Bogus³aw Polak - Centralne Archiwum Wojskowe
Transkrypt
Bogus³aw Polak - Centralne Archiwum Wojskowe
Bogusław Polak Archiwalne peregrynacje historyka wojskowości Centralnemu Archiwum Wojskowemu „stuknęło” osiemdziesiąt pięć lat. Piszący te słowa doszedł zaś do wieku „mocno średniego”, jeśli wolno mu dowartościować się tym stwierdzeniem. Poważnie już mówiąc, list Pana Komandora Waldemara Wójcika skłonił mnie do kilku refleksji: co z tzw. planów naukowych do tej pory udało mi się zrealizować, jakie tematy czekają jeszcze na czas wolny od administrowania moim Wydziałem (bagatela, około dziewięciu tysięcy studentów). Konstatacja bezwzględna i niezwykle banalna – tak wiele jest jeszcze do zrobienia, a czas niepostrzeżenie ucieka. W tym miejscu kolejne przemyślenie: jaką rolę w moim życiu, nie tylko naukowym, odegrało Centralne Archiwum Wojskowe i jego pracownicy? Obrazy z przeszłości przesuwają się bardzo czytelnie: jest czerwiec 1967 r. Do siedziby CAW w Forcie Sokolnickiego na Żoliborzu przyjechał student historii, szczęśliwy z powodu zakończenia drugiego roku studiów i zafascynowany dziejami wielkopolskiego powstania 1918 r. Syn Wojciecha, w 1920 r. - gimnazjalisty i ochotnika w wojnie z bolszewikami, później nauczyciela i kierownika szkoły (zmarł na mównicy kończąc przemówienie w 1957 r.) oraz Kazimiery Krystyny, także nauczycielki, z patriotycznej rodziny Korab – Peruckich. Myślę, że przede wszystkim to Oni byli „sprawcami” mojej przygody z historią. Dziś mogę z całą pewnością powiedzieć, iż wielkim jest szczęściem kiedy zainteresowania, pasje mogą zrealizować się w zawodzie. Jest to powód do mojej wielkiej radości z dorosłego życia. Pierwsze minuty w Archiwum zapamiętałem na całe życie: rozmowa z Panem Pułkownikiem Henrykiem Fabijańskim, (z którym się później serdecznie zaprzyjaźniłem) i w chwilę później spotkanie z szefem CAW, Panem Pułkownikiem Leszkiem Lewandowiczem. Nienaganna, elegancka sylwetka, skupiona twarz, badawcze, życzliwe oczy. Pułkownik szybko rozładowuje moją tremę, z zaciekawieniem wysłuchuje mojej relacji o fascynacji powstaniem, czasem dopytuje się o szczegóły. W trakcie rozmowy prosi do siebie Pana Docenta Bolesława Woszczyńskiego, dla równowagi „cywila”. Nie mam wątpliwości, obaj moi rozmówcy to wytrawni znawcy, ale także miłośnicy archiwistyki wojskowej. Pan Bolesław przez lata będzie obok Profesorów Franciszka Paprockiego i Stanisława Nawrockiego moim najważniejszym przewodnikiem w archiwistyce. Im to zawdzięczam, iż po studiach doktoranckich w IH UAM w Poznaniu włączyłem się w nurt organizacji specjalności archiwalnej, której kierownikiem został Profesor F. Paprocki. Z płk. L. Lewandowiczem odbyłem wiele rozmów. Szef CAW z pasją opowiadał mi o swojej przygodzie z archiwami, jak z zupełnego przypadku stał się archiwistą. Stanąłem przed niewiarygodną dla mnie ilością akt – wspominał – cóż było robić! Na mundur włożyłem fartuch i „wszedłem” między stosy akt. Dzisiaj praktycznie znam zawartość większości zespołów Archiwum. Wiedza Pułkownika rzeczywiście robiła wrażenie. Docent B. Woszczyński był archiwistą z powołania i wykształcenia. Legitymuje się poważnym dorobkiem teoretycznym i praktycznym. Świadczą o tym