Polska była poetyką mego pokolenia ". Polska w

Transkrypt

Polska była poetyką mego pokolenia ". Polska w
NAPIS SERIA VI 2000
„Polska była poetyką mego pokolenia ... ".
Polska w świadomości inteligencji rosyjskiej
w czasach odwilży - doświadczenie Brodskiego
Irina Adelgejm
'H APIS Seria VI 2000
Irina Adelgejm
„Polska była poetyką mego pokolenia...”.
Polska w świadomości inteligencji rosyjskiej
w czasach odwilży — doświadczenie Brodskiego
ażda periodyzacja w pewnym stopniu jest wynikiem umowy. Wychodząc z tego zało­
żenia, co mamy uważać za przełom? Czy wydarzenia z konkretną datą? Czy też proces
historyczny, którego linie ogólne, osiągające pewną „masę krytyczną”, dają się zauważyć tylko
na przestrzeni czasu?
W jaki więc sposób powiązać ze sobą odwilż początku lat sześćdziesiątych i wydarzenia
lat 1989-1990, a także czas stagnacji, mówiąc z rosyjska: „zastoju” pomiędzy nimi, przeciw­
stawny przełomowi nawet semantycznie?
Przecież zupełnie oczywiste jest, że psychologicznie przełom dojrzewał właśnie w tam­
tym czasie. Czy można mówić o dwóch punktach, określających ten czas, jako o dwóch
przełomach? A może w przyszłości będą one oznaczały początek i koniec jednego okresu,
w którym powstały określone formy współistnienia dwu kultur? Jeśli rozpatrywać współ­
działanie tych kultur jako formę współistnienia Polski i Rosji w ciągu pięciu ostatnich
dziesięcioleci, to właśnie ono poprzedziło przełom i prowadziło do niego. Mówiąc więc
K
o formach współistnienia podczas odwilży, musimy przekroczyć ścisłe ramy tego okresu.
Sam model stosunku do Polski w tym okresie ma kilka poziomów. Po pierwsze, fakty
empiryczne, które tworzą realność współistnienia i współdziałania. Po drugie, psychologia
odrębnych grup, stanowiących naród (i państwo) oraz poszczególnych ludzi, tworzących
kulturę: określone impulsy i motywy wytwarzają określone formy zachowania się, w których
realnie przejawia się współistnienie. Dalej — odzwierciedlenie tych stanów w języku —
utrwalenie ich w formułach postaw (stereotypach o różnym zabarwieniu emocjonalnym)
oraz głębszych i z trudem ustalanych śladów wpływów i przeżytych wrażeń.
268 Irina Adelgejm
Nie wiem, kto i kiedy wprowadził do obiegu pojęcie „mit polski” i jego synonim „polonomania”, ale za pomocą tych właśnie terminów przyjęto określać jedną z charakterystycz­
nych cech życia duchowego na początku lat sześćdziesiątych.
Niedawno jeden z naszych historyków literatury pisał:
Opisując historię pokolenia tak zwanych szestidiesiatników, pamiętać się będzie
oczywiście o polonomanii tamtych czasów. Trudno tu obejść się bez ironii —
że to niby Europa dla biednych — ale czy warto? Przecież nie z ekstrawagancji
prawie cała generacja pasjonowała się wtedy Polską. Wtedy zaczęło się odejście
od skamieniałych norm, poszła do góry żelazna kurtyna i zarysowały się szcze­
liny w monolicie. Przyczyniła się do tego moskiewska premiera filmu Wajdy
Popiół i diament, książka wierszy Różewicza czy też nowa alegoria Lema. Albo
ostatnie opowiadanie Hłaski, nawet jeżeli znano je raczej ze słyszenia.
