19. Niezawisłosć sądów

Transkrypt

19. Niezawisłosć sądów
Andrzej Rzepliński
NIEZAWISŁOŚĆ SĘDZIÓW - OSNOWĄ PAŃSTWA PRAWA
W siedem lat po obaleniu a la polonais komuny, po wpisaniu w grudniu 1989 r. do przepisów konstytucyjnych
zasady państwa prawnego, wciąż daleko nam od poziomu funkcjonowania instytucji publicznych starych
demokracji. Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest chroniczna słabość naszego sądownictwa. Nikt
nie twierdzi, że sędziowie po 1989 roku są jeszcze narzędziem jakiejś partii politycznej. Z zewnątrz wszystko
wygląda tak jak powinno wyglądać. Z małej konstytucji z 1992 r. wynika, że sądy są trzecią władzą. Wszyscy
sędziowie powoływani są na czas nieoznaczony, co w praktyce oznacza powołanie do emerytury. Sędziowie są
nieusuwalni i nieprzenoszalni. Nikt z zewnątrz nie ma prawa wydawać im instrukcji co do tego jak orzekać w
konkretnej sprawie. Każdy z nas ma prawo przedstawienia swojej sprawy sądowi do ostatecznego
rozstrzygnięcia kwestii prawnych.
A jednak całość nie trzyma się kupy. Na lamach prasy, w telewizji, w rozmowach prywatnych powszechnie
narzeka się kryzys sądownictwa. Najostrzejszymi krytykami są zresztą sami sędziowie. Najbardziej dokuczliwe
wydaje się co najmniej kilkunastomiesięczne oczekiwanie na wyrok w najprostszych sprawach cywilnych,
rodzinnych, z zakresu prawa pracy czy w sprawach karnych. Sędziowie są krytykowani często za niską kulturę
prowadzenia rozpraw, a fachowcy dodają do tego niski poziom merytoryczny wyroków, zwłaszcza sądów
rejonowych. Zdarza się wydanie wyroku na podstawie już nie obowiązującej ustawy. Sędzia - najwyższy biegły
w prawie - nie znający ustaw? Sami sędziowie narzekają na przeładowanie pracą oraz na nieodpowiadające
powadze sądu uposażenia, zwłaszcza, gdy się porównuje je z dochodami adwokatów.
Ja od siebie dodałbym jeszcze jeden element. Wymierzanie sprawiedliwości dokonuje się w niegodnych tego
miana warunkach. Większość gmachów sądowych jest stara i wyeksploatowana a ich powierzchnia zbyt
ograniczona, by podołać zwiększonemu napływowi spraw. W gmachu sądów warszawskich, oddanym w
czerwcu 1939 r. do użytku ówczesnego sądu grodzkiego mieści się obecnie dodatkowo Sąd Najwyższy, Sąd
Wojewódzki oraz kilka pomniejszych instytucji. Na VI piętrze tego sądu zamieniono toalety na salki sądowe.
No comments. Ta ciasnota jest dziedzictwem zaborów. Na ziemiach pod zaborem rosyjskim budowano cyrkuły
policyjne i potężne koszary i cytadele. Sądy były na szarym końcu. Najlepiej sytuacja wygląda na ziemiach
byłego zaboru niemieckiego i na ziemiach poniemieckich. Jak przystało na państwo prawne, od połowy zeszłego
wieku budowano tam solidne i obszerne gmachy sądowe, w dużych miastach są to prawdziwe pałace
sprawiedliwości. Dobrze służą do dziś. W tym wględzie można śmiało powiedzieć, że po linii danego kordonu
granicznego rosyjsko-niemieckiego przebiega wyraźna granica cywilizacji.
***
Największe i najdalej sięgające w historię osiągnięcia mają w ochronie niezawisłości sądownictwa jako
gwarancji rządów prawa Anglosasi. Świetnego przykładu na temat tego, jak przyjęte dobre konstytucyjne
założenia owocują w życiu następnych pokoleń dostarcza historia dyskusji nad ratyfikacją konstytucji
amerykańskiej z 17 września 1787 r.
Jednym z głównych twórców konstytucji USA był Aleksander Hamilton (1755-1804). Był on rzecznikiem
wyraźnych prerogatyw władz federalnych. Jednocześnie opowiadał się stanowczo za wprowadzeniem do
konstytucji instytucji ograniczających niebezpieczeństwo potęgi władzy wykonawczej i ustawodawczej,
instytucji chroniących wolność jednostki.
Przyjęta w 1787 roku przez Konwencję Konstytucyjną ustawa zasadnicza wymagała ratyfikacji oddzielnie przez
każdy z 13 stanów tworzących pierwotnie USA. Ponieważ Konstytucja ograniczała dotychczasowe uprawnienia
stanów na rzecz federacji powołanej w miejsce konfederacji, sprawa ratyfikacji nie była prosta i toczyła się w
atmosferze gwałtownych sporów politycznych i filozoficznych. Prezentacji założeń nowej konstytucji podjęło
się trzech z 39 delegatów, którzy ją podpisali: Aleksander Hamilton, John Jay oraz James Madison.
Opublikowali 85 esejów pod wspólnym pseudonimem Publius. Eseje te, należące do genialnych dzieł na temat
istoty władzy publicznej, znane są pod wspólnym tytułem The Federalist Papers. Eseje te stanowiły zachęcające
wyborców do przyjęcia uchwalonej konstytucji komentarze do głównych jej instytucji. Eseje te ukazywały się w
okresie jesień 1787 - wiosna 1788.
Za kluczowy esej dla zrozumienia całej konstytucji amerykańskiej uważa się esej opublikowany pod numerem
siedemdziesiątym ósmym. Nie ma sensu omawiać jego treści. Nikt lepiej nie wyłoży jej niż sam autor Aleksander Hamilton. Warto jednak powiedzieć parę słów o sądownictwie amerykańskim dwieście lat później.
Sędziów federalnych - okręgowych, apelacyjnych oraz najwyższych - jest w USA niewielu, w 1996 r. - 846, z
których co piąty jest powołany przez Clintona. Znakomitą większość spraw załatwiają sędziowie stanowi: w
1994 roku był to np. 1% wszystkich spraw karnych (45.484 z ogółem 14 mln spraw). Sędziów federalnych
powołuje Prezydent, zwykle na wniosek senatorów z własnej partii oraz zawsze za aprobatą senatu. Tylko
wyjątkowo zdarza się, by sędzia federalny miał mniej niż 45 lat. Najczęściej są to znani już adwokaci. Prawie
210 lat doświadczeń w stosowaniu konstytucji w USA przekonuje, że sam proces wyłaniania sędziów
federalnych jest bardzo polityczny. Prezydenci starają się o nominację prawników odpowiadających ich
przekonaniom politycznym. Stąd najbardziej liberalny z powojennych prezydentów J. Carter, powoływał
sędziów liberalnych, a najbardziej konserwatywny, R. Reagan - oczywiście konserwatywnych. Sporo z tych
sędziów nadal wykonuje swój zawód. O ile jednak sam proces wyłaniania sędziów jest bardzo polityczny, a
wszyscy zainteresowani starają się wyłowić z dotychczasowej kariery kandydata/kandydatki wszystko co
pozwoli przewidzieć jego/jej przyszłe wyroki, to potem klamka zapada. Nikt nie jest w stanie wpływać na
zachowanie sędziów. Często się zdarza, że liberalni sędziowie „konserwatywnieją” (np. w kwestii posiadania
broni, praw oskarżonego w procesie, praw pracowniczych, religii w szkole, aborcji) to równie często zdarzają
się „niespodzianki” konserwatywnych prezydentów.
Doskonałym przykładem jest tu David Souter, powołany i zaprzysiężony przez prezydenta G. Busha 8 X 1990 r.
D. Souter jest jednym z siedmiu sędziów powołanych przez prezydentów republikańskich, pozostałych dwóch to
nominaci demokratów. To skutek tego, że w latach 1980-1981 władze wykonawczą sprawowali w USA
republikanie. Souter był nadzieją Busha na przełamanie liberalnej większości w Sądzie Najwyższym w kwestii
aborcji oraz modlitwy szkolnej. Nominacja ta wzbudziła obawy liberalnych prawników, zwłaszcza
nowojorskich. Nikt jednak nie dostrzegł, że D. Souter jest bardzo konserwatywnm prawnikiem w kwestii
niechęci do odchodzenia od przyjętych przez Sąd Najwyższy precedensów, zwłaszcza tych, które cieszą się
poparciem społecznym oraz że - pozostając człowiekiem honoru i kryształowej uczciwości w życiu prywatnym ma on liberalne poglądy na temat możliwości egzekwowania w prawie norm moralnych. W 1996 roku D. Souter
jest intelektualnym liderem dziewięciu sprawiedliwych, tworzących Sąd Najwyższy USA. Sądzenie dla niego
jest aktem odwagi osobistej i wierności zasadom konstytucyjnym. „Ostatecznie, powiedział D. Souter w 1990 r.
w trakcie przesłuchań w Senacie przed nominacją, sędziowie orzekając, poszukują granic dla władzy rządowej;
[zaś czytając Konstytucję, powinniśmy uznać, że] zasady się nie zmieniają, zmienia się tylko postrzeganie
otaczającego nas świata oraz nasza potrzeba owych zasad”. Tak właśnie ponad 200 lat pisał A. Hamilton.
W jednej ze spraw która przyniosła uznanie Souterowi, Lee v. Weisman, dotyczącej w niezwykle gorącej
politycznie i społecznie w USA kwestii odmawiania modlitwy w szkole, napisał on, przyłączając się do sędziów
przeciwnych temu, ”moją religią jest religia, którą pragnę wyznawać w prywatności oraz z tak małym jej
uzewnętrznianiem na arenie politycznej jak to tylko możliwe”.