m.in. publikacje zamieszczone w „Archeionie”, „Tekach Archiwalnych”, „Biuletynie Wojskowej Służby Archiwalnej”. Ogromną wiedzą imponował też mgr Tadeusz Wawrzyński, płk Lucjan Teter, znawca ikonografii mgr Zdzisław Lisek i wielu innych. Ze skromnego gabinetu Szefa moja droga prowadziła do pracowni naukowej. Tutaj bez reszty dowodziła Pani Maria Baranowa, dobry duch i orędownik wszystkich użytkowników archiwum. Od tamtych lat darzę Panią Marię szacunkiem, atencją i przyjaźnią – stworzyła niepowtarzalną atmosferę, której życzę młodym adeptom historii wojskowej. Tym idealnym wizerunkiem przewodnika w świat archiwów Pani Maria „zaraziła” Panią Natalię Mroczek. Kontynuatorki stanęły na wysokości zadania (myślę tu o Paniach Elżbiecie Szymańskiej i Teresie Żach). Spędziłem w CAW wiele miesięcy, gdyż bywały lata, w których prowadziłem kwerendę od kwietnia do końca września. Efekt tych kwerend jest zauważalny. Przez lata gromadziłem archiwum mikrofilmów, tak długo, aż w drugiej połowie lat osiemdziesiątych przewagę zdobyły praktyczniejsze kserokopie. Ogółem moje zbiory liczyły około 600 tys. klatek mikrofilmów. W sporej części wykonane zostały przez nieocenionego Pana Bogusława Natorskiego. Mój imiennik, „przywalony” licznymi zamówieniami nieraz miał problem z dotrzymaniem terminu. Ale trafił na upartego klienta i tym sposobem kolejne pudełka mikrofilmów przechodziły w moje ręce. Z wypiekami na twarzy przeglądałem mikrofilmy w czytniku. Minęły lata. W CAW pojawiło się wielu nowych pracowników, starsi odchodzili na emeryturę, niektórych nie ma już wśród żywych... Wspominam ich jak bliskich przyjaciół. Młode i średnie pokolenie wojskowych wycisnęło silne piętno na CAW. Widać to w aktywności, w obecności w mediach, w dążeniu do doktoratów, w ważnych dla nauki polskiej pracach w Wojskowej Komisji Archiwalnej, działających m.in. w Rosji, na Ukrainie i Białorusi. Cieszyłem się zawsze i cieszę na spotkania z Pułkownikiem Andrzejem Bartnikiem, płk. Kazimierzem Banaszkiem, płk. dr. Zygmuntem Kozakiem, brakuje mi rozmów z płk. Jurkiem Ciesielskim. Młodo odszedł też kpt. Edward Sikorski. Niektórzy ku mojemu żalowi zmienili miejsce pracy, m.in. Pani dr Wanda Roman, mjr Zbigniew Dylon i ppłk Stanisław Sokół. W tym miejscu może paść pytanie: czy zespół pracowników CAW zawsze składał się wyłącznie z ideałów pracy i charakteru? Tak, jak w każdej zbiorowości oczywiście jest to niemożliwe. Dotyczy to jednak niewielu osób, które pomyliły się podejmując pracę w CAW lub je tam bezmyślnie skierowano. Bywało, że potrafiły nieźle dokuczyć zarówno użytkownikom archiwum, jak i współpracownikom. Dawno im to wybaczyłem. Wrócę do efektów moich peregrynacji w CAW – jak je ocenić po niemal trzydziestu pięciu latach? W moim przypadku, a dokonałem tutaj starannej analizy wykazu swoich publikacji, około 80% mego dorobku naukowego powstało przede wszystkim w oparciu o akta CAW. Zacząłem skromnie, od pracy magisterskiej pt. „Udział powiatów kościańskiego i śmigielskiego w powstaniu wielkopolskim 1918-1919 (Kościan 1970). Potem powstała monografia Grupy „Leszno” (Front południowo – zachodni. Grupa „Leszno” 1919 r., Kościan 1971). Recenzenci za ważną pracę w historiografii powstania