Ściągnij numer specjalny "Dwójeczki"

Transkrypt

Ściągnij numer specjalny "Dwójeczki"
WYDANIE SPECJALNE 13 GRUDNIA 2011 R.
30 ROCZNICA WPROWADZENIA STANU WOJENNEGO
OBWIESZCZENIE
O wprowadzeniu stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa
Kierując się potrzebą zapewnienia wzmożonej ochrony podstawowych interesów państwa
i obywateli, w celu stworzenia warunków skutecznej ochrony spokoju, ładu i porządku
publicznego oraz przywrócenia naruszonej dyscypliny społecznej, a także mając na
względzie możliwości sprawnego funkcjonowania władzy i administracji państwowej oraz
gospodarki narodowej – działając na podstawie art. 33 ust. 2 Konstytucji Polskiej
Rzeczpospolitej Ludowej – Rada Państwa wprowadziła stan wojenny.
„13 grudnia 1981 roku we wspomnieniach
mojej rodziny”
Wspomnienia mamy:
„Wstaliśmy wcześnie rano, chcieliśmy
włączyć telewizor, lecz nie było nic, po
dłuższej chwili na ekranie telewizyjnym
pokazał się generał Jaruzelski i mówił, że
wprowadzają stan wojenny. Jednak niewiele
pamiętam, bo wtedy byłam mała”.
Wspomnienia babci:
„W tym dniu nie było w telewizji nic,
wszędzie wojska. Dowiedzieliśmy się o stanie
wojennym od sąsiadów. Wtedy nie każdy miał
telefon, natomiast Ci, którzy je posiadali, teraz
mieli „głuche telefony”. Sklepy były
zapełnione
ludźmi,
natomiast
towaru
brakowało. Na ulicy milicja sprawdzała
bagażniki samochodowe i rewidowała domy.
Ludzie byli przerażeni. Trudno było się dostać
do innego miasta.
Stan wojenny może potwierdzić
i unaocznić młodym Polakom film pt. „Czarny
Czwartek”.
Sylwia Zembrzuska
Mój
dziadek
był
żołnierzem
zawodowym. 13 grudnia o godz. 4:00 rano
wezwano do wojska wszystkich żołnierzy,
ponieważ musieli być gotowi do obrony kraju.
Kiedy rano babcia i mama usłyszały w radiu
komunikat o stanie wojennym, bardzo się
wystraszyły. Mieszkały w bloku wojskowym.
W każdej klatce stali uzbrojeni żołnierze,
którzy chronili rodzin wojskowych. Moja
mama pamięta, że ludzie wynosili tym
żołnierzom jedzenie i kawę na klatkę. Babcia
bardzo się denerwowała, bo dziadek nie mógł
telefonować do domu, a nie wiadomo było,
gdzie się znajduje ani kiedy wróci. Święta
i Nowy Rok były bardzo smutne, bo musiały je
spędzać bez taty.
Klaudia Karpińska
„13 grudnia wstałem rano i włączyłem
telewizor, lecz zamiast normalnego programu
zobaczyłem generała Jaruzelskiego. Okazało
się, że wprowadził on stan wojenny. Do końca
dnia generał tłumaczył, dlaczego to się stało
i jakie są tego konsekwencje. Powstał Komitet
Ocalenia Narodowego, w skład którego
wchodzili
generałowie.
Wprowadzono
godzinę milicyjną, co utrudniło mi swobodne
poruszanie się po 22:00. Często, gdy ludzie
zasiedzieli się u siebie musieli zostawać na
noc. Pamiętam w Wigilię pojechałem do
siostry i musiałem u niej zostać, gdyż było już
po 22:00. Nie można było się nawet wybrać
na pasterkę. Kościoły były pozamykane. Nie
można było spotykać się w grupie większej
niż trzy osoby. Kiedyś spotkałem się
z kolegami, było nas chyba z pięciu, staliśmy
i rozmawialiśmy, a tu milicjant podchodzi
i nas rozgania, bo myślał, że robimy strajk.
Pracowałem wówczas w spółdzielni rolniczej
i do pracy przybyła milicja z wojskiem. Nic się
nie znając na maszynach, zaczęli sprawdzać,
ile mamy paliwa w bakach. W sklepach były
pustki, a mimo wszystko zawsze stały do nich
duże kolejki (największe po mięso). Produkty
były na kartki, ludzie prowadzili ze sobą
handel wymienny. Po mieście chodziła milicja
oraz
wojsko
w
pełnym
uzbrojeniu
i patrolowali teren. Pamiętam takie
wydarzenie, o którym było jeszcze głośno
w Bolesławcu. Pewnego dnia milicjant
poślizgnął się na schodach z niezabezpieczoną
bronią i zastrzelił się. Ludzie starali się nie
wychodzić z domu”.
Karolina Wolska
W 1981 r. miałam 14 lat. Bardzo
dobrze pamiętam dzień , a właściwie poranek
13 grudnia. Była to niedziela, mroźny, zimowy
dzień.
Mama weszła do mojego pokoju, widziałam
na jej twarzy smutek, przytuliła mnie do
siebie i powiedziała : „Dzisiaj w nocy generał
Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny”.
Tak naprawdę do końca nie zdawałam sobie
sprawy z tego, co to miało znaczyć, wszystko
skojarzyłam sobie z wybuchem wojny. Nie
przeszkadzało mi to w tym, żeby włączyć
telewizor i obejrzeć „Teleranek”-program dla
dzieci. Ku mojemu zdziwieniu zamiast
„Teleranka” zobaczyłam przemawiającego do
narodu polskiego generała Jaruzelskiego.
