Poziomo, równolegle. O tym czego nie wiem i co lubię
Transkrypt
Poziomo, równolegle. O tym czego nie wiem i co lubię
Poziomo, równolegle O tym czego nie wiem i co lubię Jest! Znalazłam. Uf! Katalog prac Adama Adacha przygotowany do wystawy „Portrety. Lustra” w CSW Zamek Ujazdowski (Warszawa 2007 r.). Ten tekst nie jest analizą twórczości Adama Adacha. Chętnych i ciekawych jej zapraszam choćby do lektury któregoś z tekstów Ewy Gorządek, Ewy Mikiny, Frederico Rosa albo Agaty Araszkiewicz umieszczonych w katalogu przygotowanym przez Iwo Rutkiewicza. Ja natomiast podziwiałam obrazy artysty na wspomnianej wystawie i piszę nie z wiedzy, ale z poruszenia wrażliwością Adacha. To jeden z tych, którzy rozbrajają mnie. Kiedy patrzę na jego obrazy, nie wiem co napisać. Jakiekolwiek słowo wydaje mi się zbędne. Każdy z tych obrazów gra na różnych, i tak wielu, strunach emocjonalnych. Prowokują coraz to inne refleksje. Porusza mnie to wszystko ukryte między pociągnięciami pędzli, kształtem i rozłożeniem kresek wyrazistych, grubych, delikatnych. Po prostu lubię, kiedy Adam Adach opowiada. Uwielbiam pomysły interpretacyjne i ich realizację, porządek, symetrię, sterylność, surowość. Rozświetloną biel. Nieobecność, pustkę i w końcu… bliskość. Intelektualne nasycenie. We współczesnym malarstwie chyba trudno znaleźć bardziej starannie skomponowane, dopracowane, czyste, spokojne, wzruszające, głębokie, niepokojące, refleksyjne, nostalgiczne, szarpiące serce obrazy. Pewnie więc jakość pracy i jego wrażliwość na malarstwo i na drugiego człowieka tak mną wstrząsa. Może gdyby Adach nie spędził kilku lat, pracując z ludźmi obciążonymi trudnymi doświadczeniami, najczęściej potężnie destrukcyjnymi, albo od urodzenia chorymi, nie umiałby z takim wyczuciem wprowadzić w ból istnienia, strach przed nim? Nie wiem. Może ukształtowało tę czułą i pełną zrozumienia wrażliwość jego dzieciństwo wypełnione uczestniczeniem w twórczości babki i konfliktem z ojcem? Też nie mam pojęcia. Skądś pochodziła siła do tego, żeby przenieść życie na inne tory, niż te którymi mknęło według pierwszego pomysłu (weterynaria, studia ukończone w SGGW), i odwaga do wyruszenia na spotkanie marzeniom we Francji (studia w Ecole Supèrieure des Beaux-Arts w Lyonie i podyplomowo w Ecole Nationale Supèrieure des Beaux-Arts (ENSBA) w Paryżu). No więc życie Adacha jest pełne wrażliwości, która pewnie stymulowała siłę i odwagę do pomagania ludziom w niezwykle trudnym położeniu. Tak to sobie wyobrażam. Wszystkie te doświadczenia przełożyły się na pracę dla ludzi „najmniejszych”. Najmniejszych – z największymi potrzebami. Często najsłabszych, ale nie chcę napisać – najmniej świadomych. I tak w 2003 r., przy okazji wystawy „Sztuka współczesna dla wszystkich dzieci” zostały wydane Gryzmoły dla ślimaka autorstwa Adacha. Książkę tę polecam wszystkim rodzicom chcącym przez twórczość plastyczną rozwijać emocjonalnie swoje dzieci – nie tylko chore.