uważają pracę zbiorową: „Powstanie wielkopolskie 1918 – 1919. Artykuły i przyczynki” (Kościan 1975). Artykułami publikowanymi w tym tomie „wchodziłem” w problematykę organizacji i działania Wojska Wielkopolskiego 1919 – 1920 r. W latach siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych, zebrane materiały umożliwiły mi opublikowanie szeregu opracowań na temat walk na poszczególnych odcinkach frontu wielkopolskiego. Zebrało się tego kilkanaście książek i dobrze ponad pięćdziesiąt artykułów. Swego rodzaju fenomenem była wspólna inicjatywa kościańskich kombatantów: powstańców wielkopolskich, żołnierzy kampanii wrześniowej i konspiracji, prof. dr. hab. Zdzisława Grota i jego uczniów, w tym niżej podpisanego. Powstała wspólna, wielopokoleniowa Komisja Historyczna. Po kilku udanych próbach zorganizowania konferencji naukowych, 2 lutego 1972 r. w Kościanie odbyło się pierwsze ogólnopolskie seminarium historyków powstania wielkopolskiego na temat źródeł, stanu badań i postulatów badawczych. Jeden z wiodących referatów wygłosił płk L. Lewandowicz, głos zabrali też doc. B. Woszczyński i mgr T. Wawrzyński. Kolejne konferencje poświęcone były związkom Wielkopolski z Pomorzem i Śląskiem oraz udziałowi uchodźstwa polskiego w Niemczech w powstaniu. W 1975 r. cierpliwość władz poznańskiego ZBoWiD-u wyczerpała się i przez lata z Kościana nie dochodził głos historyków powstania. Sytuacja zmieniła się w 1984 r. Ostatnio, w lutym 2003 r. historycy zebrali się w kościańskim Ratuszu już po raz czternasty. Jednym z ważnych postulatów zgłoszonych w Kościanie było podjęcie zabiegów o opracowanie i opublikowanie źródeł do dziejów powstania i „Słownika biograficznego Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 r.” Jeszcze w latach 1972-1975 prace rozpoczęły powołane zespoły badawcze z aktywnym udziałem doc. B. Woszczyńskiego i mgr. T. Wawrzyńskiego. Na realizację tych zamiarów trzeba było długo czekać. Zasadniczy tom źródeł ukazał się dopiero w 1985 r. i było to możliwe tylko dzięki pomocy Pana dr. Macieja Olejniczaka. O losach „Słownika...” długo by można pisać gdyż ukazał się drukiem w... 2002 r. Tymczasem do druku „Słownik...” był już gotowy w 1987 r. Zgrany zespół redakcyjny pracował w Koszalinie i Poznaniu. Uważałem, że przed tym zespołem stoją – jak to się mówi – „ogromne możliwości”. Podjąłem decyzję o „samoprzekształceniu się” w Redakcję Słownika Biograficznego „Kawalerowie Virtuti Militari 1792-1945”. Oczywistym było, że w owych czasach zdecydowana większość akt dostępnych historykom znajdowała się w CAW. Wraz z prof. Antonim Czubińskim wysłaliśmy też pismo do Centralnego Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie z wykazem około dwustu oficerów wywodzących się z Wojska Wielkopolskiego, prosząc o udostępnienie ich akt. Listę otwierał gen. W. Anders. Odpowiedź dyrektora była jednoznaczna: nie posiadamy żadnych interesujących was dokumentów! Epilog sprawie tej dopisał historyczny „zakręt” 1989 r. Archiwum MSW przekazało CAW m.in. akta personalne. Wśród nich za wyjątkiem chyba jednego nazwiska były akta wszystkich oficerów ze wspomnianego wykazu. Już pierwsze tomy „Słownika...” powstawały we wspaniałej atmosferze stworzonej w