A. Czajkowski, Nasza Troska (45) czerwiec 2014

Transkrypt

A. Czajkowski, Nasza Troska (45) czerwiec 2014
Zorganizowałem się od nowa
– Kiedyś, w moim poprzednim życiu, czyli
przed stomią, najważniejsza dla mnie była
moja praca. Nie mogłem wyobrazić sobie
życia bez niej. Przed chorobą pracowałem
jako egzaminator na prawo jazdy. Dobrze
zarabiałem. Cieszyłem się poważaniem
i szacunkiem. Wiele osób być może, nawet mi tego zazdrościło. Dziś, kiedy znalazłem się w nowej sytuacji, zarabianie pieniędzy już nie jest dla mnie najważniejsze.
Moje życie uległo przewartościowaniu. Najważniejsze jest dziś dla mnie moje zdrowie
i moja rodzina.
Życie uratowały mu...grzyby
Jeśli spojrzeć na grzyby w kontekście życia
i śmierci, to raczej rzadko mówi się, że komuś
uratowały życie. Zwykle jest przeciwnie. A jednak to właśnie grzybom pan Andrzej prawdopodobnie zawdzięcza życie. – Dobrze pamiętam ten dzień. To były Walentynki 2012 roku. Żona usmażyła dla mnie
kurki, które uwielbiam, a ona specjalnie je dla
mnie wcześniej zamroziła. Jednak, gdy zjadłem
pokaźną porcję, poczułem się po nich źle. Tak
bardzo źle, że trzeba było jechać do szpitala.
Lekarz usłyszał o tych kurkach i powiedział:
– no, ale jak się pan tych grzybów tyle najadł,
to teraz są problemy.
Tylko że ja coraz bardziej wiłem się
z bólu. Lekarz wypisał mi skierowania na
kompleksowe badania i tu przeżyłem szok.
Pękło jelito, a przy okazji wykryto guz na jelicie grubym. I jeszcze przyplątało się zapalenie otrzewnej. Ten guz to był rak, musiał się
rozwijać przez kilka lat, ale ja niczego nie zauważyłem. Owszem, co jakiś czas pojawiały
się jakieś dolegliwości gastryczne, ale żadnych
krwawień, nic poważniejszego.
Od razu konieczne stało się wyłonienie stomii.
– To był dla mnie poważny wstrząs – przyznaje
pan Andrzej. – Nigdy przedtem z czymś takim
się nie zetknąłem, po prostu zupełnie nie wiedziałem, co to jest stomia, jak się z tym żyje,
jak się z tym obchodzić – kompletna niewiedza.
Operację wyłonienia stomii przeszedłem
w szpitalu w Przasnyszu, bo mieszkam niedaleko. Kiedy obudziłem się na łóżku szpitalnym i zobaczyłem ten worek, to myślałem,
że jeszcze jestem w narkozie. Muszę jednak
przyznać, że bardzo opiekuńcze były dla mnie
pielęgniarki. Przychodziły, tłumaczyły, mówiły, że z tym można prawie normalnie funkcjonować, że sporo osób to ma – i cieszą się
życiem. Na ile to mi pomogło zaakceptować
tę stomię, nie wiem, dochodziłem do tego po
swojemu, małymi krokami.
Wszystko sprawia
mi wielką przyjemność
– Dużo zawdzięczam swojemu bratu, który
był w Ameryce i opowiadał mi, jak to tam wygląda. Mówił, jak widział na plaży osoby opalające się, kapiące w morzu, spacerujące i bawiące się z dziećmi z workami stomijnymi na
wierzchu. Powiedział, że tam nikt ich palcami nie wytykał, nikt nie zwracał na nich uwagi.
U nas to jeszcze jest problemem, ludzie na pewno przyglądaliby mi się, ale może z biegiem czasu i to się u nas zmieni. Odpowiednio prowadzona edukacja powinna doprowadzić do tego,
że społeczeństwo uzna, że ludzie ze stomią są
tacy sami, jak reszta, a nie gorsi. Oczywiście
wiele jest pracy po naszej stronie – sami musimy uznać, że jesteśmy normalni. Po kolostomii pan Andrzej leżał jeszcze kilka
razy w szpitalu. Trzy razy miał zapalenie otrzewnej, trzy razy, w bardzo ciężkim stanie, lądował
na OIOM-ie. Kilka razy żegnał się z życiem.
– Już byłem pogodzony z myślą, że nie będę
dłużej żył. Ale widać Bóg miał wobec mnie
inne plany. Dlatego teraz staram się pomagać
innym, tak jak wtedy, gdy inni robili tak wiele, żebym przeżył. Moim prostym marzeniem
jest po prostu żyć. Dlatego wszystko, co robię
sprawia mi przyjemność. Przeprowadziliśmy się
z żoną na wieś, hodujemy króliki, kury. Wykopałem staw, teraz mamy tam ryby, głównie karpie. Lubię zajmować się ogródkiem, koszę trawę. Ale mam też inną pasję – to motoryzacja: lubię prowadzić samochód, jeździć
na motocyklu. Nie potrafię i nie chcę siedzieć
bezczynnie. Od żony często słyszę, że chyba
zwariowałem, że tak ciągle jestem w ruchu,
że się tak forsuję – gdy rąbię drzewo, to ona
bardzo się denerwuje. Cóż, nie mógłbym inaczej. Chciałbym przeżyć życie tak, żeby nie żałować, że mogłem zrobić coś dobrego, pożytecznego, a tego nie zrobiłem.
fot. archiwum bohatera
Andrzej Czajkowski
9