnie. Rząd brytyjski zarzucił władzom polskim na uchodźstwie,
Depesza gen. Kazimierza Sosnkowskiego do gen. Tadeusza Komorowskiego, 28 lipca 1944, (w:) Armia Krajowa
w dokumentach, t. 4, Londyn 1977.
239
Marek Gałęzowski
PALESTRA
że nie uzgodniły terminu jego rozpoczęcia, i przez cały sierpień zwlekał z uznaniem
Armii Krajowej za armię sojuszniczą, co posłużyło Niemcom za pretekst do mor­
dowania wziętych do niewoli powstańców, w tym sanitariuszek, które pozostawa­
ły z rannymi żołnierzami AK na opuszczonych pozycjach, m.in. po upadku Starego
Miasta. Prasa brytyjska początkowo milczała o powstaniu, później znaczna część gazet
bagatelizowała jego znaczenie, gorliwie tłumaczyła natomiast działania sowieckiego
dyktatora Józefa Stalina (o których za chwilę). Krytykował tę chłodną postawę aliantów
Wódz Naczelny gen. Kazimierz Sosnkowski, mówiąc w rozkazie do żołnierzy AK, wydanym w piątą rocznicę wybuchu wojny: „Warszawa walczy i czeka. Walczą żołnierze
Armii Krajowej, walczą robotnicy i inteligenci, walczą dziewczęta i dzieci, walczy naród
cały, który w namiętnym pragnieniu prawdy, wolności i zwycięstwa dokonał cudu całkowitego zjednoczenia. Jeśliby ludność stolicy dla braku pomocy zginąć musiała pod
gruzami swych domów, jeśliby przez bierność, obojętność czy zimne wyrachowanie
wydana została na rzeź masową, wówczas sumienie świata obciążone będzie grzechem
krzywdy straszliwej i w dziejach niebywałej”.
Tymczasem Stalin w pierwszych dniach sierpnia nakazał przerwanie ofensywy Armii
Czerwonej, która zatrzymała się na linii Wisły. W oficjalnej wypowiedzi oszczerczo na­
zwał dowódców powstania „garstką przestępców, którzy wszczęli awanturę warszawską
w celu uchwycenia władzy”, jak zaś pisał szef Kierownictwa Walki Cywilnej, wybitny
działacz konspiracji, adwokat Stefan Korboński, w ciągu całego czasu trwania sierpniowego zrywu propaganda sowiecka „zasypywała cały świat kłamliwymi informacjami
o powstaniu, począwszy od tego, że w ogóle nie wybuchło, a skończywszy na tym, że Komenda AK nie życzyła sobie w ogóle pomocy sowieckiej”. Po latach bez złudzeń ocenił postawę Sowietów w sierpniowych i wrześniowych dniach 1944 r. Władysław Bartoszewski:
„Rosjanie pozostali tam, gdzie stali. Liczyli, że reszta polskiej elity wykrwawi się i potem
przejęcie władzy będzie łatwiejsze. Brudną robotę pozostawili Niemcom. Stolica Polski
poszła w ruinę”. Tak też się stało. Warto na marginesie zauważyć, że przekonanie podobne
do tego poruszającego, wypowiedzianego po latach, głosu warszawskiego powstańca
odzwierciedlało znakomicie poglądy walczącej stolicy. W sierpniu 1944 r. pisano bowiem
w jednej z powstańczych gazetek, wydawanych przez piłsudczyków: „Dwaj walczący
ze sobą wrogowie nasi, jakby za cichą umową, zgodni są w jednym punkcie: w sprawie
Polski, na jednym odcinku walki – w rej. Warszawy – wydają się pogodzeni”.
Trzeba było wielu dramatycznych zabiegów władz polskich na uchodźstwie, głównie gen. Kazimierza Sosnkowskiego u brytyjskiego sojusznika, by lotnictwo polskie,
brytyjskie i południowoafrykańskie podjęło loty nad Warszawę w celu zaopatrzenia
walczących w broń i w żywność. „Muskając dachy domów, niemal przeskakując przez
płomienie, aż wreszcie ślimacząc się niemiłosiernie, z chwilą gdy pilot niemal całkowicie
opuścił klapy, Liberator zdawał się zastygać w powietrzu (…) Ładunek poszedł! – Wielki
bombowiec szarpnął; Serfontein otworzył przepustnice. Potężne silniki poderwały maszynę nad plac Krasińskich, a tylny strzelec patrzył, jak otwierają się białe baldachimy
Kazimierz Sosnkowski, Rozkaz do żołnierzy Armii Krajowej, 1 września 1944 r., (w:) K. Sosnkowski, Wybór
pism, oprac. J. Kirszak, Wrocław 2009.
