Wojny surowcowe

Transkrypt

Wojny surowcowe
Wojny surowcowe
Szukając przyczyn obecnego kryzysu związanego z uchodźcami i imigrantami warto
przenieść się w przeszłość.
Rok 2003. Wojna w Iraku. Dlaczego wybuchła? W Stanach Zjednoczonych obywatele
usłyszeli od swojego rządu, że Saddam Husajn był powiązany z Al Kaidą i atakami
terrorystycznymi z 11 września 2001 roku. Nie było na to nigdy żadnych dowodów. W
rzeczywistości, była to wojna o zabezpieczenie amerykańskiej kontroli nad iracką ropą i…
wodą. Niewielu zwraca uwagę na ten drugi element układanki geopolitycznej. Przez Irak
przepływają rzeki Tygrys i Eufrat, które stanowią najcenniejsze źródło wody, stanowiącej
dziś strategiczny surowiec.
John Gray w książce „Herezje przeciwko postępowi i innym iluzjom” pisze o wojnie w Iraku tak: „(…)
dla wielu inżynierów wojny była ona środkiem wywołania „demokratycznej rewolucji” na całym
Bliskim Wschodzie, w rezultacie której szala sił w regionie miała się przechylić na stronę USA i ich
sojuszników.” A ujmując kwestię precyzyjnie – na stronę międzynarodowych korporacji: koncernów
budowlanych, farmaceutycznych, chemicznych, producentów sprzętu wojskowego. Zyski tych
korporacji są uzależnione m.in. od dostępu do taniej ropy. A wydobycie ropy w okolicach Iraku i
Kuwejtu jest nadal dużo tańsze niż w innych miejscach świata. Gray łączy fakty: „W Zatoce Perskiej i
Azji Środkowej, w Afryce i na Morzu Południowochińskim widzimy nowe rozdanie pomiędzy krajami.
Ich przedmiotem jest kontrola nad deficytowymi zasobami. Ideologiczne konflikty zastępuje
geopolityka, zaś strategiczne rywalizacje zimnej wojny ustępują wojnom surowcowym.” Wojnom o
tanią ropę, słodką wodę i żyzną ziemię.
Ciekawe czy chaos, który wywołała wojna w Iraku, i którego żniwo zbieramy do dziś, był obecny w
planach ideologów wojennych? Jednym z nich był wówczas Paul Wolfowitz, zastępca sekretarza
stanu USA. Później, wybrany na prezesa Banku Światowego. Tego samego banku, którego celem jest
pomoc rozwojowa dla biednych krajów...
Obserwując to, co dzieje się w Syrii i Iraku widać jak na dłoni, że plany zainstalowania demokracji w
amerykański stylu na całym Bliskim Wschodzie, okazały się mesjanistyczną utopią. „Demokratyczne
rewolucje”, będące zasłoną dymną dla wojen surowcowych, służą klasie bogaczy. Klasie w skład
której wchodzi jeden procent obywateli na Ziemi.
Pytanie, kto ma dzisiaj sprzątać bałagan po tym jednym procencie? I, dlaczego to mamy być my,
Polacy?
Rafał Górski
fot. Polski patrol z bazy Babilon, SSGT RICKY A. BLOOM, USAF, Wikimedia Commons