Kwestia honoru
Transkrypt
Kwestia honoru
30 Kraj | Rok Jana Karskiego – Jest Pani bratanicą i córką chrzestną bohatera Polski, Stanów Zjednoczonych i Izraela Jana Karskiego, który przyszedł na świat jako Kozielewski. Mijają niemal trzy lata Pani walki o pamięć, honor i godność swego wielkiego stryja. Nie czuje się Pani zmęczona? – Odnoszę wrażenie, że wiele osób, które dorwały się do „upamiętniania” Jana Karskiego, uzurpujących sobie monopol na prezentowanie wizji na jego temat, liczy na moje zmęczenie. Używając słów św. Jana Pawła II, ducha nie gaszę. Ja się nie zmęczę. W kwestii honoru nie może być o tym mowy. Mnie honor nie męczy. – Jakie są obszary tych nadziei na Pani zmęczenie? – Podstawową kwestią pozostaje próba wywołania publicznego wrażenia, że Jan Karski nie pozostawił żadnej rodziny i jest potrzeba wyłonienia jakiejś „rodziny zastępczej”. Mimo pełnej świadomości naszego istnienia! Właśnie to „zastępstwo”, a nie rodzinę Jana Karskiego, konsultowano w kwestii zabiegów o amerykański Prezydencki Medal Wolności. I tych ludzi, a nie rodzinę zaproszono na wręczanie odznaczenia w Białym Domu. Czujemy się tym znieważeni. Zapewne Amerykanie w ogóle nie byli poinformowani o rodzinie Jana Karskiego. O tym, że jakaś „rodzina zastępcza” wybiera się do Waszyngtonu, a nasza rodzina nie istnieje, dowiedziałam się oglądając wiadomości w TVN. Udało mi się dodzwonić do dyrektora Grzegorza Miecugowa i zaprotestowałam przeciwko tej mistyfikacji. Był zdziwiony. Zaczęły do mnie telefonować redakcje, stacje radiowe i telewizyjne. Medal stryja odbierał natomiast pan Adam Rotfeld. Zapewne też nie wiedział o istnieniu rodziny Jana Karskiego. Potem order przejęło MSZ i przetrzymywało na sobie tylko znanej podstawie prawnej. – Pani natomiast zaprotestowała w liście do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Rok Jana Karskiego 31 – Medal jednak do Łodzi nie trafił? – Nie. Został wywieziony z powrotem do USA i tam miał być pokazywany na wystawach objazdowych aż do 100. rocznicy urodzin Jana Karskiego. Znów wszystko bez wiedzy i zgody rodziny. Znów o wszystkim dowiedziałam się z mediów. Zaprotestowałem ponownie w liście do prezydenta RP. Otrzymałam wyjaśnienie – Czyli już wtedy rodzina mogła przekazać medal notarialnie do Gabinetu Jana Karskiego? – Ależ skąd! MSZ zawarło tajne porozumienie z muzeum o... depozycie medalu. Z dokumentu wynikało, że rodzina nie ma tytułu do odznaczenia. Czyli, że MSZ w każdej chwili może zabrać go z powrotem i robić z nim co zechce. – Pani się na to zgodziła? – Przede wszystkim mu- mieniem stwierdziliśmy, że MSZ uważa się faktycznie za posiadacza, a medal trafia do muzeum tylko jako depozyt”, a rodzina praktycznie nie ma tytułu do odznaczenia. – I co teraz? – Sprawą zajmują się prawnicy. Jeżeli MSZ uważa, że medal jest ich, będzie musiało wykazać przed sądem, na jakiej podstawie prawnej przejęło odznaczenie oraz Kwestia honoru – W odpowiedzi otrzymałam zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego na bankiet z okazji 11 Listopada, gdzie rozmawiałam zarówno z Bronisławem Komorowskim, jak też z Radosławem Sikorskim, który w obecności swojej matki, która mu towarzyszyła, dał mi słowo honoru, że MSZ nie miało pojęcia o istnieniu rodziny, dlatego została pominięta w całej procedurze nieświadomie i bez złej woli. Zapewnił, że medal trafi zgodnie z wolą rodziny do Gabinetu Jana Karskiego w Muzeum Miasta Łodzi, któremu stryj za życia aktem notarialnym podarował swoje najcenniejsze memorabilia, w tym Order Orła Białego i Order Virtuti Militari. Pan Sikorski zdawał się być całą sytuacją skonfundowany i przepraszał mnie za nią. – Uwierzyła Pani? – Tak. Jeżeli ktoś mówi przy własnej matce kobiecie, która mogłaby być jego matką, takie słowa, wierzyć trzeba. 24 października 2014 r., nr 43 ze swoją opowieścią o Janie Karskim i jego karykaturalną podobizną. Dowiedziałam się także w internecie, że pan Sikorski zamierza za to zapłacić z pieniędzy państwowych. Jakieś dwa tygodnie po rozmowie ze mną w Pałacu Prezydenckim, pan Sikorski pojawił się na grobie mego stryja i jego żony w Waszyngtonie. Podziękował grupie polonusów za inicjatywę zdejmowania nafot. Wikimedia (2) Z dr Wiesławą Kozielewską-Trzaską, bratanicą i córką chrzestną Jana Karskiego, rozmawia Patryk Małecki. wiceministra spraw zagranicznych, pana Pomianowskiego, że im się zdawało, że ja się zgadzam na taką trasę objazdową, że wysłali do mnie jakiś list w tej sprawie, ale on nigdy nie został... wysłany, więc ukarali służbowo urzędnika. Skoro rodzina nie chce, to oni medal