Tłumaczył,
że
zaszła
konieczność
wprowadzenie stanu wojennego dla dobra
Polski i jej gospodarki. Jako dziecko myślałam
wtedy, że to dobra decyzja, ale szybko
zmieniłam zdanie, gdy Radio Wolna Europa
informowało o czołgach, które wyjechały na
ulice miast, o milicji strzelającej do
bezbronnych
robotników,
studentów,
o komunistach , którzy więzili niewinnych
ludzi.
W moim odczuciu od tego dnia życie stało się
inne, panował smutek, strach, niewola. Na
ulicach Bolesławca na każdym kroku
widziałam patrole wojskowe i milicyjne, które
legitymowały przechodniów. Mieszkałam
w bloku, wokół którego było kilka wieżowców
wojskowych, w każdej klatce stało po dwóch
żołnierzy z bronią i osobę wchodzącą do
klatki legitymowali, wypytywali do kogo
i w jakim celu idzie. Nie mogłam wychodzić
z domu po 22:00, ponieważ obowiązywała
godzina milicyjna.
Po 30 latach, już jako dorosła osoba oceniam,
że były to bardzo trudne czasy, w sklepach
puste półki, kilometrowe kolejki, kartki na
żywność. Teraz doceniam to, z jakimi
problemami musieli borykać się moi rodzice,
żeby zapewnić mnie i mojemu bratu godne
warunki do życia, ile wysiłku i trudu ich to
kosztowało.
Danuta Kulesza
„Moja mama była wtedy w czwartej
klasie liceum medycznego. Ponieważ na
miesiąc zawieszono zajęcia we wszystkich
szkołach w Polsce ona wraz z kilkoma swoimi
koleżankami zgłosiły się do szpitala jako
wolontariuszki na dyżury pielęgniarskie.
Została wprowadzona godzina milicyjna
i dziewczyny musiały mieć specjalne
przepustki. W czasie godziny milicyjnej po
ulicach miast chodziły patrole wojskowe. Za
niedostosowanie się do wymogów groził
areszt. Ludzie byli smutni i zastraszeni.”
Natalia Czechowska
Moja mama wspomina, że miała wtedy
dziesięć lat, więc pamięta niemało. To było
coś strasznego. Jak co dzień oglądała z
rodzicami
telewizję.
Wtedy
usłyszeli
przemówienie Jaruzelskiego, że został
wprowadzony stan wojenny. Była małym,
bezbronnym dzieckiem i nie bardzo
rozumiała, z czym to się wiąże. Jednak
widziała przerażone twarze rodziców i czuła,
że zbliża się ciężki okres w dziejach naszego
państwa. Dzieciństwo powinno kojarzyć się
z beztroską i zabawą. Niestety, jej takie nie
było. Dzisiaj już nikt nie zrozumie, jak to jest
bać się w wieku dziesięciu lat o własne życie.
Był to najgorszy okres w jej życiu, jej
i każdego, kto przeżył stan wojenny. Ludzie
bali się wychodzić na ulice, w sklepach nic nie
było.
Tak moja mama i reszta moich bliskich
zapamiętała ten okres rozpaczy i smutku…
Paulina Lichwierowicz
„13 grudnia 1981 roku
generał
Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny
w Polsce. Był to okres nadzwyczajny.
Nie bardzo pamiętam ten okres,
ponieważ miałem wtedy dziesięć lat. Rodzice
nie rozmawiali ze mną na temat polityki
i ogłoszenia stanu wojennego. Pamiętam
jedynie pogarszającą się sytuację kraju, której
przejawami były m.in. brak zaopatrzenia
w sklepach i reglamentacja, tzn. prowadzono
kartki żywnościowe dla dużej ilości towarów,
np. mięsa, masła, tłuszczy, mąki i ryżu. Po
podstawowe produkty żywnościowe stało się
wiele godzin w kilometrowych kolejkach.
W sklepach były tylko puste pułki. W całym
kraju odbywały się strajki w obronie praw
człowieka i jego godności. Moja mama
również w nich uczestniczyła. Wprowadzono
także kontrolę rozmów telefonicznych.
Obecność wojska na ulicach miasta
ograniczyła
prawo
do
swobodnego
poruszania się. Wprowadzona została godzina
milicyjna od 22 do 6 rano. Należało mieć
przepustki, zezwalające na opuszczenie
miasta oraz z drugiej zmiany pracy do domu.
Pamiętam, że jakiś czas nie uczęszczałam do
szkoły. Nauka została zawieszona.
W wieku dziesięciu lat nie rozumiałam,
dlaczego tak się dzieje. Rodzice chronili mnie
i moje rodzeństwo przed polityką, ponieważ
w wieku dziecięcym nie rozumiałabym na
pewno przyczyn stanu wojennego”.
Wspomnienie mamy
Damiana Gadzińskiego
W domu moich dziadków była rewizja,
gdyż siostra mojej mamy działała w
studenckim podziemiu, gdzie produkowano
antypartyjne ulotki. Mój tato 13 grudnia był
powołany do wojska, do niebieskich beretów,
w Gdańsku. Czołgi armaty i broń nie były mu
obce. Cały czas modlił się, aby nie dostał
rozkazu i nie musiał strzelać do niewinnych
ludzi. Czuł wtedy wielki niepokój i uważał, że
polityka jest niesprawiedliwa. Zły był, że
młodzi chłopcy muszą nosić broń. Był to okres
dla mojego taty tragiczny i niezrozumiały.
Wiktoria Tkaczyk
Wspomnienia mamy:
„Gdy ogłoszono stan wojenny, miałam
jedenaście lat. Czułam wtedy strach
i niepokój, bo bałam się, że wybuchnie wojna.
Najsilniej utkwiło mi w pamięci to, że
szkoły zostały zamknięte na krótki okres,
wprowadzono godzinę milicyjną, niektóre
produkty żywnościowe były wydawane na
kartki, partole policji pilnowały porządku na
ulicach, a w telewizji puszczano smutne
bajki.”