S. Korboński, Polskie Państwo Podziemne, Wrocław 1989.
W. Bartoszewski, Warto być przyzwoitym, Poznań 2005.
Drogi wolności, „Tydzień”, 24 sierpnia 1944, nr 70 (71).
240
7–8/2014
Największa bitwa Polski Podziemnej...
spadochronów. Samolot już nabierał wysokości, umykając przed ostrzałem lekkiej artylerii przeciwlotniczej, gdy inny bombowiec lecący z tyłu wpadł w sidła szperaczy. Jeden
z jego silników rozbłysnął, a później zapalił się. Kierując się na południe, członkowie
załogi Serfonteina widzieli płomienie ogarniające maszynę, która niemal zawisła w powietrzu. Później obróciła się powoli w łunie własnej pożogi i runęła w dół jak meteoryt,
ciągnąc za sobą ogon iskier i płomieni” – pisał o jednym z takich heroicznych lotów
południowoafrykański historyk Neil Orpen. Operacje lotnicze były jednak niezwykle
trudne. Utrudniała je długość trasy przemierzanej z Włoch nad obszarami znajdującymi
się w rękach niemieckich. Po dokonaniu zrzutu samoloty musiały wracać do baz włoskich, ponieważ Stalin do 10 września zabraniał sojuszniczym lotnikom lądowania na
terenach zajętych przez Armię Czerwoną. Tym bardziej należy więc podkreślić heroizm
tych najdzielniejszych z dzielnych załóg lotniczych, okupiony tak ciężkimi stratami.
W szeregach powstańczych i we wspierającej siły powstańcze służbie cywilnej byli
przedstawiciele chyba wszystkich grup społecznych i zawodowych. Wśród nich bardzo
liczną grupę stanowili adwokaci, z których wielu, jak wspomniani Korboński, Bień czy
Antoni Pajdak, drugi przedstawiciel tego środowiska w czteroosobowej Krajowej Radzie
Ministrów, stanowili elitę kierowniczą Polski Walczącej i jako przedstawiciele polskich
władz cywilnych trwali w walczącej Warszawie. Pajdak, podobnie jak i Bień, kierował
do Londynu dramatyczne prośby o pomoc dla walczącej Warszawy: „Dysproporcje między daleko idącymi zapewnieniami Londynu o pomocy a nikłymi faktycznymi zrzutami
i w szczególności przerwy w zrzutach, wywołują wśród ludności krytyczne komentarze, nastroje wrogie pod adresem aliantów i rządu. Umęczona dalszymi bestialstwami
Niemców, szczególnie systematycznym podpalaniem całych dzielnic przez miotacze min,
Warszawa rozumie już, że zdana jest wyłącznie na własne siły”. I Bień, i Pajdak kilka
miesięcy po upadku Powstania Warszawskiego zostali aresztowani przez funkcjonariuszy
NKWD. Adam Bień wraz z trzema innymi adwokatami (Józefem Chacińskim, Stanisławem Mierzwą i Zbigniewem Stypułkowskim) i dwunastoma jeszcze przywódcami Polski
został skazany w Procesie Szesnastu Przywódców Polski Podziemnej, Antoni Pajdak zaś
więziony był od 1945 r. w Moskwie, a potem zesłany na Syberię (do Polski wrócił w 1955 r.,
a po polskim październiku podjął wykonywanie zawodu adwokata).
Liczba wszystkich adwokatów uczestniczących w powstaniu nie jest dotychczas znana. Wiadomo jednak, że przeszło dwustu adwokatów i aplikantów adwokackich poległo
lub zostało w tym czasie zamordowanych. W pięćdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego poświęcono im tablicę w kościele pw. św. Jacka oo. Dominikanów
w Warszawie, dziesięć lat później kolejną – na gmachu Naczelnej Rady Adwokackiej
przy ul. Świętojerskiej 16. W tym samym 2004 roku na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego odsłonięto też poświęcony im obelisk.
