Pobierz PDF - Nowa Konfederacja

Transkrypt

Pobierz PDF - Nowa Konfederacja
„Nowa Konfederacja” nr 18, 6–12 lutego 2014
www.nowakonfederacja.pl
Zadanie dla Kościoła:
przemyśleć tematy społeczne
Z o. Maciejem Ziębą
rozmawia Stefan Sękowski
o. Maciej Zięba oP
Teolog, publicysta, działacz opozycji demokratycznej
Są księża społecznicy, których nie jest mało i którzy robią wspaniałe rzeczy. Ale polska parafia jest wciąż głównie „kombinatem sakramentalnym”.
Kościół często odpowiada tylko na problemy doraźne.
Jak ojciec ocenia zainteresowanie polskiego Kościoła sprawami społecznymi?
Myślę, że dłużej. W kraju wolnym spadła
na nas nowa odpowiedzialność. Ale Kościół
nie jest w braku tej strategicznej refleksji
odosobniony. Jest częścią rzeczywistości
społecznej w Polsce, w której nadal brakuje
np. ważnych think tanków, które zajęłyby
się problemami demograficznymi czy bolesną kwestią dziedziczenia nędzy, a także
nierównościami społecznymi albo czy
zwalczaniem bezrobocia. Tu bowiem nie
chodzi o pojedynczy, nawet sensowny
tekst, ale o kompetentną debatę publiczną,
która pomoże wyrwać te dylematy ze
szponów partyjnej polityki.
Polski Kościół to wielowymiarowa, wielopokoleniowa, bardzo złożona wspólnota,
więc nie ma na to pytanie prostej odpowiedzi. Istnieje spore, często niezauważane
zaangażowanie, które jest najcenniejsze
– to ogromna liczba malutkich fundacji,
grup samopomocowych, lokalnych Caritas,
które starają się zmniejszyć różnego rodzaju dolegliwości. Ta praca jest często
mało znana – to może być biznesmen,
który uruchamia pomoc dla domu dziecka,
panie gotujące zupę dla ubogich, ksiądz
pomagający alkoholikom i aktywizujący
ich zawodowo. Spotykam mnóstwo takich
działań i bardzo je cenię, bo to konkret.
Ale zarazem, niestety, brakuje mi szerszej
refleksji nad sprawami społecznymi i koordynacji działań.
Przecież Kościół ma narzędzia do tego,
żeby się tymi problemami zajmować,
zawarte w katolickiej nauce społecznej.
Dlaczego z nich nie korzysta?
W dużej mierze dlatego, że stara się odpowiadać na problemy doraźne, porzucając
długofalową refleksję. Tak jest zresztą nie
tylko w Kościele – wszyscy widzimy, jak
co pewien czas incydenty rozdęte do rangi
To problem ostatnich kilku lat czy
może trwa już dłużej, np. od upadku
komunizmu?
1
„Nowa Konfederacja” nr 18, 6–12 lutego 2014
www.nowakonfederacja.pl
spraw wagi państwowej angażują cały
aparat państwa i wszystkie media, choć
to sprawy piąto- albo i setnorzędne. Brakuje myślenia strategicznego i strukturalnego.
chodzi o drobne wsparcie jakiejś organizacji charytatywnej raz na jakiś czas, ale
regularną pomoc, o poczucie odpowiedzialności za stan spraw społecznych,
o nasze stałe zaangażowanie płynące
z tego, że jesteśmy ochrzczeni. Po 25
latach od upadku komunizmu jest już
w Polsce wiele osób całkiem zamożnych
– a poczucie, że zamożny katolik ma fundamentalny obowiązek dzielenia się z tymi,
którym się gorzej powodzi, że elementarna
wierność Ewangelii wymaga, by szczodrze
wspierać dzieła edukacyjne i charytatywne,
nadal jest znikome. Wolontariat wciąż
nie jest zjawiskiem powszechnym.
Istnieje Rada ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski. Ona powinna
zajmować się takim myśleniem. Czy
to robi?
Kiedyś byłem konsultantem tej Rady, ale
po pewnym czasie wraz z paroma innymi
jej członkami doszliśmy do wniosku, że
to mało produktywne. Wyznam, że trochę
się wtedy zraziłem. Ale to było dobrych
kilka lat temu. Prac obecnego składu Rady
nie będę oceniał.
Poczucie, że zamożny
katolik ma fundamentalny
A inne działania Episkopatu?
obowiązek dzielenia się
Przykładowo w 1999 r. Synod zalecił napisanie czegoś w rodzaju „katechizmu
obywatelskiego” dla młodych ludzi. Co
roku setki tysięcy osób wchodzi w pełnoletniość, dobrze by było w ramach lekcji
religii uczyć ich także mądrego patrzenia
na sprawy społeczne, pokazać, że z Ewangelii wypływa imperatyw, by być dobrym,
odpowiedzialnym obywatelem, również
uczyć ich uczciwego oceniania programów
różnych partii, tego, jak budować dobro
wspólne i tworzyć solidarne społeczeństwo.