Wioletta Faltyn
Moi dziadkowie ten dzień pamiętają
tak: „Była to niedziela 13 grudnia 1981r.
Patrole wojskowe przemieszczały się po
ulicach. Panował strach, bo nikt nie wiedział,
co nastąpi. Każdy się obawiał interwencji
wojsk Układu Warszawskiego, które stały
przy granicach z Polską, a Rosjanie byli już na
miejscu, bo mieli swoje bazy na naszym
terenie, w okolicach Trzebienia, Świętoszowa
i Osłej, gdzie było lotnisko. W kościołach
modlono się, by to przeszło w miarę
spokojnie. Po mszy dowiadywano się
o nocnych aresztowaniach z 12 na 13 grudnia,
głównie członków Solidarności. Każdy
martwił się tym, jak będzie dalej”.
Natalia Wylężek
Babcia: „Z tego okresu najbardziej
w pamięci utkwiły mi puste półki w sklepach
kartki na żywność, godziny policyjne oraz
brak wszelkich artykułów w sklepach. Ludzie
mogli poruszać się tylko z przepustką,
brakowało artykułów higienicznych, trwał
handel wymienny. Pamiętam, jak dziadek
wracał nad ranem z Bolesławca do domu,
gdyż bał się zatrzymania przez MO (Milicja
Obywatelska), ORMO (Ochotniczej Rezerwy
Milicji
Obywatelskiej)
lub
ZOMO
(Zorganizowane
Odwody
Milicji
Obywatelskiej). Były meliny, gdzie urządzano
sprzedaż nielegalnego alkoholu. Trwała
inwigilacja ludzi – podsłuchy i kontrole
poczty, szczególnie spoza kraju (w tym paczek
z rzeczami przysłanymi z zagranicy).”
Krystian Karaban
Moja babcia wspomina, że kiedy
obudziła się 13 grudnia i włączyła telewizor,
przestraszyła się. Przemawiał gen. Wojciech
Jaruzelski. Na początku myślała, że wybuchła
wojna, dopiero później zrozumiała, że chodzi
o stan wojenny. Babcia wspomina, że dzieci
na początku stanu wojennego nie chodziły do
szkoły, ludzie mogli przebywać po za domem
tylko do 22:00, gdyż obowiązywała godzina
milicyjna. Tych, którzy łamali zakazy, milicja
aresztowała. Babcia nie mogła wyjechać na
święta do swoich rodziców. Każdy, kto chciał
opuścić swoje miejsce zamieszkania, musiał
mieć przepustkę. Moi dziadkowie nie dostali
przepustki i całe święta spędzali w domu z
dala od bliskich. Były to dla nich bardzo
smutne święta. Moja babcia i mój dziadek
przeżyli
wojnę
i wiedzieli, że w takim stanie wojennym mogą
się spodziewać wszystkiego co najgorsze,
więc stale się martwili i bali.
Jan Choryłek
Rok 1981 był najgorszym czasem
w życiu moich dziadków. Jedyne związane
z nim uczucia to strach i przerażenie. Na samo
jego wspomnienie do dziś robi im się słabo.
W czasie trwania stanu wojennego było wiele
zakazów. Ludziom zabroniło się wtedy
wychodzić z domu po godz. 22:00. Często
wyłączano im prąd. Mieli problemy
z komunikacją.
W dniu, kiedy wprowadzono stan
wojenny, moja mama wracała z kościoła do
domu. Wchodząc do pokoju, ujrzała rodzinę
siedzącą przed telewizorem. Gdy usłyszała
powagę słów Wojciecha Jaruzelskiego,
przeraziła się. Przestali nadawać
inne
programy. Moja babcia nie mogła się dostać
do chorego brata, ponieważ nie było można
zmienić
miejsca
pobytu.
Wieczorem
ogłoszono, że szkoły zostały zamknięte aż do
odwołania. Wprowadzono godzinę milicyjną.
Michał Bieryło
Moi dziadkowie pamiętają klimat
i obrazy tamtych wydarzeń jako czas bardzo
nieprzyjemny i niebezpieczny. W wielu
zakładach pracy rozpoczęły się strajki
okupacyjne oraz akcje protestacyjne, podczas
których jednostki ZOMO używały siły.
Wprowadzona została godzina milicyjna. Od
22:00 do 6:00 rano nie można było opuszczać
domów. Aby wyjechać z miasta, trzeba było
posiadać specjalne zezwolenie. Wyłączono
komunikację telefoniczną, wprowadzono
cezurę
korespondencji,
później
także
rozmowy telefonicznej (w słuchawce słychać
było komunikat: rozmowa kontrolowana).
Gabriela Chlebowska
Adam Król
Przeżycia związane z 13.12.1981r.
opowiedział dziadek Franciszek Hyjek.
Wiadomość o ogłoszeniu stanu wojennego
była dla moich rodziców zaskoczeniem.
Niedzielny poranek zamienił się w koszmar.
Wystraszyli się, że to wojna, że czołgi wyjadą
i zaczną strzelać. Moi rodzice, dziadkowie nie
wspominają dobrze 13.12.1981 r.
Justyna Radzińska
- Jakie przeżycia
w pamięci Dziadka?
najbardziej
utkwiły
- 13 grudnia 1981r. to była niedziela. Po
usłyszeniu audycji o stanie wojennym
pojechaliśmy samochodem z bratem żony do
teściów, aby porozmawiać o tym, co się dzieje.
Po powrocie poszedłem do Zielonogórskiej
Kopalni Surowców Mineralnych, gdzie
pracowałem i dowiedziałem się, że ogłoszono
strajk w naszym zakładzie. Pracownicy PKP
i PKS również strajkowali. Zamknięto bramy
wejściowe placówki i ustalono dyżury
stróżowania, by nikt „obcy” nie wkroczył na
obszar miejsca pracy. Całą organizacją strajku
kierowała Solidarność. Wiele osób z tej
wspólnoty zamknięto w więzieniu. W czasie
stanu wojennego była godzina milicyjna, czyli
zakaz wychodzenia na ulicę od 22:00 do 6:00.
