Gdzie soliści z tamtych lat
Transkrypt
Gdzie soliści z tamtych lat
Nr 27 (170), 7 II 1984 Gdzie soliści z tamtych lat W ubiegły piątek wystąpiła w Filharmonii Białostockiej z recitalem organowym Maria Terlecka. Należy ona do nielicznego grona kobiet grających na tym skomplikowanym instrumencie, nazwanym kiedyś, chyba z racji jego złożoności, królem wszystkich instrumentów. Oprócz Marii Terleckiej, w charakterze solisty dość regularnie występuje tylko klarnecista Białostockiej Filharmonii — Beniamin Przeździęk. Na ostatnim koncercie symfonicznym wykonał on Rapsodię na klarnet i orkiestrę Debussy'ego imponując stałą formą i świetną techniką. A drzewiej inaczej bywało. Panie pianistki grywały koncerty Mozarta, Beethovena, Griega a skrzypkowie — Mendelssohna i Czajkowskiego. Dzisiaj młodzi nasi instrumentaliści kończą zwykle karierę solisty na... koncercie dyplomowym. Czy nie ma obecnie w Białymstoku pianisty, skrzypka, czy wiolonczelisty, którzy zdolni byliby dać recital bądź zagrać koncert z orkiestrą? W innych miastach bynajmniej nie większych i nie mających filii muzycznej akademii tacy artyści bywają. Przybędzie wkrótce do nas pianista kielecki Władysław Kutrzeba, który kilka lat temu grał Koncert emolł Chopina. Mamy jednak organistkę. Maria Terlecka grywa nie tylko u nas; występuje w wielu miastach w Polsce na Międzynarodowych Festiwalach Muzyki Organowej i Kameralnej, koncertowała także wielokrotnie w Danii i RFN. Można więc nazwać ją — analogicznie do organów — królową białostockich muzyków. Nasza eksportowa solistka została niedawno szczęśliwą matką. Tym bardziej należy podziwiać odwagę zaprezentowania się w pełnym recitalu. Na pochwałę zasługuje także sam układ programu. Terlecka nie od dziś słusznie propaguje dawną muzykę polską. Tym razem także rozpoczęła występ literaturą rodzimą — prześlicznym Preludium Jana Podbielskiego — perełką muzyki polskiego baroku. Po tym wirtuozowskim utworze nastąpiły dwie miniatury polskiego renesansu: anonimowe Praeambulum i Taniec "Hayducki" Mikołaja z Krakowa. Zachęcam artystkę do przedstawienia naszej publiczności wielu innych nieznanych kart polskich tabulatur organowych. Bowiem w stosunku do własnej muzyki postępujemy jeszcze wedle starej sentencji: "Cudze chwalicie, swego nie znacie". Centralne pozycje recitalu — utwory Jana Sebastiana Bacha i Cesara Francka — wykonała Terlecka z dużą kulturą i wirtuozerią. W kompozycjach Bacha (opracowanie Koncertu a-moll Vivaldiego, dwa Chorały oraz Preludium i fuga f-moll) stosowała umiarkowanie różnicowaną rejestrację, zgodną z najlepszymi kanonami stylistycznymi, przemieszczonymi w nasze czasy dzięki epokowej pracy Alberta Schweitzera. Również rozbudowane Preludium, fuga i wariacja h-moll op. 18 Francka pozostawiły, dobre wrażenie, aczkolwiek większa swoboda w kształtowaniu preludium, przecież z założenia quasi improwizacyjnym, przydałaby głębszej romantycznej ekspresji tej muzyce. Ogólnie — recital bez wątpienia udany. Jedyną przykrą jego stroną był zupełny brak zainteresowania ze strony kolegów muzyków-pedagogów, a także uczniów tychże pedagogów. Nasuwa się w związku z tym pytanie: czy jest w Białymstoku tzw. środowisko muzyczne? I nasuwa się również odpowiedź: nie ma. Jest tylko zbiór iluś tam jednostek. STANISŁAW OLĘDZKI