Spośród tych wszystkich bohaterów, którzy nie byli obojętni w chwili próby, tytułem przykładu przypomnijmy postać Witolda Sawickiego (1904–1973). Ten pochodzący z kresowego Humania absolwent gimnazjum im. Jana Zamoyskiego w Warszawie
oraz Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, historyk prawa, podporucznik
N. Orpen, Lotnicy’ 44. Na pomoc Warszawie, Warszawa 2006.
Depesza Antoniego Pajdaka i Stanisława Jasiukowicza do premiera Stanisława Mikołajczyka, 17 sierpnia 1944, (w:)
Armia Krajowa w dokumentach, t. 4, Londyn 1977.
241
Marek Gałęzowski
PALESTRA
AK, działacz harcerski i narodowy, jeszcze przed wojną rozpoczął karierę naukową,
w 1933 r. broniąc na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego pracę habilitacyjną
na temat średniowiecznego prawa francuskiego. Od 1936 r., kiedy został wpisany na
listę adwokatów warszawskich, prowadził wspólnie z ojcem kancelarię adwokacką przy
ul. Noakowskiego. W czasie okupacji niemieckiej był jednym z organizatorów Uniwersytetu Ziem Zachodnich, na którym w latach 1940–1944, w ramach tajnego nauczania,
prowadził wykłady i seminaria z zakresu historii prawa. Współorganizował Harcerstwo
Polskie (Hufce Polskie). Od 1943 r. kierował Wydziałem Wychowania Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego. Po wybuchu Powstania Warszawskiego stanął do walki
z bronią w ręku. Był żołnierzem kompanii harcerskiej batalionu „Gustaw” zgrupowania
„Róg”. Został raniony w obronie Starego Miasta, a w dowód męstwa mianowany podporucznikiem. Po kapitulacji Warszawy był więziony w niemieckich obozach jenieckich.
Późną jesienią 1945 r. został aresztowany przez komunistów za działalność niepodległościową w podziemnym Stronnictwie Narodowym. Po zwolnieniu z więzienia Witold Sawicki był profesorem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Nie pozostawiono
go w spokoju – aresztowany ponownie przez UB w 1952 r., został zwolniony po kilku
miesiącach, jednak przez cztery lata uniemożliwiano mu pracę dydaktyczną i naukową. Tak postępowali komuniści wobec byłych żołnierzy Armii Krajowej i powstańców
warszawskich.
Po upadku Starego Miasta, w zaciętych walkach toczonych przez cały wrzesień,
Niemcy zdobywali kolejne dzielnice – Powiśle, Czerniaków i Mokotów. Kiedy pod koniec września padł Żoliborz, dalsze prowadzenie walki stało się niemożliwe. Wobec
braku żywności i leków dla rannych, tragicznych warunków życia ludności cywilnej
oraz utraty nadziei na pomoc aliantów gen. Tadeusz Komorowski podjął decyzję o kapitulacji. W nocy z 2 na 3 października 1944 r. w Ożarowie Mazowieckim podpisano
pomiędzy przedstawicielami Komendy Głównej AK a dowództwem niemieckim układ
o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie. Zgodnie z jego postanowieniami powstańcy – uznani przez Niemców za żołnierzy armii alianckiej – złożyli broń i wyszli
z miasta zwartymi formacjami, a następnie zostali wywiezieni do obozów jenieckich
w Niemczech. Warszawę musiała opuścić również ludność cywilna. W powstaniu zginęło lub zaginęło ponad 18 tys. żołnierzy AK i 150 tys. cywilów. Po kapitulacji Warszawy
Niemcy przystąpili do systematycznego niszczenia miasta.
Decyzja o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego budzi i budzić będzie namiętne
spory, które wykraczają poza typowe dyskusje historyków. Pewne jest, że „Warszawa
została zniszczona, spłonęła przeszłość i dusza Polski. Jesteśmy po jej stracie narodowo,
kulturalnie, duchowo ubożsi” – jak pisał konserwatywny publicysta Stanisław Cat-Mac­
kiewicz. Lecz pewne jest również, że dzieje świata mało znają takich przypadków
heroizmu i umiłowania wolności, a to przecież wyłącznie kierowało tą młodzieżą,
która szła bez broni na czołgi.
O tym w siedemdziesiątą rocznicę sierpniowego zrywu warto mówić, przed tą ofiarą
pochylić głowę.
Więcej o Witoldzie Sawickim zob. R. Bielecki, „Gustaw” – „Harnaś”. Dwa powstańcze bataliony, Warszawa
1989; P. Hemperek, Sawicki Witold, (w:) PSB, t. 35, Warszawa–Kraków 1994.
242