opis

Transkrypt

opis
Dzień 10 - 16 września 2015 – ŚRODA
Zapowiedź Rainbow Tours
Po wczesnym śniadaniu przejazd do Parku Narodowego Aqua Azul - chwila wytchnienia przy
kaskadach wodnych otoczonych zielenią selwy, dla chętnych kąpiel. W sytuacji kiedy dojazd
do Aqua Azul nie będzie możliwy - zwiedzanie wodospadów Misol Ha. Następnie przejazd do
Palenque i zakwaterowanie w hotelu. Kolacja i nocleg. (Trasa ok. 250 km).
Nieco lżejszy był dziś dzień. Znów wstaliśmy bardzo wcześnie i dostaliśmy na
śniadanie tylko suchy prowiant (nie lubię tego, bo nie można sobie pochodzić i powybierać
coś więcej do żarcia). Zatrzymaliśmy się w jakiejś wiosce w stanie Chiapas. Mieszkańców było
niewielu, ale było widać jak pracują ciężko. Selwa rośnie szybko, a więc trzeba się z maczetą
nabiegać, by nie zarosły domostwa. Gdy wysiedliśmy, pewnie w restauracji liczono, że coś
zamówimy. A tu nie, tylko toaleta (płatna, więc coś tam zarobili), a zamiast coś zamówić, to
żarliśmy swój suchy prowiant z hotelu. Gdy odjeżdżaliśmy dzieci zagrodziły na drogę
sznurkiem, „żądając” pieniędzy i cukierków. Autobusy jednak nie zatrzymały się. Ruch był w
ogóle niewielki. Nieliczne wsie, które się pojawiały ukazywały biedę Indian z Chiapas.
Park Aqua Azul na szczęście udało się zwiedzić. Na przestrzeni niezbyt wielkiej można
sobie podejść do różnych punktów kaskady rzeki, wśród selwy jak pisze Rainbow Tours, ale i
wśród wielu straganów z pamiątkami. Oprócz zwiedzania skorzystałem z możliwości kąpieli
w chłodnej wodzie. A upał dziś był niemożebny. Po kąpieli kupiliśmy parę pamiątek, a wśród
nich koszulkę t-shirt z kalendarzem majańskim. Nawet nie doceniłem jej, ale jest ona
wyjątkowa. W słońcu zaczyna być kolorowa, w cieniu jest czarno-biała i taką ją kupiłem.
Nazajutrz już ją założyłem i współuczestniczka mówiła, że koszulka zmienia kolory, ale
sądziłem, że jest bardziej może wyrazista. Zauważyłem to wszystko dopiero w Cancun. Lubię
tę koszulkę.
Po odprężającym pobycie w Aqua Azul pojechaliśmy do Palenque. Tam zostawiliśmy
niechętnych wycieczce fakultatywnej, a my udaliśmy się do prywatnego podobno parku
zwierząt. Warto było, choć pot z nas się lał. Liczne zdjęcia pokazują.
Pojechaliśmy na koniec do hotelu w centrum miasta. Miasto jest nowe, bo powstało
dopiero po odkryciach archeologicznych, które to oglądać mamy jutro. W mieście największą
atrakcją był market, w którym zrobiliśmy zakupy. Tam spotkałem starszego pana, który
mówił trochę po angielsku, ale popisywał się znajomością wielu polskich rzeczowników i
przymiotników. Był w tym zadziwiająco dobry, ale po polsku mówić nie potrafił. Słów nauczył
się od polskich turystów. Nazajutrz spotkałem go a kompleksie archeologicznym. Sądziłem
początkowo, że może jest przewodnikiem, jednak chyba był tylko hobbystą, który lubić
przebywać z turystami i może coś tam przy nich wyhandlował. Sympatyczny człowiek. Jedno
ze zdjęć z marketu przedstawia go ze mną.