Luizo, jeśli to czytasz – witaj. Jeśli nie czytasz – żegnaj. Od tego

Transkrypt

Luizo, jeśli to czytasz – witaj. Jeśli nie czytasz – żegnaj. Od tego
Luizo,
jeśli to czytasz – witaj.
Jeśli nie czytasz – żegnaj.
Od tego zależy, czy ten list stanie się początkiem, czy końcem naszej korespondencji.
Przede mną wznosi się przywiędłe słońce, a ja spoglądam na Paryż, któremu październik nadał
bladość udręczonego chorobą stworzenia, nękanego przez zeschłe liście i udręczonego hałasem
ulicznego ruchu, które łakomie czeka, aż wreszcie nadejdzie spokój. Niech żyje zima! Mija letnie
otępienie i stolica niecierpliwie czeka, aż nadejdzie chłód, będzie sucho i świetliście. Miastu wystarczą dwie pory roku – jedna pełna duchoty, a druga chłodu.
Luizo, zamieńmy naszą zranioną namiętność w spokojne, pogodne uczucie. Wierz mi, że przez
te ostatnie lata ceniłem w Tobie o wiele więcej niż tylko Twoją skórę i uda oraz nasze pieszczoty.
Uwielbiałem kobietę, którą jesteś – Twoją błyskotliwą inteligencję, cięte riposty, poczucie
humoru, entuzjazm. Dlaczego nasze rozstanie ma mnie pozbawić wszystkich tych cudowności? Czy
naprawdę jestem skazany na utratę Ciebie? Czyżby seks miał być jedynym biletem wstępu?
Nie chcę za to żadnych listów ociekających frustracją, wysmarowanych wołaniem o czułość lub
seksualne wyskoki, takich jak te histeryczne, waginalne wypociny, które dziś opanowały ekran
mojego komputera i które właśnie wyrzuciłem do kosza, naciskając klawisz „Usuń”. Nasz związek
dobiegł końca, Luizo. Zdaj sobie z tego sprawę, nie staraj się temu zaprzeczać. Nie będziemy już
razem sypiali – dzieli nas teraz tysiące kilometrów.
Kiedy kończy się jakaś ścieżka, rysuje się inna. Nie jesteśmy już kochankami – zostańmy przyjaciółmi. Niby czemu nie? Nigdy jeszcze nie było przyjaźni.
Proszę Cię, nie niszcz naszych dobrych wspomnień swoim pożądaniem, bo mogą zniknąć.
Adam
Adamie,
jeśli przyjaźń ma być umieralnią miłości, nienawidzę przyjaźni.
Luiza