Wiosną 1996 roku, w kampanii prezydenckiej, kandydat republikanów Bob Dole zapowiada, że będzie
nominował sędziów opowiadających się twardym podejściem do przestępców. Oskarża prezydenta B. Clintona
o powoływanie na urzędy sędziów federalnych, którzy „rozmontowywują system ochrony społeczeństwa przed
grabieżą, przemocą oraz elementami antyspołecznymi”. Tymczasem 187 powołanych dotychczas przez B.
Clintona sędziów federalnych, jak pokazują badania specjalistów, należą do grupy sędziów umiarkowanych, Z
kolei w Sądzie Najwyższym USA, powołanym w większości przez republikanów, w wydanym ostatnio głośnym
wyroku w sprawie Bailey vs. U.S. orzeczono, że do skazania za rozbój z użyciem broni nie wystarczy samo
posiadanie broni przez napastnika, ale musi on jeszcze tej broni użyć.
Opublikowane w marcu 1996 r. badania profesora Roberta Carp’a z University of Huston oparte na analizie
36.500 wyroków sędziów federalnych przekonują, że w zakresie spraw dotyczących wolności konstytucyjnych
najliberalniejsi są sędziowie powołani przez Cartera, którzy jednak w mniej niż połowie wydali liberalne wyroki
(41% spraw), dalej idą nominaci Clintona (41%), Forda (35%), Busha (33%), Reagana (32%) oraz - najmniej
liberalni, nominaci Nixona - 29 %. Podobnie wygląda rzecz z wyrokami w sprawach karnych oraz w sprawach z
zakresu prawa pracy oraz sprawach gospodarczych.
Należy przyznać też rację sędziemu W.E. Britt’owi, przewodniczącemu Stowarzyszenia sędziów Federalnych,
który powiedział: „to czy wyrok jest liberalny, czy konserwatywny, zależy od tego, kto go czyta, i z jakim
nastawieniem”.
Jednak najważniejsze jest to, że sędziowie federalni powoływani są dożywotnio i rezygnują z pracy wtedy, gdy
nie starcza im już sil na pełnienie urzędu. Doświadczony w powoływaniu sędziów praktyk, jakim był prezydent
H. Truman, tak powiedział: „bądź pewny, że kiedykolwiek powołasz kogoś do Sądu Najwyższego, stracisz w
nim przyjaciela”. Święta prawda w państwie prawnym, gdzie władze w państwie są rozdzielone i wzajemnie
równoważą się, a rolą sędziów jest pilnowanie, aby legislatorzy i urzędnicy państwowi nie mieli władzy
2
nieograniczonej. Sam były prezydent G. Bush jest zresztą dumny z powołania na urząd sędziego najwyższego
tak wybitnego prawnika, jak D. Souter, choć tenże sprawił mu „liberalną” niespodziankę.
14.06.1996, Andrzej Rzepliński
3
Alexander Hamilton
Eseje polityczne
SPOJRZENIE NA USTRÓJ SĄDOWNICTWA W ZWIĄZKU Z POWOŁANIEM SĘDZIÓW NA CZAS
NIENAGANNEGO PEŁNIENIA URZĘDU1
Nr 78
Przechodzimy teraz do przebadania władzy sądowniczej w proponowanym ustroju.
Po ujawnieniu ułomności obecnej Konfederacji jasno zarysowała się przydatność i konieczność sądownictwa
federalnego. Tym mniej konieczna jest rekapitulacja przytaczanych tam rozważań, że celowość tej instytucji
teoretycznie nie podlega dyskusji, jedyne kwestie, jakie już podniesiono, dotyczyły sposobu tworzenia tej
instytucji i jej zasięgu. Do tych więc punktów ograniczymy nasze spostrzeżenia.
Sposób jej tworzenia wymaga, jak się zdaje, omówienia kilku punktów: (1) Tryb powoływania sędziów; (2)
Okres, w jakim mają pełnić swój urząd; (3) Podział władzy sądowniczej na różne sądy i ich wzajemne
powiązania.
Ad. 1. Tryb powoływania sędziów: jest taki sam jak tryb powoływania urzędników Unii w ogóle, i został w
pełni przedyskutowany w dwóch ostatnich esejach, tak że niczego nie można tu dodać, co nie byłoby
niepotrzebnym powtórzeniem.
Ad. 2. Dotyczy warunków , na jakich sędziowie pełnią swój urząd: wiąże się to głównie z długością jego
pełnienia, z wynagrodzeniem oraz z warunkami pociągania ich do odpowiedzialności.
Długoterminowa kadencja sędziów
Zgodnie z projektem Konwencji powołani przez Stany Zjednoczone sędziowie powinni piastować swe urzędy
przez okres nienagannego pełnienia obowiązków; jest to zgodne z konstytucjami przyjętymi przez większość
stanów, a w pozostałych zgodne z konstytucją danego stanu. Kwestionowanie trafności tego projektu przez jego
przeciwników jest znaczącym przejawem manii sprzeciwiania się, która mąci ich wyobraźnię i osąd. Wymóg
nienagannego pełnienia obowiązków, konieczny dla sprawowania urzędu sędziowskiego, jest jednym z
najbardziej cennych i nowoczesnych udoskonaleń w praktyce sprawowania władzy. W monarchii jest on
doskonałą barierą przeciw despotyzmowi księcia; w republice jest nie mniej doskonałą barierą przeciwko
uzurpacjom reprezentantów i uciskowi z ich strony. Jest najlepszym środkiem, jaki mógł być pomyślany w
jakimkolwiek ustroju dla zabezpieczenia stabilnego, rzetelnego i bezstronnego egzekwowania praw.
Sądownictwo nie ma „ani siły ani woli, a jedynie wyrokuje”
Ktokolwiek uważnie rozpatruje różne rodzaje władzy musi spostrzec, że w ustroju, w którym są one oddzielone
od siebie, sądownictwo z natury swych funkcji zawsze najmniej zagraża konstytucyjnym prawom politycznym,
ponieważ najmniej w jego charakterze leży ich naruszanie czy szkodzenie im. Władza wykonawcza nie tylko
rozdziela zaszczyty, ale także trzyma miecz wspólnoty. Władza ustawodawcza nie tylko nakłada podatki, ale
także ustanawia przepisy regulujące obowiązki i prawa każdego obywatela. W przeciwieństwie do tego
sądownictwo nie ma wpływu ani na miecz, ani na podatki, ani na siłę, ani na bogactwo społeczeństwa nie może
1
W tym kluczowym eseju rozważa się nominacje sędziów oraz potrzebę długoterminowego sprawowania przez
nich urzędu „w czasie nienagannego pełnienia obowiązków”, a także zakres jurysdykcji różnych sądów.
Hamilton stwierdza potrzebę niezawisłego sądownictwa, które „nie ma ani siły, ani woli, a jedynie wyrokuje.
Niezawisłe sądownictwo jest „doskonałą barierą przeciwko uzurpacjom i uciskowi reprezentantów ciała
ustawodawczego” i „najlepszym środkiem, jaki mógłby być pomyślany w jakimkolwiek ustroju dla
zabezpieczenia stabilnego, rzetelnego i bezstronnego wymiaru sprawiedliwości”. Oświadcza, że „sądy muszą
wyjaśniać treść prawa; a gdyby skłaniali się do przeprowadzenia swej woli zamiast sądzenia, to konsekwencją
tego byłoby zastępowanie swymi życzeniami uprawnień należnych ciału ustawodawczemu”. Każde
społeczeństwo może doznać niesprawiedliwości i „złych humorów”. Tutaj „stanowczość sędziego ma doniosłe
znaczenie w łagodzeniu surowości praw i precyzowaniu ich zakresu. Na poparcie potrzeby niezawisłości sądów
Hamilton przytacza swym czytelnikom ponure przypomnienie: „Żaden człowiek nie może być pewien, czy jutro
nie stanie się ofiarą ducha niesprawiedliwości, dzięki któremu dzisiaj może coś uzyskać”.
4
w niczym podejmować wiążących uchwał. Można śmiało stwierdzić, że nie ma ono ani siły, ani woli, a jedynie
wyrokuje; i ostatecznie musi korzystać z pomocy władzy wykonawczej choćby w celu egzekucji swoich
wyroków.
Prosty pogląd na tę materię sugeruje kilka ważnych konsekwencji. Udowadnia on w sposób niezaprzeczalny, że
sądownictwo jest bez porównania najsłabszym organem ze wszystkich trzech rodzajów władz2; że nigdy nie
może, z dobrym skutkiem, zaatakować żadnej z dwóch pozostałych i że samo musi starać się wszelkimi
sposobami bronić się przed ich atakami. Chociaż nie trudno dowieść, że ucisk w jednostkowych przypadkach
może teraz i w przyszłości mieć swe źródło w sądach, to powszechna wolność ludu nigdy nie może być
zagrożona z tej strony; tak długo, jak długo sądownictwo będzie rzeczywiście oddzielone od władzy
ustawodawczej i wykonawczej. Zgadzam się bowiem, że „nie ma również wolności, jeśli władza sądowa nie jest
oddzielona od prawodawczej i wykonawczej”3. I w końcu dowodzi to, że tak jak nie należy się obawiać
zagrożeń dla wolności ze strony samego sądownictwa, tak trzeba się obawiać najgorszego z jego połączenia się
z którąkolwiek inną władzą; skutkiem tego połączenia będzie uzależnienie sądownictwa od jednej lub drugiej
bez względu na to czy utrzyma się ich nominalny czy pozorny rozdział; że sądownictwo z powodu swej
naturalnej słabości jest stale narażone na to, iż zostanie podporządkowane, zastraszone lub dostanie się pod
wpływ odziaływujących na nie pozostałych rodzajów władz; że nic innego nie może przydać mu siły i
niezależności, jak tylko bezterminowe piastowanie urzędu, gdyż ta prerogatywa może być słusznie uważana za
niezbędny element konstytuujący tę władzę, która w wielkiej mierze staje się wtedy bastionem sprawiedliwości
publicznej i bezpieczeństwa publicznego.