Minęło lat 15 i nic takiego nie powstało.
Pomysłów na inne inicjatywy może być
wiele. Przykładowo mógłby powstać dokument w skali kraju o ewangelicznym
obowiązku dzielenia się z potrzebującymi,
nie tylko pieniędzmi czy żywnością i odzieżą, lecz także wolnym czasem oraz
modlitewnym wsparciem. W USA bez porównania więcej chrześcijan ma poczucie
obowiązku dzielenia się z innymi. Nie
z tymi, którym się gorzej
powodzi, że elementarna
wierność ewangelii
wymaga, by szczodrze
wspierać dzieła edukacyjne
i charytatywne, nadal jest
znikome
Jak wygląda praca formacyjna w zakresie spraw społecznych w polskich
parafiach?
Jest mało rozbudzona. Są księża społecznicy, których nie jest mało i którzy robią
wspaniałe rzeczy. Ale polska parafia jest
wciąż głównie „kombinatem sakramentalnym”. Oczywiście udzielanie sakra2
„Nowa Konfederacja” nr 18, 6–12 lutego 2014
www.nowakonfederacja.pl
mentów jest najważniejsze, ale nie można
skupiać się tylko na chrztach, pierwszych
komuniach oraz ślubach. Parafia powinna
być żywą, dynamiczną wspólnotą wspólnot. Niestety, wielu księży po prostu nie
czuje tego wymiaru, nie przychodzi im
do głowy, że można coś w tym zakresie
zrobić. A i świeccy rzadko wychodzą
z własnymi inicjatywami.
glądami na politykę i ekonomię, zamiast
patrzeć na te problemy w świetle nauczania
społecznego Kościoła. Dużym niebezpieczeństwem dla nas, księży, jest także to,
że ze świeckimi spotykamy się jedynie za
kratką w konfesjonale, po drugiej stronie
ołtarza i po przeciwnej stronie biurka
w kancelarii parafialnej. To buduje niepotrzebny, szkodliwy dystans. Bronimy
się tym, że jesteśmy zapracowani. To
prawda, ale buduje to poczucie obcości,
brakuje przestrzeni do rozmowy o różnych
ludzkich sprawach, również o problemach
społecznych.
A zna ojciec pozytywne przykłady?
Jest ich wiele. Nie chcę wymieniać konkretnych, bo musiałbym wymienić przynajmniej kilkadziesiąt takich, które znam
osobiście. Przykładowo przy wielu parafiach istnieją grupy charytatywne, do których ludzie mogą zgłaszać, że np. w pobliżu
mieszka rodzina z ośmiorgiem dzieci,
która żyje w biedzie, bo rodzice, choć się
starają, nie są w stanie ich utrzymać,
a wstydzą się prosić o pomoc. Taka grupa
zbiera pieniądze czy ubrania i pomoc rozprowadzana jest oddolnie, przez znajomych albo sąsiadów. Takie grupy istnieją
przy, powiedzmy, 10 proc. polskich parafii,
to sól ziemi. I to całkiem spory potencjał.
Jednak takie grupy powinny istnieć wszędzie.
Jakimi kwestiami w zakresie spraw
społecznych Kościół powinien zająć
się w pierwszej kolejności?
Są nimi np. dziedziczenie nędzy, sprawy
młodych małżeństw, katastrofa demograficzna. Innym dylematem jest niedostateczny dostęp do edukacji. Fundacja Nowego Tysiąclecia przyznaje stypendia na
naukę dla dzieci z ubogich rodzin. To
niesłychanie ważne, ale chodzi o to, by
szeroko upowszechniać dostęp do edukacji.
Dlatego potrzeba także wsparcia na dole,
w parafiach. Znam takie przypadki, że
3 zł, które trzeba wydać, by dojechać autobusem do szkoły średniej do miasta
powiatowego, jest przeszkodą nie do przeskoczenia. Brak tych 3 zł może skazać
kogoś na bezrobocie w przyszłości. Tego
nie załatwią programy rządowe, to musi
być reagujące, samoorganizujące się społeczeństwo, żywe wspólnoty chrześcijańskie. Wielkim wyzwaniem dla Kościoła
jest bezrobocie młodych ludzi. Na ten
problem trzeba patrzeć nie tylko ekonomicznie, lecz także społecznie, psychologicznie i duchowo. Trzeba wspierać ludzi
w poszukiwaniu pracy, pomagać im w zdo-
Księża są przygotowani do tego, by
rozmawiać z wiernymi o sprawach
społecznych? Nie przypominam sobie,
żebym kiedyś słyszał w parafii kazanie
o etyce pracy czy przedsiębiorczości.