Trzeba było zawsze nosić ze sobą dowód,
gdyż za brak dokumentów można było pójść
do więzienia. Milicjanci i żołnierze ciągle
patrolowali ulicę. W telewizji pokazywali
interwencje milicji przeciwko strajkującym
m.in. w Warszawie, Gdańsku, Szczecinie
i Katowicach. Do najkrwawszych bójek
dochodziło w Kopalni „Wujek” w Katowicach,
zginęło tam sporo osób.
-Dziadku, jakie uczucia i myśli najbardziej
utkwiły Ci w pamięci?
-Uczucia, które mi towarzyszyły to m.in.
strach przed nieznanymi jutrem i obawa
o rodzinę. Myśl, która mi utkwiła w pamięci,
była związana z obawą o to, aby Związek
Radziecki nie wkroczył do Polski, a co za tym
idzie przyłączył Polskę do ZSRR.
Dziękuję za udzielenia mi odpowiedzi.
Piotr Fita
Wspomnienia mojej babci:
„Rano o godz. 9:00 nie było programu
„Teleranek” dla dzieci. W telewizji wystąpił
gen. Wojciech Jaruzelski i ogłosił że
wprowadzono stan wojenny. Z okna było
widać wojskowych, krążących wokół bloków.
Dnia 13.12.1981 r. od godz. 22:00
wprowadzono godzinę milicyjną, wychodzić
można było tylko z dowodem tożsamości
a dzieci od 13 roku życia musiały nosić ze
sobą legitymacje. Na ulicy nie można było stać
w grupach. Z urzędu miasta brało się
przepustki, bo nie wolno było wyjeżdżać do
innych miejscowości bez przepustki. Na
dworcach kolejowych chodziło wojsko,
kontrolowało
bagażniki
i
samochody.
Żołnierze nie występowali przeciwko ludności
cywilnej.”
Agnieszka Bakalarczyk
Nazywam się Maria Nowak. Mam
sześćdziesiąt lat. Gdy w 1981 roku wybuchł
stan wojenny, miałam lat trzydzieści. Pragnę
opisać moje odczucia z trzynastego grudnia,
tego pamiętnego dnia, kiedy to strach ogarnął
całą Polskę.
Wstałam o szóstej rano, jakoś
wyjątkowo wcześnie. Włączyłam telewizję
i
zobaczyłam
generała
Jaruzelskiego
z grobową miną wypowiadającego te straszne
słowa: „Ojczyzna nasza znalazła się nad
przepaścią, dlatego wprowadzamy stan
wojenny na terenie całej Polski”. Jeszcze coś
ogłaszał, ale już nie pamiętam. Wszyscy
prezenterzy
telewizyjni
byli
ubrani
w wojskowe mundury. Byłam przerażona. Nie
miałam wtedy pojęcia, co znaczy „stan
wojenny”. Myślałam, że rozpoczęła się wojna!
Obudziłam męża i dzieci. Trochę się
uspokoiłam, gdy wytłumaczyli mi, że to nie
atak na nasz kraj.
Zasady, jakie wówczas panowały, były
bardzo rygorystyczne. Nie wolno było
gromadzić się w większych grupach, gdyż
wtedy milicja „pałowała” i karała ludzi.
Obowiązywała także godzina milicyjna od
22:00 do 6:00 rano. Gdy ktoś naruszył
godzinę i znajdował się poza domem,
zabierano tę osobę do więzienia i brutalnie
traktowano. Pamiętam, jak mój mąż, został
dłużej
w
pracy
i
wracał
o północy. Złapano go i zabrano do aresztu,
jednak na szczęście wypuszczono nazajutrz.
Miał okropne siniaki.
Ja wolałam się nie wychylać.
Chodziłam tylko z pracy do domu,
ewentualnie na zakupy do sklepu. Dzięki temu
nie miałam styczności z agresją ze strony
władzy.
Moje dzieci bardzo przeżywały
zaistniałą sytuację. Mam dwóch synów, którzy
wtedy chodzili do przedszkola, Jeden z braci,
młodszy, Dominik opowiadał mi, że pamięta
wielki czołg stojący na pasach i torujący
przejazd.
Wspominając tamte czasy, myślę że
powinniśmy cieszyć się z tego, że mamy
demokratyczną Polskę i z naszego ustroju
w państwie. Co prawda teraz jest kryzys
w Europie, jednak nie może się to równać
z dramatycznymi wydarzeniami z okresu
stanu wojennego.
Klaudia Pawlikowska
Wspomnienia mamy
„W grudniu 1981 roku miałam
skończone 17 lat. Byłam uczennicą II klasy
Liceum Ogólnokształcącego. Starsza sistra
studiowała na Akademii Medycznej we
Wrocławiu.
Ogłoszenie stanu wojennego nie
wywarło na mnie tak ogromnego wrażenia,
jak pewne wydarzenia na początku grudnia.
Otóż przyjechał do nas w odwiedziny wujek
z Gdańska. A właściwie został przywieziony.
Wujek był wysokiej rangi wojskowym i został
przywieziony służbowym samochodem przez
młodego żołnierza z zasadniczej służby. Dziś,
jako dorosła osoba, mam świadomość jaki cel
miała ta wizyta. On po prostu wiedział, co się
wydarzy w naszym kraju i nas ostrzegał.
Pouczał siostrę, aby na siebie uważała, nie
angażowała się w jakiekolwiek konspiracje
podziemne. Mówił, ze zostanie wprowadzona
godzina milicyjna, jednym słowem będzie
bardzo niebezpiecznie
i ciężko. Z tych
rozmów dorosłych kompletnie nic nie
rozumiałam. Widziałam tylko po wyjeździe
wujka, płaczącą mamę i to mnie martwiło.