Faktów i wrażeń, które powiększały te szczeliny, było oczywiście znacznie więcej: ekscy­
tacja Polską była dla tego czasu czymś w rodzaju — używając słów Osipa Mandelsztama —
„skradzionego powietrza”. Ci, którzy doświadczyli tej ekscytacji, ci, którzy na przykład bez
niczyjej pomocy uczyli się języka polskiego, żeby przeczytać coś, co jeszcze długo nie będzie
wydane wjęzyku rosyjskim, albo byli gotowi o każdej porze jechać do jakiegoś domu kultury,
gdzieś „u diabła za rogatką”, gdzie często na jedynym seansie jednego tylko dnia można było
obejrzeć „nieposłuszny” film Andrzeja Wajdy czyJerzego Kawalerowicza— ci wszyscy wcale
nie uważali siebie za „zakładników” mitu.
Oczywiście, że nie mit, lecz żywe i znaczące uczucie podyktowało Bułatowi Okudżawie
ton jego Podróży po nocnej Warszawie:
Warszawa, ja tiebia liubliu legko, pieczalno i nawieki... 1
Nie mit, lecz głębokie zrozumienie określało przedmowę Dawida Samojłowa do wyda­
nego kilka lat wcześniej po rosyjsku tomiku wierszy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Wśród tłumaczy tych wierszy był dopiero co przybyły z zesłania „darmozjad” i przyszły
laureat nagrody Nobla Josif Brodski. Jednym z jego przekładów była Zaczarowana dorożka.
Intuicja podpowiada przypuszczenie, którego niestety nie można już sprawdzić, że ten utwór
inspirował cytowany wyżej wiersz Okudżawy. Ale w każdym razie właśnie po takich cienkich
kapiłarach — prawie niedostrzegalnymi uderzeniami przeżytych wrażeń — przesuwało się
zasilające kulturę zapotrzebowanie na wzajemne zrozumienie.
Skąd powstało wtedy u Brodskiego zainteresowanie Polską? Pisarz Jaków Gordin, który
dobrze znał Brodskiego, odpowiada, że poetę przyciągały „właściwości historii polskiej
1 W tłumaczeniu Witolda Dąbrowskiego:
Warszawo, wierz mi, kocham cię smutno i tkliwie, po wiek wieków.
(Przejażdżka dorożką przez wieczorną Warszawę, w: B. Okudżawa, Zamek nadziei. Wiersze i pieśni, wyb. A. Sarachanowa, posł. J. Szymak-Reiferowa, Kraków-Wrocław 1984, s. 115).
.Polska była poetyką mego pokolenia...”. Polska w świadomości inteligencji rosyjskiej... 269
i natury polskiej, jej burzliwy, buntowniczy i ofiarny charakter, o wyraźnie osłabionym
instynkcie samozachowawczym”.
Niezależny, buntowniczy „charakter polski” odsłania! się wtedy inteligentowi radzieckie­
mu z kart utworów Marka Hłaski, wydawanych w samizdacie, w sylwetce Zbyszka Cybulskie­
go w niezmiennie ciemnych okularach, w skaczącym po ekranie na spienionym koniu
Danielu Olbrychskim, w zaakcentowanym arystokratyzmie Beaty Tyszkiewicz i „czysto
polskim” wdzięku Barbary Brylskiej... Te oznaki polskości, pobudzające własną pamięć
kulturową, stwarzały szczególne napięcie estetyczne.
Duch buntu zdumiewał w fantazyjnych rzeźbach Ksawerego Dunikowskiego i w muzy­
ce Krzysztofa Pendereckiego (z płyt przemyconych przez granicę), w plakacie polskim, na
którego wystawy w Moskwie, Leningradzie i Kijowie stały olbrzymie kolejki. Było go słychać
nawet w głosie Anny German czy Maryli Rodowicz. Czasopismo Jnostrannaja litieratura” od
czasu do czasu drukowało Jerzego Andrzejewskiego, Kazimierza Brandysa, Jerzego Stefana
Stawińskiego, których czytali „wszyscy”. W moskiewskim Teatrze na Tagance grano insceni­
zację Godziny szczytu, na którą dobijali się widzowie, zwłaszcza młodzi. Teatrowi im. Stani­
sławskiego udało się nawet pewnego razu wystawić Tango Sławomira Mrożka.
