Monteskiusz, O duchu praw, przel. T. Boy

Transkrypt

Monteskiusz, O duchu praw, przel. T. Boy
Monteskiusz, O duchu praw, przel. T. Boy-Żelenski, przejrzał i uzupełnił M.
Sczaniecki, PWN, Warszawa 1957, t. II, ks. III, r.VII, s. 57-58.
„Honor porusza wszystkie cząstki ustroju państwowego; spaja je siłą swego
działania; dzięki niemu każdy dąży do dobra powszechnego mniemając, iż
goni jedynie za własnym interesem.”
A. Smith, Teoria uczuć moralnych, przeł. D. Petsch, Warszawa 1989, cz. IV,
r. II, s. 272-273.
„Bogaci wybierają z kopca jedynie to, co jest najcenniejsze i najprzyjemniejsze.
Spożywają niewiele więcej niż człowiek biedny i pomimo naturalnego
samolubstwa i zachłanności, choć mają na względzie jedynie własną wygodę,
choć jedynym celem wysuwanym wobec kroci zatrudnianych do ciężkiej pracy
ludzi jest zaspokojenie ich własnych czczych nienasyconych pragnień, dzielą z
biedakami produkt ich wkładu do pomnożenia zbiorów. Niewidzialna ręka
prowadzi ich do dokonania nieomal takiego samego podziału artykułów
pierwszej potrzeby, który by następował, gdyby podzielić ziemię na
jednakowe części między wszystkich jej mieszkańców i w ten sposób
samorzutnie i bezwiednie przyczynia się do zwiększenia korzyści
społeczeństwa i dostarcza środków do rozmnażania gatunków. ”
A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, PWN,
Warszawa 1954, tłum. zbiorowe, t. II, ks. IV, 2, s. 45-46
„Ale każdy człowiek umieszcza swój kapitał w wytwórczości jedynie ze
względu na zysk... Ponieważ zaś każdy człowiek stara się, jak tylko może, aby
użyć swego kapitału w wytwórczości krajowej oraz tak pokierować tą
wytwórczością, ażeby jej produkt posiadał możliwie największą wartość, przeto
każdy człowiek pracuje z konieczności nad tym, by dochód społeczny był jak
największy. Co prawda nie zamierza on na ogół popierać interesów społecznych
ani też nie wie, w jakim stopniu je popiera. Kiedy woli popierać wytwórczość
krajową, a nie zagraniczną, ma wyłącznie na uwadze swe własne
bezpieczeństwo, a gdy kieruje wytwórczością tak, aby jej produkt posiadał
możliwie najwyższą wartość, myśli tylko o swym własnym zarobku, a
jednak w tym, jak i w wielu innych przypadkach, jakaś niewidzialna ręka
kieruje nim tak, aby zdążał do celu, którego wcale nie zamierzał osiągnąć.
Społeczeństwo zaś, które wcale w tym nie bierze udziału, nie zawsze na tym źle
wychodzi. Mając na celu swój własny interes człowiek często popiera interesy
społeczeństwa skuteczniej niż wtedy, gdy zamierza im służyć rzeczywiście.
Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć, aby wiele dobrego zdziałali ludzie, którzy
udawali, iż handlują dla dobra społecznego.”