Rodzice nie chcieli mi powiedzieć, co się
stało. Za kilkanaście dni potwierdziło się to,
przed czym ostrzegał nas wujek. Pamiętam, ze
pomimo niedzieli nie można było nic
ciekawego obejrzeć w telewizji. Był
13
grudnia.
Przemawiał
wojskowy
w okularach. Tata mówi ze to gen .Jaruzelski.
Nawet konferansjerzy czy prezenterzy byli
ubrani w mundury wojskowe.
Okazało się, że nazajutrz nie mogłam
iść do szkoły, bo ją zamknięto. Zrobiono
obowiązkowe ferie. Nie można było
wychodzić na ulicę. Codziennie widać było
patrole milicyjne i wojskowe, które
legitymowały przechodniów. Wieczorami nie
można było iść do znajomych, bo była godzina
milicyjna. Czuło się napięcie. Kobiety płakały,
dorośli byli smutni, starsi przerażeni.
Później niczego nie było w sklepach.
Mama topiła cukier na patelni i robiła w ten
sposób mnie i młodszemu bratu lizaki.
Wszystko było na kartki. Sklepy świeciły
pustkami. Kiedy wróciłam do szkoły po
przymusowym wolnym, pamiętam, że
nauczyciele byli smutni i bardzo przerażeni.
To oni narażając się próbowali wyjaśniać, co
się wydarzyło w kraju.
Pamiętam jeszcze sytuację, kiedy
wszyscy mieszkańcy osiedla mieli stawić się
w świetlicy na losowanie. W imieniu naszej
rodziny ja ciągnęłam losy i wiem, że wszystkie
były pełne. Wylosowałam bardzo potrzebne
rzeczy, między innymi koc, pościel, rajstopy,
skarpety i buty dziecięce. Ale były takie
rodziny, które dostawały wszystkie puste losy
i nie miały możliwości zakupu potrzebnych
artykułów.
Wracając
ze
szkoły,
widziałam
ogromne kolejki przy sklepach. Czasami rano
były one jeszcze zamknięte, a ludzie czekali,
bo może coś uda się kupić do jedzenia lub
inny towar. Na różne produkty były zapisy
i zdarzało się nierzadko, że ludzie czekali całą
noc. Jakie było szczęście, kiedy po żmudnym
staniu w kolejce okazało się, że nie zabraknie
np. papieru toaletowego czy podstawowych
środków czystości.
Kilka razy chodziłam na plebanię.
Ksiądz rozdzielał solone masło, które
otrzymywał z zachodu jako dary.
Tato często słuchał stacji radiowej,
które były zabronione, a siostra przywoziła
ulotki i biuletyny drukowane przez
Solidarność”.
Maciej Sawin
W czasie stanu wojennego moja mama
miała 15 lat i chodziła do szkoły średniej
w Elblągu. Mieszkała w internacie i z okien
internatu widziała, jak milicja gania
demonstrantów i rzuca granaty łzawiące.
Demonstrantów łapano i bito pałkami,
wsadzano ich do samochodów milicyjnych.
Robert Dobrowolski
W dniu 13 grudnia 1981r. nikt nie
myślał, że będzie on tak ważny dla wszystkich
Polaków, że to co się wydarzy, zmieni życie
i długo pozostanie w ich pamięci. Moja babcia
i dziadek zimowy poranek 12 grudnia
rozpoczęli jak zwykle kawą i śniadaniem, po
czym przystąpili do swoich obowiązków. Był
to okres, w którym wszyscy myśleli już
o świętach Bożego Narodzenia. Tego dnia mój
dziadek miał do pracy na nocną zmianę. Dzień
miał im zupełnie normalnie, po czym dziadek
udał się do pracy, a babcia została w domu
z moją mamą, która miała 8 lat. Nikt nie
spodziewał się, że ta noc będzie tak
wyjątkowa. O godzinie 00:00 z soboty na
niedzielę ogłoszono stan wojenny. Oddziały
ZOMO rozpoczęły ogólnokrajową akcję
aresztowań
działaczy
opozycyjnych.
O godzinie 6:00 rano Polskie Radio nadało
przemówienie gen. Jaruzelskiego. Dziadkowie
byli przerażeni, czuli strach, bo nikt nie
wiedział, co będzie. Najgorsze było to, że
wprowadzono godzinę milicyjną, a mój
dziadek pracował na zmiany i często był
sprawdzany w drodze do pracy lub kiedy
wracał do domu. Moi dziadkowie przeżyli
trudny okres.
Radek Gradzki
„Strajkowałem w kopalni. Broniliśmy jej
przed najazdem ZOMO. Wróciłem do domu po
tygodniu.”
„Po włączeniu telewizora przeraził
mnie widok spikerów w mundurach
wojskowych. Potem na ulicach pojawiły się
czołgi i mnóstwo uzbrojonych żołnierzy.
W poniedziałek nie poszliśmy do szkoły.
Panicznie się bałam iść do koleżanki, bo przy
wejściu do bloku stał żołnierz”.
„Wszyscy bali się, że wybuchnie wojna.
W radiu emitowano tylko muzykę poważną.
Czułam się, jakbym szła na czyjś pogrzeb”.
„Byłem wtedy w wojsku, kiedy
ogłoszono stan gotowości bojowej. Wydano
nam broń, mieliśmy czekać na odpowiednie
rozkazy. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje w
kraju, taka sytuacja trwała przez kilka
tygodni. Stan wojenny kojarzył mi się z wojną,
ale nikt nie rozumiał, z kim mamy walczyć…”
„Informacje były bardzo skąpe,
ocenzurowane. O wszystkim dowiadywaliśmy
się z ulotek z nielegalnych drukarni. Nocą
słuchaliśmy wiadomości ze stacji Wolna
Europa. Pamiętam tę totalną bezradność
i strach o dziadka, którego mogli w każdej
chwili powołać do wojska”.