Pełna niezawisłość sądownictwa
Pełna niezawisłość sądownictwa jest szczególnie ważna w Konstytucji władzy ograniczonej. Przez taką
Konstytucję rozumiem tę, która zawiera pewne sprecyzowane ograniczenia nakładane na władzę ustawodawczą,
jak na przykład: nie może ona wydawać ustaw o konfiskacie majątku ani ustaw działających wstecz itp. Tego
rodzaju ograniczenia nie mogą być w praktyce utrzymywane inaczej niż przez sądy, których obowiązkiem jest
uznawanie za nieważne wszystkich ustaw sprzecznych z brzmieniem Konstytucji. Bez tego zachowanie
poszczególnych praw i przywilejów jest niemożliwe.
Istnieje pewien kłopot z uprawnieniem sądów do unieważniania aktów ustawodawczych, sprzeczność bowiem z
Konstytucją mogła powstać z wyobrażenia, że zasada ta może implikować wyższość sądownictwa nad władzą
ustawodawczą. Narzuca się tu myśl, że władza, która ogłasza akty innej władzy za nieważne, musi być
koniecznie wyższą władzą niż ta, której ustawy uznano za nieważne. Jako że zasadzie tej nadano wielką wagę,
we wszystkich amerykańskich konstytucjach, trzeba przeprowadzić krótką dyskusję o podstawach na których się
ona opiera.
Nie ma takiej materii, która byłaby zbudowana na klarowniejszych zasadach niż te, że każdy akt władzy
delegowanej sprzeczny z brzmieniem ustalonym przez komisję stosującą ten akt jest nieważny. Przeto żaden akt
ustawodawczy niezgodny z Konstytucją nie może być obowiązujący. Zaprzeczenie temu byłoby
potwierdzeniem, że deputowany jest ważniejszy niż jego władza zwierzchnia; że sługa jest ponad panem; że
reprezentanci narodu stoją ponad narodem; że ludzie działający na mocy nadanej im władzy mogą robić nie
tylko to, do czego zostali upoważnieni, ale nawet to, czego się im zabrania.
Jeśli się powiada, że ciało ustawodawcze jest konstytucyjnym sędzią swych własnych uprawnień i że taka
wykładnia, jaką przyjęto, jest wiążąca dla innych rodzajów władz, można odpowiedzieć, że to nie jest naturalne
założenie, gdyż nie wiąże się z żadnym szczególnym postanowieniem Konstytucji. Nie można też przypuścić,
aby Konstytucja mogła zmierzać do umożliwienia reprezentantom narodu kierowanie się własną wolą, a nie
wolą swych wyborców. Daleko bardziej racjonalne będzie założenie, że to sądy zostały desygnowane jako ciało
pośredniczące między narodem a legislaturą, aby między innymi trzymać ją w granicach przyznanej jej władzy.
Interpretacja praw jest właściwą i szczególną prerogatywą sądów. Konstytucja jest w istocie, i musi być
uważana przez sędziów za ustawę zasadniczą. Do nich zatem należy precyzowanie jej znaczenia, jak i znaczenia
każdej ustawy. Jeśliby się zdarzyło, że powstanie nie dająca się uzgodnić różnica między Konstytucją a aktem
ustawodawczym, wtedy to, co ma nadrzędną moc obowiązującą i ważność, powinno być oczywiście
preferowane; innymi słowy, konstytucja powinna górować nad ustawą, intencje narodu ponad intencjami jego
przedstawicieli.
2
Sławny Monteskiusz powiedział: „Z tych trzech władz, o których mówiliśmy, władza sądowa jest poniekąd
żadna”, O duchu praw, t. 1, przekład T. Boya-Żeleńskiego, Warszawa 1957, PIW, s, 239
3
ibidem, s. 234.
5
Konkluzja ta w żaden sposób nie skłania do przypuszczeń, że władza sądownicza jest wyższa od władzy
ustawodawczej. Zakłada natomiast, że władza ludu jest wyższa od obu tych władz i że tam, gdzie wola
legislatury zadeklarowana w jej ustawach przeciwstawia się woli ludu wyrażonej w Konstytucji, sędziowie
powinni kierować się tą drugą, a nie tą pierwszą. W podejmowaniu decyzji powinni raczej kierować się
prawami fundamentalnymi niż tymi, które takimi nie są.
Jak rozwiązywać konflikty praw
Zasadę swobodnej oceny sędziowskiej w rozstrzyganiu, które z dwóch sprzecznych praw jest słuszne, ilustruje
znany przykład. Nie rzadko się zdarza, że istnieją dwie ustawy w całości lub częściowo niezgodne ze sobą i
żadna z nich nie zawiera klauzuli anulującej jedną z nich czy jakiegoś wyjaśnienia. W takim przypadku do
kompetencji sądów należy uchylenie ich lub ustalenie znaczenia i działania tych ustaw. Jeśli dwie ustawy, dzięki
swojej dobrej konstrukcji, dadzą się pogodzić to rozum i prawo nakazują to uczynić; jeśli jest to niewykonalne,
wyłania się jednakże konieczność przyznania skuteczności jednej z nich, a odrzucenia drugiej. Zasada jaka
przyjęła się w sądach przy określaniu względnej ważności ustaw, jest taka, że daje się pierwszeństwo ustawie
wydanej później. Ale jest to jedynie zasada wykładni, nie wywiedziona z prawa pozytywnego, lecz z natury i
racji rzeczy. Zasada ta nie została narzucona sądom przez ustawodawstwo, ale została przez nie przyjęta jako
bliższa prawdy i bardziej właściwa; żeby kierować postępowaniem sędziów jako interpretatorów prawa. Sądy
uważają za słuszne, aby w razie niezgodności między aktami prawnymi pochodzącymi od organów tej samej
rangi pierwszeństwo miał akt ostatni, wyrażający lepiej wolę jego twórcy.
Ale w odniesieniu do kolidujących aktów władzy wyższej czy niższej, tej o pierwotnych czy tej o nadanych
prerogatywach, natura i racja sprawy wskazują, że raczej zastosowanie odwrotnej zasady jest właściwe. Uczy
nas to, że wcześniejszy akt wyższej władzy powinien mieć pierwszeństwo przed późniejszym aktem niższej i
podporządkowanej władzy; zgodnie z tym jeśli kiedykolwiek poszczególna ustawa koliduje z Konstytucją,
obowiązkiem trybunałów sędziowskich będzie uznanie tej drugiej, a odrzucenie tej pierwszej.
Należy też powiedzieć, że sądy pod pretekstem niemożności pogodzenia sprzecznych spraw mogą kierować się
własną wolą niezgodną z konstytucyjnymi intencjami legislatury. Może się to również przydarzyć w wypadku
dwóch sprzecznych ustaw; równie dobrze też w orzekaniu na podstawie jednej ustawy. Sędziowie muszą
wyjaśnić znaczenie prawa, a gdyby skłaniali się do przeprowadzenia swej woli zamiast sądzenia, to
konsekwencją tego byłoby zastępowanie własnym widzimisię rozstrzygnięć ciała ustawodawczego. Obserwacja
ta, jeśli czegokolwiek mogłaby dowodzić to tego, że sędziowie nie powinni różnić się od tego ciała.
Jeśli więc sądownictwo ma być uważane za bastion władzy Konstytucji, strzegący ją przed uzurpacjami władzy
ustawodawczej, ten wzgląd dostarczy mocnych argumentów na rzecz bezterminowego piastowania urzędów
sądowniczych, jako że nic innego nie przyczyni się bardziej do wyrobienia poczucia niezależności sędziów; jest
to sprawa zasadnicza dla wykonywania tak trudnych obowiązków.
Niezawisłość sędziów jest równie konieczna dla obrony Konstytucji, jak i dla obrony praw jednostki przed
skutkami złych humorów, jakie czasami wywołują sztuczki pewnych ludzi czy wpływ szczególnie krytycznych
sytuacji na stosunki między ludźmi; chociaż zanikają one po uzyskaniu lepszej informacji czy po głębszej
refleksji, to niekiedy prowadzą do niebezpiecznych innowacji ustrojowych oraz powodują dotkliwy ucisk
mniejszości we wspólnocie. Jakkolwiek ufam, że przyjaciele proponowanej Konstytucji nigdy nie będą
współdziałać z jej nieprzyjaciółmi4 i nie będą kwestionować podstawowej zasady ustroju republikańskiego,
która uznaje prawo ludu do zmiany czy uchylenia ustanowionej Konstytucji - kiedykolwiek dojdą do
przekonania, że jest ona sprzeczna z ich szczęściem - nie należy jednak wnosić z tej zasady, że reprezentacje
ludu powinny dokonywać tych zmian pod wpływem chwilowej zachcianki większości ich wyborców, nie
zgadzających się z ustanowieniami istniejącej Konstytucji, i powołując się na powyższą zasadę uznać się za
uprawnionych do pogwałcenia jej postanowień; albo żeby sądy były bardziej zobowiązane do tolerowania tego
rodzaju pogwałceń gdyby wynikały one z knowań całej reprezentacji. Dopóki lud przyjmując uroczyście i
wiążąco aktu nie anuluje czy nie zmieni ustalonej formy, dopóty obowiązuje on ludzi jako zbiorowość i jako
jednostki; żadna zaś domniemana, a nawet rzeczywista znajomość odczuć ludu nie upoważnia jego
reprezentantów do uchylenia poprzedniego i przyjęcia nowego aktu. Łatwo zatem zrozumieć, jak niezwykłego
męstwa sędziów wymaga pełnienie ich obowiązków jako godnych wiary stróżów Konstytucji, wtedy gdy ataki
władzy ustawodawczej na Konstytucję są spowodowane przez tych, za którymi stoi większość wspólnoty.
4
vide: protest mniejszości na Konwencji w Pensylwanii, m.in. mowę Martina.