I.Kant, Pomysły do ujęcia historii powszechnej w aspekcie światowymi [w:]
tegoż Przypuszczalny początek ludzkiej historii i inne pisma
historiozoficzne, przeł. M. Żelazny i inni, Toruń 1995, s.38-39
Teza czwarta
Środkiem, jakim posługuje się przyroda w tym celu, ażeby mogły się
rozwinąć wszystkie dane przez nią ludzkości zadatki, jest ich antagonizm w
społeczeństwie, który staje się w ostatecznej instancji przyczyną
prawidłowego porządku społecznego. - Przez antagonizm rozumiem tutaj
aspołeczną towarzyskość ludzi (die ungesellige Geselligkeit der Menschen),
tzn. cechującą ich skłonność do życia społecznego, łączącą się jednak z
powszechnym oporem, który wciąż grozi rozbiciem społeczeństwa. Jest
oczywiste, że zadatki tego leżą w naturze ludzkiej. Człowiek ma skłonność do
uspołecznienia, ponieważ tylko w stanie uspołecznionym czuje się bardziej
człowiekiem, tj. czuje, jak rozwijają się jego zadatki przyrodzone. Ale ma
również wielką skłonność do odosabniania się (izolowania), ponieważ
jednocześnie znajduje w sobie aspołeczną chęć urządzenia wszystkiego wedle
własnego upodobania, która to chęć napotyka ze wszystkich stron na opór, i
ponieważ jest też świadom tego, że sam skłonny jest do analogicznego oporu
wobec innych ludzi. Ten to właśnie opór mobilizuje wszystkie siły człowieka,
sprawia, że przezwycięża on swoją skłonność do lenistwa i gnany ambicją,
żądzą władzy lub bogactwa, dąży do zdobycia sobie pozycji wśród bliźnich,
których nie może[znieść, ale bez których nie może się też obyć. Dopiero wtedy
zostaje dokonany pierwszy prawdziwy krok od barbarzyństwa do cywilizacji,
która w istocie polega na społecznej wartości człowieka. Wtedy też zaczynają
się stopniowo rozwijać wszelkie talenty, wykształca się smak, a dzięki
postępującemu oświeceniu zostają położone podwaliny pod taki sposób
myślenia, przy którym prymitywne zadatki przyrodzone rozeznania moralnego
będą się mogły z czasem przeobrażać w określone zasady praktyczne, dzięki
czemu patologiczna, bo wymuszona zgoda na życie w społeczeństwie, będzie
się mogła wreszcie przekształcić w związek moralny. Bez tych cech
aspołecznych (chociaż same w sobie nie są one bynajmniej przyjemne), których
wynikiem jest opór, jaki musi napotkać każdy człowiek w swoich egoistycznych
uroszczeniach, w jakiejś arkadyjskiej społeczności pasterskiej, w której
panowałaby całkowita harmonia, skromność i miłość wzajemna, wszystkie
talenty pozostałyby na zawsze ukryte w zarodku /../”
Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Wykłady z filozofii dziejów, Wstęp, t. I,
przeł. J. Grabowski i A. Landman, Warszawa 1958
„Jeśli rzucimy ^okiem na los tych wielkich postaci historycznych, które
powołane były na wykonawców woli ducha świata, to zobaczymy, że los ten nie
był szczęśliwy. Nie osiągnęli spokoju i zadowolenia, całe ich życie było pracą i
mozołem, cała ich istota jedną namiętnością. Kiedy cel został osiągnięty,
odpadają niby próżna łupina od jądra owocu. Umierają młodo, jak Aleksander,
giną zamordowani, jak Cezar, zsyłani są na św. Helenę, jak Napoleon.
/…/ Interes szczególny namiętności jest więc nierozerwalnie związany z
wprowadzeniem w czyn celu ogólnego; to, co ogólne, wynika bowiem z tego, co
szczegółowe i określone, oraz z ich negacji. Interesy szczegółowe zwalczają się
wzajemnie i część ich skazana jest na zagładę. Idea ogólna nie wdaje się w te
przeciwieństwa i w tę walkę, nie naraża się na niebezpieczeństwo;
niezagrożona i nienaruszona trzyma się jakby na dalszym planie. Można
to nazwać chytrością rozumu, że każe namiętnościom działać dla siebie,/
przy czym to, co dzięki temu dochodzi do istnienia, ponosi straty i ofiary.
Mamy tu bowiem do czynienia ze zjawiskiem, a w zjawiskach jedna część jest
niczym, druga zaś ma wartość pozytywną. Sprawy partykularne są przeważnie
zbyt drobne w stosunku do ogólnych: jednostkę składa się w ofierze i skazuje na
zagładę. Idea opłaca haracz istnienia i znikomości nie własnym kosztem, lecz
kosztem namiętności jednostek.
Jeśli tedy musimy się pogodzić z tym, że jednostka, jej cele i realizowanie tych
celów składane są w ofierze, a jej szczęście w ogóle oddane jest na los świata
przypadku, do którego należy, oraz z tym, że rozpatrujemy jednostki w ogóle
jedynie jako środki, to jest w nich jednak pewna strona, którą nawet w porównaniu z tym, co najwyższe, wahamy się rozpatrywać z tego tylko punktu
widzenia, ponieważ nie jest ona czymś po prostu podrzędnym, lecz istnieje w
nich jako coś, co samo w sobie jest wieczne i boskie. Tym jest moralność, etyka,
religijność.”