„Byłam w szpitalu w Złotoryi na
oddziale
neurologicznym.
13
grudnia
wybuchła panika, bardzo chorych ludzi
ewakuowano do piwnic, a tych, którzy mogli
chodzić, wypisano natychmiast do domów.
Stałam w śnieżycy na przystanku, nadaremnie
czekałam na autobus, ale żaden tego dnia nie
kursował. Byłam przerażona. Do domu
odwieźli mnie milicjanci, którzy patrolowali
dworzec autobusowy”.
„Mama zabroniła mi wychodzić z domu
bez legitymacji szkolnej. Idąc ulicą, ze
strachem patrzyłam na patrole milicjantów
i żołnierzy. Cały czas myślałam, że mnie złapią
i zamkną w więzieniu”.
„Sąsiad obudził nas rano 13 grudnia,
tłukąc pięścią w drzwi i krzycząc, że jest
wojna. Mama nerwowo biegała po domu,
a tato wraz z innymi sąsiadami naradzał się
na korytarzu. Niczego nie rozumiałam, ale
bardzo się bałam”.
„Koło naszego bloku stał patrol milicji
i żołnierzy. Palili ognisko w koszu na śmieci,
bo było straszliwie zimno. Nie wypuszczałam
dzieci na dwór, bo bałam się, że za chwilę
spadną na nas bomby i zacznie się wojna.
Tylko nie wiedziałam, kto nas zaatakuje, czy
Amerykanie, czy Niemcy i dlaczego. Czyżby za
strajki?”.
„Byłem w jednostce w Poznaniu, potem
w Biedrusku. Tylko raz udało mi się
zadzwonić do domu. Krzyczałem do babci,
żeby ona i dzieci nigdzie nie wychodzili, bo
jest bardzo niebezpiecznie i mogą napadać na
rodziny żołnierzy. Nie mogłem opuścić
jednostki i odwiedzić swoich bliskich. Żyliśmy
w wielkiej niepewności”.
13 grudnia we wspomnieniach mojej cioci:
„Miałam 16 lat, a to co najbardziej
utkwiło mi w pamięci, to strach w oczach
mojej ukochanej babci i jej lamentowanie.
Była niedziela, właśnie wróciłam z babcią
i moja 7-letnią siostrą z kościoła. Po wejściu
od razu chwyciłam za telefon, by zadzwonić
do mamy, która wyjechała do ciotki. Ojca jak
zwykle nie było, bo jak twierdził, rodzina
i niedzielne obiadki nie są dla niego.
Właściwie nigdy nie był z nami.
Wykręciłam numer i z utęsknieniem
czekałam na dawno niesłyszany głos mamy.
Jednak telefon milczał. Pomyślałyśmy
z babcią, że coś się stało z linią i spróbujemy
zadzwonić później. Wzięłam się
za
prasowanie
stroju
galowego
na
poniedziałkowy apel szkolny. Babunia
posadziła moja siostrę Marylkę na kolanach
i zajęła się opowiadaniem bajek. Chociaż jej
opowieści były bardzo ciekawe, słyszałam je
już tysiące razy, więc postanowiłam włączyć
telewizor. Wtedy zobaczyłam w czarnobiałym pudle twarz gen. Jaruzelskiego, który
ogłaszał stan wojenny. W jednej chwili z rąk
wypadło mi żelazko. Wypaliłam dziurę
w nowiutkim dywanie, ale nie to było teraz
najważniejsze. Właśnie uświadomiłam sobie,
czemu telefon był głuchy. Babcia ze łzami w
oczach z całej siły ściskała Marylkę, a ta, nie
wiedząc o co chodzi płakała, w tym momencie
z mojej twarzy można było wyczytać tylko
strach. Po chwili babunia zaczęła strasznie
krzyczeć: „Co z nami będzie?” Nagle z hukiem
do mieszkania wpadła sąsiadka, pokrzykując:
„Wojna, pozabijają nas!” Babcia z panią Krysią
biegały po pokoju i panikowały. Ja zabrałam
Marylkę do pokoju obok i usiłowałam czytać
jej bajkę. Jednak byłam tak roztrzęsiona tym,
co usłyszałam, że nie byłam w stanie się
skupić.
Mama, dowiedziawszy się o stanie
wojennym, jak najszybciej wróciła do domu.
Jak się później okazało, strój galowy nie był mi
potrzebny, ponieważ wszystkie szkoły zostały
pozamykane.
Wprowadzono
godzinę
milicyjną, której wszyscy musieli się
podporządkować, oraz kartki żywnościowe.
W sklepach nie było praktycznie niczego,
natomiast przed sklepami kilkunastometrowe
kolei. Ludzie byli zwalniani z pracy. ZOMO
robiło, co chciało. Na ulicach ciągle słyszało
się o różnych manifestacjach i protestach
osób działających w Solidarności. W domu
unikało się rozmów o stanie wojennym. Do
dziś mam takie wrażenie, że babcia z mamą
nie chciały mnie martwić i nie wiedziały, że ja
doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się
dzieje. Przecież my, młodzi, spotykając się na
podwórku, chcieliśmy dążyć do niezależności
i byliśmy za Solidarnością. Zdawało nam się,
że jesteśmy dorośli.
Chociaż stan wojenny nie był niczym
przyjemnym, często z uśmiechem na twarzy
wspominam, jak z kartką w ręku stałam wraz
z moja siostrą po miesięczny przydział
czekolady. Do dziś mam przed oczami
nieustraszone twarze ludzi, którzy walczyli
o zaprowadzenie porządku w Polsce. Chcieli
pokazać, że nie boją się zawalczyć. Niby nie
było niczego, ale życie wydawało się
łatwiejsze niż teraz”.