Niestety często to nauczanie jest historycznym wykładem o dokumentach, dużo
mniej o praktyce. Księżom wyraźnie brak
formacji w tym względzie. Dlatego wobec
konkretnych wyzwań często dzielą się po
prostu własnymi – prawie zawsze amatorskimi, a często emocjonalnymi – po-
3
„Nowa Konfederacja” nr 18, 6–12 lutego 2014
www.nowakonfederacja.pl
Tak się dzieje?
bywaniu nowych kompetencji, ale przede
wszystkim, zawsze, a zwłaszcza gdy pozostają bez pracy, być razem z nimi, nie
dać się im zamknąć w skorupie niewiary
we własne siły i w poczuciu beznadziei.
Nie pomagając człowiekowi, który długo
nie może znaleźć pracy, można wepchnąć
go w stan desperacji, agresji lub depresji
oraz autodestrukcji duchowej. Z tymi
sprawami wiąże się bardzo trudny problem
emigracji zarobkowej. Jeden rodzic wyjeżdża, drugi zostaje…
Niestety, za rzadko. Wielu księży widzi
problemy, ale raczej narzeka na państwo,
na samorząd, na partie, że to one są
winne, a nie próbuje przeciwdziałać trudnościom. Owszem, rozwija się duszpasterstwo emigracji, jednak dobrze by było,
żeby duszpasterstwo po obu stronach, tej
„krajowej” i tej „emigracyjnej”, skoordynować, by pomagało łączyć się rodzinom.
Ale to naprawdę trudne wyzwanie i wymaga szerokiego planu, integrowania na
poziomie co najmniej diecezjalnym.
Albo wyjeżdżają oboje i w Polsce zostają „eurosieroty”. Emigracja zarobkowa bywa niestety przyczyną rozwodów, rozpadu więzi w rodzinie.
Czy Kościół w wystarczającym stopniu
wypowiada się na temat konkretnych
rozwiązań prawnych, które mogłyby
rozwiązywać te problemy?
Często ograniczamy się do narzekania na
państwo, że to ono jest temu winne, lecz
to także poważny problem duszpasterski.
Trzeba zidentyfikować osoby, które z danej
parafii wyjechały, i otoczyć mocną opieką
tę część rodziny, która została. Można
organizować spotkania rodzin, generować
wspólną modlitwę, wymianę doświadczeń,
edukację i zabawę. Trzeba też rozwijać
duszpasterstwo emigracji, żeby osoby,
które chcą, mogły liczyć tam na wsparcie
duchowe, żeby miały pod ręką księdza.
Trzeba przypominać, że nie można się
dać zjeść pracy, że ważny jest częsty kontakt z rodziną. Czasem po prostu trzeba
nauczyć obsługiwać Skype’a. Wspólnota
powinna również zabudować przestrzeń
samotności, trzeba uświadamiać, że ucieczka od osamotnienia w ramiona innej
osoby jest niszcząca dla wszystkich, rozbija
rodzinę, krzywdzi dzieci. Duszpasterz,
który widzi wśród siebie żywych ludzi
z ich realnymi problemami, aż skrzy od
pomysłów, jak ich wesprzeć w trudnościach.
Gdybym powiedział, że w wystarczającym,
to dopiero by znaczyło, iż jest naprawdę
źle. Zawsze można zrobić i lepiej, i więcej.
I ma pan rację, ewangeliczne pilotowanie
problemów społecznych i sugerowanie
kierunków rozwiązań jest ważną misją
Kościoła. Chodzi o to, by było ono kompetentne i nieuwikłane w partyjną politykę.
Musimy jednak pamiętać, że na państwo
przerzucamy jedynie to, z czym społeczeństwo, oddolnie, samo sobie nie zdoła
poradzić. Tu kłania się zasada pomocniczości, więc dla Kościoła działanie zaczyna
się od parafii, lokalnego samorządu, diecezji. Niestety, często mamy pochodzącą
jeszcze z PRL mentalność, która podpowiada nam, że to państwo jest winne, bo
to ono powinno rozwiązywać wszystkie
nasze bolączki. To rodzi poczucie bezradności: co my, robaczki, możemy?. A zarazem zwalnia z odpowiedzialności. A to
właśnie my, „robaczki”, powinniśmy zacząć
organizować się i razem działać, a dopiero
4
„Nowa Konfederacja” nr 18, 6–12 lutego 2014
www.nowakonfederacja.pl
wtedy, gdy sobie z czymś nie radzimy, iść
o szczebel wyżej. Tak w PRL działała „Solidarność”. I bardzo nam potrzeba takiej
oddolnej, samoorganizującej się ludzkiej
i chrześcijańskiej solidarności w wolnej
Rzeczypospolitej.
Stefan SęKowSKi
Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”,
dziennikarz „Gościa Niedzielnego”
5

Podobne dokumenty