6
Obrona przed „naruszeniem osobistych praw poszczególnych klas obywateli”
Ale nie tylko ze względu na łamanie Konstytucji konieczna jest niezawisłość sędziów; może ona być
zabezpieczeniem przed skutkami pojawiających się czasem złych nastrojów w społeczeństwie. Nastroje te
niekiedy objawiają się jedynie w naruszaniu osobistych praw poszczególnych klas obywateli przez
niesprawiedliwe i stronnicze prawa. Również tutaj stanowczość sędziów ma wielkie znaczenie w powściąganiu
surowości tych praw i ograniczaniu ich działania. Służy to nie tylko łagodzeniu bezpośrednich ujemnych
skutków, jakie mogą wynikać z ustanowionych praw ale jest formą kontroli nad legislaturą w procesie
ustawodawczym. Ciało to, uświadamiając sobie, że w przeprowadzeniu niecnego zamysłu może napotkać
przeszkody w postaci skrupułów sądów, zmuszone jest poniekąd modyfikować swe zamierzenia, rozważając w
tym względzie motyw unikania niesprawiedliwości. Jest to okoliczność obliczona na uzyskanie większego
wpływu na charakter naszych władz, ale niewielu zdaje sobie z tego sprawę. Pożytki z prawości i umiarkowania
sędziów dały się już odczuć w niejednym stanie, i chociaż może się to nie podobać tym, którzy doznali
rozczarowań gdyż zawiodły ich niecne oczekiwania, to sędziowie zyskali sobie szacunek i podziw u wszystkich
zacnych i bezinteresownych. Rozważni ludzie każdego pokroju powinni cenić wszystko, co zmierza do
stworzenia i umocnienia takiego charakteru sądów; gdyż żaden człowiek nie może być pewien, czy jutro nie
stanie się ofiarą ducha niesprawiedliwości, dzięki której dzisiaj mógł coś uzyskać. Każdy musi teraz odczuwać,
że trudna do przezwyciężenia skłonność do kierowania się tym duchem podkopie fundamenty zaufania
publicznego i prywatnego, a wprowadzi powszechną nieuczciwość i udrękę.
Stabilnego i jednolitego stosowania się do praw Konstytucji i do praw jednostki, co, jak uważamy, jest
nieodłączne od instytucji sądów, a czego, nie można oczywiście spodziewać się po sędziach piastujących
czasowo zlecone im urzędy. Powoływanie sędziów na określony czas jakkolwiek uregulowane i dokonywane
przez kogokolwiek, okaże się, w ten czy inny sposób, fatalne dla niezbędnej im niezawisłości. Jeśli uprawnienia
do powoływania sędziów powierzy się władzy wykonawczej czy ustawodawczej, to wyłoni się
niebezpieczeństwo służalczości wobec mianującej ich władzy; jeśli powierzy się to obu tym władzom, zrodzi się
obawa przed narażeniem się jednej z nich; jeśli powierzy się ludowi albo osobom wybranym specjalnie w tym
celu, to powstanie nazbyt wielka skłonność do brania pod uwagę popularności usprawiedliwiającej uzależnienie,
podczas gdy brać pod uwagę mogą oni jedynie Konstytucję i prawa.
Jest jeszcze dalszy i ważny powód tego aby sędziowie piastowali stale swe urzędy, a wynika on z charakteru ich
pracy i kwalifikacji, jakich się od nich wymaga. Często zauważano - i bardzo słusznie - że wielotomowy kodeks
praw stanowi jedną z niedogodności, z konieczności związaną z zaletami wolnego ustroju. Aby uniknąć
arbitralnej swobody decyzji w sądach, zachodzi potrzeba ograniczenia ich ścisłymi regułami i precedensami,
które posłużą do zdefiniowania i wykreślenia ich obowiązków w każdej przedłożonej im do rozstrzygnięcia
sprawie; biorąc pod uwagę różnorodność sporów wynikających z głupoty i niegodziwości rodzaju ludzkiego,
łatwo można wykoncypować, że spisy tych precedensów muszą tworzyć opasłe tomy, a te wymagają długiego i
żmudnego studiowania, aby zdobyć dostateczną wiedzę. Wynika stąd, że w społeczeństwie jest chyba niewielu
ludzi, którzy osiągnęli wymaganą znajomość praw kwalifikującą ich na stanowiska sędziowskie. A wnioskując z
powszechnej deprawacji natury ludzkiej, jeszcze mniejsza musi być liczba tych, którzy łączą w sobie pożądaną
uczciwość z wymaganą wiedzą. Rozważania te uświadamiają nam, że rząd nie może mieć wielkiego wyboru
między odpowiednimi ludźmi; mianowanie sędziów na krótki okres oczywiście zniechęci ich do porzucenia
lukratywnej praktyki prywatnej, aby w zamian za to mogli zasiąść w ławach sędziowskich.
W rezultacie wymierzanie sprawiedliwości przejdzie w ręce ludzi mniej zdolnych i mniej przysposobionych do
prowadzenia spraw z pożytkiem i godnością. W okolicznościach, jakie obecnie istnieją w tym kraju i jakie długo
jeszcze będą istnieć, wynikłe z tego szkody okażą się większe, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka; trzeba
jednak przyznać, że są one o wiele mniejsze niż te, które dotyczą innych aspektów tej sprawy.
Ogólnie rzecz biorąc, nie możemy wątpić, że Konwencja czerpała ze wzorców tych konstytucji, które stanowią,
że nienaganne pełnienie obowiązków jest warunkiem bezterminowego sprawowania urzędów sędziowskich; i że
projekt Konwencji, będąc ułomny pod tym względem, stałby się niewybaczlnie wadliwy, gdyby zabrakło w nim
tej tak ważnej zasady dobrego ustroju. Doświadczenie Wielkiej Brytanii dostarcza znakomitego komentarza na
temat zalet tej instytucji.
7
DALSZY CIĄG TEGOŻ PUNKTU WIDZENIA CO DO JEDNOŚCI EGZEKUTYWY WRAZ ZE
ZBADANIEM PROJEKTU ISTNIENIA RADY WYKONAWCZEJ5
Istnieje idea, mająca swoich zwolenników, że silna władza wykonawcza jest niezgodna z duchem ustroju
republikańskiego. Ludzie światli i dobrze życzący takiemu ustrojowi muszą przynajmniej żywić nadzieję, że
supozycja ta pozbawiona jest podstaw; nie mogą bowiem uznać jej za prawdziwą bez jednoczesnego odrzucenia
swych zasad. Dobry ustrój charakteryzuje głównie energia rządu. Jest ona zasadniczym czynnikiem w obronie
wspólnoty przed atakami obcych i nie mniej zasadniczym w rzetelnym wykonywaniu praw; ochroną własności
przed niedopuszczalnymi i samowolnymi kombinacjami, które czasami zakłócają wymiar sprawiedliwości; jest
zabezpieczeniem wolności przed działaniami i karygodnymi zapędami ambicji, przed fakcjami oraz anarchią.
Każdy człowiek obeznany choć trochę z historią Rzymu wie, jak często ta republika była zmuszana uciekać się
do jedynowładztwa, do osoby o groźnym tytule dyktatora, albo występować przeciw intrygom nazbyt licznych
jednostek aspirujących do władzy tyrańskiej czy tez przeciw całym grupom społecznym zagrażającym
egzystencji wszystkich władz, a wreszcie przeciw najazdom zewnętrznych wrogów, niosących groźbę podboju i
zagłady Rzymu.
Nie ma wszakże potrzeby mnożenia argumentów i przykładów w tej sprawie. Słaba egzekutywa to tyle, co słaba
aktywność władz.
Słaba egzekutywa to nic innego jak zła egzekutywa, a władza źle wykonywana, jakakolwiek byłaby w teorii, w
praktyce musi być złą władzą.
Co to znaczy „energiczna egzekutywa”?
Przyjmując więc za pewnik, że wszyscy rozumni ludzie uznają konieczność energicznej egzekutywy, pozostaje
nam prześledzić, jakie składniki tworzą tę energię? Jak dalece łączą się one z innymi składnikami
gwarantującymi bezpieczeństwo w sensie republikańskim? I w jaki sposób kombinacja ta charakteryzuje projekt
przedstawiony przez Konwencję? Składniki tworzące energię egzekutywy to jedność, trwałość, dostateczne
poparcie i odpowiednie uprawnienia. Składniki tworzące bezpieczeństwo w sensie republikańskim zależą od
ludu i od należytej odpowiedzialności.
Ci politycy i mężowie stanu, którzy byli najbardziej szanowani za stateczność swych zasad i prawość,
opowiadają się za jednoosobową egzekutywą i za liczną legislaturą. Wielce zasadnie uznali oni energię za
najbardziej pożądany przymiot tej pierwszej oraz i stwierdzili, że jest on najodpowiedniejszy dla władzy
skupionej w jednym ręku. Jednocześnie z taką samą słusznością uznali, że ta druga, najlepiej przystosowana do
rozwagi i mądrości, potrafi najskuteczniej pogodzić - pokładane w niej zaufanie ludzi - z zabezpieczeniem ich
przywilejów i interesów.
5
Hamilton omawia uprawnienia władzy prezydenckiej. „Dobry ustrój charakteryzuje głównie energia rządu.”
Silna prezydentura zabezpiecza przed atakami z zewnątrz, gwarantuje wymiar sprawiedliwości, ochrania
własność i wolność „przed działaniami i karygodnymi zapędami ambicji, przed fakcjami oraz anarchią”. I
przeciwnie - „słaba egzekutywa to tyle, co słaba aktywność władz”. Autor dokonuje przeglądu kilku propozycji
ograniczających uprawnienia prezydenta i odrzuca je wraz z propozycją ustroju w którym kilku przywódców
dysponuje równą władzą oraz ustroju, w którym władzę sprawuje jeden przywódca oraz rada.
Jakie są cechy energicznej egzekutywy? Jedność, trwałość, dostateczne poparcie i odpowiednie uprawnienia.
Zdrowo myślący przywódcy polityczni opowiedzą się za „jednoosobową egzekutywą i za liczną legislaturą”.
Polityczna jedność może zostać zniszczona przez rozdzielenie uprawnień albo przez „wyposażenie we władzę
dwóch lub więcej szefów egzekutywy o równej godności i kompetencji”, albo przez popieranie przywódcy,
który w rzeczywistości jest kontrolowany przez radę. Jeśli przywództwo kraju jest „złożone z wielu osób,
mogłoby to hamować lub niweczyć najważniejsze instrumenty władzy w najbardziej krytycznych stanach
zagrożenia państwa”.
