Monitoring mediów

Transkrypt

Monitoring mediów
DZIENNIK GAZETA PRAWNA
2014-02-03
opinia O Jacku, który chciał być saperem
d wręczenia Nagród Kisie­
la 2013 minęło już trochę
czasu, a ja wciąż zachodzę
w głowę, czym kierowa­
ła się szacowna kapituła,
przyznając jedną z nich - i to właśnie
w tym roku - Jackowi Rostowskiemu. Uzasadnienie: za „bycie saperem
polskiej gospodarki", budzi dodatko­
we zdumienie i niesmak. Dlatego moje
zaproszenie na uroczystość w Bibliote­
ce Uniwersytetu Warszawskiego trafi­
ło do kosza.
Saper naraża życie dla innych. Cdy
rozbraja ładunek wybuchowy, jeden
fałszywy ruch oznacza śmierć, ale jego,
sapera. Przecinając kabelki w urojonej
bombie podłożonej jakoby pod polski­
mi finansami przez reformę emerytal­
ną sprzed kilkunastu lat saper Jacek
wiedział, że skutki dotkną wszystkich,
tylko nie jego samego. To, czy będzie
miał z czego żyć na starość, nie zależy
przecież od liczby i jakości filarów
w polskim systemie emerytalnym.
Saper Jacek w ogóle wie wszyst­
ko lepiej od wszystkich - i gdy trzeba
wszystkim wygarnie. Zarządzający
funduszami emerytalnymi usłysze­
li, że są „rakiem", zwykli Polacy - że
OFE są gorsze od ZUS-u, czyli że in­
westowanie pieniędzy jest gorsze
O
Wojciech
Szefąg
dziennikarz
Telewizji
Polsat
od ich braku, a profesorowie eko­
nomii i prawa, że „nic nie rozumie­
ją", zwłaszcza że nie są patriotami,
bo gdyby nimi byli, „dbaliby o finan­
se państwa". Dbaliby tak, jak rozumie
to on, saper Jacek. Powiedział to czło­
wiek, którego ojciec nie mógł wrócić
po II wojnie światowej do Polski, bo
ci, którzy w niej wtedy rządzili, mieli
inną - niż tata sapera Jacka - defini­
cję patriotyzmu.
Prawdziwy saper myli się tylko raz
- i tego o saperze Jacku powiedzieć
nie sposób. Mniejsza już o pomyłki
w szacowaniu wpływów do kolejnych
budżetów. Mniejsza o brak reformy
finansów państwa i kolejne przepisy,
które krytykują przedsiębiorcy
- ci zawsze narzekają i już przez
samo swoje istnienie zawadzają na
drodze do gospodarczego rozkwitu!
Mniejsza już nawet o złamane słowo
w sprawie terminu obowiązywania
podniesionej stawki VAT - w końcu,
który polityk dotrzymuje przyrze­
czeń? Skoro jednak słyszeliśmy tak
niedawno i tak często z ust partyj­
nych kolegów sapera Jacka, że bez
prezydenckiego podpisu pod ustawą
demolującą OFE groziła nam kata­
strofa budżetowa, logiczne wydawa­
łoby się pytanie: jaki tytan ekonomii
do tak ryzykownej sytuacji doprowa­
dził? Nikt jednak nie pyta, bo i po co
- saper Jacek sam wie przecież naj­
lepiej, jak wiele dokonał: „Jestem na
ławce rezerwowej i szczerze mówiąc,
udowodniłem sam sobie, że jestem
w stanie dość dużo zrobić i wypróbo­
wać swoje umiejętności oraz udowod­
nić, że się ma pewne talenty i jest
się w stanie coś osiągnąć dla kraju.
Myślę, że to udowodniłem z dość dużą
nadwyżką. Ja nie muszę już udowad­
niać ani sobie, ani innym, co jestem
w stanie zrobić" (wywiad dla TVP 1
z 16 stycznia). Kiedy my zastanawia­
my się, co Trybunał Konstytucyj­
ny powie na nacjonalizację majątku
prywatnych firm finansowych, na
powrót cenzury (zakaz reklamy OFE
przy braku podobnych ograniczeń
dla ZUS) oraz nad tym, jakie skutki
w dłuższej perspektywie mieć będzie
to wszystko dla całej gospodarki,
saper Jacek już myśli o rozbrajaniu
bomb pod fotelami w Parlamencie
Europejskim: „Jestem gotów zagrać
tam i wtedy, kiedy trener to zasuge­
ruje i jeżeli to pasuje do moich umie­
jętności. Ale to oczywiście musi być
dobre (...) rozwoju gospodarczego
Polski" (tamże). Szukaliście „polskiej
Nokii" - oto jest! To saper Jacek.
Nie wiem, czy świadkom wręcze­
nia nagrody przypadł do gustu ser­
wowany po uroczystości poczęstunek
- wybór dokonany przez kapitu­
łę nagrody był wystarczająco ciężkostrawny. A sam Kisiel patrzył na to
z zaświatów, popijając ulubioną wó­
deczkę - dla zdrowia i w lepszym to­
warzystwie.
Dość drwin - prawdziwych saperów
polskiej gospodarki zobaczyłem kilka
dni później, na gali Business Centre
Club. Polscy przedsiębiorcy odbiera­
li laury za stworzenie miejsc pracy
i za dzielenie się jej efektami z tymi,
którym los nie dal takiej szansy lub
odpowiednich talentów. Pan minister
ściskał dłonie, wręczał, zapewniał, de­
klarował i obiecywał.
Ciekawe, ile osób na sali myśla­
ło wtedy o tym samym - o histo­
riach ludzi, którzy kilka miesięcy
czy godzin po powrocie z takiej czy
innej gali na codzienne pole minowe
polskiej rzeczywistości wpadali na
ładunki znane jako CBA, urząd skar­
bowy, prokuratura, inspekcja pracy,
urząd celny i wiele, zbyt wiele innych.
Dziś w garniturze i muszce albo
w wieczorowej sukni, a jutro? Ci sape­
rzy mylą się naprawdę tylko raz, nie­
stety. Kto następny?