Burgrabini z Morynia

Transkrypt

Burgrabini z Morynia
Burgrabini z Morynia
Owa historia dotyczy miejsca, w którym dziś znajdują się ruiny
kamiennego moryńskiego zamczyska oblanego jeziorem Morzycko i
Przyjezierzem. W którym to do dziś pojawiam się jako młoda kobieta lecz z oślą
głową. Jak do tego doszło posłuchajcie sami.
Ostatni z moryńskich burgrabiów ożenił się dość późno ze mną, a byłam
bardzo młodą i niezwykle urodziwą panną Matyldą.
Mało atrakcyjne życie, pędziłam u boku starego męża, z dala od wielkiego
świata, w którym dotąd się obracałam i do którego przywykłam. Korzystałam
więc z mężowskiego majątku, otoczona młodymi i urodziwymi rycerzami.
Chętnie podróżowałam, odwiedzając sąsiednie miasta, bywałam na dworze
margrabiego, wyprawiłam się też do Szczecina, na książęcy dwór. Ze
wszystkich podróży zwoziłam stosy nowych, najmodniejszych strojów.
Z każdą taką wyprawą majątek burgrabiego topniał niemal w oczach, co
oczywiście nie przeszkadzało mi w planowaniu kolejnych wojaży i uciech. Mąż
by sprostać moim zachciankom, zastawiał kolejne dobra, pożyczał pieniądze,
gdzie tylko mógł, by zatrzymać mnie przy sobie. Każde mężowskie
napomknięcie, że trwonię wspólny majątek, kwitowałam kpiącym uśmiechem i
stwierdzeniem, że nie trzeba było brać sobie tak młodej i pięknej żony, skoro się
jest starym skąpcem.
Nadszedł w końcu dzień, gdy burgrabia, zastawiwszy wszystkie dobra,
także i zamek, popadł w pohańbienie. Dawni towarzysze stronili od niego.
Stracił cały majątek, skazał siebie i ród na infamię. Teraz to wiem, lecz wtedy
było to nieważne, liczyły się moje zachcianki.
Pewnego wieczoru, mój mąż stojąc na brzegu jeziora, rozmyślał nad
swym losem, wtedy zobaczył, że mostem od strony Morynia nadjeżdża powóz.
Zatrzymał się on nie przed bramą kasztelu, lecz w miejscu, w którym stał mój
mąż. Wyskoczył z niego dziarsko młody mężczyzna, skłonił się szarmancko
przed panem zamku i rzekł:
- Słyszałem, burgrabio o twych kłopotach. Przyjechałem zaoferować ci
swą pomoc. Gotów jestem spłacić wszystkie twoje długi i coś jeszcze dorzucić
na godne życie twoje i pięknej pani tego zamku.
Mój mąż, odrzekł: - Bóg mi ciebie zesłał, dobry człowieku.
- No, może nie Bóg, ale ktoś inny, komu też zależy na tobie, odparł
przybysz.
- Wystarczyło jedno słowo mego męża, aby długi przestały istnieć, więc
dał mu je, a było to przecież słowo szlachcica, wszak ono jest wiążące.
Od tej pory, każdego ranka znajdował on o świcie w swej komnacie
sztukę złota, znów więc rozpoczęłam swoje wojaże i kupno nowych strojów.
Burgrabia natomiast zastanawiał się, kim był ten tajemniczy przybysz?
Przecież nie dotarł do zamku, skąd więc w komnacie sztuka złota, i ten dziwny
zapach, jakby palonej siarki?- Na Boga Toż to sam Czart!
- Słyszałeś co do ciebie mówię, wydaj polecenia, by na rano wszystko
było gotowe do podróży! Wtedy mój mąż po raz pierwszy zakazał mi
wyjazdów i kazał oddać pieniądze.
- Co to znaczy? Zapytałam, Jak śmiesz mi się sprzeciwiać, skąpy starcze?
Trzeba było ożenić się z oślicą, a nie ze mną! – Oślica byłaby w sam raz żoną
dla Ciebie – krzyczałam dalej.
- Bądź więc oślicą! Krzyknął burgrabia i zaraz pożałował tych słów, bo
oto stałam przed nim, jako Matylda, tyle że miast pięknej twarzy miałam teraz
długą oślą głowę.
Mijały dni. Każdego z nich o świcie burgrabia znajdował w swej
komnacie sztukę złota, którą znosił do podziemnego lochu. Znów zamek tętnił
życiem, lecz nikt nie rozpytywał o mnie, będąc przyzwyczajonym do licznych
mych podróży.
Pewnego jednak wieczoru na pomoście od strony Morynia pojawił się
dobrze znany burgrabiemu powóz, którego przyjazdu obawiał się najbardziej.
Do komnaty wszedł przystojny młodzieniec, wyciągnął dłoń mówiąc:
– Przyjechałem po ciebie, mój pan czeka, mam przecież twoje szlachecki
słowo.
iż - Szlacheckie słowo okryte hańbą, nic już nie znaczy – odparł burgrabia.
Diabeł zaklął siarczyście, zawinął się na kopycie i bez pożegnania wyszedł z
komnaty, a wsiadając do czekającego na pomoście powozu machnął ze złością
ogonem i zburzył zamek burgrabiego.
Od tamtej pory w noc świętojańską pojawiam się przy ruinach moryńskiego
kasztelu, nadstawiając swe ośle usta do pocałowania. Ten kto to uczyni, zdejmie
klątwę, przywracając mą dawną piękną postać i posiądzie skarby kryjące się w
podziemnym lochu. Czas mija a ja trwam tak do dziś….