Uzdrowił wielu (Msza radiowa - OL 2015)
Transkrypt
Uzdrowił wielu (Msza radiowa - OL 2015)
V Niedziela Roku - B Job 7,1-4. 6-7; 1 Kor 9,16-19. 22-23; Mk 1, 29-39 Uzdrowił wielu Wokół Jezusa gromadziły się rzesze ludzi. Spragnieni byli słowa, jakie im Jezus głosił. Przychodzili także, by szukać uzdrowienia duszy i ciała. Jak mówi dzisiejsza Ewangelia: „Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił”. Możemy sobie wyobrazić, jak bardzo był zajęty i zmęczony. A mimo to: „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne i tam się modlił”. Wiedział, jak wiele ludzi czeka jeszcze na uzdrowienie, jak wielu przychodzi do Niego ze swoimi bolączkami. Po dziś dzień, tyle ludzi na całym świecie cierpi, a On jednak usuwał się w cień, aby trwać na modlitwie. Nawet Jezus potrzebował czasu dla siebie, odpoczynku, modlitwy. Potrzebował kontaktu ze swoim Ojcem, Bogiem. To jest sekret Jego ogromnej mocy i skuteczności działania. My także potrzebujemy kontaktu z Bogiem, aby napełnić się mocą Bożą, która pomaga pełniej i sensowniej żyć. Dzisiejszy człowiek popada, jak nigdy dotąd, w różnego rodzaju depresje, gubi się w życiu. Dlaczego? Bo zagubił nieraz zdolność kontaktu z Bogiem. Traci wolny czas siedzeniem godzinami przed telewizorem, na stadionie, czy w galeriach handlowych. Nie ma czasu na refleksję, na zastanowienie się i rozmyślanie nad samym sobą, nad wartością i celem swojego życia. Nie ma ochoty i czasu na modlitwę. Godne podziwu jest często nasze poświęcenie dla innych. Potrzebujemy jednak czasu także i dla siebie, chwili odpoczynku i spokoju. Potrzebujemy czasu, aby wznieść swoje myśli do Boga, aby w świetle Jego nauczania i woli, wszystko poustawiać w swoim życiu na właściwym miejscu. Gdy tego zabraknie, wtedy może się okazać, że cały nasz trud i poświęcenie dla innych pójdzie na marne i nie doczekamy się wdzięczności. Pozostaniemy sami. Papież Pius XI powiedział przed laty, że „najcięższą chorobą naszych czasów jest brak refleksji”, która jest przyczyną wszelakiego zła. Ta choroba przejawia się w tym, że „człowiek ustawicznie i gwałtownie wylewa się na zewnątrz”, kierowany „nienasyconą żądzą bogactw i rozkoszy”. Człowiek porwany przez „rzeczy zewnętrzne i przemijające”, nie zastanawia się nad sobą, nie znajduje czasu na to, aby spojrzeć w swoje wnętrze i wsłuchać się w głos Boży, który w nim rozbrzmiewa. A przecież od naszego wnętrza napełnionego Bogiem zależy doskonałość naszych czynów zewnętrznych. To właśnie w kontakcie z Bogiem odnajdujemy siłę i mądrość życia. W dzisiejszej Ewangelii słyszeliśmy, że ludzie chorzy, cierpiący, nieszczęśliwi, obarczeni wyrzutami sumienia, garnęli się do Chrystusa. On nie tylko uzdrawiał ich z chorób ciała. On leczył także złamanych na duchu. Ileż ludzi, dawniej i dziś, dźwiga ból swojego cierpienia i samotności? Ileż z nich staje przed pokusą zwątpienia w wartość i sens życia? Ileż z nich zamiast widzieć w życiu wspaniały dar Boga, dostrzega w nim jedynie gorycz i udrękę? Dzisiejsze pierwsze czytanie ukazuje nam postać Hioba. Kiedy mu się dobrze powodziło miał wokół siebie wielu przyjaciół. Ale gdy szczęście odwróciło się od niego, kiedy stracił wszystko, swoich najbliższych, dobra materialne, kiedy dotknęły go choroby i smutek, został w cierpieniu sam. Nawet żona i kilku jego dawnych przyjaciół drwiło z niego, 1 że mimo tych nieszczęść, nadal trwa przy Bogu. Hiob jest tą postacią, która uczy nas, że w życiu człowieka są różne sytuacje i próby. On tę próbę przeszedł zwycięsko, nie zwątpił. Odkrył tajemnicę szczęścia w wiernym trwaniu przy Bogu, “pomimo wszystko”. Może wśród tych, którzy przychodzili do Pana Jezusa, aby ich uzdrowił, odnajdujemy także siebie, naszą sytuację życiową. Może podobnie jak oni, także i my czujemy się bardzo osamotnieni i opuszczenia w chorobie i starości przez najbliższych i przyjaciół. Nie traćmy nadziei, przybliżmy się do Chrystusa, bo On nie tylko leczy i uzdrawia, On naucza o miłości. Przy Nim odkryjemy, że życie jest wartością i ma swój głęboki sens nawet w cierpieniu. On nikogo nie unika, nikim nie gardzi, nie wypowiada słów, które zadają ból i cierpienie. On jest Miłością, która zbawia człowieka i świat. Od samego początku swojej publicznej działalności Chrystus powoływał uczniów. Oni byli nie tylko świadkami jego nauczania i dobroci, ale sami również mieli stawać się coraz bardziej apostołami na Jego wzór. Pragnienie naśladowania Chrystusa było głównym celem ich ziemskiego życia. Nas także wzywa Chrystus, abyśmy jak św. Paweł “wszystko czynili dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział”. Wszyscy jesteśmy wezwani do tego, aby głosić słowem i czynem, że Bóg jest Miłością, że jest z nami zawsze, pomimo różnych trudnych chwil i momentów, jakie przeżywamy niekiedy w życiu. On pochyla się nad nami, pociesza i podnosi z upadku, koi ból, leczy rany, obdarza swoją miłością i nam błogosławi. Msza radiowa, Orchard Lake 2015 2