Hamilton zauważa również: „jakże często podstawowe interesy społeczeństwa padają ofiarą próżności, pychy i
uporu jednostek, które cieszą się wystarczającym zaufaniem, żeby swe pasje i kaprysy uczynić obiektem
zainteresowania ludzkości”.
8
Niweczenie uprawnień egzekutywy przez ich podział
Nie podlega kwestii, że jedność sprzyja energii. Zdecydowanie, aktywność, dyskrecja i szybkość działania w
znacznie większym stopniu charakteryzują poczynania jednego człowieka niż postępowanie większej liczby
ludzi i, proporcjonalnie do jej zwiększania się, wartości te się zmniejszają.
Jedność tę można zburzyć w dwojaki sposób: albo wyposażając we władzę dwóch lub więcej szefów
egzekutywy o równej godności i kompetencji, albo nadając ją rzekomo jednej osobie, ale podlegającej
całkowicie lub częściowo kontroli oraz współpracującej z innymi ludźmi przydanymi jej w charakterze
doradców. Przykładem tej pierwszej możliwości mogą być dwaj konsulowie w Rzymie; drugą znajdujemy w
konstytucjach kilku stanów. Nowy Jork i New Jersey, jeśli dobrze pamiętam, są jedynymi stanami, które w pełni
powierzyły władzę wykonawczą jednej osobie6. Obie te metody niweczące jedność egzekutywy mają swoich
stronników, ale gorących stronników rad wykonawczych jest najwięcej. Tym i tamtym można postawić, jeśli nie
takie same, to podobne zarzuty i pod wieloma względami można ich potraktować łącznie.
Doświadczenia innych krajów dostarczają niewiele pouczeń na ten temat. Lecz jeśli dotychczas nauczyły one
czegoś, to tego, aby nie rozmiłowywać się w wielości władz wykonawczych. Wiemy, że Achajowie po
eksperymencie z dwoma pretorami byli skłonni usunąć jednego z nich. Historia Rzymu przekazuje liczne
przykłady szkód wyrządzonych republice przez waśnie między konsulami oraz miedzy trybunami wojskowymi,
których wprowadzono w miejsce konsulów. Nie mamy tu przykładów na szczególne korzyści, jakie osiągnęło to
państwo w sytuacji wielości władz naczelnych. To, że te waśnie nie były zbyt częste i fatalne w skutkach,
wywołuje zdziwienie, chyba, że weźmiemy pod uwagę niezwykłą sytuację, kiedy prawie nieustannie
utrzymywał się system republikański oraz mądrą politykę dyktowaną warunkami państwa, jaką prowadzili
konsulowie dzieląc władzę miedzy sobą. Patrycjusze angażowali się w ustawiczną walkę z plebejuszymi o
zachowanie swej odwiecznej władzy i swych godności; konsulowie, wybierani na ogół spośród patrycjuszów,
łączyli się w obronie interesów osobistych i przywilejów swego stanu. Oprócz tego motywu powiązań, w
okresie gdy armie republiki znacznie powiększyły granice imperium, ustalił się zwyczaj, że konsulowie dzielili
między siebie władzę przez losowanie - jeden pozostawał w Rzymie i rządził tym miastem i okolicami, a drugi
władał bardziej odległymi prowincjami. Takie rozstrzygnięcie musiało niewątpliwie mieć wielkie znacznie w
zapobieganiu starciom i rywalizacji; w innym układzie mogło ono zamącić spokój w republice.
Słaba egzekutywa i rozrost stronnictw
Ale porzucając mroki historycznych dociekań i słuchając jedynie dyktatu rozumu i zdrowego rozsądku,
znajdziemy znacznie więcej przyczyn nieakceptowania wielości władz wykonawczych niezależnie od
jakiejkolwiek modyfikacji.
Kiedy dwie osoby, albo więcej, angażują się w jakieś wspólne przedsięwzięcie czy cel, zawsze powstaje
niebezpieczeństwo różnicy zdań. Jeżeli rzecz dotyczy zaufania publicznego lub urzędu, w którym mają one
równą godność lub władzę, to zachodzi szczególne niebezpieczeństwo współzawodnictwa osób, a nawet ich
wrogości. Z jednej lub drugiej a zwłaszcza z obu tych przyczyn razem rodzą się najbardziej przykre waśnie.
Kiedykolwiek się pojawiają, zmniejszają szacunek, osłabiają autorytet i wprowadzają zamieszanie w planach i
działaniu tych, którzy je powodują. Gdyby, na nieszczęście dotknęło to najwyższej władzy wykonawczej w
kraju, złożonej z wielu osób, mogłoby to hamować lub niweczyć najważniejsze instrumenty władzy w
najbardziej krytycznych stanach zagrożenia państwa. A co gorsza, mogłoby rozbić wspólnotę na skrajnie
gwałtowne i nieprzejednane fakcje powiązane w różnorodny sposób z rożnymi osobami sprawującymi urząd.
Pycha rządzących i poświęcanie istotnych interesów społeczeństwa
Ludzie często przeciwstawiają się jakiejś sprawie z tego tylko powodu, że nie dostąpili udziału w jej
planowaniu, albo dlatego, że uczynili to ci, których oni nie lubią. Ale gdyby radzono się ich, a opinii ich nie
zaakceptowano, wtedy sprzeciw staje się w ich mniemaniu bezwarunkowym obowiązkiem dyktowanym
miłością własną. Zdaje się, iż myślą, że w imię własnego honoru oraz ochrony pozycji osobistej powinni
zwalczać sukces, jaki został osiągnięty wbrew ich odczuciom. Ludzie prawi, o życzliwym usposobieniu, mają
nazbyt wiele okazji, aby stwierdzić z przerażeniem, do jakich desperackich ostateczności doprowadza czasami
taka postawa i jakże często podstawowe interesy społeczeństwa padają ofiarą próżności, pychy i uporu
jednostek, które pozyskawszy zaufanie, przez swe pasje i kaprysy stały się obiektem zainteresowania ludzkości.
6
W stanie Nowy Jork nie istnieje rada z wyjątkiem przypadku powoływania na urzędy; W New Jersey istnieje
rada, która może doradzać gubernatorowi. Myślę jednak, że według postanowień konstytucji jej uchwały nie są
dla niego wiążące.
9
Możliwe, że kwestia ta przedstawiona teraz publicznie będzie w konsekwencji wymagać przygnębiających
dowodów na to, co wynika z godnej pogardy słabości lub raczej z obrzydliwej wady ludzkiego charakteru.
Według zasad ustroju zbudowanego na wolności, niedogodności płynące ze wspomnianego źródła muszą
koniecznie podlegać rozstrzygnięciom ciała ustawodawczego; niekonieczne natomiast, a przeto niemądre,
byłoby pozostawienie ich w kompetencji egzekutywy, wiele bowiem przemawia za tym, że mogłoby to być
najbardziej zgubne. W legislaturze szybkość decyzji jest raczej złem niż dobrodziejstwem. Występujące różnice
zdań i brak zgody między partiami w ramach tej władzy, chociaż mogą niekiedy blokować zbawienne projekty,
na ogół jednak ustawodawca wykazuje rozwagę i ostrożność oraz kontroluje ekscesy większości. Po powzięciu
uchwały opozycja musi ustąpić. Ustawa jest prawem, a opór przeciw niemu podlega karze. Ale żadne
sprzyjające okoliczności nie złagodzą ani nie poprawią niedogodności wynikłych z waśni w łonie władzy
wykonawczej. Tutaj są one wyraźne i oczywiste. Nie istnieje sytuacja, w której ustałoby ich działanie.
Przyczyniają się do zagmatwania bądź osłabiania wykonywania planu czy przedsięwzięć z nim związanych, od
pierwszego kroku aż do ostatecznego wyniku. Przeciwstawiają się stale tym przymiotom władzy wykonawczej,
jakie są jej najniezbędniejszymi komponentami - energii i szybkości działania, i to bez żadnego dobra będącego
ich przeciwwagą. W czasie prowadzenia wojny, gdy energia egzekutywy jest bastionem narodowego
bezpieczeństwa, wszystkiego należy się obawiać, jeśli egzekutywa jest w wielu rękach.
Trzeba wyznać, że te szczególnie ważne obserwacje odnoszą się głównie do pierwszego przypadku - to jest do
mnogości piastunów władzy wykonawczej, mających równą godność i kompetencję; jest to schemat, którego
zwolennicy nie tworzą, jak się zdaje, licznej sekty, chociaż niektórzy z nich przykładają znaczną wagę do
projektu utworzenia rady, z którą współdziałanie byłoby konstytucyjnie niezbędne do pracy rzekomej
egzekutywy. Zręczna koteria byłaby w stanie wprowadzić w takiej radzie zamęt i pozbawić skuteczności cały
system administracji. Jeśliby nawet taka koteria nie powstała, to sama różnorodność poglądów i opinii
wystarczyłaby, aby zabarwić poczynania władzy wykonawczej duchem zwykłej słabości i opieszałości.
Lecz najcięższym z zarzutów przeciwko wielości władz wykonawczych, wymierzonym zarówno w ten ostatni,
jak i w ten pierwszy zamysł, jest to, że prowadzą one do ukrywania błędów i unikania odpowiedzialności.
Odpowiedzialność sprowadza się w końcu do potępienia albo kary kryminalnej. To pierwsze jest ważniejsze,
szczególnie w urzędach z wyboru. Ludzie cieszący się publicznym zaufaniem znacznie częściej postępują w
sposób, który czyni ich niegodnymi dalszego zaufania, niż w sposób, który naraża ich na odpowiedzialność
karną. Ale wielość piastunów władzy wykonawczej powoduje trudność w wyśledzeniu każdego przypadku.
