Pierwsze śluzy Kraina mostów W cieniu opactwa
Transkrypt
Pierwsze śluzy Kraina mostów W cieniu opactwa
Żaglepaździernik 2011 Ś r ó d l ą dzi e Rejs w nieznane Na początek jednak odbiliśmy w prawo, w dzikie koryto Wisły. Na godzinkę zatrzymaliśmy się przy brzegu w pobliżu Mętkowa, by – przedarłszy się przez wysokie na metr trawy – dotrzeć do polnej drogi, a nią do pięknego, modrzewiowego kościoła, w którym Jan Paweł II, jeszcze zanim został papieżem, był wikarym. Co ciekawe, świątynia stała wtedy w zupełnie innej miejscowości. Przeczytaliśmy w informatorach, że na tym odcinku Wisły można spotkać bardzo rzadki u nas gatunek czapli – ślepowrona. Nie sądziliśmy, że uda nam się go sfotografować, ale mieliśmy nadzieję, że chociaż gdzieś nam mignie w nadbrzeżnych łozach. Ku naszej radości ślepowronów było tu przynajmniej kilkanaście i płynąc, spokojnie zdołaliśmy zrobić im fajne zdjęcia. Mieliśmy ochotę na więcej, ale po kilku kilometrach rzeka stała się widocznie płytsza, pojawiły się bystrza i w końcu lekko przytarliśmy ostrogą chroniącą śrubę silnika o dno. Nie ryzykowaliśmy dłużej i zawróciliśmy. n Wyjście ze śluzy Dwory – pierwszej na naszej trasie. Uważa się, że Wisła jest żeglowna jeszcze przez parę kilometrów Pierwsze śluzy Późnym popołudniem pokonaliśmy pierwszą śluzę – Dwory, w strugach deszczu i przy akompaniamencie burzowych werbli. I tu, podobnie jak w innych napotkanych śluzach, obsługa była bardzo sympatyczna i pomocna. Po kilku kilometrach dotarliśmy do celu, czyli do ujścia Przemszy. Od tego punktu uważa się Wisłę za żeglowną. Stąd odmierza się kolejne kilometry biegu rzeki. Zawróciliśmy i na nocleg zacumowaliśmy do przybrzeżnej wierzby, stojącej w pobliżu tablicy z numerem 1. Pierwszy kilometr rzeki pokonany! Raniutko ruszyliśmyw kierunku Krakowa. Z prądem płynęlismy równie wolno jak w górę rzeki, ciągle bowiem wypatrywaliśmy ptaków, pięknych kadrów czy innych ciekawostek, ale za to silnik pracował bez wysiłku i znacznie ciszej. W Dworach zameln Ślepowrony, znane z herbarza polskiego, spotykane są często w górnym biegu Wisły... n Wiele śluz mijaliśmy na trasie, lecz śluza Smolice wydaje się najpiękniejsza dowaliśmy się już o ósmej. Potem ponownie Smolice, tym razem z całym rytuałem przechodzenia śluzy. Po otwarciu wrót wypłynęliśmy na małe „jeziorko” z wąskim i płytkim przejściem najpierw na Skawę, a z nią po kilkunastu metrach w nurt Wisły. Sielskie krajobrazy, pośród których pojawiają się białe skałki. Z daleka widać dziwną budowlę. To wapiennik – piec do wypalania wapna. Niedługo potem odbiliśmy w prawo, w Kanał Łączański. Tu płynie się inaczej. Na początku woda zarośnięta jest gęstą roślinnością, która zawija nam się na śrubę, uniemożliwiając dalszą żeglugę. Po krótkim czyszczeniu ruszamy dalej. Kraina mostów Trasa jest wąska, na długich odcinkach prosta jak strzelił i poprzecinana kilkunastoma mostami, których wysokość wynosi około 3,7 m. A nasza jednostka, razem z wożonymi na dachu rowerami, ma na oko 3,5 m. Przed pierwszym mostem mieliśmy lekkiego pie54 052_56_10_11_Wisla_krakowska.ind54 54 tra, czy aby na pewno się zmieścimy, a i przed następnymi zachowaliśmy czujność. Taka, może i trochę przesadnie ostrożna taktyka okazała się słuszna, bowiem przed jednym z mostków zwisały, prawie niewidoczne na jego tle, druty elektryczne. Na szczęście w osłonie, bo – aby uniknąć zaczepienia o kierownicę roweru – na wszelki wypadek podniosłem je trochę, używając do tego teleobiektywu, ręki mi bowiem nie wystarczyło, a na inny manewr było za późno. Może byśmy przeszli bez tego, a może i nie. Po 15 kilometrach pojawiła się przed nami śluza Borek Szlachecki. Ogromna. 11 do 12 metrów różnicy poziomów. To jakieś 3 – 4 piętra. W sumie łatwa do pokonania, ale wrażenie zrobiła spore, także przedziwnymi odgłosami przelewającej się wody. W cieniu opactwa Na 63 kilometrze Wisły dopływamy do Tyńca. Rewelacyjnie prezentuje się ze środka rzeki. Tak pięknie, że kręcimy kółka przez kilka Żagle | www.zagle.com.pl 2011-09-06 11:39:59