Kamila Popek
Pracowałam
na
kolei,
byłam
zawiadowcą stacji. Mój mąż w tym czasie
pracował w milicji. W przeddzień stanu
wojennego wyjechałam ze swoimi dziećmi
Wojtkiem, tatą Michała, i jego starszym
bratem Tomkiem, do swojej mamy, która
mieszkała
w Wołowie. Z samego rana usłyszeliśmy
głośne pukanie do drzwi. Byli to milicjanci,
którzy szukali męża mojej siostry. Został on
internowany za działalność w Solidarności.
Musiałam wracać do domu jak najszybciej, bo
w pracy mieliśmy ciągłe dyżury jak podczas
wojny. Nie działały telefony, kolej pracowała
w czasie stanu wojennego jak wojsko. Jako
pracownik PKP miałam przepustkę, która
umożliwiała mi poruszanie się po mieście
w czasie godziny milicyjnej. Ulicami chodziły
uzbrojone patrole milicji i wojska. Mąż jako
milicjant został zmobilizowany i nadzorował
służby patrolowe. To były ciężkie czasy dla
nas wszystkich, ale w Bolesławcu było
w
miarę
bezpiecznie.
Wszyscy
otrzymywaliśmy kartki żywnościowe na
cukier, mięso, papierosy i inne rzeczy. Trudno
było coś kupić, nawet tak banalną rzecz jak
papier toaletowy. Często wychodziłam
w nocy, żeby zając kolejkę w sklepie. Nigdy
więcej nie chciałabym przeżyć tego po raz
kolejny.
wojennego znajomy oficer radziecki zapytał
mnie: „Co to za generał ten Wałęsa, że my
musimy spać w butach?” Teraz wydaje się to
śmieszne, ale wtedy nie było nam do śmiechu.
Dziadek Jakuba Nenkina
„Mama powiedziała mi, że ze względu
na mój wiek podlegam już pod obowiązek
pracy. Ukończyłem 20 lat, a nakaz pracy
obowiązywał od 16 lat. Dokumentu
tożsamości nigdy nie nosiłem ze sobą, ale od
tej pory musiałem go posiadać. Nastał taki
okres, że nie mogłem nigdzie wyjechać, bo
potrzeba było załatwiać pozwolenie. Były
tylko same nakazy i zakazy – nie mogłem się
z tym pogodzić.”
Wojciech Biesiadecki
Danuta Rzeszowska
Pierwsze
odczucia
to
strach
i niepewność. Co to takiego? Czy to wojna?
Brak jakiejkolwiek informacji – pojawia się na
ekranie
telewizora
general
Jaruzelski
i informuje o wprowadzeniu na terenie całego
kraju stanu wojennego. Nie ma szkoły,
obowiązuje zakaz publicznych zgromadzeń.
Na ulicach wojsko, godzina milicyjna.
Koszmar. Co z nami teraz będzie?
Mama Julii Dębińskiej
„Wraz z wprowadzeniem stanu
wojennego
działacze
opozycji
zostali
internowani. Żołnierze obsadzili newralgiczne
punkty w urzędzie miasta. Oficerowie wojska
polskiego zostali oddelegowani do zakładów
pracy, w których przejęli zarządzanie
i kontrolę. … Wyłączono telefony, aby nie
można było swobodnie się porozumiewać.
Pamiętam, że do mojego zakładu przybył
oficer Ludowego Wojska Polskiego, który
wydawał dyspozycje. Aresztowani działacze
opozycji byli zatrzymywani, a niektórzy
sądzeni w Sądzie Rejonowym w Bolesławcu.
Według mnie na terenie miasta i powiatu stan
wojenny przebiegał dość łagodnie.
Czesław Scelina
To był dla mnie szok! Nie wierzyłem w
słowa wypowiadane przez Wojciecha
Jaruzelskiego. Tak długo nasza ojczyzna
walczyła o wolność, a tu stan wojenny?! To
było nie do pojęcia. Obok naszego miejsca
zamieszkania stacjonowała jednostka Armii
Radzieckiej. Nazajutrz po ogłoszeniu stanu
Zamiast „Teleranka” leciał w telewizji
jakiś program, który prowadzili mundurowi.
Mama nie chciała mi powiedzieć, co się stało.
Kazał mi zjeść śniadanie, ubrać się i pójść
z tatą do kościoła. Kazała nam zachować
ostrożność, co wzbudziło moje podejrzenia.
Zapytałam, czy będą strzelać, bo bałam się
wyjść z domu. Po powrocie z kościoła
zobaczyłam zapłakaną mamę, która siedziała
przed telewizorem. Spytałam, co się stało.
Twierdziła, że wszystko jest w porządku.
Następnego dnia zobaczyłam w mieście dużo
wojska.
Rodzice
powiedzieli
mi,
że
wprowadzono stan wojenny. Nie wiedziałam,
co to znaczy, ale się zmartwiłam.
Mama Sebastiana Drabczyka
Jak
każdej
normalnej
niedzieli
poszedłem na 8:00 do kościoła. Po drodze
podbiegł do mnie kolega i powiedział, że
mamy w Polsce stan wojenny, że zaczęła się
wojna. Wyśmiałem go. Miałem wtedy 15 lat.
Koledze udało się złapać sygnał Radia Wolna
Europa, dlatego wiedział o tym wcześniej.
W telewizji nie było obrazu ani sygnału. W
końcu na ekranie na tle polskiej flagi
zobaczyłem
generała
Jaruzelskiego
ogłaszającego dekret o wprowadzeniu stanu
wojennego. Spomiędzy firanek w kuchni
widziałem patrole wojska i milicji.