CAW. Dzięki płk. A. Bartnikowi, ppłk. J. Ciesielskiemu, mjr. Romanowi Masłowskiemu, ppłk. K. Banaszkowi, mjr. Zbigniewowi Dylonowi, mjr. S. Sokołowi, mgr. T. Wawrzyńskiemu, przebadaliśmy nieprawdopodobną liczbę akt personalnych i odznaczonych. Kserokopiarki i aparaty filmowe pracowały na pełnych obrotach. W latach 1991 i 1993 ukazały się dwie pierwsze części tomu drugiego, a potem części innych tomów. Równocześnie prowadziłem kwerendę do wydania źródłowego poświęconego Orderowi Virtuti Militari. Wprawdzie do tej pory ukazało się tylko sześć części „Słownika...” i dwa tomy źródeł, to do druku przygotowano około tysiąca haseł, a około trzech tysięcy wymaga niewielkich uzupełnień. Mam nadzieję, że wstrzymanie przez Politechnikę Koszalińską finansowania druku dalszych części „Słownika...” nie spowoduje konieczności przeniesienia tego wydawnictwa. Wydawnictwa źródłowe. To nie tylko wcześniej wspomniane tomy do dziejów wielkopolskiego czynu powstańczego 1918 – 1919. Kilka słów na temat kwerendy „lwowskiej”. Prowadziłem i prowadzę ją praktycznie od połowy lat osiemdziesiątych. Przewiduję, że wraz z tomem poświęconym Przemyślowi seria zamknie się w dziesięciu tomach. Niestety, podobnie jak w przypadku słownika biograficznego „Kawalerowie Virtuti Militari 1792 – 1945”, uczelniana bieda spowodowała wstrzymanie druku dalszych tomów. Z pomocą w druku tomu piątego przyszło nieocenione Kościańskie Muzeum Regionalne. A dalej zobaczymy. Dla potrzeb dydaktycznych wydaliśmy też dwa tomy źródeł do historii gospodarczej, z wyraźnym zaakcentowaniem rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego w II RP w latach 1936 – 1939 (Koszalin 1995 i 1997). Lata dziewięćdziesiąte to kilka serii monograficznych. Ukazała się pierwsza z kilku planowanych monografii polskich pułków kawalerii: „14 Pułk Ułanów Jazłowieckich 1918 – 1945. Zarys dziejów” (Koszalin 1994). W przygotowaniu znajduje się monografia 15 Pułku Ułanów Poznańskich i 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich im. Króla Bolesława Chrobrego. Z dużym zainteresowaniem na rynku wydawniczym spotkała się seria monografii kalendariów z dziejów Wojska Polskiego 1914 – 1921. W połowie 1990 r. ukazała się „Wojna polsko – bolszewicka” (t. 1 i 2) napisana przez prof. Mieczysława Wrzoska, dr. Grzegorza Łukomskiego i dr. hab. Bogusława Polaka, uzyskując bardzo dobre recenzje. Podobnie było z kolejną książką: „Wojna polsko – ukraińska” autorstwa Grzegorza Łukomskiego, Czesława Partacza i Bogusława Polaka (Koszalin – Warszawa 1994). Zaistniała potrzeba szybkiego jej dodruku. Następnie opublikowano: „W obronie Wilna, Grodna, Mińska. Front litewsko – białoruski wojny polsko – bolszewickiej 1918 – 1920” (autorzy Grzegorz Łukomski i Bogusław Polak) i tychże: „Powstanie Wielkopolskie 1918 – 1919” (Koszalin – Warszawa 1995). W druku znajduje się następny tom: „Wojsko Polskie w Rosji 1914 – 1920” (Piotr Bauer, Grzegorz Łukomski i Bogusław Polak). Powstaje także seria „generalska”. Po mojej biografii gen. Stanisława Taczaka i biografii gen. Witolda Dzierżykraj – Morawskiego pióra dr. Andrzeja Jaracza, opublikowane zostaną także inne prace. Ale o tym w innym miejscu. Ogromnej życzliwości w obcowaniu z CAW