Często staje się niemożliwe, aby wśród wzajemnych oskarżeń orzec, na kogo powinno spaść potępienie albo
kara za zgubny postępek, albo całą ich serię. Przenosi się te oskarżenia z jednego na drugiego z taką zręcznością
i pod tak prawdopodobnymi pozorami, że w końcu opinia publiczna pozostaje niepewna, kto był rzeczywiście
sprawcą. Okoliczności, które mogą prowadzić do niepowodzeń i nieszczęść narodowych, są czasami tak
skomplikowane, że tam, gdzie jest wielu sprawców, którzy mogą mieć różną rangę i rożne rodzaje kompetencji,
to jasno możemy dostrzec, że całość jest źle zarządzana, a jednocześnie niewykonalne może być przypisanie
odpowiedzialności za powstałe zło.
„Zostałem opanowany przez moją radę.” „Rada była tak podzielona w swych opiniach, że niemożliwością było
znaleźć lepsze rozwiązanie tej sprawy.” Takie i temu podobne preteksty, czy to prawdziwe, czy fałszywe, są
stale pod ręką. A czy ktoś, zada sobie trud albo narazi się na nienawiść z powodu dokładnego zbadania
tajemnych źródeł takich operacji? Powinien znaleźć się obywatel na tyle gorliwy, aby podjąć się tego nie
obiecującego zadania, a jeśli okaże się, że będzie to zmowa między zainteresowanymi stronami, jakże łatwo
będzie nadać tym okolicznościom tak wielką dwuznaczność, iż pozostaniemy już w niepewności co do
dokładnego zachowania się którejkolwiek z tych stron.
Niebezpieczeństwo zmowy między egzekutywą a radą
W pojedynczym przypadku, gdy gubernator jakiegoś stanu jest sprzęgnięty z radą - to jest w powoływaniu na
urzędy, zobaczyliśmy szkodliwość tego z rozpatrywanego obecnie punktu widzenia. Dokonano skandalicznych
wręcz nominacji na ważne urzędy. Niektóre przypadki były w istocie tak jaskrawe, że wszystkie strony zgodziły
się co do ich niewłaściwości. Gdy wszczęto dochodzenie, gubernator obciążył winą za te nominacje członków
rady, ci ze swej strony obciążyli jego, a ludzie nadal łamali sobie głowę, z czyjego powodu ich interesy dostały
się w ręce bez kwalifikacji i tak oczywiście niewłaściwe. Delikatność wobec indywidualnych osób nie pozwala
mi wchodzić w szczegóły.
Z rozważań tych jasno wynika, że wielość władz wykonawczych zmierza do pozbawienia ludzi ich dwóch
najważniejszych zabezpieczeń, jakie mogliby mieć przy godnym zaufania sprawowaniu delegowanej przez nich
władzy; pierwsze to ograniczenie działania opinii publicznej, która traci skuteczność zarówno z powodu
rozbicia krytyki na pewną liczbę osób podejmujących złe środki, jak i z powodu niepewności w kogo powinna
10
być wymierzona; drugie to utrata sposobności łatwego i klarownego ujawniania złego postępowania osób,
którym zaufano - czy to w celu usunięcia ich z urzędu, czy to rzeczywistego ukarania, jeżeli zarzuty się
potwierdzą.
W Anglii król jest niezmiennie piastunem władzy wykonawczej i jest tam maksymą przyjętą dla dobra pokoju
publicznego, że nie ponosi on odpowiedzialności za swoją administrację, a jego osoba jest uświęcona. Nie
mogło być przeto mądrzejszego pomysłu w tym królestwie, jak przydanie mu rady konstytucyjnej, która może
być odpowiedzialna przed narodem za udzielane królowi rady. Bez tego nie byłoby odpowiedzialności
któregokolwiek z organów władzy wykonawczej - co jest ideą nie do przyjęcia w ustroju opartym na wolności.
Ale nawet i tam król nie jest skrępowany uchwałami swej rady, mimo, że rada jest za nie odpowiedzialna. Król
jest absolutnym panem swych działań w sprawowaniu swego urzędu i może zastosować do udzielonej mu rady,
lub zlekceważyć ją, zależnie od swego uznania.
Tymczasem w republice, w której każdy piastun władzy powinien być osobiście odpowiedzialny za
sprawowanie swego urzędu, racja, która w Konstytucji brytyjskiej wskazuje na słuszność istnienia rady, tutaj nie
tylko nie może być zastosowana, ale godzi w tę instytucję. W monarchii brytyjskiej rada bierze na siebie
zastępstwo w odpowiedzialności, jakiej nie może ponosić Głowa Władzy Wykonawczej, i która w pewnym
stopniu jest zakładnikiem sprawiedliwości narodowej oraz odpowiedzialności za właściwe postępowanie króla.
W republice amerykańskiej posłużyłoby to do zniszczenia lub znacznego pomniejszenia zakładanej i koniecznej
odpowiedzialności samej Głowy Władzy Wykonawczej.
Idea stworzenia rady przydanej piastunowi władzy wykonawczej, powszechnie przyjęta w konstytucjach
stanowych, bierze się z zasady republikańskiej ostrożności, która mówi, że władza jest mniej niebezpieczna,
jeśli spoczywa w rękach wielu ludzi, a nie jednego człowieka. Gdyby można uznać, że ta maksyma daje się
zastosować w naszym przypadku, to byłbym zdania, że jej dobre strony nie przeważyłyby licznych wad. Ale nie
myślę, aby ta reguła dała się zastosować do federalnej władzy wykonawczej. Zgadzam się oczywiście,
szczególnie w tej sprawie, z pisarzem7, o którym znakomity Juniusz mówi, że jest „głęboki, solidny i szczery”,
iż „znacznie łatwiej jest ograniczyć władzę wykonawczą, jeśli jest jednoosobowa”; że daleko bezpieczniej jest
tam, gdzie jest jeden obiekt zawiści i czujności ludzi; jednym słowem - że wszelka wielość we władzy
wykonawczej raczej zagraża, niż sprzyja wolności.
Jedna osoba łatwiej podlega odpowiedzialności niż rada przywódców
Krótkie zastanowienie przekona nas, że bezpieczeństwo upatrywane w wielości władzy wykonawczej jest nie do
przyjęcia. Liczba piastunów tej władzy musi być na tyle duża, aby mogła utrudniać machinacje, gdyż inaczej
będą oni raczej źródłem zagrożenia niż bezpieczeństwa. Połączone zaszczyty i wpływy poszczególnych osób
muszą być groźniejsze dla wolności, niż gdy te zaszczyty i wpływy ma każda z nich z osobna. Jeśli przeto
władza spoczywa w rękach małej grupy ludzi, to można przypuścić, że za sprawą przebiegłego przywódcy z
łatwością uzgodnią swe interesy i poglądy w imię wspólnego działania, bardziej będą podatni na nadużycia, a w
następstwie tego jeszcze bardziej niebezpieczni niż sprawujący władzę wykonawczą jeden człowiek, który tylko
z tej racji, że działa w pojedynkę, będzie uważniej obserwowany i bardziej narażony na podejrzenia, i który nie
będzie miał tak przemożnego wpływu, jaki może mieć jednocząc się z innymi. W Rzymie bardziej lękano się
uzurpatorstwa decemwirów, których nazwa określa ich liczbę8, niż uzurpatorstwa jednego z nich. Nikt tam
nawet nie pomyślał o zaproponowaniu liczebniejszej władzy wykonawczej niż to ciało. Na członków rady
sugerowano od sześciu do dwunastu osób; ta maksymalna liczba członków nie była na tyle duża, aby utrudniać
machinacje; a takich właśnie machinacji Ameryka powinna bardziej się obawiać niż ambicji jednego człowieka.
Rada przydana szefowi egzekutywy, który sam jest odpowiedzialny za to, co czyni, ogólnie rzecz biorąc, nie jest
niczym innym niż kłodą krępującą jego dobre zamiary, często może być instrumentem i współsprawcą zła, a
prawie zawsze jest przykrywką dla jego błędów.
Powstrzymam się tu od rozpatrzenia tej sprawy od strony kosztów, chociaż jest to ewidentne, że jeżeli rada
powinna być na tyle liczna, aby odpowiadać głównym celom tej instytucji, to uposażenie jej członków, którzy
muszą opuścić domy, aby zasiąść w fotelach rządowych, tworzyłoby w rejestrze wydatków publicznych pozycję
nazbyt poważną w stosunku do obiektu o tak dwuznacznej użyteczności.
Dodam jeszcze tylko, zanim zaakceptujemy tę Konstytucję, że rzadko mogłem spotkać inteligentnego człowieka
z jakiegoś stanu, który by z własnego doświadczenia nie przyznał, że jedność władzy wykonawczej jest jedną z
najwybitniejszych cech naszej Konstytucji.
7
8
Delolme.
Dziesięciu.
11
SPOJRZENIE NA USTRÓJ SĄDOWNICTWA W ZWIĄZKU Z POWOŁANIEM SĘDZIÓW NA CZAS
NIENAGANNEGO PEŁNIENIA URZĘDU
Po ujawnieniu [w dotychczas opublikowanych esejach] ułomności obecnej Konfederacji jasno zarysowała się
przydatność i konieczność sądownictwa federalnego. Tym mniej konieczna jest rekapitulacja przytaczanych tam
rozważań, że celowość tej instytucji teoretycznie nie podlega dyskusji, jedyne kwestie, jakie już podniesiono,
dotyczyły sposobu tworzenia tej instytucji i jej zasięgu. Do tych więc punktów ograniczymy nasze
spostrzeżenia.
Sposób jej tworzenia wymaga, jak się zdaje, omówienia kilku punktów: (1) Tryb powoływania sędziów; (2)
Okres, w jakim mają pełnić swój urząd; (3) Podział władzy sądowniczej na różne sądy i ich wzajemne
powiązania.
Ad. 1. Tryb powoływania sędziów: jest taki sam jak tryb powoływania urzędników Unii w ogóle, i został w
pełni przedyskutowany w dwóch ostatnich esejach, tak że niczego nie można tu dodać, co nie byłoby
niepotrzebnym powtórzeniem.