Właśnie film polski w znacznym stopniu przyczynił się do zmiany u nas jednostronnie
patetycznego i wzniosłego stosunku do minionej wojny i faszyzmu. Dzięki Wajdzie, Andrze­
jowi Munkowi i innym reżyserom polskim, których filmy sporadycznie pojawiały się u nas,
widz radziecki po raz pierwszy tak ostro odczuł tragizm i zbrodniczość wojny jako takiej dla
ludzkości w ogóle i dla każdej istoty ludzkiej w szczególności.
Sam język kultury polskiej — a docierała ona do nas niestety z wielu opuszczeniami, co
nie dawało pełnego jej obrazu — wyzwalał odbiorców radzieckich z rygorów i uległości,
pozwalał wpatrzeć się w siebie, to jest stwarzał nową zdolność percepcji i potrzebę adekwat­
nego jej języka własnego.
Ślady zauroczeń polskich można wykryć w wielu faktach naszego życia kulturalnego
tamtych lat. W kinie Andrieja Tarkowskiego — jakie by ono było bez doświadczenia Solaris? czy
i jak nakręciłby Tarkowski Dzieciństwo Iwana bez wrażeń po polskim filmie? W intonacji i obra­
zowaniu wczesnego Brodskiego, dla którego romantyzm polski i oczywiście własne przekłady
z polskiego były zjawiskami formotwórczymi. W prozie Białorusina Wasyla Bykaua i w wier­
szach świetnego poety ukraińskiego Wasyla Stusa, który zginął w łagrze mordowskim...
„Potrzebowaliśmy okna na Europę i język polski otworzył nam takie okno” — napisał
później Brodski o tych czasach. Ciekawa rzecz, że w znaczącym dla Rosji roku 1905 publi­
cysta Fiodor Batiuszkow powiedział o tej samej potrzebie duchowej, że Polska dla Rosji
„zawsze okazywała się przedsionkiem do kultury europejskiej”.
W omawianych latach oknem na Europę było przede wszystkim czasopiśmiennictwo
polskie, dostępne dla pewnej części czytającej publiczności. Z niego czerpano informacje
o wydarzeniach na świecie, o których w prasie radzieckiej nie pisano w ogóle lub pisano
mało, niewyraźnie i notorycznie z zakłamaniem. Lecz i o życiu w samej Polsce w ten sposób
można było czegoś się dowiedzieć. Czasopisma „Film” i „Ekran” były źródłem sprawnej
270 Irina Adelgejm
informacji kulturalnej. „Kobieta i Życie” i „Przekrój” wyzwalały z purytańskiej obłudy. Były
to otrzymywane pomału lekcje innej Jakości życia”, chociaż nie używano wtedy tego pojęcia.
W języku polskim wielu czytało wtedy i literaturę zachodnią. Nie sam tylko Brodski po
raz pierwszy właśnie w ten sposób zapoznał się z Joycem, Faulknerem, Proustem. A niektó­
rzy uczyli się polskiego, żeby czytać Agathę Christie czy autorów amerykańskich „czarnych
kryminałów”, których nie było u nas ani w języku rosyjskim, ani w angielskim.
Wszystko to było sposobem na „poszerzenie mowy”. Formuła ta należy do Brodskiego.
Jego myśl o tym, że „podróże” poety „po krajach, grotach duszy, doktrynach, wiarach”,
potrzebne są dla poszerzenia własnej mowy, w jeszcze większym stopniu można zastosować
do „podróży” po kulturach i literaturach. Przecież poszerzenie mowy własnej następuje
wtedy, gdy toczy się walka z „ukształtowanymi znaczeniami językowymi”.
W tym sensie polska szczepionka kulturowa okazała się realną formą dialogu kulturalne­
go, którego wynikiem było poszerzenie mowy jego uczestników do stopnia zrozumienia
wzajemnego. Dialog ten obiektywnie toczył się ponad wszystkimi formami konfrontacji
jawnej czy też ukrytej. Obok polonofilstwa bowiem istniała w Rosji i polonofobia. Obydwie
znajdowały wyraz w emocjach społecznych, jako reakcje na różne konfrontacje między
naszymi narodami w przestrzeni i czasie historycznym.