sprowadzą do Polski. Zostałam wprowadzona w klimat jak z Mrożka. – Ale medal wrócił... – Wrócił, ale dalej MSZ nie chciało wypełnić woli rodziny i przekazać go do Łodzi. Poskutkowało dopiero ostateczne przedsądowe wezwanie do wydania rzeczy przygotowane przez prawnika rodziny, a doręczone Radosławowi Sikorskiemu. Wysłannik z MSZ przywiózł medal stryja do Muzeum Miasta Łodzi i tam pozostawił, na krótko przed rocznicą śmierci Jana Karskiego, 13 lipca zeszłego roku. zeum nie chciało pokazać mi porozumienia z MSZ, używając argumentu, że jest tajne (czy poufne), mimo że rodzina pozostawała stroną zarówno jako spadkobiercy ustawowi oraz z mocy ustawy o odznaczeniach, gdzie czarno na białym jest napisane, że przyznany pośmiertnie order przekazywany jest najbliższej żyjącej rodzinie, a ta nim dysponuje. Nie chciało też zawrzeć z nami notarialnego aktu darowizny, którym przekazalibyśmy medal do Gabinetu. – Dlaczego nie chcieli notarialnego aktu? – Przez prawie rok prowadzona była ze mną jałowa korespondencja skrzętnie omijająca kwestie notarialne. Wszystko okazało się jasne na trzy tygodnie przed kwietniowymi obchodami w Łodzi rocznicy mego stryja. Dostaliśmy wreszcie ten tajny dokument i ze zdu- Rr Wiesława Kozielewska-Trzaska, bratanica i córka chrzestna Jana Karskiego czy i jak poinformowało stronę amerykańską o istnieniu rodziny pośmiertnie odznaczanego. – Rodzina Kozielewskich oburzona była także próbą zdjęcia nagrobka z grobu Jana Karskiego w Waszyngtonie. – Janowi Karskiemu i jego żonie Poli Nireńskiej-Karskiej. Znowu dowiedziałam się z mediów, że jacyś ludzie, bez rodzinnego związku z moim stryjem, ustalili, że zdemontują pomnik nagrobny, jaki sam sobie wystawił i wystawią jakiś inny grobka i zapewnił, że MSZ im w tym pomoże. Wątpliwości co do istnienia rodziny minister wtedy już nie mógł mieć najmniejszych... Z kim innym jednak umawiał się na „poprawianie” nagrobka, który sam za swego życia przygotował żonie i sobie Jan Karski. Oczywiście zaprotestowałam. Komitet pomnikowy dał sobie spokój. – Na kwietniowe obchody z Łodzi zmieniona została także aranżacja Gabinetu Jana Karskiego, urządzonego według jego ścisłych wskazówek, jego meblami, obrazami i memorabiliami. Miał to być jego „dom” i był przez lata. Czy rodzina coś wiedziała o szykowanych zmianach? Czy ktoś z wami konsultował to poprawianie po Karskim? – Tradycyjnie – nie. Muzeum zignorowało przede wszystkim prawa autora scenariusza działającego ściśle według wskazówek Jana Karskiego. Sprawa znajdzie zapewne finał sądowy. Nowa aranżacja jest dużo gorsza od poprzedniej. Burzy koncepcję domowego charakteru pokoju i niszczy klimat, jaki Jan Karski chciał przekazać. Powstawiano jakieś wielkie fotogramy i urządzenia audiowizualne pozbawiające ekspozycję domowego i osobistego charakteru. To nie jest pokój, w którym siedziałam ze stryjem i wspominałam... Jestem przekonana, że sam tego też by nie zaakceptował. – Zwróciła się Pani do prezydenta Komorowskiego o pośmiertne uhonorowanie Jana Karskiego nominacją do stopnia generała brygady. Dlaczego? – Jeżeli polityka pamięci narodowej w zakresie pośmiertnych nominacji generalskich przewiduje je m.in. dla niższych oficerów NSZ, pozwoliłam sobie sądzić, że Jan Karski zasłużył sobie na to samo, jako oficer Wojska Polskiego o innej drodze kariery, lecz zasługach bez cienia wątpliwości nie mniejszych. Wystąpienie to Bronisław Komorowski otrzymał na początku lutego br. Po wielu miesiącach i dopytywaniach nadeszła urzędnicza odpowiedź, że owszem, Karski spełnia kryteria, ale o awans musi zawnioskować do głowy państwa minister obrony. Napisałam zatem do pana Siemoniaka. Odpowiedzi nie otrzymałam nigdy. Z prasy dowiedziałam się, że minister oznajmił, iż pośmiertne nominacje generalskie należne są tym, którzy zginęli podczas wojny lub po wojnie w związku z działalnością na rzecz demokracji i suwerenności. Karski miał po prostu pecha, bo przeżył... Nie mam nawet siły tego komentować. – Sprawa jednak nie jest jeszcze zamknięta... – Złożona została w tej sprawie interpelacja poselska i minister Siemoniak miał obowiązek na nią odpowiedzieć w przewidzianym prawem czasie. Nie zrobił tego, tylko poprosił o zwłokę, bo sprawę analizuje. Ja z kolei napisałam list do prezydenta Komorowskiego z pytaniem, co on osobiście myśli o takim pośmiertnym uhonorowaniu Jana Karskiego. Myślę, że odpowiedź jest ważna nie tylko dla mnie, ale dla wielu rodaków. Zwłaszcza w Roku Jana Karskiego i 75. rocznicy powstania Państwa Podziemnego, którego mój stryj był ornamentem. n www.tygodniksolidarnosc.com