Krzysztof Błaszczak
z Dzierżkowa koło Strzegomia
Pamiętając
o
wydarzeniach
na
Węgrzech i w Czechosłowacji bałem się
interwencji wojsk radzieckich. Po 13 grudnia
z trudem przyzwyczaiłem się do uzbrojonych
patroli na ulicach, które kontrolowały
wszelkie przejawy działalności, żołnierze
częstokroć
legitymowali
przechodniów
i rewidowano samochody. Przypominały mi
się obrazy dzieciństwa- czasów okupacji.
Tadeusz Mikołajczyk
Po
przemówieniu
generała
Jaruzelskiego pokazali wojsko, żandarmerię
i czołgi przemierzające ulice miast. Mój
obecny mąż, a wtedy jeszcze chłopak, od
października był w wojsku. Po ogłoszeniu
stanu wojennego pisał mi tylko kartki
świąteczne z informacjami, że jest cały
i zdrowy, ale zakazane miał pisać, gdzie się
znajduje. Wielu ludzi strasznie bało się tego,
że to będzie kolejna wojna.
Grażyna Lachowicz
Stan
wojenny
wiązał
się
z ograniczeniem wielu swobód obywatelskich.
Wtedy wszystkie listy były cenzurowane, czyli
nie obowiązywała tajemnica korespondencji.
Listy były czytanie i sprawdzano, czy nie
zawierają treści, które nie podobały się
władzy. Dlatego koperty były zaklejane taśmą,
dodatkowo miały pieczątki urzędu cenzury
i napis „OCENZUROWANO”. Pamiętam warty
pełnione przez wojsko przy wejściach do
klatek schodowych w tzw. Blokach
wojskowych na naszym osiedlu.
Dziadek Wiktorii Osuch
Dziękujemy Państwu za podzielenie się z nami
Waszymi wspomnieniami.
Redakcja
Słownik pojęć:
Cenzura – w Polsce w latach 1946 – 1990
cenzurze
prewencyjnej
(czyli
przed
publikacją) podlegały między innymi książki
i artykuły, filmy i programy telewizyjne,
koncerty i spektakle telewizyjne. Sprawował
ją Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji
i Widowisk i podległe mu organy. Cenzura
znacznie nasiliła się w okresie stanu
wojennego.
Godzina milicyjna – wprowadzone dekretem
o stanie wojennym ograniczenia w poruszaniu
się osób w miejscach publicznych, przeważnie
między godziną 22:00 a 06:00.
Internowanie – między innymi przymusowe
umieszczenie w ośrodkach odosobnienia osób
niebezpiecznych dla państwa ze względów
politycznych. Podczas stanu wojennego
utworzone
zarządzeniem
ministra
sprawiedliwości z 13 grudnia 1981 r. obozy
dla internowanych zostały zlikwidowane
23 grudnia 1982 r.
Militaryzacja zakładów pracy – w stanie
wojennym ustanowienie zarządu wojskowego
w państwowych zakładach i instytucjach
pracy o charakterze strategicznym, takich jak:
radio, telewizja, poczta, kolej, huty, kopalnie.
Niezależny Samorządny Związek Zawodowy
„Solidarność” (NZZS „Solidarność”) – pierwszy
niezależny związek zawodowy w PRL (oraz
w całym bloku wschodnim), masowy ruch
społeczny – w czasie I Krajowego Zjazdu
Delegatów jesienią 1982 r. liczył 9 486 000
członków. Powstał po masowych strajkach
w lipcu i sierpniu 1980 r., które zakończyły się
podpisaniem porozumień z delegacjami
rządowymi
w
Szczecinie,
Gdańsku
i Jastrzębiu. Po wprowadzeniu stanu
wojennego zdelegalizowany, przeszedł do
działalności
podziemnej.
W
wyniku
porozumień Okrągłego Stołu
ponownie
zarejestrowany w kwietniu 1989 r.
Pacyfikacja – brutalna interwencja sił
porządkowych (wojska i milicji) w celu
rozbicia strajku okupacyjnego, na przykład
w kopalni „Wujek” w Katowicach.
Rada Państwa PRL – kolegialna głowa
państwa
w
PRL,
między
innymi
z uprawnieniami wydawania dekretów
z mocą ustawy (ale jedynie między sesjami
sejmu). W skład rady Państwa wchodzili:
przewodniczący,
czterech
zastępców
i jedenastu członków.
Rozmowy
kontrolowane
–
rozmowy
telefoniczne prowadzone w okresie stanu
wojennego (po przywróceniu łączności
telefonicznej
10
stycznia
1982
r.)
rozpoczynały się od komunikatu: „rozmowa
kontrolowana, rozmowa kontrolowana,…”.
Kontrola połączeń telefonicznych trwała
przez następnych kilka miesięcy.
Stan wojenny – Forma stanu nadzwyczajnego,
przewidziana w prawodawstwie PRL na czas
wojny albo zagrożenia bezpieczeństwa
narodowego państwa. 2. Okres w historii
Polski, w którym obowiązywał stan wojenny
(13 grudnia 1981 r. – 22 lipca 1983 r.).
Strajk okupacyjny – tak zwany polski strajk,
protest robotników domagających się
spełnienia
swoich
postulatów,
którzy
pozostają na terenie zakładu, ale nie
podejmują pracy oraz nie dopuszczają do niej
łamistrajków.
Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej
(ZOMO) – forma paramilitarna utworzona na
mocy uchwały Rady Ministrów przeznaczona
do likwidacji „zbiorowych naruszeń porządku
publicznego”.
Słynęła
z
brutalności
i bezwzględności (stąd też popularne
rozwinięcie skrótu ZOMO: „zwłaszcza oni
mogą obić”), stała się symbolem stanu
wojennego. Rozwiązana 7 września 1989 r.
„Zwyczajny obywatel” – zwrot używany przez
propagandę stanu wojennego na określenie
Lecha Wałęsy. Spopularyzowany przez
rzecznika prasowego rządu, Jerzego Urbana.