Ad. 2. Dotyczy warunków , na jakich sędziowie pełnią swój urząd: wiąże się to głównie z długością jego
pełnienia, z wynagrodzeniem oraz z warunkami pociągania ich do odpowiedzialności.
Długoterminowa kadencja sędziów
Zgodnie z projektem Konwencji powołani przez Stany Zjednoczone sędziowie powinni piastować swe urzędy
przez okres nienagannego pełnienia obowiązków; jest to zgodne z konstytucjami przyjętymi przez większość
stanów, a w pozostałych zgodne z konstytucją danego stanu. Kwestionowanie trafności tego projektu przez jego
przeciwników jest znaczącym przejawem manii sprzeciwiania się, która mąci ich wyobraźnię i osąd. Wymóg
nienagannego pełnienia obowiązków, konieczny dla sprawowania urzędu sędziowskiego, jest jednym z
najbardziej cennych i nowoczesnych udoskonaleń w praktyce sprawowania władzy. W monarchii jest on
doskonałą barierą przeciw despotyzmowi księcia; w republice jest nie mniej doskonałą barierą przeciwko
uzurpacjom reprezentantów i uciskowi z ich strony. Jest najlepszym środkiem, jaki mógł być pomyślany w
jakimkolwiek ustroju dla zabezpieczenia stabilnego, rzetelnego i bezstronnego egzekwowania praw.
Sądownictwo nie ma „ani siły ani woli, a jedynie wyrokuje”
Ktokolwiek uważnie rozpatruje różne rodzaje władzy musi spostrzec, że w ustroju, w którym są one oddzielone
od siebie, sądownictwo z natury swych funkcji zawsze najmniej zagraża konstytucyjnym prawom politycznym,
ponieważ najmniej w jego charakterze leży ich naruszanie czy szkodzenie im. Władza wykonawcza nie tylko
rozdziela zaszczyty, ale także trzyma miecz wspólnoty. Władza ustawodawcza nie tylko nakłada podatki, ale
także ustanawia przepisy regulujące obowiązki i prawa każdego obywatela. W przeciwieństwie do tego
sądownictwo nie ma wpływu ani na miecz, ani na podatki, ani na siłę, ani na bogactwo społeczeństwa nie może
w niczym podejmować wiążących uchwał. Można śmiało stwierdzić, że nie ma ono ani siły, ani woli, a jedynie
wyrokuje; i ostatecznie musi korzystać z pomocy władzy wykonawczej choćby w celu egzekucji swoich
wyroków.
Prosty pogląd na tę materię sugeruje kilka ważnych konsekwencji. Udowadnia on w sposób niezaprzeczalny, że
sądownictwo jest bez porównania najsłabszym organem ze wszystkich trzech rodzajów władz9; że nigdy nie
może, z dobrym skutkiem, zaatakować żadnej z dwóch pozostałych i że samo musi starać się wszelkimi
sposobami bronić się przed ich atakami. Chociaż nie trudno dowieść, że ucisk w jednostkowych przypadkach
może teraz i w przyszłości mieć swe źródło w sądach, to powszechna wolność ludu nigdy nie może być
zagrożona z tej strony; tak długo, jak długo sądownictwo będzie rzeczywiście oddzielone od władzy
ustawodawczej i wykonawczej. Zgadzam się bowiem, że „nie ma również wolności, jeśli władza sądowa nie jest
oddzielona od prawodawczej i wykonawczej”10. I w końcu dowodzi to, że tak jak nie należy się obawiać
zagrożeń dla wolności ze strony samego sądownictwa, tak trzeba się obawiać najgorszego z jego połączenia się
z którąkolwiek inną władzą; skutkiem tego połączenia będzie uzależnienie sądownictwa od jednej lub drugiej
9
Sławny Monteskiusz powiedział: „Z tych trzech władz, o których mówiliśmy, władza sądowa jest poniekąd
żadna”, O duchu praw, t. 1, przekład T. Boya-Żeleńskiego, Warszawa 1957, PIW, s, 239
10
ibidem, s. 234.
12
bez względu na to czy utrzyma się ich nominalny czy pozorny rozdział; że sądownictwo z powodu swej
naturalnej słabości jest stale narażone na to, iż zostanie podporządkowane, zastraszone lub dostanie się pod
wpływ odziaływujących na nie pozostałych rodzajów władz; że nic innego nie może przydać mu siły i
niezależności, jak tylko bezterminowe piastowanie urzędu, gdyż ta prerogatywa może być słusznie uważana za
niezbędny element konstytuujący tę władzę, która w wielkiej mierze staje się wtedy bastionem sprawiedliwości
publicznej i bezpieczeństwa publicznego.
Pełna niezawisłość sądownictwa
Pełna niezawisłość sądownictwa jest szczególnie ważna w Konstytucji władzy ograniczonej. Przez taką
Konstytucję rozumiem tę, która zawiera pewne sprecyzowane ograniczenia nakładane na władzę ustawodawczą,
jak na przykład: nie może ona wydawać ustaw o konfiskacie majątku ani ustaw działających wstecz itp. Tego
rodzaju ograniczenia nie mogą być w praktyce utrzymywane inaczej niż przez sądy, których obowiązkiem jest
uznawanie za nieważne wszystkich ustaw sprzecznych z brzmieniem Konstytucji. Bez tego zachowanie
poszczególnych praw i przywilejów jest niemożliwe.
Istnieje pewien kłopot z uprawnieniem sądów do unieważniania aktów ustawodawczych, sprzeczność bowiem z
Konstytucją mogła powstać z wyobrażenia, że zasada ta może implikować wyższość sądownictwa nad władzą
ustawodawczą. Narzuca się tu myśl, że władza, która ogłasza akty innej władzy za nieważne, musi być
koniecznie wyższą władzą niż ta, której ustawy uznano za nieważne. Jako że zasadzie tej nadano wielką wagę,
we wszystkich amerykańskich konstytucjach, trzeba przeprowadzić krótką dyskusję o podstawach na których się
ona opiera.
Nie ma takiej materii, która byłaby zbudowana na klarowniejszych zasadach niż te, że każdy akt władzy
delegowanej sprzeczny z brzmieniem ustalonym przez komisję stosującą ten akt jest nieważny. Przeto żaden akt
ustawodawczy niezgodny z Konstytucją nie może być obowiązujący. Zaprzeczenie temu byłoby
potwierdzeniem, że deputowany jest ważniejszy niż jego władza zwierzchnia; że sługa jest ponad panem; że
reprezentanci narodu stoją ponad narodem; że ludzie działający na mocy nadanej im władzy mogą robić nie
tylko to, do czego zostali upoważnieni, ale nawet to, czego się im zabrania.
Jeśli się powiada, że ciało ustawodawcze jest konstytucyjnym sędzią swych własnych uprawnień i że taka
wykładnia, jaką przyjęto, jest wiążąca dla innych rodzajów władz, można odpowiedzieć, że to nie jest naturalne
założenie, gdyż nie wiąże się z żadnym szczególnym postanowieniem Konstytucji. Nie można też przypuścić,
aby Konstytucja mogła zmierzać do umożliwienia reprezentantom narodu kierowanie się własną wolą, a nie
wolą swych wyborców. Daleko bardziej racjonalne będzie założenie, że to sądy zostały desygnowane jako ciało
pośredniczące między narodem a legislaturą, aby między innymi trzymać ją w granicach przyznanej jej władzy.
Interpretacja praw jest właściwą i szczególną prerogatywą sądów. Konstytucja jest w istocie, i musi być
uważana przez sędziów za ustawę zasadniczą. Do nich zatem należy precyzowanie jej znaczenia, jak i znaczenia
każdej ustawy. Jeśliby się zdarzyło, że powstanie nie dająca się uzgodnić różnica między Konstytucją a aktem
ustawodawczym, wtedy to, co ma nadrzędną moc obowiązującą i ważność, powinno być oczywiście
preferowane; innymi słowy, konstytucja powinna górować nad ustawą, intencje narodu ponad intencjami jego
przedstawicieli.
Konkluzja ta w żaden sposób nie skłania do przypuszczeń, że władza sądownicza jest wyższa od władzy
ustawodawczej. Zakłada natomiast, że władza ludu jest wyższa od obu tych władz i że tam, gdzie wola
legislatury zadeklarowana w jej ustawach przeciwstawia się woli ludu wyrażonej w Konstytucji, sędziowie
powinni kierować się tą drugą, a nie tą pierwszą. W podejmowaniu decyzji powinni raczej kierować się
prawami fundamentalnymi niż tymi, które takimi nie są.
Jak rozwiązywać konflikty praw
Zasadę swobodnej oceny sędziowskiej w rozstrzyganiu, które z dwóch sprzecznych praw jest słuszne, ilustruje
znany przykład. Nie rzadko się zdarza, że istnieją dwie ustawy w całości lub częściowo niezgodne ze sobą i
żadna z nich nie zawiera klauzuli anulującej jedną z nich czy jakiegoś wyjaśnienia. W takim przypadku do
kompetencji sądów należy uchylenie ich lub ustalenie znaczenia i działania tych ustaw. Jeśli dwie ustawy, dzięki
swojej dobrej konstrukcji, dadzą się pogodzić to rozum i prawo nakazują to uczynić; jeśli jest to niewykonalne,
wyłania się jednakże konieczność przyznania skuteczności jednej z nich, a odrzucenia drugiej. Zasada jaka
przyjęła się w sądach przy określaniu względnej ważności ustaw, jest taka, że daje się pierwszeństwo ustawie
wydanej później. Ale jest to jedynie zasada wykładni, nie wywiedziona z prawa pozytywnego, lecz z natury i
racji rzeczy. Zasada ta nie została narzucona sądom przez ustawodawstwo, ale została przez nie przyjęta jako
bliższa prawdy i bardziej właściwa; żeby kierować postępowaniem sędziów jako interpretatorów prawa. Sądy
13
uważają za słuszne, aby w razie niezgodności między aktami prawnymi pochodzącymi od organów tej samej
rangi pierwszeństwo miał akt ostatni, wyrażający lepiej wolę jego twórcy.