Polonofilstwo lat sześćdziesiątych stwarzało szczególne napięcie duchowe, psychiczne
i estetyczne, i przyczyniło się przez to do rozwierania przestrzeni „ukształtowanych znaczeń
językowych” oficjalnej kultury radzieckiej, do poszerzenia doświadczenia zmysłowego.
Po upływie dziesięcioleci Brodski powiedział właśnie o tym: „Polska była poetyką mego
pokolenia”. Jeżeli najbardziej ogólnie poetykę da się określić jako system środków wyrazu,
to formuła Brodskiego świadczy o tym, że romantyczny obraz Polski — przez język kultury
— dał określonej warstwie inteligencji radzieckiej wzory środków wyrazu poszerzającego się
własnego doświadczenia psychologicznego. W tym sensie „Polska” obiektywnie okazała się
poetyką czasu.
Osobiste refleksje Brodskiego nad zagadnieniami języka spowodowane zostały, jak wia­
domo, głęboko przeżytą przez niego ideą powiązania lingwistycznego i psychologicznego
kontaktów poety ze światem. Przewaga lingwistyczna poetyjest, według Brodskiego, zarazem
jego przewagą psychologiczną, toteż tłumaczenia — dzięki którym przerzuca się mosty
językowe między kulturami — poszerzając możliwości lingwistyczne poezji własnej, posze­
rzają jednocześnie granice tworzonego przez nią — użyjmy takiego określenia — języka
psychologicznego. Nieprzypadkowo Brodski mówił o „poszerzeniu duszy”jako ostatecznym
sensie istnienia języka.
Na innym miejscu pisałam szczegółowo o poetyce przekładów polskich Brodskiego,
pokazując, jak na poziomie tekstu odbywało się poszerzenie mowy własnej poety, dzięki jego
wrażeniom polskim jako czytelnika i widza i dzięki pracy tłumaczeniowej. Teraz chciałabym
tylko powiedzieć, że w przekładach Brodskiego zawsze konstruuje się model psychologiczny
przeżycia, możliwego w stosunku do tego, co jest wyrażone w języku oryginału. W doświad­
.Polska była poetyką mego pokolenia..
Polska w świadomości inteligencji rosyjskiej... 271
czeniu duchowym innego, w cudzym na początku dla poety kontekście psychologicznym
rodzi się przeczucie drogi własnej, to jest dokonuje się poszerzenie doświadczenia zmysło­
wego, a dzięki temu impulsowi — ekspresja nowego, wzbogaconego przeżycia własnego. Tak
dokonuje się poszerzenie języków artystycznego i psychologicznego, w którego wyniku
cudze staje się najpierw znajomym, potem w pewnym stopniu identycznym względem
własnego doświadczenia, a wreszcie odbierane jako uniwersalne, ogólnoludzkie „przeczucie
myśli”. Właściwie mówiąc, w ten sposób kształtuje się również kultura zrozumienia jako
wyższa forma współistnienia.
Trudno wyodrębnić z naszej kultury otrzymane przez nią lekcje polskości. Lecz można
postawić szereg pytań. N a przykład — ile zawiera jej nasze dysydenctwo i odczuwanie świata
przez jego zwolenników? Jak wielki jest wkład „mitu polskiego” w kształtowanie się psycho­
logii i odczuwania świata szestidiesiatników i następnych po nich pokoleń? Chociaż nie można
chyba wątpić, że bez niego nie doszłoby do tak lawinowego krachu totalitarnego monstrum.
Co na zawsze zmieniło się w języku refleksji po zobaczeniu przez nas Pasażerki i MatkiJoanny
od Aniołów, Krajobrazu po bitwie i Wszystkiego na sprzedaż? Co zmienił w odbiorze absurdu
naszego własnego życia z trudem, ale jednak docierający do nas Mrożek? Jaki byłby język
naszej poezji, gdyby przez przekłady nie wszczepiono w nią Norwida, Gałczyńskiego, Tuwi­
ma, Herberta, później Miłosza i innych poetów polskich? Jaka byłaby proza bez takiej poezji?