doświadczali także moi studenci, a teraz doktoranci. W latach 1977 – 1979 w CAW organizowaliśmy obozy naukowe dla studentów historii UAM. Powstały prace magisterskie, później także doktorskie. Do CAW przyjeżdżałem też ze studentami Wydziału Mechanicznego Politechniki Koszalińskiej, tak długo, jak istniało moje seminarium magisterskie z historii nauk i techniki wojskowej. Z inicjatywy studentów tego Wydziału powstało Koło Naukowe Historyków Polskiej Techniki Wojskowej; ponad siedemdziesiąt prac inżynierskich i magisterskich to namacalny efekt „zarażenia” inżynierów bakcylem historii. Wyniki ich badań archiwalnych znalazły też swój efekt w publikacjach, referatach na konferencjach historyków polskiej myśli techniczno – wojskowej. Nie wyobrażam sobie efektów w pracy moich doktorantów bez pomocy CAW. Seminarium skrzyknięte przy Katedrze Nauk Humanistycznych i Stosunków Międzynarodowych jest spore. Dziewięciu szczęśliwców trudy ma już za sobą, w czerwcu 2003 r. odbędzie się „okrągła” obrona. Kilkanaście osób otworzyło już przewody. Zdecydowana większość doktorantów zdecydowała się na tematykę historyczno – wojskową. Są to oficerowie Wojska Polskiego i Straży Granicznej, nauczyciele akademiccy, prawnicy, dziennikarze, pracownicy administracji państwowej i samorządowej itd. Przygotowane jest też otwarcie kilku dalszych przewodów, m.in. na temat działalności politycznej gen. Władysława Andersa; podjęto prace nad biografiami generałów: Klemensa Rudnickiego, Gustawa Paszkiewicza, Bronisława Rakowskiego, Władysława Bobińskiego, kapelanów 2. Korpusu gen. W. Andersa. Obawiam się, że dalsze wyliczanie różnych innych inicjatyw naukowych, do których przyłożyłem rękę w Wielkopolsce i na Pomorzu zanudzić może Czytelników. Wymienię tylko cykl publikacji i konferencji: „Polskie działania obronne 1939 r.”, wspomnianą już „Polską myśl techniczno – wojskową XIX - XX w.”, „Dzieje militarne Wielkopolski i Pomorza XIX – XX w.”, „Konspirację wojskową na tzw. ziemiach wcielonych do Rzeszy 1939 – 1945”, „Polskie formacje graniczne 1918 – 1939”. Na koniec podzielę się jeszcze jedną uwagą. Każdy historyk, czy też przedstawiciel innego zawodu (lekarzy, prawników, artystów), liczy na to, że dzieci pójdą ich śladem. Często doświadczają rozczarowania. Mój starszy syn ukończył wyższą uczelnię techniczną, młodszy ekonomię. I tu pełne zaskoczenie! W trakcie moich kwerend archiwalnych w kraju i za granicą młodszy syn wciągnięty został w wir historii. Napisał pracę magisterską na temat sowietyzacji polskiego rolnictwa i przemysłu w latach 1944 – 1956. Ale już temat rozprawy doktorskiej jest miodem na serce ojca: w moim poznańskim Instytucie Historii otworzył przewód doktorski na temat roli służb kwatermistrzowskich w zabezpieczeniu działań bojowych 2. Korpusu Polskiego gen. W. Andersa 1941 – 1945. W zeszłym roku, podobnie jak przed laty jego ojciec, równie serdecznie przyjęty został w CAW. O pięknym Jubileuszu wojskowej służby archiwalnej można było pisać bardzo poważnie, można także osobiście. Wybrałem drugą drogę, chcąc podziękować Paniom i Panom za to, że swoją wiedzą, pasją i życzliwością przyczynili się do spełnienia moich młodzieńczych planów. A to dużo, to bardzo dużo.