Rozważanie 11.03.2013 Jezus mówi: Jeśli kto chce iść za Mną
Transkrypt
Rozważanie 11.03.2013 Jezus mówi: Jeśli kto chce iść za Mną
Rozważanie 11.03.2013 Jezus mówi: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? (Łk 9, 23-25) Uczniowie to ci, którzy przeniknięci życiem Chrystusa i jego miłością do innych ludzi, chcą żyć tak jak On. W latach publicznej działalności na ziemi Jezus był otoczony tłumem uczniów. Szli za Nim z jednego miejsca na drugie, żeby słuchać Jego nauk. Niektórzy wytrwali z Nim aż do końca, w najmroczniejszych godzinach krzyża i śmierci. Tych jednak nie było wielu. Wielu opuściło Go po drodze, w jakiejś konkretnej chwili. Dla tego, kto chce iść z Chrystusem, Jego wezwanie jest radykalne, jednoznaczne. Wzywa On, by się „zaprzeć” samego siebie. To trudne słowo dla współczesnej mentalności. Nie oznacza ono, że trzeba zanegować to, kim się jest. Chodzi o to, żeby wyrzec się tej części w sobie, która jest sprzeczna z życiem Jezusa i Jego nauką. Czytając werset 25 rozumiemy dobrze, że Jezus nie domaga się, byśmy tracili siebie. To raczej zachęta do tego, by znaleźć spełnienie, prawdziwie idąc za Nim. Uczeń nie może być letni ani leniwy, iść drogą Mistrza może tylko całym swoim sercem, wszystkimi siłami. Krzyż, o którym Jezus tutaj mówi, to „codzienny krzyż” – każdy jest wezwany, do dźwigania go. Jezus wie, że jego uczniowie będą musieli zmierzyć się z wieloma trudnymi próbami. Dodaje im odwagi, by śmiało podejmowali wyzwanie i bez lęku oddali się Ewangelii, bo w ten sposób odnajdą pełnię życia. W istocie, jeśli ktoś idzie za Chrystusem, dzisiaj tak samo jak w czasach Apostołów, nie uniknie drogi pod prąd, a w pewnych momentach stanie się w społeczeństwie „znakiem sprzeciwu”. Czy lękając się utraty twarzy lub poczucia bezpieczeństwa, cofniemy się przed różnymi przeszkodami, czy raczej pójdziemy naprzód z ufnością, odwagą, oddając siebie w darze? Sam Chrystus nie znosił biernie cierpienia, ale oddał siebie za innych. To prawda, że to, do czego wzywa, jest trudne. A jednak ten, kto oddaje się Chrystusowi i Ewangelii, otrzyma obiecane radości i wynagrodzenie – po stokroć (zob. Ewangelia wg św. Marka 10, 28-30). Co dzisiaj konkretnie dla mnie znaczy „iść za Chrystusem” Co jest „moim krzyżem”, który na tej drodze muszę „brać na siebie każdego dnia”? W jakich okolicznościach stajemy się w naszych społeczeństwach „znakiem sprzeciwu”, z jakimi trudnościami spotyka się współcześnie katolik?