Pytania takie można stawiać dalej...
Co do samego mitu polskiego, to przeżył się on na przełomie lat osiemdziesiątych
i dziewięćdziesiątych. Postscriptum do niego — choć to brzmieć może paradoksalnie — jest
rosyjski boom czytelniczy Joanny Chmielewskiej. Jej popularne powieści okazały się w dal­
szym ciągu „oknem na Europę”, na świat, który nagle pokazał się czy okazał bliskim socjalnie
i psychologicznie. To, co można było zobaczyć w tym oknie, już nie zdawało się nieosiągal­
nym marzeniem. Było to ważne, ponieważ bohaterstwo wiecznego dysydenctwa polskiego
(tak polskość odbierana była dotąd przez większość) nie mogło być losem i przeznaczeniem
każdego. Znormalizowaną realność bytu w powieściach Chmielewskiej, jej ironiczną i „swoj­
ską” bohaterkę-narratorkę zaczęto odbierać bez tego pietyzmu, z którym przyzwyczailiśmy
się czytać polskie książki i oglądać polskie filmy. Nie prowokowały już wyższością u mie­
szczuchów rozdrażnienia i agresji...
Parę lat temu w wywiadzie udzielonym J^itieraturnoj Gazietie” Andrzej Szczypiorski
zaznaczył, że w Polsce zawsze rozróżniano zorientowaną na wartości zachodnie wielką
literaturę rosyjską oraz inteligencję rosyjską (tu akurat znajdują się punkty styczne między
Polską i Rosją) i inne warstwy Rosji, obce polskiemu duchowi. Popularność Chmielewskiej
dotknęła właśnie te inne warstwy, najbardziej konserwatywne estetycznie, zarażone w nie­
dawnej przeszłości (a czasem i obecnie) w mniejszym lub większym stopniu polonofobią.
A cały patos zauroczenia polskością „liczby nieokreślonej”, czyli inteligencji myślącej, oddalił
się do dziedziny czytelnictwa elitarnego i zainteresowań dość wąskiej grupy społecznej,
272 Irina Adelgejm
narażonej (jak we wszystkich systemach zamkniętych) na swoje zamiłowania, aberracje
i stereotypy.
Dzisiaj spis nazwisk, reprezentujących dla nas literaturę polską, znacznie się rozszerzył,
natomiast krągjej czytelników się zawęził. Powstałe luki informacyjne wypełniają się bodajże
gorzej niż wcześniej, chociaż z zupełnie innych przyczyn.
Taka jest rzeczywistość dzisiejsza. Zęby powstały w niej formy efektywnego przyciągania
się, a nie wzajemnego odpychania czy obojętności, nadal potrzebne są zainteresowanie
i wzajemne zrozumienie. Dlatego niezbędne są liczne inicjatywy kulturalne, które — jeżeli
będą się rozwijały — zwyciężą różne istniejące przesądy i stereotypy narodowe.
Jak pisał Okudżawa:
Po Polszejeloczki biegut. Nad Polszej pticy prolietajut.
Widny zadumcziwyje lica i golubyje niebiesa.
I snowa swodit nas sud’ba, i eti wstrieczi obieszczajut
Liubow, i sliozy, i nadieżdy, i nieziemnyje czudiesa2.
2 W tłumaczeniu Wiktora Woroszylskiego:
Przez Polskę las choinek pędzi. Nad Polską przefruwają ptaki.
Dokoła — twarze zamyślone i po horyzont nieba błękit.
A my się znowu spotykamy, bo widać los pisany taki,
Ze wszystko będzie, a prócz tego — dotknięcie przyjacielskiej ręki.
(„Przez Polskę las choinek p ęd zi...”, w: B. Okudżawa, Pieśni, ballady, wiersze, opr. A. Mandalian, Kraków 1999,
s. 237)

Podobne dokumenty