Ale w odniesieniu do kolidujących aktów władzy wyższej czy niższej, tej o pierwotnych czy tej o nadanych
prerogatywach, natura i racja sprawy wskazują, że raczej zastosowanie odwrotnej zasady jest właściwe. Uczy
nas to, że wcześniejszy akt wyższej władzy powinien mieć pierwszeństwo przed późniejszym aktem niższej i
podporządkowanej władzy; zgodnie z tym jeśli kiedykolwiek poszczególna ustawa koliduje z Konstytucją,
obowiązkiem trybunałów sędziowskich będzie uznanie tej drugiej, a odrzucenie tej pierwszej.
Należy też powiedzieć, że sądy pod pretekstem niemożności pogodzenia sprzecznych spraw mogą kierować się
własną wolą niezgodną z konstytucyjnymi intencjami legislatury. Może się to również przydarzyć w wypadku
dwóch sprzecznych ustaw; równie dobrze też w orzekaniu na podstawie jednej ustawy. Sędziowie muszą
wyjaśnić znaczenie prawa, a gdyby skłaniali się do przeprowadzenia swej woli zamiast sądzenia, to
konsekwencją tego byłoby zastępowanie własnym widzimisię rozstrzygnięć ciała ustawodawczego. Obserwacja
ta, jeśli czegokolwiek mogłaby dowodzić to tego, że sędziowie nie powinni różnić się od tego ciała.
Jeśli więc sądownictwo ma być uważane za bastion władzy Konstytucji, strzegący ją przed uzurpacjami władzy
ustawodawczej, ten wzgląd dostarczy mocnych argumentów na rzecz bezterminowego piastowania urzędów
sądowniczych, jako że nic innego nie przyczyni się bardziej do wyrobienia poczucia niezależności sędziów; jest
to sprawa zasadnicza dla wykonywania tak trudnych obowiązków.
Niezawisłość sędziów jest równie konieczna dla obrony Konstytucji, jak i dla obrony praw jednostki przed
skutkami złych humorów, jakie czasami wywołują sztuczki pewnych ludzi czy wpływ szczególnie krytycznych
sytuacji na stosunki między ludźmi; chociaż zanikają one po uzyskaniu lepszej informacji czy po głębszej
refleksji, to niekiedy prowadzą do niebezpiecznych innowacji ustrojowych oraz powodują dotkliwy ucisk
mniejszości we wspólnocie. Jakkolwiek ufam, że przyjaciele proponowanej Konstytucji nigdy nie będą
współdziałać z jej nieprzyjaciółmi11 i nie będą kwestionować podstawowej zasady ustroju republikańskiego,
która uznaje prawo ludu do zmiany czy uchylenia ustanowionej Konstytucji - kiedykolwiek dojdą do
przekonania, że jest ona sprzeczna z ich szczęściem - nie należy jednak wnosić z tej zasady, że reprezentacje
ludu powinny dokonywać tych zmian pod wpływem chwilowej zachcianki większości ich wyborców, nie
zgadzających się z ustanowieniami istniejącej Konstytucji, i powołując się na powyższą zasadę uznać się za
uprawnionych do pogwałcenia jej postanowień; albo żeby sądy były bardziej zobowiązane do tolerowania tego
rodzaju pogwałceń gdyby wynikały one z knowań całej reprezentacji. Dopóki lud przyjmując uroczyście i
wiążąco aktu nie anuluje czy nie zmieni ustalonej formy, dopóty obowiązuje on ludzi jako zbiorowość i jako
jednostki; żadna zaś domniemana, a nawet rzeczywista znajomość odczuć ludu nie upoważnia jego
reprezentantów do uchylenia poprzedniego i przyjęcia nowego aktu. Łatwo zatem zrozumieć, jak niezwykłego
męstwa sędziów wymaga pełnienie ich obowiązków jako godnych wiary stróżów Konstytucji, wtedy gdy ataki
władzy ustawodawczej na Konstytucję są spowodowane przez tych, za którymi stoi większość wspólnoty.
Obrona przed „naruszeniem osobistych praw poszczególnych klas obywateli”
Ale nie tylko ze względu na łamanie Konstytucji konieczna jest niezawisłość sędziów; może ona być
zabezpieczeniem przed skutkami pojawiających się czasem złych nastrojów w społeczeństwie. Nastroje te
niekiedy objawiają się jedynie w naruszaniu osobistych praw poszczególnych klas obywateli przez
niesprawiedliwe i stronnicze prawa. Również tutaj stanowczość sędziów ma wielkie znaczenie w powściąganiu
surowości tych praw i ograniczaniu ich działania. Służy to nie tylko łagodzeniu bezpośrednich ujemnych
skutków, jakie mogą wynikać z ustanowionych praw ale jest formą kontroli nad legislaturą w procesie
ustawodawczym. Ciało to, uświadamiając sobie, że w przeprowadzeniu niecnego zamysłu może napotkać
przeszkody w postaci skrupułów sądów, zmuszone jest poniekąd modyfikować swe zamierzenia, rozważając w
tym względzie motyw unikania niesprawiedliwości. Jest to okoliczność obliczona na uzyskanie większego
wpływu na charakter naszych władz, ale niewielu zdaje sobie z tego sprawę. Pożytki z prawości i umiarkowania
sędziów dały się już odczuć w niejednym stanie, i chociaż może się to nie podobać tym, którzy doznali
rozczarowań gdyż zawiodły ich niecne oczekiwania, to sędziowie zyskali sobie szacunek i podziw u wszystkich
zacnych i bezinteresownych. Rozważni ludzie każdego pokroju powinni cenić wszystko, co zmierza do
stworzenia i umocnienia takiego charakteru sądów; gdyż żaden człowiek nie może być pewien, czy jutro nie
stanie się ofiarą ducha niesprawiedliwości, dzięki której dzisiaj mógł coś uzyskać. Każdy musi teraz odczuwać,
że trudna do przezwyciężenia skłonność do kierowania się tym duchem podkopie fundamenty zaufania
publicznego i prywatnego, a wprowadzi powszechną nieuczciwość i udrękę.
11
vide: protest mniejszości na Konwencji w Pensylwanii, m.in. mowę Martina.
14
Stabilnego i jednolitego stosowania się do praw Konstytucji i do praw jednostki, co, jak uważamy, jest
nieodłączne od instytucji sądów, a czego, nie można oczywiście spodziewać się po sędziach piastujących
czasowo zlecone im urzędy. Powoływanie sędziów na określony czas jakkolwiek uregulowane i dokonywane
przez kogokolwiek, okaże się, w ten czy inny sposób, fatalne dla niezbędnej im niezawisłości. Jeśli uprawnienia
do powoływania sędziów powierzy się władzy wykonawczej czy ustawodawczej, to wyłoni się
niebezpieczeństwo służalczości wobec mianującej ich władzy; jeśli powierzy się to obu tym władzom, zrodzi się
obawa przed narażeniem się jednej z nich; jeśli powierzy się ludowi albo osobom wybranym specjalnie w tym
celu, to powstanie nazbyt wielka skłonność do brania pod uwagę popularności usprawiedliwiającej uzależnienie,
podczas gdy brać pod uwagę mogą oni jedynie Konstytucję i prawa.
Jest jeszcze dalszy i ważny powód tego aby sędziowie piastowali stale swe urzędy, a wynika on z charakteru ich
pracy i kwalifikacji, jakich się od nich wymaga. Często zauważano - i bardzo słusznie - że wielotomowy kodeks
praw stanowi jedną z niedogodności, z konieczności związaną z zaletami wolnego ustroju. Aby uniknąć
arbitralnej swobody decyzji w sądach, zachodzi potrzeba ograniczenia ich ścisłymi regułami i precedensami,
które posłużą do zdefiniowania i wykreślenia ich obowiązków w każdej przedłożonej im do rozstrzygnięcia
sprawie; biorąc pod uwagę różnorodność sporów wynikających z głupoty i niegodziwości rodzaju ludzkiego,
łatwo można wykoncypować, że spisy tych precedensów muszą tworzyć opasłe tomy, a te wymagają długiego i
żmudnego studiowania, aby zdobyć dostateczną wiedzę. Wynika stąd, że w społeczeństwie jest chyba niewielu
ludzi, którzy osiągnęli wymaganą znajomość praw kwalifikującą ich na stanowiska sędziowskie. A wnioskując z
powszechnej deprawacji natury ludzkiej, jeszcze mniejsza musi być liczba tych, którzy łączą w sobie pożądaną
uczciwość z wymaganą wiedzą. Rozważania te uświadamiają nam, że rząd nie może mieć wielkiego wyboru
między odpowiednimi ludźmi; mianowanie sędziów na krótki okres oczywiście zniechęci ich do porzucenia
lukratywnej praktyki prywatnej, aby w zamian za to mogli zasiąść w ławach sędziowskich.
W rezultacie wymierzanie sprawiedliwości przejdzie w ręce ludzi mniej zdolnych i mniej przysposobionych do
prowadzenia spraw z pożytkiem i godnością. W okolicznościach, jakie obecnie istnieją w tym kraju i jakie długo
jeszcze będą istnieć, wynikłe z tego szkody okażą się większe, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka; trzeba
jednak przyznać, że są one o wiele mniejsze niż te, które dotyczą innych aspektów tej sprawy.
Ogólnie rzecz biorąc, nie możemy wątpić, że Konwencja czerpała ze wzorców tych konstytucji, które stanowią,
że nienaganne pełnienie obowiązków jest warunkiem bezterminowego sprawowania urzędów sędziowskich; i że
projekt Konwencji, będąc ułomny pod tym względem, stałby się niewybaczlnie wadliwy, gdyby zabrakło w nim
tej tak ważnej zasady dobrego ustroju. Doświadczenie Wielkiej Brytanii dostarcza znakomitego komentarza na
temat zalet tej instytucji.
Przekład Andrzeja Rzeplińskiego
15